Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ramayana - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ramayana - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 305 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Ogło­szo­ne do­tych­czas w na­szej se­ryi pra­ce, jak Epos Ba­bi­loń­skie, a zwłasz­cza Epos Egip­skie – dały się wtło­czyć w jej ramy z pew­ną wąt­pli­wo­ścią. Ani jeD­na, ani dru­ga z tych ksią­żek nie oopo­wia­da bez­względ­nie ty­po­wi epo­pei. – Epos Ba­bi­loń­skie nosi cha­rak­ter le­gend re­li­gij­no-ko­smo­lo­gicz­nych, od­osob­nio­nych i po­da­nych tyl­ko w naj­ogól­niej­szym za­ry­sie (po­mi­jam w da­nym ra­zie ich szcząt­ko­wość); jest w nich nie­ma­ło pięk­no­ści, wiel­ka ener­gia du­cha, miej­sca­mi pod­nio­słość i czy­stość mo­ral­na nie­za­prze­czo­na, ale nie­ma tego ze­środ­ko­wa­nia i zjed­no­cze­nia ca­łe­go cy­klu le­gend na­ro­do­wych w je­den kor­pus – ja­kie znaj­du­je­my w praw­dzi­wych wiel­kich epo­pe­jach.

Tem bar­dziej sło­wa na­sze do­ty­czeć mu­szą epo­pei Egip­skiej, któ­ra wła­ści­wie jest klech­dą – i do­pie­ro w dzie­jach Am­me­ry­sa i w rap­so­dzie Pen­tau­ra – zbli­ża się do typu istot­nej epo­pei.

Cale od­mien­ny świat otwie­ra się te­raz przed nami: In­dye – prze­po­tęż­ny wy­buch twór­cze­go du­cha pier­wot­nych Ary­ów. Ra­may­ana i Ma­ha­bha­ra­ta – to dzie­ła prze­wyż­sza­ją­ce swym roz­mia­rem wszyst­kie epo­sy, ja­kie wy­da­ła w póź­niej­szych cza­sach Eu­ro­pa. Ra­may­ana jest czte­ry razy więk­sza od Ilia­dy i ośm do dzie­wię­ciu razy więk­sza od Pana Ta­de­usza. Ma­ha­bha­ra­ta zaś jest czte­ry razy więk­sza od Ra­may­any. – Ra­may­ana li­czy 48. 000 wier­szy, Ma­ha­bha­ra­ta z górą 200. 000.

Nie roz­mia­ry zresz­tą tu de­cy­du­ją o isto­cie tych po­ema­tów, ale ich nie­zmie­rzo­na wie­lo­stron­ność i nie­za­prze­czo­na, po­mi­mo licz­ne nie­rów­no­ści, do­sko­na­łość.

Jak bo­ga­ta ro­ślin­ność zwrot­ni­ko­wa, jak pa­lą­ce pro­mie­nie słoń­ca in­dyj­skie­go – ro­dzi­ca stu­ty­sięcz­nych barw, buj­nych so­ków ży­cia, kszał­tów prze­ro­zma­itych, za­rów­no pięk­nych jak po­czwar­nych – tak się wije, to­czy, wy­bu­cha ten ogrom dźwię­ków i ob­ra­zów, któ­ry się zo­wie Epo­sem In­dyj­skiem.

nie­skoń­czo­ność! Nig­dy i nig­dzie może po­czu­cie tej za­sad­ni­czej tre­ści bytu nie było tak po­tęż­nie roz­wi­nię­te, jak w In­dy­ach – i to zda­je się od naj­daw­niej­szej epo­ki ich ży­cia; od cza­su, gdy pierw­si na­tchnie­ni pro­ro­cy śpie­wa­li hym­ny Rig-Wedy.

Na tle tego po­czu­cia – roz­wi­ja­ła się wszel­ka do­sko­na­łość i nie­do­sko­na­łość twór­czo­ści in­dyj­skiej. W nie­skoń­czo­no­ści ich wi­dze­nia zni­ka­ły kształ­ty po­je­dyn­cze, zni­ka­ła pla­sty­ka ru­chów i po­sta­ci, zni­ka­ło na­wet po­nie­kąd od­czu­cie har­mo­nii jed­no­li­tej w two­rze­niu po­etyc­kiem – i po­wsta­wał ogrom po­zor­nie bez­ład­ny, cha­otycz­ny, nie­opę­ta­ny – a prze­cie pod­da­ny za­wsze tej za­sad­ni­czej esen­cyi my­śle­nia In­dyj­czy­ków – wiel­kie­mu Pa­ra­bh­ra­mo­wi, nie­skoń­czo­nej, ode­rwa­nej po­tę­dze, któ­ra prze­ni­ka wszyst­kich od koń­ca bo koń­ca.

Je­że­li na­tem tle – nie­skoń­czo­no­ści – po­mie­ści­my kra­jo­braz zwrot­ni­ko­wy, gdzie to­czą się ol­brzy­mie rze­ki i u stóp gór nie­bo­tycz­nych kwit­ną nie­prze­by­te gę­ste pusz­cze, peł­ne drzew ogrom­nych i po­twor­nych zwie­rząt – to czło­wiek na­tem tle zda się isto­tą ni­kłą i pra­wie nie­wi­docz­ną. Ale czło­wiek ma du­szę nie­śmier­tel­ną – po­sia­da at­man, któ­ry jest iden­tycz­ny z bóz­twem, z Brah­mą. – Prze­to po­tę­gą swej siły mo­ral­nej czło­wiek osią­ga naj­wyż­sze szcze­ble boz­ko­ści.

Cho­ciaż po­zor­nie hin­dus jest isto­tą znie­wie­ścia­łą w na­zbyt cie­płym kli­ma­cie, w na­zbyt bo­ga­tej na­tu­rze swe­go kra­ju, to jed­nak we­wnętrz­nie zdo­był on ener­gię tak sub­tel­ną, do ja­kiej nie do­szedł ża­den z na­ro­dów na zie­mi.

Znaj­du­je­my śród in­nych ple­mion – uzdol­nie­nia me­ta­fi­zycz­ne; zwłasz­cza Gre­cy i niem­cy przo­du­ją pod tym wzglę­dem. Ale nig­dzie me­ta­fi­zy­ka tak nie prze­szła w ży­cie, jak w In­dy­ach. Być może, że to jest głów­na róż­ni­ca mię­dzy kul­tu­rą eu­ro­pej­ską a in­dyj­ską. Eu­ro­pej­czy­cy – w ja­kim­kol­wiek po­szli kie­run­ku – mie­li na oku pew­ną ko­rzyść ze­wnętrz­ną, ma­te­ry­al­na, spo­łecz­ną: ge­niusz eu­ro­pej­ski roz­wi­jał przedew­szyst­kiem tech­ni­kę. In­dye w dzie­dzi­nie tech­ni­ki nie prze­szły ele­men­tar­nych wia­do­mo­ści; oto­cze­ni mo­rzem nie byli nig­dy że­gla­rza­mi; bu­do­wa­nie mo­stu (w Ra­may­anie) jest dla nich dzie­łem czar­no­księ­stwa. Na­to­miast w kie­run­ku psy­chicz­nym po­zna­li oni ta­jem­ni­ce tak głę­bo­kie, że my, eu­ro­pej­czy­cy, na­wet u ich pro­gu jesz­cze­śmy nie sta­nę­li. Z tego po­wo­du tak nam trud­no zro­zu­mieć isto­tę po­jęć re­li­gij­nych in­dyj­skich – i za­wsze po­stę­pu­je­my, jak ów grec­ki po­seł Me­ga­ste­nes, któ­ry prze­by­wa­jąc na dwo­rze in­dyj­skim, pierw­szy nam po­dał wia­do­mo­ści o In­dy­ach i wszyst­kich bo­gów i bo­ha­te­rów in­dyj­skich opi­sał w imio­nach grec­kich*). Ale to, co na po­cząt­ku ze­szłe­go stu­le­cia pi­sał Scho­pen­hau­er, że po­zna­nie In­dyj dla na­szych cza­sów ma ta­kie zna­cze­nie, ja­kie w XVI. w. mia­ło od­kry­cie li­te­ra­tu­ry grec­ko-rzym­skiej – to po­zo­sta­je praw­dą do dzi­siaj. I je­że­li ogól­nie uzna­ną jest za­sa­da, że trans­for­ma­cya spo­łecz­na za­le­ży od prze­mian tech­nicz­nych (ze­wnętrz­nych) i prze­mian psy­chicz­nych (we­wnętrz­nych) czło­wie­ka – to nie­wąt­pli­wie pierw­szą dro­gę w znacz­nej czę­ści wy­ko­na­ła Eu­ro­pa, dru­gą zaś – In­dye. Po­zna­nie In­dyj, mą­dro­ści i po­ezyi in­dyj­skiej – to dro­ga bo zro­zu­mie­nia tych ta­jem­nic, ja­kie w psy­chi­ce od­kry­li Hin­do­wie – i dro­ga bo stwo­rze­nia prze­mia­ny psy­chicz­nej w Eu­ro­pie.

Fan­ta­stycz­ność nie­okieł­za­na, nie­co­fa­ją­ca się przed ni­czem choć­by po­twor­nem, ogar­nia­ją­ca wszel­ką moż­li­wość i nie­moż­li­wość, z dru­giej zaś stro­ny bar­dzo ści­sły i trzeź­wy re­alizm; – spo­kój kon­tem­pla­cyj­ny, po­grą­żo­ny w apla­stycz­nej, ode­rwa­nej ką­pie­li roz­my­ślań o nie­skoń­czo­no­ści a z dru­giej stro­ny go­rą­ca, zwrot­ni­ko­wa zmy­sło­wość – to są krań­co­we tony epo­pei in­dyj­skiej.

Pew­na nie­fo­rem­ność jest ce­chą szcze­gól­ną ich wy­obraź­ni: razi nas wpro­wa­dze­nie małp jako bo­ha­te­rów, razi nas wpro­wa­dze­nie po­twor­nych bie­sów (Rak­sza­sów): ge­niusz hel­leń­ski, czy­sty, har­mo­nij­ny, umiar­ko­wa­ny – nig­dy­by po­dob­ne­go gro­te­sku nie wpro­wa­dził bo swych ar­cy­dzieł.

–-

To jest głów­na róż­ni­ca mię­dzy epo­sem grec­kiem a in­dyj­skiem. Ho­mer jest za­wsze ar­cy­ludz­ki, jest za­wsze (*) Sitą na­zy­wa Dy­oni­zo­sem, Wisz­nu – He­ra­kle­sem. O po­rwa­niu Sity mówi jako o po­rwa­niu He­le­ny i t… d.

peł­ny mia­ry; ob­raz jego jest czy­sty, ja­sny, wy­ra­zi­sty – sło­wem pięk­ny… jego bo­go­wie są pięk­ni, pla­stycz­ni, są to lu­dzie do­sko­nal­si, na wyż­szej płasz­czyź­nie ży­ją­cy. Prze­ciw­nie u In­dów nie­ma wy­ra­zi­stej gra­ni­cy mię­dzy pięk­nem a po­twor­no­ścią, mię­dzy bo­giem a czło­wie­kiem; czło­wiek ma w so­bie tyle pier­wiast­ków nad­ludz­kich, i nie­tyl­ko czło­wiek, ale na­wet mał­pa i bies, i na­odw­rót bóg ma w so­bie tyle z czło­wie­ka i bie­sa i na­wet zwie­rzę­cia, że wła­ści­wie tam wszyst­ko wie­ku­iście się mię­sza i łą­czy ze sobą, jako też i być po­win­no tam, gdzie wszyst­ko jest wią­za­ne w nie­skoń­czo­nej jed­no­ści. Albo zno­wu ten bóg jest cale po­za­świa­to­wy, po­za­by­to­wy i nie­okre­ślo­ny.

U Ho­me­ra każ­dy ruch jest okre­ślo­ny; każ­de nie­mal sło­wo wy­mie­rzo­ne, ko­niecz­ne; w In­dy­ach ru­chy są ogrom­nie prze­sa­dzo­ne tak iż tra­cą wszel­ką pla­sty­kę, a co do umiar­ko­wa­nia w sło­wach – to nie znaj­dzie­my go zu­peł­nie. Po­eta in­dyj­ski lubi po­wta­rzać ten sam ob­raz kil­ka­krot­nie, lubi or­na­men­to­wać bez koń­ca rzecz raz opo­wie­dzia­ną, lubi do­da­wać ty­sią­ce epi­zo­dów zu­peł­nie z rze­czą nie­po­wią­za­nych.

Pod tym wzglę­dem Ho­mer stoi zna­ko­mi­cie wy­żej niż Val­mi­ki, au­tor Ra­may­any.

Co bo au­tor­stwa epo­sów grec­kich – to ist­nie­je dziś ogól­ne mnie­ma­nie, że ich twór­cą był je­den czło­wiek, któ­re­go tra­dy­cya zo­wie Ho­me­rem, ale że po­za­tem inni rap­so­do­wie do­da­wa­li co­raz nowe frag­men­ty i roz­wi­ja­li mo­ty­wy Ilia­dy i Ody­sei. Czem w Gre­cyi byli Ho­me­ry­dzi, tem w In­dy­ach Val­mi­ki­dzi. Co do Ra­may­any pa­nu­je dziś rów­nież uza­sad­nio­ne prze­ko­na­nie, zwłasz­cza do­sko­na­le udo­wod­nio­ne przez Ja­co­bie­go, że pier­wot­ny kształt po­ema­tu zo­stał przez póź­niej­szych rap­so­dów roz­sze­rzo­ny licz­ne­mi do­dat­ka­mi. O ile jed­nak Ho­me­ry­dzi pil­nie się trzy­ma­li har­mo­nii i lo­gi­ki Rdze­nia swych epo­sów, o tyle Ku­si­la­vy in­dyj­scy dba­li tyl­ko o na­gro­ma­dze­nie ozdób (alan­ka­ra) i mno­że­nie epi­zo­dów, nic się nie ra­chu­jąc z isto­tą Ra­may­any pier­wot­nej.

Po­mi­mo jed­nak te wtrę­ty i uzu­peł­nie­nia, po­mi­mo te nad­mia­ry zło­ceń i ozdo­bień, po­mi­mo licz­ne nie­do­rzecz­no­ści: – Ra­may­ana sta­no­wi ca­łość har­mo­nij­ną i jed­no­li­tą. – Ta jed­no­li­tość jest tem bar­dziej zdu­mie­wa­ją­ca, że tekst pier­wot­ny róż­ne ręce zmie­nia­ły; oprócz wę­drow­nych gę­śla­rzy, któ­rzy do dziś jesz­cze ode wsi bo wsi wę­dru­ją, opo­wia­da­jąc frag­men­ta z Ra­may­any i (Ma­ha­bha­ra­ty – pra­co­wa­li nad ich de­for­ma­cyą bra­mi­ni, któ­rzy w in­te­re­sie teo­kra­tycz­nym sta­ra­li się tym po­ema­tom nadać cha­rak­ter ten­den­cyj­ny, dy­dak­tycz­ny, pod­no­szą­cy urok i sta­no­wi­sko kla­sy ka­płań­skiej. Przy czy­ta­niu tek­stu nie na­le­ży o tem za­po­mi­nać.

Za­nim przyj­dzie­my bo bliż­szej ana­li­zy Ra­may­any, zwró­ci­my uwa­gę na jesz­cze jeb­ną róż­ni­cę mię­dzy Ho­me­rem a Val­mi­kim, tym ra­zem na ko­rzyść In­dyj. Pod wzglę­dem mo­ral­nym ide­ały Ra­may­any są wyż­sze od ide­alów Ho­me­ra. Bo­ha­te­ro­wie Ilia­dy są to lu­dzie na­mięt­ni, bez ha­mul­ca i kie­run­ku – Aga­mem­non czy Achil­les, Ajaks czy Dy­ome­des – nie są to ry­ce­rze bez ska­zy; są to prze­ciw­nie jed­nost­ki sa­mo­lub­ne, skłon­ne bo gnie­wu, kłó­tli­we i chci­we łu­pów. Hek­tor jest czyst­szy od wszyst­kich gre­ków, po­dob­nie jak An­dro­ma­cha szla­chet­niej­szą jest od He­le­ny. Co bo Ody­se­usza – to Ho­mer tu wła­ści­wie ide­ali­zu­je kłam­stwo i pod­stęp, po­dob­nie zresz­tą jak w Pe­ne­lo­pie – obok wier­no­ści mał­żeń­skiej – mamy też pe­wien fi­glar­ny ro­dzaj oszu­stwa. Każ­dy z tych bo­ha­te­rów jest wcie­le­niem jed­nej ja­kiejś cno­ty; ża­den nie jest cał­ko­wi­tym czło­wie­kiem.

Pod tym wzglę­dem za­rów­no Rama jak i Bha­ra­ta, za­rów­no Su­gri­va jak i Ha­nu­mat – są da­le­ko wy­żsi od bo­ha­te­rów grec­kich. Rama – jest bez­względ­nie skoń­czo­ny w swej do­sko­na­ło­ści, jest to czło­wiek cał­ko­wi­ty. Toż samo ba się po­wie­dzieć o ko­bie­tach in­dyj­skich: Sita, Ka­au­sa­lya, Da­may­an­ti, Sa­vi­tri, Sa­kun­ta­la – wszyst­ko to po­sta­ci czy­ste, pro­mien­ne, od­da­ne, mi­łu­ją­ce i nie­za­chwia­ne w wier­no­ści, może zresz­tą ma­ją­ce mniej po­czu­cia swo­bo­dy od gre­czy­nek. W każ­dym­ra­zie za­rów­no męż­czyź­ni jak ko­bie­ty w epo­pei in­dyj­skiej sta­no­wią ide­ał, gdy Ho­mer obok ry­sów ide­al­nych – baje też bar­dzo ja­skra­we tony re­ali­stycz­ne. – Ho­mer za­wsze jest bar­dziej ludz­ki, bar­dziej ar­ty­stycz­ny: po­eta in­dyj­ski bar­dziej etycz­ny – i pra­wie nad­ludz­ki.

Do tej spra­wy jesz­cze po­wró­ci­my.

Ra­may­ana – jest księ­gą bar­dzo daw­ną – i wo­bec bra­ku chro­no­lo­gii in­dyj­skiej nie­zmier­nie trud­no okre­ślić mo­ment jej na­ro­dzin. Ogól­nie się przyj­mu­je, że mniej wię­cej w stul. VIII. – VII. przed Chr. po­emat już ze sta­nu obe­rwa­nych rap­so­dów prze­szedł do for­my kom­po­zy­cyi – i że w IV. – III. w. zo­stał spi­sa­ny. W każ­dym ra­zie Ma­ga­sthe­nes, grek, któ­ry w III. stul. przed Chr. był po­słem Se­leu­cy­dów w In­dy­ach – wspo­mi­na o in­dyj­skiej " Ilia­dzie" jako o utwo­rze zna­nym po­wszech­nie. Do­pie­ro w XIX. w. ucze­ni eu­ro­pej­scy za­ję­li się wy­da­niem Ra­may­any w dru­ku; przy­czem ist­nie­ją trzy od­mien­ne tek­sty czy­li re­cen­zye: 1) Pół­noc­na, któ­rą ogło­sił Aug. Wil. Schle­gel (1829), 2) Ben­gal­ska, wy­dał G.Gor­re­sio (1843), 3) Za­chod­nia, wyd. Gil­den­me­ister.

Re­cen­zye te w róż­nym stop­niu są nie­jed­na­ko­we: mają od­mien­ne wier­sze stro­fy etc… albo też frag­men­ta, któ­re znaj­du­ją się w jed­nej, a któ­rych nie­ma w dru­giej: ca­łość jed­nak jest na­ogół po­dob­na we wszyst­kich trzech tek­stach – i fi­lo­lo­gom na­le­ży po­zo­sta­wić roz­kosz ze­sta­wie­nia szcze­gó­łów. Róż­ni­ce te są nie­wąt­pli­wie wy­ni­kiem dłu­gich i da­le­kich wę­dró­wek Ra­may­any po sze­ro­kich In­dy­ach.

Sta­ro­żyt­ność Ra­may­any wi­docz­ną jest głów­nie z tego ob­ra­zu kul­tu­ry, jaki w niej wy­sta­wio­no. Ary­owie opu­ści­li już brze­gi Indu, gdzie prze­by­wa­li w okre­sie we­dyc­kim; miesz­ka­ją te­raz nad Gan­ge­sem, ale kul­tu­ra mało róż­na. Lud­ność jest wię­cej pa­ster­ska, niż rol­ni­cza; a wię­cej rol­ni­cza, niż ku­piec­ka; woj­na jest sza­no­wa­na, lecz nie sta­no­wi ide­ału dla in­dyj­czy­ka; kast jesz­cze nie­ma tak wy­raź­nych, jak to już wi­dział Me­ga­ste­nes; oby­czaj pa­le­nia się wdów – nie­zna­ny. Po­tę­ga bra­mi­nów – wład­ców za­klę­cia tj. szczę­śli­wo­ści ziem­skiej i nad­ziem­skiej swo­ich owie­czek – ro­śnie po­wo­li i do­cho­dzi do wy­so­kie­go stop­nia.

Wo­gó­le moż­na po­wie­dzieć, że mię­dzy kul­tu­rą aryj­ską, jaką nam wy­sta­wia­ją Wedy a kul­tu­rą w Ra­may­anie – róż­ni­ca jest nie­wiel­ka. Uko­cha­nie pie­śni, mu­zy­ki, pi­cie wina i somy, pe­wien skrom­ny zby­tek dwo­rów kró­lew­skich, zresz­tą za­mi­ło­wa­nie w opi­sach fan­ta­stycz­nych zło­tych kra­in, ma­rze­nie o ja­kimś nie­by­wa­łym luk­su­sie przy­szłych ra­dżów – są to ze­wnętrz­ne ce­chy tego ży­cia.

Kro­wa – była naj­cen­niej­szym two­rem – i w mo­dli­twach swo­ich in­dyj­czyk na­przód skła­da cześć kro­wom, a po­tem bo­gom.

W Ra­may­anie bo­go­wie są ci sami, któ­rych opie­wa­ją Wedy, ale z pew­nem prze­sta­wie­niem ich sta­no­wi­ska i zna­cze­nia.

W We­dach są bo­go­wie, któ­rych po­tę­ga w cza­sach póż­niej­szych znacz­nie upa­dła: tak np. Dy­aus (gr. Zeus), Mi­tra (Obroń­ca), Adi­ti (Nie­skoń­czo­ność) i i.

Z bie­giem cza­su na czo­ło Olim­pu in­dyj­skie­go wy­stą­pi­li czte­rej bo­go­wie: In­dra (bóg nie­ba i pio­ru­nów), Agni (bóg ognia), Va­ru­na (bóg oce­anu), Yama (bóg śmier­ci – i jako taki bóg spra­wie­dli­wo­ści i pra­wa.)

Jed­nak­że w cza­sie roz­wi­ja­nia się Ra­may­any nowe koło bo­gów za­czę­ło usu­wać tam­tych, a mia­no­wi­cie: Brah­ma-Wisz­nu-Siwa, trój­ca, któ­ra ozna­cza w abs­trak­cyj trzy sta­ny bytu, two­rze­nie – za­cho­wa­nie – zmsz­cze­nie, wią­żą­ce się w wie­ku­isty ko­ło­wrót ist­nie­nia.

Brah­ma jest to pra­źró­dło bytu, isto­ta wie­ku­ista i nie­śmier­tel­na, któ­ra by­tu­je sama przez się (Svay­am­bhu), jest to bóg, któ­ry jest i nie jest (Bha­vâbha­va), isto­ta nie ist­nie­ją­ca, alfa i ome­ga bytu. Jest on wcie­le­niem mo­dli­twy; jest du­szą po­wszech­ną, a ka­płań­stwo idzie bez­po­śred­nio z Brah­my; prze­to się zo­wie brah­ma­na – i nie tyl­ko wprost od Brah­my otrzy­mu­je praw­dę i na­tchnie­nie, ale też może na nie­go od­bzia­ły­wać*)

Wisz­nu – jest wcie­le­niem ofia­ry; za­po­mo­cą trzech kro­ków żdo­był on trzy świa­ty: zie­mię, po­wie­trze i nie­bo. Ma­ło­znacz­ny w We­dach, wy­stę­pu­je on tam jako po­moc­nik In­dry, jego młod­szy brat: Upen­dra; zwol­na jed­nak­że usu­nął go w cień – i w Ra­may­anie In­dra pra­wie żad­nej roli nie gra, gdy Wi­szun jest wła­ści­wie głów­nym jej bo­ha­te­rem. Wisz­nu jest to bóg zbaw­ca, bóg-czło­wiek – i jako taki zo­wie się Pu­ru­szot­ta­ma (Naj­bar­dziej czło­wie­czy), Nara (Czło­wiek), Na­ray­ana (Ży­wot czło­wie­czy). Jako bóg zba­wi­ciel, Wisz­nu wcie­la się w okre­sach prze­ło­mo­wych w róż­ne isto­ty na zie­mi – co się zo­wie ava­tar. Pył on w cza­sie po­to­pu Rybą, był po po­to­pie Żół­wiem, któ­ry zie­mię wy­do­był z pod wody; był bzi­kiem, lwem-czło­wie­kiem, był po­tem Pa­ra­su-Ramą, kto­ry wal­czył z kla­są – (*) Brah­ma zo­wie się też Ma­ha­de­va – wiel­ki bóg, Pi­ta­ma­ha – wiel­ki oj­ciec i t… d.

ry­cer­ską na ko­rzyść bra­mi­nów. Siód­me jego wcie­le­nie (ava­tar) – to Rama.

Póź­niej wcie­lił się jesz­cze w Krisz­nę, na­stęp­nie w Bud­dę. W przy­szło­ści ma się wcie­lić w isto­tę Kal­ki – w go­dzi­nach ostat­nich bytu.

Inne jego imio­na: Hari- (Twór­czy, wio­sen­ny) Va­su­de­va (bóg rze­czy ma­te­ry­al­nych), Dża­nar­da­na (po­ma­ga­ją­cy lu­dziom).

Trze­cim bo­giem no­wej trój­cy jest Siwa – bóg śmier­ci i znisz­cze­nia, za­stęp­ca Yamy – cza­sów daw­niej­szych. Bóg ten jest za­ra­zem Ru­drą (tj. bo­giem wi­chru), Sam­ka­rą (tak się mia­nu­je wraz ze swą mał­żon­ką Dur­gą); zo­wie się też Iśva­ra (pan) i De­va­de­va (bóg bo­gów).

Mię­dzy Wisz­nu a Siwą, z bie­giem cza­su wy­two­rzy­ło się prze­ci­wień­stwo. Siwa – jako bóg strasz­li­wy, nisz­czy­ciel – stał się oj­cem sek­ty Si­wa­itów, o prak­ty­kach po­nu­rych, sa­ta­ni­stycz­nych, czar­no­księz­kich – i nie kul­tu­ral­nych. Jako bóg bo­gów miał on pra­wo stać się bo­giem naj­wyż­szym i je­dy­nym. Zna­ko­mi­ta część hin­dów, prze­ciw­nie, naj­wyż­szym bo­giem uzna­ła Wisz­nu, któ­re­go kult jest znacz­nie czyst­szy, ja­śniej­szy, bar­dziej ludz­ki (Wisz­nu­ici); jest to ma­gia bia­ła w sto­sun­ku do ma­gii czar­nej.

Wisz­nu – jako Da­ray­ana, jako bóg-czło­wiek – uzy­skał zwłasz­cza kult bar­dzo sze­ro­ko pod po­sta­cią Ramy. Rama jest to wcie­lo­ny Wisz­nu – i czczo­ny był i jest jako Wisz­nu; mia­no­wi­cie w sek­tach Ra­ma­nu­dża, Ra­ma­nan­da oraz in­nych.

Uzu­peł­ni­my tu nie­któ­re wia­do­mo­ści o bo­gach in­dyj­skich (uży­tecz­ne przy dal­szym czy­ta­niu epo­pei).

Su­rya – bóg słoń­ca, zwa­ny też Sa­vi­tar, Vi­va­svat i i.

Soma – bóg księ­ży­ca, zwa­ny też Czan­dra. W in­nej for­mie Soma jest to na­pój świę­ty, uży­wa­ny przy ofia­rach.

Aswi­ny (dwaj) – bo­go­wie zo­rzy po­ran­nej, Ka­stor i Pol­luks mi­tol… grec­kiej.

Bhu­ma, Pri­thi­vi, Ma­dha­vi – bo­gi­ni zie­mi.

Kali – bóg ni­ce­stwa i śmier­ci,

Dhar­ma (zwa­ny też Yama) – bóg spra­wie­dli­wo­ści i pra­wa, jako wy­ni­ku po­tę­gi boga śmier­ci (Yamy).

Rati – roz­kosz, żona Dhar­my.

kar­ma, kan­dar­pa, Man­ma­tha – bóg żą­dzy i mi­ło­ści, Eros i Ku­pi­do, syn Rati.

Skan­da – bóg woj­ny.

Ga­ne­sa – bóg mą­dro­ści, wy­mo­wy, sztuk pięk­nych.

Ku­ve­ra – bóg do­stat­ku, Plu­ton.

Vayu, Ma­rut, Pa­va­na – bogi wia­trów.

Ap­sa­ry (nim­fy), Gan­dha­rvy (mu­zy­kan­ci boz­cy), Kin­narp (toż samo, pół­bo­gi ko­nio­gło­we), Cza­ra­ny, Sid­dha­hy, Yak­sze – du­chy do­bro­tii­we, za­miesz­ku­ją kra­iny dbz­kie.

Naga i Urg­ga (węże), Rak­sza­sy (bie­sy), Asu­ry (wro­go­wie bóztw, prze­ciw­bo­gi), Da­na­vy i Da­itye (ty­ta­ny) – du­chy złe i nie­przy­ja­zne lu­dziom i bo­gom, za­miesz­ku­ją zie­mię i pod­zie­mia.

Le­gen­da czy­ni au­to­ra Ra­may­any – współ­cze­snym Ramy; owszem pierw­si va­cza­ka (opo­wia­da­cze) tego po­ema­tu są to ro­dze­ni sy­no­wie Ramy, Kusa i Lava, skąd po­wsta­ła póź­niej­sza na­zwa rap­so­dów – ku­si­la­va. Oczy­wi­ście baśń to bez zna­cze­nia, jako i cała nie­mal księ­ga pierw­sza, en­fan­ces ry­cer­skich po­ema­tów śre­dnio­wiecz­nych

– do­ro­bio­na póź­niej. Mimo to nie ob­rzu­ca się tra­dy­cyj­ne­go imie­nia au­to­ra – i Val­mi­ki ucho­dzi za piew­cę Ra­may­any. Tra­dy­cya przy­pi­su­je mu rów­nież wy­na­la­zek stro­fy, któ­rą wy­śpie­wa­ne jest epos in­dyj­skie. Jest to ślo­ka czy­li dwu­wiersz zło­żo­ny z dwóch wier­szy 16-zgło­sko­wych. – Stro­fa ta zo­wie się trisz­tubh. Nad­to od cza­su bo cza­su

– mamy w Ra­may­anie ślo­kę 48-sy­la­bo­wą zło­żo­ną z czte­rech wier­szy 12-sy­la­bo­wych oraz ślo­kę 44-sy­la­bo­wą zło­żo­ną z czte­rech wier­szy 11-zglo­sko­wych… jest wiel­kie praw­do­po­oobień­stwo, że ślo­ki 48 – i 44-sy­la­bo­we sta­no­wią wtręt póź­niej­szy. Po­mi­ja­jąc tę for­mę ze­wnętrz­ną – jesz­cze i w sty­lu, w nad­mia­rze or­na­men­ta­cyi, w za­rzu­ce­niu pro­sto­ty pier­wot­nej, w któ­rej roz­po­znać ła­two czy­ste Val­mi­kia­na – da się wi­dzieć póź­niej­szy wkład gę­śla­rzy, sa­mo­dziel­nie pier­wot­ny te­mat roz­wi­ja­ją­cych. Księ­ga V, zwa­na Sun­da­ra-Kan­da, co Gor­re­sio tłu­ma­czy Il li­bro de­lie bel­le de­scri­zio­ni – peł­na jest naj­kunsz­tow­niej­szej żon­gler­ki ry­mo­twór­czej i ryt­micz­nej, któ­rą wi­docz­nie upra­wia­li po­eci dla sa­mej roz­ko­szy wier­szo­wa­nia. Z dru­giej stro­ny nie­zli­czo­na moc epi­zo­dów (*). Zda­niem Ja­co­bie­go cała pra­wie księ­ga pierw­sza oraz bez­względ­nie cała księ­ga siód­ma są do­dat­kiem póź­niej­szym.

Ten­że sam au­tor, któ­ry naj­bar­dziej zgłę­bił bu­do­wę Ra­may­any – uwa­ża nad­to, że utoż­sa­mie­nie Ramy i Wisz­nu nie jest pier­wot­ne; że jest to rzecz póź­niej­sza, wy­ni­ka­ją­ca z no­wych prą­dów re­li­gij­nych, wsta­wio­na nie­ja­ko przez bra­mi­nów: dla­te­go też nie­ma o tem mowy w wła­ści­wej Ra­may­anie tj. w księ­gach II – VI. jed­nak­że i w tych pię­ciu księ­gach jest nie­ma­ło do­dat­ków, dy­gre­syj, opi­sów prze­cią­żo­nych i t… d.

Tak np. wia­do­mo, że Sita znaj­du­je się na po­łu­dniu, tym­cza­sem Su­gri­va wy­sy­ła eks­pe­dy­cye na czte­ry stro­ny świa­ta, co po­zwa­la au­to­rom ukła­dać fan­ta­stycz­ną geo­gra­fię kuli ziem­skiej. Da­lej nie­sły­cha­ne bo­ha­ter­stwa Ha­nu­ma­ta na wy­spie Lan­ce – sta­no­wią już cale bez­po­trzeb­ny ob­raz wiel­kich czy­nów, śród któ­rych np. za­bój­stwo syna Ra­va­ny prze­cho­dzi nie­po­strze­żo­ne i bez re­zul­ta­tu. Po­mi­mo tych strasz­li­wych znisz­czeń Ra­va­na trak­tu­je Ha­mu­na­ta jako po­sła – i by­najm­niej go nie ka­rze. Ta­kie samo wra­że­nie robi np. po­byt Va­na­rów w zło­tej ja­ski­ni lub znisz­cze­nie Mio­do­la­su. Wi­docz­ną jest rze­czą, że gę­śla­rze lu­bi­li po­wta­rzać jed­no i to samo, o ile słu­cha­czom było to przy­jem­ne: tak np. dwa razy Ra­va­na wy­sy­ła szpie­gów do obo­zu Ramy, dwa razy Ha­nu­mat ula­tu­je na cza­ro­dziej­skie góry po cud-zie­le i t… d.

Re­to­ry­ka la­men­tów Sity i Ha­nu­ma­ta, za­lo­tów Ra­va­ny, spo­tkań z po­two­rem – wszyst­ko to po­wta­rza się po wie­lo­kroć.

Nie wszyst­ko jest w do­brym sma­ku: gro­tesk, ohy­da, po­czwar­ność – usu­wa na­gle i za­sła­nia pro­sto­tę, pięk­no i har­mo­nię.

Je­że­li po­mi­nie­my – te dzi­wo­ląż­ne frag­men­ta, te po­to­ro­cza – to, zda­niem Ja­co­bie­go – od­two­rzy­my czy­sty pier­wot­ny po­emat Ra­may­any, któ­ry bez­spor­nie był wiel­kim i praw­dzi­wym po­etą (Kavi), jako i Ra­may­ana słusz­nie zo­wie się u in­dów adi-ka­vya, naj­pierw­szy po­emat, ar­cy­po­emat.

–- (*) Więk­szość tych epi­zo­dów w na­szem stresz­cze­niu Dru­ku­je­my bur­go­sem, jako rze­czy sła­bo z tre­ścią po­ema­tu zwią­za­ne.

Ja­co­bi za­po­mo­cą kunsz­tow­nych ob­li­czeń astro­no­micz­nych i in­nych – do­cho­dzi do wnio­sku, że Val­mi­ki żył w VI. stu­le­ciu przed Chr., że znał tyl­ko pół­noc­no-za­chod­nią część kra­ju, że jego sie­dzi­ba znaj­do­wa­ła się w ob­wo­dzie Bala nad brze­giem Yamu­ny w po­bli­żu miej­sca, gdzie rze­ka ta scho­dzi się z Gan­ge­sem; nie­da­le­ko mia­sta Al­la­ha­bad, koło drob­nej mie­ści­ny Oude, któ­ra jest ni­czem in­nem, jak opie­wa­ną w Ra­may­anie Ay­odyą.

Oczy­wi­ście nie jest to osta­tecz­nie w tej mie­rze zda­nie – i każ­dy nie­mal uczo­ny in­a­czej tę spra­wę trak­tu­je. Tak Schle­gel mie­ści Ram… w VII. w. przed Alek­san­drem W., Gor­re­sio w XII. w. przed Chr., Mon­nier Wil­liams w V. przed Chr., a We­ber w IV. – III., uwa­ża­jąc przy­tem Ra­may­anę za prze­rób­kę le­gend bud­dyj­skich. Ten­że We­ber do­strze­ga w Ra­may­anie oprócz wpły­wów bud­dyj­skich

– grec­kie, a Baum­gart­ner na­wet do­pa­trzył się wpły­wów chrze­ści­jań­skich.

Co bo wpły­wów grec­kich – to nie­zmier­nie ła­two oba­lić wy­wo­dy We­be­ra. Tu po­rwa­nie i tam po­rwa­nie ko­bie­ty, w Ilia­dzie woj­na z po­wo­du He­le­ny, w Ra­may­anie z po­wo­du Sity; (u po­żar mia­sta i tam po­żar. Rama jak Ody­se­usz, zdo­by­wa chwa­łę zgię­ciem łuku.

Nie trud­no wi­dzieć róż­ni­cę mię­dzy wy­stęp­ną He­le­ną a cno­tli­wą Sitą, mię­dzy pięk­nym Pa­ry­sem a po­czwar­nym Ra­va­ną.

Po­ry­wa­nie ko­biet było oby­cza­jem po­wszech­nym i mo­gło się zda­rzać na ca­łej zie­mi, rów­nie jak woj­na z tego po­wo­du, jak po­żar wy­ni­ka­ją­cy z woj­ny. Na­ko­niec pró­ba łuku była spor­tem po­wszech­nym.

Ana­lo­gie za­tem są czy­sto we­wnętrz­ne – i Ra­may­ana żad­ną mia­rą nie może ucho­dzić za prze­rób­kę Ho­me­ra. W bar­dzo póź­nym do­dat­ku (dzie­je Vi­sva­mi­try) wzmian­ko­wa­ne są róż­ne na­ro­dy jak Saka (Scy­to­wie), Pah­la­va (Per­so­wie), wresz­cie Yava­na – Gre­cy, ale jest to wi­docz­nie rzecz nie pier­wot­na. Już sama nie­zna­jo­mość że­glu­gi u In­dów – świad­czy o nie­zna­jo­mo­ści Ody­sei.

Co się ty­czy wpły­wów chrze­ści­jań­skich (wks. VII.

– Rama za­bi­ja Su­drę, któ­ry się od­dał asce­zie) – to rzecz bar­dzo wąt­pli­wa: ra­czej mamy tu wy­stą­pie­nie prze­ciw Dża­ini­zmo­wi, któ­ry jak z no­wych ba­dań wy­ni­ka po­wstał wcze­śniej od Bud­dy­zmu – i pierw­szy zniósł w sfe­rze asce­tów róż­ni­cę kast.

Pe­wien ton anti-bud­dy­stycz­ny jest w Ra­may­anie nie­za­prze­czo­ny; jest to za­pew­ne ton nada­ny po­ema­to­wi przez bra­mi­nów, któ­rzy swo­je pa­no­wa­nie chcie­li utrwa­lić i wszel­kie dok­try­ny od­mien­ne sta­ra­li się zwal­czyć.

Nie idzie za­tem, aby osią Ram… była idea wal­ki z bud­dy­zmem, jak tego chce We­ber. Po­nie­waż Bud­dyzm głów­nie się prze­cho­wał na Cey­lo­nie, i po­nie­waż Cey­lon nosi u bud­dy­stów z ksią­żek za­częrp­nię­tą (nie lu­do­wą) na­zwą Lan­ka; po­nie­waż da­lej Ra­va­na i cały na­rób Rak­sza­sów miesz­ka w mie­ście Lan­ce (na wy­spie bez­i­mien­nej): prze­to We­ber uwa­ża Rak­sza­sów za Bud­dy­stów, któ­rych zwal­cza bra­mi­ni­sta Rama. Ja­co­bi bar­dzo słusz­nie prze­czy temu, ja­ko­by Ra­may­ana za­wie­ra­ła w so­bie ja­kiś – choć­by męt­ny – fakt hi­sto­rycz­ny. Z opi­sów geo­gra­ficz­nych Val­mi­kie­go wi­dać, że miał on bar­dzo sła­be po­ję­cie o tem, gdzie się ta wy­spa znaj­du­je – i że praw­do­po­dob­nie jest to wy­spa ba­jecz­na, a sta­rzy ko­men­ta­to­rzy Ra­may­any – miesz­czą Lan­kę o sto mil od In­dyj – na rów­ni­ku (*).

Cey­lon na­zy­wał się w sta­ro­żyt­no­ści Tam­ra­par­ni, u gre­ków Ta­pro­ba­ne; za Pto­le­me­usza na­zy­wał się Sa­li­ke, u miej­sco­wych Sim­ha­la, Sa­lai, skąd za­pew­ne no­wo­cze­sna na­zwa Cey­lon. Do­dać trze­ba, że w ję­zy­ku Te­lu­gu – wy­raz lan­ka zna­czy wy­spa i że w San­skry­cie jest on cu­dzo­ziem­ski. Zda­je się praw­do­po­dob­nem, że pew­na część le­gend za­war­tych w Ra­may­anie jest po­cho­dze­nia ob­ce­go, za­po­ży­czo­na od lu­dów czar­nych i żół­tych In­dyj.

Naj­szcze­gó­ło­wiej z daw­nych pi­sa­rzy opi­sał Lan­kę uczo­ny arab­ski z XI w., na­zwi­skiem Al­be­ru­ni, któ­ry wca­le nie­źle za­po­znał się z li­te­ra­tu­rą i fi­lo­zo­fią in­dyj­ską – i kil­ka­krot­nie też wspo­mi­na o Ra­mie i Ra­may­anie. Po­dał on cie­ka­wy ry­su­nek twier­dzy na wy­spie Lan­ce – we­dług po­dań miesz­kań­ców. Jed­nak­że i on uwa­ża Lan­kę za Cey­lon.

–- (*) Na­zwa most Ramy jest po­cho­dze­nia li­te­rac­kie­go. Chrze­ści­ja­nie ska­ły łą­czą­ce Ma­layę z Cey­lo­nem zo­wią mo­stem Ada­ma.

:

Twier­dza Ra­wa­ny i la­bi­rynt do niej pro­wa­dzą­cy, A Twier­dza. B Wej­ście do la­bi­ryn­tu.

Zda­niem Ja­co­bie­go jest to po pro­stu wy­spa ba­jecz­na, wy­spa mro­ku i zła, jak gdzie­in­dziej są wy­spy szczę­śli­wo­ści, raje nie­biań­skie i kra­iny bło­go­sła­wio­nych.

jed­na spra­wa może się po­zor­nie zda­wać po­dej­rza­na i bu­dzić przy­pusz­cze­nie, że Rama wal­czy z Bud­dy­zmem. Oto Bud­dyzm w nie­któ­rych prak­ty­kach mało czem się róż­ni od Bra­mi­ni­zmu. W jed­nym i w dru­gim – tre­ścią ży­cia i dro­gą do zba­wie­nia jest asce­za.

Bud­dyzm od­rzu­cił ka­płań­stwo i wie­lo­bóz­two: jest to, za­sad­ni­czo, re­li­gia bez du­cho­wień­stwa i bez boga; każ­dy jest sam so­bie ka­pła­nem i bo­giem. Ale asce­za – tu i tam jest rdze­niem ży­cia. Rak­sza­sy – po­dob­nie jak brah­ma­ni – upra­wia­ją asce­zę; asce­za zaś jest taką po­tę­gą, ze choć­by ją upra­wiał Bies – to jed­nak cel swój osią­gnie. Ra­va­na przez ty­siąc lat upra­wiał cu­dacz­ne umar­twie­nie (stał na gło­wie), aż bo­go­wie się ulę­kli tej nie­sły­cha­nej mocy bu­cha i ofia­ro­wa­li mu bar taki, że nikt z bo­gów ani de­mo­nów nie mógł za­bić Ra­va­ny (*)

Spra­wa ta jest wła­ści­wie punk­tem wyj­ścia ca­łej epo­pei – i po­wo­dem ze­stą­pie­nia Wisz­nu na zie­mię w po­sta­ci Ramy.

Zda­je mi się, że nie po­trze­ba w asce­ty­zmie Ra­va­ny wi­dzieć Bud­dy­zmu; że wy­star­czy fakt nie­wąt­pli­wy zbyt pro­sto­li­nij­ne­go ro­zu­mo­wa­nia bra­mi­nów. Asce­za sta­ła się dla nich taką po­tę­gą, że bez wzglę­du na po­bud­ki, pro­wa­dzi­ła do celu – i bo­go­wie sami byli od niej za­leż­ni – a na­wet – wbrew wszel­kiej spra­wie­dli­wo­ści – zmu­sze­ni byli od­dać na ofia­rę asce­cie czar­tu ty­sią­ce istot nie­win­nych. Brah­mi­nizm po pro­stu za­plą­tał się we wła­snej sprzecz­no­ści. Cała ta spra­wa Ra­va­ny, bez któ­rej zresz­tą Ra­may­ana jest nie bo po­my­śle­nia, sta­no­wi punkt jej ciem­ny, gdyż po­za­tem splot zja­wisk jest bez za­prze­cze­nia lo­gicz­ny i po­wią­za­ny kunsz­tow­nie.

Jak­kol­wiek bo­wiem cała ta wal­ka Ramy z Ra­va­ną – jest to od­wiecz­na wal­ka bo­gów i de­mo­nów, od­by­wa­ją­ca się poza świa­tem ludz­kim: to jed­nak bóg – wcie­liw­szy się w po­stać czło­wie­ka – musi kro­czyć ludz­kie­mi dro­ga­mi. Znaj­du­je się on w za­plo­cie czy­nów prze­szłych, swo­ich i nie­swo­ich i w ich ogni­wach krą­żyć po­wi­nien. Zo­sta­je ska­za­ny na wy­gna­nie, co jest po­wo­dem cier­pień jego ojca. Ale Da­sa­ra­ta nie­gdyś po­peł­nił grzech – i za ten grzech musi od­po­ku­to­wać roz­łą­ką ze sy­nem. Dla tego nie­gdyś za­klął się on żo­nie swej Ka­ikeyi, że jej da – (*) Po­dob­na hi­sto­rya w Ma­ha­bha­ra­cie: Sun­da i Upa­sun­da.

dwie la­ski – i dla tego na­wet ju­da­szo­wy czyn tej ko­bie­ty zło­śli­wej ko­niecz­ny był dla bo­bra świa­ta. Wszyst­ko prze­wi­dzie­li bo­go­wie: na­wet stwo­rze­nie gar­ba­tej Man­ta­ry, któ­ra pod­su­nę­ła mat­ce Bha­ra­ty fa­tal­ną myśl wy­gna­nia Ramy, na­wet i jej stwo­rze­nie było za­pi­sa­ne w wy­ro­kach bo­skich.

Toż sko­ro tyl­ko Ra­va­na roz­po­czął swo­je krwa­we pa­no­wa­nie – na­tych­miast bo­go­wie – prze­wi­du­jąc ava­tar Ramy – stwo­rzy­li cały na­ród mał­pi, któ­ry miał w przy­szło­ści stać się sprzy­mie­rzeń­cem wcie­lo­ne­go Wisz­nu prze­ciw Ra­va­nie. Taką jest Kar­ma ży­wo­tów ludz­kich; tak się wią­że i za­pla­ta zło i do­bro – i tak ro­dzi się ide­ja prze­ba­cze­nia, al­bo­wiem i zło i do­bro w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku jest rze­czą ko­niecz­ną. Gdy­by nie Ka­ikeyi i gdy­by nie jej zło­wro­gi czyn, Rama nie po­szedł­by na pusz­czę; gdy­by Rama nie po­szedł na pusz­czę – i gdy­by Sita nie była po­rwa­ną – nie był­by on wal­czył z Ra­va­ną. Gdy­by zaś Da­sa­ra­ta nie był za­bił nie­gdyś mło­de­go bra­mi­na – i gdy­by nie był zo­stał przez jego ojca wy­klę­ty: nie po­ku­to­wał­by wy­gna­niem syna i t… d. Przy­czy­na zle­wa się z przy­czy­ną, jed­nak­że na ich kre­sie znaj­du­je­my ab­surd, jako punkt wyj­ścia: asce­zę Ra­va­ny i jego nie­ty­kal­ność. Tego już czci­god­ni bra­mi­ni nie uza­sad­ni­li na­le­ży­cie.

Inne jesz­cze jest tłu­ma­cze­nie al­le­go­rycz­ne Ra­may­any. Ma ona rze­ko­mo wy­obra­żać opa­no­wa­nie lu­dów czar­nych i żół­tych przez ple­mię bia­łe i sze­rze­nie kul­tu­ry aryj­skiej wdal poza gra­ni­ce Ay­odyi, Mi­ti­li i Śrin­ga­ve­ry, Pod po­sta­cią Rak­sza­sów chcia­no ro­zu­mieć ple­mio­na czar­ne In­dyj; pod po­sta­cią małp, Va­na­rów – ple­mio­na żół­te. Być może jed­no z dru­giem się tu prze­mię­sza­ło; w każ­dym ra­zie po wiel­kiej wy­pra­wie Ramy prze­ciw Rak­sza­som na miej­scu Ra­va­ny wład­cą Lan­ki zo­sta­je nie ża­den Arya, lecz inny Rak­szas; wład­cą Kisz­kin­dy po mał­pie Ba­lim zo­sta­je inna mał­pa Su­gri­va. Ary­owie po­wra­ca­ją do swo­jej zie­mi.

Dla eu­ro­pej­czy­ka dość przy­krem jest wi­dzieć w sprzy­mie­rzeń­cach Ramy – czwo­ro­rę­ków. W na­szych klech­dach co praw­da – zwie­rzę­ta nie­raz – aż do Ka­li­ba­na Szek­spi­row­skie­go – gra­ją rolę po­dob­ną – jed­nak­że nig­dy w ta­kim sze­ro­kim roz­mia­rze. Nie­dziw też, że np. Gor­re­sio nie chce tłu­ma­czyć wy­ra­zu Va­na­ra (tj. le­śna isto­ta) – i woli go po­zo­sta­wić jako niby na­zwę na­ro­du. Jed­nak­że na­rób ten nosi jesz­cze inne na­zwy, jak Kapi, Pla­va­ga – co rów­nież zna­czy po pro­stu mał­py, ale z dru­giej stro­ny mał­py te zo­wią się Hari, co znów jest jed­nem z imion In­dry. Nie na­le­ży bo­wiem za­po­mi­nać, że te mał­py są po­tom­ka­mi bo­gów.

Jak­kol­wiek zmu­szo­ny je­stem zgo­dzić się na ten gro­te­sko­wy po­mysł Val­mi­kie­go, to jed­nak­że w dal­szym tek­ście wzo­rem Gor­re­sia, o ile mogę, za­cho­wu­ję wy­raz Va­na­ra.

Zda­je się, że au­tor nie miał na my­śli żad­nych walk po­szcze­gól­nych (Bra­mi­ni­zmu z Bud­dy­zmem, ple­mie­nia bia­łe­go z czar­nem), ale naj­ogól­niej­szą wal­kę bo­bra i zła, bo­gów i de­mo­nów.

Żad­ne­go fak­tu hi­sto­rycz­ne­go Ra­may­ana nie opie­wa; żad­nej al­le­go­ryj nie za­wie­ra, jest to po­emat mi­to­lo­gicz­ny, z pod­kła­dem już to klech­do­wym, już to na­ucza­ją­cym, a któ­re­go pier­wiast­ki tkwią w pra­sta­rych wie­rze­niach We­dyc­kich.

Za­nim przej­dzie­my bo tych naj­star­szych ele­men­tów, z któ­rych po­wsta­ła Ra­may­ana, zwró­ci­my uwa­gę jesz­cze na jeb­ną kwe­styę: mia­no­wi­cie, któ­ry z wiel­kich po­ema­tów in­dyj­skich jest star­szy, Ra­may­ana czy też Ma­ha­bha­ra­ta? jest to za­gad­ka do­tych­czas spor­na, gdyż Ma­ha­bha­ra­ta za­wie­ra pier­wiast­ki re­li­gij­ne daw­niej­sze, niż Ra­may­ana (In­dra – Agni – Va­ru­na – Yama) i le­gen­dy czę­sto­kroć star­sze, bliż­sze Wedy, niż Ra­may­ana. Ale kul­tu­ra jest w Ma­ha­bha­ra­cie wyż­sza, niż w Ra­may­anie; oby­cza­je, zwłasz­cza co bo ob­rzę­do­wo­ści, ce­re­mo­nia­łu, sta­no­wi­ska bra­mi­nów – bar­dziej roz­wi­nię­te; dy­dak­ty­ka praw­na, fi­lo­zo­ficz­na, teo­lo­gicz­na i t… b… rów­nież o parę kro­ków da­lej po­su­nię­ta. Na­ko­niec w Ma­ha­bha­ra­cie znaj­du­je­my za­plot wszel­kich moż­li­wych po­dań in­dyj­skich, jak gdy­by jej au­to­rzy chcie­li wszyst­kie tra­dy­cye ze­środ­ko­wać w tym utwo­rze. W III księ­dze Ma­ha­bha­ra­ty »księ­dze pusz­czy« – znaj­du­je­mu cały sze­reg opo­wie­ści z daw­nych cza­sów, mie­dzy in­ne­mi tzw. Ra­mo­pa­khy­anam (po­wieść o Ra­mie), któ­re jest stresz­cze­niem Ra­may­any (w 800 wier­szach). Nad­to w tek­ście sa­mym czę­sto­kroć wspo­mnia­ny jest Rama. Na­to­miast Ra­may­ana cale nie zna bo­ha­te­rów Ma­ha­bha­ra­ty: moż­na stąd wnio­sko­wać, że w chwi­li gdy Ra­may­ana była go­to­wa, Ma­ha­bha­ra­ta jesz­cze w re­dak­cyi osta­tecz­nej nie ist­nia­ła, choć ele­men­ta Ra­may­any były jej wia­do­me.

Z tych po­wo­dów przy­ję­ło się osta­tecz­nie ta­kie prze­ko­na­nie, że cho­ciaż do Ma­ha­bha­ra­ty włą­czo­no nie­któ­re star­sze na­wet od Ra­may­any po­da­nia, to jed­nak ge­ne­za Ra­may­any po­prze­dzi­ła ge­ne­zę Ma­ha­bha­ra­ty.

Idąc za Ja­co­bim, po­da­my tu wiel­ce praw­do­po­dob­ną hy­po­te­zę o po­cho­dze­niu Ra­may­any. Od­rzu­ca­jąc twier­dze­nie, ja­ko­by w Ram… wy­sta­wio­ny był ja­ki­kol­wiek fakt hi­sto­rycz­ny, Ja­co­bi śle­dzi imio­na bo­ha­te­rów w naj­star­szych pi­smach in­dyj­skich – w We­dach, gdzie spo­ty­ka się za­rów­no Sita, jak Rama… jest to mit przy­rod­ni­czo-spo­łecz­ny, pier­wot­nie ob­raz ide­al­ny ży­cia rol­ni­cze­go.

Ta­kie zna­cze­nie ma hi­sto­rya Ramy i Sity. Z dru­giej stro­ny po­wieść o Ra­va­nie – jest to wą­tek od­ręb­ny – i kunsz­tem po­ety było dwa te wąt­ki po­łą­czyć w jed­no za­mknię­te koło. Co się ty­cze Sity – to imię jej zna­czy bróz­da – i jako taka, była ona bo­gi­nią rol­nic­twa; ze słów jej ojca Dża­na­ki do­wia­du­je­my się, że Sita na­ro­dzi­ła się cu­dow­nie: nie z łona nie­wia­sty, ale z bróz­dy w zie­mi or­nej – i tak też umar­ła, gdyż mat­ka jej Ma­dha­vi po­chło­nę­ła ją z po­wro­tem. W sta­rych tek­stach Sita (tj. zie­mia) jest mał­żon­ką In­dry-Par­dża­nyi tj. Desz­czu-Per­ku­na czy­li sił, za­pład­nia­ją­cych zie­mię orną. Ni­czem też in­nem nie jest Rama jak uoso­bie­niem In­dry – i wróg jego z któ­rym on wal­czy (w Ra­may­anie), syn Ra­va­ny – zo­wie się In­dra­dżyt – zwy­cięz­ca In­dry albo lndra­śa­tru – wróg In­dry. Po­nie­waż zaś zwol­na miej­sce In­dry za­stą­pił Upa­in­dra (młod­szy In­dra) czy­li Wisz­nu, prze­to Rama stał się wcie­lo­nym Wisz­nu, któ­re­go przy tem rola nie­ustan­nie ro­sła nie­tyl­ko w ży­ciu In­dyi, ale też i w Ra­may­anie.

Imię Rama po­wta­rza się kil­ka­krot­nie w le­gen­dach in­dyj­skich: jest mia­no­wi­cie Bala-Rama, brat Krisz­ny, zwal­cza­ją­cy roz­ma­ite po­czwa­ry; jest nad­to Pa­ra­su-Rama, rów­nież ava­tar Wisz­nu, z któ­re­go le­gen­da uczy­ni­ła po­grom­cę szlach­ty (Ksza­tra) na ko­rzyść bra­mi­nów. Pa­ra­su-Rama jest sy­nem Re­nu­ki tj. Opy­lo­nej, Opró­szo­nej, Gle­by czar­no­ziem­nej, a po­nie­waż gle­ba, pole zo­wie się po san­skryc­ku ksze­tra – le­gen­da prze­ro­bi­ła ten wy­raz na ksza­tra (ry­cerz, szlach­cic) – i całą baśń z tej gry słów wy­cią­gnę­ła. Pa­ra­su-Rama zna­czy Rama z to­po­rem. W I-szej pie­śni spo­ty­ka się on z Ramą – i pró­bu­je swej mocy: Wisz­nu ście­ra się sam ze sobą.

Po­two­ry, ja­kie Rama zwal­cza (Kum­bha­kar­na, Ka­ban­dha) są to prze­obra­że­nia smo­ków, któ­re zwal­czał In­dra. – Jesz­cze jed­no imię nosi Rama, mia­no­wi­cie Rama-Czan­dra tj. Rama-księ­życ. Tu – rów­nież skut­kiem prze­mię­sza­nia le­gend – Rama zo­stał utoż­sa­mio­ny z bo­giem księ­ży­ca, Somą, któ­re­go ko­chan­ka nosi imię to samo, co żona Ramy – mia­no­wi­cie Sita, ale jest to inna po­stać. Mimo to póź­niej­sza le­gen­da po­mie­sza­ła Sitę Ramy z Sita Somy, a nad­to po­łą­czy­ła ich mał­żon­ków w jed­ną po­stać: Rama-Czan­dry. Do­dać trze­ba, że i w Zend-Awe­ście znaj­du­je­my po­stać ana­lo­gicz­ną: jest to Ra­man – ge­niusz po­wie­trza, z jed­nej stro­ny życz­li­wy rol­ni­kom, z dru­giej wzy­wa­ny w wal­ce przez wo­jow­ni­ków.

Tym spo­so­bem sta­nie się ła­twiej zro­zu­mia­ły jego sto­su­nek do małp, któ­re »do­wo­li zmie­nia­ją for­mę«; są to ob­ło­ki, uno­szo­ne po po­wie­trzu siłą wia­tru, Ha­nu­ma­ta.

Ha­nu­mat – jest sy­nem Vayu, sy­nem Ma­ru­ta, sy­nem Pa­va­ny – tj. Wi­chru. Jest on do dziś bo­giem opie­kuń­czym wsi in­dyj­skiej i wy­obra­ża wiatr do­bro­czyn­ny, Mon­sun, któ­ry deszcz przy­no­si. Na­zwa Ha­nu­mat zna­czy Bro­da­ty, a po­dob­nież (Śi­pra­vat) zo­wie się cza­sa­mi In­dra.

Z ca­łej tej ana­li­zy wy­ni­ka, że pier­wot­ne dzie­je Ramy i Sity mo­gły ozna­czać pew­ne fe­no­me­na ży­cia rol­ni­cze­go. Z bie­giem cza­su Rama-Wisz­nu stał się naj­wyż­szym i je­dy­nym bo­giem In­dyj, któ­re­go chwa­łę wy­śpie­wał pro­rok i wieszcz no­wych In­dyj Tuli-Das w swym po­ema­cie Ram-cza­rit-ma­nas.

Jak obec­nie przed­sta­wia się Ra­may­ana – jest to po­emat z dwóch wąt­ków zło­żo­ny. – Wą­tek pierw­szy to hi­sto­rya Ramy, dru­gi – hi­sto­rya Ra­va­ny. Pierw­szy jest cale re­ali­stycz­ny (in­try­ga dwor­ska, wy­gna­nie kró­le­wi­cza); dru­gi czy­sto fan­ta­stycz­ny, ba­śnio­wy, w któ­rym wy­stę­pu­ją mał­py, dy­abły, czar­no­księz­twa… Aby po­łą­czyć je­den wą­tek z dru­gim, na­le­ża­ło użyć po­śred­nic­twa bo­gów – i Wisz­nu – zja­wia się tu jako deus ex ma­chi­na. Aby zaś wy­wo­łać star­cie Ramy i Ra­va­ny – po­trzeb­ny był mo­tyw sen­ty­men­tal­ny – Sita ha­ra­na – po­rwa­nie Sity, co baje po­ecie moż­ność od­ma­lo­wa­nia jej cno­ty i pod­nie­sie­nia wier­no­ści mał­żeń­skiej.

Jak Sita jest ide­ałem dzie­wi­cy, żony, ko­chan­ki – tak Rama jest ide­ałem ry­ce­rza, szlach­ci­ca, kró­la, asce­ty; jest to mąż »bez gnie­wu«, któ­re­go usta mó­wią za­wsze sło­wa przy­jem­ne, »czło­wiek praw­dy« i t… d. Jest to mąż nie­ustra­szo­ny, ry­cerz – obroń­ca uci­śnio­nych, peł­ny ener­gii i któ­ry się nig­dy nie cofa wo­bec naj­trud­niej­sze­go przed­się­wzię­cia; jest on słu­gą swe­go ho­no­ru i sło­wa: aby ojca nie czy­nić krzy­wo­przy­sięz­cą uda­je się na 14-let­nie wy­gna­nie bo pusz­czy. Ksią­żę nie­złom­ny – czło­wiek pra­wy, spo­koj­ny i nie­za­chwia­ny.

Ra­va­na – jest znów do­sko­na­łem wcie­le­niem ty­ra­nii i sa­mo­wo­li, choć i on ma pe­wien ko­deks ho­no­ro­wy. Jest on po­twor­ny w swej po­sta­ci i za­sad­ni­czo zły i okrut­ny: ma on w so­bie też ele­men­ta bo­skie, nie jest nie­śmier­tel­ny, ale ma ży­wot dłu­go­trwa­ły – a z dru­giej stro­ny jest on jak­by zwie­rzę­ciem – i lu­do­żer­stwo jest w jego zie­mi oby­cza­jem. Oprócz tych wzo­rów zła i do­bra – mamy jesz­cze w Ra­may­anie inne wcie­le­nia ide­ałów: mi­łość oj­cow­ską wy­obra­ża Da­sa­ra­ta, mi­łość bra­ter­ską – Laksz­ma­na, mą­drość ży­cio­wą i zna­jo­mość rze­czy bo­skich – wcie­la­ją dwaj wiel­cy bra­mi­ni: Va­sisz­ta i Vi­śva­mi­tra.

Z dru­giej stro­ny mamy cały sze­reg po­sta­ci gro­te­sko­wych, jak Va­na­ry i Rak­sza­sy – i prze­okrop­ne po­czwa­ry, jak Ta­ta­ka, Sur­pa­na­ka, Ka­ban­dha, Vi­ra­dha, Kum­bha­kar­na i t… d.

Ra­may­ana – za­wie­ra w so­bie cha­rak­ter po­dwój­ny. Po­nie­waż wy­pły­wa ona z po­dań lu­do­wych i na pod­ło­żu ba­śni lu­do­wej się roz­wi­ja – jest ona epo­pe­ją lu­do­wą. Po­nie­waż zaś jest ona dzie­łem ar­ty­sty, i trze­ba do­dać, wiel­kie­go po­ety – sta­no­wi za­ra­zem epos ar­ty­stycz­ne.

Jak­kol­wiek za­sad­ni­czo je­den po­eta, Val­mi­ki – dał jej układ – to jed­nak póź­niej­si ka­vyo-pa­dżi­vi­nas, gę­śla­rze, rap­so­do­wie, sło­wem Val­mi­ki­dzi w naj­roz­ma­it­szy spo­sób upięk­sza­li po­emat, o czem była już mowa.

Po­eci póź­niej­szych cza­sów, kie­dy już Ra­may­ana była zre­da­go­wa­ną osta­tecz­nie, nie ob­ra­bia­li jej tek­stu, ale na tle tej le­gen­dy co­raz nowe pi­sa­li utwo­ry.

Utwo­ry te da­dzą się po­dzie­lić na róż­ne typy co do ję­zy­ka: 1) san­skryc­kie; 2) pra­kryc­kie; 3) pali; 4) dzieł w ję­zy­kach no­wo­in­dyj­skich.

Ra­may­ana wraz z Ma­ha­bha­ra­tą sta­ły się wzo­rem i pod­sta­wą kla­sycz­ne­go san­skry­tu, któ­ry w IV – III w. przed Chr. stał się mową mar­twą, ale w sfe­rach uczo­nych prze­trwał do na­szych cza­sów, jak w Eu­ro­pie ła­ci­na.

Oprócz Ra­mo­pa­khy­any w M. B. pierw­sze opra­co­wa­nia Ra­may­any znaj­du­je­my w tzw. Pu­ra­nach.

Pu­ra­ny (Le­gen­dy sta­ro­daw­ne) były to po­wie­ści o bo­gach, bo­ha­te­rach i świę­tych, nie ka­no­nicz­ne, ale umi­ło­wa­ne lu­do­wi: to też za­pi­sy­wa­no je róż­ne­mi spo­so­ba­mi i z róż­nych źró­deł, z cze­go po­wstał zbiór obej­mu­ją­cy 1, 600. 000 wier­szy. Z tych ksiąg dzie­je Ramy opo­wia­da­ją na swój spo­sób: Wisz­nu-Pu­ra­na, Pad­ma-Pu­ra­na, Skan­da-Pu­ra­na, Ga­ru­da-Pu­ra­na.

Nad­to Brah­man­da-Pu­ra­na daje mi­stycz­ny wy­kład dzie­jów Ramy w dwóch roz­dzia­łach: Rama-Hrdaya i Rama-Gita.

Inny ro­dzaj mi­sty­cy­zmu znaj­du­je­my w bud­dy­stycz­nych opra­co­wa­niach le­gen­dy o Ra­mie, mia­no­wi­cie w Da­śa­ra­ta-Dża­ta­ka i w Dża­na­ka-Dża­ta­ka.

Zda­niem We­be­ra, o któ­rym wspo­mi­na­li­śmy wy­żej – te wła­śnie opo­wia­da­nia sta­no­wić – by mia­ły Ra­may­anę pier­wot­ną. Jed­nak­że nie­kunsz­tow­na bu­do­wa, nie­kon­se­kwen­cye w ukła­dzie (Sita jest sio­strą Ramy, któ­ry póź­niej się z nią (!) żeni) i wi­docz­ne opusz­cze­nia ra­czej, niż za­rod­ko­we mil­cze­nie róż­nych mo­ty­wów – prze­czą tej hy – po­te­zie. – Do­dać trze­ba, że Dża­ta­ka pi­sa­ną jest w ję­zy­ku Pali, jak wo­gó­le rze­czy bud­dyj­skie.

Do ar­ty­stycz­nych opra­co­wań Ra­may­any na­le­ży dzie­ło naj­więk­sze­go po­ety In­dyj no­wo­żyt­nych (VII w. po Chr.) Ka­liad­sy, któ­ry uczo­nym san­skry­tem na­pi­sał po­emat Ra­ghu­vam­sa tj. ród, dy­na­stya Ra­ghu. W po­ema­cie tym, któ­ry sta­no­wi niby in­dyj­skie Szach­na­meh, księ­gi IX – XIX po­świę­co­ne są Ra­mie.

Po wiel­kim roz­kwi­cie po­ezyi i sztu­ki dra­ma­tycz­nej w In­dy­ach w VI – VII w. na­stą­pił okres upad­ku. Dy­dak­tyzm, ra­cy­ona­lizm, gra­ma­ty­cyzm za­stą­pił po­ezyę. To też po­eci ro­bi­li nad­zwy­czaj­ne sztu­ki, jak np. Bhat­ti, któ­ry uło­żył oso­bli­wą Ra­may­anę pt. Bhat­ti-ka­vya, jako zbiór przy­kła­dów na od­mia­nę imion i cza­sow­ni­ków, syn­tak­sis i t… d. Bar­dzo już sła­be są utwo­ry Ksze­men­dry (Ra­may­ana-Ka­tha­skarg), Bho­dźy (Ra­may­ana-Czam­pu) i t… d… któ­re no­szą zwy­kłe ce­chy po­ezyi z okre­sów upad­ku. Trze­ba jesz­cze wspo­mnieć imię He­ma­czan­dry.

Szczę­śli­wiej ukła­da­no dzie­je Ramy w for­mie dra­ma­tycz­nej: zwłasz­cza Bha­va­bhu­ti od­zna­czył się, jako au­tor dwóch bar­dzo głę­bo­ko po­my­śla­nych dzieł sce­nicz­nych: Bala-Ra­may­ana i Ma­ha­vi­ra-Na­ta­ka. Ist­nie­je nad­to wie­le sztuk w na­rze­czach lu­do­wych, ulu­bio­nych jako ja­seł­ka i wi­do­wi­ska.

W Pra­kry­cie tj. nie­kla­sycz­nej mo­wie sta­ro­żyt­nych In­dów (niby lin­gua ru­sti­ca) uło­żo­ną jest Ra­va­na­va­ha (wóz Ra­va­ny), zwa­na też Se­tu­ban­dha (bu­do­wa­nie mo­stu), po­emat ten­de­cy­iny, ma­ją­cy na oku po­go­dze­nie sek­ty Si­va­itów z Wisz­mi­ta­mi. Utwór z XVI w., nie bez wpły­wów mu­zuł­mań­skich.

W tym­że ję­zy­ku na­pi­sa­nem jest je­dy­ne z daw­nych cza­sów dzie­ło hi­sto­rycz­ne in­dyj­skie Ra­dża­ta­ran­gi­ni (dzie­je ksią­żąt Kasz­mi­ru) z XII w., gdzie mamy też po­da­ne dzie­je Ramy.

Naj­waż­niej­szem z tych wszyst­kich opra­co­wań Ra­may­any jest wiel­ki po­emat w no­wo­cze­snym ję­zy­ku hin­di na­pi­sa­ny pt. Ram-cza­rit-ma­nas, z XVI w., książ­ka upo­wszech­nio­na jak bi­blia i uwa­ża­na jako bi­blia przez czci­cie­li Wisz­nu.

I w in­nych no­wo­in­dyj­skich na­rze­czach (ben­ga­li, guz­zu­ra­ti, hin­du­sta­ni i t… d.) – ist­nie­je Ra­may­ana; w ję­zy­ku dra­wi­dy­iskim, w jęz… ka­na­re­zyj­skim, w te­lu­gu, w ja­wań­skim, w ma­laj­skim – rów­nież Ra­may­ana jest wiel­ce upo­wszech­nio­na i uwa­ża­na jako księ­ga świę­ta. Nie jest też obcą w Ja­po­nii.

W Eu­ro­pie do­pie­ro w koń­cu XVIII w. za­czę­to się zaj­mo­wać Ra­may­ana.

Pierw­sze było tłu­ma­cze­nie wło­skie Ga­spa­ra Gor­re­sio, ogło­szo­ne w Pa­ry­żu 1803 – 1858, przy­czem w 5 to­mach mie­ści się ory­gi­nał; w 5 na­stęp­nych tłu­ma­cze­nie.

Po fran­cu­sku, po­mi­ja­jąc frag­men­ta, cał­ko­wi­ty prze­kład Ra­may­any wy­dał H. Fau­che (Pa­ryż 1854 – 59, to­mów 9). Ten­że Fau­che ogło­sił wy­da­nie skró­co­ne, z opusz­cze­niem tych frag­men­tów, któ­re rażą smak eu­ro­pej­ski.

Świe­żo ogło­sił nowe tłu­ma­cze­nie Ra­may­any abbe A. Ro­us­sel; do­tąd wy­szły dwa tomy.

Po an­giel­sku wy­dał pięk­ny tłu­ma­czo­ny prze­kład tego po­ema­tu Th. Grif­fit (wy­bór), oraz pro­zą tłu­ma­czył Ram… uczo­ny in­dyj­czyk Man­ma­tha Natt Duth.

Po nie­miec­ku epi­zo­dy tłu­ma­czy­li Bopp, Schle­gel, Höfer, Hol­zman. – Świe­żo wy­szła pierw­sza księ­ga Ram… w tłu­ma­cze­niu (pro­zą) Men­ra­da.

Tłu­ma­cze­nia pol­skie Ra­may­any są bar­dzo nie­licz­ne.

Ist­nie­je pew­na część II księ­gi w tłu­ma­cze­niu Teo­fi­la Le­nar­to­wi­cza, po­dług Gor­re­sia (Bi­blio­te­ka War­szaw­ska, 1869) oraz frag­men­ta w tłu­ma­cze­niu Al. Gro­zy, wresz­cie uryw­ki w dzie­jach li­te­ra­tu­ry u Jó­ze­fa Szuj­skie­go oraz J. A. Świę­cic­kie­go. – W r. 1898 au­tor ni­niej­szej książ­ki ogło­sił prze­kład skró­co­nej Ra­may­any po­dług Fau­che'a (T. Pa­proc­ki i S-ka). Edy­cya ta jest zgo­ła wy­czer­pa­na.

ni­niej­sze wy­da­nie zna­ko­mi­cie się róż­ni od po­przed­nie­go. Au­to­ro­wi szło o po­da­nie moż­li­wie peł­nej Ra­may­any – i nie wa­hał się wpro­wa­dzić w skró­ce­niu tych wszyst­kich epi­zo­dów, któ­re Fau­che był opu­ścił.

W ten spo­sób czy­tel­nik ma o Ram… cał­ko­wi­te po­ję­cie.

nie­któ­re ustę­py opra­co­wa­no w for­mie wier­szo­wa­nej. Choć są tu i prze­kła­dy do­słow­ne (la­ment z po­wo­du wy­gna­nia Ramy, opis zimy in­dyj­skiej, wę­drów­ki Su­gri­vy) – to jed­nak po więk­szej czę­ści są to ra­czej sa­mo­dziel­ne ad­ap­ta­cye niż tłu­ma­cze­nia. Frag­men­ty wier­szo­wa­ne od­da­ne są co­raz od­mien­ną mia­rą: cel tej roz­ma­ito­ści ma cha­rak­ter do­świad­czal­ny. Jak wie­my po­emat in­dyj­ski uło­żo­ny jest w ślo­kach o 32 sy­la­bach, któ­re dzie­lą się na czte­ry czę­ści ośmio­sy­la­bo­we o kon­struk­cyi dość zło­żo­nej (*), przy­czem koń­ców­ka jest dak­ty­lo­wa. Naj­wię­cej for­ma ta zbli­ża się do jam­bu. Tak też tłu­ma­czy­łem Nala i Da­may­an­ti oraz Sa­vi­tri; nie­po­dob­na by jed­nak tłu­ma­czyć w ten spo­sób całą Ma­ha­bha­ra­tę czy Ra­may­anę. Dla­te­go szu­ka­łem naj­od­po­wied­niej­sze for­my – róż­nej od jam­bu a na­le­ży­cie wy­ra­ża­ją­cej na­strój epic­ki Ra­may­any. Jest to zresz­tą mu­zy­ka przy­szło­ści. Oprócz tłu­ma­czeń wła­snych, po­da­ję w tek­ście je­den frag­ment w prze­kła­dzie T. Le­nar­to­wi­cza i je­den w prze­kła­dzie J. A. Świę­cic­kie­go.

Za­koń­czy­my ten wstęp wzmian­ką o stu­dy­ach nad Ra­may­aną w Azyi oraz w Eu­ro­pie.

Z ko­men­ta­to­rów in­dyj­skich naj­gło­śniej­szy jest Ra­ma­var­man – Ary­starch Ra­may­any; po­nim idą Ka­ta­ka, Go­vin­da­ra­dża, Lo­ka­na­tha.

W Eu­ro­pie pi­sa­li o niej: Schle­gel, Las­sen, Hol­zman, We­ber, Schröder, Am­pe­re, Scho­ebsl, Tro­va­nel­li, de Gu­ber­na­tis, M. Wil­liams, Ja­co­bi i inni.

–- (*) Po­dług Schle­iche­ra sche­mat wier­sza
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: