- W empik go
Ramoty starego Detiuka o Wołyniu Tom 1 - ebook
Ramoty starego Detiuka o Wołyniu Tom 1 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 406 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WYDAŁ I PRZEDMOWĄ OPATRZYŁ
Fr Rawita Gawroński
TOM I
KSIĘGARNIA STOWARZ. NAUCZYCIELSTWA POLSKIEGO
WILNO – 1921
M. ARCT: WARSZAWA, POZNAŃ, LUBLIN, ŁÓDŹ, LWÓW
KILKA SŁÓW O AUTORZE I O JEGO PAMIĘTNIKACH
Pamiętnikarz głucho tylko wspomina, że rodzina jego pochodziła z Litwy, może ze Słonimia. Ubogie to musiało być szlacheckie gniazdo, skoro za chlebem, starym zwyczajem, wędrowali na Wołyń i Ukrainę. Historyczne wiadomości o tej rodzinie są także bardzo chude. Jeśli autor naszych pamiętników należał do herbu Prus, to może Hieronim Andrzejowski, cześnik Słonimski (1658) był jego niezbyt dalekim protoplastą. Na wyższych urzędach publicznych ani poźniej ani wcześniej me znajdujemy Andrzejowskich, a na kartach pracy publicznej swoje nazwisko zapisał tylko Antoni. Na nim męska linja wygasła., zdaje się. Wspomina wprawdzie o młodszym bracie, z którym odbył podróż botaniczną w dawnych Dzikich polach, ale innych wiadomości o nim zdobyć nie zdołałem.
I.
Dlaczego autor pamiętników nazwał się Detiukiem? Nie umiem rozwiązać tej zagadki. Nie wiem czy to było imionisko, czy przydomek, ale o ile z opowiadań autora wnosić wolno, i w potocznych stosunkach używano tego nazwiska. Do matki Antoniego Andrzejowskiego mówiono niekiedy: „moja kochana Detiukowo” Ta, czy inna nazwa autora na wartość pamiętników niema wpływu.
Autor urodził się na Wołyniu w r. 1785 1). „Wołyń – powiada – był moją kolebką, tam wyrosłem i na tej milej ziemi pół wieku przeżyłem w trudach i pracy, do jakich Opatrzność zdolnością i usposobieniem obdarzyć mię raczyła”.
Ojciec autora, Łukasz, służył w kawalerii narodowej pod chorągwią Szczepana Turny. Ożenił się z córką porucznika Ostrogskiego regimentu, Kazimierza Sobieskiego, mieszkającego w Dubnie we własnym dworku. Byli to ludzie miernego staniku, ale prawi, uczciwi i szanowani powszechnie. Z kilku córek pana porucznika, jedną wziął za żonę ojciec Antoniego Andrzejowskiego. Ożeniwszy się, wystąpił z wojska. Był to okres, w którym Prot Potocki rozwinął ogromną działalność przemysłową i handlową. P. Łukasz, skwitowawszy z wojska, przyjął urząd kasjera w banku Prota Potockiego w Warkowiczach. Trzy lata pozostał na tym urzędzie. Ody interesy wojewody zachwiały się i musiał sprzedać Warkowicze podkomorzemu Mołodeckiemu, zrezygnował z kasjerstwa i zamieszkał w Warkowiczach, wstąpiwszy znowu do wojska pod chorągiew Turny, już jako namiestnik, ze względu na poprzednią służbę. Ponieważ zwyczajem owoczesnym było absentowanie się z pułku, korzystał z tego i p. Łukasz i za półtora tysiąca złotych rocznej tenuty dzierżawił od kasztelana Popiela wioskę Kryłów, położoną między Dubnem a Warkowiczami. Po trzyletniej dzierżawie opuścił ją w marcu 1792 r., wyniósłszy z niej 30.000 złotych gotówki.
Posiadanie tego, na owe czasy znacznego, kapitaliku pozwoliło p… namiestnikowi mieszkać w Wańkowiczach, iak to mówią, „na bruku”. Rodzina namiestnika składała się z trojga dzieci p. Łukasza, dwuch sióstr, matki i Sobińskiej, matki żony. Młody Antoni Andrzejowski w siódmym roku życia nosił szlify i szablę przy boku, ja
1) Z listu prywatnego ze Stawiszcz do autora wstępu.
ko towarzysz kawalerii narodowej, gdyż ojciec dał za niego poczet sowity.
Wybuchła wojna 1792 roku. Pan Łukasz udział w niej przyjął, jakkolwiek syn, z ostrożności zapewne, nie pisze o tem wcale. Skutkiem Przechodów wojsk obcych i swoich, skutkiem niepokojów, kraj cały ogarniających, wiele rodzin wyjeżdżało do Galicji. Opuściła też domek swój w Warkowiczach i pani Andrzejowska, chroniąc się z dziećmi do Galicji, gdzie zamieszkała w miasteczku Stojanowie u.parodia unickiego – nałogowego pijaka, który, upiwszy się, piekło z domu robił, a wytrzeźwiony, płakał, przepraszał i na intencję swoich komorników akafist śpiewał.
Po ukończeniu wojny, rodzina wyczerpana z funduszów doszczętnie, wróciła do Warkowicz. Antoni Andrzejewski miał wówczas lat osiem. W miesiąc po powrocie z Galicji, p. Łukasz objął zarząd majątku kasztelanowej Bierzynskiej i zamieszkał w Ludwipolu, zaś Antoniego zabrał do Korca, ua początkową naukę, brat pani Andrzejewskiej, który, jako rysownik, znalazł miejsce w fabryce porcelany w Korcu.
Po dramatycznych przejściach w rodzinie kasztelanowej Bierzynskiej, która powtórnie wyszła zamąż za wojewodzica Ponińskiego, p. Łukasz objął urząd marszałka, dworu u wojewody sieradzkiego Michała Walewskiego w Tuczynie, na zalecenie Prota Potockiego, z którym p. Łukasza łączyły dawne służbowe stosunki, Gdy Kościuszko odwiedził w Równem księżnę Józefowa Lubomirską, z którą go dawniejsze a przyiazne łączyły wspomnienia, Antoni mało co starszy nad osiem lat, miał sposobność poznać Kościuszkę, i chwilę tę ze wzruszającą prostotą w pamiętnikach swoich opisał.
Gdy już ukończył czwartą klasę w szkole Międzyrzeckiej, a z promocją do piątej przyjechał ua wakacje do Tuczyna, był to rok przełomowy w jego życiu. Niewiadomo z jakich powodów do Międzyrzecza iuż nic wrócił, a w kilka miesięcy potem utracił ojca, który na polowaniu, wywróciwszy się z sanek, potłukł się i ten wypadek życiem przepłacił. Matka pozostała nadal, jako ochmistrzyni w Tuczynie, a młodym – chłopcem zaopiekowali się hr. Chodkiewiczowie, którzy, wyjeżdżając do Wilna, zabrali ze sobą Antoniego.
Tu przyszła jego droga życia, wybór jej i przygotowanie długo nie mogły się ustalić, lir. Chodkiewiczowa chciała, ażeby młodzieniec „przykładał się do jakiego talentu”, zaś hrabia życzył sobie, ażeby dalsze nauki kończył. Przeważyła opinja hrabiny. Oddano go pod opiekę niejako i naukę malarstwa do Oleszkiewicza. Nie sporo mu jednak szło z malarstwem. Zetknięcie się z rodziną Śniadeckich, gdzie znalazł zachętę do dalszego kształcenia się naukowego, zdecydowało i umocniło w nim zamiłowanie do innej nauki, niż malarstwo. Musiał jednak ulegać kierownictwu swoich opiekunów. Malarstwa nie zadowoliło go wcale. Oleszkiewicz, uprawiający rodzaj kompozycyjny, lekceważył pejzaż, który odpowiadał temperamentowi i poetycznemu nastrojowi młodego ucznia. Śród takiego wahania się, gdzie iść, jaką drogę wybrać – zostać w Wilnie dla dalszego kształcenia się, czy też trzymać się klamki protektorów, przeważył wzgląd drugi. Nie bez przykrości dla młodzieńca, który nabierał zamiłowania do studjów bardzo odmiennych od malarstwa, poszedł za radą Hr. Chodkiewiczów i wraz z nimi na Wołyń wrócił.
Między Pekałowem a Tuczynem czas mu schodził. Opisuje te chwile szczegółowo sam autor w swoich ramotach.
Około r. 1806 – „w tym to właśnie czasie” – pisze – z biegiem rozmaitych okoliczności (których nie wymienia), dostałem się do Krzemieńca, bez żadnej myśli, bez żadnego istotnego celu". Ten wszakże przyjazd zdecydował o przyszłości młodzieńca. Jedyną nauką, którą jakotako posiadał, było malarstwo. Z pędzlami przeto i farbami wybrał się do Krzemieńca. Malowanie pięknych okolic miasteczka zetknęło go przypadkowo z młodzieżą szkolną. Młodość łatwo nawiązuje przyjazne stosunki. Zapoznanie się z uczniami pociągnęło za sobą znajomość z nauczycielami. Tu i owdzie otrzymał lekcje rysunków i zanosiło się na to, że rysunkowi będzie musiał poświęcić całe życie. I tu wszakże, jak często w życiu się zdarza, przypadek pokierował inaczej.
Zbliżenie się przyjazne do uczniów i profesorów skończyło się natem, że do gimnazjum w Krzemieńcu wstąpił. Twarde wiódł dalej życie, zarabiając lekcjami, przerywając naukę szkolną dla chleba i wracając do niej. Botanika, z którą już się był w Wilnie zetknął, stała się jego ulubioną nauką. W Krzemieńcu pod tym względem miał światłą pomoc prof… botaniki Wilibalda Besseni. Już w r. 1816 delegowany został na ekskursję botaniczną na Podole, Pobereże i Ukrainę kosztem hr. Platera i Wacława Rzewuskiego, a końmi księcia Maksymiliana Jabłonowskiego, komisarza komisji funduszowej edukacyjnej.
Podróż do Warszawy w r. 1819 zetknęła go osobiście z księciem kuratorem Adamem Czartoryskim, który go mianował aktualnym nauczycielem botaniki w niższych szkołach gimnazjum krzemienieckiego. Zdaje się, ie od tej chwili został także asystentem Bessera.
Od chwili zamknięcia liceum w Krzemieńcu, Antoni Andrzejewski, w roli asystenta prof… botaniki i zoologji przeniesiony został do Kijową gdzie do roku 1839 pozostał, a stamtąd do Nieżyna, do słynnego liceum ks. Bezborodków.
Od czasu opuszczenia murów krzemienieckich, wiadomości o losach autora „Ramot starego Detiuka” są bardzo skąpe, a często brak ich zupełny. Pamięć starych ludzi, do których się odwoływałem, nie wiele dostarczyć mogła, a imiennicy autora, których o pokrewieństwo z autorem pamiętników podejrzewać mogłem, nie raczyli nawet odpisać: nie iestem krewny. Tak obojętnie zaciera się pamięć o ludziach i czynach. Stare zamki i dwory rozsypują się w gruzy, pajęczyna zapomnienia osnuwa te kąty, które były świadkami chwały praojców, a nad tem wszystkiem rozrasta się rak narodowy – obojętność. W Nieżynie dosłużył się emerytury i prawdopodobnie w tym samym czasie przeniósł się do Niemirowa. Starzy ludzie pamiętają, że już około r. 1852 tu mieszkał.
Przybywszy do Niemirowa, Andrzejowski nabył stary i lichy domek na ul. Lipowej i tu zamieszkał. Rodzina jego składała się wówczas z żony, syna Antoniego i córki Hanny 1).
Według opowiadań ludzi współczesnych, jakieś fatum nieszczęścia prześladowało rodzime Andrzejowskiego. Domowe pożycie nie należało do szczęśliwych. „Żona – pisze świadek naoczny tego pożycia, – dotknięta ciężkim nałogiem pijaństwa, nie umiała utrzymać w domu ładu i porządku, tak, że mimo wcale przyzwoitych dochodów, jakie miał Andrzejowski, rodzina jego pogrążoną była prawie w nędzy” 2). Żona, Julja z Radziszewskich, zmarła wr Niemirowie 21 listopada 1860 r. 3)
Po zamieszkaniu w Niemirowie i osadzeniu rodziny już we własnym dworku, Andrzejowski przyjął posadę botanika-ogrodnika w Ilińcach, w majętności Konstantego Platera, i oprócz emerytury pobierał wysoką na owe czasy sume 800 rs. rocznie. Z Iliniec dojeżdżał tylko do Niemirowa. Nawiasem godzi się wspomnieć, że w Ilińcach, wcześniej wprawdzie, przemieszkiwali dwaj poeci, nierównej miary, ale wielkiego rozgłosu: Tymko Padurra, poeta mierny bardzo, ale dużego mniemania o so
1) Z relacji pisemnej pani M. Z., zamieszkałej w Niemirowie.
2) Z listu ks. proboszcza Stawińskiego do autora wstępu. 3) Relacja pisemna M. Z., w posiadaniu autora.
bie, i Seweryn Goszczyński, głęboki znawca ducha ludu ukraińskiego.
„Z dzieci – pisze osoba znająca rodzime stosunki Andrzejowskiego – nie miał autor Ramot pociechy. Syn, po ukończeniu gimnazjum w Niemirowie, wkrótce na suchoty życie zakończył. W niedługim czasie potem nastąpiła smierć żony. Została tylko córka Hanna z głęboka czułością ukochana przez ojca, Haneczka”. Po śmierci żony i syna, Andrzejowski wrócił do Niemirowa i z córką zamieszkał. W owym to czasie niewątpliwie, przygnębiony nieszczęściem domowem, osamotniony na starość, począł pisać swoje „Ramoty starego Detiuka”, uciekając pamięcią w czasy swojej młodości. Niepokój ducha, zgryzoty i nieszczęścia rodzinne wycisnęły piętno swoje na pamiętnikach. Starzec pisał je dorywczo, śród bezładu i trosk, nie trzymając się najczęściej wcale porządku chronologicznego – zapisywał to, co mu pamięć przynosiła i w miarę jak je przynosiła, nie troszcząc się o uporządkowanie tego materiału.
Wkrótce po śmierci żony i syna, nowy cios uderzy: w skołataną duszę starca. Z obowiązkiem u Platera, już zapewne w czasie choroby syna i żony, rozstał się i z powodu osamotnienia córki w Niemirowie zamieszkał. Haneczka – według opowiadań współczesnych ludzi – zakochała się nieszczęśliwie w Tytusie Mieleniewskim, geometrze z fachu, który nie cieszy! się najlepszą opinja w towarzystwie niemirowskiem. Wbrew radom i woli Dica oddała mu swą rękę 7 stycznia 1862 r. „Po wyjściu zamąż córki, nie chcąc patrzeć na cierpienia swojej jedynaczki, oddał nowożeńcom domek ze wszystkiem, co się tam znajdowało, a sam wyjechał do Stawiszcz, majętności hr. Branickich, gdzie spełniał takie sanie obowiązki, jak u hr. Platera.
Po niedługim czasie doszła go smutna wiadomość o śmierci córki, z którą mąż nietylko w najwyższym stopniu brutalnie się obchodził, ale czynnie znieważał, czem się przyczynił do jej śmierci 1). Ksiądz Stawiński, którego łaskawości zawdzięczani najlepsze, bo faktyczne wiadomości, opowiada, że, szukając w nocy krowy zaginionej, wpadła do rowu błotnistego i, nie mając siły wydostać się, przenocowała w rowie. Skutkiem tego zaziębiła się, dostała galopujących suchot i 26 lipca 1862 r. umarła. „Wtedy stary Andrzejowski powrócił na czas krótki do Niemirowa, sprzedał domek i znowu do Stawiszcz wyjechał.
Stali mieszkańcy Niemirowa pamiętają dotychczas sympatyczną postać staruszka o siwej, niezbyt długiej, brodzie, gdy w towarzystwie swojej ukochanej Haneczki, z nieodstępną zieloną skrzynką odbywał w okolicy długie botaniczne wycieczki. Polskie towarzystwo w Niemirowie, liczne jeszcze dotychczas, złożone z ludzi światłych i rzeczy ojczyste miłujących, wysoko ceniło zasługi i charakter Andrzejowskiego, otaczając czcią i szacunkiem jednego z nielicznych już krzemieńczanów.
W Stawiszczach dokończył swego długiego życia. Dzięki szczodrobliwości hr. Aleksandra Branickiego, zajmował tam takie samo stanowisko, jak u hr. Konstantego Platera. Tu przygotował do druku pracę swoją z zakresu botaniki p… t. „Flora Ukrainy”. Na cmentarzu Stawiskim położył zwłoki swoje na wieczny spoczynek. Pamięć jego uczcili hr. Braniccy pomnikiem,-na którym położono napis:
Antonius Andrzejowski, profesor emerit, natus anno domini 1785, obiit anno 1868 die 12 Decembris 2).
II.
„Ramoty Starego Detiuka” w wydawnictwie wileńskiem 3) obejmują tylko okres młodości autora, prawdo
1) Z relacji księdza proboszcza Stawińskiego. 2) Szczegóły, udzielone mi listownie, zawdzięczam p. Pęczkówskiemu ze Stawiszcz.
3) Dalsza serja ukazała się w Krakowie w r. 1866, t. 2.
podobnie do chwili jego ożenienia się – okres lat dziecinnych, młodzieńczych, ogarniających czasy szkolne i początki prac dojrzałej młodości.
Nie bez powodu nazwał autor pamiętniki swoje „ramotami”, gdyż, oprócz wspomnień przeżytych, oprócz taktów i zdarzeń widzianych, w których autor jest zawsze prawie osobą czynną – aktorem, znajdujemy tam ustępy obszerne, wplecione do pamiętnika z opowiadań innych. Posiadają one charakter literacki poniekąd, są mieszaniną fantazji i rzeczywistości, a jakkolwiek pozbawione charakteru materjału historycznego, są jednak ciekawe, jako rysy współczesnego społeczeństwa.
Okres młodości, ujęty w wydawanych obecnie Ramotach Detiuka", sięga od końca XVIII w. m. w. do roku 1830. Wogóle, o ile pod wrzględem treści, opowiadania Detiuka są dużej wartości, o tyle chronologia szwankuje w nich bardzo. Autor posługuje się zwrotami literackiemu, że tak powiem. Gdy pisze: „za powrotem z wakacji”, lub „wróciwszy z Krzemieńca”, pomija zupełnie chronologję wypadków, gdyż większe dla pamięci autora ma znaczenie sam wypadek i jego osobisty stosunek do niego, niż czas, w którym miał miejsce. Wystarczy to dla czytelnika, którego zajmuje przedewszystkiem obraz współczesnego społeczeństwa, ale przy pomocy takich ogólnikowych zwrotów, rzadko da się sprawdzić fakt lub zdarzenie, które miało miejsce. Trzeba jednak przyznać, że w ważniejszych wypadkach autor bywa ścisłym.