Reformacja. Sukces czy porażka? - ebook
Reformacja. Sukces czy porażka? - ebook
Kiedy rozpoczęła się reformacja? 500 lat temu czy może kilka stuleci wcześniej? Czy reformacja bez Marcina Lutra byłaby możliwa? Czy rzeczywiście osłabiła ona Kościół katolicki, czy może wręcz przeciwnie: ocaliła go? Jak bardzo zmieniła świat, wykraczając mocno poza sferę kościelną? Czy Polska mogła stać się krajem protestanckim?
Na te i inne pytania stara się odpowiedzieć w swojej książce Włodzimierz Tasak. Autor podkreśla także, że reformacja to nie tylko Luter, spory teologiczne i rozłam w Kościele. To fascynująca historia zarówno wykorzystanych, jak i zmarnowanych możliwości ukształtowania świata na nowo. To również zjawisko, które znacznie wyraźniej wywarło wpływ na dzieje Polski, niż nam się dziś wydaje. Mamy nadzieję, że ukazany przez Autora sposób rozumienia i prezentowania historii reformacji zainteresuje czytelników i zachęci do dalszego jej poznawania.
WŁODZIMIERZ TASAK jest absolwentem studiów historycznych na Uniwersytecie Gdańskim oraz studiów teologicznych w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, gdzie obronił także doktorat z teologii. Wieloletni wykładowca historii Kościoła w Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Warszawie, a także redaktor prowadzący serii wydawniczej „Wielkie tajemnice II Wojny Światowej” oraz miesięczników „Słowo Prawdy” i „Teraz i zawsze”. Tłumacz literatury wojskowo-historycznej i teologicznej, autor licznych artykułów z obu tych dziedzin. Autor książki Historia statusu prawnego Kościoła Baptystycznego w Polsce w latach 1918-1997 (2015). Obecnie pastor w Kościele Chrześcijan Baptystów i nauczyciel historii w prywatnym liceum.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7829-228-9 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedyś zwykle nie czytałem wstępów do książek, dziwiąc się, po co ktoś zadaje sobie trud, aby napisać, o czym jest książka, i to jeszcze na tylu stronach. A może po prostu trafiałem na kiepskie i wymuszone wstępy? Z czasem jednak doceniłem je i zacząłem szanować. Ze wstępu można się bowiem dowiedzieć ważnych rzeczy na temat zawartości książki. Na przykład czego w niej nie ma. Albo dlaczego pewne kwestie są w niej przedstawione tak, a nie inaczej.
Literaturę na temat reformacji – i to tylko w języku polskim – można liczyć w setkach pozycji. Nie chcę nawet myśleć, ile jest tych książek w innych językach. Nie było więc sensu pisać kolejnej syntezy – opisu całości zjawiska, żmudnie prezentującego przyczyny, przebieg i skutki. Mam mieszane odczucia odnośnie do książek tworzonych z myślą o opisie całego zjawiska, ale tak na zasadzie wersji autorskiej – ja sam wybiorę, co zechcę opisać, a czego nie. W książkach takich, owszem, znajdzie się sporo ciekawych przemyśleń i ocen, ale autor zawsze przykroi treść do swoich upodobań. Używając porównania kulinarnego: otrzymamy wówczas albo potrawę wegetariańską, albo pozbawioną przypraw, albo tak eksperymentalną smakowo, że wolelibyśmy od razu przejść do deseru. Oczywiście, może być zupełnie inaczej – trafimy na prawdziwe cudo, niebo w gębie i rozkosz dla podniebienia (pozostając przy konwencji kulinarnej).
Książkę tę napisałem więc z myślą o tym, że chcę się przyjrzeć całej reformacji, ale z przyjętego z góry punktu widzenia. Interesuje mnie ocena reformacji: Czy to zjawisko historyczne i religijne można uznać za sukces czy za niepowodzenie? Czy musiało do niej dojść i czy musiała się rozegrać w taki sposób? Pytań jest więcej. Z racji przyjętego takiego, a nie innego założenia jest w książce sporo odwołań do historii alternatywnej, poszukiwań w rodzaju: dlaczego tak, czy musiało być tak, czy można było osiągnąć więcej?
Po pierwsze, napisałem ją jako protestant, co w odniesieniu do tego akurat tematu ma znaczenie pierwszorzędne. Nie jest to wprawdzie punkt widzenia typu babilońska niewola Kościoła, którą kończy wybawienie z rąk Bożych posłańców – mamy wszak XXI wiek! Nie da się jednak ukryć, że katolik napisałby tę książkę inaczej. Po drugie, napisałem ją z myślą o pokazaniu reformacji jako pewnego dzieła, zadania, wyzwania, które realizowano w określonych okolicznościach. Dlatego tak wiele miejsca poświęcam przyczynom reformacji, jej tłu, szukając wszelkich możliwych wyjaśnień, dlaczego wtedy, dlaczego tam. Po trzecie, głównym zadaniem książki była próba znalezienia odpowiedzi na pytanie, czy było to dzieło udane czy wręcz przeciwnie. I stąd – mimo że sporo miejsca poświęcam opisom wydarzeń – nie mają one ciągłości. To nie jest opowieść, którą zaczynamy 31 października w Wittenberdze, znajdując jej drugi etap w Zurychu, następnie pokonujemy kanał La Manche, aby znaleźć się w Anglii, po czym wracamy do Francji… i tak dalej. Zamiast opisu przebiegu reformacji w wybranych krajach, znajdziemy tam sporo wydarzeń i ich bohaterów w poszczególnych krajach, ale tylko o tyle, o ile pomoże nam to zrozumieć, czy i dlaczego zrealizowali oni swój cel bądź nie. Po czwarte, książka ma ambicje pokazania historii od nieco innej strony, niż zwykle mamy z nią do czynienia. Dla mnie w poznawaniu dziejów najbardziej frapujące jest poznawanie procesu, a nie chronologii zdarzeń. Ta ma swoją niewątpliwą wartość, ale znacznie ciekawsze jest przyglądanie się okolicznościom. Stąd pierwsza część książki zawiera tak szeroką prezentację tła. Czytelnik przyzwyczajony do typowej narracji niecierpliwi się, czekając na gong rozpoczynający pierwszą rundę, tymczasem ciągle jeszcze trwają przygotowania. Ale są one po to, aby pokazać różne związki przyczyn i okoliczności, które niczym pajęczyna oplatają naszych bohaterów, czasem bardzo wyraźnie krępując im ruchy, a czasem wręcz przeciwnie, otwierając przed nimi możliwości, jakich nigdy przedtem – a czasem i nigdy potem – nie mieli.
Mam pełną świadomość tego, że książka jest niekompletna, to znaczy nie zawiera wszystkich ważnych wątków, postaci, wydarzeń, poglądów i tak dalej. Zawsze znajdą się ludzie, którzy zarzucą mi: a gdzie Bucer i Bullinger, a dlaczego tak mało o czasach Henryka VIII, przecież tyle się wtedy działo, a dlaczego nie ma nic o teologii reformacji… Przypominam więc: to nie jest panorama reformacji, ale spojrzenie na fenomen reformacji umieszczony w czasie i przestrzeni. Nie chciałem też, aby książka zbytnio się rozrosła (choć i tak miała być znacznie krótsza), a dodawanie kolejnych wątków, postaci, tematów tym właśnie by się skończyło. O jednej rzeczy muszę jednak wspomnieć. Dlaczego nie opisałem głównych poglądów reformatorów, czyli inaczej mówiąc, teologii reformacji? Nie zrobiłem tego świadomie, wiedząc to od samego początku. Po pierwsze, każdy, kto bierze tę książkę do ręki, raczej wie, „czym się różnią katolicy od protestantów”. A ponadto – z powodów przed chwilą wyłożonych – napisałem tę książkę tak, aby wyglądała jak książki o historii, które lubię, i nie była podobna do takich, których nie lubię. A nie lubię książek, które są po trosze o wszystkim, więc o niczym w sposób wystarczająco dogłębny (wiem, moja też nie jest – ale przynajmniej próbuje być). Nie lubię też książek kierowanych do szerokiego odbiorcy (a ta zdecydowanie taki ma cel), które traktują swoich Czytelników mało poważnie, karmiąc ich jakimiś ogólnikami, uproszczeniami i banalnymi ocenami. Nie było więc sensu zrobić „krótkiego kursu teologii reformacji w siedmiu krokach”, który zająłby jeden krótki rozdział. Wolę zachęcić Czytelnika do szukania książek poświęconych właśnie doktrynie protestanckiej, gdzie jej prezentacja jest głównym celem autora. Tym mniej wymagającym (co nie znaczy, że to nie jest dobra książka – przeciwnie) polecam Rogera E. Olsona Historię teologii chrześcijańskiej, tym drugim (choć zapewne już ją znają) – pięciotomowe dzieło Jaroslava Pelikana zatytułowane Tradycja chrześcijańska. Historia rozwoju doktryny.
Chciałbym wyjaśnić jeszcze trzy kwestie.
Ramy czasowe książki. Książka poświęcona jest reformacji, zasadniczo więc skupia się na wydarzeniach mających miejsce w XVI wieku, ale cały pierwszy rozdział opisuje to, co rozegrało się pomiędzy XII stuleciem a początkami XVI. Jednak dla omówienia pewnych zjawisk zapuszczamy się niekiedy w wiek XVII, choć ciągła narracja nie sięga aż tego okresu. W związku z tym, że próbowałem nadać książce formę eseju, Czytelnik znajdzie w niej – ni stąd, ni zowąd – odniesienia do wydarzeń historycznych a to z czasów wojny siedmioletniej, a to z początków pierwszej wojny światowej bądź innych wydarzeń historycznych. Są to jednak tylko ilustracje pewnych refleksji autora, które można z powodzeniem uznać za niepotrzebne.
Sprawa polska. Książki o reformacji dzielą się na dwie grupy. Pisane przez autorów zachodnich, którzy jakoś o Polsce zapominają (napomykając o naszej reformacji jedynie gdzieniegdzie, drobnymi wtrętami), oraz pisane przez autorów polskich, poświęcone właśnie naszym dziejom. Tym razem postanowiłem, aby było to dwa w jednym, stąd polskiej reformacji poświęcam całe trzy rozdziały. Mam nadzieję, że nikt nie będzie z tego powodu rozczarowany.
I kwestia ostatnia – przypisy. Jest ich ponad dwieście. Jak już wspomniałem, nie pełnią one roli aparatu naukowego, odsyłaczy do przywoływanej i wykorzystanej literatury. Cytując różnych historyków, nie podaję tytułów ich książek ani stron, z których cytaty zaczerpnąłem – wiem, że byłoby to ciężko strawne dla Czytelnika, który wziąłby tę książkę do ręki z innych powodów. Jednak w bibliografii zamieszczam tytuły książek, z których korzystałem – łatwo je więc połączyć z nazwiskami autorów, jeśli ktoś byłby chętny do poszerzania wiedzy na ten temat, co sprawiłoby mi wielką radość. Po co więc te przypisy? To różne dygresje i uzupełnienia głównego wywodu, wyrzucone przeze mnie z zasadniczego tekstu, aby nie psuły rytmu mojej narracji i nie obciążały jej różnymi skojarzeniami, które – mam nadzieję – Czytelnik uzna za wartościowe, ciekawe i warte przeczytania.
Nie mam pojęcia, jak książka zostanie przyjęta. Jednak największą radość będę miał z niej wtedy, kiedy dowiem się, że zaprezentowany przeze mnie sposób rozumienia i prezentowania historii przypadnie Państwu do gustu. I zachęci do dalszego jej poznawania. Mało jest lepszych sposobów na marnowanie czasu niż ten, kiedy postanawiamy dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego, o co w całej tej naszej przeszłości chodzi.
„Historia to nie pojęcie retoryczne – to chimeryczna pani, okrutna i wyrozumiała na przemian, a najczęściej tajemnicza i przekorna, żonglująca losami dzieł i ludzi tak zawile, że się układają w sploty nieprzeniknione nie tylko przedtem, ale i potem, w pointy i paradoksy, które przywykliśmy nazywać przypadkami bądź prawidłowościami, zależnie od tego, czy je rozumiemy, czy nie”.
Waldemar Łysiak, Wyspy zaczarowane