- W empik go
Religia jako przedmiot umiejętności porównawczej: Wykłady - ebook
Religia jako przedmiot umiejętności porównawczej: Wykłady - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 281 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
CEL I UŻYTECZNOŚĆ PORÓWNAWCZÉJ UMIEJĘ-
TNOŚCI RELIGIJ. – TEOLOGIA PORÓWNAWCZA,
Przedsiębiorąc szereg odczytów, wybrałem sobie na początek lekcyą o lingwistyce. Zamiarem moim podówczas było wykazać w ogóle że umiejętność porównawcza głównych języków spoczywa na ścisłych a naukowych podstawach, jak niemniej że osiągnęła ona rezultaty godne uwagi myślącego społeczeństwa. Usiłowałem dowieść, iż odkrycia poczynione w dziedzinie fiilologii porównawczej nie powinny dłużej być zaniedbywanemi bezkarnie, nie mówię już przez erudytów, ale historyków, teologów i filozofów, co więcej, dla każdego wykształconego człowieka musi stanowić przyjemną pracę zgłębianie ducha mowy, badanie jej misteryj, chwytanie na gorącym uczynku pracy języka, tajemniczej wprawdzie, jednakże nie natyle, aby jej przez przeźroczyste formy językowe dojrzeć nie było można. Kończąc, orzekłem, że byleby tylko w obszernej dziedzinie mowy ludzkiej skompletowane zostały wszystkie badania, natenczas nowa nasza umiejętność lingwistyczna mogłaby rościć sobie słusznie prawo do zajęcia miejsca przy tyra okrągłym stole, przy którym już tak na dobre rozgościło się rycerstwo intelektualne nauk naszego wieku.
Broniłem sprawy słusznej do tego stopnia, iż pomimo bardzo niedostatecznej mojej obrony, opinia publiczna bezpośrednio i jednogłośnie stanęła po jej stronie. W ciągu lat… jakie nas dzielą od tej pierwszej seryi moich lekcyj, umiejętność języka nazbierała dosyć hołdów i oznak zainteresowania się nią znakomitego. Czy to weźmiemy pod uwagę dzieła, które przedstawiły sobie za zadanie udoskonalenie tej umiejętności, czy przejrzymy wszystkie te wyborowe artykuły, co wyszły w codziennych, tygodniowych, miesięcznych pismach, albo nareszcie jeśli zbierzemy nader liczne zastosowania rezultatów lingwistyki w dziełach odnoszących się do filozofii, teologii i historyi starożytnej, zawsze będziemy mieli zupełne prawo czuć się zadowolnionymi.
Przykład dany przez Francya i Niemcy, pobudził wszystkie prawie uniwersytety Anglii, Irlandyi i Szkocyi do ustanowienia katedr dla sanskrytu i filologii porównawczej.
Nie trwóżmy się o przyszłość tej nauki, bo na przekorę wszechstronnym przesądom zawód jej rozpoczęty został pod tak szczęśliwą wróżbą, że będzie już zdążała z roku na rok po coraz świetniejsze tryumfy. Publiczne szkoły nasze nie omieszkają przecież pójść wkrótce za przykładem danym przez uniwersytety; bo sprawiedliwość wymaga, aby uczniowie pracujący codziennie po kilka godzin nad gramatyką wielu języków, mieli czasami zadowolnienie pod przewodnictwem biegłego kierownika dostać się na wzniosły szczyt, skądby przyjrzeć się mogli całości tej panoramy mowy ludzkiśj, temu obrazowi wydatnemu, który odważni badacze utworzyli tak starannie i z taką cierpliwością. Odtąd nie będzie już gramatykalnych trudności, gdyż światło elektryczne filologii porównawczej zastosowane przy nauczaniu gramatyk greckiej, łacińskiej, niemieckiej, francuskiej czyni jasnemi i zajmującemi najsuchsze i najciemniejsze ich części, a najkorzystniej użyte być może zwłaszcza przy elementarnych wykładach.
W czasie podróży mojej po Niemczech roku zeszłego zauważyłem, iż wszyscy studyujący w uniwersytetach język grecki i łaciński uczęszczają jednocześnie na wykłady filologii porównawczej.
W Lipsku, profesor wykładający sanskryt liczył przeszło 50 słuchaczy przygotowujących się przez zdobycie sobie tego języka do rozpoczęcia studyów lingwistycznych. Wprowadzenie języka greckiego do uniwersytetów europejskich w XV wieku nie zdziałało może takiej rewolucji, jaką wywoła w XIX odkrycie sanskrytu i badań językowych porównawczych. Dzisiaj w Niemczech już mało który z młodych filologów otrzymuje dyplom doktorski, lub prawo nauczania w szkole publicznej, bez złożenia egzaminu ze znajomości głównych zasad filologii porównawczej a nawet początków sanskrytu. Czemuż podobnie nie miałoby być i w Anglii? Wierzajcie doświadczeniu mojemu, umysłowa żyłka młodzieży angielskiej jest taż sama co u niemieckiej.
Porzućmy raz przesądy stare, a pozwólmy aby filologia porównawcza obok innych nauk, jak na to zasługuje, znalazła równouprawnienie w każdej publicznej szkole, w każdym uniwersytecie, przy każdym filologicznym egzaminie.
Dziś rozpoczynam szereg nowych odczytów o umiejętności religii, albo raczej mam zamiar rzucić światło na niektóre wrytyczne punkty, którym powinniśmy dobrze przypatrzyć się przedtem, nim rozpoczniemy traktować o religiach świata według metody prawdziwie naukowej; dziś też doświadczam tego samego uczucia, jakiego doznałem w dniu, kiedy przybyłem tutaj bronić sprawy umiejętności języka.
Naprzód wiem, iż spotkam się z przeciwnikami, którzy będą przeczyli temu, aby można było stosować metodę umiejętną do badań nad religiami; będą oni powtarzali pod tym względem stare swoje zarzuty, których poprzednio już użyli z powodu odczytów moich o języku. Natem polu nawet przewiduję poważniejsze spotkanie z szeroko rozpościerającym się przesądem i z przekonaniami głęboko zakorzenionemi; mimo to czuje się przygotowanym do wystąpienia oko w oko z moimi przeciwnikami, oprócz tego mam tyle wiary w zacność ich zamiarów, iż nie wątpię, że zgodzą się wysłuchać mię ze spokojną bezstronnością. Niepodobieństwem jest prawie w naszych czasach mówić o religii, nie zadrasnąwszy kogo na prawo lub na lewo. W przekonaniu wielu religia jest przedmiotem, który z powodu swojego charakteru świętego obcym powinien być dla wszelkich badań i metod umiejętnych; posłuchajmy innych, a ci znowu powiedzą nam, że miejsce dla religii jest na tej samej liście, na której znajduje się alchemia, astrologia, że ona jest tkanką błędów i przywidzeń niegodnych zwrócenia na siebie uwagi człowieka nauki.
Pod pewnymi względami przyjmuję te dwie opinie. Religia jest przedmiotem świętym, i co do form swoich zarówno najniedoskonalszych, jako też i najwznioślejszych, ma zupełne prawo do naszego szacunku do naszej czci. Nikt z obecnych tutaj, – zapewniam, – czyby on był chrześcianinem, żydem, hindusem lub mahometaninem, nie usłyszy w ustach moich słowa, uwłaczającego rodzą jowi czci, jaką on oddaje Bogu. Z tem wszystkiem szacunek szczery nie polega na postanowieniu, iż ponieważ przedmiot jest dla nas drogi, więc nie możemy poddać go uczciwemu i zupełnie swobodnemu badaniu. Bądźmy dalekimi od tego! Prawdziwy szacunek zasadza się na tćm, iż przedmiot nawet najświętszy, najdroższy dla naszego serca poddać możemy badaniu naszemu bezstronnemu, badaniu ściśle umiejętnemu, które nie zna osób, ale nieubłaganą szczerą prawdę.
Przypuszczam dalej, że na tym samym poziomie co alchemia i astrologia mogła się znaleźć religia czasów pierwotnych, że i dziś, jeśli sięgniemy okiem po świecie, a nawet pomiędzy nami samymi, znajdziemy pozostałości dawne, wątpliwe, zaćmione. Aby jednak dotrzeć do prawdy, najpożyteczniej jest badać błędy, znana to droga, na której alchemia posłużyła za punkt wyjścia dla chemii, astrologia zaś była mniej lub więcej, jakby zdążaniem pociemku ku umiejętności astronomii.
Mimo starannego unikania z mej strony, aby nikogo nie zranić, nie ukrywam tego iż różne prawdy, które przedsiębiorę ustalić, rozmaite opinie, jakie będę miał obowiązek wyrazić, zabrzmią niemile w uszach moich słuchaczy. Już sam tytuł umiejętność religii obrusza niejednego, a porównanie wszystkich religij świata, porównywanie umiejętne, w którem żadna z nich nie może zająć stanowiska uprzywilejowanego, takie porównywanie, powiadam, będzie się wydawało nagany godnem wobec tych zwłaszcza, którzy nie pojmują czci wewnętrznej, jaką dla swej religii, dla swego Boga uczuwa każdy, począwszy od nas a kończąc aż na czcicielu fetyszów.
Pozwólcie mi wyznać, że i ja dzieliłem te przesądy, lecz przez pracę doszedłem do tryumfu nad nimi, ponieważnie mogłem i nie chciałem pozwolić sobie ani na zdradzenie tego… com uznawał jako prawdę, ani też tego, co mie obchodzi więcej jeszcze niż prawda, to jest niezbitych dowodów prawdy.
Nie utrzymuję bynajmniej, aby umiejętne badanie religij nie miało swoich ciemnych stron. Pociąga ono za sobą pewne pozorne straty, niszczy wiele drogich dla nas rzeczy. Powiadam straty pozorne, bo o ile sądzić może mój słaby umysł, nie sprowadza ono utraty żadnej z głównych zasad całej prawdziwej religii, i jeżeli tylko w bezstronną rękę ujmiemy szalę, odkryjemy niebawem, iż zyski jakie zawdzięczamy tej umiejętności są nieskończenie większe niż straty, jakieśmy z jej przyczyny ponieśli.
Gdyśmy się odnieśli do erudytów starej szkoły, prosząc o ocenienie wartości umiejętności języka, otrzymaliśmy od nich pierwsze zapytanie: „Jakąż korzyść przynoszą porównawcze badania języków?”
Języki, mówiono, nauczane bywają w celach praktycznych, aby umieć nimi mówić, czytać; a ucząc się ich wiele odrazu, narażamy się na ladajakie przywłaszczenie sobie materyału, którym się nazbyt przeciążamy; tracimy tem samem korzyść, jakąbyśmy odnieśli, gdybyśmy się przykładali do tego, co najważniejsze. Poznanie nasze, twierdzono następnie, traci na głębokości tyle, ile zyskuje na powierzchni, korzyść zaś, jeżeli może być jaka z badania dyalektów, które nie wydały żadnej literatury, zostaje niezawodnie skasowana przez to, iż utraciliśmy możność zdobycia sobie pewnej ilości istotnych i praktycznych wiadomości.
Jeśli takie zarzuty czyniono porównawczej umiejętności języków, to o ileż one spotęgowane zostaną, gdy idzie o badania porównawcze religij! Nie mam na myśli w tej chwili oddających się rozmyślaniu nad świętemi księgami Brahmanów i Budaistów, Konfucyusza i Laotsego, Mahometa i Kanaka, co w skrytości serca miłują nauki tych dawnych mistrzów, straciwszy nieraz wiarę we własną religią; ale pozwalam sobie wątpić ażeby praktyczny pożytek rozszerzania pola badań nad religiami mógł być uznanym bezstronnie i szczerze przez teologów z powołania tak, jak dzisiaj jeszcze niektórzy z naszych profesorów, najznakomitsi mistrzowie nauki nie uznali użyteczności badań nad sanskrytem, zendem, językiem gotyckim i celtyckim, których znajomość przecież prowadzi do głębszego, umiejętniejszego poznania języków łacińskiego i greckiego, a daje możność trafniejszego wyrokowania o naturze, prawach, wzroście i upadku języka w ogóle.
Znowu więc postawione będzie to pytanie: Jaką korzyść osiągniemy z porównywania? Ależ pamiętajmy, że każda umiejętność prawdziwa, winna wzrost swój porównywaniu, i że ona na porównywaniu polega. Gdy się mówi, iż charakter badań umiejętnych naszego wieku jest przedewszystkiem porównawczy, rozumie się przez to, że te badania polegają na znacznej obfitości dowodów, dających się jak najobficiej zgromadzić, na wnioskowaniu o prawdach nowych z prawd już znanych. Jaka korzyść z porównywania? pytają. Aby na to odpowiedzieć, posłuchajcie krótkiego sprawozdania z badań nad lingwistyką. Cofnijcie się kilka wieków w przeszłość i spojrzyjcie na foliały spisane przez najznakomitsze naukowe powagi, a następnie usiłujcie z pomocą ksiąg tych rozstrzygnąć sobie jakiekolwiek wątpliwości językowe, potem zwróćcie się do rozpraw, których autorami są uczniowie porównawczej filologii a zobaczycie wtedy, co za korzyść otrzymać można, stosując metodę porównawczą.
Przed kilku wiekami istniało przekonanie, uznane za pewnik, za dogmat, iż język hebrajski był pierwotnym językiem rodzaju ludzkiego, stawiano sobie podówczas jedyne zagadnienie w poszukiwaniach, na jakiej drodze język grecki, łaciński albo którykolwiek inny powstał z hebrajskiego. Marzenie to, jako też i drugie jeszcze: że język jest objawionym w scholastycznem tego wyrazu znaczeniu, obiegało powszechnie, pomimo tego, iż energicznie walczył przeciw niemu uczony biskup Nicejski Św. Grzegorz w IV wieku. Gramatyczna budowa języka uważana była jako rezultat dobrowolnej umowy, albo mniemano n… p… że końcówki imion i czasowników powstały w skutek pewnego procesu roślinnego z korzeni i pni wyrazów, a podobieństwo najniepewniejsze pod względem brzmienia i znaczenia wyrazów uważano już za niezbite dowody wspólności pochodzenia. Z całego onego lunatyctwa filologicznego zaledwie male ślady znajdziemy w pracach ogłaszanych od czasów Humboldtów, Boppów i Grimów. Powiedźcie czy przewrót ten sprowadził jakie szkody? Czy wszystko co zrobiono natem polu, nie jest korzyścią? Czy język dziś mniej zasługuje na podziwienie nasze, ponieważ wiemy już że zdolność mówienia złożona w każdym z nas jest dziełem Tego, który utworzył także nasze naturę; wynalazek zaś wyrazów przeznaczonych do nazwania każdego przedmiotu pozostawiony został człowiekowi i wykończyła go praca ludzkiego umysłu? Czyż mniej starannie uprawianym jest język hebrajski, odkąd nie uważamy go za język objawiony, zeszły z nieba, ale jako język ściśle spokrewniony z arabskim, syryjskim, starobabilońskim, odkąd patrzymy nań jako na dyalekt dający się tłómaczyć i objaśniać za pomocą tych bratnich pod pewnym względem pierwotniejszych języków, będących dla niego niejako kluczem wielu gramatycznych form, wielu zawiłych i ciemnych wyrażeń?
A dzisiejsze etymologiczne badania, czyż mniej mają wartości przez to, że nie zasadzają się na podobieństwach całkiem powierzchownych, ale na poważnych historycznych i fizyologicznych poszukiwaniach? Wreszcie, czy własny nasz język stracił cokolwiek zaszczytu z przyczyny, iż zwiększyła się rodzina języków znanych? Byłże to zamach na miłość nasze dla ojczystej mowy? Alboż mniej się chlubimy naszym językiem rodzinnym, czy z mniejszym zapałem zanosimy w nim modły, odkąd poznaliśmy prawdziwe jego pochodzenie i autentyczną historyą, odkąd dowiedzieliśmy się, iż we wszystkich językach, nie wyłączając gwar dzikich, barbarzyńskich ludów, panuje porządek i mądrość, wspólność równająca nas z bliźnimi naszymi.
I dlaczegóż więc mielibyśmy się wahać zastosować metodę porównawczą do umiejętności religij, jeśli metoda ta w zakresie innych nauk wiedzie nas do tak wspaniałych rezultatów? Że użycie metody tej zmodyfikuje bardzo wiele wyobrażeń odnoszących się do pochodzenia, charakteru, rozwoju i upadku religij ludzkich, śmiemy to twierdzić, byleby nas nie opanowało przypuszczenie, iż śmiałe i niezależne postępowanie będące naszym obowiązkiem i ambicya w innych sferach myśli, jest niebezpieczne w badaniu religii; bylebyśmy się nie przestraszyli starożytnem, głośnem przysłowiem, jakoby w teologii każda nowość była fałszem, pewność iż znajdujemy się na drodze odkrycia rzeczy nowej powinna stanowić o jeden bodziec więcej niezaniedbywania, nie odkładania ua później użycia porównawczej metody w badaniach nad religiami.
Kiedy lingwiści oddający się filologii porównawczej użyli śmiało za godło swoje tego paradoxu Góthego: „kto zna jeden tylko jeżyk, ten żadnego nie umie” zaczęto się naprzód niezmiernie dziwić i niepokoić, lecz wkrótce odkrytą zostaią prawda ukryta poza tem szczególnem twierdzeniem. Czyżby Gothe chciał był powiedzieć, że Homer nie umiał po grecku, a Szekspir po angielsku, ponieważ jeden i drugi znali tylko swój ojczysty język? Z pewnością nie! Gothe chciał tylko powiedzieć, że ani Homer, ani Szekspir nie mieli wyobrażenia istotnego o języku, którym władali z taką siłą, wywierając taką potęgę.