Rewolucja francuska...i co poszło nie tak - ebook
Rewolucja francuska...i co poszło nie tak - ebook
Niektórym wydaje się, że rewolucja francuska była wielkim zwycięstwem wolności, równości i braterstwa nad tyranią, a kierujący się szlachetnymi ideami rewolucjoniści zmusili upudrowanych arystokratów do oddania majątków głodującemu ludowi. I nawet jeśli trzeba było w tym celu ściąć pewną liczbę ozdobionych perukami głów, w gruncie rzeczy wyszło to Francji na dobre. Inni dla odmiany widzą w rewolucji skrupulatnie zaplanowaną zbrodnię, dokonaną na narodzie przez szaleńców, którym zawróciła w głowie filozofia, a potem władza.
Ani jedno, ani drugie nie ma wiele wspólnego z prawdą. W roku 1789 nikt nie planował obalenia monarchii ani nie myślał o ścinaniu głów. Wszystko miało potoczyć się zupełnie inaczej! Po prostu sprawy wymknęły się spod kontroli, a skutki okazały się nieobliczalne: zamiast wolności, równości i braterstwa, rewolucja przyniosła terror, gilotyny i odkryła rolę fake newsów w sterowaniu gniewnym tłumem. A co najgorsze, gdy kurz opadł, Francuzom żyło się jeszcze gorzej niż przedtem. Z całą pewnością, jeśli chodzi o rewolucję francuską, coś poszło nie tak…
Stephen Clarke jest autorem kilkunastu książek poświęconych Francji, w tym słynnego cyklu, którego tytuły zaczynają się od jednego z najbardziej znanych francuskich słów Merde! Mistrz ironii i ciętego dowcipu, autor bestsellerów: „1000 lat wkurzania Francuzów” i „Jak Francuzi wygrali pod Waterloo (a przynajmniej tak im się wydaje)”, nie porzuca swoich zainteresowań i wciąż pisze nowe książki, ku wielkiej radości czytelników (przynajmniej tych, którzy wiedzą, że Waterloo nie było wielkim triumfem Napoleona).
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8391-582-1 |
Rozmiar pliku: | 5,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Thomas Carlyle (1795–1881),
The French Revolution: A History (1837)
Toute révolution qui n’est pas accomplie dans les moeurs et dans les idées échoue.
„Fiaskiem zakończy się każda rewolucja, która nie znajduje należytego oparcia w wartościach i ideach”.
François-René de Chateaubriand (1768–1848),
Essai historique, politique et moral sur
les révolutions anciennes et modernes,
considérées dans leurs rapports
avec la Révolution française (1797)
La révolution est comme Saturne – elle dévore ses enfants.
„Rewolucja jest jak Saturn. Pożera własne dzieci”.
Pierre Victurnien Vergniaud (1753–1793),
francuski polityk, który w styczniu 1793 roku
ogłosił wyrok śmierci na Ludwika XVI,
a sam trafił na szafot dziesięć miesięcy późniejWprowadzenie (i uzasadnienie)
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie jestem rojalistą w typie francuskim. Ludzie, którym na poważnie się marzy, że pewnego dnia Francją znów będą rządzić potomkowie Ludwika XVI lub jego krewnych, zwykle zajmują pozycje tak skrajnie antydemokratyczne, że brytyjskiego monarchę mają za niebezpiecznego lewaka, a do tego protestanta, więc heretyka.
Wielu współczesnych francuskich monarchistów wierzy ponadto, że należałoby deportować z kraju każdego, kto nie potrafi wykazać, że jego przodkowie mieszkali w Galii za czasów Asterixa.
Z oczywistych powodów ja się do tego grona nie zaliczam.
Uważam natomiast, że na temat rewolucji francuskiej powiedziano i napisano mnóstwo podkolorowanych bzdur – czemu winni są w dużej mierze sami Francuzi.
Gdyby słuchać wywodów zwolenników wyidealizowanej wizji rewolucji, można by dojść do wniosku, że w ciągu zaledwie kilku tygodni 1789 roku wszystkich upudrowanych arystokratów zmuszono do rozdania majątków głodującym masom; że wszyscy leniwi właściciele ziemscy musieli wyrzec się swojego stanu posiadania na rzecz chłopów ręcznie wyrabiających kozi ser; że despotyczny król i jego rozrzutna żona zostali odsunięci od władzy (na dodatek w całkiem humanitarny sposób), aby zrobić miejsce grupie oczytanych filozofów i demokratów, dzięki którym obywatele Francji cieszyli się odtąd wolnością, równością i braterstwem.
To jednak niemal wszystko nieprawda, a celem tej książki jest drobiazgowo to wykazać.
Rewolucja francuska może i niosła na sztandarach hasło Liberté, Égalité, Fraternité, ale przez pierwszych kilka lat serwowała ludziom raczej tyranię, megalomanię i bratobójstwo. A choć niewielu Francuzów gotowych jest otwarcie to przyznać – bo być może niewielu zdaje sobie z tego sprawę – rewolucjoniści początkowo wcale nie zamierzali ścinać tych wszystkich królewskich i arystokratycznych głów. Nawet podczas szturmu na Bastylię nikt jeszcze we Francji nie wzywał do obalenia króla Ludwika XVI, a co dopiero mówić o pozbawieniu go życia.
Tak naprawdę rewolucja dokonała się jeszcze przed 14 lipca 1789 roku, w związku z przyjęciem przez mniej więcej demokratycznie wybrany parlament (bo czy można mówić o demokracji, gdy prawo głosu mają wyłącznie mężczyźni?) projektu uchwały nowej, bardziej egalitarnej konstytucji. Dokument ten jednoznacznie wskazywał Ludwika XVI jako głowę państwa. On sam nie był zadowolony ze zmian, które mu narzucono, ale przyjął je do wiadomości i we współpracy z nowym rządem przystąpił do przebudowy monarchii na wzór angielski, zakładający ograniczenie praw króla.
Co więcej, gdy jego żona Maria Antonina – z konieczności – zaprzestała wydawania PKB na przyjęcia i naszyjniki, a arystokraci stracili prawo do dobijania swoich chłopów podatkami, Ludwik XVI zdobył sobie wcale nie małe uznanie w oczach przeciętnych Francuzów i Francuzek. Uświetnił swoją obecnością wydarzenie zorganizowane z okazji pierwszej rocznicy zdobycia Bastylii, którego uczestnicy masowo składali przysięgę na wierność królowi i narodowi.
Wiwatowały wtedy na jego cześć tłumy paryżan, tych samych zresztą, którzy zaledwie rok wcześniej brali udział w zamieszkach. W opinii większości obywateli Ludwik XVI nie próbował ich zwodzić jak arystokraci, tylko wprowadził sprawiedliwsze podatki. Co więcej, kilka lat wcześniej zapewnił im większy wpływ na politykę. To właśnie dlatego w 1790 roku przeciętny mieszkaniec Francji nadal widział w królu potencjalnego dobroczyńcę, a jego osoba kojarzyła mu się z nadzieją na lepsze.
W tym samym roku były żołdak i pisarz Antoine Rigobert Mopinot ogłosił projekt wzniesienia w Paryżu pomnika na cześć Ludwika XVI, „aby przypominał przyszłym pokoleniom o szczęśliwej rewolucji, która odrodziła Francję za rządów”1. Mopinot przekonywał, że nowy reżim „zapewnia utrzymanie prestiżu i stabilności tronu francuskiego, a narodowi francuskiemu niesie wolność życia w jego prawach, gwarantowanych władzą królewską”. Wyrażał tym samym pogląd dość powszechny w jego czasach, że rewolucja i władza królewska nie są ze sobą sprzeczne. W 1792 roku Mopinot cieszył się jeszcze głową na karku i ponownie przedłożył swój projekt porewolucyjnemu parlamentowi, trudno więc domniemywać, że jego pragnienie uczczenia Ludwika XVI miało charakter wywrotowy.
Już w 1793 roku pokojowy proces reform brutalnie się zakończył, a Francja wkroczyła na niebezpieczną ścieżkę wojny domowej, dyktatury i masowych publicznych egzekucji. Szacuje się, że w okresie tak zwanego Terroru – po upadku monarchii konstytucyjnej – z rąk współobywateli zginęło ponad 300 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci, w tym wielu w skrajnie barbarzyńskich okolicznościach (bo w modzie było topienie i dźganie bagnetami). Tragiczne zaś jest w tym wszystkim to, że gdy kurz opadł, tym najbiedniejszym i najbardziej uciśnionym żyło się jeszcze gorzej niż w 1789 roku.
To wszystko zdaje się sugerować, że z rewolucją francuską coś poszło straszliwie nie tak…
------------------------------------------------------------------------
1 To cytat z propozycji przedłożonej przez Mopinota. W „Wybranej bibliografii”, wyjaśniam zasady przywoływania źródeł cytatów oraz innych informacji zawartych w książce.