Rewolucja z marketing automation. Jak wykorzystać potencjał Big Data - ebook
Rewolucja z marketing automation. Jak wykorzystać potencjał Big Data - ebook
„Rewolucja z Marketing Automation” przeprowadza czytelnika przez innowacyjną technologię marketingu online, opartego na:
- zbieraniu i przetwarzaniu dużej ilości danych nt. użytkowników,
- dostarczaniu spersonalizowanych wiadomości we wszystkich kanałach w czasie rzeczywistym,
- automatyzacji procesów,
- usprawnianiu komunikacji między działami marketingu i sprzedaży.
Kategoria: | Zarządzanie i marketing |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-18930-3 |
Rozmiar pliku: | 3,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Odmienić marketing
Kiedy prawie 20 lat temu pojechałem do Nowego Jorku na swój pierwszy staż w agencji marketingowej, nie sądziłem, że to właśnie wokół marketingu kręcić się będzie całe moje życie. Pierwsze 10 lat było okresem zbierania doświadczeń, a kolejne 10 − walką o to, aby uczynić z działu marketingu istotny element działalności każdej firmy. Życie marketerów naznaczone jest sprzecznością. Marketing w teorii jest wspaniałą, bardzo rozbudowaną dziedziną wiedzy, w praktyce jednak budzi ogromną nieufność.
W badaniu Fournaise aż 80% dyrektorów zadeklarowało, że nie ufa marketerom i nie jest zadowolonych z jakości pracy przez nich wykonywanej. Z kolei w ankiecie Adobe respondenci uznali zawód marketera za jeden z najmniej wartościowych i pożytecznych, lokując marketerów obok aktorów i tancerzy. Nawet przedstawiciele tego zawodu mają ambiwalentny stosunek do swojej pracy. Wykazuje to badanie DigiDay, w którym 78% marketerów mówi, że ich praca przynosi im satysfakcję, a jednak aż 2/3 ankietowanych chce zmienić posadę w ciągu najbliższych 2 lat. Co ciekawe, autorzy raportu The Fall and Rise of the CMO zwracają uwagę, że dyrektor marketingu (Chief Marketing Officer − CMO) zajmuje swoje stanowisko w firmie przez średnio 28 miesięcy − to bardzo mało w porównaniu na przykład z prezesem (54 miesiące) czy członkami zarządu. Opis jego roli i funkcji (a co za tym idzie, zakres oczekiwań i odpowiedzialności) bardzo różni się w zależności od firmy. Innymi słowy, sytuacja CMO jest nieporównywalnie mniej stabilna niż sytuacja reszty pracowników: jego obowiązki są labilne, a efekty pracy − trudne do wykazania.
Bardzo prawdopodobne, że nie byłbym w sytuacji, w której jestem dzisiaj, gdyby nie przypadek. Po czterech latach pracy jako dyrektor marketingu w Comarch, mimo niezłych wyników, znalazłem się pod ścianą, jeśli chodzi o możliwości rozwoju, i dałem się namówić headhunterom na zmianę pracy. Wsiadłem do samolotu, który leciał do miasta, gdzie mieściła się centrala jednej z globalnych firm konsultingowych – miałem tam zostać nowym szefem marketingu. Na pokładzie, pechowo, spotkałem swojego ówczesnego prezesa – prof. Janusza Filipiaka, któremu dzień wcześniej powiedziałem, że z powodów rodzinnych nie będzie mnie w pracy. Ostatecznie nie zmieniłem posady, za to zaczęliśmy się razem zastanawiać, w jaki sposób zrobić skok jakościowy w pracy i w zadaniach realizowanych przez dział marketingu.
Nastąpił okres bardzo ciekawych działań, których efektem było stworzenie nowego wewnętrznego systemu CRM. Miał on połączyć potrzeby działu marketingu i działu sprzedaży oraz odpowiedzieć na wyzwania, jakie przed biznesem postawił internet. Przypomnę, że były to okolice 2000 r. Jak się później okazało, w tym samym okresie w USA powstawały pierwsze systemy do automatyzacji marketingu, których główny cel polegał na stworzeniu wspólnej bazy wiedzy o klientach dla działu marketingu i sprzedaży oraz połączenie realizowanych przez nie procesów.
W trakcie kolejnych dwóch lat prezesury w Interia.pl nauczyłem się dużo o mechanice działania internetu i prowadzeniu dużej firmy. Kiedy − już po życiu korporacyjnym − podjąłem decyzję o założeniu własnej firmy, przyświecał mi jeden cel: powołanie do istnienia technologii informatycznej, oprogramowania dla działu marketingu, które − dzięki połączeniu procesów marketingowo-sprzedażowych oraz odpowiedniemu zintegrowaniu z innymi systemami − ustanowi nowy kontekst do pracy marketera, czego efektem będzie:
■ transparentność i rozliczalność – marketerzy będą mogli sprawdzić i wykazać, co działa, a co nie; monitorować efekty swojej pracy i na bieżąco optymalizować cały system działań marketingowych,
■ tworzenie trwałych mechanizmów budujących wartość firmy – polegające na odejściu od typowo kampanijnego podejścia do marketingu na rzecz budowania ciągłych, regularnych procesów, akumulujących wewnętrzną wiedzę firmy o tym, jak działa marketing i sprzedaż.
Po dwóch latach prób i błędów, które popełniliśmy z Konradem Pawlusem, powstało SALESmanago, pierwszy w Polsce system marketing automation, z którego aktualnie korzysta ponad 7000 firm na całym świecie. Ta książka to efekt pięciu lat doświadczeń wyniesionych z pracy z najlepszymi marketerami w Polsce i w Europie.
Zaczarowani przez szamanów marketingu
Na Amazonie znajdziecie ponad 59 000 książek o marketingu. Dodajmy do tego blogi, podcasty, webinary, filmy edukacyjne na YouTube itd. Moglibyśmy serdecznie pogratulować ekspertom rozmachu, z jakim produkują teorie, gdyby nie pewien szkopuł. Większość z tych teorii nijak się ma do codziennej praktyki marketingu. W kwietniu 2016 r. na łamach ważnego branżowego serwisu online „TechCrunch” ukazał się artykuł Samuela Scotta, występującego przeciw marketingowym buzzwordom. Jego zdaniem nie wnoszą one nic nowego do starego, dobrego marketingu mix, opartego na 4P. Po prostu ubierają stare taktyki w nowe szaty, pozorując przełomowość. Scott twierdzi, że dziś wiele firm zarabia na produkowaniu nowych modnych haseł i teorii, które nie tylko nie pomagają marketerom, ale w istocie szkodzą, odrywając ich od rzeczywistości. W pełni się z nim zgadzam. Pisząc poniżej o podziale na inbound i outbound, zaznaczam wyraźnie, że nie należy się przywiązywać do tych etykietek: choć cały nurt marketing automation łączy się zazwyczaj z inboundem, nie należy myśleć przez pryzmat buzzwordów. Szamani marketingu, ewangeliści i samozwańczy guru namiętnie tworzą kolejne hasła, ponieważ mają w tym własny interes.
Omnichannel, greenketing, WOMM, content is the king, growth hacking itd. − też masz tego dość? Dyskursywna maszyna wypluwa kolejne puste koncepcje na temat marketingu, w efekcie czego praktycy giną w chmurach pseudowiedzy i niepopartych doświadczeniem przykazań, oddalając się od konkretnej wiedzy i − co gorsza − od swoich klientów. Co robią dzisiejsi eksperci od marketingu? Dają zaledwie złudzenie wiedzy, mówi Scott. Przez nich powstaje nowe pokolenie marketerów, którym brakuje podstawowych informacji z zakresu teorii marketingu i specyfiki tej dyscypliny. Zamiast tego otrzymują namiastki wiedzy, informacje czerpią z blogów i podcastów aktualnych gwiazd sieci. Ci zaś uczą imponujących trików, dróg na skróty, które budzą większe zainteresowanie i są częściej „klikane” niż nudne, podręcznikowe podstawy.
Pardon, „gówno artysty”
Kiedy startowaliśmy z SALESmanago, prawie nikt w Polsce nie miał pojęcia, co to jest to „marketing automa… coś tam”. Jeździłem na konferencje i opowiadałem historię Piera Manzoniego, który kupił 90 aluminiowych puszek, wypróżnił się do każdej z nich i opatrzył opisem: „Gówno artysty. Zawartość: 30 g netto. Świeżo zachowane. Wyprodukowane i zapuszkowane w maju 1961 r.”. Następnie artysta sprzedawał każdą z nich w cenie złota. Używałem tej fekalnej metafory, by pokazać, jak odbiera się marketerów: jako lekkoduchów, którzy na swoje kreatywne wysiłki nalepiają metkę z wysoką ceną.
Wszystko, co robimy, jest próbą przewrócenia do góry nogami myślenia o marketingu. Eric Ries w swojej rewolucyjnej książce The Lean Startup pokazał kiedyś, jak sztukę tworzenia przedsiębiorstw przerobić na naukę tworzenia przedsiębiorstw. Podobnie my: staramy się dziś pokazać, że marketing nie musi być sztuką, a może być nauką.
Nie byłoby to możliwe, gdyby nie kilka bardzo istotnych trendów, które zdominowały dzisiejszy świat: gigantyczny rozwój internetu oraz technologie mobilne, które całkowicie zmieniły sposób, w jaki ludzie żyją, uczą się i pracują.
Panaceum nie ma i nie będzie
Scott Brinker, prowadzący jeden z ważniejszych blogów o marketingu – Chiefmarket, od kilku lat tworzy jedną z najbardziej popularnych map rozwiązań w zakresie technologii marketingowych. O ile parę lat temu na tej mapie znajdowało się kilkadziesiąt rozwiązań, to dzisiaj znajduje się na niej ponad 3874 różnego rodzaju technologii kierowanych do działów marketingu. Rynek oprogramowania marketingowego błyskawicznie się rozwija, znacznie szybciej niż jakakolwiek kategoria oprogramowania.
Jaki jest tego powód? O ile w przypadku klasycznych technologii w zakresie CRM, logistyki, ERP czy sprzedaży to rodzaj oprogramowania narzuca pewien sposób tworzenia procesów w firmach, o tyle w przypadku technologii marketingowych to one same muszą podążać za ciągle zmieniającymi się praktykami konsumentów. Pierwsze systemy klasy marketing automation, które tworzone były około 15 lat temu, obsługiwały proste procesy zakupowe w B2B z wykorzystaniem internetu. Systemy, które powstawały pięć lat temu, dostosowane już były do niezwykle dynamicznie rosnącego segmentu e-commerce i ogromnej liczby osób kupujących w sklepach online. Dzisiaj powstaje zupełnie nowa grupa platform do automatyzacji marketingu, która jest w stanie obsłużyć modele zakupowe wykorzystujące aplikacje mobilne i smartfony. To może tłumaczyć fakt, że w USA, najbardziej rozwiniętym rynku marketing automation, prawie połowa firm korzysta z dwóch lub trzech różnych platform do automatyzacji marketingu jednocześnie.
Wywiera to również ogromną presję na marketerów i tworzy wyzwania dla działów marketingu. Jak bowiem spokojnie pracować: zaledwie nauczyliśmy się automatyzować podstawowe procesy z wykorzystaniem zwykłej przeglądarki na komputerze osobistym naszych klientów, a już musimy się uczyć obsługi i automatyzacji procesów zakupowych z wykorzystaniem urządzeń mobilnych. I na tym nie koniec. Możliwe, że za chwilę ten model zakupowy stanie się nieaktualny w wyniku coraz powszechniejszego stosowania w procesie marketingowo-sprzedażowym rzeczywistości wirtualnej, sztucznej inteligencji, a nawet snów.
Nowy marketer i nowa szkoła marketingu
Według badań Adweek, dyrektorzy marketingu (CMO – Chief Marketing Officers) są dziś coraz bardziej pożądani jako członkowie zarządów spółek. Wcześniej ta sytuacja byłaby nie do pomyślenia. By odpowiedzieć na pytanie, co spowodowało tak wyraźną zmianę w postrzeganiu marketerów, należy zwrócić uwagę na następujące czynniki:
■ dane – dzięki nowoczesnym technologiom dla działów marketingu marketer zyskuje niezwykle cenną wiedzę, którą są wartościowe dane offline i online o klientach i potencjalnych klientach. Posiadanie tych danych zmienia jego pozycję w negocjacjach dotyczących układania procesów marketingowo-sprzedażowych z pozostałymi działami i umożliwia głęboką integrację z nimi;
■ procesy – dzięki technologiom marketingowym dział marketingu po raz pierwszy w historii może przejść od działania kampanijnego do działania procesowego, które buduje trwałą wartość przedsiębiorstwa. Tak pojmowana rola marketera oraz specyficzna wiedza, jaką zaczyna gromadzić, staje się niezwykle trudna do outsourcingu;
Rysunek 1. Nowa szkoła marketingu z marketing automation
Źródło: SALESmanago, https://www.salesmanago.pl/marketing-automation/infografiki.htm.
■ tradycyjna sprzedaż odchodzi do lamusa – nowy konsument sprawia, że klasycznie działająca sprzedaż staje się nieefektywna, a znacząca część lejka sprzedażowego zaczyna być obsługiwana przez dział marketingu i to on ma największy wpływ na to, czy klient dokona zakupu, czy nie;
■ utrzymanie dotychczasowego klienta i dosprzedaż zamiast pozyskiwania nowych klientów – w klasycznym modelu marketingu rola marketera to przede wszystkim pozyskiwanie nowych klientów, generowanie leadów. W nowym modelu, dzięki gromadzeniu danych i integracji z systemami wewnętrznymi, zainteresowanie marketera przesuwa się w kierunku aktualnych klientów. Przy rosnącym koszcie pozyskiwania nowych klientów strategiczne znaczenie uzyskuje klient już kupujący. Według raportu Gleanster większość najlepszych marketerów koncentruje się właśnie na dosprzedaży do aktualnej bazy klientów, a nie na pozyskiwaniu nowych;
■ marketer stał się „wewnątrzfirmowym przedsiębiorcą” – w tak dynamicznie zmieniającym się otoczeniu marketer z pracownika zorientowanego na realizację zleceń zarządu lub działu sprzedaży zmienia się w innowatora, którego celem jest testowanie i optymalizowanie procesów oraz jak najszybsze przystosowywanie się do nowych warunków, a przez to budowanie realnej przewagi konkurencyjnej przedsiębiorstwa.
Do kogo adresowana jest ta książka i jak z niej korzystać
Książka przeznaczona jest dla praktyków, którzy rozpoznają te wyzwania i potrzebują kompleksowego i merytorycznego rozeznania w możliwościach, jakie oferują im nowe technologie, a także szukają odpowiedzi na pytanie, na czym dokładnie polega wykorzystanie danych w marketingu. Układ książki wyznacza relacja między marką a konsumentem. W pierwszej części omawiane są nowe pojęcia, które pojawiły się w marketingu w nowej erze; w drugiej części opisany został sposób, w jaki nowoczesne technologie zmieniają tradycyjne techniki marketingowe; a na koniec przedstawiono pełną gamę praktycznych zastosowań marketing automation i przykłady najlepszego jej wykorzystania.