Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Rita - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 lipca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,99

Rita - ebook

Poruszająca opowieść o tym, że jesteśmy w stanie wiele poświęcić, gdy bardzo pragniemy osiągnąć cel. Niestety czasami zapominamy przez to, co jest dla nas najważniejsze.

Po wojnie szesnastoletnia Rita Włodarska zostaje sama na świecie. Zrozpaczona i osamotniona powraca do domu rodzinnego w Popielewnem. Jednak na miejscu okazuje się, że został on już zajęty przez obcych ludzi – państwa Potockich i ich nastoletniego syna – Karola. Bohaterka udaje się więc do Gdańska, do Jerzego, którego adres dała jej przed śmiercią matka.

Pewnego dnia Rita przypadkiem spotyka w Gdańsku Karola. Z czasem rodzi się między nimi uczucie. Pomimo tego bohaterka postanawia walczyć z rodziną Potockich o dom.

Co tak naprawdę łączyło Jerzego z matką głównej bohaterki? Jak spór o majątek w Popielewnem wpłynie na relację Rity i Karola?

 

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788383173931
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ PIERW­SZY

Dom ko­ja­rzył się z fe­erią za­pa­chów. Wio­sną, gdy przy­roda bu­dziła się do ży­cia, do bu­dynku do­cie­rała woń bzu oraz ro­sną­cych w ogro­dzie kwia­tów. Nie­które z nich pani domu pie­lę­gno­wała z na­bożną czcią, inne po­zo­sta­wiała sa­mym so­bie, by pięły się do słońca w po­zor­nym nie­ła­dzie. To do­ty­czyło zwłasz­cza ogrom­nych tarcz sło­necz­ni­ków ro­sną­cych przy krzy­wym pło­cie oraz róż o pysz­nych, so­czy­stych kwia­tach i ostrych kol­cach. Wio­sną oko­lica pre­zen­to­wała się ma­low­ni­czo, dla­tego była to ulu­biona pora roku więk­szo­ści do­mow­ni­ków.

Pan domu bar­dziej ce­nił jed­nak lato. Za dwor­kiem roz­cią­gał się bo­wiem roz­le­gły sad, a w nim doj­rze­wały jabłka. Doj­rze­wała też duma czło­wieka, który co­dzien­nie ich do­glą­dał. Gdyby nie stałe pory po­sił­ków, zni­kałby w tym sa­dzie na całe dnie. W wy­jąt­kowo ładne po­ranki roz­wie­szał ha­mak po­mię­dzy dwiema ja­błon­kami i le­żał w nim do dwu­na­stej trzy­dzie­ści, czy­ta­jąc książki. Po­tem zwle­kał się z gło­śnym stęk­nię­ciem i na bo­saka wra­cał do domu, roz­glą­da­jąc się i spraw­dza­jąc, czy na pewno drzew­kom ni­czego nie bra­kuje.

Wcze­sną je­sie­nią wszy­scy do­mow­nicy gro­ma­dzili się w sa­dzie, by wspól­nie ze­brać jabłka. Datę wy­zna­czał ‒ rzecz ja­sna ‒ pan domu. Przy­go­to­wy­wał też dla wszyst­kich duże skrzy­nie, które co roku pie­czo­ło­wi­cie spraw­dzał przed zbio­rem. Je­śli któ­raś nie nada­wała się już do użytku, pró­bo­wał wy­mie­nić spróch­niałe de­ski, a je­śli i to nie przy­no­siło re­zul­tatu, zbi­jał nową skrzynkę, zaś starą za­no­sił do dre­wutni, by zimą wło­żyć po­rą­bane de­ski do pieca. Czas zbio­rów był też okre­sem ro­dzin­nej ra­do­ści. Wszy­scy po­dzi­wiali krą­głe, ru­miane owoce, a go­spo­darz się na­pa­wał od­gło­sami za­chwy­tów. Nie chwa­lił się zbyt czę­sto, uda­wał, że nie sły­szy po­chlebstw albo że są one dla niego je­dy­nie mi­łym do­dat­kiem. A jed­nak miały zna­cze­nie i cała ro­dzina do­sko­nale o tym wie­działa. Tak, czas zbio­rów był dla pana domu naj­przy­jem­niej­szym okre­sem w roku.

Zimą w oko­licy wcze­śnie spa­dał śnieg i czę­sto aż do marca spod bia­łej koł­dry nie było wi­dać ni­czego – ani brą­zo­wych ga­łęzi ja­bło­nek, ani krzy­wego płotu, ani to­rów roz­wi­ja­ją­cych nie­opo­dal swój sta­lowy ję­zor. Wszystko za­mie­rało, ci­chło ży­cie wiej­skie, ko­nie gnu­śniały w stajni. Tylko wiatr na­bie­rał ani­mu­szu. Błą­dził po po­lach, ba­wiąc się śnie­giem i zdmu­chu­jąc go z miej­sca na miej­sce. Zimą dom ko­ja­rzył się z trza­ska­ją­cym w pło­mie­niach drew­nem. Dbano wtedy szcze­gól­nie o czy­stość pod­łóg i od­po­wied­nią tem­pe­ra­turę w po­miesz­cze­niach. Nie mo­gła być za ni­ska, bo wtedy wszyst­kim psuł się hu­mor. Po­pra­wić go mo­gły je­dy­nie ru­miane wy­pieki – okrą­głe placki z dże­mem jabł­ko­wym i pach­nące babki.

W Po­pie­lew­nem rytm dnia był nie­zmienny. Zo­stał usta­lony kie­dyś, bar­dzo dawno temu, i nikt nie śmiał go na­ru­szać. Wy­jąt­ków od re­guły nie znano. Nie­ważne, czy po­grzeb, czy we­sele, obiad za­wsze wy­pa­dał o dwu­na­stej trzy­dzie­ści i skła­dał się z rzad­kiej zupy do po­pi­cia oraz da­nia mię­snego. Ku­charka ser­wo­wała sar­ninę lub wie­przo­winę, oka­zjo­nal­nie kró­lika albo dzika. Ziem­nia­ków czy ka­szy w dworku nie ja­dano. Mięso, pod­lane ogromną ilo­ścią za­wie­si­stego sosu, miesz­kańcy kła­dli na ta­le­rzu obok góry wa­rzyw upra­wia­nych przez pana domu. Czę­sto po­ja­wiały się ka­pu­sta ro­biona tak lub owak, mar­chewki, ka­la­repa, ogórki. Cza­sem w por­ce­la­no­wej sa­la­terce po­da­wano bu­raczki na cie­pło.

Do ko­la­cji na­kry­wano do­piero o dwu­dzie­stej, ale nie­ofi­cjal­nie ist­niała też pora pod­wie­czorku. Około sie­dem­na­stej naj­młod­sze dziecko pań­stwa – Rita – za­kra­dało się do kuchni i bła­gal­nym spoj­rze­niem prze­ko­ny­wało ku­charkę do na­gię­cia za­sad. Ku­charka bar­dzo Ritę lu­biła. W tym domu w ogóle do­brze się ob­cho­dzono z ludźmi, dla­tego je­śli ktoś za­wę­dro­wał do Po­pie­lew­nego na służbę, już tam zo­sta­wał.

– Tylko zjedz całą ko­la­cję – na­po­mi­nała ko­bieta ła­god­nie, po­da­jąc Ri­cie cie­płe bu­łeczki z ma­słem i kon­fi­turą.

Po­tem wra­cała do swo­ich za­dań, a siwe loki oka­la­jące twarz sprę­ży­ście pod­ska­ki­wały pod­czas ko­lej­nych prac ku­chen­nych. Rita cho­wała się w ko­mórce pod scho­dami, po czym szybko zja­dała trzy­mane w dło­niach bu­łeczki. Tam nikt by jej nie szu­kał.

Pierw­szą rze­czą, która wstrzą­snęła Ritą, było do­świad­cze­nie śmierci. W spo­koj­nym Po­pie­lew­nem nic wcze­śniej nie prze­rwało idylli tak bru­tal­nie, a prze­cież w wieku dzie­się­ciu lat Rita zda­wała so­bie już sprawę, czym jest umie­ra­nie. Pa­trzyła, jak pa­jąki do­pa­dają swoje ofiary za­wi­nięte w sieć – prze­ra­żone, ob­le­pione ze wszyst­kich stron. Wi­działa roz­kła­da­jące się na dro­dze gą­sie­nice, a przy ich wnętrz­no­ściach – ko­lumny mró­wek. Oglą­dała z za­cie­ka­wie­niem żaby – spłasz­czone i wy­schnięte. W żad­nej z tych istot nie było już cie­nia ru­chu. Znie­ru­cho­miały tam, gdzie zga­sła ostat­nia iskra ich ży­cia. Pod drze­wem, na dro­dze, w ką­cie domu, w głę­bo­kiej tra­wie.

A jed­nak to wszystko, choć ją cie­ka­wiło, nie miało nic wspól­nego ze śmier­cią czło­wieka, i to ta­kiego, któ­rego Rita tak bar­dzo lu­biła. Gdy miała dzie­sięć lat, na ka­na­pie w sa­lo­nie za­koń­czyła ży­cie ku­charka o si­wych lo­kach. Dziew­czynka stała w progu, nie śmiąc po­dejść do ro­dzi­ców po­chy­lo­nych nad cia­łem.

‒ Trzeba wy­pra­wić po­grzeb. Ni­kogo tu­taj nie miała.

Te słowa pan domu wy­po­wie­dział nieco za­sko­czony i wła­ści­wie nikt się temu nie dzi­wił, bo ku­charka nie była prze­cież zwy­kłą ku­charką, tylko ich ulu­bioną, a na imię jej było Wła­dzia. Tak się ka­zała ty­tu­ło­wać, pew­nie dla­tego, że dy­stans mię­dzy nią a go­spo­da­rzami wów­czas zni­kał. Chyba utrzy­my­wałby się, gdyby na­zy­wali ją Wła­dy­sławą.

Pan domu był za­sko­czony rów­nież dla­tego, że Wła­dzia jesz­cze dzień wcze­śniej po­dała pie­rogi z mię­sem z górą wa­rzyw, a wie­czo­rem przy­go­to­wała ko­la­cję. Ba! Męż­czy­zna przy­po­mniał so­bie, że i rano w dniu swo­jej śmierci wy­ko­nała su­mien­nie swój obo­wią­zek, po­da­jąc śnia­da­nie, cho­ciaż już czuła się słabo. Wtedy po raz ostatni wło­żyła biały wy­kroch­ma­lony far­tuch.

Rita nie pła­kała. Nie dla­tego, że była nie­czuła, lecz dla­tego, że nie za bar­dzo wie­rzyła w tę całą śmierć Wła­dzi. We­dług dziew­czynki ko­stu­cha przy­szła zbyt nie­spo­dzie­wa­nie, z pew­no­ścią nikt tak nie umiera. Zdu­mie­nie to­wa­rzy­szyło dziecku aż do nocy. Łzy jed­nak wciąż nie nad­cho­dziły. Do­piero gdy Rita ze­szła w nocy po scho­dach i we­szła nie­śmiało do sa­lonu, w któ­rym ja­śniały grom­nice, do­znała olśnie­nia. Tego na­głego bły­sku świa­do­mo­ści, który przy­cho­dzi nie­spo­dzie­wa­nie. Po­środku w otwar­tej trum­nie le­żała blada ku­charka, która nie była prze­cież zwy­kłą ku­charką, ale jej Wła­dzią, da­jącą po kry­jomu cie­płe bu­łeczki z kon­fi­turą.

Wtedy Rita po raz pierw­szy zro­zu­miała, że czło­wiek umiera na­prawdę. Tak samo jak umie­rają żaba, gą­sie­nica czy zła­pana w sieć mu­cha. Pró­bo­wała do­tknąć pal­cami zło­żo­nych rąk Wła­dzi. Zo­ba­czyć, czy jej skóra jest cie­pła, czy zimna, ale wy­cią­gnięta dłoń cof­nęła się, by osta­tecz­nie do­tknąć tylko de­sek trumny. We­dług Rity na­wet ciała za­jęcy, do po­łowy już roz­ło­żone, le­żące cza­sem na łą­kach, nie wy­glą­dały tak roz­dzie­ra­jąco, jak ścią­gnięta, po­ważna twarz Wła­dzi. Choć na­gie ko­ści ich że­ber bie­liły się w słońcu, a po kęp­kach sier­ści cho­dziły naj­róż­niej­sze stwo­rze­nia.

Dziew­czynka czym prę­dzej wy­bie­gła, do­piero w łóżku zdała so­bie sprawę, że już ni­gdy nie do­sta­nie od ku­charki ani bu­łeczki z kon­fi­turą, ani na­wet uśmie­chu. Wtedy łzy się po­lały ob­fi­cie, mo­cząc po­duszkę. To była dla Rity pierw­sza noc sa­mot­no­ści.

W po­grze­bie ku­charki uczest­ni­czyli wszy­scy miesz­kańcy domu oraz są­sie­dzi z Po­pie­lew­nego, ra­zem około dwu­dzie­stu osób. Trumnę za­nie­siono na po­bli­ski cmen­tarz. Na czele kon­duktu szli pań­stwo, pan domu trzy­mał Ritę za rękę. Dziew­czynka spoj­rzała do góry, na jego twarz, i oj­ciec wy­dał się jej tak smutny, że po­sta­no­wiła do­dać mu otu­chy. Przy­po­mniała so­bie zda­nie, które wy­czy­tała w jed­nej z ksią­żek. Stało tam, że czło­wiek nie po­wi­nien się smu­cić, kiedy ktoś umiera, bo zmarły za­mie­nia się w pięk­nego mo­tyla. Udała więc, że się nie smuci, zresztą może rze­czy­wi­ście tro­chę się roz­ch­mu­rzyła, po­sy­ła­jąc ojcu pro­mienny uśmiech. Nadała kroku lek­kość i na­wet lekko za­częła ma­chać za­ci­śniętą w pięść dło­nią, ale pan domu sta­now­czo ukró­cił ten na­gły przy­pływ ra­do­ści. Spio­ru­no­wał córkę ta­kim spoj­rze­niem, że do końca po­grzebu pa­trzyła pod nogi.

Już wie­działa, że skoro do­ro­śli wie­dzą o ży­ciu wię­cej od niej, to kwe­stia prze­miany w pięk­nego mo­tyla mu­siała być wy­ssana z palca, czego Rita bar­dzo ża­ło­wała. Wo­la­łaby, żeby Wła­dzia się w niego prze­mie­niła i la­tała w ich ogro­dzie, na­wet je­śli jej drugi, ulotny ży­wot miałby być krótki. To bo­la­łoby mniej niż okrutna ni­cość, tak na­gła, nie­po­prze­dzona żad­nymi szcze­gól­nymi sło­wami.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: