- promocja
- W empik go
Rodziny himalaistów - ebook
Rodziny himalaistów - ebook
Czy himalaiście wolno mieć dzieci? A męża? Żonę? Czy realizacja marzeń o najwyższych górach jest przejawem egoizmu wspinaczy, czy ich prawem do życia na własnych zasadach?
Jerzy Kołakowski doskonale pamięta, jak jego matka odebrała telefon z wiadomością o śmierci ojca. Ryszard Kołakowski zginął na Makalu. Jerzy rozumie, dlaczego ojciec kochał góry, idzie jego śladami, żyje wspinaniem. Nie ma w planach zakładania rodziny, bo nie chce, żeby coś stawało pomiędzy nim a szczytami.
Joanna Kondracka, psycholog, chroni swoje dzieci przed tym, co media piszą o ich tacie i jej byłym mężu, Tomku „Czapkinsie” Mackiewiczu, który na zawsze został w górach, spełniając swoje marzenie o Nanga Parbat.
Marcin Latałło, reżyser, syn operatora fimowego Stanisława Latałły, dorastał bez ojca, który nie wrócił z Lhotse w 1974 roku. Nie był himalaistą, pojechał na tę wyprawę jako fimowiec. Syn nakręcił fim, w którym próbuje zmierzyć się
z traumą po jego śmierci.
Jak powiedział jeden z naszych bohaterów – to książka o skutkach ubocznych himalaizmu. O tym, jak wielka pasja partnera albo rodzica kształtuje życie całej rodziny.
Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin dziennikarka od dwudziestu sześciu lat, pracowała m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Dzienniku Polska Europa Świat”, tygodnikach „Newsweek” i „Wprost”. Autorka tekstów i książek o tematyce społecznej. Kocha Tatry, rozumie, że można zaniemówić na widok góry.
Joanna Sokolińska socjolożka z wykształcenia, reporterka z zawodu. Przez dwadzieścia lat jako dziennikarka, redaktorka i reporterka związana z „Gazetą Wyborczą”. Dla „Wysokich Obcasów” tworzyła portrety kobiet zmagających się z codziennością i felietony o rodzicielstwie. Jej książkowym debiutem była powieść kryminalna Trzewiczki Matki Boskiej.
To nie jest książka o górach. Ani o wspinaczach. Ani o wyprawach i przygodach wojowników walczących o przetrwanie na zabójczych wysokościach w wichurze, śnieżycy i morderczym mrozie.
Ta książka jest o ich rodzinach, które zostają w domach, także często walcząc o przetrwanie. O żonach, które przez większą część roku w pojedynkę zajmują się codziennymi sprawami, utrzymaniem dzieci, odrabianiem lekcji, gotowaniem, czytaniem bajek. A jak coś pójdzie nie tak, to zostają z tym same już na zawsze.
(ze wstępu)
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-8565-7 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Na wystawie małej księgarni na warszawskiej Saskiej Kępie stoją na jednej półce, równo, jak czekany wbite w zmarznięty śnieg: Siła marzeń, czyli jak zdobyłam Everest Miłki Raulin, Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało Dariusza Kortki i Marcina Pietraszewskiego, tych samych autorów Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście, Reinholda Messnera O życiu i Rozmowy o Evereście Jacka Żakowskiego, Leszka Cichego i Krzysztofa Wielickiego. A to tylko wystawa, tylko mała lokalna księgarnia!
W Polsce wydaje się rocznie kilkanaście książek górskich – biografie wybitnych wspinaczy, biografie gór wciąż i wciąż królują na listach bestsellerów Empiku. Próba bycia na bieżąco przypomina walkę z wielogłowym smokiem: przeczytasz trzy książki, a już z okładek uśmiecha się do ciebie sześciu kolejnych bohaterów.
Kochamy naszych himalaistów i górskie opowieści. „My” autorki i „my” Polacy.
Czy dlatego napisałyśmy tę książkę? Tak. Nie.
Tak, bo kto by nie chciał trafić na listę bestsellerów Empiku? Nie, bo to nie jest książka o górach. Ani o wspinaczach. Ani o wyprawach i przygodach wojowników walczących o przetrwanie na zabójczych wysokościach w wichurze, śnieżycy i morderczym mrozie. Ta książka jest o ich rodzinach, które zostają w domach, także często walcząc o przetrwanie. O żonach, które przez większą część roku w pojedynkę zajmują się codziennymi sprawami, utrzymaniem dzieci, odrabianiem lekcji, gotowaniem, czytaniem bajek. A jak coś pójdzie nie tak, to zostają z tym same już na zawsze. To także książka o dorosłych już dzieciach, które straciły ojców nie dlatego, że ktoś wysłał ich na wojnę, zginęli w wypadku drogowym, przesiedzieli pół życia w więzieniu, bo działali w opozycji demokratycznej w czasach PRL, czy zachorowali. Ale dlatego, że z własnej woli, ciągnięci potrzebą przeżycia ekstremalnej przygody, pojechali w najwyższe góry świata i już nie wrócili. Kiedy ma się męża albo ojca himalaistę (matkę i żonę również), nietrudno zostać wdową/wdowcem czy półsierotą.
To książka o ludziach, którzy podobnie jak bohaterscy, tak przez nas kochani himalaiści płacą najwyższą cenę za wędrówkę na szczyt. Płacą za piękną pasję, tyle że nie swoją.
To żony, czasem, choć wciąż rzadziej, mężowie i zawsze dzieci „lodowych wojowników”. Czekający, podziwiający, tęskniący, dumni, pogrążeni w żałobie. Zawsze na drugim planie.
Oczywiście, w każdej biografii „wojownika” czy „wojowniczki” można przeczytać o tych drugoplanowych bohaterach. Parę słów: że kiedy Piotr Pustelnik zdobywał Pinnacle Peak, jego żona opiekowała się synkiem, który miał zapalenie opon mózgowych. Że Celina Kukuczka, leżąc w szpitalu w zagrożonej ciąży, dziergała wełniane skarpetki dla męża zdobywającego dla Polski – i dla siebie – kolejny szczyt.
Robiąc burzę mózgów, by znaleźć tytuł dla naszej książki, myślałyśmy o kontrowersyjnym pytaniu: czy alpinista może mieć dzieci?
Czy człowiek, który tak ryzykuje, powinien zakładać rodzinę?
Eliza Kubarska, alpinistka i reżyserka, zadała sobie to pytanie w filmie, który nakręciła u stóp K2. Zabrała tam dorosłe już dzieci zmarłych w górach himalaistów, sama spodziewając się dziecka. Film jest wstrząsający, historie bohaterów trudne, wydaje się, że odpowiedź jest oczywista. Jednak Kubarska nie odpowiada „nie”, nawet w ostatniej scenie, trzymając już na rękach niemowlę.
„Nikt z nas nie szedł w góry, żeby zginąć” – stwierdza z kolei Krzysztof Wielicki, i zdanie to powtarza wielu wspinaczy. Pewnie, że nie! A jednak tak wielu zginęło. Wielu więcej niż narciarzy.
To prawda, co mówią i ludzie gór, i wielu naszych nizinnych bohaterów – każdy z nas dzień po dniu ryzykuje życie, wsiadając do samochodu, przechodząc przez pasy. Ryzykują górnicy, ratownicy – zarówno górscy, jak i medyczni, ryzykują policjantki. O niewielu z nich czytamy książki.
Wydawane przez Polski Związek Alpinizmu pismo „Taternik” w drugim numerze z 1988 roku publikuje tekst doc. dr. med. Jana Serafina zatytułowany Polskie wyprawy himalajskie – wypadki, zachorowania i zgony.
Otóż „w latach 1977–88 odbyły się 122 polskie wyprawy w Himalaje i Karakorum, z których 50 (41 proc.) miało za cel szczyty ośmiotysięczne. W wyprawach tych wzięło udział 1051 alpinistów, w tej liczbie kilkunastu cudzoziemców. W trakcie realizacji zadań wyprawowych wydarzyło się 39 wypadków śmiertelnych (3,71 proc.). Następne 99 osób, czyli 9,41 proc. sumy uczestników, przeszło poważne choroby ogólne, które w warunkach wypraw stanowiły duże zagrożenie dla ich zdrowia lub życia. Można więc stwierdzić, że w sumie co najmniej 13 proc. alpinistów polskich działających w górach najwyższych bądź utraciło życie, bądź też było poważnie zagrożonych z powodów medycznych. Z konfrontacji liczby wypraw z liczbą wypadków śmiertelnych wynika, iż na utratę uczestnika narażonych jest niemal 30 proc. ekspedycji, to znaczy co trzecia z nich”.
Nie trzeba nawet znać tych danych, żeby wiedzieć, że wyprawa w najwyższe góry świata jest śmiertelnie niebezpieczna. Co więc czują żona, córka, syn, kiedy ich najbliższa osoba pojedzie realizować pasję i nie wróci? A jeśli wróci, to zaraz znowu wyjedzie, bo pasja ciągnie, pozwala uciec od codzienności, a to jest niezwykle kuszące.
Można się domyślać, że zostawione w domu rodziny mają żal. Z pewnością inaczej przeżywają to jednak dzieci, a inaczej partnerzy/partnerki górskich pasjonatów.
Dorosłe już dzieci, z którymi rozmawiałyśmy, deklarują, że nie mają pretensji. Pasja ojca (bo za każdym razem był to ojciec) staje się również ich pasją. Chcą iść jego śladami, jeśli nie na szczyty ośmiotysięczników, to chociaż tam, skąd można je zobaczyć, albo w te same skały, po których się wspinał. O swoich motywacjach opowiadają w tej książce sami, nie są one jednakowe i proste. Raz jest to rozpacz po stracie ukochanego ojca połączona z podziwem, innym razem czysta fascynacja tym samym, co tego ojca odciągało od codzienności. Za każdym razem jest zrozumienie. Dorosłe dzieci ludzi, którzy zginęli w Himalajach, rozumieją, co ciągnęło ich rodziców i dlaczego tam pojechali, zamiast chodzić z nimi na rower. Jednak jest to uczucie połączone z mrokiem, z pamięcią o problemach, które powstały po tej śmierci, z traumą. Nie da się zamknąć tych historii w jednym mechanizmie ani opisać zero-jedynkowo. Każda z nich jest inna i skomplikowana. Do tej plątaniny uczuć dochodzi podziw dla ojca – że był siłaczem, straceńcem, marzycielem i miał fantazję.
Himalaizm to niejedyny sposób na ucieczkę od codzienności w pasję czy powinność. Wymieniłyśmy już przykłady innych sposobów: działalność w opozycji czy służba wojskowa. Jednak himalaizm różni się od nich tym, że nie przynosi pożytku innym ludziom, to nie jest misja ani poświęcenie. Ta pasja daje spełnienie tylko temu, kto ją realizuje, innym zaś może przynieść trudne konsekwencje. Nie próbujmy jednak w łatwy i oczywisty sposób oceniać tego, czym jest ona dla rodzin himalaistów. Te rodziny w tak łatwy sposób tego nie czują.