- W empik go
Rok 1863. Tom 2 - ebook
Rok 1863. Tom 2 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 354 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wracam teraz do dalszego, już mniej szczegółowego streszczenia tomu I. Rzeczy.
Powstanie trwało dalej. Obudziło się na nowo na Litwie, pojawiło się i w prowincjach zabranych, 10 maja tymczasowy rząd narodowy ogłosił się stałym Rządem narodowym.
W Galicji istniała Rada naczelna galicyjska, której były poddane wszystkie Ławy. Nie miały one jednak, jak twierdzi p. Koźmian, żadnych poważnych stosunków, ani zaufania (1). Kiedy więc „ludzie poważni i starsi” uznali potrzebę popierania powstania, ale nie chcieli go powierzyć Ławie, postanowili sami zawiązać się między sobą. Była to organizacja „prywatna”. Należeli do niej na początku Józef Baum, późniejszy wicepre- -
1) Dla skrócenia wiele z „niedokładności” pana Koźmiana będę prostował w przypiskach. Wymieniając członków Ławy i Rady naczelnej galicyjskiej, wylicza p. Koźmian między innymi i Tadeusza Wojciechowskiego, czemu tenże zaprzeczył w Kwartalniku historycznym (zeszyt I. r. 1895 str. 194).
zes Koła polskiego w Wiedniu, Atanazy Benoe późniejszy prezes tegoż Koła, Cezary Haller i Karol Rogawski, należący wprawdzie do innego odcienia, ale mający wpływ na ruchliwych, popularność i „sławę wielkiego niby patrjoty” (słowa p. Koźmiana), Grono krakowskie poprzestawało na przesyłaniu depesz i korespondencyj i dopiero kiedy po upadku Langiewicza przybył Jordan dla formowania oddziału, zbliżyło się do owego komitetu, do tej organizacji prywatnej. Baum Jordana przyjął chłodno, bo jeszcze nie zawiązały się pomiędzy ową prywatną organizacją a Hotelem Lambert późniejsze przyjazne stosunki (1).
Takaż sama organizacja jawno-tajna powstała we wschodniej Galicji; do komitetu jej należeli początkowo Adam Sapieha, Ziemiałkowski. Aleksander Dzieduszycki i Franciszek Smolka, dopóki, jak to już wiemy, z niego nie wystąpił.
Organizacje te w każdym obwodzie miały jednego obywatela wezwanego do pomocy. Komitety ciągle się zmieniały co do składu osób, wskutek aresztowań lub wystąpień. Z powodu, iż organi- -
1) A więc pierwszy komitet konserwatywny nie miał na razie stosunków z Hotelem Lambert, był dla niego „chłodny”. Zatem nie Hotel Lambert winien wejściu konserwatystów krakowskich do powstania, a pan Koźmian wszystko na niego spycha, a p. Lisicki za wszystko go potępia.
zacje te zawiązali ludzie albo bliscy gronu krakowskiemu, albo też już wówczas lub później zajmujący wybitne stanowisko, przeto p. Koźmian zaręcza, że nie był to „spisek”, nadaje organizacji nazwę jawno-tajnej, jednem słowem jak może wykręca się, chce przekonać, iż konserwatyści i „poważni” z innej byli ulepieni gliny. Po co to wszystko, kiedy fakta temu zaprzeczają. Jeżeli Ława była spiskiem, to i komitety były spiskiem – tak samo się kryły, tak samo tajnie się organizowały.
Rząd narodowy widząc, że bez owych prywatnych (1) komitetów nie może liczyć na pomoc Galicji, zaczął je tolerować, znosić się z niemi, a nawet paktować. Toczyły się tylko spory o stopień i zakres władzy komitetów. Ustanowiono przy nich komisarzy Rządu Narodowego, istniejących poprzednio przy Ławach, które się rozwiązały. Pierwszym komisarzem przy komitecie krakowskim był Seweryn Elżanowski, przy lwowskim pełnił w początkach, prócz innych, tę funkcją Marjan Sokołowski.
–-
1) Proszę przeczytać w I tomie mojej recenzji ustępy od str. 151, a przekona się czytelnik jaką, to prawdą, że komitety konserwatywne były prywatnemu Broszura Szczepańskiego „W tył” żądała już w czerwcu rozwiązania ich i „powrócenia” do dawnych. Szujski już w maju bronił komitetu konserwatywnego, jako władzy uznanej przez Rząd Narodowy (Naprzód).
Spory o atrybucje komitetów i o ich stosunek do Rządu Narodowego nie ustawały. Rzucają one bardzo ciekawe światło na chęć stworzenia rządu w rządzie. W końcu ułożyły się jakoś stosunki – pełnomocnik Rządu Narodowego Józef Grabowski rozwiązał komitet krakowski i ustanowił Radę prowincjonalną, której wręczył regulamin. Baum, Benoe, Haller, Rogawski, Żuliński i Elżanowski nie wnieśli przeciw temu regulaminowi żadnego zarzutu, również jak przybyły później Jan Tarnowski z Chorzelowa. Komisarz Rządu Narodowego na podstawie „narzuconego” (?) regulaminu począł wydawać rozkazy. P. Koźmian przytacza różne instrukcje, regulaminy i cyrkularze Rządu Narodowego (1). Cyrkularz z 18-go Lipca zasługuje, aby podać z niego parę ustępów:
„Z pomiędzy wszystkich prowincyj do pomocniczego działania w obecnem powstaniu powołanych, Galicja jedna najmniej pieniężnego zasiłku do skarbu narodowego wniosła. Z małym bardzo wyjątkiem wszystkie oddziały stąd wyprawione, a po większej części zmarno- -
1) O tych „materjałach” p. Koźmiana zastrzegam sobie słówko na później – jakoteż o jego przedstawieniu organizacji konserwatywnej. Przekonają, się czytelnicy jakie to „materjały” i ile prawdy w historji komitetów. Nie chcę przerywać co chwila streszczenia i dlatego osobno o tych sprawach pomówię.
wane, kosztem skarbu ogólnego sztyftowane były, z niemałym dla innych prowincyj uszczerbkiem…..
…..„Galicja w porównaniu stopy podatkowej jaką ponosi, do takiejże stopy w Kongresówce, na Litwie i Rusi, zapominać nie powinna, że tamte prowincje, oprócz podatków rządowi narodowemu płaconych, ponosić nietylko muszą bezpośredni ciężar wojny, ale oraz rabunki i perjodyczne zniszczenia, przez dzicz moskiewską szerzone, tak, że gdyby mieszkaniec Galicji oddał na narodową sprawę nietylko cały swój dochód, ale i cały zapas gotówki, to jeszczeby mniej został poszkodowany, aniżeli każdy z jego współziomków w tamtych stronach. Mniej gorące patrjotyczne usposobienie w Galicji, aniżeli w innych stronach Polski nietylko przez skąpstwo w ofiarach pieniężnych na ołtarz przynoszonych się tłomaczy. Jak z pieniędzy tak i z miłości własnej, zarówno osobistej jak kollegialnej, mniej chętnie w Galicji, niż gdzieindziej czyniono dotąd ofiary. Nigdzie może władze przez Rząd narodowy ustanowione, tak chłodnego i mniej chętnego poparcia nie znalazły jak w Galicji, a przecież Rząd ten to pierwsza narodowa władza, którą nam Opatrzność od lat blizko stu otoczyć (1) pozwoliła; na przyjęcie jej zgromadzić się było powinno wszystko, co tylko najzacniejszego wydać prawdziwy patrjotyzm może. Nigdzie może jak w Galicji nie spotykamy tylu swarliwych stronnictw, rzucających się w ciasnem kole mizernych ambicyjek, nigdzie tyle powodów zgorszenia w wybrykach zarówno wyrażających się w czynie, jak w druku i żywem słowie. Wszystkich tych smutnych wypadków nie możemy przypisać niższości patrjotyzmu ożywiającego mieszkańców Galicji, ale raczej przypisać je winniśmy brakowi zupełnemu narodowej w niej organizacji”. Tak się skarżył Rząd narodowy na komitety przez pana Koźmiana chwalone.
We Lwowie pełnomocnikowi Rządu Narodowego nie udało się przeprowadzić przyjęcia regulaminu. Wówczas wymienieni powyżej członkowie Rady prowincjonalnej, prócz Żulińskiego i Elżanowskiego, żądali zmiany regulaminu. W tym czasie pełnomocnik Rządu Grabowski wraz z Benoem udali się do Wiednia dla porozumienia się z mieszkającymi tam majętnymi obywatelami Galicji, w sprawie projektu narodowej, przymusowej pożyczki. Tam uchwalili ciż obywatele nowy regulamin, znoszący władzę komisarza rządowego, -
1) Ma być: obaczyć – tak jest w „Materjałach” tom III.
a przyznający zupełną autonomią prowincjonalną. Zwyciężył więc były komitet krakowski, zwyciężyło mówi p. Koźmian „zdrowe zapatrywanie”. Czy zdrowe, czy chore, w to wchodzić nie będę, ale podkreślam, że ci, co Rząd Narodowy uznali, nie chcieli go słuchać i ciągłe z nim wiedli spory. A czynili to ludzie, którzy wiecznie i zawsze mówią o poszanowaniu dla władzy, ludzie na wskróś Koźmianowscy. Wszelki opór władzy obcej ganią – Rząd Narodowy był władzą swoją (złą czy dobrą, znowu w to nie wchodzę) ale był władzą uznaną i oto jak w praktyce ci teoretycy posłuszeństwa dla władzy to posłuszeństwo pojmowali, kiedy im było niedogodne! Mamy w tem próbkę jak ci, co się mienią konserwatystami narzucają innym teorje, a sami dowolnie postępują. Dać im władzę – to władza jest święta, nietykalna – dać władzę innym, to można ją lekceważyć. Pan Koźmian zakończenie sprawy regulaminu nazywa zwycięztwem zdrowego zapatrywania, a była to tylko presja, przed którą Rząd Narodowy ustąpił, obawiając się o los narodowej pożyczki (1).
Kiedy rząd austrjacki aresztował członków komitetu (za co? wszak to nie był „spisek”?) wówczas dopiero weszli do niego członkowie grona -
1) "Przyobiecane miljony za koncessje nie wpływały do kasy". Materjały tom III. str. XVIII.
krakowskiego. Stanisław Tarnowski zastąpił Bauma, Ludwik Wodzicki Benoego, Stanisław Brandys Hallera; prócz nich dopełnili składu komitetu: Aleksander Gorajski i Józef Jędrzejowicz. P. Koźmianowi powierzył Rząd Narodowy dyrekcję biura krakowskiego i mianował go ajentem dyplomatycznym z siedzibą w Krakowie. Z lekceważeniem wyraża się p. Koźmian, że „schował nominację do kieszeni” i prowadził dalej rozpoczętą czynność, z tą tylko różnicą, iż teraz znosić się musiał z Rządem Narodowym. Pomijając fakt, że nie Rząd Nar. starał się o p. Koźmiana, jakby to z jego słów wyglądało (porównaj I tom mojej recenzji str. 157), widzimy już po raz setny, że p. Koźmianowi jak zwykle nie dopisuje pamięć, – co innego bowiem czytamy w „Materjałach do historji powstania 1863 r.” W tomie III-cim tej publikacji znajduje się pismo Rządu Narodowego do komisarza w Krakowie, wysłane pod datą 1-go lipca. Przesyłając instrukcje dla utworzenia biura korespondencyjnego i telegraficznego, Rząd Narodowy zawiadamia, iż „urządzenie pomienionego biura powierzył obywatelowi Brzeskiemu, który wspólnie z obywatelem Koźmianem, pod zwierzchnim kierunkiem komisarza rządowego, zająć się ma bezzwłocznie doprowadzeniem do skutku danego mu polecenia”. Chyba więc wskutek zwycięstwa autonomistów, oddano biuro pod wyłączną opiekę pana
Koźmiana, ale przypuszczenie to bezpodstawne, biuro bowiem z natury rzeczy nie mogło stać pod zarządem komitetu krakowskiego, bo nie o Galicją tutaj chodziło, lecz pod kierunkiem Rządu Narodowego, co sam p. Koźmian zaznacza. Jest więc tutaj coś niejasnego, – a w „Materiałach” nie ma śladu powtórnej nominacji p. Koźmiana i ustąpienia obywatela Brzeskiego. Dodać jeszcze należy, że owe biuro krakowskie nie było jedynem, takież samo bowiem istniało we Lwowie (instrukcja dla niego znajduje się w III tomie „Materjałów”), takież same istniały i za granicą u… p… w Anglii, jak to widzimy z jego sprawozdania umieszczonego w tomie V „Materjałów”. Ajentem p. Koźmiana, jak widzimy, całkiem nie mianowano, boć ajentem Rządu był jego komisarz rezydujący w Krakowie.
W obec ciągłych i nieustających poprzednich napomknień p. Koźmiana o jawnym Rządzie Narodowym, nie od rzeczy będzie zanotować następujące jego przyznanie: „dyktatura Langiewicza dowiodła była, że w ówczesnych okolicznościach żaden inny rząd narodowy oprócz tajnego nie był możliwy. Rząd poza krajem był bez znaczenia”. Ale dlaczego p. Koźmian wyraża to tak dziwne jak na niego przekonanie? Oto dla usprawiedliwienia się, że on i grono krakowskie poddali się Rządowi Narodowemu. „W chwilach rozstrzygających – pisze bardzo słusznie pan Koźmian – nie można się powodować doktryną”. Wyznanie znów godne zapamiętania, szkoda tylko, że p. Koźmian wtedy tylko przestaje być doktrynerem, kiedy mu idzie o własne usprawiedliwienie się. Zaledwie bowiem napisał tak rozumne słowa, już powraca do ulubionej śpiewki. W pięć wierszy po potępieniu powodowania się doktryną w chwilach rozstrzygających, takie wygłasza zdanie: „Tajny Rząd Narodowy warszawski był ze stanowiska tak prawnego, jak też najprostszych pojęć politycznych, fikcją. Już w nazwie rząd tajny była sprzeczność. Rządu bowiem zadaniem, powołaniem i istotą jest jawne przedstawienie i obrona istniejącego porządku rzeczy. Z chwilą, w której spisek odkrywa swoje cele, musi do ich dalszego przeprowadzenia powstać jawna władza, zadanie spisku wtedy skończone i niema on racji bytu; jeżeli zaś odsłonięty zamiar odsłania także środki działania, a zwłaszcza jeżeli odwołuje się do rzeczy najbardziej głośnej i jawnej, to jest do wojny, tem więcej kierunek przedsięwzięcia objąć musi wtedy władza jawna. A przecież i to należy do nadzwyczajności i anomalii ówczesnych wypadków; spisek odsłoniwszy swoje cele i środki, wypowiedziawszy jawnie wojnę Rosji, nie zaabdykował, nie wydał ze siebie rządu jawnego, pozostał u steru, nie przestając być władzą tajną, przybrał tylko nazwę Rządu Narodowego, nie zmienił się ani w swej istocie ani w swej formie, i tajno i anonimowo wypowiedział i prowadził jawną z Rosją wojnę. Miał dość siły, aby pozostać tajnem stowarzyszeniem, nie miał jej na tyle, aby stać się rządem jawnym. Wskutek tego fikcja stawała się rzeczywistością, a rzeczywistość fikcją i tajny spisek wykonywał jawną władzę; fakt zadawał kłam najprostszym pojęciom. Rząd Narodowy był tworem chorobliwym, chorobliwych czasów i samobójczego przedsięwzięcia”…
Po tym doktynerskim ustępie nie jest znów w stanie oprzeć się p. Koźmian stwierdzeniu prawdy, obalającej doktrynerstwo. „Rzecz niepojęta – pisze – tajny Rząd Narodowy istniał w Warszawie obok władz rosyjskich, zarządzał wojną, która była tylko demonstracją zbrojną, a po części i krajem, miał skarb i pobierał podatki, zawięzywał i utrzymywał stosunki z zagranicą, miał swoje policyą i swoją żandarmerję, swoją pocztę, organa i dzienniki urzędowe i półurzędowe, wychodzące z tajnych drukarń i dostające ostrzeżenia, a nigdy i przed nikim nie był odpowiedzialnym, przez nikogo znanym, był sam w sobie zmiennym i podległym przewrotom wewnętrznym. A przecież mało kto nie uległ jego władzy, lub jego teroryzmowi; odkryć go i zniweczyć przez dwa do trzech lat rząd rosyjski nie zdołał, i w końcu wszyscy znim się liczyli i ci, co mu służyli i weń wierzyli i ci co go potępiali, nawet zagranica i rządy regularne i to tak dalece, że przez wzgląd na te rządy ludzie, o których tu mówię, w przekonaniu, że wymaga tego dobro sprawy i że zwiększy to warunki jej powodzenia i obcej pomocy, weszli z nim w stosunki, i jeżeli nie całkiem poddali mu się i uznali jego prawowitość, to uznali przecież jego chwilową konieczność.
„….Organizacji i jej kółek nie znałem i dotąd nie znam; ale niezawodnie musiała być doskonale obmyślaną i urządzoną, aby w przeciągu paru lat wciągnąć tak znaczny zastęp ludzi, nakłonić ich do posłuszeństwa, nauczyć karności i poprowadzić do demonstracji i powstania, narzucić się krajowi, a to wszystko pod okiem absolutnej i policyjnej władzy rosyjskiej. Lepszym jeszcze dowodem doskonałości organizacji spiskowej, jest istnienie, działanie i trwanie, oraz odnawianie się w stolicy kraju, centralnej władzy spisku nazwanej Rządem Narodowym, działanie i trwanie, pomimo zmian w jej łonie, i stwierdzanie się jej jawne i głośne”.
Widzimy więc jasno jak p. Koźmian szamota się w walce między doktryną, a zaznaczeniem faktów kłam jej zadających. Raz Rząd Narodowy był „fikcją”, drugi raz był „jedynie możliwym” – raz był „anomalią”, to znowu chwilową „koniecznością”. Gdyby p. Koźmian nie stał z nim w żadnych stosunkach, łatwiej by mu przyszło zachować sąd stanowczy, a nie chwiejny. Ale chcąc wytłomaczyć swoje postępowanie, a uratować jednocześnie doktrynę, wpada wciąż w same sprzeczności. Pozostawmy go jednak pomiędzy Scyllą, i Charybdą, a posuńmy się dalej (1).
Nie będę się zatrzymywał nad sprawą wyroków śmierci, wydawanych przez Rząd Narodowy, ani nad zabójstwami popełnionemi w Galicji. Ażeby tę rzecz osądzić potrzeba sporego materjału, którego ani jestem w stanie zebrać, ani też nie dostarcza go p. Koźmian. Sam on zresztą nie wie, -
1) Cytowane powyżej ustępy z książki p. Koźmiana znajdują się na str. 187 – 191, a stanowią wyjątek z obszernego dowodzenia, że znów owa „konieczność” popychała p. Koźmiana i jego przyjaciół do nawiązania stosunków z Rządem Narodowym, przez co ci panowie „dawali Europie rękojmię, że powstanie zachowa znamię narodowe, a myśleli także, iż przez ich współudział Rząd Narodowy nabierze umiarkowania i roztropności”. Stereotypowe risum teneatis nie wystarcza na zaakcentowanie ogromu wyższej komiki, na którą się tu zdobył autor Rzeczy. P. Koźmian dający Europie gwarancję! – nie, nikt jeszcze tak nie zażartował ze samego siebie. Co do owego dowodzenia „konieczności” nawet pan Lisicki nie może się powstrzymać, aby nie zauważyć, że „argumentacja na str. 187 i dalszych powstała post facto" (sic!). Kwartalnik historyczny 1895 I. 158.
skąd morderstwa pochodziły, „czy od ukrytych chwilowo lokalnych żywiołów spiskowych, czy też od warszawskiego Rządu Narodowego”. Przyznaje też, iż Rząd ten tłomaczył się, przyznaje i to, że istotnie morderstwa wykonywane były nieraz bez wiedzy Rządu. Istniejącą w Krakowie organizacją terorystyczną rozwiązał dekretem naczelnik miasta Alfred Szczepański. Organizacja go jednak nie usłuchała – i pod tym naturalnie tylko wzglądem była podobną do „autonomistów” konserwatywnych. Czasem nawet Rząd Narodowy spotyka się z pochwałą p. Koźmiana. Raz mu jej udziela za memorjał przeznaczony dla zagranicy, a wydany w dzień imienin cesarza Napoleona. – „Był znakomicie napisany w formie dyplomatycznej, nacechowany znajomością stosunków, mówił to, co na razie istotnie mogło dobre wywrzeć wrażenie i być sprawie pomocnem”. Ale zaraz po tej pochwale idzie złośliwy dodatek: „memorjał tak treścią jak formą zdradzał człowieka innego kroju niż ludzie, którzy naprzemian kierowali spiskiem”. Drugi raz chwali p. Koźmian Rząd Narodowy z powodu memorjału przeznaczonego dla wręczenia Piusowi IX: „zrozumiano, że powstaniu odjąć należy cechę rewolucyjną, a pozostawić mu wyłącznie narodową (1).
–-
1) P. Koźmian twierdzi, że memorjał przysłano na jego ręce, aby prosił Adama Potockiego o wręczanie go pa-
W końcu X-go rozdziału Rzeczy znajdujemy ustęp o długo przygotowywanej a tak smutnie zakończonej klęską pod Komorowem wyprawie Jordana. Zginęli tam jak wiadomo Juliusz Tarnowski i Władysław Jabłonowski. Brał w tej nieszczęśliwej wyprawie udział i Ludwik Wodzicki.
Widzimy z tego, iż grono krakowskie składało się w tej chwili tylko z dwóch Stanisławów: Tarnowskiego i Koźmiana. Nie mogło już nawet powoływać się na maksymę: tres faciunt collegium. Wodzicki zresztą, powróciwszy z pod Komorowa starał się o sekretarjat agencji londyńskiej, o czem dowiadujemy się nie od pana Koźmiana, lecz z „Materjałów”. Rząd Narodowy zapytywał o niego ks. Wł. Czartoryskiego. Czartoryski był przeciwny nominacji, bo „lubo cenił zdolności i szlachetny charakter Wodzickiego”, sądził, iż każdy agent sam powinien sobie dobierać sekretarza, „zresztą Anglji Wodzicki nie zna i zdaje się nie umie po angielsku”.
W liście tym Czartoryskiego znajduje się jedna ciekawa uwaga zasługująca na przytoczenie, – pieżowi. Potocki nie chciał, a więc „to nadzwyczajne posłannictwo zaniechanem zostało”. W V. tomie Materjałów znajduje się odezwa Rządu Narodowego, w której czytamy iż „agent krakowski” (a więc Elżanowski, a nie Koźmian) ma prosić Potockiego lub Adama Sapiehę o wręczenie memorjału. Znów więc pamięć nie dopisuje autorowi.
bo charakteryzuje pewne koła. „Wiele osób, – pisze Czartoryski – stara się dla siebie, krewnych i protegowanych o urzędy i posady, któreby im bezpieczeństwo zupełne zapewniały, przy pozorze służenia sprawie ojczystej”.VII.
Na Litwie rządził Murawiew, w Warszawie Berg zastąpił Wielopolskiego i W. ks. Konstantego.
Wyprawa na Wołyń Wysockiego, Horodyńskiego i Artura Gołuchowskiego skończyła się rozbiciem ich oddziałów (1).
W Paryżu wystąpił z gabinetu Walewski.
Akcja dyplomatyczna wciąż trwała, aż 7-go września Gorczakow zamknął korespondencją dyplomatyczną wysłaniem depeszy, przyjmującej odpowiedzialność zrzuconą na Rosją przez trzy mocarstwa i oświadczającej, iż nie chce przedłużać dyskusji. Stało się to w miesiąc po zjeździe cesarza Franciszka z królem pruskim w Gasteinie, a w trzy tygodnie po zjeździe książąt Rzeszy niemieckiej w Frankfurcie, na który nie przybył król pruski, pomimo zaprosin cesarza austrjackiego. Do zjazdów tych przywiązywano u nas wagę.
Kiedy dzienniki półurzędowe francuzkie zaczęły napomykać o możliwości porozumienia się -
1) Ten trzeci oddział był pod dowództwem nie Gołuchowskiego, lecz Miniewskiego. Materjały II. str. 8.
Francji z Rosją i Prusami, gabinet wiedeński znowu zaczął nieco kokietować ze sprawą polską. Rechberg mówił o potrzebie „czegoś stanowczego”, a krakowski Merkel otrzymał rozkaz przerwania… stosunków z policją rosyjską.
Swoją drogą gabinety wciąż niby to się porozumiewały, a w każdym razie prowadziły pomiędzy sobą i ze swymi ambasadorami korespondencją. W Paryżu uznano za potrzebne starać się o uznanie powstania za stronę wojującą. J. Russel w mowie wypowiedzianej w Blairgovrie oświadczył, iż Rosja przez niedopełnienie warunków traktatu wiedeńskiego utraciła prawo do posiadania Polski. Anglja wysłała nawet osobnego kurjera do Petersburga z potwierdzeniem na piśmie słów lorda Russela, ale kurjer został cofnięty w środku drogi.
Próbowano nakłonić Austrją do zajęcia i przyłączenia Królestwa Polskiego. Żądano od Austrji stanowczości – od kulawego szybkiego biegu. Za to Bismark myślał o czemś podobnem na serjo, chciał wciągnąć Czartoryskiego, konferował z Kłobukowskim, zachęcał przez Keudla obywateli kaliskich, aby zażądali okupacji pruskiej.
Cesarz Napoleon w mowie wypowiedzianej w dniu 5-go listopada chciał przodłożyć sprawę polską trybunałowi europejskiemu. Myśl kongresu zakomunikowano mocarstwom – nieprzyjętą, złożono ad acta (1) .
Wracajmy do Rządu Narodowego. W czerwcu stanęli na czele jego teroryści, ale wkrótce powstał nowy Rząd Narodowy, złożony z umiarkowańszych żywiołów. Z działalności tego nowego Rządu najwięcej zdziwił p. Koźmiana dekret mianujący „obywatela” Czartoryskiego ajentem w Paryżu i Londynie. Naprzód Czartoryski był już ajentem, powtóre w pierwszej nominacji „nie odmówiono tytułu księcia potomkowi Jagiellonów”. Opuszczając setki ważnych faktów, ma p. Koźmian miejsce na taki drobiazg, do tego stopnia po 31 latach odczuwa jeszcze boleść z owej mniemanej krzywdy uczynionej Czartoryski emu. Zapewne sam ks. Władysław mniej odczuł niż p. Koźmian to wielkie nieszczęście. Co się zaś tyczy owego Jagiellońskiego pochodzenia Czartoryskich, radżę p. Koźmianowi zapoznać się z dziełem Kazimierza Stadnickiego: „Bracia Władysława Jagiełły”, a może się wyleczy z wiary w tę bajeczkę.
W owym czasie widział się p. Koźmian z Traugutem, spieszącym do Warszawy dla objęcia kierownictwa Rządu Narodowego. Był to jedyny członek Rządu Narodowego, którego p. Koźmian po- -
1) Przytaczam te wszystkie znane fakta, jedynie, aby nie stracić wątku opowiadania autora.
znał osobiście podczas wypadków, a o ile go uderzyła brzydota fizyczna Trauguta, o tyle oddaje pochwałę jego piękności moralnej. Kto wie, czy gdyby p. Koźmian poznał był jeszcze osobiście innych członków Rządu Narodowego, nie byłby również o niektórych przynajmniej zachował takiej samej pamięci, jak o Traugucie. Szkoda.
Dnia 17-go września znów skrajne żywioły opanowały Rząd Narodowy. Dziełem ich były morderstwa polityczne i zamach na hr. Berga, który „żelazną ręką” (wyrażenie p. Koźmiana), sięgał aż do Rządu Narodowego.
Ów „najskrajniejszy i najszaleńszy” Rząd Narodowy miał być tak dziecinnym, że „przysłał wzór mundurów dla narodowej służby cywilnej w Galicji” (str. 224) – znając jednak dostatecznie taktykę p. Koźmiana, muszę przypuszczać, że to jest jego własny „dowcip”, jedna z tych jego „prawd” własnego wynalazku, bo inaczej trzebaby sądzić, że w Rządzie Narodowym zasiadali sami warjaci. Ten sam Rząd, jak mówi pan Koźmian, żądał zupełnego poddania mu się Galicji. Oparto się temu silnie, a Ludwik Wodzicki, który najwięcej w tem okazał siły i stanowczości, skazany został na śmierć. Kto jednak ten wyrok wydał, p. Koźmian nie jest w stanie powiedzieć (1).
–-
1) Wyrok ten słusznie pan Romanowicz nazywa „rzekomym” i dodaje, że nie uwierzy w niego "dopóki
Dzięki Traugutowi nastąpił nowy przewrót. Pan Koźmian zaręcza, iż Traugut postąpił sobie: „energicznie, stanowczo w duchu kierunku, który uznawał za potrzebny, w rozmowie z p. Koźmianem”. Rząd z Traugutem na czele trwał od 17 października do połowy kwietnia 1865 r., t… j… aż do wykrycia i aresztowania jego członków".