Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Rok 1863. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rok 1863. Tom 2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 354 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

VI.

Wra­cam te­raz do dal­sze­go, już mniej szcze­gó­ło­we­go stresz­cze­nia tomu I. Rze­czy.

Po­wsta­nie trwa­ło da­lej. Obu­dzi­ło się na nowo na Li­twie, po­ja­wi­ło się i w pro­win­cjach za­bra­nych, 10 maja tym­cza­so­wy rząd na­ro­do­wy ogło­sił się sta­łym Rzą­dem na­ro­do­wym.

W Ga­li­cji ist­nia­ła Rada na­czel­na ga­li­cyj­ska, któ­rej były pod­da­ne wszyst­kie Ławy. Nie mia­ły one jed­nak, jak twier­dzi p. Koź­mian, żad­nych po­waż­nych sto­sun­ków, ani za­ufa­nia (1). Kie­dy więc „lu­dzie po­waż­ni i star­si” uzna­li po­trze­bę po­pie­ra­nia po­wsta­nia, ale nie chcie­li go po­wie­rzyć Ła­wie, po­sta­no­wi­li sami za­wią­zać się mię­dzy sobą. Była to or­ga­ni­za­cja „pry­wat­na”. Na­le­że­li do niej na po­cząt­ku Jó­zef Baum, póź­niej­szy wi­ce­pre- -

1) Dla skró­ce­nia wie­le z „nie­do­kład­no­ści” pana Koź­mia­na będę pro­sto­wał w przy­pi­skach. Wy­mie­nia­jąc człon­ków Ławy i Rady na­czel­nej ga­li­cyj­skiej, wy­li­cza p. Koź­mian mię­dzy in­ny­mi i Ta­de­usza Woj­cie­chow­skie­go, cze­mu ten­że za­prze­czył w Kwar­tal­ni­ku hi­sto­rycz­nym (ze­szyt I. r. 1895 str. 194).

zes Koła pol­skie­go w Wied­niu, Ata­na­zy Be­noe póź­niej­szy pre­zes te­goż Koła, Ce­za­ry Hal­ler i Ka­rol Ro­gaw­ski, na­le­żą­cy wpraw­dzie do in­ne­go od­cie­nia, ale ma­ją­cy wpływ na ru­chli­wych, po­pu­lar­ność i „sła­wę wiel­kie­go niby pa­tr­jo­ty” (sło­wa p. Koź­mia­na), Gro­no kra­kow­skie po­prze­sta­wa­ło na prze­sy­ła­niu de­pesz i ko­re­spon­den­cyj i do­pie­ro kie­dy po upad­ku Lan­gie­wi­cza przy­był Jor­dan dla for­mo­wa­nia od­dzia­łu, zbli­ży­ło się do owe­go ko­mi­te­tu, do tej or­ga­ni­za­cji pry­wat­nej. Baum Jor­da­na przy­jął chłod­no, bo jesz­cze nie za­wią­za­ły się po­mię­dzy ową pry­wat­ną or­ga­ni­za­cją a Ho­te­lem Lam­bert póź­niej­sze przy­ja­zne sto­sun­ki (1).

Ta­każ sama or­ga­ni­za­cja jaw­no-taj­na po­wsta­ła we wschod­niej Ga­li­cji; do ko­mi­te­tu jej na­le­że­li po­cząt­ko­wo Adam Sa­pie­ha, Zie­miał­kow­ski. Alek­san­der Dzie­du­szyc­ki i Fran­ci­szek Smol­ka, do­pó­ki, jak to już wie­my, z nie­go nie wy­stą­pił.

Or­ga­ni­za­cje te w każ­dym ob­wo­dzie mia­ły jed­ne­go oby­wa­te­la we­zwa­ne­go do po­mo­cy. Ko­mi­te­ty cią­gle się zmie­nia­ły co do skła­du osób, wsku­tek aresz­to­wań lub wy­stą­pień. Z po­wo­du, iż or­ga­ni- -

1) A więc pierw­szy ko­mi­tet kon­ser­wa­tyw­ny nie miał na ra­zie sto­sun­ków z Ho­te­lem Lam­bert, był dla nie­go „chłod­ny”. Za­tem nie Ho­tel Lam­bert wi­nien wej­ściu kon­ser­wa­ty­stów kra­kow­skich do po­wsta­nia, a pan Koź­mian wszyst­ko na nie­go spy­cha, a p. Li­sic­ki za wszyst­ko go po­tę­pia.

za­cje te za­wią­za­li lu­dzie albo bli­scy gro­nu kra­kow­skie­mu, albo też już wów­czas lub póź­niej zaj­mu­ją­cy wy­bit­ne sta­no­wi­sko, prze­to p. Koź­mian za­rę­cza, że nie był to „spi­sek”, na­da­je or­ga­ni­za­cji na­zwę jaw­no-taj­nej, jed­nem sło­wem jak może wy­krę­ca się, chce prze­ko­nać, iż kon­ser­wa­ty­ści i „po­waż­ni” z in­nej byli ule­pie­ni gli­ny. Po co to wszyst­ko, kie­dy fak­ta temu za­prze­cza­ją. Je­że­li Ława była spi­skiem, to i ko­mi­te­ty były spi­skiem – tak samo się kry­ły, tak samo taj­nie się or­ga­ni­zo­wa­ły.

Rząd na­ro­do­wy wi­dząc, że bez owych pry­wat­nych (1) ko­mi­te­tów nie może li­czyć na po­moc Ga­li­cji, za­czął je to­le­ro­wać, zno­sić się z nie­mi, a na­wet pak­to­wać. To­czy­ły się tyl­ko spo­ry o sto­pień i za­kres wła­dzy ko­mi­te­tów. Usta­no­wio­no przy nich ko­mi­sa­rzy Rzą­du Na­ro­do­we­go, ist­nie­ją­cych po­przed­nio przy Ła­wach, któ­re się roz­wią­za­ły. Pierw­szym ko­mi­sa­rzem przy ko­mi­te­cie kra­kow­skim był Se­we­ryn El­ża­now­ski, przy lwow­skim peł­nił w po­cząt­kach, prócz in­nych, tę funk­cją Mar­jan So­ko­łow­ski.

–-

1) Pro­szę prze­czy­tać w I to­mie mo­jej re­cen­zji ustę­py od str. 151, a prze­ko­na się czy­tel­nik jaką, to praw­dą, że ko­mi­te­ty kon­ser­wa­tyw­ne były pry­wat­ne­mu Bro­szu­ra Szcze­pań­skie­go „W tył” żą­da­ła już w czerw­cu roz­wią­za­nia ich i „po­wró­ce­nia” do daw­nych. Szuj­ski już w maju bro­nił ko­mi­te­tu kon­ser­wa­tyw­ne­go, jako wła­dzy uzna­nej przez Rząd Na­ro­do­wy (Na­przód).

Spo­ry o atry­bu­cje ko­mi­te­tów i o ich sto­su­nek do Rzą­du Na­ro­do­we­go nie usta­wa­ły. Rzu­ca­ją one bar­dzo cie­ka­we świa­tło na chęć stwo­rze­nia rzą­du w rzą­dzie. W koń­cu uło­ży­ły się ja­koś sto­sun­ki – peł­no­moc­nik Rzą­du Na­ro­do­we­go Jó­zef Gra­bow­ski roz­wią­zał ko­mi­tet kra­kow­ski i usta­no­wił Radę pro­win­cjo­nal­ną, któ­rej wrę­czył re­gu­la­min. Baum, Be­noe, Hal­ler, Ro­gaw­ski, Żu­liń­ski i El­ża­now­ski nie wnie­śli prze­ciw temu re­gu­la­mi­no­wi żad­ne­go za­rzu­tu, rów­nież jak przy­by­ły póź­niej Jan Tar­now­ski z Cho­rze­lo­wa. Ko­mi­sarz Rzą­du Na­ro­do­we­go na pod­sta­wie „na­rzu­co­ne­go” (?) re­gu­la­mi­nu po­czął wy­da­wać roz­ka­zy. P. Koź­mian przy­ta­cza róż­ne in­struk­cje, re­gu­la­mi­ny i cyr­ku­la­rze Rzą­du Na­ro­do­we­go (1). Cyr­ku­larz z 18-go Lip­ca za­słu­gu­je, aby po­dać z nie­go parę ustę­pów:

„Z po­mię­dzy wszyst­kich pro­win­cyj do po­moc­ni­cze­go dzia­ła­nia w obec­nem po­wsta­niu po­wo­ła­nych, Ga­li­cja jed­na naj­mniej pie­nięż­ne­go za­sił­ku do skar­bu na­ro­do­we­go wnio­sła. Z ma­łym bar­dzo wy­jąt­kiem wszyst­kie od­dzia­ły stąd wy­pra­wio­ne, a po więk­szej czę­ści zmar­no- -

1) O tych „ma­ter­ja­łach” p. Koź­mia­na za­strze­gam so­bie słów­ko na póź­niej – ja­ko­też o jego przed­sta­wie­niu or­ga­ni­za­cji kon­ser­wa­tyw­nej. Prze­ko­na­ją, się czy­tel­ni­cy ja­kie to „ma­ter­ja­ły” i ile praw­dy w hi­stor­ji ko­mi­te­tów. Nie chcę prze­ry­wać co chwi­la stresz­cze­nia i dla­te­go osob­no o tych spra­wach po­mó­wię.

wane, kosz­tem skar­bu ogól­ne­go szty­fto­wa­ne były, z nie­ma­łym dla in­nych pro­win­cyj uszczerb­kiem…..

…..„Ga­li­cja w po­rów­na­niu sto­py po­dat­ko­wej jaką po­no­si, do ta­kiej­że sto­py w Kon­gre­sów­ce, na Li­twie i Rusi, za­po­mi­nać nie po­win­na, że tam­te pro­win­cje, oprócz po­dat­ków rzą­do­wi na­ro­do­we­mu pła­co­nych, po­no­sić nie­tyl­ko mu­szą bez­po­śred­ni cię­żar woj­ny, ale oraz ra­bun­ki i per­jo­dycz­ne znisz­cze­nia, przez dzicz mo­skiew­ską sze­rzo­ne, tak, że gdy­by miesz­ka­niec Ga­li­cji od­dał na na­ro­do­wą spra­wę nie­tyl­ko cały swój do­chód, ale i cały za­pas go­tów­ki, to jesz­cze­by mniej zo­stał po­szko­do­wa­ny, ani­że­li każ­dy z jego współ­ziom­ków w tam­tych stro­nach. Mniej go­rą­ce pa­tr­jo­tycz­ne uspo­so­bie­nie w Ga­li­cji, ani­że­li w in­nych stro­nach Pol­ski nie­tyl­ko przez skąp­stwo w ofia­rach pie­nięż­nych na oł­tarz przy­no­szo­nych się tło­ma­czy. Jak z pie­nię­dzy tak i z mi­ło­ści wła­snej, za­rów­no oso­bi­stej jak kol­le­gial­nej, mniej chęt­nie w Ga­li­cji, niż gdzie­in­dziej czy­nio­no do­tąd ofia­ry. Nig­dzie może wła­dze przez Rząd na­ro­do­wy usta­no­wio­ne, tak chłod­ne­go i mniej chęt­ne­go po­par­cia nie zna­la­zły jak w Ga­li­cji, a prze­cież Rząd ten to pierw­sza na­ro­do­wa wła­dza, któ­rą nam Opatrz­ność od lat bliz­ko stu oto­czyć (1) po­zwo­li­ła; na przy­ję­cie jej zgro­ma­dzić się było po­win­no wszyst­ko, co tyl­ko naj­zac­niej­sze­go wy­dać praw­dzi­wy pa­tr­jo­tyzm może. Nig­dzie może jak w Ga­li­cji nie spo­ty­ka­my tylu swar­li­wych stron­nictw, rzu­ca­ją­cych się w cia­snem kole mi­zer­nych am­bi­cy­jek, nig­dzie tyle po­wo­dów zgor­sze­nia w wy­bry­kach za­rów­no wy­ra­ża­ją­cych się w czy­nie, jak w dru­ku i ży­wem sło­wie. Wszyst­kich tych smut­nych wy­pad­ków nie mo­że­my przy­pi­sać niż­szo­ści pa­tr­jo­ty­zmu oży­wia­ją­ce­go miesz­kań­ców Ga­li­cji, ale ra­czej przy­pi­sać je win­ni­śmy bra­ko­wi zu­peł­ne­mu na­ro­do­wej w niej or­ga­ni­za­cji”. Tak się skar­żył Rząd na­ro­do­wy na ko­mi­te­ty przez pana Koź­mia­na chwa­lo­ne.

We Lwo­wie peł­no­moc­ni­ko­wi Rzą­du Na­ro­do­we­go nie uda­ło się prze­pro­wa­dzić przy­ję­cia re­gu­la­mi­nu. Wów­czas wy­mie­nie­ni po­wy­żej człon­ko­wie Rady pro­win­cjo­nal­nej, prócz Żu­liń­skie­go i El­ża­now­skie­go, żą­da­li zmia­ny re­gu­la­mi­nu. W tym cza­sie peł­no­moc­nik Rzą­du Gra­bow­ski wraz z Be­no­em uda­li się do Wied­nia dla po­ro­zu­mie­nia się z miesz­ka­ją­cy­mi tam ma­jęt­ny­mi oby­wa­te­la­mi Ga­li­cji, w spra­wie pro­jek­tu na­ro­do­wej, przy­mu­so­wej po­życz­ki. Tam uchwa­li­li ciż oby­wa­te­le nowy re­gu­la­min, zno­szą­cy wła­dzę ko­mi­sa­rza rzą­do­we­go, -

1) Ma być: oba­czyć – tak jest w „Ma­ter­ja­łach” tom III.

a przy­zna­ją­cy zu­peł­ną au­to­no­mią pro­win­cjo­nal­ną. Zwy­cię­żył więc były ko­mi­tet kra­kow­ski, zwy­cię­ży­ło mówi p. Koź­mian „zdro­we za­pa­try­wa­nie”. Czy zdro­we, czy cho­re, w to wcho­dzić nie będę, ale pod­kre­ślam, że ci, co Rząd Na­ro­do­wy uzna­li, nie chcie­li go słu­chać i cią­głe z nim wie­dli spo­ry. A czy­ni­li to lu­dzie, któ­rzy wiecz­nie i za­wsze mó­wią o po­sza­no­wa­niu dla wła­dzy, lu­dzie na wskróś Koź­mia­now­scy. Wszel­ki opór wła­dzy ob­cej ga­nią – Rząd Na­ro­do­wy był wła­dzą swo­ją (złą czy do­brą, zno­wu w to nie wcho­dzę) ale był wła­dzą uzna­ną i oto jak w prak­ty­ce ci teo­re­ty­cy po­słu­szeń­stwa dla wła­dzy to po­słu­szeń­stwo poj­mo­wa­li, kie­dy im było nie­do­god­ne! Mamy w tem prób­kę jak ci, co się mie­nią kon­ser­wa­ty­sta­mi na­rzu­ca­ją in­nym teo­r­je, a sami do­wol­nie po­stę­pu­ją. Dać im wła­dzę – to wła­dza jest świę­ta, nie­ty­kal­na – dać wła­dzę in­nym, to moż­na ją lek­ce­wa­żyć. Pan Koź­mian za­koń­cze­nie spra­wy re­gu­la­mi­nu na­zy­wa zwy­cięz­twem zdro­we­go za­pa­try­wa­nia, a była to tyl­ko pre­sja, przed któ­rą Rząd Na­ro­do­wy ustą­pił, oba­wia­jąc się o los na­ro­do­wej po­życz­ki (1).

Kie­dy rząd au­str­jac­ki aresz­to­wał człon­ków ko­mi­te­tu (za co? wszak to nie był „spi­sek”?) wów­czas do­pie­ro we­szli do nie­go człon­ko­wie gro­na -

1) "Przy­obie­ca­ne mil­jo­ny za kon­ces­sje nie wpły­wa­ły do kasy". Ma­ter­ja­ły tom III. str. XVIII.

kra­kow­skie­go. Sta­ni­sław Tar­now­ski za­stą­pił Bau­ma, Lu­dwik Wo­dzic­ki Be­no­ego, Sta­ni­sław Bran­dys Hal­le­ra; prócz nich do­peł­ni­li skła­du ko­mi­te­tu: Alek­san­der Go­raj­ski i Jó­zef Ję­drze­jo­wicz. P. Koź­mia­no­wi po­wie­rzył Rząd Na­ro­do­wy dy­rek­cję biu­ra kra­kow­skie­go i mia­no­wał go ajen­tem dy­plo­ma­tycz­nym z sie­dzi­bą w Kra­ko­wie. Z lek­ce­wa­że­niem wy­ra­ża się p. Koź­mian, że „scho­wał no­mi­na­cję do kie­sze­ni” i pro­wa­dził da­lej roz­po­czę­tą czyn­ność, z tą tyl­ko róż­ni­cą, iż te­raz zno­sić się mu­siał z Rzą­dem Na­ro­do­wym. Po­mi­ja­jąc fakt, że nie Rząd Nar. sta­rał się o p. Koź­mia­na, jak­by to z jego słów wy­glą­da­ło (po­rów­naj I tom mo­jej re­cen­zji str. 157), wi­dzi­my już po raz set­ny, że p. Koź­mia­no­wi jak zwy­kle nie do­pi­su­je pa­mięć, – co in­ne­go bo­wiem czy­ta­my w „Ma­ter­ja­łach do hi­stor­ji po­wsta­nia 1863 r.” W to­mie III-cim tej pu­bli­ka­cji znaj­du­je się pi­smo Rzą­du Na­ro­do­we­go do ko­mi­sa­rza w Kra­ko­wie, wy­sła­ne pod datą 1-go lip­ca. Prze­sy­ła­jąc in­struk­cje dla utwo­rze­nia biu­ra ko­re­spon­den­cyj­ne­go i te­le­gra­ficz­ne­go, Rząd Na­ro­do­wy za­wia­da­mia, iż „urzą­dze­nie po­mie­nio­ne­go biu­ra po­wie­rzył oby­wa­te­lo­wi Brze­skie­mu, któ­ry wspól­nie z oby­wa­te­lem Koź­mia­nem, pod zwierzch­nim kie­run­kiem ko­mi­sa­rza rzą­do­we­go, za­jąć się ma bez­zwłocz­nie do­pro­wa­dze­niem do skut­ku da­ne­go mu po­le­ce­nia”. Chy­ba więc wsku­tek zwy­cię­stwa au­to­no­mi­stów, od­da­no biu­ro pod wy­łącz­ną opie­kę pana

Koź­mia­na, ale przy­pusz­cze­nie to bez­pod­staw­ne, biu­ro bo­wiem z na­tu­ry rze­czy nie mo­gło stać pod za­rzą­dem ko­mi­te­tu kra­kow­skie­go, bo nie o Ga­li­cją tu­taj cho­dzi­ło, lecz pod kie­run­kiem Rzą­du Na­ro­do­we­go, co sam p. Koź­mian za­zna­cza. Jest więc tu­taj coś nie­ja­sne­go, – a w „Ma­te­ria­łach” nie ma śla­du po­wtór­nej no­mi­na­cji p. Koź­mia­na i ustą­pie­nia oby­wa­te­la Brze­skie­go. Do­dać jesz­cze na­le­ży, że owe biu­ro kra­kow­skie nie było je­dy­nem, ta­kież samo bo­wiem ist­nia­ło we Lwo­wie (in­struk­cja dla nie­go znaj­du­je się w III to­mie „Ma­ter­ja­łów”), ta­kież same ist­nia­ły i za gra­ni­cą u… p… w An­glii, jak to wi­dzi­my z jego spra­woz­da­nia umiesz­czo­ne­go w to­mie V „Ma­ter­ja­łów”. Ajen­tem p. Koź­mia­na, jak wi­dzi­my, cał­kiem nie mia­no­wa­no, boć ajen­tem Rzą­du był jego ko­mi­sarz re­zy­du­ją­cy w Kra­ko­wie.

W obec cią­głych i nie­usta­ją­cych po­przed­nich na­po­mknień p. Koź­mia­na o jaw­nym Rzą­dzie Na­ro­do­wym, nie od rze­czy bę­dzie za­no­to­wać na­stę­pu­ją­ce jego przy­zna­nie: „dyk­ta­tu­ra Lan­gie­wi­cza do­wio­dła była, że w ów­cze­snych oko­licz­no­ściach ża­den inny rząd na­ro­do­wy oprócz taj­ne­go nie był moż­li­wy. Rząd poza kra­jem był bez zna­cze­nia”. Ale dla­cze­go p. Koź­mian wy­ra­ża to tak dziw­ne jak na nie­go prze­ko­na­nie? Oto dla uspra­wie­dli­wie­nia się, że on i gro­no kra­kow­skie pod­da­li się Rzą­do­wi Na­ro­do­we­mu. „W chwi­lach roz­strzy­ga­ją­cych – pi­sze bar­dzo słusz­nie pan Koź­mian – nie moż­na się po­wo­do­wać dok­try­ną”. Wy­zna­nie znów god­ne za­pa­mię­ta­nia, szko­da tyl­ko, że p. Koź­mian wte­dy tyl­ko prze­sta­je być dok­try­ne­rem, kie­dy mu idzie o wła­sne uspra­wie­dli­wie­nie się. Za­le­d­wie bo­wiem na­pi­sał tak ro­zum­ne sło­wa, już po­wra­ca do ulu­bio­nej śpiew­ki. W pięć wier­szy po po­tę­pie­niu po­wo­do­wa­nia się dok­try­ną w chwi­lach roz­strzy­ga­ją­cych, ta­kie wy­gła­sza zda­nie: „Taj­ny Rząd Na­ro­do­wy war­szaw­ski był ze sta­no­wi­ska tak praw­ne­go, jak też naj­prost­szych po­jęć po­li­tycz­nych, fik­cją. Już w na­zwie rząd taj­ny była sprzecz­ność. Rzą­du bo­wiem za­da­niem, po­wo­ła­niem i isto­tą jest jaw­ne przed­sta­wie­nie i obro­na ist­nie­ją­ce­go po­rząd­ku rze­czy. Z chwi­lą, w któ­rej spi­sek od­kry­wa swo­je cele, musi do ich dal­sze­go prze­pro­wa­dze­nia po­wstać jaw­na wła­dza, za­da­nie spi­sku wte­dy skoń­czo­ne i nie­ma on ra­cji bytu; je­że­li zaś od­sło­nię­ty za­miar od­sła­nia tak­że środ­ki dzia­ła­nia, a zwłasz­cza je­że­li od­wo­łu­je się do rze­czy naj­bar­dziej gło­śnej i jaw­nej, to jest do woj­ny, tem wię­cej kie­ru­nek przed­się­wzię­cia ob­jąć musi wte­dy wła­dza jaw­na. A prze­cież i to na­le­ży do nad­zwy­czaj­no­ści i ano­ma­lii ów­cze­snych wy­pad­ków; spi­sek od­sło­niw­szy swo­je cele i środ­ki, wy­po­wie­dziaw­szy jaw­nie woj­nę Ro­sji, nie za­ab­dy­ko­wał, nie wy­dał ze sie­bie rzą­du jaw­ne­go, po­zo­stał u ste­ru, nie prze­sta­jąc być wła­dzą taj­ną, przy­brał tyl­ko na­zwę Rzą­du Na­ro­do­we­go, nie zmie­nił się ani w swej isto­cie ani w swej for­mie, i taj­no i ano­ni­mo­wo wy­po­wie­dział i pro­wa­dził jaw­ną z Ro­sją woj­nę. Miał dość siły, aby po­zo­stać taj­nem sto­wa­rzy­sze­niem, nie miał jej na tyle, aby stać się rzą­dem jaw­nym. Wsku­tek tego fik­cja sta­wa­ła się rze­czy­wi­sto­ścią, a rze­czy­wi­stość fik­cją i taj­ny spi­sek wy­ko­ny­wał jaw­ną wła­dzę; fakt za­da­wał kłam naj­prost­szym po­ję­ciom. Rząd Na­ro­do­wy był two­rem cho­ro­bli­wym, cho­ro­bli­wych cza­sów i sa­mo­bój­cze­go przed­się­wzię­cia”…

Po tym dok­ty­ner­skim ustę­pie nie jest znów w sta­nie oprzeć się p. Koź­mian stwier­dze­niu praw­dy, oba­la­ją­cej dok­try­ner­stwo. „Rzecz nie­po­ję­ta – pi­sze – taj­ny Rząd Na­ro­do­wy ist­niał w War­sza­wie obok władz ro­syj­skich, za­rzą­dzał woj­ną, któ­ra była tyl­ko de­mon­stra­cją zbroj­ną, a po czę­ści i kra­jem, miał skarb i po­bie­rał po­dat­ki, za­wię­zy­wał i utrzy­my­wał sto­sun­ki z za­gra­ni­cą, miał swo­je po­li­cyą i swo­ją żan­dar­mer­ję, swo­ją pocz­tę, or­ga­na i dzien­ni­ki urzę­do­we i pół­u­rzę­do­we, wy­cho­dzą­ce z taj­nych dru­karń i do­sta­ją­ce ostrze­że­nia, a nig­dy i przed ni­kim nie był od­po­wie­dzial­nym, przez ni­ko­go zna­nym, był sam w so­bie zmien­nym i pod­le­głym prze­wro­tom we­wnętrz­nym. A prze­cież mało kto nie uległ jego wła­dzy, lub jego te­ro­ry­zmo­wi; od­kryć go i zni­we­czyć przez dwa do trzech lat rząd ro­syj­ski nie zdo­łał, i w koń­cu wszy­scy znim się li­czy­li i ci, co mu słu­ży­li i weń wie­rzy­li i ci co go po­tę­pia­li, na­wet za­gra­ni­ca i rzą­dy re­gu­lar­ne i to tak da­le­ce, że przez wzgląd na te rzą­dy lu­dzie, o któ­rych tu mó­wię, w prze­ko­na­niu, że wy­ma­ga tego do­bro spra­wy i że zwięk­szy to wa­run­ki jej po­wo­dze­nia i ob­cej po­mo­cy, we­szli z nim w sto­sun­ki, i je­że­li nie cał­kiem pod­da­li mu się i uzna­li jego pra­wo­wi­tość, to uzna­li prze­cież jego chwi­lo­wą ko­niecz­ność.

„….Or­ga­ni­za­cji i jej kó­łek nie zna­łem i do­tąd nie znam; ale nie­za­wod­nie mu­sia­ła być do­sko­na­le ob­my­śla­ną i urzą­dzo­ną, aby w prze­cią­gu paru lat wcią­gnąć tak znacz­ny za­stęp lu­dzi, na­kło­nić ich do po­słu­szeń­stwa, na­uczyć kar­no­ści i po­pro­wa­dzić do de­mon­stra­cji i po­wsta­nia, na­rzu­cić się kra­jo­wi, a to wszyst­ko pod okiem ab­so­lut­nej i po­li­cyj­nej wła­dzy ro­syj­skiej. Lep­szym jesz­cze do­wo­dem do­sko­na­ło­ści or­ga­ni­za­cji spi­sko­wej, jest ist­nie­nie, dzia­ła­nie i trwa­nie, oraz od­na­wia­nie się w sto­li­cy kra­ju, cen­tral­nej wła­dzy spi­sku na­zwa­nej Rzą­dem Na­ro­do­wym, dzia­ła­nie i trwa­nie, po­mi­mo zmian w jej ło­nie, i stwier­dza­nie się jej jaw­ne i gło­śne”.

Wi­dzi­my więc ja­sno jak p. Koź­mian sza­mo­ta się w wal­ce mię­dzy dok­try­ną, a za­zna­cze­niem fak­tów kłam jej za­da­ją­cych. Raz Rząd Na­ro­do­wy był „fik­cją”, dru­gi raz był „je­dy­nie moż­li­wym” – raz był „ano­ma­lią”, to zno­wu chwi­lo­wą „ko­niecz­no­ścią”. Gdy­by p. Koź­mian nie stał z nim w żad­nych sto­sun­kach, ła­twiej by mu przy­szło za­cho­wać sąd sta­now­czy, a nie chwiej­ny. Ale chcąc wy­tło­ma­czyć swo­je po­stę­po­wa­nie, a ura­to­wać jed­no­cze­śnie dok­try­nę, wpa­da wciąż w same sprzecz­no­ści. Po­zo­staw­my go jed­nak po­mię­dzy Scyl­lą, i Cha­ryb­dą, a po­suń­my się da­lej (1).

Nie będę się za­trzy­my­wał nad spra­wą wy­ro­ków śmier­ci, wy­da­wa­nych przez Rząd Na­ro­do­wy, ani nad za­bój­stwa­mi po­peł­nio­ne­mi w Ga­li­cji. Aże­by tę rzecz osą­dzić po­trze­ba spo­re­go ma­ter­ja­łu, któ­re­go ani je­stem w sta­nie ze­brać, ani też nie do­star­cza go p. Koź­mian. Sam on zresz­tą nie wie, -

1) Cy­to­wa­ne po­wy­żej ustę­py z książ­ki p. Koź­mia­na znaj­du­ją się na str. 187 – 191, a sta­no­wią wy­ją­tek z ob­szer­ne­go do­wo­dze­nia, że znów owa „ko­niecz­ność” po­py­cha­ła p. Koź­mia­na i jego przy­ja­ciół do na­wią­za­nia sto­sun­ków z Rzą­dem Na­ro­do­wym, przez co ci pa­no­wie „da­wa­li Eu­ro­pie rę­koj­mię, że po­wsta­nie za­cho­wa zna­mię na­ro­do­we, a my­śle­li tak­że, iż przez ich współ­udział Rząd Na­ro­do­wy na­bie­rze umiar­ko­wa­nia i roz­trop­no­ści”. Ste­reo­ty­po­we ri­sum te­ne­atis nie wy­star­cza na za­ak­cen­to­wa­nie ogro­mu wyż­szej ko­mi­ki, na któ­rą się tu zdo­był au­tor Rze­czy. P. Koź­mian da­ją­cy Eu­ro­pie gwa­ran­cję! – nie, nikt jesz­cze tak nie za­żar­to­wał ze sa­me­go sie­bie. Co do owe­go do­wo­dze­nia „ko­niecz­no­ści” na­wet pan Li­sic­ki nie może się po­wstrzy­mać, aby nie za­uwa­żyć, że „ar­gu­men­ta­cja na str. 187 i dal­szych po­wsta­ła post fac­to" (sic!). Kwar­tal­nik hi­sto­rycz­ny 1895 I. 158.

skąd mor­der­stwa po­cho­dzi­ły, „czy od ukry­tych chwi­lo­wo lo­kal­nych ży­wio­łów spi­sko­wych, czy też od war­szaw­skie­go Rzą­du Na­ro­do­we­go”. Przy­zna­je też, iż Rząd ten tło­ma­czył się, przy­zna­je i to, że istot­nie mor­der­stwa wy­ko­ny­wa­ne były nie­raz bez wie­dzy Rzą­du. Ist­nie­ją­cą w Kra­ko­wie or­ga­ni­za­cją te­ro­ry­stycz­ną roz­wią­zał de­kre­tem na­czel­nik mia­sta Al­fred Szcze­pań­ski. Or­ga­ni­za­cja go jed­nak nie usłu­cha­ła – i pod tym na­tu­ral­nie tyl­ko wzglą­dem była po­dob­ną do „au­to­no­mi­stów” kon­ser­wa­tyw­nych. Cza­sem na­wet Rząd Na­ro­do­wy spo­ty­ka się z po­chwa­łą p. Koź­mia­na. Raz mu jej udzie­la za me­mor­jał prze­zna­czo­ny dla za­gra­ni­cy, a wy­da­ny w dzień imie­nin ce­sa­rza Na­po­le­ona. – „Był zna­ko­mi­cie na­pi­sa­ny w for­mie dy­plo­ma­tycz­nej, na­ce­cho­wa­ny zna­jo­mo­ścią sto­sun­ków, mó­wił to, co na ra­zie istot­nie mo­gło do­bre wy­wrzeć wra­że­nie i być spra­wie po­moc­nem”. Ale za­raz po tej po­chwa­le idzie zło­śli­wy do­da­tek: „me­mor­jał tak tre­ścią jak for­mą zdra­dzał czło­wie­ka in­ne­go kro­ju niż lu­dzie, któ­rzy na­prze­mian kie­ro­wa­li spi­skiem”. Dru­gi raz chwa­li p. Koź­mian Rząd Na­ro­do­wy z po­wo­du me­mor­ja­łu prze­zna­czo­ne­go dla wrę­cze­nia Piu­so­wi IX: „zro­zu­mia­no, że po­wsta­niu od­jąć na­le­ży ce­chę re­wo­lu­cyj­ną, a po­zo­sta­wić mu wy­łącz­nie na­ro­do­wą (1).

–-

1) P. Koź­mian twier­dzi, że me­mor­jał przy­sła­no na jego ręce, aby pro­sił Ada­ma Po­toc­kie­go o wrę­cza­nie go pa-

W koń­cu X-go roz­dzia­łu Rze­czy znaj­du­je­my ustęp o dłu­go przy­go­to­wy­wa­nej a tak smut­nie za­koń­czo­nej klę­ską pod Ko­mo­ro­wem wy­pra­wie Jor­da­na. Zgi­nę­li tam jak wia­do­mo Ju­liusz Tar­now­ski i Wła­dy­sław Ja­bło­now­ski. Brał w tej nie­szczę­śli­wej wy­pra­wie udział i Lu­dwik Wo­dzic­ki.

Wi­dzi­my z tego, iż gro­no kra­kow­skie skła­da­ło się w tej chwi­li tyl­ko z dwóch Sta­ni­sła­wów: Tar­now­skie­go i Koź­mia­na. Nie mo­gło już na­wet po­wo­ły­wać się na mak­sy­mę: tres fa­ciunt col­le­gium. Wo­dzic­ki zresz­tą, po­wró­ciw­szy z pod Ko­mo­ro­wa sta­rał się o se­kre­tar­jat agen­cji lon­dyń­skiej, o czem do­wia­du­je­my się nie od pana Koź­mia­na, lecz z „Ma­ter­ja­łów”. Rząd Na­ro­do­wy za­py­ty­wał o nie­go ks. Wł. Czar­to­ry­skie­go. Czar­to­ry­ski był prze­ciw­ny no­mi­na­cji, bo „lubo ce­nił zdol­no­ści i szla­chet­ny cha­rak­ter Wo­dzic­kie­go”, są­dził, iż każ­dy agent sam po­wi­nien so­bie do­bie­rać se­kre­ta­rza, „zresz­tą An­gl­ji Wo­dzic­ki nie zna i zda­je się nie umie po an­giel­sku”.

W li­ście tym Czar­to­ry­skie­go znaj­du­je się jed­na cie­ka­wa uwa­ga za­słu­gu­ją­ca na przy­to­cze­nie, – pie­żo­wi. Po­toc­ki nie chciał, a więc „to nad­zwy­czaj­ne po­słan­nic­two za­nie­cha­nem zo­sta­ło”. W V. to­mie Ma­ter­ja­łów znaj­du­je się ode­zwa Rzą­du Na­ro­do­we­go, w któ­rej czy­ta­my iż „agent kra­kow­ski” (a więc El­ża­now­ski, a nie Koź­mian) ma pro­sić Po­toc­kie­go lub Ada­ma Sa­pie­hę o wrę­cze­nie me­mor­ja­łu. Znów więc pa­mięć nie do­pi­su­je au­to­ro­wi.

bo cha­rak­te­ry­zu­je pew­ne koła. „Wie­le osób, – pi­sze Czar­to­ry­ski – sta­ra się dla sie­bie, krew­nych i pro­te­go­wa­nych o urzę­dy i po­sa­dy, któ­re­by im bez­pie­czeń­stwo zu­peł­ne za­pew­nia­ły, przy po­zo­rze słu­że­nia spra­wie oj­czy­stej”.VII.

Na Li­twie rzą­dził Mu­ra­wiew, w War­sza­wie Berg za­stą­pił Wie­lo­pol­skie­go i W. ks. Kon­stan­te­go.

Wy­pra­wa na Wo­łyń Wy­soc­kie­go, Ho­ro­dyń­skie­go i Ar­tu­ra Go­łu­chow­skie­go skoń­czy­ła się roz­bi­ciem ich od­dzia­łów (1).

W Pa­ry­żu wy­stą­pił z ga­bi­ne­tu Wa­lew­ski.

Ak­cja dy­plo­ma­tycz­na wciąż trwa­ła, aż 7-go wrze­śnia Gor­cza­kow za­mknął ko­re­spon­den­cją dy­plo­ma­tycz­ną wy­sła­niem de­pe­szy, przyj­mu­ją­cej od­po­wie­dzial­ność zrzu­co­ną na Ro­sją przez trzy mo­car­stwa i oświad­cza­ją­cej, iż nie chce prze­dłu­żać dys­ku­sji. Sta­ło się to w mie­siąc po zjeź­dzie ce­sa­rza Fran­cisz­ka z kró­lem pru­skim w Ga­ste­inie, a w trzy ty­go­dnie po zjeź­dzie ksią­żąt Rze­szy nie­miec­kiej w Frank­fur­cie, na któ­ry nie przy­był król pru­ski, po­mi­mo za­pro­sin ce­sa­rza au­str­jac­kie­go. Do zjaz­dów tych przy­wią­zy­wa­no u nas wagę.

Kie­dy dzien­ni­ki pół­u­rzę­do­we fran­cuz­kie za­czę­ły na­po­my­kać o moż­li­wo­ści po­ro­zu­mie­nia się -

1) Ten trze­ci od­dział był pod do­wódz­twem nie Go­łu­chow­skie­go, lecz Mi­niew­skie­go. Ma­ter­ja­ły II. str. 8.

Fran­cji z Ro­sją i Pru­sa­mi, ga­bi­net wie­deń­ski zno­wu za­czął nie­co ko­kie­to­wać ze spra­wą pol­ską. Rech­berg mó­wił o po­trze­bie „cze­goś sta­now­cze­go”, a kra­kow­ski Mer­kel otrzy­mał roz­kaz prze­rwa­nia… sto­sun­ków z po­li­cją ro­syj­ską.

Swo­ją dro­gą ga­bi­ne­ty wciąż niby to się po­ro­zu­mie­wa­ły, a w każ­dym ra­zie pro­wa­dzi­ły po­mię­dzy sobą i ze swy­mi am­ba­sa­do­ra­mi ko­re­spon­den­cją. W Pa­ry­żu uzna­no za po­trzeb­ne sta­rać się o uzna­nie po­wsta­nia za stro­nę wo­ju­ją­cą. J. Rus­sel w mo­wie wy­po­wie­dzia­nej w Bla­ir­go­vrie oświad­czył, iż Ro­sja przez nie­do­peł­nie­nie wa­run­ków trak­ta­tu wie­deń­skie­go utra­ci­ła pra­wo do po­sia­da­nia Pol­ski. An­gl­ja wy­sła­ła na­wet osob­ne­go kur­je­ra do Pe­ters­bur­ga z po­twier­dze­niem na pi­śmie słów lor­da Rus­se­la, ale kur­jer zo­stał cof­nię­ty w środ­ku dro­gi.

Pró­bo­wa­no na­kło­nić Au­str­ją do za­ję­cia i przy­łą­cze­nia Kró­le­stwa Pol­skie­go. Żą­da­no od Au­str­ji sta­now­czo­ści – od ku­la­we­go szyb­kie­go bie­gu. Za to Bi­smark my­ślał o czemś po­dob­nem na ser­jo, chciał wcią­gnąć Czar­to­ry­skie­go, kon­fe­ro­wał z Kło­bu­kow­skim, za­chę­cał przez Keu­dla oby­wa­te­li ka­li­skich, aby za­żą­da­li oku­pa­cji pru­skiej.

Ce­sarz Na­po­le­on w mo­wie wy­po­wie­dzia­nej w dniu 5-go li­sto­pa­da chciał przo­dło­żyć spra­wę pol­ską try­bu­na­ło­wi eu­ro­pej­skie­mu. Myśl kon­gre­su za­ko­mu­ni­ko­wa­no mo­car­stwom – nie­przy­ję­tą, zło­żo­no ad acta (1) .

Wra­caj­my do Rzą­du Na­ro­do­we­go. W czerw­cu sta­nę­li na cze­le jego te­ro­ry­ści, ale wkrót­ce po­wstał nowy Rząd Na­ro­do­wy, zło­żo­ny z umiar­ko­wań­szych ży­wio­łów. Z dzia­łal­no­ści tego no­we­go Rzą­du naj­wię­cej zdzi­wił p. Koź­mia­na de­kret mia­nu­ją­cy „oby­wa­te­la” Czar­to­ry­skie­go ajen­tem w Pa­ry­żu i Lon­dy­nie. Na­przód Czar­to­ry­ski był już ajen­tem, po­wtó­re w pierw­szej no­mi­na­cji „nie od­mó­wio­no ty­tu­łu księ­cia po­tom­ko­wi Ja­giel­lo­nów”. Opusz­cza­jąc set­ki waż­nych fak­tów, ma p. Koź­mian miej­sce na taki dro­biazg, do tego stop­nia po 31 la­tach od­czu­wa jesz­cze bo­leść z owej mnie­ma­nej krzyw­dy uczy­nio­nej Czar­to­ry­ski emu. Za­pew­ne sam ks. Wła­dy­sław mniej od­czuł niż p. Koź­mian to wiel­kie nie­szczę­ście. Co się zaś ty­czy owe­go Ja­giel­loń­skie­go po­cho­dze­nia Czar­to­ry­skich, ra­dżę p. Koź­mia­no­wi za­po­znać się z dzie­łem Ka­zi­mie­rza Stad­nic­kie­go: „Bra­cia Wła­dy­sła­wa Ja­gieł­ły”, a może się wy­le­czy z wia­ry w tę ba­jecz­kę.

W owym cza­sie wi­dział się p. Koź­mian z Trau­gu­tem, spie­szą­cym do War­sza­wy dla ob­ję­cia kie­row­nic­twa Rzą­du Na­ro­do­we­go. Był to je­dy­ny czło­nek Rzą­du Na­ro­do­we­go, któ­re­go p. Koź­mian po- -

1) Przy­ta­czam te wszyst­kie zna­ne fak­ta, je­dy­nie, aby nie stra­cić wąt­ku opo­wia­da­nia au­to­ra.

znał oso­bi­ście pod­czas wy­pad­ków, a o ile go ude­rzy­ła brzy­do­ta fi­zycz­na Trau­gu­ta, o tyle od­da­je po­chwa­łę jego pięk­no­ści mo­ral­nej. Kto wie, czy gdy­by p. Koź­mian po­znał był jesz­cze oso­bi­ście in­nych człon­ków Rzą­du Na­ro­do­we­go, nie był­by rów­nież o nie­któ­rych przy­najm­niej za­cho­wał ta­kiej sa­mej pa­mię­ci, jak o Trau­gu­cie. Szko­da.

Dnia 17-go wrze­śnia znów skraj­ne ży­wio­ły opa­no­wa­ły Rząd Na­ro­do­wy. Dzie­łem ich były mor­der­stwa po­li­tycz­ne i za­mach na hr. Ber­ga, któ­ry „że­la­zną ręką” (wy­ra­że­nie p. Koź­mia­na), się­gał aż do Rzą­du Na­ro­do­we­go.

Ów „naj­skraj­niej­szy i naj­sza­leń­szy” Rząd Na­ro­do­wy miał być tak dzie­cin­nym, że „przy­słał wzór mun­du­rów dla na­ro­do­wej służ­by cy­wil­nej w Ga­li­cji” (str. 224) – zna­jąc jed­nak do­sta­tecz­nie tak­ty­kę p. Koź­mia­na, mu­szę przy­pusz­czać, że to jest jego wła­sny „dow­cip”, jed­na z tych jego „prawd” wła­sne­go wy­na­laz­ku, bo in­a­czej trze­ba­by są­dzić, że w Rzą­dzie Na­ro­do­wym za­sia­da­li sami war­ja­ci. Ten sam Rząd, jak mówi pan Koź­mian, żą­dał zu­peł­ne­go pod­da­nia mu się Ga­li­cji. Opar­to się temu sil­nie, a Lu­dwik Wo­dzic­ki, któ­ry naj­wię­cej w tem oka­zał siły i sta­now­czo­ści, ska­za­ny zo­stał na śmierć. Kto jed­nak ten wy­rok wy­dał, p. Koź­mian nie jest w sta­nie po­wie­dzieć (1).

–-

1) Wy­rok ten słusz­nie pan Ro­ma­no­wicz na­zy­wa „rze­ko­mym” i do­da­je, że nie uwie­rzy w nie­go "do­pó­ki

Dzię­ki Trau­gu­to­wi na­stą­pił nowy prze­wrót. Pan Koź­mian za­rę­cza, iż Trau­gut po­stą­pił so­bie: „ener­gicz­nie, sta­now­czo w du­chu kie­run­ku, któ­ry uzna­wał za po­trzeb­ny, w roz­mo­wie z p. Koź­mia­nem”. Rząd z Trau­gu­tem na cze­le trwał od 17 paź­dzier­ni­ka do po­ło­wy kwiet­nia 1865 r., t… j… aż do wy­kry­cia i aresz­to­wa­nia jego człon­ków".
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: