Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Roman Rogiński powstaniec 1863 r. Zeznania i wspomnienia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Roman Rogiński powstaniec 1863 r. Zeznania i wspomnienia - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 227 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ZE­ZNA­NIA RO­MA­NA RO­GIŃ­SKIE­GO

Dzia­ło się 20 mar­ca/1 kwiet­nia 1863 roku w War­szaw­skiej Alek­san­dryj­skiej Cy­ta­de­li wo­bec Wo­jen­no-Śled­czej Ko­mi­sji. Przy­wo­ła­ny z aresz­tu Ro­man Ro­giń­ski ze­znał, jak na­stę­pu­je: Na­zy­wam się. Ro­man Ro­giń­ski, mam lat 23, re­li­gii rzym­sko­ka­to­lic­kiej, uro­dzo­ny w Księ­stwie Ło­wic­kim gu­ber­ni war­szaw­skiej, je­stem szlach­cic le­gi­ty­mo­wa­ny, ka­wa­ler, na­uki po­bie­ra­łem w War­szaw­skim re­al­nym gim­na­zjum i ta­ko­we ukoń­czy­łem w 1861 roku. Oj­ciec mój jest w War­sza­wie se­kre­ta­rzem w Domu Ba­dań od 1860 roku, a wprzód był w Ja­no­wie Or­dy­nac­kim na ta­kiej­że po­sa­dzie – a mat­ka z domu Mo­dze­lew­ska. Bra­ci nie mam. Sio­strę jed­ną, Ma­rię, pan­nę lat 19, przy ro­dzi­cach. Stryj mój ro­dzo­ny Ka­zi­mierz Ro­giń­ski jest rek­to­rem w gim­na­zjum, a dwóch stry­jów Fer­dy­nan­da i An­to­nie­go Ro­giń­skich w Pa­ry­żu, któ­rzy są in­że­nie­ra­mi przy pod­ziem­nej ko­mu­ni­ka­cji, emi­gro­wa­li w 1830 roku. Fer­dy­nand słu­żył ofi­ce­rem w ar­ty­le­rii pol­skiej, a An­to­ni był aka­de­mi­kiem i słu­żył w po­wsta­niu. W 1862 roku 5 stycz­nia wy­je­cha­łem z War­sza­wy do­roż­ką do No­we­go Dwo­ru; przez Nowy Dwór zaś, mimo for­te­cy, do Płoń­ska i da­lej pocz­tą do Bro­cho­cin­ka, do krew­nych mej mat­ki, z za­mia­rem uda­nia się za gra­ni­cę do Ge­nui. Oko­licz­no­ści, któ­re słu­ży­ły po­wo­dem do tego, były na­stę­pu­ją­ce:

Po wy­pad­kach 25 lu­te­go n s za­szłych w 1861 roku w War­sza­wie, mia­no­wi­cie 27 lu­te­go n s przy­ją­łem pierw­szy raz udział w ma­ni­fe­sta­cji przed ko­ścio­łem Ber­nar­dy­nów. Od owe­go cza­su przyj­mo­wa­łem udział we wszyst­kich waż­niej­szych ma­ni­fe­sta­cjach, ja­kie mia­ły miej­sce w War­sza­wie.

O ile mi wia­do­mo, już przed 25 lu­te­go za­wią­za­ło się koło pod za­rzą­dem Jan­kow­skie­go, któ­re się zbie­ra­ło w jego miesz­ka­niu, mię­dzy in­ny­mi by­wał tam i No­wa­kow­ski, ze sztuk pięk­nych uczeń, któ­ry bę­dąc śmia­łym przyj­mo­wał udział w ma­ni­fe­sta­cjach do cza­su aresz­to­wa­nia go i przez to po­cią­gał za sobą mło­dzież.

Po za­aresz­to­wa­niu Jan­kow­skie­go na ko­lei że­la­znej w Kra­ko­wie, kil­ku z mło­dzie­ży ze Sztuk Pięk­nych na­ję­ło miesz­ka­nie na rogu uli­cy Świę­to­krzy­skiej i Ma­zo­wiec­kiej w celu zgro­ma­dza­nia się w nim. Z tego po­miesz­ka­nia 25 lu­te­go wy­szła ma­ni­fe­sta­cja i tam były ze­bra­ne wszel­kie efek­ta do ma­ni­fe­sta­cji. Miesz­ka­nie to było za­trzy­ma­ne do 8 kwiet­nia n s. Po 8 kwiet­nia, wzię­ciu No­wa­kow­skie­go i wie­lu dru­gich, str­wo­ży­ła się mło­dzież i za­nie­cha­ła scha­dzek, wy­jąw­szy w kla­sach, tak było pra­wie do 25 lub 26 czerw­ca, tj. do ukoń­cze­nia kur­sów.

Przed wy­jaz­dem na wa­ka­cje mło­dzież ura­dzi­ła, aby na pro­win­cji po­ro­bić zna­jo­mo­ści z mło­dzie­żą i po­za­wią­zy­wać sto­sun­ki. Wsku­tek tego i ja wy­je­cha­łem do To­ma­szo­wa Raw­skie­go ma­jąc tam zna­jo­mo­ści, gdyż by­łem tam ko­re­pe­ty­to­rem w 1860 roku przez wa­ka­cje. W To­ma­szo­wie by­łem ze dwa ty­go­dnie u bur­mi­strza Le­nar­tow­skie­go i stam­tąd po­je­cha­łem do krew­nych Na­gur­skich. Na­gur­ski był tłu­ma­czem biu­ra. U Na­gór­skich ba­wi­łem z kil­ka­na­ście dni, gdzie po­zna­jo­miw­szy się z mło­dzie­żą przy­czy­ni­łem się do po­sta­wie­nia krzy­ża. Wsku­tek cze­go by­łem na dru­gi dzień aresz­to­wa­nym przez miej­sco­we­go na­czel­ni­ka żan­dar­me­rii, któ­ren po spi­sa­niu pro­to­kó­łu ze mnie za­bro­nił mi wy­jaz­du z mia­sta.

Jed­na­ko­woż ja w kil­ka dni wy­je­cha­łem bez po­zwo­le­nia do Kra­ko­wa. W Kra­ko­wie ba­wi­łem z ty­dzień za kart­ką wol­ne­go po­by­tu pod na­zwi­skiem Ma­izel – do Kró­le­stwa wró­ci­łem za tąż samą kart­ką wprost do War­sza­wy; zda­je mi się wró­ci­łem oko­ło 14 wrze­śnia n s, a do­wie­dziaw­szy się, iż re­wi­zja była w mym po­miesz­ka­niu, już w domu wię­cej nie no­co­wa­łem.

Kie­dym po­wró­cił, mło­dzież zbie­ra­ła się pod­ów­czas u Vo­ig­ta, ucznia ze Sztuk Pięk­nych, miesz­ka­ją­ce­go na Kró­lew­skiej uli­cy w Ti­vo­li, a do mego przy­jaz­du zbie­ra­ła się mło­dzież u Cie­lec­kie­go, któ­ren miesz­kał w Za­moj­skich pa­ła­cu, ten gdy był aresz­to­wa­nym, zgro­ma­dze­nia prze­nio­sły się do Vo­ig­ta. Przed wy­bo­ra­mi, przed 23 wrze­śnia u Vo­ig­ta ura­dzi­li­śmy łącz­nie z de­pu­ta­ta­mi od kó­łek, któ­re już były pod­ów­czas, aże­by za­pro­te­sto­wać prze­ciw­ko wy­bo­rom wy­łącz­nie dla Kon­gre­sów­ki, je­śli ta­ko­we nie będą dane Rusi i Li­twie. Na owej na­ra­dzie m.in. byli: Ko­rze­niow­ski Apol­lo, Sza­chow­ski, Si­kor­ski Ka­zi­mierz, Vo­igt Bo­le­sław, ja, Fran­kow­scy Jan, Leon i Sta­ni­sław, We­resz­czy­ri­ski, było i wię­cej, któ­rych nie pa­mię­tam.

Z po­wo­du opóź­nio­nej pory pro­to­kół za­koń­czo­nym zo­stał.

Ro­man Ro­giń­ski

21 mar­ca/2 kwiet­nia 1863 r. w dal­szej kon­ty­nu­acji ze­znał: W cza­sie wy­żej rze­czo­ne­go zgro­ma­dze­nia był czy­ta­nym Głos ludu do wy­bor­ców, o ile mi się zda­je, re­da­go­wa­ny przez Jana Fran­kow­skie­go. Oko­ło 5 lub 6 paź­dzier­ni­ka 1861 r. Sza­chow­ski mnie i Si­kor­skie­mu dał znać, iż mamy być aresz­to­wa­ni, więc chcąc unik­nąć aresz­tu wy­je­cha­li­śmy do Ho­ro­dła. W Ste­pan­ko­wi­cach o 9 wie­czo­rem ja z Sza­chow­skim uło­ży­li­śmy akt unii Li­twy z Pol­ską i po na­pi­sa­niu ogło­si­li­śmy go oraz ze­bra­li­śmy pod­pi­sy. U kogo by się ów akt w obec­nej chwi­li znaj­do­wał, nie wiem. W cza­sie ma­ni­fe­sta­cji czy­tał ów akt

Lau­ry­sie­wicz, ksiądz unic­ki. W póź­niej­szym cza­sie, przy ogło­sze­niu dru­kiem, ów akt zo­stał zmie­nio­ny w wy­ra­że­niach.

Myśl zjaz­du ho­ro­del­skie­go po­da­ną zo­sta­ła w Lu­bli­nie przez ko­mi­tet za­wią­za­ny w tym celu, któ­re­go człon­kiem był ks. Lau­ry­sie­wicz.

Po zjeź­dzie ho­ro­del­skim 14 paź­dzier­ni­ka wró­ci­li­śmy do War­sza­wy, ja pod cu­dzym na­zwi­skiem. 14 paźdz uło­ży­li­śmy się ze­brać do Stroj­now­skie­go (oby­wa­te­la, któ­ren w ostat­nich cza­sach miesz­kał w 2 wior­stach od Rawy) do Ho­te­lu Lip­skie­go.

15 paźdz n s po­szli­śmy – ja, Si­kor­ski, Sza­chow­ski, Bie­choń­ski i dru­dzy do ko­ścio­ła św. Jana na na­bo­żeń­stwo za Ko­ściusz­kę, na sku­tek we­zwa­nia. W cza­sie na­bo­żeń­stwa by­li­śmy oto­cze­ni, a na dru­gi dzień rano za­pro­wa­dze­ni do Cy­ta­de­li, skąd wie­czo­rem te­goż dnia zo­sta­li­śmy roz­pusz­cze­ni. Kto urzą­dził owo na­bo­żeń­stwo, nie wiem.

17 paźdz by­łem u Stroj­now­skie­go dla do­wie­dze­nia co i jak ura­dzo­no. U Stroj­now­skie­go za­sta­łem Sza­chow­skie­go, Si­kor­skie­go, We­resz­czyń­skie­go Ju­lia­na i do­wie­dzia­łem się, iż wy­bra­no trzech człon­ków do Ko­mi­te­tu two­rze­nia or­ga­ni­za­cji, a mia­no­wi­cie Ko­rze­niow­skie­go Apol­lo (lub Na­po­le­ona – on wy­wie­zio­ny do Per­mu), Gło­wac­kie­go, stu­den­ta z Ki­jow Uni­wer­sy­te­tu, i Chmie­leń­skie­go Igna­ce­go. Po­sta­no­wio­nym było: roz­dzie­lić pra­cę Ko­mi­te­tu na trzy czę­ści, a mia­no­wi­cie or­ga­ni­za­cja miast pod wzglę­dem przy­go­to­wa­nia sprzy­się­żo­nych po­wie­rzo­na zo­sta­ła Chmie­leń­skie­mu, kasa i ko­re­spon­den­cja Ko­rze­niow­skie­mu, a wy­dział woj­sko­wy Gło­wac­kie­mu. Ko­mi­tet miał się pod­dać Mie­ro­sław­skie­mu i roz­po­rzą­dze­niom jego. Kasa w su­mie oko­ło 5000 ru­bli po­cho­dzi­ła ze skła­dek zbie­ra­nych po ko­ścio­łach, po­cząt­ko­wo znaj­do­wa­ła się u Sza­chow­skie­go i Si­kor­skie­go Ka­zi­mie­rza. Wszy­scy da­li­śmy so­bie sło­wo, iż bę­dzie­my wy­peł­niać wszel­kie roz­po­rzą­dze­nia Ko­mi­te­tu. Wsku­tek cze­go zo­sta­li­śmy wy­sła­ni na pro­win­cję dla czyn­no­ści – ja z We­resz­czyń­skim w gu­ber­nię ra­dom­ską, Sza­chow­ski z Si­kor­skim w Płoc­kie, Fran­kow­ski Leon i Jan w lu­bel­ską gub, Sta­ni­sław Fran­kow­ski zo­stał w War­sza­wie. Kto zaś był po­sła­nym w au­gu­stow­ską gu­ber­nię, nie pa­mię­tam. To­masz Bu­rzyń­ski z Ki­jow­skie­go Uni­wer­sy­te­tu zo­stał wy­sła­nym do Ki­jo­wa (zda­je się, iż był aresz­to­wa­nym), Stroj­now­ski zaś wy­je­chał na Wo­łyń, gdzie miesz­kał pod­ów­czas. Przy wy­jeź­dzie otrzy­ma­łem z kasy oko­ło 30 ru­bli. W Ra­do­miu za­wią­za­li­śmy kół­ko, do któ­re­go na­le­żał De­skur, oby­wa­tel spod Ra­do­mia, Ma­cie­jow­ski, któ­ry obec­nie był na­zna­czo­nym ko­mi­sa­rzem w San­do­mier­skie, Me­fi­sto­fe­les imię wy­my­ślo­ne dla nie­go, ksiądz wi­ka­ry od Re­for­ma­tów, tro­chę za­ją­kli­wy, li­to­graf, Kra­sno­wol­ski urzęd­nik, któ­ry zda­je się parę razy już był aresz­to­wa­nym. We­resz­czyń­ski zo­stał w Ra­do­miu, ja zaś wy­je­cha­łem do Su­che­dnio­wa, ma­jąc list do Eu­ge­niu­sza Bo­brow­skie­go, urzęd­ni­ka w Gór­nic­twie, któ­ren nie jest krew­nym Ste­fa­na Bo­brow­skie­go, bo Ste­fan jest z Wo­ły­nia, a ro­dzo­na sio­stra jego jest za Ko­rze­niow­skim Apol­lo. W Su­che­dnio­wie po­zna­jo­mi­łem się z Ba­rzy­kow­skim, uczniem Sztuk Pięk­nych, Wę­dry­chow­skim urzęd­ni­kiem Gór­nic­twa, któ­ren póź­niej był w szko­le w Cu­neo, i in­ny­mi, któ­rych na­zwisk nie pa­mię­tam; do tego na­le­że­li tak­że Eu­ge­niusz i Ro­man Bo­brow­scy. W Su­che­dnio­wie za­sta­łem już kół­ko na­uko­we i bi­blio­te­kę. Eu­ge­niusz Bo­brow­ski przy­jął na sie­bie roz­prze­strze­nie­nie or­ga­ni­za­cji w Su­che­dniow­skim Gór­nic­twie. Gdy prze­je­chał do Su­che­dnio­wa We­resz­czyń­ski, po­je­cha­li­śmy w San­do­mier­skie do ko­le­gi We­resz­czyń­skie­go, p. Do­mań­skie­go, do M Ni­ki­siol­ki, gdziem ba­wił ze 2 ty­go­dnie, do­kąd przy­jeż­dżał Ma­cie­jow­ski, Ko­cha­now­ski Spod Opa­to­wa i dru­dzy, a głów­nie Ma­cie­jow­ski, miesz­ka­ją­cy u krew­nych nie­da­le­ko San­do­mie­rza, miał się za­jąć spra­wą or­ga­ni­za­cji. Z Ni­ki­sio­łek wró­ci­łem pod in­nym na­zwi­skiem do War­sza­wy 24 grud­nia.

W War­sza­wie ba­wi­łem do 3 stycz­nia 1862 roku. Przy­je­chaw­szy do War­sza­wy zda­łem ra­port Chmie­leń­skie­mu, któ­ren pod­ów­czas miesz­kał w Sa­skim Ho­te­lu pod nr 36 (w któ­rym miesz­kał pra­wie z 10 mie­się­cy) i był sła­bym. A po­nie­waż nas szu­ka­no po War­sza­wie, tj. Sza­chow­skie­go, Si­kor­skie­go i mnie, o czym mi mó­wił We­resz­czyń­ski i pro­po­no­wał je­chać za gra­ni­cę do szko­ły do Ge­nui, na co gdy się zgo­dzi­łem, by­łem u Chmie­leń­skie­go, a póź­niej przez We­resz­czyń­skie­go do­sta­łem 150 ru­bli z kasy na dro­gę. Sza­chow­ski i Si­kor­ski na kil­ka dni przed­tem wy­je­cha­li. Ja zaś po­że­gnaw­szy się z ro­dzi­ca­mi wy­je­cha­łem 5 stycz­nia.

Ja­kem już ze­znał wy­żej, z Bro­cho­cin­ka po­je­cha­łem z Jó­ze­fem Oxiń­skim (któ­ry zda­je się pod imie­niem Ohliń­skie­go jest pod Wie­lu­niem), kan­ce­li­stą z Płoc­kie­go, a nie do­jeż­dża­jąc o trzy wior­sty do ko­mo­ry Zie­luń rzu­ci­li­śmy san­ki i prze­szli gra­ni­cę, któ­ra tuż obok dro­gi. Pasz­por­tów nie mie­li­my, ale tyl­ko ad­res z War­sza­wy od Chmie­leń­skie­go do m Li­zbar­ga (Lidz­bar­ka v. Lau­ten­bur­ga) do Ale­xan­dro­wi­cza lub Kon­stan­ty­no­wi­cza, ale zda­je się Ale­xan­dro­wi­cza, któ­ren ma swą po­sia­dłość pod Lau­ten­bur­giem. Z Lau­ten­bur­ga Oxiń­ski po­je­chał do oby­wa­te­la ja­kie­goś, a ja pocz­tą przez Strass­burg (Brod­ni­cę), Ko­wa­le­wo do Piąt­ko­wa, do Su­le­rzy­skie­go, gdzie za­sta­łem Jó­ze­fa Ćwier­cza­kie­wi­cza (któ­ry się schro­nił przed aresz­to­wa­niem) i z Płoc­kie­go Cioł­kow­skie­go, i był ja­kiś trze­ci włó­czę­ga pod na­zwi­skiem Ze­mbrzu­skie­go. Ba­wi­łem tam ze trzy ty­go­dnie, przez ten czas przy­jeż­dża­li z Pol­ski: Wol­ski Wło­dzi­mierz (pi­sarz Hal­ki), Kacz­kow­ski (aka­de­mik), wiel­ki zwo­len­nik Mie­ro­sław­skie­go, Mar­chwiń­ski, któ­re­go ma­ją­tek znacz­ny po­sia­da mat­ka wdo­wa obok Góry Kal­wa­rii, a przed przy­jaz­dem moim tam byli: Flo­rian Nie­wia­row­ski, Lu­dwik Brzo­zow­ski, Sza­chow­ski Sta­ni­sław, Kry­pia­kie­wicz urzęd­nik z Ko­mi­sji Skar­bu (przed od­jaz­dem moim na kil­ka dni przy­je­chał Gu­staw Wa­si­lew­ski z Pa­ry­ża – je­chał do War­sza­wy dla oznaj­mie­nia kwe­stii, jaka za­szła mię­dzy mło­dzie­żą a Mie­ro­sław­skim w Ge­nui). Z Piąt­ko­wa ra­zem z Cioł­kow­skim wy­je­cha­łem przez To­ruń, Ber­lin, Ko­lo­nię do Pa­ry­ża. W Ber­li­nie ba­wi­łem dwa dni, sta­li­śmy u Ciesz­kow­skie­go Hen­ry­ka, któ­ren był moim ko­le­gą z gim­na­zjum, a pod­ów­czas był na uni­wer­sy­te­cie.

W Pa­ry­żu rue de Sa­in­te nr 24 Hôtel du Ber­ry sta­ną­łem, bo Su­le­rzy­ski dał mi ad­res. Za­sta­łem tam Sza­chow­skie­go, Li­piń­skie­go Sta­ni­sła­wa, Bie­choń­skie­go Woj­cie­cha, w Hôtel de Ma­roc stał Nie­wia­row­ski, tam­że był Ku­rzy­na Jan, w Hôtel de Ham­bo­urg rue Ja­cob miesz­ka­li Brzo­zow­ski, Kacz­kow­ski, a Wol­ski w ho­te­lu rue Cor­ne­il­le. W Pa­ry­żu by­łem z 15 dni, w cią­gu tego cza­su by­łem dwa razy na ze­bra­niach mło­dzie­ży w Pas­sa­ge du Com­mer­ce nad re­stau­ra­cją Jan­ka emi­gran­ta. Owe­go to­wa­rzy­stwa pod­ów­czas pre­ze­sem był Zyg­munt Pa­dlew­ski (se­kre­ta­rzem Zyg­munt Wa­rył­kie­wicz z pie­czę­cią, na któ­rej był nad­pis: San­gu­is et fer­rum li­ber­ta­tis via, w koło, a we środ­ku: To­wa­rzy­stwo Mło­dzie­ży Pol­skiej w Pa­ry­żu), człon­ka­mi zaś byli głów­niej­szy­mi: Wło­dzi­mierz Mi­lo­wicz, Sza­chow­ski, Bie­choń­ski, Si­kor­ski, Nie­wia­row­ski, Brzo­zow­ski, Li­piń­ski Sta­ni­sław (Li­piń­ski, ku­zyn Wy­soc­kie­go, ma ro­dzi­ców w Płoc­kiem, mają wieś), Ho­fen­blum, uczeń Sztuk Pięk­nych z War­sza­wy, Tłu­chow­ski… syn oby­wa­te­la z Płoc­kie­go z Le­lic pow. lip­now­skie­go (prze­zy­wa­ny był Tłuch albo Dzi­ki, gdyż był ogrom­nej siły), Kry­pia­kie­wicz, So­łec­ki były na­uczy­ciel w 1861 r. w Mła­wie, Kacz­kow­ski… prze­zwa­ny Ka­czo­rek, We­de­man… i wie­lu in­nych, któ­rych na­zwisk nie pa­mię­tam. Na owych po­sie­dze­niach trak­to­wa­ną była kwe­stia co do Mie­ro­sław­skie­go, czy ma zo­stać nadal do­wód­cą szko­ły lub nie. De­pu­ta­tem z Ge­nui był przy­sła­ny Ko­łysz­ko (z Mo­skiew­skie­go Uni­wer­sy­te­tu) Li­twin i Pio­trow­ski Jó­zef z Płoc­kie­go, któ­ry w cza­sie te­raź­niej­sze­go po­wsta­nia był ko­mi­sa­rzem Ko­mi­te­tu. Owi de­pu­ta­ci przy­je­cha­li z man­da­ta­mi do Pa­ry­ża dla po­ro­zu­mie­nia się z mło­dzie­żą, czy zo­sta­wić Mie­ro­sław­skie­go, lub obrać kogo in­ne­go. A po­nie­waż Mie­ro­sław­ski na­pi­sał usta­wę, na któ­rą mło­dzież nie mo­gła się zgo­dzić, a przed­tem ze szko­ły wy­pę­dził dwu­dzie­stu kil­ku, ogło­siw­szy ich zdraj­ca­mi kra­ju, tak iż ci mu­sie­li szu­kać przy­tuł­ku w Moł­da­wii, i chciał jesz­cze pod­ów­czas mieć dyk­ta­tu­rę nad mło­dzie­żą, bę­dą­cą za gra­ni­cą, i nad kra­jem, więc mło­dzież nie przy­jąw­szy owych wa­run­ków zmu­si­ła Mie­ro­sław­skie­go do usu­nię­cia się z do­wódz­twa szko­ły, a na miej­sce jego jed­no­zgod­nie był ob­ra­nym Wy­soc­ki Jó­zef, któ­ry był pod­ów­czas urzęd­ni­kiem w biu­rze Rot­szyl­da.

Po mo­wie, któ­rą miał Mie­ro­sław­ski w 1859 roku w rocz­ni­cę re­wo­lu­cji i któ­ra była roz­po­wszech­nio­ną, i w któ­rej wzy­wał mło­dzież do wspól­nej pra­cy, wie­lu stu­den­tów z uni­wer­sy­te­tów Ki­jow­skie­go i Pe­ters­bur­skie­go emi­gro­wa­ło do Włoch przez Tur­cję i za­trzy­maw­szy się w Coni oko­ło Ne­apo­lu cze­ka­li za­we­zwa­nia Mie­ro­sław­skie­go, któ­ren pod­ów­czas był w Pa­ry­żu. Nie do­cze­kaw­szy się we­zwa­nia, po kil­ku­mie­sięcz­nej byt­no­ści uda­li się do Ge­nui, gdzie ży­cie tań­sze. Ba­ron Dul­fus, Po­lak, któ­ry był ofi­ce­rem w 1831 roku, i któ­ry póź­niej słu­żył w pie­monc­kim woj­sku i w 1849 roku wła­sny­mi pier­sia­mi za­krył kró­la Al­ber­ta, przy czym był cięż­ko ra­nio­ny, i był ka­pi­ta­nem, a dziś po­bie­ra 12 000 fran­ków i jest fa­wo­ry­tem Wik­to­ra Ema­nu­ela, przy­czy­nił się łącz­nie z dok­to­rem Ga­ri­bal­die­go Oci­pien­co do utwo­rze­nia ko­mi­te­tu opie­kuń­cze­go nad Po­la­ka­mi. W owym cza­sie mło­dzież pi­sa­ła do Mie­ro­sław­skie­go i po­sy­ła­ła de­pu­ta­ta swe­go Wi­sło­ucha (z Mo­zyr­skie­go), za­py­tu­jąc czy urzą­dzi szko­łę, a tym­cza­sem nad­je­chał z Pa­ry­ża od Mie­ro­sław­skie­go Mi­lo­wicz, któ­ry prze­ko­nał mło­dzież na stro­nę Mie­ro­sław­skie­go. Wi­sło­uch zaś uję­ty Mie­ro­sław­skim, jako peł­no­moc­nik pod­dał mło­dzież jemu. Ob­jąw­szy za­rząd Mie­ro­sław­ski przy­je­chał do Ge­nui w 1861, zda­je się w sierp­niu, i przez Ga­ri­bal­die­go urzą­dzo­ną zo­sta­ła szko­ła, dał bo­wiem broń i plac do musz­try, a mia­sto ofia­ro­wa­ło dom Casa Bian­chet­ti nr 6.

Za­nim to się sta­ło, mło­dzież wy­sła­ła de­pu­ta­tów do Ga­ri­bal­die­go pro­sząc go o po­moc. Ta­kim spo­so­bem Ga­ri­bal­di zo­stał pre­ze­sem ów­cze­sne­go Ko­mi­te­tu i gdy przy­je­chał do Ge­nui, pro­si­ła go mło­dzież o po­moc w do­pro­wa­dze­niu do skut­ku wy­pra­wy na Po­łą­gę, któ­ra mia­ła być przed­się­wzię­tą wio­sną 1862 roku w na­dziei oswo­bo­dze­nia kra­ju. Ga­ri­bal­di obie­cał dać okręt i 3000 bro­ni, w celu zaś po­ro­zu­mie­nia się z kra­jem wy­sła­ni zo­sta­li Bu­cho­wiec­ki na Li­twę, Ol­szew­ski na Wo­łyń i Po­do­le, a Kre­mer (Jó­zef) do Kró­le­stwa. Po­wró­ciw­szy oświad­czy­li, iż wy­pra­wa nie bę­dzie sku­tecz­na, bo kraj nie­przy­go­to­wa­ny.

Zgo­dziw­szy się na ob­ję­cie do­wódz­twa nad szko­łą Wy­soc­ki po­dał wa­run­ki, mia­no­wi­cie: 1) aby Mie­ro­sław­ski oświad­czył dru­kiem, że sam ustę­pu­je, co zro­bił przez ode­zwę roz­pacz­li­wą, 2) aby była usta­wa dla szko­ły. Usta­wa ta była wpro­wa­dzo­na, a w na­stęp­stwie cza­su, wsku­tek nie­któ­rych nie­po­ro­zu­mień zo­sta­ła w czę­ści zmie­nio­ną. Od chwi­li ob­ję­cia do­wódz­twa nad szko­łą przez Wy­soc­kie­go uda­li­śmy się z Pa­ry­ża do Ge­nui otrzy­maw­szy na po­dróż po 120 fran­ków od Wy­soc­kie­go, któ­ry miał ka­pi­tał ze skła­dek kra­jo­wych. Ze mną po­je­cha­li: Sza­chow­ski, Bie­choń­ski, Si­kor­ski, Pa­dlew­ski na in­struk­to­ra, Ho­fen­blum, Waga (z Łom­żyń­skie­go), w ogó­le oko­ło 15, przy czym po­wró­ci­li Ko­łysz­ko i Pio­trow­ski Jó­zef.

W Ge­nui wstą­pi­łem do szko­ły, ob­ra­ny zo­sta­łem se­kre­ta­rzem To­wa­rzy­stwa Mło­dzie­ży po nie­któ­rym cza­sie i by­łem aż do roz­wią­za­nia szko­ły w czerw­cu 1862 roku w Cu­neo, do­kąd prze­nie­sio­na była szko­ła z po­wo­du więk­sze­go miej­sca dla musz­try. Prze­miesz­kaw­szy do po­ło­wy sierp­nia w Cu­neo, przez któ­ry to czas agi­to­wa­ła się kwe­stia prze­nie­sie­nia szko­ły do An­glii, uda­łem się z ko­le­ga­mi do Pa­ry­ża, gdzie­śmy miesz­ka­li cały wrze­sień i kil­ka dni paź­dzier­ni­ka.

Kie­dy­śmy przy­je­cha­li do Pa­ry­ża, Pa­dlew­skie­go nie było, gdyż on był w Pol­sce i w kil­ka, dni ode­bra­li­śmy wia­do­mość, iż ma przy­je­chać i że po dro­dze w Kis­sin­gen za­jeż­dżał do cho­re­go Mi­lo­wi­cza. (Jed­no­cze­śnie z byt­no­ścią Pa­dlew­skie­go w War­sza­wie był i Jan Ku­rzy­na, któ­ren przed­sta­wiał pro­gra­mat Mie­ro­sław­skie­go Ko­mi­te­to­wi, a gdy go od­rzu­co­no, utwo­rzył nowy Ko­mi­tet pod na­zwą Re­wo­lu­cyj­ne­go z człon­ka­mi Ku­rzy­ną, Kacz­kow­skim, Da­ni­łow­skim i Ro­ści­szew­skim, oby­wa­te­lem z Płoc­kie­go. Po­tem Ku­rzy­na był w Kra­ko­wie, gdzie utwo­rzył kół­ko, a póź­niej był we Lwo­wie, gdzie mu się naj­le­piej uda­ło, był tak­że i na Li­twie). Po po­wro­cie Zyg­mun­ta Pa­dlew­skie­go z kra­ju była wy­bra­na z mło­dzie­ży agen­tu­ra Ko­mi­te­tu War­szaw­skie­go z ce­lem wy­sy­ła­nia mło­dzie­ży do kra­ju i trud­nie­nia się wszyst­ki­mi in­te­re­sa­mi za­gra­nicz­ny­mi. W owej agen­tu­rze byli Mi­lo­wicz, Sza­chow­ski i Am­bor­ski (stu­dent z Ki­jo­wa), a Ćwier­cza­kie­wicz (do któ­re­go pi­sa­no pod imie­niem Ka­czo­row­skie­go) był de­le­ga­tem Ko­mi­te­tu na miej­sce Na­rzym­skie­go Jó­ze­fa, któ­ry wra­cał do kra­ju. (W cza­sie mo­jej byt­no­ści w Pa­ry­żu przy­jeż­dżał Da­ni­łow­ski z War­sza­wy dla po­ro­zu­mie­nia się z Mie­ro­sław­skim; po­ro­zu­mie­nie się nie przy­szło do skut­ku z po­wo­du przed­sta­wio­ne­go pro­gra­ma­tu Mie­ro­sław­skie­go, któ­re­go Ko­mi­tet nie chciał przy­jąć). Z Pa­ry­ża Pa­dlew­ski jako czło­nek N C Ko­mi­te­tu jeź­dził do Lon­dy­nu, a że po­ru­czo­ny mu był wy­dział woj­sko­wy, więc on jeź­dził, aby do­stać upraw­nie­nie do dzia­ła­nia z woj­sko­wy­mi ro­syj­ski­mi i urzą­dzić wspól­ność dzia­ła­nia z Ro­sją, o ja­ko­wym po­łą­cze­niu było na­wet pu­bli­ko­wa­ne, o ile mi się zda­je, 1 paź­dzier 1862 r. w Ko­ło­ko­le. Oxiń­ski, Bie­choń­ski, Si­kor­ski Ma­rek (któ­ry na­wet nie krew­ny Si­kor­skie­go Ka­zi­mie­rza), Lit­tych, Tłu­chow­ski, Skow­roń­ski Ro­bert (lat oko­ło 27) i jesz­cze kil­ku wy­je­cha­li do kra­ju. Oko­ło pierw­szych dni paź­dzier­ni­ka z Zyg­mun­tem Pa­dlew­skim ja wy­je­cha­łem z Pa­ry­ża, je­cha­li­śmy przez Ko­lo­nię, Ber­lin, a w Kreut­zu roz­dzie­li­li­śmy się. Pa­dlew­ski po­je­chał na Po­znań i Kra­ków do War­sza­wy, a ja na To­ruń. Z To­ru­nia za­je­cha­łem przez Ko­wa­le­wo do Piąt­ko­wa, gdzie za­sta­łem Ro­ga­liń­skie­go…, pod­in­struk­to­ra ka­wa­le­rii w Ge­nui i Cu­neo, Ra­czyń­skie­go Win­cen­te­go czy Wła­dy­sła­wa, po­etę ze szko­ły w Cu­neo, Bro­niew­skie­go zda­je się Ma­xy­mi­lia­na ze szko­ły w Cu­neo i Jur­kow­skie­go tak­że ze szko­ły. Przy od­jeź­dzie moim przy­je­chał z War­sza­wy Chmie­leń­ski, któ­ry je­chał za gra­ni­cę pod przy­bra­nym na­zwi­skiem, zda­je się Wi­śniew­ski. Chmie­leń­skie­go nikt tam nie znał, na­wet Su­le­rzy­ski. Chmie­leń­ski je­chał pod­ów­czas do Lon­dy­nu przez Pa­ryż. Chmie­leń­ski jest wzro­ku krót­kie­go. O ile mi wia­do­mo, Chmie­leń­ski miał sfor­mo­wa­ną w War­sza­wie tak na­zwa­ną rotę strze­lec­ką, któ­rej obo­wiąz­kiem było sprzą­ta­nie osób nie­bez­piecz­nych. Urzą­dze­nie to było poza ob­rę­bem Ko­mi­te­tu. Oprócz tego urzą­dzo­ną była po­li­cja w War­sza­wie, a obe­rpo­lic­maj­ster przy­no­sił wia­do­mo­ści do wy­dzia­łu woj­sko­we­go. Do wy­strza­łu w JCW W księ­cia był Chmie­leń­ski – póź­niej nie wiem, kto był, od cza­su zaś ob­ję­cia wy­dzia­łu woj­sko­we­go przez Pa­dlew­skie­go wszyst­kie wia­do­mo­ści przy­no­sił Dy­gat Lu­dwik, prze­zy­wa­ny puł­kow­ni­kiem (Dy­gat tak­że roz­da­wał pie­czę­cie – wy­so­ki, tęgi bru­net, mru­ży oczy), któ­ren na­wet w koń­cu roku 1862 za­pi­sał się do Szko­ły Głów­nej w War­sza­wie. Po­li­cja była licz­nie ob­sa­dzo­ną i do­brze pła­co­ną, byli na­wet i po­li­cjan­ci, tak że wszyst­kie aresz­to­wa­nia uprze­dza­no; oprócz tego były pie­czę­cie wój­tów gmi­ny i pie­czę­cie po­li­cji.

Z Piąt­ko­wa z jed­nym oby­wa­te­lem prze­je­cha­łem przez gra­ni­cę za kart­ką pru­ską, pod ob­cym na­zwi­skiem, przez ko­mo­rę Osiek do Jac­kow­skie­go, dzier­żaw­cy fol­war­ku Ła­pi­nó­żek. Od Jac­kow­skie­go, któ­ry miał pasz­por­ta dla prze­jeż­dża­ją­cych, do­sta­łem pasz­port pod imie­niem Sta­ni­sła­wa Kra­sno­dęb­skie­go. Z tego pasz­por­tu ko­rzy­sta­łem aż do ostat­nich dni grud­nia 1862 roku, ale kie­dy by­łem w Bia­łej i kie­dy przy­je­chał ofi­cer z żan­dar­ma­mi aresz­to­wać Kra­sno­dęb­skie­go, niby to człon­ka Ko­mi­te­tu w Ło­si­cach, do­wie­dziaw­szy się o tym w cu­kier­ni i wi­dząc na­wet ofi­ce­ra na­bi­ja­ją­ce­go re­wol­wer, a chcąc unik­nąć po­szu­ki­wań i ma­jąc za­miar wy­je­chać do War­sza­wy dla zda­nia ra­por­tu, zmie­ni­łem pasz­port u De­sku­ra Bro­ni­sła­wa w Ho­ro­sty­cie na imię Sta­ni­sła­wa Ro­ma­now­skie­go.

Z Ła­pi­nóż­ka przez Ry­pin do Le­lic do Tłu­chow­skie­go je­cha­łem sam, a od Le­lic je­cha­łem z Mrocz­kow­skim Wa­le­rym (Ki­jow Uniw, je­den z pierw­szych, co wy­szli do Ne­apo­lu, Mro­czek na prze­zwi­sko) i z Bu­cho­wiec­kim. (z Uniw Pe­tersb) do Ka­czor, gdzie­śmy no­co­wa­li i przez Płońsk do wsi Ja­no­wa uda­li­śmy się do Gro­tu­sa. No­cu­jąc u Gro­tu­sa oby­wa­te­la i oba­wia­jąc się re­wi­zji na ro­gat­kach war­szaw­skich zo­sta­wi­łem pacz­kę z re­gu­la­mi­na­mi, fo­to­gra­fie i róż­ną moją ko­re­spon­den­cją z no­tat­ka­mi, zo­sta­wiw­szy przy so­bie ko­niecz­ne li­sty, jako to od Jó­ze­fa Wy­soc­kie­go do Edwar­da Jur­gen­sa i upo­waż­nie­nie Pa­dlew­skie­mu do dzia­łal­no­ści, dane przez Ba­ku­ni­na, Her­ce­na i Oga­re­wa, jako i list do Ko­mi­te­tu od nich­że, za­le­ca­ją­cy two­rze­nie ko­mi­te­tów przez ru­skich ofi­ce­rów w War­sza­wie, Ży­to­mie­rzu, Ki­jo­wie, Wil­nie i Grod­nie, i wspo­mnia­nym było o po­łą­cze­niu Ko­mi­te­tu ru­skie­go z na­szym. Ko­mi­tet bo­wiem ru­ski ofi­ce­rów już pod­ów­czas eg­zy­sto­wał w War­sza­wie, lecz kie­dy zo­stał za­wią­za­nym i ja­kie jego przej­ście, nie jest mi wia­do­mym.

Od Gro­tu­sa, któ­ry mnie wraz z Mrocz­kow­skim ode­słał do No­we­go Dwo­ru, na­ję­ty­mi koń­mi przy­je­cha­li­śmy do War­sza­wy i sta­nę­li­śmy w Ho­te­lu Wi­leń­skim pod nr 24. To było oko­ło 14 paź­dzier­ni­ka 186.2 r. Ja pod na­zwi­skiem Sta­ni­sła­wa Kra­sno­dęb­skie­go, a Mrocz­kow­ski nie pa­mię­tam, pod ja­kim na­zwi­skiem, do­syć iż wiem to, że on wie­le razy by­wał w War­sza­wie, to za­wsze pod owym przy­bra­nym na­zwi­skiem.

Po przy­jeź­dzie do War­sza­wy uda­łem się do Fran­cisz­ka Go­dlew­skie­go, któ­ry miesz­kał na Ka­no­nii w domu Głów­ne­go Kan­to­ru Lo­te­rii. Po­ka­za­łem mu li­sty, a list od Wy­soc­kie­go do Jur­gen­sa zo­sta­wi­łem Go­dlew­skie­mu, jak rów­nież mó­wi­łem o Mrocz­kow­skim i Bu­cho­wiec­kim, żeby ich gdzie wy­sła­li. Więc na dru­gi lub trze­ci dzień po­sła­no pie­nią­dze do Gro­tu­sa Bu­cho­wiec­kie­mu, z roz­ka­zem by je­chał do Wil­na do… Do Wil­na i w gro­dzień­ską gu­ber­nię jeź­dził tak­że De­mon­to­wicz Jó­zef, Mrocz­kow­ski zaś po­sła­nym zo­stał w Au­gu­stow­skie jako ajent po­moc­ni­czy ajen­to­wi Jó­ze­fo­wi Pio­trow­skie­mu. Ja zaś by­łem wy­sła­ny 23 paź­dzier­ni­ka w wo­je­wódz­two pod­la­skie jako ajent po­moc­ni­czy Edwar­do­wi Li­si­kie­wi­czo­wi (któ­ry miesz­kał w Zbu­czy­nie, przy mat­ce utrzy­mu­ją­cej pocz­tę).

Pod­czas byt­no­ści w War­sza­wie za­sta­łem, że w Ko­mi­te­cie byli:

Fran­ci­szek Go­dlew­ski – ka­sje­rem,

Szwartz Bro­ni­sław – wy­dział in­te­re­sów we­wnętrz­nych co do ca­łe­go kra­ju,

Zyg­munt Pa­dlew­ski – wy­dział woj­sko­wy, a póź­niej i dy­rek­cja,
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: