Rosja – wielkie zmyślenie. Od wolności Gorbaczowa do wojny Putina - ebook
Rosja – wielkie zmyślenie. Od wolności Gorbaczowa do wojny Putina - ebook
Rosja to kraj idei, a media odgrywają w nim wyjątkowo istotną rolę. W 1918 roku Iwan Pawłow, wielki rosyjski fizjolog znany ze swojej pracy nad odruchami warunkowymi, wygłosił wykład w zmagającym się z głodem Piotrogrodzie. Twierdził, że zadanie każdego umysłu polega na dokładnym zrozumieniu rzeczywistości. Ale w Rosji, jak zauważył, „interesują nas przede wszystkim słowa i nie zwracamy szczególnej uwagi na rzeczywistość”. To dlatego Rosją w XX wieku rządzili literaci (Lenin wpisał taki właśnie zawód w rubryce paszport) i poeci (Stalin za młodu pisał przecież wiersze). O Maksymie Gorkim w latach 30. mówiło się, że to drugi człowiek w Związku Radzieckim po Stalinie – plotkę tę z radością powtarzała sobie rosyjska diaspora w Paryżu. Najbardziej ponury dowód na szacunek wobec słowa pisanego zaś tkwił w eufemizmie na wyrok śmierci podczas wielkiego terroru stalinowskiego – „dziesięć lat bez prawa do korespondencji”.
Arkadij Ostrowski biorąc kredo Pawłowa poważnie napisał historię najnowszą Związku Radzieckiego i Rosji z perspektywy literatów, inteligentów i tych, którzy przejęli ich rolę po upadku ZSRR – ludzi mediów i magnatów medialnych. Opisuje fantastyczne wolty, wielkie kryzysy i sposób, w jaki rosyjska mediokracja doprowadziła do stworzenia i ukoronowania Władimira Putina.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65853-54-7 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Aleksandr Bowin – bon vivant rosyjskiego dziennikarstwa, autor przemówień Leonida Breżniewa (rządzącego ZSRR w latach 1964–1982), ekspert w dziedzinie stosunków międzynarodowych.
Aleksandr Jakowlew – radziecki mąż stanu, członek Biura Politycznego KC KPZR (Politbiura), sojusznik Michaiła Gorbaczowa, ideolog pierestrojki i głasnosti.
Jegor Jakowlew (nazywany w książce Jegorem) – dziennikarz i redaktor naczelny gazety „Moskowskije nowosti”, orędownik pierestrojki i przez krótki czas prezes poradzieckiej telewizji.
Otto Łacis – ekonomista, dziennikarz, pisarz, felietonista „Izwiestij” i redaktor naczelny czasopisma „Kommunist”.
SYNOWIE I CÓRKI
PRASA DRUKOWANA
Natalija Gieworkian – córka agenta KGB, dziennikarka „Moskowskich nowostiej”, autorka głośnego wywiadu z Władimirem Putinem.
Władimir Jakowlew – syn Jegora Jakowlewa, założyciel i redaktor naczelny „Kommiersanta”, wychodzącego od grudnia 1989 roku pierwszego w ZSRR, a potem w Rosji dziennika promującego kapitalizm.
Wieronika Kucyłło – reporterka „Kommiersanta”. Zasłynęła relacją z oblężenia we wrześniu i październiku 1993 roku Białego Domu, czyli siedziby rządu Federacji Rosyjskiej.
Siergiej Parchomienko – liberalny dziennikarz i redaktor naczelny czasopisma „Itogi”.
Maksim Sokołow – erudyta, sceptyk, główny felietonista „Kommiersanta”.
Aleksandr Timofiejewski – eseista, autor recenzji publikowanych na łamach „Kommiersanta”.
TELEWIZJA
Oleg Dobrodiejew – syn dokumentalisty, kierownik działu wiadomości NTW, później dyrektor generalny telewizji publicznej Rossija.
Siergiej Dorenko – popularny prezenter telewizyjny i najemnik nazywany telewizyjnym zabójcą.
Konstantin Ernst – jeden z czołowych rosyjskich producentów telewizyjnych i filmowych, prezes 1 Kanału.
Jewgienij Kisielow – prezenter telewizyjny, twarz NTW, pierwszego dużego prywatnego kanału telewizyjnego w Rosji.
Aleksandr Niewzorow – kaskader i nieszablonowy dziennikarz telewizyjny.
Leonid Parfionow – dziennikarz telewizyjny i prezenter programu „Namiedni”, który przyniósł mu sławę.
REFORMATORZY
Anatolij Czubajs – ekonomista, autor rosyjskiej prywatyzacji i późniejszy szef administracji prezydenta Borisa Jelcyna.
Jegor Gajdar – wywodzący się z inteligenckiej rodziny polityk, premier w latach 1991–1992 i autor rosyjskich reform gospodarczych.
Boris Niemcow – gubernator Niżnego Nowogrodu, wicepremier przewidywany w pewnym momencie na następcę Jelcyna.
NACJONALIŚCI I KOMUNIŚCI
Wiktor Anpiłow – lider niemającej znaczenia Rosyjskiej Komunistycznej Partii Robotniczej.
Aleksandr Borodaj – syn prawosławnego filozofa nacjonalistycznego Jurija Borodaja, specjalista od PR; pomagał Kremlowi podczas aneksji Krymu i wojny na Ukrainie.
OLIGARCHOWIE
Boris Bieriezowski – naczelny kombinator i manipulator rosyjskiej polityki, szef 1 Kanału.
Władimir Gusinski – założyciel i właściciel holdingu Media Most, do którego należała stacja telewizyjna NTW.
INDYWIDUALISTA
Igor Małaszenko – ideolog, założyciel i pierwszy prezes stacji telewizyjnej NTW.Prolog MILCZĄCA PROCESJA
27 lutego 2015 roku wprowadzałem poprawki do końcowej wersji tej książki, kiedy dowiedziałem się, że do Borisa Niemcowa, liberalnego polityka, przez niektórych typowanego na przyszłego prezydenta Rosji, oddano w pobliżu Kremla cztery strzały. Został trafiony w plecy. To najbardziej brzemienne w skutki zabójstwo polityczne w historii poradzieckiej Rosji wydawało mi się wręcz nierealne. Dobrze znałem Niemcowa i nie traktowałem go wyłącznie jak kontaktu służbowego. Spośród wszystkich rosyjskich polityków, których poznałem, tylko jego uważałem za swojego przyjaciela. Był charyzmatyczny, uczciwy, bezpretensjonalny, pełen życia i determinacji. A teraz jego przykryte czarną folią ciało leżało na mokrym asfalcie, na tle wznoszących się ku niebu kopuł soboru Wasyla Błogosławionego. Morderstwo jak z filmu. Zabójcy Niemcowa wykazali się ogromną zuchwałością i nie przypuszczali, że zostaną aresztowani. Wkrótce ich jednak zatrzymano. Jeden ze sprawców okazał się oficerem w służbie Ramzana Kadyrowa, czeczeńskiego dyktatora i byłego bojownika namaszczonego przez rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Czeczen przysiągł Rosjaninowi lojalność, pomógł dokonać aneksji Krymu i natychmiast zaczął bronić podejrzanego o zabójstwo, określając go mianem „prawdziwego patrioty”.
Zabójstwo Niemcowa symbolicznie podkreśliło pierwszą rocznicę aneksji Krymu przez Federację Rosyjską i wybuchu „wojny hybrydowej” przeciw Ukrainie. Przemoc rozbudzona przez Rosję poza jej granicami pojawiła się nagle w kraju. Podsycana przez Kreml wojna na Ukrainie wyniszczyła nie tylko tę byłą republikę radziecką, która miała czelność podjąć próbę wyrwania się spod moskiewskiej kontroli, ale nadwyrężała też Rosję – poczucie przyzwoitości i kręgosłup moralny jej obywateli. Sprawiła, że nienawiść, ksenofobia i agresja stały się normą, a życzliwość – przestępstwem. Przede wszystkim jednak doszło do zabójstwa uczciwego człowieka. Niemcow usiłował zapobiec wojnie, co zapewniało mu w mediach państwowych miano zdrajcy i pachołka Amerykanów, telewizja go demonizowała, a na fasadach budynków wieszano nienawistne plakaty z jego podobizną i podpisem: „Piąta Kolumna: Obcy wśród Nas”.
Sześć dni przed śmiercią tego polityka przyglądałem się, jak tysiące ludzi, część z nich opłacona, maszerowały przez ścisłe centrum Moskwy, niosąc transparenty wymierzone w Ukrainę, Zachód i rosyjskich liberałów. Muskularne oprychy reprezentujące Kadyrowa trzymały tablice z hasłami w rodzaju: „Putin i Kadyrow zapobiegną Majdanowi w Rosji”, i zdjęcia Niemcowa przedstawianego jako „Twórca Majdanu” („majdan” to po ukraińsku plac; synonimem zamieszek antypaństwowych uczynił go Majdan Nezałeżnosti, czyli plac Niepodległości w Kijowie, epicentrum ukraińskich rewolucji: pomarańczowej w 2004 –2005 roku, a potem w 2013–2014 roku).
Urodziłem się i wychowałem w Związku Radzieckim, pracowałem w Rosji, ale jeszcze nigdy nie widziałem takiego natężenia histerii. To były obrazy rodem ze starych fotografii albo filmów dokumentalnych o Niemczech lat 30. XX wieku. Jak mówił Niemcow w wywiadzie zarejestrowanym zaledwie kilka godzin przed śmiercią: „Rosja szybko zmienia się w kraj faszystowski. Funkcjonuje już u nas propaganda wzorowana na tej z Trzeciej Rzeszy. Mamy też zalążki bojówek i oddziałów szturmowych stworzonych na wzór SA”¹.
Andriej Sacharow, wielki rosyjski humanista i fizyk jądrowy, powiedział kiedyś, że państwo, które w obrębie swoich granic łamie prawa człowieka, stwarza zagrożenie dla międzynarodowego bezpieczeństwa. Sacharow walczył o prawa człowieka właśnie dlatego, że wiedział, do czego może doprowadzić użycie wynalezionej przez niego bomby termojądrowej. Dzisiejsza Rosja nie ma swojego Sacharowa, ma za to propagandystów mówiących o użyciu broni jądrowej z beztroską nie do pomyślenia w czasach ZSRR. „Rosja może zmienić Amerykę w stertę napromieniowanego pyłu” – chwalił się Dmitrij Kisielow, prezenter głównego kanału telewizyjnego Rossija. Po śmierci Stalina władzę pozostającą w rękach radzieckich przywódców przejęło Politbiuro. Obecnie jednak według dziennikarza decyzję o użyciu broni jądrowej „podejmie osobiście Putin, który cieszy się pełnym poparciem narodu rosyjskiego”. W dokumencie poświęconym „odzyskaniu Krymu” Putin przyznał, że jest gotów zdecydować się na taki krok, gdyby siły NATO usiłowały ingerować w działania na Półwyspie Krymskim. Obecna sytuacja wydaje się bardziej niebezpieczna niż ta z okresu zimnej wojny. ZSRR i Stany Zjednoczone zakończyły II wojnę światową jako zwycięzcy i w konsekwencji żaden z tych dwóch krajów nie zmagał się z kompleksem niższości. Dzisiejszych przywódców Rosji uformowała natomiast porażka poniesiona w okresie zimnej wojny, a jednocześnie walczą oni z poczuciem odrzucenia przez Zachód, mimo że posiadają bajeczne bogactwa.
Połączenie zawiści i wrogości wobec innych państw zatriumfowało w Rosji trzydzieści lat po zakończeniu zimnej wojny przez Michaiła Gorbaczowa, który otworzył Związek Radziecki na świat i ogłosił wyższość wartości humanistycznych nad interesami państwa. Wycofanie sił radzieckich z Europy Wschodniej, przedstawiane dziś w oficjalnych podręcznikach rosyjskich jako fatalny błąd, zostało przyjęte z aprobatą nie tylko przez Zachód, ale też przez Rosjan. Upadek komunizmu pozwolił liczyć na to, że Rosja stanie się wreszcie normalnym krajem i dołączy do reszty cywilizowanego świata. Pamiętam tę wyjątkową nadzieję, którą odczuwałem w tamtym okresie jako student reżyserii teatralnej w Moskwie.
Nieudana próba przejęcia władzy przez komunistów w sierpniu 1991 roku, tak zwany pucz moskiewski lub pucz Janajewa, jawiła się jako ostatni paroksyzm reżimu, a jej udaremnienie stało się świętem wolności. W Boże Narodzenie 1991 roku patrzyłem, jak z kopuł Kremla zdejmowano radziecką flagę, i słuchałem Gorbaczowa żegnającego ZSRR:
Los zdecydował, że kiedy przejąłem stery tego kraju, nie ulegało już wątpliwości, że dzieje się z nim coś złego . Mieliśmy wszystkiego pod dostatkiem: ziemi, ropy, gazu oraz innych bogactw naturalnych. Nie brakowało nam też inteligencji i talentu. Żyliśmy jednak w zdecydowanie gorszych warunkach niż mieszkańcy krajów uprzemysłowionych , dusiliśmy się, zakuci w kajdany biurokracji. Wszystkie nieskuteczne i nieprzemyślane reformy nie udawały się. Ten kraj stał w miejscu, a my nie mogliśmy dłużej tak żyć. Musieliśmy dokonać radykalnej zmiany.
Gorbaczow nie zdołał uratować Związku Radzieckiego, ale złożył hołd temu, co udało się osiągnąć:
Wolne wybory stały się rzeczywistością. Wolność prasy, wolność wyznania, system wielopartyjny – one również stały się rzeczywistością. Prawa człowieka uważa się teraz za nadrzędną zasadę i absolutny priorytet . Żyjemy w nowej rzeczywistości. Udało się położyć kres zimnej wojnie i wyścigowi zbrojeń . Otworzyliśmy się na resztę świata, porzuciliśmy praktykę ingerowania w wewnętrzne sprawy innych państw i interwencji wojskowych poza naszymi granicami. W odpowiedzi obdarzono nas zaufaniem, solidarnością i szacunkiem. Za te zdobycze demokracji zapłaciliśmy bolesną historią i tragicznymi doświadczeniami – dlatego tym bardziej nie należy ich teraz porzucać. Pod żadnym pozorem, niezależnie od okoliczności.²
Rok po upadku Związku Radzieckiego wyjechałem do Cambridge na studia doktoranckie. Byłem wdzięczny Gorbaczowowi, że dał mi możliwość podróżowania, studiowania i pisania. Dziesięć lat później wróciłem do Moskwy jako dziennikarz. Pracowałem najpierw w „Financial Timesie”, a później w „The Economist” – jako zagraniczny korespondent we własnej ojczyźnie. W tamtym okresie prezydentem Rosji zdążył już zostać były agent KGB, który pierwszy rok urzędowania na Kremlu uczcił przywróceniem radzieckiego hymnu i zaczął dążyć do odtworzenia porządku z czasów zimnej wojny. W tym procesie „odbudowy” Rosja stanęła na kolejnym rozstaju. Tradycyjny nacjonalizm w kostiumie neostalinowskim stał się najpotężniejszą siłą w społeczeństwie i dziś zagraża zarówno Rosjanom, jak i sąsiednim narodom.
W jaki sposób Rosja przeszła drogę od 1991 do 2015 roku? Czy nastąpiła w tym czasie kontrrewolucja? Kiedy do niej doszło i dlaczego to przegapiłem? W ciągu ostatniego ćwierćwiecza rozmaici myśliciele wielokrotnie usiłowali wskazać moment, w którym mój kraj zboczył w niewłaściwym kierunku. Postrzegali historię jako taśmę, którą można przewijać w przód i w tył, żeby zidentyfikować punkt, w którym wszystko się załamało. Ale choć historii nie dało się cofnąć, z pewnością nie była też z góry określona. Nie sposób wskazać po upadku Związku Radzieckiego pojedynczego wydarzenia, które przesądziło o kształcie dzisiejszej Rosji. Choć obwinianie Putina o obecny stan rzeczy może wydawać się kuszące, świadczyłoby o niezrozumieniu problemu. Prezydent jest zarówno przyczyną dolegliwości, z którymi zmaga się kraj, jak i ich konsekwencją.
W tej pracy szukałem odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób Rosja znalazła się w obecnym położeniu. W tym celu postanowiłem prześledzić historię tego kraju, sposób jej przedstawiania i dominujące na przestrzeni ostatnich dwudziestu pięciu lat idee. Starałem się w ten sposób zwrócić uwagę na punkty zwrotne w historii Rosji. Głównymi postaciami mojej książki nie są politycy ani ekonomiści, ale ci, którzy generowali „ładunek znaczeniowy” tego kraju, budowali jego narrację, produkowali ją, kształtowali i rozpowszechniali, prowadząc go tym samym od wolności ku wojnie. Do takich osób zaliczają się ideolodzy, dziennikarze, wydawcy, szefowie stacji telewizyjnych, czyli ludzie odpowiedzialni za przekaz i media.
Od czasów pierestrojki Gorbaczowa media stały się czymś więcej niż tyko biernym przekaźnikiem idei i planów opracowywanych i kształtowanych gdzie indziej. Były ich ź r ó d ł e m. I to media w ogromnej mierze odpowiadają zarówno za wyzwolenie Rosji od autorytaryzmu, jak i jej zwrot ku takiemu typowi ustroju. Ta praca nie jest jednak monografią rosyjskich mediów; to raczej historia kraju przez nie wykreowanego. Rosja to kraj idei, a media odgrywają w nim wyjątkowo istotną rolę. W 1918 roku Iwan Pawłow, wielki rosyjski fizjolog, znany może najbardziej z badań nad odruchami warunkowymi, wygłosił wykład w zmagającym się z głodem Piotrogrodzie. Stwierdził wówczas, że zadanie każdego umysłu polega na dokładnym zrozumieniu rzeczywistości. Ale w Rosji, jak zauważył, „interesują nas przede wszystkim słowa i nie zwracamy szczególnej uwagi na rzeczywistość”³. Oskarżał inteligencję, „umysł kraju”, o doprowadzenie w Rosji do rewolucji bolszewickiej.
Tak jak każda utopia, komunizm lekceważył rzeczywistość, a jako pseudoreligia chętnie operował słowami i obrazami. Nie przypadkiem Włodzimierz Lenin, przywódca bolszewików, który poświęcił kraj dla idei komunizmu, określał się mianem „literata”. Bolszewicy zaczęli od zagwarantowania sobie monopolu na słowo drukowane. Słów używano do ukrywania faktów i konstruowania alternatywnej rzeczywistości: kłamstwa i represje stały się dwoma głównymi, wzajemnie się wspierającymi filarami systemu radzieckiego. Represje były uzasadniane przez słowa, a słowa – narzucane przez represje. Umysł radził sobie z brakiem spójności między napływającymi sygnałami a prawdziwym życiem poprzez rozwój „dwójmyślenia” – mechanizmu opisanego przez George’a Orwella w powieści Rok 1984. System, który zrodził się dzięki słowu, załamał się między innymi także za jego sprawą: ZSRR rozpadł się nie dlatego, że zabrakło pieniędzy (w takim wypadku mógłby się upodobnić do Korei Północnej), ale dlatego, że zabrakło słów.
Aleksandr Sołżenicyn, który całe życie zmagał się z systemem radzieckim, wiedział, że istnieje tylko jeden sposób, by go pokonać. „Żyj bez kłamstwa” – napisał w dniu aresztowania. Paradoks polegał na tym, że przez długi czas w Rosji media mogły zajmować się tylko półprawdami, a kiedy przez niewielki otwór zaczęła sączyć się rzeczywistość w postaci nadawanych na żywo programów telewizyjnych i nieocenzurowanych publikacji, Związek Radziecki się załamał. Kto kontrolował media, kontrolował kraj. „Żeby przejąć Kreml, trzeba przejąć telewizję” – powiedział kiedyś Aleksandr Jakowlew, naczelny ideolog i pomysłodawca pierestrojki⁴. I nie była to metafora, skoro najbardziej gwałtowne i krwawe walki w okresie prowadzącym do rozpadu Związku Radzieckiego, a także te z czasów już po jego upadku, toczyły się właśnie o wieże telewizyjne. W latach 90. XX wieku telewizja i największe gazety znajdowały się w rękach prozachodnich liberałów, którzy zamierzali uformować nową rzeczywistość przy użyciu mediów. Ostatecznie jednak wykorzystali media do tego, by się wzbogacić i umocnić swoją władzę.
Za sprawą telewizji Putin – nieznany agent KGB – został prezydentem Rosji w ciągu zaledwie kilku miesięcy od momentu zaistnienia w świadomości społeczeństwa. Pierwszym jego krokiem po objęciu władzy na Kremlu było wzmocnienie kontroli nad telewizją, do dziś pozostającą głównym narzędziem jego władzy, magiczną różdżką, która zastępuje rzeczywistość sztucznie wykreowanym obrazem. Jak powiedział kiedyś jego przyjaciel Silvio Berlusconi: „To, czego nie ma w telewizji, nie istnieje”. Putin poszedł o krok dalej: to, co nie istnieje, może stać się realne dzięki potędze telewizji. Z przykładami tej niezwykłej mocy mieliśmy do czynienia w przypadku aneksji Krymu i wojny na Ukrainie. Akurat byłem na Krymie, kiedy pod pretekstem obrony miejscowej ludności rosyjskiej przed ukraińskimi faszystami pojawiły się tak zwane zielone ludziki. W Sewastopolu ogromny tłum machał flagami i tańczył w rytm starych radzieckich pieśni, świętując wyzwolenie, tyle że „wrogów” nigdzie nie było. „Widzieliśmy ich w telewizji” – wyjaśnił jeden z mężczyzn uczestniczących w tym zgromadzeniu.
Przekaz i rzeczywistość zamieniły się miejscami: słowa i obrazy nie pokazywały już faktów, to rzeczywistość była konstruowana w taki sposób, by potwierdzać napływające komunikaty, a mówiąc prościej – by wykreować właściwy obraz. „Ty zapewnij obrazy, ja zapewnię wojnę” – miał powiedzieć amerykański magnat prasowy William Randolph Hearst swojemu korespondentowi na Kubie w 1897 roku, a Rosja doprowadziła tę maksymę do skrajności. Telewizją posługiwano się jako główną bronią w „wojnie hybrydowej” Putina przeciwko Ukrainie. Dzięki temu medium skonstruowano narrację, którą następnie odegrano w rzeczywistości, a to z kolei tysiące ludzi przypłaciły życiem. Dziennik telewizyjny przekształcił się w serial wojenny. Ci, którzy prowadzą rosyjskie bitwy informacyjne, nie są szalonymi nacjonalistami ślepo realizującymi ideę dążenia do dominacji nad światem, nie są też bezbronnymi pionkami w rękach despoty. To obyci, inteligentni ludzie, erudyci, którzy rozpoczęli swoje kariery w czasach pierestrojki Gorbaczowa, doskonale prosperowali w latach 90. za rządów Jelcyna, a teraz odgrywają rolę demiurgów, twórców rzeczywistości. Spektakl, który wystawiają, ma służyć umocnieniu władzy i powiększeniu majątku Putina oraz wiernych mu elit, do których i oni już należą. Dążąc do realizacji tego celu, rozbudzili w społeczeństwie najniższe instynkty i skazili kraj agresją, nienawiścią i szowinizmem, które ostatecznie doprowadziły do morderstwa Niemcowa. Niedługo przed śmiercią rozdawał ulotki promujące organizowany przez niego antywojenny wiec. Ta manifestacja przekształciła się jednak w jego kondukt pogrzebowy: dwa dni po zabójstwie ruszyłem pośród dziesiątek tysięcy innych mieszkańców Moskwy wraz z żoną i dziewięcioletnim synem do miejsca, w którym zginął mój przyjaciel. Ta procesja odbyła się w ciszy.