- W empik go
Rotmistrz bez roty. Tom 3 - ebook
Rotmistrz bez roty. Tom 3 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 295 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Aleksandra Niewiarowskiego.
Tom III.
Warszawa.
Nakładem G. L. Glücksberga Księgarza, przy ulicy Miodowéj Nr. 497 pod filarami.
1855.
Wolno drukować, z warunkiem złożenia w Komitecie Cenzury po wydrukowaniu, prawem przepisanej liczby egzemplarzy.
Warszawa d. 6 (18) Maja 1854 r.
Cenzor, Sekretarz Kolleg. A. Broniewski.
w Drukarni J. Jaworskiego.
Tęczo szczęścia! czemuż – czemu?
Dla jednego świetniąc jasno,
Wszystkie barwy twoje gasną,
I zostawiasz cień drugiemu?
Włodzimierz Wolski.
z poematu: Wielki Pan.I.
Po wyjeździe z Orzyc, baron zdradzony od Izaury, wyszydzony przez hrabiego, przybył do Warszawy, pałając żądzą pomszczenia się nad Hektorem i Izaurą; jeszcze z drogi napisał list do hrabiego, który, jak widzieliśmy, przyśpieszył wyjazd Hektora. Zdawało się jednak, że dwaj przeciwnicy obmyślają jakieś stanowcze środki, gdyż dotąd, pomimo że obadwa znajdowali się w Warszawie, nie widzieli się z sobą; przeczuwając jednak, że obustronnie grozi im niebezpieczeństwo, przygotowywali się do odwetu. Baron, dowiedziawszy się o śmierci Wiktora i o zamiarach pana S., wyposażenia Hektora ogromną sukcessyą, pierwszy rozpoczął nieprzyjacielskie kroki. W dwa dni po odebraniu pomyślnych dla Hektora testamentowych wieści, piękny powozik wiózł barona z Wileńskiego hotelu do pałacu księcia, na Krakowskie przedmieście.
Alfred bawiąc na Wołyniu, spotykał niekiedo księcia S., i lekka salonowa znajomość łączyła te dwie osoby. Przybywszy przed mieszkanie starego księcia, posłał mu bilet wizytowy, na którym dopisał ołówkiem: "prosi o chwilkę rozmowy w ważnym interesie. " Pan S., znużony wiekiem i nieuleczoną chorobą, dogorywał już prawie; po powrocie z wód, które żadnego nie przyniosły skutku, starzec zasmucony boleśnie śmiercią synowca w Berlinie, zdał się na wolę losu i uczyniwszy testament na rzecz hrabiego Hektora, dosyć rezolutnie oczekiwał śmierci. Konsumpcja, na którą umierał, zostawiała mu dosyć przytomności umysłu, lecz zniechęcenie i chorobliwa, gorączkowa niecierpliwość były powodem, że nikogo, z bliższych nawet znajomych nie przyjmował. Tym razem jednak, gdy mu siedzący przy Józku Anastazy przeczytał bilet barona, rozkazał prosie pana Wirowskiego do siebie.
Baron wszedłszy do sypialni księcia, zastał go nadzwyczaj zmienionym. Zdawało mu się, że widzi śmierć u wezgłowia starca, jedną ręką wyrywającą mu duszę, w drugiej podającą Hektorowi miljonowy spadek; dlatego po pierwszych zaraz komplementach rzekł:
– Raczy mi książę przebaczyć, że mimo chwilowej niedyspozycyi zdrowia pańskiego, utrudzam go obecną wizytą, ale upewniam księcia, że tylko interes wielkiej wagi znaglił mię do tego.
– Chciej przystąpić do rzeczy, panie baronie, – odrzekł starzec, – umysł mój osłabiony, niemoże długo utrzymać się na stopie jasnego pojęcia; dlatego racz mię w krótkości zawiadomić, o co właściwie rzecz idzie.
– Przedewszystkiem, mości książe, radbym wiedzieć, czy mogę tu mówić otwarcie, albowiem to, co mam powiedzieć, obchodzi zbyt blisko honor domu pańskiego, by mogło mieć świadków.
Za całą odpowiedź pan S. zadzwonił. – Niech tu nikt nie przychodzi, – rzekł do przybyłego kamerdynera, – Anastazemu powiedz, niech przejdzie do mego gabinetu; gdy zadzwonię, wejść trzeba! Teraz słucham pana, – rzekł po odejściu sługi.
– Przebacz mi mości książe, że zapytam go o rzecz, która mię wprost nie dotyczę, lecz…
– Pytaj pan o wszystko, panie baronie, jestem niecierpliwy, chory, jak widzisz.
– Czy pan istotnie rozporządziłeś swoim majątkiem na korzyść hrabiego Hektora?
– Istotnie, zapisałem memu siostrzeńcowi cały majątek, cóż ztąd?
– W takim razie mam sobie za obowiązek ostrzedz waszą książęcą mość, że w złe ręce umieściłeś swoją puściznę.
– A gdzież są dobre ręce panie Wirowski? wierz mi, do brania każde dobre!
– Chcę powiedzieć mości książe, że hrabia Hektor nie godzien jest być dziedzicem pańskim.
– Przyczyna, baronie, jeżeli łaska?
– Hrabia jest fałszerzem, oszustem.
– Wytłómacz się pan, – zawołał książę, podnosząc się z pościeli.
– Przykro mi to mości książe, ale wyznaję, że hrabia przed kilką laty wyjeżdżając za granicę, wydał pewnemu człowiekowi weksel na 50, 000 rubli, na którym jako poręczyciela solidarnego podpisał pana.
– Mnie?
– Tak, mości książe.
– I gdzież ten weksel baronie?
– Weksel ten ja przejąłem, sprzedając dobra w Polsce; skoro nadszedł termin, wezwałem hrabiego o zapłacenie; wtedy wyznał mi wszystko.
– Książe zbladł; po chwili rzekł zimno: – Dalej panie!
– Zgodziłem się pod pewnemi warunkami czekać pięć lat jeszcze na wypłatę wekslu. Pan Hektor nie dotrzymał warunków.
– Proszę pokazać mi weksel, panie baronie.
– Nie mani go mości książe.
– Dlaczego?
– Bo mi go skradziono w domu hrabiego Hektora, śród nocy, gdy bezpieczny zasypiałem pod gościnnym jego dachem.
– Ach! ach! skradziono! – wyrzekł kiążę i zamyślił się. Potem, zwracając się nagie do barona, rzekł: – A dowód na to wszystko, panie Wirowski, dowód jeżeli łaska?
– Gotów jestem powtórzyć oskarżenie w obec hrabiego.
– I on je przyzna, pan sądzi?
– Nie, zapewnie, lecz ufam, że wasza książęca mość rozróżnisz prawdę od fałszu.
– Przeciwnie, panie baronie, nie jestem fizjognomistą. Czy pan nie ma żadnego innego dowodu?
– Zeznanie pierwszego posiadacza wekslu, pod przysięgą.
– Dobrze, więc powiada pan, że wartość wekslu była 50, 000 rubli?
– Tak jest mości książe.
– Bądź pan spokojnym, jutro zapłacić każę tę summę.
– To niepotrzebne mości książe, już jestem zaspokojony.
– Jakto? któż zapłacił?
– Sam hrabia.
– Hektor zapłacił panu 50, 000 rubli? I czegóż więc pan żąda?
– Powiedziałem już waszej książęcej mości, że hrabia nie dotrzymał warunków, pod któremi obowiązałem się ukryć fałszowany weksel.
– Pozwól pan, mości baronie, że nie uwierzę temu.
– Dlaczego mości książe?
– Dlatego, że weksel ów nie był fałszowany.
– Jakto?
– Bo przypominam sobie, że w rzeczy samej upoważniłem hrabiego Hektora do podpisania tam mego nazwiska.
– Pan, mości książe?
– Ja sam, panie baronie.
– Czy mi to wasza książęca mość zaręczy słowem honoru szlachcica?
– Panie Wirowski! nie sądzę, abym pana upoważnił do prowadzenia śledztwa z mojej osoby; powiedziałem, to dosyć!
– W takim razie, – rzecze baron, – hrabia… słusznie czyni, że już zawczasu wchodzi w posiadanie majątku pańskiego.
– Jak to pan rozumie?
– Sądzę, że wiadomo również księciu, że bankier X. pożyczył hrabiemu na rachunek spadku dwadzieścia pięć tysięcy rubli.
– To już obchodzi tylko bankiera; jeżeli zawiedzie się, straci; wszakże Hektor ma syna, panie baronie?
Baron zmięszał się, lecz przychodząc do siebie, w jednej chwili odpowiedział: – Tak jest, ma jedynego syna.
– Otóż, – rzekł z pewnem wysileniem książę, – bankier zawiedzie się w spekulacyi, bo w samej rzeczy, nie Hektorowi lecz synowi jego zapisałem cały majątek, który odbierze doszedłszy lat dwudziestu.
Baron zaledwie zdołał ukryć swoją radość, oczy jego zabłysły zadowoleniem i zemstą, przezwyciężył jednak wzruszenie i rzekł zimno:
– To już mi obojętne, komu wasza książęca mość leguje swój spadek; sądzę jednak, że tym sposobem będzie ocalony przed marnotrawstwem hrabiego, jeżeli zwłaszcza administracja dóbr w bezpiecznych będzie rękach.
– Panie Wirowski, – rzecze nagle książe, – musisz pan być wielkim nieprzyjacielem Hektora?
– Nie zaprzeczam tego, mości książe.
– Czy nie byłbyś łaskaw objaśnić mi powodu tej nienawiści?
– Miałem już zaszczyt oświadczyć waszej książęcej mości, że hrabia Oszukał mię niegodnie, nie dotrzymując warunków ugody zawartej podczas egzystencyi owego wekslu.
– Bo pan zapewnie korzystając z położenia, narzuciłeś mu zbyt uciążliwe warunki, które tylko jako przymuszony akceptował.
– Lecz skoro wasza książęca mość oświadczasz, że upoważniłeś hrabiego do podpisania wekslu, przymus miejsca mieć nie mógł.
– Mylisz się pan, gdyż pozwoliłem na użycie mego podpisu, z warunkiem, aby eskontowano weksel bez mego udziału; hrabia więc, nie chcąc narazić się na mój gniew, chciał zyskać na czasie, przyjmując warunki pana barona.
– W każdym razie, pozwól sobie powiedzieć mości książe, że hrabia niegodnie postąpił i nie zasługuje na pobłażanie. Lecz cel mego przybycia już dopełniony, obowiązkiem moim było otworzyć oczy waszej książęcej mości na postępowanie hrabiego. Teraz mam honor pożegnać pana, życząc mu szczęśliwego powrotu do zdrowia.
– Przepraszam, panie baronie, racz mi jeszcze z łaski twoje] napisać na tej karcie imię i nazwisko z rodziców, żony hrabiego, oraz imię chrzestne ich syna.
– Oto jest, – rzecze baron, – dopełniwszy żądania księcia.
– Teraz już żegnani pana, – rzekł pan S., – jestem bardzo znużony, potrzebuję spocząć. – Książe zadzwonił.
Baron odszedł upojony radością; niespodziewany obrót rzeczy przewyższył wszystkie jego nadzieje. Alfred był pewnym, że hrabia nigdy nie pozbędzie się podejrzenia o urodzeniu swego syna. Baron przy pożegnaniu otwarcie ogłosił się ojcem biednego dziecka, chcąc tym sposobem zatruć życie Hektora. Zapis księcia zwiększy nienawiść hrabiego dla syna, gdy zwłaszcza dowie się, że intrygi barona spowodowały zmianę w testamencie. Jakiż tryumf dla barona! jakaż boleść i rozpacz dla hrabiego! W bramie pałacu Alfred spotkał Hektora.
Dwaj przeciwnicy spojrzeli na siebie; tym razem jednak Alfred z uśmiechem zwycięzcy pierwszy ukłonił się hrabiemu i rzekł szyderskim głosem: – Szczęśliwego powodzenia panie Hektorze!
Powóz barona szybko potoczył się ulica., hrabia wjechał na podwórze pałacu.
Hektor dojrzał tryumfujący uśmiech barona, zrozumiał, że jakiś nowy cios przygotował mu zawzięty nieprzyjaciel; z pewną więc niespokojnością udał się do apartamentu wuja. Po chwilowem oczekiwaniu w saloniku, wyszedł Anastazy i oświadczył hrabiemu, że pogorszony znacznie stan zdrowia pana S. nie dozwala mu przyjmować kogobądż. Hektor ponowił prośbę, lecz Anastazy powtórnie odpowiedział, że ma wyraźny rozkaz księcia nie przyjmować nikogo, nie wyłączając osoby siostrzeńca. Hektor oddalił się zasępiony. W istocie, po odjeździe barona, zdrowie starego księcia pogorszyło się bardzo; pan S. uczuł głęboko poniżające oskarżenie barona. Duma była główną cechą charakteru starca, dlatego nie mógł obojętnie przenieść wieści o haniebnym czynie Hektora, dlatego to również przyznał w obec barona, że upoważnił siostrzeńca do użycia swego podpisu na fatalnym wekslu. Anastazy zastał księcia bardzo zirytowanego, gwałtowny kaszel trwał przeszło godzinę, później nastąpiła gorączka. Przybyły doktór, wyegzaminowawszy puls chorego, zapisał jakąś miksturkę i oddalił się. Anastazy w przedpokojach już zatrzymał lekarza i zapytał go, jak uważa stan zdrowia pacjenta.
– Powiedziałem już panu, – odrzekł zakłopotany doktór, – że nie mam żadnej nadziei, sądziłem jednak, że to dłużej potrwa. Dziś, w skutek jakiegoś przesilenia, oświadczam, że rzeczy źle idą, lada moment należy obawiać się śmierci.
– Sądzisz więc pan, konsyljarzu, że jego książęca mość….
– Umrze dziś lub jutro, – odrzekł krótko lekarz.
Anastazy zamyślony wróciwszy do sypialni księcia, zastał swego protektora uspokojonego znacznie; książe skinieniem wezwał bibljotekarza, a gdy ten zbliżył się do łóżka, chory rzekł: – Panie Anastazy, poślij natychmiast powóz po rejenta, potrzebuję go natychmiast, czuję, że śmierć zbliża się ku mnie.
– Mości książe, – rzecze smutnie młody uczony, – czy nie raczy wasza książęca mość przejrzeć rachunków i odebrać pieniędzy, które po zgonie księcia Wiktora dotąd pozostały przy mnie?
– Ileż tam jest pieniędzy?
– Pozostało sześć tysięcy talarów w pruskich bankowych papierach i około tysiąca talarów w złocie; prócz tego, kilkanaście rubli monetą drobniejszą.
– Weźmiesz to sobie, panie Anastazy; byłeś przyjacielem Wiktora i życzliwym naszego domu sługą: mało to jest, ale pamiętam o tobie w testamencie: zatrzymasz posadę bibljotekarza jako dożywotnią, twój los zapewniony, będziesz mógł swobodnie poświęcić się naukom, pracuj!
– Jeżeli podobało się Bogu powołać waszą książęcą mość do siebie, – odparł smutnie młodzieniec, – racz panie wierzyć, że nad wszystkie skarby wolałbym pod twojem okiem czynić postępy w ulubionej nam obudwu nauce.
– Wierzę ci Anastazy, wierzę zupełnie, ale cóż czynić? choroba moja śmiertelna a dzisiejsza wizyta barona Wirowskiego przyniosła mi nieszczęście. Hrabia Hektor, mój siostrzeniec, jest nędznikiem, pamiętaj o tem Anastazy! strzeż się być jego przyjacielem, ale., mam już tylko kilka chwil dla ciebie, może żądasz czego? mów śmiało.
– Proszę waszą książęcą mość zabrać z sobą do grobu przekonanie, że zostawiłeś człowieka, który czcić i opłakiwać będzie pamięć twoją, jak syn sługa; to wszystko.
– Dziękuję ci Anastazy. Teraz wypełnij moje polecenia. – W kilkanaście minut potem przybył rejent.
Nazajutrz zrana, gdy Hektor przybył dowiedzieć się o zdrowiu wuja, powiedziano mu, że książe w nocy umarł, że pałac opieczętowano, a dozór nad wszystkiem zostawiono Anastazemu. Pełen niespokojności, hrabia rozkazał natychmiast zaprowadzić się do mieszkania bibljotekarza. Anastazy zajęty był przygotowaniami do pogrzebu, rozmaici rzemieślnicy wchodzili i wychodzili do jego pokoju. Gdy Hektor wszedł, młody uczony powitał go ozięble i dokończywszy jakiegoś polecenia, zapytał grzecznie: w czem może służyć panu hrabiemu?
– Przedewszystkiem muszę pana upomnieć, – rzekł rozgniewany niedbałem przyjęciem Hektor, – że bardzo źle uczyniłeś nie uwiadomiwszy mnie o niebezpiecznym stanie mego wuja, pozbawiłeś mię pan smutnej przyjemności pożegnania go.
– Przebacz pan, – rzecze ozięble Anastazy, – lecz wypełniłem tylko rozkaz nieboszczyka księcia.
– Więc mój wuj zabronił wpuszczać mię do siebie, i do ostatniej chwili nie zmienił postanowienia?
– Tak jest, panie hrabio.
– Zawsze jednak źle pan uczyniłeś, powinieneś był uwiadomić mię natychmiast o śmierci księcia. Gdzież testament?
– Zapewnie u prezesa trybunału.