Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Rozbiory dzieł obejmujących albo dzieje, albo rzeczy polskie różnymi czasy przez Joachima Lelewela ogłoszone w jedną księgę zebrane. - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rozbiory dzieł obejmujących albo dzieje, albo rzeczy polskie różnymi czasy przez Joachima Lelewela ogłoszone w jedną księgę zebrane. - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 647 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DO WY­DAW­CY.

Sto­sow­nie do Twe­go żą­da­nia, zgro­ma­dzi­łem roz­bio­ry dzieł obej­mu­ją­cych dzie­je i róż­ne przed­mio­ty pol­skie, mia­no­wi­cie pra­wa, i ta­ko­we prze­sy­łam.

Prze­pi­sa­łem je wszyst­kie dla jed­no­staj­no­ści or­to­gra­fji i po­pra­wy omy­łek dru­ku.

Nie­ty­ka­łem w nich, ani od­mie­nia­łem sty­lu, a tym mniej wy­ra­że­nia się i my­śli, ani w te­xcie, ani w no­tach: cho­ciaż bym nie­kie­dy wo­lał dzi­siaj ji­na­czej się wy­ra­zić. Nie­chcia­łem od­mie­niać, bom są­dził że po­wi­nie­nem w każ­dym ar­ti­ku­le po­zo­stać ta­kim, ja­kim by­łem gdym go pi­sał.

Wszak­że zna­la­złem moc omy­łek dru­kar­skich w róż­nych dzien­ni­kach i ulot­nych dru­ko­wa­niach za­ocz­nie me roz­bio­ry ogła­sza­ją­cych. Te, sens mię­sza­ły, nie­kie­dy nie­do­od­gad­nie­nia; prze­isto­cze­niem lub opusz­cze­niem wy­ra­zów, prze­stan­ko­wa­niem nie­traf­nym, pro­ste­mi a wi­docz­ne­mi omył­ka­mi, to wszyst­ko, obo­wiąz­kiem mym było, jile moż­na spro­sto­wać.

Wresz­cie, le­d­wie gdzie tkną­łem wy­raz daw­ny dla ja­sno­ści, a to je­dy­nie w miej­scach cale obo­jęt­nych. Wy­szu­ka­nie tego, zo­sta­wiam każ­de­mu po­dejrz­li­we­mu, co memu sło­wu nie ufa.

W ar­ti­ku­le tyl­ko czwar­tym, uzu­peł­ni­łem roz­ro­dze­nie się skró­ci­cie­li dzie­jów śla­dem Len­gni­cha… i o tej zmia­nie czy­tel­ni­ka ostrze­gam.

Gdym miał co do­pi­sać, do­dać, ob­ja­śnić, myśl lub po­ję­cie ja­kie spro­sto­wać, to za­mie­ści­łem w do­da­nych no­tach, z za­stre­że­niem za­wsze, że nota do­da­na 1843 roku.

Masz przed sobą Wy­daw­co, sze­reg, z prze­cią­gu lat trzy­dzie­stu, mo­jich, że tak po­wiem odezw hi­sto­ricz­nych. Zro­zu­misz za­bie­gi, usil­no­ści, jile przez to chcia­łem na pew­niej­szą wy­pro­wa­dzić dro­gę tru­dy hi­sto­ricz­ne. Ogło­szo­ne Two­jim sta­ra­niem ra­zem, może lep­szy niż do­tąd otrzy­ma­ją sku­tek. Pi­sa­łem je, w róż­nym wie­ku ży­cia mego, w róż­nym po­ło­że­niu, pod róż­ną cen­zu­rą: a lubo, ja­kom po­wie­dział, nie w je­dy­ni ra­zie, dziś in­a­czej bym się wy­ra­ził, żad­ne­go mego prze­szłe­go wi­dze­nia, ani wy­sło­wie­nia nie za­pie­ram się i przy­po­mnie­nie tego, mogę po­wie­dzić, dla mnie jest miłe.

AU­TOR.NA­STĘP­STWO I OSNO­WA ROZ­BIO­ROW W TEJ KSIĘ­DZE OB­JĘ­TYCH.

I. Uwa­gi nad roz­pra­wą Xaw. Bo­hu­sza, o po­cząt­ku na­ro­du i ję­zy­ka li­tew­skie­go… 1

II. Aloyz. Or­chow­skie­go, di­sco­urs sur l'ori­gi­ne de la Po­lo­gne, sur Ia lan­gue, etc…. 13.

III. Ety­mo­lo­gje w hi­stor­ji, z po­wo­du K. G. An­to­na … 19.

IV. Krót­kie zbio­ry hi­stor­ji Pol­skiej… 23.

1. Godf. Len­gnich, (La Com­be)… 25.

2. Schmidt, Al­ber­tran­di, (Contcnt d'Orvil­le)… 29.

3. The­odor Waga, (Benj. Flatt)… 36.

4. Je­rzy Sa­mu­el Bandt­ke, 1810… 48

V. Śpie­wy hi­sto­ricz­ne Jul. Niem­ce­wi­cza, pod wzglę­dem hi­sto­ricz­nym uwa­ża­ne… 57.

Śpie­wy: Bo­le­sław. śmia­ły w Ossja­ku… 61.

Ka­zi­mirz mnich… 61

Krót­ki wy­kład hi­stor­ji na­ro­do­wej:

Lech baśń… 67.

Piast na tro­nie?… 68.

Zjaz­dy w Ko­szi­cach, w Łuc­ku, i t… d… 69.

Usta­wa nie­szaw­ska 1454, nie jest nie­szaw­ską… 71.

Ar­ti­cu­li hen­ri­cia­ni et pac­ta Hen­ri­ci… 72.

Upa­dek Pol­ski… 74.

Drob­ne po­strze­że­nia… 82.

VI. Piel­grzy­ma w Do­bro­mi­lu roz­biór, z uwa­ga­mi nad sta­nem wiej­skim w Pol­sz­cze… 87.

I. Stan wiej­ski, jego in­struk­cja. – 1, Pin­ker­ton o lu­dzie Pol­skim, 2 – 5, Ujarz­mie­nie Iudu pol­skie­go; 6, 7, w in­struk­cji ludu przed wszyst­kie­mi scjen­cja­mi… po­trzeb­niej­sze: 8, mo­ral­ność, 9 – II, mu­zycz­na po­ezja 12 – 18, dzie­je, kro­ni­ki, hi­stor­je.

II. Piel­grzym w Do­bro­mi­lu; – 19 – 21, cel i po­rzą­dek dzie­ła; 22, pięć po­wie­ści; 22, styl; 24 – 26, na­uki; 27 – 31, dzie­je pol­skie; 32, coby moż­na w dzie­jach tych po­wie­dzie; 33, 34, wdzięcz­ność piel­grzy­mo­wi.

VII. Krót­kie zbio­ry hi­stor­ji Pol­skiej… 121.

1, Je­rzy Sa­mu­el Bandt­ke 1820… 117.

2, Ign. Czer­wiń­ski … 122.

3, Jó­zef Fa­leń­ski … 122.

Czer­wiń­ski, Fa­leń­ski, (Bandt­ke,) roz­wa­ża­ni ra­zem…. 129.

Len­ność czy­li Feu­da­lism… 131.

Bo­le­sław śmia­ły ustę­pu­je… 137.

Rze­czy pra­wa i pra­wo­daw­stwa… 140.

4, No­uga­ret … 145.

VIII. Opi­su sta­ro­żyt­nej Pol­ski, przez Tom. Swięc­kie­go wy­da­ne­go, (1816) roz­biór. 151.

Tom pierw­szy… 156.

Tom dru­gi… 163.

IX. Ge­schich­te von Po­hlen Alex. Bro­ni­kow­skie­go … 177.

X. Hi­stor­ja pol­ska dla pa­nien Łu­ka­sza Go­łę­biow­skie­go… 177.

XI. Kro­ni­ka pol­ska Pro­ko­sza, wyd. Hipp. Kow­nac­kie­go … 179.

1, Spo­sób wy­da­nia… 180.

2, Zda­nie o pi­sa­rzach i ar­gu­men­ta­cje au­to­ra… 182.

3, Treść i osno­wa opo­wia­da­nia, po­wo­łu­ją­ca się na Pro­ko­sza… 185.

4, Kon­ti­nu­acja kro­ni­ki… 194.

5, W ja­kim cza­sie i kto au­to­rem nie­wy­koń­czo­ne­go dzie­ła?… 195.

6, Zmy­ślo­ne dzie­ła i kro­ni­ki… 199.

7, Pro­kosz… 203.

XII. Roz­pra­wy Jana Win­cen­te­go Bandt­ke o przed­mio­tach pra­wa pol­skie­go… 206.

1, Ja­kie roz­pra­wy roz­wa­żać mamy… 207.

2, Teu­ton wcho­dzi do Pol­ski… 208.

3, Kor­rek­tu­ra pru­ska; Po­sag… 213.

4, Upraw­nie­nie; Sa­xon… 217.

5, Sądy miej­skie… 220.

6, Pra­wo cheł­miń­skie… 22 J.

7, Pra­wo pol­skie, zło­dzie­ja śmier­cią nie ka­rze… 222.

8, No­tar­jat… 225.

9, Pra­wo rzym­skie w Pol­sz­cze… 226.

10, Za­koń­cze­nie… 231.

XIII. Przy­pi­ski do dwu roz­praw Al Mić­kie­wi­cza i Franć. Mo­rze … 233.

1, Raj­mund Par­the­no­peus, Mag­de­bur­ża­nin… 232.

2. Mia­sta, Ma­ciej Śliw­nic­ki… 235.

3, Sta­tu­ta ziem­skie… 241.

4. Pra­wo rzym­skie w Pol­sz­cze… 243.

XIV. Pra­wo rzym­skie w Pol­sz­cze w spra­wach kri­mi­nal­nych, z po­wo­du roz­praw, J. N. Ja­now­skie­go … 248.

1 – 4, Roz­pra­wy Ja­now­skie­go, mnie do uwag do­rę­czo­ne. 5, 6, O Win­cen­tym Ka­dłub­ko­wi­czu. 7 – 9, Pierw­sza wia­do­mość o są­dow­nic­twie w Pol­sz­cze. – 10, Po­trze­ba rze­czy roz­róż­niać. 11, 12, Osno­wa pi­sma o mnie­ma­niach uczo­nych co do losu pra­wa rzym­skie­go w Pol­sz­cze. 13, Mić­kie­wicz i Mo­rze, w myśl Bandt­ke­go po­szu­ku­ją. 14, 15, Ja­now­ski z Baudt­kem twier­dzą ze pra­wo rzym­skie jest jus sub­si­dia­rium w Pol­sz­cze: 16, przy­wi­lej Zyg­mun­ta uni­wer­si­te­to­wi kra­kow­skie­mu; 17, Jan Ur­sin; 18, Sta­ni­sław Za­bo­row­ski: 19, Rze­czyc­ki; 20, Nie­mo­jew­ski, Hej­den­stejn; 21, pra­wo ce­sar­skie Ka­ro­la V; 22 – 26, Rze­czyc­kie­go ac­tio­nes i pro­te­sta­cje. – 27, 28, na­uka i za­chwe­la­nie pra­wa rzym­skie­go a wstręt do nie­go. 29, Pra­wo rzym­skie we dwu pro­ces­sach: 30 – 33, w pro­ces­sie 1773; 34, 35, do cze­go upo­waż­niać ma sta­tut li­tew­ski; 36, i w pro­ces­sie 1785; 37, 38, sto­sow­nie do pra­wa cza­so­we­go 1776. – 39, Za­koń­cze­nie.

XV. Roz­biór prac hi­sto­ricz­nych Na­ru­sze­wi­cza i Czac­kie­go … 277

1, Wstęp. 2, Na­ru­sze­wicz. 3, Czac­ki. – 4, Tru­dy hi­sto­ricz­ne owe­go cza­su, Jan Po­toc­ki. – 5, Na­ru­sze­wicz i Czac­ki dzie­lą się Pia­sta­mi i Ja­gel­lo­na­mi. 6, Wzglę­dy tru­dów hi­sto­ricz­nych. 7, Na­ru­sze­wicz ba­dacz kri­ticz­ny; 8, Czac­ki ba­dacz kri­ticz­ny. – 9, Hi­sto­ricz­ny trud kom­bi­na­cij­ny; 10, 11, Na­ru­sze­wicz i Czac­ki z tego wzglę­du uwa­ża­ni; 12, Wy­pa­dek tru­dów Na­ru­sze­wi­cza. – 13, Wy­pa­dek tru­dów Czac­kie­go. – 14, 15, Na­usze­wi­cza kom­po­zi­cja hi­sto­ricz­na i styl: 16, Czac­kie­go las; 17, plan wstę­pów; 18, po­rów­na­nia i ob­ja­śnień sta­tu­tów li­tew­skich; 19, przy­pi­sy; 20, w czym od­męt; 21, styl. – 22, Za­koń­cze­nie.

XVI. Ko­dex di­plo­ma­ticz­ny Wiel­kiej pol­ski wy­da­nie Edw. Ra­czyń­skie­go … 317.

I, Co dla dzie­jów kra­jo­wych przy­no­si… 317.

2 – 5, dla pierw­sze­go okre­su; 5, po­sia­dło­ści, ji­mio­na. 6 – 15, dla dru­gie­go okre­su: 6, nada­nia, ji­mio­na; 7, 8, kasz­te­lan­je, sta­ro­stwa; 9, 10, wo­je­wo­do­wie; 11 – 13, kasz­te­la­no­wie; 14, 15, ro­dzi­ny. – 16 – 19, dla trze­cie­go okre­su: 16, 17, trans­sump­ta, Po­niec; 18, 19, ti­tu­ły, urzę­da, nada­nia gmin.

II. Spo­sób wy­da­nia… 334.

20, nie­kri­ticz­ny; 21, nie­po­praw­ny; 22, kto wi­nien; 23, 24, bez pla­nu; 25, du­pli­ka­ty; '26, 27, nie pa­mię­ta co na po­przed­nich lin­jach; 28, 29, omył­ki dru­ku. – 30, Za­koń­cze­nie.

XVII. Gil­bert de Lan­noy, i jego po­dró­że… 342.

Wy­pra­wy i po­dró­że w la­tach 1413, 1414… 355.

Po­sel­stwa i po­dróż w roku 1421… 401.UWA­GI NAD ROZ­PRA­WĄ XA­WE­RE­GO BO­HU­SZA O PO­CZĄT­KU NA­RO­DU I JĘ­ZY­KA LI­TEW­SKIE­GO.

Ami­cus Pla­to, ma­gis ami­ca ve­ri­tas.

0 po­cząt­ku na­ro­du i ję­zy­ka li­tew­skie­go, roz­pra­wa przez Xa­wie­ra Bo­hu­sza, im­per­jal­ne­go (1) wi­leń­skie­go uni­wer­si­te­tu człon­ka ho­no­ro­we­go; to­wa­rzy­stwa król: war­szaw: przy­ja­cioł nauk czyn­ne­go, pra­ła­ta ka­te­dry wi­leń­skiej, or­de­ru s. Sta­ni­sła­wa ka­wa­le­ra, na­pi­sa­na; a na pu­blicz­nem po­sie­dze­niu te­goż to­wa­rzy­stwa war­szaw­skie­go roku 1806, dnia 12 grud­nia czy­ta­na, w roku zaś 1808 do dru­ku po­da­na. 8vo

Kie­dy pra­łat wi­leń­ski Xa­we­ry Bo­husz, w oj­czyź­nie mo­jej, współ­ziom­kom mo­jim, wia­do­mo­ści swo­jich, któ­re miał o Li­twie udzie­lał i dru­kiem ogło­sić za­my­ślał: mnie przy­szła ocho­ta, ode­rwać od za­trud­nień krót­kie chwi­le, aby śle­dzić Li­twy po­cząt­ków. Od czte­rech lat na ło­nie tego na­ro­du w Wil­nie osa­dzo­ny, mnie­ma­łem rze­czą być przy­zwo­ji­tą, pi­sem­ko któ­re w po­śród nie­go le­pi­łem, jemu zo­sta­wić. Spie­szy­łem się tedy z wy­da­niem jego, kie­dy roz­szedł się od­głos, że czy­ta­na na pu­blicz­nem po­sie­dze­niu war­szaw­skie­go przy­ja­ciół nauk to­wa­rzy­stwa, a mnie zni­skąd nie­zna­na roz­pra­wa o Li­twie, jest w dru­ku: sta­ra­łem się o niej co­kol­wiek wy­wie­dzić i w sa­mej rze­czy, – (1) W Li­twie mó­wią: im­pe­ra­tor­skie­go do­wie­dzia­łem się, że He­ru­li, byli w niej utrzy­my­wa­ni za oj­ców Li­twy. Nic jest to rzecz nowa i mnie nad tym­że za­sta­na­wiać się przy­cho­dzi­ło, pi­smo prze­to moje, wy­da­wać koń­czy­łem (1). Te­raz zaś, kie­dy oba pi­sma najaw wy­szły, mam so­bie za po­win­ność po­dać nie­któ­re uwa­gi nad roz­pra­wą Xa­we­re­go Bo­hu­sza. Nie­chcę ostrej kri­ti­ki pi­sać: nic ła­twiej­sze­go, jak szy­der­skim to­nem, cza­sem na­wet wy­my­śla­ne błę­dy wy­śmie­wać; ale nad znacz­niej­sze­mi nie­do­kład­no­ścia­mi jak mi się zda­je, chcę się za­sta­no­wić.

Po­wia­da Bo­husz: pod­nio­słem część za­sło­ny, za któ­rą ukry­wał się po­czą­tek za­cne­go na­ro­du li­tew­skie­go (III, p. 207). Być to może… Zna­li wy­wo­dy Li­twy od He­ru­lów przed au­to­rem jin­ni: Hartk­noch (dis­sert. V, p. 87), a z nie­go Na­ru­sze­wicz (przyp. do Ger­man­ji Ta­ci­ta, edit. Mo­stow. p. 51): na mocy te­goż mnie­ma­ne­go he­rul­skie­go oj­cze nasz, Li­twę od He­ru­lów cią­gnę­li. Wszyst­ko jile wiem nowe co au­tor po­wie­dział, koń­czy się na tym po­strze­że­niu, że Es­to­wie, na­przód od Ta­ci­ta wy­mie­nie­ni, nie od est, wschód, swe na­zwi­sko cią­gnę­li, ale od lett, Li­twin.

Po­rzu­ca Bo­husz wy­wód po­cząt­ków Li­twy z tra­di­cjj, któ­rych po­dob­no i nie­ma: ą za­sta­na­wia się tak­że nad dziw­nie prze­chrzcza­ne­mi i two­rzo­ne­mi w dziej opi­sach na­zwi­ska­mi, nad zmia­na­mi na­ro­dów i nad zwy­cza­ja­mi. Uwa­gi w tej mie­rze przez nie­go po­da­ne, są w więk­szej czę­ści god­ne su­ro­we­go kri­ti­ka, lecz kto zna co­kol­wiek ję­zy­ka grec­kie­go, jak łac­no przyj­mie tłó­ma­cze­nie na­zwisk Ha­ma­xo­biów, Ga­lak­to­fa­gów, tak jesz­cze prę­dzej z ety­mo­lo­gji Bu­di­nów lub Sau­ro­ma­tów ro­ze­śmie­je się (p. 10). Po­do­bień­stwa też na­zwisk na­ro­do­wych, choć­by naj­bliż­sze były, kri­tik za jed­ne nie­przyj­mie sko­ro się wprzód nie­prze­ko­na, że mo­rza, rze­ki, góry, któ­rych po­ło­że­nie i ko­ry­to za­wsze jed­na­kie (p, 17) nie oka­żą jich jed­no­staj­ne­go po- – (1) Rzut oka na daw­ność li­tew­skich na­ro­dów i zwią­ski jich z He­ru­la­mi; do­łą­czo­ny wy­kład opi­su pół­noc­nej Eu­ro­py w księ­dze XXII, 8, Am­m­ja­na Mar­cel­li­na, przez J, Le­le­we­la w Wil­nie, u Za­wadz­kie­go, 1808. 8vo ło­że­nia. Są Gal­li w Eu­ro­pie, są Gal­li w Afri­ce; jest Ga­li­cja w Hisz­pan­ji, jest i au­str­jac­ka (jako przy­ta­cza Bo­husz p. 16); byli We­ne­do­wie nad Wi­słą, koło Ad­r­ji i koło wód atlan­tic­kich, nikt prze­cie w dzie­jo­pi­skiej roz­pra­wie dzi­siaj tych na­zwisk po­rów­ny­wać, za jed­no brać nie po­wi­nien: ale że Ga­lin­dy i Su­de­ni, w tem­że są miej­scu gdzie Ga­lin­dy i Su­da­wi, nie­jest więc nic dzi­kie­go te ji­mio­na rów­nać. Po­nie­waż jed­nak to wszyst­ko Bo­husz od­rzu­ca, jidź­my z nim do jego za­sad w ba­da­niu.

Trzy rze­czy są za­sa­dą w tych śle­dze­niach: 1, mo­rza rze­ki, góry (p. 17);2 bo­gac­twa zie­mi (p. 18); 3, jed­no­staj­ność ję­zy­ka (p. 19). W rze­czy sa­mej, nie­wąt­pli­we do utwier­dze­nia jed­no­staj­no­ści na­ro­dów zna­ki, je­śli tyl­ko z kri­ti­ką uży­te będą. Na tych za­sa­dach (p. 21) Bo­husz za­czy­na mó­wić o bursz­ty­nie jako pło­dzie szcze­gól­niej mo­rza bal­tic­kie­go wy­brze­żów. Mi­nąw­szy jego eru­di­cją wzglę­dem tego pło­du ziem­skie­go, do­wia­du­je­my się, że za cza­sów He­ro­do­ta nad­dnie­prza­nie (Bo­ry­sthe­ni­tae), cały han­del bursz­ty­no­wy utrzy­my­wa­li (p. 26), o czem po­dob­no Bo­husz (p. 70) wy­czy­tał w Upfa­ge­nie. Ta­kie twier­dze­nie, jile ja wiem, ko­niecz­nych do­wo­dów wy­ma­ga, w ca­łej bo­wiem sta­ro­żyt­no­ści, nie­zda­rzy­ło mi się do­tąd tego do­pa­trzyć. Zna­ny był elek­tron cza­sów bo­ha­ter­skich (He­sio­di scu­tum 142; Ho­me­ri Odys­sea, IV, 72) u Gre­ków, ale jak to do­brze wszyst­kim sta­ro­żyt­no­ści ba­da­czom wia­do­mo, nie­był bursz­ty­nem (1). Póź­niej­szy elek­tron, bursz­tyn, (za Ta­le­sa,) szedł przez mo­rze śród­ziem­ne: Fe­ni­ko­wie i po­dróż­ni­cy po mo­rzu ion­skiem i Ad­r­ji, z pół­no­cy go cią­gnę­li. Py­the­asz zaś, koło ja­kie­goś Eri­da­nu, to jest, koło ja­kiemś rze­ki (może być Renu) i Ba­zil­ji (może być An­gl­ji, ale tak nie­da­le­ko, aż koło Wi­sły) teł­zy Apol­li­na chciał znaj­do­wać. Wie­dzia­no tedy, że z kąd­ciś bursz­tyn przy­cho­dził, ale zkąd? (cho­ciaż Bo­ry­sthe- – (1) Hart­mann, in suc­ci­ni prus­si­ci, phy­si­ca et ci­vi­lis hi­sto­ria. Fran­cof. 1677, na wie­lu miej­scach moc­no się w tej mie­rze myli: jako in co­rol­la­rio 11, p. 286, 287.

ni­tae nie ta­ji­li, bo sami nie­wie­dzieć, a może go i nie­zna­łi,) nikt nie­po­wie­dział. U Rzy­mian do­pie­ro (p. 28), daw­ny od uj­ścia Padu przez We­ne­tów i Li­bur­nów pro­wa­dzo­ny han­del, prze­nie­sio­ny był do Kar­nu­tum do Pan­no­nów, z kąd po­zna­no oko­ło cza­sów na­ro­dze­nia Chri­stu­sa, że po­cho­dził od uj­ścia Wi­stu­li. Rze­czy te wszyst­kim do­brze wia­do­me. Czy­li zaś Bo­ry­sthe­ni­ci bursz­tyn zna­li, ja przy­nam­niey nie­wiem, ko­mu­by prze­szło to przez gło­wę.

Cóż­kol­wiek bądź, bursz­tyn, pro­dukt Es­tów, szedł od uj­ścia Wi­sły. Wia­do­mo tedy, że koło Wi­sły rze­ki był na­ród Es­tów, a przy nim bursz­tyn. Póź­niej koło Wi­sły rze­ki, był na­ród Pru­sa­ków czy­li Li­tew­ski, a przy nim bursz­tyn. Więc wnio­sek, utwier­dzo­ny u Bo­hu­sza ety­mo­lo­gia­mi kil­ku wy­ra­zów to­miej­sco­wych przez ję­zyk li­tew­ski, że Li­twi­ni są tymi u Ta­ci­ta Es­ta­mi. Wie­my do­wod­nie, że na­ród i kraj na wschód Wi­sły roz­cią­gły, był na­zwa­ny Es­tij­skim, ale czy wte­dy już Li­twi­ni tam sie­dzie­li? Od Ta­ci­ta za­cząw­szy, Es­tów na­zwi­sko zna­jo­me Rzy­mia­nom przez Ger­ma­nów, któ­rzy tę kra­ji­nę wschod­nią na­zy­wa­li, było uży­wa­ne w bar­dzo póź­nych wie­kach od pi­sa­rzów któ­rzy na­ro­dy li­tew­skie zna­li, i Upfa­gen, z któ­re­go au­tor tyle, jak sam wy­znał wy­pi­su­je, nie bez przy­czy­ny to utrzy­my­wać może, a do­wo­dy Bo­hu­sza, bez uprze­dze­nia mó­wiąc, nic nie­zna­czą: bo, 1, Li­twa, ja­ko­śmy rze­kli w na­szym rzu­cie na daw­ność li­tew­skich na­ro­dów (16, p. 25), jako bar­dziej w zie­mi za­głę­bio­na, nie tak pręd­ko mo­gła być po­zna­na, za­da­le­ko więc się­gać z Est do Lett; 2, po­nie­waż, z a cza­sów Ta­ci­ta, Rzy­mia­nie nie­zna­li wscho­du Est, ale au­strum (za co nie oc­ci­dens) (Boh. I, p. 37), więc utwier­dza się że est od Ger­ma­nów prze­ję­te ji­mie, bo przez wy­kład tego wy­ra­zu. Rzy­mia­nie wy­sep­kę tej kra­ji­ny, Au­stran­ja na­zwa­li (a bar­ba­ris Au­stra­nia, to jest wschod­nia? Plin. IV, 27); 3, Wul­fstan, opi­su­jąc Es­tów jako osob­ny na­ród, sto­li­cy jich, nie na­zy­wa Es­tum (Boh. I, p. 37), bo ten wy­raz jest na­zwa­niem kra­ji­ny na­ro­du Es­tów, al­bo­wiem dziw­na­by była, wi­dzić w Es­tum wie­le mia­ste­czek (sło­wa Wul­fsta­na u Bo­hu­sza I, p. 54), aby w sto­li­cy było wi­cie mia­ste­czek; 4, Het­tios (Es­tios) u Ethi­ku­sa na­zwa­nie jest kra­ji­ny Es­tij­skiej, nad­we­rę­żo­ne przez oko­licz­no­ści. Ja przy­nam­niey tu żad­nych nie­do­strze­gam do­wo­dów.

Kto jed­nak w rzecz tę le­piej wej­rzy i ści­ślej onę roz­bie­rze, pa­smo wie­ków zna­ją­ce Es­tów na­zwi­sko uwa­ży i uży­cie jego pil­nie prze­trzą­śnie, śmia­ło mogę po­wie­dzie, utwier­dzi się w po­strze­że­niu Bo­hu­sza że zrzó­dło­słów (1) Es­tów od wy­ra­zu wschód pro­wa­dzo­ny, jest śmiesz­ny. Zna na­przy­kład Adam Bre­meń­ski Ha­istów, któ­rzy są daw­ni Es­to­wie i zna wy­spę Es­tland wła­ści­wą wschod­nią kra­ji­nę od, Sa­xo­na gram­ma­ti­ka, Es­tją zwa­ną, to jest Es­ton­ją. Tak jest, wiem o Es­tach, że jich koło Wi­sły wzmian­ko­wa­no obok Sem­bów. Czem prze­cie byli (3)?

Ja Es­tów znaj­du­ję być ga­łę­zią ob­szer­ny na­ro­du li­tew­skie­go (I, p. 39) mówi Bo­husz: a ja od­po­wiem że nie­znaj­du­ję. Mię­dzy wy­ra­zem Es­tji, a Le­tu­wis i We­lta, zda­ją mi się nad­to wiel­kie róż­ni­ce aże­by jich po­jed­nać. Po­ło­że­nie nie­zmien­ne Es­tji nad Wi­słą, a Le­tu­wis za Nie­mnem, od tego po­jed­na­nia wstrzy­mu­je: chy­ba wła­sne Pru­sa­ków na­zwa­nie było do Es­tów po­dob­ne, wszak­że tego nie­wier­ny. Jak jed­nak Bo­husz po­wo­dów nie­po­ło­żył za jed­no­ścią Es­tji i Le­tu­wis (4), tak i w dal­szych po­strze­że­niach roz­ka­zu­je tyl­ko so­bie za­wie­rzać. Ja­dź­win­gi mają być Li­twi­ni po­dług nie­go (I, p. 43); Aga­thyr­sy, je­den z cu­dacz­nych sta­ro­żyt­no­ści na­ro­dów, toż Agaz­zy­ry pa­smem wie­ków po­wta­rza­ne­go na­zwi­ska, do Cha­za­rów – (1) Po­bu­dzo­ny li­stem ano­ny­ma do człon­ka to­wa­rzy­stwa war­szaw­skie­go, ła­ją­ce­go na wy­raz

zrzó­dło­słów, za­pew­ne Bo­Inisz utwo­rzył ucho ra­żą­cy słów­wied, bo ni­żej (p. 66, wiersz (2) uży­wa nowo po­da­ne­go sło­wo­zrzó­dla. Jile poj­mu­ję, mimo lep­szo­ści tego, do­bry jest źrzó­dło­słów, i krót­szy. Nie­znam zaś do­tąd pol­skie­go wy­ra­zu, w któ­rym­by w środ­ku dwa w zbie­ga­ło się gład­ko.

(3) Wy­zna­ję mój błąd utrzy­mu­ją­cy, ze Est na­zwi­sko swe od wschód , wie­dzie.

(4) Wul­fsta­na opis utwier­dza tyl­ko że Es­tji są Pru­sa­cy.

na­le­żą­cy, z sa­mej ety­mo­lo­gji li­tew­skiej dwóch rzek (I, p. 44)? za Li­twi­nów po­czy­ta­ni. Ja­kież na to do­wo­dy?

Mię­dzy wszyst­kie­mi, wzwyż wspo­mnio­ne­mi na­ro­da­mi, naj­cel­niej­sze w hi­stor­ji zaj­mu­ją miej­sca Hir­ri, albo. He­ru­li. Nie­był to jaki osob­ny na­ród, ani ga­łę­zią Li­tew­skie­go na­ro­du jak Es­to­wie, ale sa­mym pniem, to jest byli oni wła­ści­wi Le­tu­wis (p. 44, 45). Zkąd się tego Bo­husz do­wie­dział? z ety­mo­lo­gji gi­ru­lis? czy też z oj­cze nasz, He­ru­lom przy­pi­sa­ne­go. Zda­je się za­pew­ne au­to­ro­wi, że do­wo­dzić tak ja­snej rze­czy, by­ło­by to, słoń­ce w po­łu­dnie po­chod­nią lub świe­cą oświe­cać (p. 9, 6)? Mó­wi­li­śmy o tym w rzu­cie oka na daw­ność li­tew­skich na­ro­dów (31, 32, p. 42, 46), tu jesz­cze do­dać mo­że­my, że przy­to­czo­ny (II, p. 100) przez Bo­hu­sza po­do­bień­stwa ję­zy­ków ła­ciń­skie­go z nie­miec­kim pię­cio­wier­szo­wy przy­kład, tym wię­cej osła­bia dziw­ny He­rul­ski dzie­wię­cio­wier­szo­wy za­by­tek co do po­do­bień­stwa jego z Le­tu­wis.

Mówi Bo­husz o spra­wach He­rul­skich z Syn­cel­la i Pro­ko­pa, pierw­sze­go mnie nie­do­sta­wa­ło, przez co może nie­ma­łą dziu­rę w mo­jem pi­sem­ku zo­sta­wi­łem. Lecz Bo­husz los roz­bi­tych He­ru­lów tro­chę nie­do­kład­nie wy­ra­ża. (p. 49, 51). To al­bo­wiem roz­bie­gnie­nie się He­ru­lów, nie po ostro­goc­kiej, ale po lon­go­bardz­kiej było klę­sce i nie­wie­rze aby Syn­cell w tak gru­bą miał po­paść nie­wia­do­mość. Cześć zaś jed­na od swo­jich odłą­czyw­szy się bra­ci, w tym­że cza­sie do Rend­go­tii po­wę­dro­wa­li i tam osie­dli (p. 51) to jest, Me­klem­bur­gu. W Pro­ko­pie, mi­zer­ne­go ja­kie­go mia­łem wy­kła­du Per­so­ny, ani na­wet za­chwa­lo­ne­go tłó­ma­cze­nia Co­usin, któ­rem zna­lazł u Po­toc­kie­go (fragm… hist… i geogr.): Rend­go­tji, z sa­mych sa­gów is­landz­kich zna­nej, do­pa­trzyć mi się nie­zda­rzy­ło. Na­ko­niec też na to: że He­ru­lo­wie po li­tew­sku mó­wi­li, to świad­czy uczo­ny Gdańsz­cza­nin Clu­ve­rius w geo­gra­fji swo­jej, Wol­fgang La­zjus i Cham­ber­layn (p, 57), go­dzi się za­py­tać czy La­zjus, Klu­ver­jus i Cham­ber­layn roz­ma­wia­li sami z He­ru­la­mi po­li­tew­sku, że świad­czą : nie­sąż to tak sza­now­ni świad­ko­wie, jak Hartk­noch, dru­kar­nia ce­sar­sko-fran­cu­ska i sam Bo­husz? Wresz­cie po­do­ba­ło się Bo­hu­szo­wi dla za­ba­wy czy śmie­chu, w tak po­waż­nej dzie­jo­pi­skiej roz­pra­wie, sześć stro­nic, na sa­miu­teń­kie ety­mo­lo­gje od­ża­ło­wać.

Te­śmy głów­niej­sze po­strze­że­nia na­sze co do pierw­szej czę­ści zro­bi­li, drob­niej­sze i ubocz­ne mi­ja­my: na przy­kład: Ja­zy­ges, Ja­zy­ki za świa­dec­twem Pto­lo­me­usza na­ród Sla­wiań­ski (p. 45)? Ru­si­ni w IX wie­ku za świa­dec­twem Ne­sto­ra, całą za­wo­jo­waw­szy Le­tu­we, Ku­ron­ją i Ja­cwin­gów na Pod­la­siu, cały ten kraj na­zwa­li Roz­olan­ją (p. 53)?! Am­m­jan Mar­cel­lin, tam Fen­nów kła­dzie, gdzie Pto­lo­me­usz. .. Wen­dów (p. 14)? i tak da­lej. Ta­kie ka­wał­ki pod uwa­gę się nie­bio­rą, i z li­to­ścią tyl­ko mu­szą być wy­mie­nio­ne, bo fał­szy­we, god­nych świad­ków przy­wo­dze­nie, nad­uży­wa za­ufa­nia, któ­re czy­tel­nik w pi­śmie po­kła­da, a po­wszech­ność, su­ro­wy uczo­nych sę­dzia nie­rzek­nie­li o tem dzie­le, co sam Bo­husz mówi o Mal­te Brun: do­wo­dy au­to­ra na fał­szy­wych są sup­po­zy­cjach, na nie­do­kład­nem hi­sto­ri­ków przy­to­cze­niu, na do­my­słach ety­mo­lo­gicz­nych (II, p. 83). Ale śpiesz­my do czę­ści dru­giej.

Część ta dru­ga, w któ­rej jest roz­trzą­sa­no, czy ję­zyk li­tew­ski jest pier­wiast­ko­wy: wie­le ma bar­dzo pięk­nych po­strze­żeń i uwag obce zno­szą­cych przy­wi­dze­nia, ale do­wód zbi­ja­ją­cy śmiesz­ne wi­dze­nie Upfa­ge­na, żeby Ge­lo­ni mie­li b yć Cheł­miń­ca­mi, w przy­pi­sku umiesz­czo­ny (p. 72, 5) jest tro­chę bez­kri­ticz­ny. Am­m­jan Mar­cel­lin, je­śli w księ­dze XXII, 8, wspo­mniał Go­lo­nów, wspo­mniał jich, jak i Aga­thyr­sów i Me­lan­chle­nów, za na­ro­dy, o któ­rych ro­zu­mia­no, że jak za He­ro­do­ta, tak i w ów czas, byt swój mia­ły, a któ­rych rze­czy­wi­ście, nikt nie­znał, dla te­goż o nich Stra­bo głu­che prze­cho­wał mil­cze­nie, i dla tego, wi­dzę oczy­wi­ście, że Am­mian, nie­zna miejsc po­ło­że­nia i żad­nej mu wia­ry nie­da­ję (p. 18) w tej mie­rze.

Wdzięcz­ni­śmy Bo­hu­szo­wi za dal­sze zbi­ja­nie ba­śni Pa­le­mo­na (p. 73, 79). Od­sło­nił baj­kę, uwol­nił od pra­cy póź­niej pi­szą­cych, któ­rzy­by za­pew­ne tym się nie­trud­ni­li. Wię­cej by­śmy so­bie ży­czy­li prze­cie, żeby nam oka­za­no zrzó­dló tej wie­ści. Na­stę­pu­je po­tym u Bo­hu­sza (p. 80)

za­sta­no­wie­nie się nad Pin­ker­to­nem, któ­ry (1, 2, p. 26, 27) utrzy­mu­je, że He­ru­li do Sar­ma­tów, a po­dług nie­go do Sła­wian na­le­żą, a ni­żej (I, 1, p. 28) nie­zmier­ną mię­dzy ję­zy­ka­mi tych na­ro­dów znaj­du­je róż­ni­cę.

W tej­że jesz­cze Bo­husz roz­wo­dzi się nad zbi­ja­niem do­my­słów Mal­te Bru­na. Przed­się­wziął rzecz tro­cha trud­ną. Do­my­sły zbi­jać, wśród nie­wia­do­mo­ści i rze­czy i ba­da­cza utwo­rzo­ne, nie­po­dob­na (p. 80, 97). To jed­nak bie­da, że zbi­ja­nie, po­dob­ne śle­dze­niom zbi­ja­ne­go. Cały od­pór jest: 1, z ja­kie­goż Mal­te Brun wział ję­zy­ka, ze Sar­ma­ta zna­czy miesz­kań­ca dol­ne­go (p. 83)? co do mnie, to by­najm­niej tego na­wet nie­wiem, czy na­zwa­nie Żmu­dzi ma miesz­kań­ca dol­ne­go ozna­czać, zie­ma­iten, że­miau­sis (p. 59, 60); 2, Sar­ma­ci na pół­noc Li­twy nie­prze­szli Nie­mna, bo jim Li­twa do swo­jich sie­dlisk przy­stę­pu bro­ni­ła (p. 86), a na do­wód tego śmiesz­ne do­myśl­ne ję­zy­ka sar­mac­kie­go (ru­skie­go) ety­mo­lo­gje; 3, że Mal­te Brun nie­oka­zał jed­no­ści jich ję­zy­ka z Li­twi­na­mi (p. 88), nie­poj­mu­ję kto­by znał ję­zyk sar­mac­ki (cho­ciaż Bo­husz oka­zał jego jed­na­kość ze sła­wiań­skim): po­wia­da­ją, mą­drej gło­wie dość na sło­wie, Mal­te Brun do­my­ślił się, że Sar­ma­ci są Li­twi­na­mi, ja­sny z jego pew­ne­go do­my­słu, rów­nie pew­ny wnio­sek, więc jed­nym mó­wi­li ję­zy­kiem; 4, hi­stor­ja cala prze­ciw­na jest temu twier­dze­niu: owszem, hi­stor­ja po­twier­dzi, je­śli tym to­rem co Bo­husz śle­dzić bę­dzie­my: a tego pro­bu­je­my: Bo­husz utrzy­my­wał (I, p. 43) róż­ni­ce mię­dzy Ja­dzy­ga­mi Sar­ma­ta­mi Ιαζυγοι a Ja­dź­win­ga­mi po­dług nie­go Li­twi­na­mi: owóż prze­ciw­nie, był to jak wie­lu i sam Na­ru­sze­wicz twier­dzi, je­den i ten sam na­ród, a chcąc zbić tylu wie­ków nie­za­prze­czo­ne świa­dec­two…trze­ba ja­snych bar­dzo i grun­tow­nych… do­wo­dów (p. 95, 96), że zaś tu na to jich nie­ma, więc Ja­dź­win­go­wie Sar­ma­ci i Sar­ma­ci, po­dług Bo­hu­sza byli Li­twi­na­mi. Po­łow­ce, jako świad­czy Ko­ja­ło­wicz (I, 1, p. 23; u Boh. II, p. 102) li­tew­skim mó­wi­li ję­zy­kiem. Tam gdzie oni sie­dzie­li, po­przed­nio przed po­tę­gą Go­thów, byli Sar­ma­ci, jako to: Ro­xo­la­ni (Ta­ci­ti hist. I, 79), Ja­dzy­gi, po­dług po­wyż­szych do­wo­dów Li­twi­ni (Stra­bo, II, 5; Pto­lem. III, 5; Amm. Mar­ce­li. XXII, 8), Ha­ma­xo­bji i Aor­si (Plin. IV, 25) i tak da­lej. Pod­bi­li jich Go­tho­wie, zna­nych pod jin­ne­mi ji­mio­na­mi, An­gi­scir­rów, He­ru­lów, i tak da­lej (Jor­da­nes, de re­bus ge­ti­cis). Póź­niej stra­pie­ni prze­cho­da­mi Hu­nu­ów, Bul­ga­rów i jin­nych, pod na­zwi­skiem Po­low­ców zna­jo­me­mi być po­czę­li. I to wszyst­ko byli Li­twi­ni, li­tew­skim mó­wią­cy ję­zy­kiem. Trze­baż wię­cej hi­sto­ricz­nych do­wo­dów? nie­je­st­że przez to we­dług Bo­hu­sza (p. 43, 112) spo­so­bów oka­za­no, że Sar­ma­ci ję­zy­kiem li­tew­skim mó­wi­li, a nie sła­wiań­skim. – 5, o na­zwi­sku Pru­sa­ków rów­nie zda­je mi się błęd­ne ma au­tor (Mal­te Brun) zda­nie (p. 93). Dla po­pra­wy jego ety­mo­lo­gicz­ne­go wy­wo­du, Bo­husz jin­ny wy­wód na­der dzi­ki utwo­rzył. Nie­wiem czy kie­dy­kol­wiek Bo­row­ców ja­kich zna­li Po­la­cy: o Pru­sa­kach wie­dzie­li że byli na pół­no­cy Ma­zu­rów. Po­dług Bo­hu­sza tedy Mal­te Brun do­wo­dów nie­po­kładł. A prze­cie, chcąc zbić tylu wie­ków nie­za­prze­czo­ne świa­dec­two Sar­ma­tów i Sła­wia­nów za je­den li­czą­ce na­ród, trze­ba ja­snych bar­dzo i grun­tow­nych nie ety­mo­lo­gicz­nych do­wo­dów; sar­mac­ki tedy ję­zyk jest sła­wiań­ski (p. 96). Ja jile wi­dzę, te świa­dec­twa, z mo­jim po­zna­niem, na rów­nej jich wa­dze mie­rzę, jak świa­dec­twa sa­me­go Bo­hu­sza i wszyst­kich ba­da­czów. Każ­dy też tak po­wie kto je po­zna, a ztąd wnio­sków o ję­zy­kach nie­uczy­nię. Sar­ma­tów ję­zy­ka nikt dzi­siaj nie­zna, choć Pin­ker­ton, Mal­te Brun, Bo­husz, tak o nim mó­wią, jak­by dziś z He­ru­la­mi i Sar­ma­ta­mi roz­ma­wia­li. Mal­te Brun też nie­po­wie­dział żeby Sła­wia­nie tym­że co Li­twi­ni ję­zy­kiem mó­wi­li (p. 97). Wy­ba­czy mi Bo­husz, że zbi­ja­nie jego Mal­te Bru­na, za nic po­czy­tu­ję. Li­tu­ję się nad Mal­te Bru­nem, że nie­do­rzecz­nie roji so­bie do­my­sły, ale­bym jin­nych, wię­cej z kri­ti­ką zgod­nych szu­kał na zbi­cie do­wo­dów: mię­dzy tymi pierw­szy jest, że to do­mysł, po­wód do ode­pchnie­nia. Ale nie tu miej­sce na to. Rów­nie jed­nak, jak nie­po­do­bień­stwo jest oka­zać że Li­twi­ni są Sar­ma­ta­mi, tak nie­moż­na do­wieść że Sta­wia­nie są nimi,

W ca­łej tej dru­giej czę­ści, do­pó­ki Bo­husz nie­wy­chy­la się od swe­go za­mia­ru i trzy­ma się uwag o pier­wiast­kach ję­zy­ka li­tew­skie­go w ob­rę­bie ję­zy­ka, po­stę­pu­je kro­kiem pew­nym, w po­strze­że­niach swo­jich nie­wzru­szo­nym i roz­trop­no­ścią wa­row­nym. O pier­wiast­kach [prze­cie ję­zy­ka li­tew­skie­go, tyle są­dzić mo­że­my, jile o pier­wiast­kach jin­nych ję­zy­ków.

Nie­mo­gę w trze­ciej czę­ści Bo­hu­sza nic za­rzu­cić prze­ciw po­chwa­łom ję­zy­ka jemu oj­czy­ste­go. Jest to w rze­czy sa­mej ję­zyk do­sko­na­ły, na rów­nym stop­niu ze sła­wiań­skie­mu sto­ji, a spra­wie­dli­wie z grec­kim rów­nać się może. Przez nie­go jed­nak bóstw ob­cych wy­kła­dać nie na­le­ży (p. 145). Zeus grec­ki po­li­tew­sku jest Zeus, Ju­pi­ter ła­ciń­ski jest albo Ju­pi­ter albo Jo­vis a nie Per­ku­nas, tak jak na­wza­jem Per­ku­nas li­tew­ski po ła­ci­nie jest Per­ku­nas. Po­dob­nie się mówi o jin­nych bó­stwach. Bo­husz prze­cie bo­żysz­cza ła­ciń­skie, w swo­jim tu (od p. 119 do 145) za­łą­czo­nym no­men­kla­to­rze, chce na li­tew­skie wy­kła­dać. Nie­chby so­bie przy­po­mniał co w do­dat­ku, po­pra­wy błę­dów w mo­wie pol­skiej, na stro­nie 44 na­pi­sał.

Po­rów­na­nie zaś li­tew­skie­go z grec­kim, nie­tyl­ko nie­co nie­do­kład­ne, ale nad­to nie­jest tak do­ko­na­ne jak­by mo­gło rze­czy­wi­sty za­szczyt li­tew­skie­mu przy­nieść: – 1, Nie­uży­wa grec­ki ję­zyk ar­ti­ku­łów do ji­mion, nie­uży­wa jich i li­tew­ski (p. 146). Ję­zyk li­tew­ski ze swe­go gram­ma­ticz­ne­go skła­du, naj­wię­cej sła­wiań­skich bli­ski, tak jest w przed­ji­mek (je­den a nic wie­lu) ubo­gi, jak i sła­wiań­skie lub ła­ciń­ski, bo w eu­ro­pej­skich ja­fe­tic­kich ję­zy­kach, tym tyl­ko ję­zy­kom na przed­jim­kach zby­wa. – 2, Nie­ma grec­ki słów au­xil­jar­nych czy­li po­sił­ko­wych, nie­ma i li­tew­ski (p. 147). Jak grec­ki tak i li­tew­ski nie­mi się szczy­ci. Sło­wa po­sił­ko­we, są ce­chą eu­ro­pej­skich ję­zy­ków, i sam Bo­husz na od­wrot­nej za­raz stro­nie 148, przy­ta­cza li­tew­ski przy­kład: mi­li­mas esmi, ko­cha­ny je­stem. – 3, Jed­nost­ki liczb, cał­kiem tak się na­zy­wa­ją w li­tew­skim jak w grec­kim. Jest to tak­że ogól­ne ja­fe­tic­kich ję­zy­ków pięt­no. – 4, Gre­cy, dru­gą oso­bę licz­by mno­giej cza­su te­raź­niej­sze­go, koń­czą

po­spo­li­cie na ete: toż samo czy­nią Li­twi­ni. Toż samo też czy­nią i Sła­wia­nie i Po­la­cy, tyl­ko u nich, t, jest zmięk­czo­ne: du­do­te, da­jet'e, da­je­cie. – 5, Co do wy­ra­zów zdrob­nia­łych, licz­by po­dwój­nej, i wie­lu jin­nych rze­czy, rów­na się ję­zyk li­tew­ski sła­wiań­skim. Za­czą­łem z Li­twi­na, Li­twin­ka, Li­twi­necz­ka, Li­twi­nu­la, Li­twu­sia, Li­twi­niu­sia, Li­twi­niuch­na, Li­twin­cia, Li­twi­niąt­ka, Li­twi­nią­tecz­ka, Li­twi­nią­tu­lecz­ka, Li­twa­ka, etc, zdrob­nia­le two­rzyć ji­mio­na, na­li­czy­łem koło 50 i nie­skoń­czy­łem. – Po­strze­że­nie zaś Ru­hi­ga (Boh… p. 150) co do ak­cen­tu na łaba dień , jest wła­ści­we wszyst­kim ję­zy­kom, jed­no mniej ba­czo­ne. Jak wszyst­kie ję­zy­ki, tak i li­tew­ski i pol­ski, znaj­du­ją u sie­bie roz­ma­ji­te wy­ra­zy, na róż­ne wy­ra­że­nia: i to wiem, że u nas Po­la­ków i Ma­zu­rów, bie­li­zna się nie myje (p. 153), ale ubru­dzo­na, pie­rze się.

Rzecz dziw­na , ję­zyk li­tew­ski już był w swo­jim do­sko­na­ło­ści sta­nie, kie­dy jin­ne dziś po­le­row­ne ję­zy­ki, jak fran­cu­ski, nie­miec­ki, jesz­cze okrze­sa­ne nie­by­ły (p. 155). Toż samo wy­rzekł sza­now­ny i uczo­ny Al­ber­tran­di o ję­zy­ku pol­skim, ale przy tym na śmiech się nie­podał. Do­sko­na­ło­ści ję­zy­ka nikt nie za­prze­czy i każ­dy się za­dzi­wi nad na­tu­rą ludz­ką, że dzi­ki, w la­sach i bło­tach ży­ją­cy lud, tylu roz­bój­ni­czy­mi oko­lo­ny na­ro­da­mi, i od nich ty­lo­krot­nie gnę­bio­ny, przez wszyst­kie wie­ki ję­zyk swój we wła­ści­wej prze­cho­wał do­sko­na­ło­ści. Ale dla tego pi­sać: co o uczo­nych przed pa­no­wa­niem Men­do­ga Li­twi­nach pi­szę, nie jest to do­mysł, ale wnio­sek ko­niecz­nyj z rze­czy wia­do­me) i pew­nej, a za­tym rów­nie pew­ny. Cóż ztąd, ze dziś nie­umiem wy­mie­nić, ani jed­ne­go pi­sa­rza li­tew­skie­go, ani jed­ne­go jich pi­sma (p. 200). Ze Li­twa od nie­pa­mięt­nych cza­sów mu­sia­ła mieć do­stat­kiem uczo­nych lu­dzi, nie­kła­dę ja tu re­ge­stru prze­zem­nie wy­my­ślo­nych pi­sa­rzy, ani przy­ta­czam wy­jąt­ki z mnie­ma­nych rę­ko­pism, któ­rych ża­den nie czy­tał i czy­tać nie­bę­dzie (p. 201): jest to wy­dać się na śmiech i urą­go­wi­sko. Coby na mnie au­tor po­wie­dział, gdy­bym chciał utrzy­my­wać, do­wo­dzić i do­my­ślać się, że przed ksią­żę­ciem ma­zo­wiec­kim a od Pru­sa­ków po­wie­szo­nym Ma­ślau­sem, byli ucze­ni Ma­zu­ro­wie!

Ale wy­ba­cze­nie unie­sie­niu Li­twi­na za swym na­ro­dem i ję­zy­kiem. God­ny jest wdzięcz­no­ści ro­da­ków swo­jich i od 400 lat sprzy­mie­rzo­ne­go na­ro­du, któ­re­go ję­zy­kiem pi­sał, za oka­za­nie pięk­no­ści ję­zy­ka, już ku schył­ko­wi i zu­peł­ne­mu dą­żą­ce­go upad­ku. Oby to po­bu­dzi­ło Li­twi­nów, do do­sko­nal­sze­go po­zna­nia wła­snej mowy. Wszyst­kim wol­no o na­ro­dach hi­sto­ricz­nie ba­dać, ale śle­dzić do­sko­na­ło­ści ję­zy­ka i jego przy­mio­tów, a z jin­ny­mi po­kre­wień­stwo, sa­mym ro­da­kom przy­sto­ji. Wy­szłe gram­ma­ti­ki, słow­ni­ki i roz­pra­wa Bo­hu­sza, są to po­cząt­ko­wem do­sko­nal­szem śle­dze­niem li­tew­skie­go ję­zy­ka. Mnie zaś wol­no było, śle­dząc try­bem dzie­jo­pi­skim, uwa­gi me spi­sać. Te na­der zwię­złe, może dla więk­szej czę­ści czy­tel­ni­ków mniej zro­zu­mia­łe, dla jur­nych mniej do­kład­ne wy­dać się mogą: ale­by trze­ba dru­gą taką księ­gę pi­sać, żeby wszyst­ko pil­nie roz­trzą­sać. Sam au­tor ła­two rzecz po­zna.

Dane do dru­ku w War­sza­wie 10. Lu­te­go 1809.II. ALOY­ZE­GO OR­CHOW­SKIE­GO DI­SCO­URS SUR L\'ORI­GI­NE DE LA PO­LO­GNE SUR LA LAN­GUE ET LA LI­TE­RA­TU­RE DE CET­TE NA­TION.

Göl­tin­gi­sc­lie ge­lehr­te An­ze­igen, z roku 1815, No. 126, pag. 1244, zwia­stu­ją, jako pi­smo w ję­zy­ku fran­cu­skim, uczo­ne­go Po­la­ka Aloy­ze­go Or­chow­skie­go, pod ti­tu­łem: roz­pra­wa o po­cząt­ku Pol­ski, o ję­zy­ku i li­te­ra­tu­rze tego na­ro­du, zło­żo­ne przez nie­go kró­lew­skie­mu w Ge­tyn­dze to­wa­rzy­stwu, w cza­sie po­by­tu lam au­to­ra, waż­ne jest, z po­wo­du ba­dań sta­ro­żyt­no­ści i zna­jo­mo­ści au­to­ra, tak wła­sne­go pol­skie­go jak li­tew­skie­go ję­zy­ka. Obej­mu­je ono miej­sca grec­kich i rzym­skich klas­sy­ków do Pol­ski i pol­skie­go ścią­ga­ją­ce się na­ro­du. W roz­pra­wie tej mają być wy­ja­śnia­ne po­sa­dy Scy­thów i oko­licz­nie miesz­ka­ją­cych lu­dów, mię­dzy któ­ry­mi są Neu­ro­wie. Po­dług tego wy­kła­du, po­sa­dy tych Neu­rów, wy­pa­da­ją na zie­mię pol­ską. Or­chow­ski, usi­łu­je krań­ce jim wska­zać. Wia­do­mo jest jemu (i re­cen­zen­to­wi He­ere­no­wi), że He­ro­dot te krań­ce ozna­cza, tak, jiż Dniepr, Dniestr i góry kar­pac­kie z trzech stron jich ota­cza­ły: pół­noc­na tyl­ko nie­ozna­czo­na. Or­chow­ski więc, wie­lo­traf­ne­mi kom­bi­na­cja­mi, a mia­no­wi­cie przez ro­ze­bra­nie skła­du bie­gu rzek w tych stro­nach, wiel­ce po­dob­ną czy­ni, że Neu­ro­wie osia­da­li wiel­ką część Li­twy, że na­ko­niec Wil­ja, naj­do­wod­niej­szym jest tego świad­kiem, bo u Li­twi­nów zo­wie się Ne­ris, i przy niej roz­cią­głe góry po­na­rskie, są w li­tew­skim pa-Ne­ris, to jest, jako po Ne­rze le­żą­ce. Jest ona jak uwa­ża Or­chow­ski, do­tąd prze­dzia­łem ję­zy­ka pol­skie­go od li­tew­skie­go, a po­pro­wa­dzo­na dja­go­nal­na od (za­chod­nie­go punk­tu) gór kar­pac­kich do zrzó­deł Dnie­pru, w po­sa­dy ją Neu­rów zaj­mu­je.

Mu­siał mieć Or­chow­ski moc­no błęd­nie wy­kre­ślo­ną kar­tę geo­gra­ficz­ną, kie­dy taką lin­ją mnie­mał Wil­ją ob­jąć. A kie­dy dla nie­go Wil­ja tak po­wab­ną się sta­je, za cóż nie ra­czy pa­mię­tać, i pew­nie nie­za­po­mniał, o Ma­zo­wiec­kich oko­li­cach Nuru, tam i rze­ka do Bugu ucho­dzą­ca Nu­rzec; w Wiel­kiej pol­sz­cze Ner czy­li Nur wy­cho­dzą­ca z la­sów tu­szyń­skich a do War­ty wpa­da­ją­ca, wska­zu­ją owe sta­ro­żyt­nych Neu­rów po­sa­dy; lam i Na­rew nic bę­dzie dla Neu­rów obo­jęt­ną. Ale do­kąd nas po­dob­ne do­pro­wa­dzą ba­da­nia?

Kraj ten od Neu­rów po­sia­dły, uwa­ża Or­chow­ski, przez swe rze­ki, je­zio­ra i rów­ni­ny jest dla pa­ster­skie­go na­ro­du. Po­pie­ra da­lej do­wo­dy wa­ka­za­nych osad, przy wo­dze­niem Djo­uy­sju­sza, Pom­pon­ju­sza Meli, Am­m­ja­na Mar­cel­li­na. Wie jiż Neu­ro­wie na lat 450 przed Chri­stu­sem, (ma się to ścią­gać do wy­pra­wy Da­riu­sza do Scy­th­ji, a za­tym roku 516,) dali się po­znać jako na­ród ma­ją­cy kró­la nad sobą, któ­re­go He­ro­dot wy­mie­nia, Nic nie­ma dziw­ne­go, je­śli w po­sia­dło­ści swe­go kra­ju po­zo­sta­li, bo jin­nych lu­dów nie­za­cze­pia­li. Od są­sia­dów w po­łu­dniu miesz­ka­ją­cych, mia­ni byli za cza­row­ni­ków, któ­rzy się mo­gli w wil­ków prze­mie­niać.

Po­mi­nąw­szy, że wie­le oko­licz­no­ści o Neu­rach tu przez Or­chow­skie­go opo­wie­dzia­nych, po­si­ti­ve, nig­dzie tak po­wie­dzia­ne nie­znaj­du­ją się(1): po­nie­waż bar­dzo są kuse – (1) Na­przy­kład, o kró­lu Neu­rów po na­zwi­sku, a na­wet po ti­tu­le, nig­dzie He­ro­dot nie wy­rzekł: ale że, wy­mie­niw­szy na­ro­dy któ­re Scy­thów prze­ciw Da­riu­szo­wi po­sił­ko­wa­li, po­wia­da, jiż kró­lo­wie jin­nych na­ro­dów nic­po­ma­ga­li, a Neu­ro­wie nie byli mię­dzy po­sił­ku­ją­ce­mi, więc z pew­nej rze­czy, rów­nie pew­ny wnio­sek: jich król po­mo­cy od­mó­wił, oni mie­li kró­la.

o nich wia­do­mo­ści, po­wtórz­my one: Neu­ro­wie są na krań­cach Scy­thi­ki kwa­dra­to­wej, od Scy­thi­ki… wiel­kim je­zio­rem, z któ­re­go Dniestr wy­pły­wa od­dzie­le­ni, He­ro­dot IV, 50, 101, za nimi dal­sze kra­je są nie­za­miesz­ka­łe idem IV, 17 (1) Są oni tych­że zwy­cza­jów co i Scy­tho­wie. Scy­tho­wie mają jich za cza­row­ni­ków, z za­przy­się­ga­niem się twier­dzą, że co rok, każ­dy Neur, na dni kil­ka, w wil­ka się prze­ji­sta­cza, idem IV, 105. Ta wia­do­mość z He­ro­do­ta (pi­szą­ce­go na 444 lat przed Chri­stu­sem), jest naj­daw­niej­sza i je­dy­na. – Nie dłu­go po­tym (roku 360), o tych Neu­ru­tach, wspo­mi­nał grec­ki pi­sarz Efor, Epho­rus ap. Scymn… pe­rieg. 445, 867, et apud Ano­nym… pe­ripl. Pon­ti, p. 137, 138, edit. Gro­nov. ale po­dob­no nie tak z wła­snej wia­do­mo­ści, jak pro­stym z He­ro­do­ta wy­pi­sem.

Hi­sto­ricz­ne są to fak­ta, na któ­re mało kto ba­cze­nia daje, że na lat 350 przed Chri­stu­sem, ród Thrac­ki roz­cią­gnął się w pół­noc­ne ste­py aż do Dnie­pru i ta­mecz­ni pa­ster­stwem za­ję­ci Scy­tho­wie ustę­po­wać mu­sie­li; póź­niej w ja­kie dwie­ście lat, Sau­ro­ma­ci z jin­nej stro­ny Scy­thów do­ci­ska­li. A gdy ji­mie Sau­ro­ma­tów wzro­sło, cała pół­noc, owa Scy­th­ja, Sar­ma­cją zo­sta­ła na­zy­wa­na. Co się w ów­czas z Neu­ra­mi sta­ło? po­wie­dzić nie­umiem. Or­chow­ski wie że ni­ko­go nie­za­cze­pia­li i aż do tego cza­su (w czwar­tej księ­gi He­ro­do­ta) nie­tknię­ci na miej­scu prze­trwa­li.

Wszak­że, jak my dziś o Neu­rach pra­wi­my, tak dłu­gi sze­reg pi­sa­rzy od lat chri­stu­so­wych za­cząw­szy, o nich za­wsze jed­no po­wta­rza: Scym­nus, pe­rieg. 846; Djo­ny­sjus ale­xan­drij­skim zwa­ny, pe­rie­ges. 310 Pom­pon­jus Mela (roku 43) de situ or­bis, II, 1; Plin­jusz (roku 78) IV, 26, VIII, 34; za­pew­na tymi Neu­ra­mi są Na­uary u Pto­le­me­ja (roku 161) geogr. III, 5; So­lin (roku 220) po­ly­hist… cap. 20, edit. Gras­ser, 1621; Am­mian Mar­cel­lin (roku 379)

–- (1) Po­stać Scyl­li­ji kwa­dra­to­wą, jaką so­bie Ho­ro­dot wy­obra­żał, moż­na wi­dzić na kar­cie geo­gra­fi­cy­nej Scy­th­ji He­ro­do­ta, za­łą­czo­nej do mych pism po­mniej­szych geo­gra­ficz­no – hi­sto­ricz­nych, wy­da­nych w War­sza­wie 1814.

XXII, 8; bez­ji­mien­nik nad­brzeź­ni­ka Eu­xi­nu (roku 400) p. 138, edit. Gro­no­vii; Avje­nus (roku 410) De­scrip­tio or­bis..; Ste­fan z By­zan­tu (roku 470) voce Neur.; Pri­scjan (roku 515) pe­rie­ges. 303; pa­ra­fra­stes Djo­ny­sju­sza, or­bis de­scr, p. 29, edit Oxon. 1697; Eu­sta­th­jus (roku 1160) ad Dio­ny­sii pe­rieg. 310; i Or­chow­ski, i my wszy­scy czy­tel­ni­cy, wspo­mi­na­my o Neu­rach, i wszy­scy z jed­ne­go tyl­ko zrzó­dła, to jest z He­ro­do­ta. Nie na­le­ży (u prze­mil­czyć, że z po­mię­dzy tego sze­re­gu kom­pi­la­to­rów, nie­za­po­mi­na­no o prze­wil­cza­niu się Neu­rów, ale z roz­ma­ji­te­go He­ro­do­ta wy­ro­zu­mie­nia u nie­któ­rych uro­sło: że oni nie przy Dnie­strze, ale przy Dnie­prze miesz­ka­ją, Plin.; kie­dy jin­ni po­pra­wia­ją to ozna­czeń­szym spo­so­bem, że przy zrzó­dłach Dnie­pru, So­lin, (1). Z tak roz­ma­ji­te­go wy­ro­zu­mie­nia rze­czy, do­da­no jim epi­thet Hip­po­po­dów Pa­ra­phr. su­pra­ci­ta­tus (2). Kto­kol­wiek choć naj­mniej­szą kri­ti­ką uzbro­jić się ze­chce, ko­niecz­nie uczu­je, że po­wta­rza­nie to jed­ne­go, albo z ji­stot­nej nie­zna­jo­mo­ści rze­czy wy­ni­ka, albo z chci­wo­ści kom­pi­la­tor­czej, byle cze­go w swo­jich wia­do­mo­ściach po­wta­rza­nia, po­cho­dzi. Wszyst­kie prze­to o Neu­rach Or­chow­skie­go wia­do­mo­ści, koń­czą się na po­wie­ści, któ­rą przed 2250 laty He­ro­dot za­pi­sał i na­zwi­sku rze­ki Ne­ris. Tak od­le­głe jest po­wi­no­wac­two zna­le­zio­ne! Że już nie­po­wiem, jiż prze­ciw zdro­we­mu po­ję­ciu jest, aby z wy­mie­nio­nych hord od He­ro­do­ta, hor­da Neu­rów, czy to przy je­zio­rze rze­ki Dnie­stru? czy przy zrzó­dłach Dnie­pru? sie­dzą­ca, aby mo­gła sta­no­wić na­ród pod jed­nym kró­lem, obej­mu­ją­cy tyle zie­mi, jile się za­le­d­wie

–-

(1) Dniepr, Duna i Woł­ga, wy­pły­wa­ją z jed­nej pusz­czy Woł­kow­lies, to jest wil­czy las, a zrzó­dła tych prze­sław­nych rzek, do­tąd nie­zna­ne, nie­zwie­dzo­ne, mó­wił Ta­tisz­czew.

(2) O hip­po­po­dach po­wieść, zda­je się że za Rzy­mian do­pie­ro uro­sła. Hip­po­po­do­wie ci, koń­skie nogi ma­ją­cy, miesz­ka­li na zim­nych gdzieś koło Skan­di­naw­ji wy­spach. Dio­ny­sii pe­rieg. 310; Pom­pon. Mela III, 6; Plin. IV, 27; So­lin… cap. 21, etc. Djo­ny­sjusz po­ło­żył jich obok Neu­rów, a pa­ra­fra­stes jego, po­czy­tał to za epi­thet po­ety.

w wy­obra­że­niu grec­kiem w ob­wo­dzie wko­ło­płyn­ne­go Oce­anu mie­ści­ło.

Przy­da­dzą się do tych ba­dań po­strze­że­nia, że Neu­rów na­zwi­sko jest sła­wiań­skie, jako po nó­rach miesz­ka­ją­cy. Lud to spo­koj­ny (1), z ni­kim nie­chciał wo­jo­wać ni wal­czyć, (za­pew­ne mu­zy­ką za­ję­ty, jak ła­god­ni Sła­wia­nie u Si­mo­ca­ty) więc przy na­jeź­dzie nie­przy­ja­ciół, krył się w pie­cza­rach, ja­kie na Po­do­lu tyra koń­cem w gli­nia­stej zie­mi są rznię­te. Przy­da się do tego po­wieść miej­sco­wa, po wszyst­kich wiej­skich cha­tach, koło rze­ki Ne­ris o wil­ko­ła­kach, lu­dziach w wil­ków cza­ro­dziej­stwem na czas prze­mie­nia­nych lub prze­mie­nia­ją­cych się: ci (Neu­ro­wie) nóry do owczarń ko­pią, owiecz­ki du­szą; a gdy wie­le wiej­skich po­wie­ści ta­kich w Li­twie zna­nych, by­wa­ją tez same ja­kie są po wie­lu lu­dach Sła­wiań­skich, być może że i nad rze­ka­mi Nu­rem i Nur­cem, o wil­ko­ła­kach (Neu­rach) wia­do­mo. Na­osta­tek przy­da się i dow­cip­na Jana Po­toc­kie­go uwa­ga, wzglę­dem owe­go prze­wil­cza­nia się Neu­rów: są­dzi on, że to po­cho­dzi od uży­wa­nia w zi­mie wil­czur, i z tego po­wo­du po­wi­no­wa­ci Neu­rów z na­ro­dem sła­wiań­skim Lu­ti­ków wil­ków (miesz­kań­ców łąk, wiel­kich) wil­ka­mi tak, od wil­czur tak­że na­zy­wa­nych.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: