- W empik go
Rozbitkowie. Heilsberg roku 1823. Opowieść o ludziach szukających drogi do domu - ebook
Rozbitkowie. Heilsberg roku 1823. Opowieść o ludziach szukających drogi do domu - ebook
Ze „WSTĘPU”:
„Przed Wami tom zawierający dalsze losy bohaterów mojej poprzedniej, debiutanckiej powieści "Śnieg, ogień i krew. 1807". Nie wszystkich, bo przecież z niektórymi pożegnaliśmy się definitywnie, w dramatycznych okolicznościach, inni odjechali w nieznane i ułożyli sobie na nowo życie, z dala od warmińskiego Heilsbergu. Są jednak i tacy, których pozostawiliśmy tam zasmuconych i cierpiących. Jeszcze inni, ofiary nieszczęśliwych wojen, zmuszeni do błąkania się po świecie, pojawiają się w Heilsbergu i okolicy lub po latach powracają. Co tam zastaną? Czy wspomnienia dawnych wydarzeń przytłoczą ich, czy też przeciwnie – pozytywnie zainspirują? Czy możliwa jest koegzystencja duchownych i wiernych różnych Kościołów w małym mieście? Czy ludzie w ogóle są dobrzy, czy źli? Czy na popiołach dawnego głębokiego uczucia można zbudować zupełnie nową, wcale nie mniejszą miłość? Zwłaszcza kiedy po tamtym pozostały widoczne, szarpiące duszę ślady?
W małym mieście, noszącym wciąż blizny po niedawno zakończonych wojnach, powoli odradza się życie […] Rzecz dzieje się jesienią i zimą 1823 roku, jednak w snach i rozmowach bohaterów pojawiają się powroty do roku 1813, 1812, 1807 a nawet lat wcześniejszych. One bowiem znacząco wpływają na ich życie w roku 1823. Zdarzają się nawiązania do epizodów opisanych w poprzedniej powieści, dlatego gorąco zachęcam do jej przeczytania […] Przełom lat 1823 i 1824 to czas nadziei, oczekiwania i ostatecznych rozwiązań. Na szczęście tylko niektóre z nich okazują się tragiczne. Bo przecież już w chwili podjęcia decyzji o napisaniu kolejnej powieści obiecałem sobie, że otrę łzy bohaterom i poprowadzę tych `rozbitków` ku cichej, bezpiecznej przystani. Tam, gdzie będą mogli odnaleźć iskry w popiele i na nowo rozpalić ogień.”
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7889-923-5 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Drodzy czytelnicy! Przed Wami tom zawierający dalsze losy bohaterów mojej poprzedniej, debiutanckiej powieści „Śnieg, ogień i krew. 1807”. Nie wszystkich, bo przecież z niektórymi pożegnaliśmy się definitywnie, w dramatycznych okolicznościach, inni odjechali w nieznane i ułożyli sobie na nowo życie, z dala od warmińskiego Heilsbergu. Są jednak i tacy, których pozostawiliśmy tam zasmuconych i cierpiących. Jeszcze inni, ofiary nieszczęśliwych wojen, zmuszeni do błąkania się po świecie, pojawiają się w Heilsbergu i okolicy lub po latach powracają. Co tam zastaną? Czy wspomnienia dawnych wydarzeń przytłoczą ich, czy też przeciwnie – pozytywnie zainspirują? Czy możliwa jest koegzystencja duchownych i wiernych różnych Kościołów w małym mieście? Czy ludzie w ogóle są dobrzy, czy źli? Czy na popiołach dawnego głębokiego uczucia można zbudować zupełnie nową, wcale nie mniejszą miłość? Zwłaszcza kiedy po tamtym pozostały widoczne, szarpiące duszę ślady? W małym mieście, noszącym wciąż blizny po niedawno zakończonych wojnach, powoli odradza się życie. „Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy”! – to, co minione, powraca w rozmaitej postaci i wyciska swą pieczęć na dniu dzisiejszym. Kręte ścieżki życiowe bohaterów schodzą się, w taki czy inny sposób, w położonej na peryferiach miasta karczmie, która przed laty nazywała się „Zu Drei Schwestern” – „U Trzech Sióstr”. Kolejna mroczna tajemnica: dlaczego teraz, kilkanaście lat po wojnie 1806-1807, nad wejściem widnieje inny szyld: „Krug am Teich” – „Karczma nad stawem”? Przecież nadal zarządza nią ta sama osoba… Na kartach „Rozbitków” czytelnicy odnajdą także codzienny świat Heilsbergu (obecnie Lidzbarka Warmińskiego). Urokliwa przyroda i topografia miasta oraz najbliższych okolic, miejsca wsławione dawnymi wydarzeniami, narodziny nowych obiektów. Co się wtedy jada pod dachem podmiejskiej karczmy i w okolicznych wsiach? Jak ubierają się nobliwi zamożni mieszczanie, a jak zwykli ludzie? Co czyta się w Heilsbergu Anno Domini 1823? Czym interesują się mieszczanie o szerokich horyzontach umysłowych? Jak rozwija się wciąż wówczas obca na tej ziemi gmina ewangelicka? Czy zawsze trzeba wyjawiać prawdę do samego końca, czy lepiej czegoś nie dopowiedzieć, by nie okaleczyć szlachetnej duszy? Wielu opisanych na kartach powieści bohaterów jest, z różnych powodów i w rozmaity sposób, życiowymi rozbitkami poszukującymi przystani – stąd podtytuł. Jako autor postanowiłem poprowadzić ich ku spokojnym, bezpiecznym brzegom, jeśli tylko okaże się to możliwe. Zapraszam czytelników, by towarzyszyli nam w tej mozolnej, ale ciekawej wędrówce. Wierzę, że zdołam zadowolić jednych i drugich.
„Rozbitkowie”¹ to powieść mniej więcej o połowę krótsza od „Śniegu, ognia i krwi 1807”. Bardziej jednolity jest także sposób konstruowania narracji. Dużo więcej dialogów. Rzecz dzieje się jesienią i zimą 1823 roku, jednak w snach i rozmowach bohaterów pojawiają się powroty do roku 1813, 1812, 1807 a nawet lat wcześniejszych. One bowiem znacząco wpływają na ich życie w roku 1823. Zdarzają się nawiązania do epizodów opisanych w poprzedniej powieści, dlatego gorąco zachęcam do jej przeczytania. Każdy z akapitów opatrzyłem, wzorem sir Waltera Scotta, krótkim mottem zaczerpniętym z romantycznej poezji Heinricha Heinego (w różnych przekładach; cytaty pochodzą z PIW-owskiego wydania „Dzieł wybranych” poety z 1956 r.). Ile prawdy historycznej jest w „Rozbitkach”? Całkiem sporo! Prawdziwa jest topografia, elementy życia codziennego, prawie wszystkie nazwiska (nawet jeśli pochodzące z nieco wcześniejszych lat), większość wydarzeń przeżywanych lub opisywanych przez bohaterów. Na czym zatem polega mój osobisty wkład? Przypisałem moim pierwszoplanowym bohaterom (prawie bez wyjątku fikcyjnym, choć zdarzają się postacie historyczne, np. pastor Böhnke, ksiądz Hossmann, rodzina Steffenów) udział w prawdziwych zdarzeniach, układając je w jedną powiązaną wewnętrznie narrację. Ci sami bohaterowie występują w okolicznościach w rzeczywistości nie związanych ze sobą. Jednak każdy z tych wątków jest historyczny. Wątpliwości i tym razem wyjaśniłem w przypisach. Dominują sprawy codzienne i obyczajowe, jednak we wspomnieniach i snach kilkakrotnie pojawiają się sceny militarne, oddane wiernie i wyraziście. Brutalnie i werystycznie, z elementami filozofii wojny. Ośmieliłem się także ukazać pięć dość esencjonalnych sytuacji erotycznych. Każda jest inna. Pierwsza z nich jest groteskowa, druga bardzo drastyczna, trzecia „terapeutyczna”, czwarta tragikomiczna, natomiast piąta i ostatnia stanowi konieczne dopełnienie ważnego wątku. Pojawia się odrobina magii i mistycyzmu, zwłaszcza w opisach wspomnień i stanów emocjonalnych Gregora Edmera. Przełom lat 1823 i 1824 to czas nadziei, oczekiwania i ostatecznych rozwiązań. Na szczęście tylko niektóre z nich okazują się tragiczne. Bo przecież już w chwili podjęcia decyzji o napisaniu kolejnej powieści obiecałem sobie, że otrę łzy bohaterom i poprowadzę tych „rozbitków” ku cichej, bezpiecznej przystani. Tam, gdzie będą mogli odnaleźć iskry w popiele i na nowo rozpalić ogień. Czytelniku, podaj mi dłoń i vade mecum!²
Autor