Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Rozbóynik morski. Romans Walter-Scotta. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rozbóynik morski. Romans Walter-Scotta. Tom 3 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 270 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­BÓ­Y­NIK MOR­SKI ROŹ­DZIAŁ I.

"Stra­ci­łem wiecz­nie, zwod­ni­cze

Ro­sko­sze wdzięcz­ney mło­do­ści,

Któ­rym ro­zum cień ist­no­ści!

A czas od­bie­ra sło­dy­cze!

Przy księ­ży­cu przed oczy­ma

Nie trwo­żą mię du­chów twa­rze;

Ja prze­cho­dzę przez cmen­ta­rze,

A upio­rów nig­dzie nie­ma."

Bi­blio­te­ka.

Po­eta mo­ra­li­sta któ­re­go wiersz umiesz­cza­my na po­cząt­ku tego roz­dzia­łu, za­sta­na­wiał się nad przed­mio­tem coby mógł do­tknąć ser­ca wie­lu z na­szych czy­tel­ni­ków bez ich na­wet wie­dzy, kie­dy za­bo­bon nie ma­iąc iesz­cze na so­bie pięt­na wszyst­kich swych okrop­no­ści, zlek­ka tyl­ko do­ty­kał gło­wy tych co uzna­li iego pa­no­wa­nie, miał ia­kiś po­ciąg któ­re­go trud­no nie­ża­ło­wać, na­wet dziś kie­dy wpływ nauk i oświe­ce­nia roz­pro­szył go zu­peł­nie. Przy­naym­niey w cza­sach nie­wia­do­mo­ści, ide­al­ne iego stra­chy zay­mo­wa­ły pod pew­nym wzglę­dem umy­sły mało do bu­ia­nia ma­ią­ce środ­ków. Wi­docz­niey po­strze­ga­my tę praw­dę w tych lek­kich zmia­nach wy­obra­żeń i za­bo­bon­nych ob­rząd­kach co się iesz­cze ci­sną do za­baw mało oświe­co­nych wie­ków: i tak n.p… prze­po­wied­nie wi­lii wszyst­kich świę­tych w Szko­cyi (1) są w po­ło­wie igrasz­ką, w po­ło­wie -

1) Wi­lia wszyst­kich świę­tych w Szko­cyi, od­po­wia­da na­sze­mu S. Ję­drze­io­wi, kie­dy mło­de dziew­czę­ta w spra­wach ser­ca do nie­win­nych uda­ią się za­bo­bo­nów.

zaś po­waż­ną i praw­dzi­wą wieszcz­bą. Skut­kiem po­dob­nych wra­żeń i dziś iesz­cze, wyż­sze­go na­wet wy­cho­wa­nia oso­by uda­ją, się do wróż­ki: mó­wią że dla za­ba­wy; lecz bar­dzo czę­sto nie z zu­peł­nym scep­ty­cy­zmem słu­cha­ią wy­cho­dzą­cych z ust iey od­po­wie­dzi.

Obie sio­stry z Burgh-We­sta kie­dy we­szły do po­ko­iu gdzie przy­go­to­wa­ne było hoy­ne iak wczo­ray­sze, któ­re­śmy opi­sa­li śnia­da­nie, Udal­ler żar­tem ie za spóź­nie­nie się upo­mniał, gdyż iuż było po uczcie, i go­ście za­bie­ra­li się do nor­werg­skie­go ob­rząd­ku z ro­dza­iu do­pie­ro wy­mie­nio­nych.

Zda­ie się że po­cho­dzi od tych po­ezyi skal­dów, któ­re czę­sto wy­sta­wia­ią bo­ha­te­rów i bo­ha­ter­ki, ra­dzą­cych się wzglę­dem swe­go prze­zna­cze­nia ia­kiey cza­row­ni­cy lub Py­tyi, któ­ra, iak w le­gen­dzie Craya, pod na­zwi­skiem, Zstą­pie­nie Ody­na, po­tę­ga ru­nic­kiey po – ezyi przy­mu­sza­ła losy do ob­ja­wie­nia wy­ro­ków, i da­wa­ła od­po­wie­dzi czę­sto w dwó­y­znacz­nem ro­zu­mie­niu, któ­re ied­nak w oczach ludu pod­no­si­ły część przy­naym­niey okry­wa­ią­cey przy­szłość za­sło­ny.

Sta­ra Sy­bil­la, Eu­fa­ne Fea, wspo­mnio­na go­spo­dy­ni domu, na ten cel sie­dzia­ła we fra­mu­dze wiel­kie­go okna, sta­ran­nie w oko­ło za­kry­te­go skó­ra­mi niedź­wie­dzie­mi, i in­ne­mi róż­ne­go ro­dza­iu obi­cia­mi, iak sza­ła­sy La­poń­skie. Mały otwór iak w kon­fes­sy­ona­le, po­zwa­lał sie­dzą­cey w niem oso­bie słu­chać za­py­tań przy­tom­nych nie wi­dząc ich wca­le. Tam Vo­lu­spa czy­li Sy­bil­la po­win­na była przy­y­mo­wać wier­szem za­da­wa­ne iey py­ta­nia, i wier­szem na­pręd­ce od­po­wia­dać. Obi­cie nie da­wa­ło iey wi­dzieć ra­dzą­cych się osób; a przy­pad­ko­wy sto­su­nek iey od­po­wie­dzi z oko­licz­no­ścia­mi w ia­kich się znay­do­wał za­py­tu­ją­cy lub ten kogo tych wy­rocz­ni mnie­ma­no bydź przed­mio­tem, czę­sto wzbu­dzał śmiech, a nie­kie­dy po­waż­niey­sze na­strę­czał uwa­gi. Wy­bie­ra­no po­spo­li­cie na sy­bil­lę ko­bie­tę po­sia­da­ią­cą ta­lent im­pro­wi­zo­wa­nia w nor­werg­skim ię­ży­ku; co nie było nic nad­zwy­czay­ne­go, po­my­ślaw­szy że każ­dy wy­spiarz… miał w pa­mię­ci tłum sta­rych wier­szów, i że pra­wi­dła wer­sy­fi­ka­cyi nor­werg­skiey nie­skoń­cze­nie były pro­ste. Py­ta­nia mu­sia­ły być tak­że wier­szem; lecz ze ten dar po­etycz­ney im­pio­wi­za­cyi, cho­ciaż nie nowy, nie mógł bydź uwa­ża­ny iako po­wszech­ny, wol­no było ra­dzą­ce­mu się użyć tłu­ma­cza; a ten tłu­macz sto­iąc przy świą­ty­ni sy­bil­li i trzy­ma­iąc za rękę oso­bę cie­ka­wą swe­go wy­ro­ku, obo­wią­za­ny był wier­szem ukła­dać iey py­ta­nie.

W tey oko­licz­no­ści kre­ski po­wszech­ne Klau­dy­uszo­wi Ha­le­ro przy­zna­ły god­ność tłu­ma­cza; we­so­ły sta­ru­szek po­trzą­sa­jąc gło­wą i wy­ma­wia­iąc się nie­co bra­kiem pa­mię­ci i sła­bo­ścią weny po­etycz­ney (w czem go zdra­dzał uśmiech za­ufa­nia i okla­ski wszyst­kich go­ści) przy­iął na się tę rolę w za­ba­wie któ­ra się iuź mia­ła za­cząć.

Lecz w tey chwi­li szcze­gól­niey­sza za­szła zmia­na w za­koń­czo­nych iuż urzą­dze­niach. Nor­na z Fit­ful-Head o któ­rey wszy­scy oprócz dwóch sióstr mnie­ma­li że iest przy­maym­niey o mil dwa­dzie­ścia, na­gle we­szła do po­ko­iu, a nie wi­ta­iąc ni­ko­go, i do świą­ty­ni ze skór nie­dzwie­dzich wspa­nia­łym po­stę­pu­iąc kro­kiem, sie­dzą­cey we­wnątrz sy­bil­li precz odeyść ka­za­ła. Sta­ra Fea wstrzą­sa­iąc gło­wą wy­szła bla­dym prze­ra­żo­na stra­chem; i mó­wiąc praw­dę, nie wie­le z ca­łe­go gro­na osób z zim­na krwią pa­trzeć mo­gło na nie­spo­dzia­ne tak strasz­ney ko­bie­ty przy­by­cie.

Wstrzy­ma­ła się na chwi­lę przy wcho­dzie do tey bud­ki; a od­sła­nia­iąc skó­rę za drzwi słu­żą­cą, pod­nio­sła oczy ku stro­nie po­łu­dnio­wey iak gdy­by w niey wiesz­czych szu­ka­ła na­tchnień. Wów­czas da­wa­iąc znak za­dzi­wio­nym wi­dzom aby się ko­le­ią do świą­ty­ni po wy­ro­ki zbli­ża­li, usa­do­wi­ła się we­wnątrz, i za­pusz­cza­ną, skó­rą, cał­kiem się przed nie­mi za­kry­ła.

Za­ba­wa inną niż się go­ście spo­dzie­wa­li, przy­bra­ła po­stać; więk­sza ich cześć, po­czy­ta­ła ią za przed­miot ra­czey po­waż­nych uwag nie zaś we­so­łych żar­tów, dla tego nie nad­to ocho­czo spie­szy­li do tey wy­rocz­ni. Cha­rak­ter idu­ma Nor­ny wszyst­kim przy­tom­nym zda­ły się bydź za nad­to po­waż­ne do roli iaką grać za­my­śli­ła; męż­czyź­ni mo­wi­li z sobą po­ci­chu, a po­dług sław­ne­go Dry­de­na:

I ko­bie­ty ied­na z dru­gą

Ści­ska­ły się drżąc ze stra­chu.

Męż­ny i grzmią­cy głos Udal­le­ra prze­rwał mil­cze­nie – A cóż więc pań­stwo? cze­muż nie za­czy­na­cie za­baw­ki? czy się lę­ka­cie ze moia krew­na sama chce bydź Vo­lu­spą? Po­win­ni­śmy bydź iey wdzięcz­ni ze się pod­ję­ła roli któ­rey na na­szych wy­spach nikt od niey le­piey grać nie może. Dla te­goż ba­wić się nie mamy? Owszem, po­win­ni­śmy się z więk­szą ba­wić we­so­ło­ścią

Nikt mu na to nie od­po­wie­dział.– Nie rzek­ną lu­dzie, mó­wił da­ley Ma­gnus, że moia krew­na da­rem­nie sie­dzia­ła w tym na­mio­cie żad­ne­go nie usły­szaw­szy py­ta­nia, dla tego ze nie maią od­wa­gi. Ja za­cznę pierw­szy, ale moia wy­obraź­nia nie tak ła­two na wiersz na­tra­fić może, iak kie­dy mia­łem lat dwa­dzie­ścia. Pa­nie Ha­le­ro, przy­bądź mi na po­moc.

Przy­stą­pi­li oba trzy­ma­iąc się za ręce do przy­byt­ku mnie­ma­ney sy­bil­li;

i po krót­kiey na­ra­dzie Udal­ler któ­ry iak wszy­scy inni sze­tlandz­cy dzie­dzi­ce wda­wał się w han­del i że­glu­gę, i moc­no my­ślał o wy­sła­nym na po­łów wie­lo­ry­bów okrę­cie, po­le­cił Klau­dy­uszo­wi aby ią wier­szem za­py­tał czy mu się uda ta wy­pra­wa. Wte­dy po­eta za­czął.:

Ty któ­rą świat wiel­bi z drże­niem,

Co ied­nym oka spoy­rze­niem.

Wi­dzisz oba świa­ta koń­ce,

Wszyst­ko co oświe­ca słoń­ce;

Czy po­strze­gasz na krysz­ta­łach,

Na po­sęp­nych mo­rza wa­łach,

Okręt co ie po­rze w ski­by,

Wśród na­wał­nic, lo­dów, śnie­gów,

Po­ła­wia­iąc wie­lo­ry­by

U zim­nych Gren­landz­kich brze­gów?

Ty któ­rą świat wiel­bi z drże­niem,

Po­wiedz gło­su twe­go brzmie­niem

Czy mu w tey trud­ney po­dró­ży

Po­myśl­na dro­ga po­słu­ży.

Żart za­czął przy­bie­rać nie­co po­wa­gi. Każ­dy wy­cią­gał szy­ię dla słu­cha­nia Nor­ny któ­rey glos prze­biia­iąc, ota­cza­ią­ce ią, skó­ry z taka, się w tey­że chwi­li sły­szeć dal od­po­wie­dzią:

O czem­że sta­rzec my­śli? za­wsze o swych zbio­rach.

Je­śli peł­ne ma skrzy­nie, ie­śli stad ma siła,

I peł­no jak na­bi­to w spi­chrzach i obo­ra­ah,

Ma wszyst­ko o co proź­by do nie­bios za­sy­ła:

Lecz choć wszyst­kie swe żą­dze speł­nio­ne zo­ba­czy,

Nie­chay drży; bę­dzie wło­sy wy­ry­wał z roz­pa­czy.

Za­mil­kła na chwi­lę, a Tryp­to­lem z cza­su ko­rzy­sta­iąc, po­mruk­nął ci­cho: Niech mi tu przy­się­gnie sześć cza­row­nic i sze­ściu cza­row­ni­ków, ia­nie wie­rzę aby so­bie roz­sąd­ny czło­wiek wy­ry­wał wło­sy z roz­pa­czy wi­dząc peł­ne spi­chrze i slo­do­ły.

Lecz Py­ty­ia prze­rwa­ła kom­men­ta­to­ro­wi, od­zy­wa­iąc się wol­nym i ied­no­stay­nym gło­sem:

Ta­kiest wi­dzę ten okręt na Is­landz­kich mo­rzach,

Na iego pysz­nym masz­cie kra­sny wie­niec pły­wa (1)

–-

1) Wie­niec ze wstą­żek któ­ry mło­de żony ry­ba­kom spla­ta­ią.. Że­gla­rze za­wie­sza­ią go na ia­kim masz­cie, i przez ciąg po­dró­ży pil­nu­ia, go z nay­więk­szem sta­ra­niem.

Wia­try go na bez­den­nych sza­nu­ią prze­stwo­rzach;

Nie­chay was pod­róź iego we­se­li szczę­śli­wa.

Na­gra­dza­jąc że­gla­rzów tru­dy po głę­bi­nie,

Z sied­mią wie­lo­ry­ba­mi do por­tu za­wi­nie.

– O Nie­ba! rzuc­cie na nas li­to­śne i opie­kuń­cze wey­rze­nie! za­wo­łał Ery­ce Snals­fo­ot; gdyż­to nie ię­zyk ko­bie­ty wy­mó­wił te sło­wa. Wi­dzia­łem w North Ro­nald­sha lu­dzi co na mo­rzu spo­tka­li okręt Ola­wiiusz z Ler­wic­ku, któ­ry tak da­le­ce na­sze­go pana ob­cho­dzi, że moż­na­by go na­zwać iego wła­ści­cie­lem; a to pew­na iak gwiaz­dy na nie­bie, ze oni się do­wie­dzie­li z mio­teł na tym okrę­cie (1) że na nim było siedm wie­lo­ry­bów, zu­peł­nie iak Nor­na do­pie­ro wy­rze­kła.

– O! do praw­dy siedm! rzekł ka­pi­tan Kle­we­liand; i sły­sza­łeś to w North.

–-

1) Okrę­ty wie­lo­ry­bo­we usta­no­wi­ły po­mię­dzy sobą pew­ne te­le­gra­ficz­ne zna­ki w kształ­cie mio­teł, po któ­rych po­zna­ią… licz­bę| zło­wio­nych wie­lo­ry­bów.

Ro­nald­sha? i za­pew­ne tg pięk­ny wia­do­mość roz­sia­łeś wszę­dzie po dro­dze?

– O tem wca­le ani sło­wa nie pi­sną­łem ka­pi­ta­nie. Zna­lem kup­ców i kra­ma­rzów co dla ga­wę­dy za­nie­dby­wa­li swe­go han­dlu, co do mnie zaś, wolę ga­dać o mo­ich to­wa­rach niż o no­win­kach. Ale w sa­mey rze­czy, ia­kem prze­był bród Dun­ros­sness, trzem tyl­ko po­wie­dzia­łem że okręt Ola­wiusz od­był ko­rzyst­ną po­dróż.

– A ie­że­li ie­den tyl­ko z tych trzech roz­po­wie­dział zno­wu? i ia sta­wię dwa prze­ciw ied­ne­mu że ta iey­mość z tąd pro­ro­ku­ie.

Do Ma­gnu­sa Tro­il ob­ró­cił Kle­we­land te ostat­nie sło­wa, i Udal­ler wca­le ich w du­szy nie po­chwa­lał, gdyż mi­łość oy­czy­zny prze­biia­ła się na­wet w iego prze­sa­dach. Moc­no go ob­cho­dzi­ła nie­szczę­śli­wa krew­na, i ie­że­li nie od­da­wał pu­blicz­ne­go hoł­du nad­przy­ro­dzo­nym ia­kie so­bie przy – pi­sy­wa­ła wia­do­mo­ściom, nie lu­bię aby ie zbiiał kto inny. – Nor­na, moia krew­na: rzekł wy­ma­wia­iąc do­bit­nie to sło­wo: z kra­ma­ma­rzem Bry­ce Sna­ils­fo­ot i iego zna­io­me­mi żad­nych nie ma sto­sun­ków. Ja nie wiem ia­kim spo­so­bem otrzy­mu­ie ta­kie wia­do­mo­ści; ale wiem że Szko­to­wie, i ogól­nie wszy­scy na wy­spach Sze­tlandz­kieh cu­dzo­ziem­cy, za­wsze chcą ba­dać rze­czy wy­da­ią­ce się nie­co ciem­ne­mi dla tych, któ­rych przod­ko­wie miesz­ka­li tu przez dłu­gie wie­ki.

Ka­pi­tan Kle­we­land nic nie od­po­wie­wie­dział: ru­szył tyl­ko gło­wą nie bro­niąc swe­go scep­ty­cy­zmu.

– Da­ley­że moi za­cni przy­ia­cie­le; oby­ście i wy tak po­myśl­ne od­bie­ra­li od­po­wie­dzi. Ileż be­czek tłu­sto­ści sie­dem wie­lo­ry­bów przy­nieść może? zo­ba­czy­my, trze­ba mi to wy­ra­cho­wać.

Nikt ze zgro­ma­dze­nia nie miał wiel­kiey ocho­ty ra­dzić się wy­rocz­ni.

– Są tacy któ­rym do­bre no­win­ki za­wsze się po­do­ba­ią, choć­by ie dia­beł na­wet przy­no­sił, rze­kła Pan­na

Bar­ba­ra Jel­low­ley do lady Glow­row­rum: gdyż po­dob­ny pod wie­la wzglę­da­mi spo­sób my­śle­nia, zro­dził po mię­dzy nie­mi pew­ną za­ży­łość: lecz ia są­dzę, mi­la­dy, że to wszyst­ko coś za­ry­wa na cza­ry, któ­rych do­bre chrze­ściian­ki, iak ia i Pani, po­chwa­lić nie mo­że­my.

– Może to i praw­da Pan­no Jel­low­ley,od­po­wie­dzia­ła lady Glow­row­rum; ale my Sze­tland­czy­ko­wie nie ie­ste­śmy zu­peł­nie tacy iak inni: a że ta ko­bie­ta cho­ciaż cza­row­ni­ca, iest przy­ia­ciół­ką i bli­ską Udal­le­ra krew­ną, więc cię­o­bra­zi ie­że­li nie pó­y­dziem za wszyst­kie­mi, i nie spy­ta­my ią tak­że o na­sze wy­ro­ki. Ja my­ślę że i moim sio­strze­ni­com na­le­ża­ło­by tak­że zbli­żyć się do tey bud­ki; coż im to ma szko­dzić? Są iesz­cze mło­de, iak Pani wi­dzisz, i po­dług na­tu­ral­ne­go bie­gu rze­czy, będą iesz­cze mia­ły czas do po­ku­ty, ie­śli tu iest co złe­go.

Kie­dy inni przy­tom­ni trwa­li w tym sa­mym z bo­iaź­ni po­cho­dzą­cym nie­pew­no­ści sta­nie, Ha­le­ro wi­dząc, że sta­ry Udal­ler czo­ło swe za­czy­nał marsz­czyć, i pod­no­sił do góry nogę, iak gdy­by chciał nią moc­no o zie­mię ude­rzyć, po­znał że mu cier­pli­wo­ści za­brak­nie, i oświad­czył wa­lecz­nie, że sam iuż nie iako tłu­macz, lecz wła­snym imie­niem py­ta­nie Sy­bil­li za­dać po­sta­no­wił. Po krót­kim dla ze­bra­nia ry­mów na­my­śle, ode­zwał się… wier­szem na­stę­pu­ią­cym:

Ty któ­rą świat wiel­bi z drże­niem,

Co dziel­nem twey pie­śni brzmie­niem

Umiesz wście­kłość burz wstrzy­my­wać,

Mów cze­go się mam spo­dzie­wać?

Gdy świat znik­nie przed mem okiem,

Czyż me pie­nia uy­mu­ią­ce

Cza­row­nym ry­mów uro­kiem,

Mogą prze­trwać lat ty­sią­ce?

Za­pro­wa­dząż imie moie

W nie­śmier­tel­no­ści po­dwo­ie?

Nie zga­śnież stron mych za­le­ta

Któ­rych dziś każ­dy za­zdro­ści?

I czy będę w po­tom­no­ści

Żył iako sław­ny po­eta?

Wia­do­mo że Ha­le­ro ten epi­tet da­wał Ja­no­wi Dry­de­no­wi. Głos sy­bil­li z przy­byt­ku dał się sły­szeć nie­zwłocz­nie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: