Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Rozmowy o ludziach i pisaniu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
4 grudnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,90

Rozmowy o ludziach i pisaniu - ebook

Wnikliwy dialog pisarzy dwóch pokoleń. O pisaniu, życiu, przemijaniu, dramatach osobistych i odnajdywaniu sensu w istnieniu.

Rozmowy z wybitnym prozaikiem Kazimierzem Orłosiem, prowadzone w latach 2022-2023 przez poetę i redaktora Krzysztofa Lisowskiego, poruszają wiele kwestii artystycznych, historycznych i egzystencjalnych. Pisarze wspominają znaczące postaci powojennej kultury, krajowej i emigracyjnej, m.in. J. Iwaszkiewicza, J. Giedroycia czy J. Mackiewicza, oraz podróże po Rosji i Ukrainie, także tę najdłuższą, którą warszawski pisarz odbył w 2010 roku śladami miejsc związanych z historią rodziny.

Część rozmów poświęcona jest przyjaciołom autora Cudownej meliny – M. Nowakowskiemu, M. Brandysowi, W. Odojewskiemu, W. Woroszylskiemu, J. Szuberowi, głównym przedstawicielom opozycji demokratycznej przed 1989 rokiem.

Nie brakuje również tematów zaskakujących, chociażby wymiany myśli o „soczystych słowach”, przyzwoitości, języku nienawiści we współczesnej polityce, cieniach kultury masowej, głupocie i mądrości.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-08702-2
Rozmiar pliku: 4,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ I

O czym bę­dziemy roz­ma­wiać?

Krzysz­tof Li­sow­ski: Jak wy­obra­żasz so­bie na­sze roz­mowy? Nie ogra­ni­czymy się na pewno do ko­lei two­ich lo­sów, bo prze­cież au­to­bio­gra­fię, tak samo jak bio­gra­fię ro­dzinną, już sam na­pi­sa­łeś. Może warto, że­byś na po­czą­tek po­wie­dział coś o swoim „te­raz”. To zna­czy o tym, jak dziś – w grud­niu 2022 – się mie­wasz, co czu­jesz, jak wy­gląda twój dzień, ja­kie masz plany, obawy, pro­jekty? Jak wy­glą­dają twoje kon­takty z bli­skimi i przy­ja­ciółmi?

Ka­zi­mierz Or­łoś: My­ślę, że po­zo­stało bar­dzo dużo spraw, o któ­rych w bio­gra­fiach nie po­wie­dzia­łem. Co też istotne, au­to­bio­gra­fię skoń­czy­łem, opi­su­jąc wy­da­rze­nia z 1989 roku. Trzy­dzie­ści dal­szych lat z okła­dem – do te­raz – to na­wet wię­cej niż jedna trze­cia mo­jego ży­cia. Na­zbie­rało się więc tro­chę te­ma­tów. Wy­obra­żam so­bie, że bę­dziemy roz­ma­wiać o li­te­ra­tu­rze – o pi­sa­niu, me­to­dach pi­sa­nia, także o czy­ta­niu, kry­tyce li­te­rac­kiej. Rów­nież o moim ży­ciu tak bar­dzo z tym wszyst­kim zwią­za­nym. Oczy­wi­ście je­śli opi­nie i spoj­rze­nie „czło­wieka pi­szą­cego” uznamy za istotne. Cie­kaw będę także two­ich opi­nii. Co ty – po­eta, ese­ista, pro­zaik i kry­tyk – miał­byś do po­wie­dze­nia? My­ślę, że warto spró­bo­wać.

Je­śli o mnie cho­dzi, to pa­trząc wstecz, wi­dzę, że całe moje świa­dome ży­cie było sku­pione na pi­sa­niu. Wła­ści­wie już po ma­tu­rze w roku 1953 i na stu­diach, do końca lat pięć­dzie­sią­tych ubie­głego wieku i póź­niej, w okre­sie pierw­szych prób i de­biutu, my­śla­łem o pi­sa­niu. To wów­czas do­sze­dłem do prze­ko­na­nia, że ży­cie – rze­czy­wi­stość, która nas ota­cza – jest ko­pal­nią te­ma­tów. Miej­sca, zda­rze­nia, losy po­zna­nych lu­dzi stały się dla mnie naj­cie­kaw­sze. Ni­gdy nic ode­rwa­nego od ży­cia. Wy­star­czyły bajki braci Grimm czy­tane przez matkę w dzie­ciń­stwie. Póź­niej już tylko re­alne ży­cie.

Dziś, w grud­niu 2022 roku, mogę po­wie­dzieć z prze­ko­na­niem, że to był wła­ściwy wy­bór. Wy­bra­łem re­ali­styczny opis rze­czy­wi­sto­ści. Wy­star­czyło być ob­ser­wa­to­rem ży­cia, pra­cu­jąc w róż­nych miej­scach i śro­do­wi­skach. Od­rzu­ca­jąc moż­li­wość pi­sa­nia w izo­la­cji, w śro­do­wi­sku li­te­ra­tów lub praw­ni­ków w War­sza­wie, po pierw­szych wy­dru­ko­wa­nych opo­wia­da­niach i po ukoń­cze­niu stu­diów praw­ni­czych. Wielu au­to­rów, lu­dzi pi­szą­cych, ina­czej poj­muje sens pi­sa­nia. I wy­biera ra­czej to dru­gie roz­wią­za­nie.

Na­to­miast moje „te­raz” jest zu­peł­nie inne niż to sprzed kilku jesz­cze lat. W sierp­niu 2021 roku zmarła na­gle moja żona. Mi­nęło wiele mie­sięcy, a ja nie mogę zna­leźć so­bie miej­sca, nie mogę po­go­dzić się ze stratą Te­resy. By­li­śmy mał­żeń­stwem przez po­nad sześć­dzie­siąt lat. Jej odej­ście wpły­nęło na moje plany, na moż­li­wość pi­sa­nia. Nic nie jest już tak jak daw­niej. Poza tym trudno mó­wić o pla­nach w chwili, gdy mój wiek, 87 lat, jest za­pewne dla wielu gra­nicą, za którą my­śli się już tylko o odej­ściu, o po­że­gna­niach. Wie­rzą­cym lu­dziom, jak są­dzę, ła­twiej żyć z tą świa­do­mo­ścią, ale ja do wie­rzą­cych nie na­leżę.

KL: Je­stem te­raz w trak­cie pew­nej lek­tury... Cho­dzi o roz­mowy z Kon­fu­cju­szem – oto jak od­po­wie­dział on na jedno z py­tań swo­ich uczniów: „Dawni lu­dzie szczę­dzili słów, wsty­dzili się bo­wiem nie­do­trzy­ma­nia zo­bo­wią­zań”.

Gdyby mó­wić o re­ali­zmie two­jej prozy, to może owo zda­nie by­łoby ja­kąś wska­zówką, że twój re­alizm jest ma­ło­mówny, oszczędny, po­wścią­gliwy, pe­łen na­my­słu, a także wąt­pli­wo­ści... Czy mo­żesz po­wie­dzieć coś na ten te­mat? Oczy­wi­ście wiem, a ra­czej wy­obra­żam so­bie, że to się ja­koś for­mo­wało u cie­bie w cza­sie, pod wpły­wem wa­run­ków i wy­da­rzeń „świa­to­wych”. Na po­czątku były może ja­kieś ważne lek­tury dzie­ciń­stwa czy kształ­to­wane przez dom i ro­dzi­ców „świa­to­od­czu­cie”?

KO: Moja re­ali­styczna proza, jak już wspo­mnia­łem, ma na pewno zwią­zek z wy­bo­rem do­ko­na­nym po stu­diach – wy­bo­rem „ter­mi­no­wa­nia” w ży­ciu, po­zna­nia róż­nych miejsc w kraju, róż­nych śro­do­wisk i lu­dzi. Z od­rzu­ce­niem moż­li­wego wy­boru jed­nego śro­do­wi­ska i tej pew­nej izo­la­cji od ży­cia. A na to, że od po­czątku pi­sa­łem, „szczę­dząc słów”, istot­nie mo­gły mieć wpływ lek­tury z tam­tego okresu. Z pew­no­ścią He­min­gway, jego opo­wia­da­nia i jego spo­sób pi­sa­nia. Nie­zwy­kle oszczędny. Te­raz, czy­ta­jąc cza­sem swoją dawną prozę, wi­dzę, że istot­nie ga­dul­stwa nie można mi za­rzu­cić. Wią­zało się to być może także z od­rzu­ce­niem wszel­kich złu­dzeń. Re­alizm wy­klu­cza złu­dze­nia. Ten brak złu­dzeń miał za­pewne także wpływ na moje pi­sa­nie. Świat na­le­żało opi­sy­wać ta­kim, ja­kim był na­prawdę, bez upięk­sza­nia i do­dat­ków. Na pewno bez ule­ga­nia złu­dze­niom po­li­tycz­nym, re­li­gij­nym i oso­bi­stym.

Na­to­miast na mój świa­to­po­gląd, na mój sto­su­nek do lu­dzi miał wpływ mój dom ro­dzinny. Ten dom był po­godny, spo­kojny, bez kon­flik­tów. Mimo strasz­nej wojny, którą prze­ży­wa­li­śmy do roku 1945, a po­tem – do po­łowy lat pięć­dzie­sią­tych – mimo sta­li­ni­zmu.

Z tam­tych lat pa­mię­tam roz­mowy o książ­kach, a także książki gło­śno czy­tane, naj­czę­ściej przez mamę. Z Rawy Ma­zo­wiec­kiej, ze stycz­nio­wych dni po ofen­sy­wie so­wiec­kiej i ucieczce Niem­ców, mam w pa­mięci Krzy­ża­ków Sien­kie­wi­cza czy­ta­nych na do­bra­noc. A było to w cza­sie, kiedy le­d­wie uszli­śmy z ży­ciem po bom­bar­do­wa­niu Rawy przez ro­syj­skie sa­mo­loty, miesz­ka­li­śmy w po­koju słabo opa­la­nym, z kil­ku­na­sto­stop­nio­wym mro­zem za oknami, które oj­ciec pro­wi­zo­rycz­nie oszklił i uszczel­nił. Zima w 1945 roku była wy­jąt­kowo mroźna. W ta­kich wa­run­kach prze­ży­wa­li­śmy tamte dni. Skoń­czy­łem dzie­więć lat, kiedy po raz pierw­szy usły­sza­łem Sien­kie­wi­cza – jego ję­zyk, jego pol­sz­czy­znę. To było na po­czątku. Póź­niej, już tro­chę star­szy, za­czą­łem czy­tać sam. Na pewno Hi­sto­rię żół­tej ci­żemki, Wy­spę skar­bów i Przy­gody Tomka Sa­wy­era. Cho­ciaż Marka Twa­ina mo­gła jesz­cze czy­tać mama. Na pewno czy­tała też na głos w cza­sie wa­ka­cji w Kry­nicy Mor­skiej. Na we­ran­dzie domu, w któ­rym wy­naj­mo­wa­li­śmy po­koje – po obie­dzie lub w cza­sie desz­czo­wych dni. Była po­łowa lat pięć­dzie­sią­tych. Słu­cha­li­śmy – dziew­czyny i chłopcy, duża grupa przy­ja­ciół – sie­dząc na­około mo­jej matki przy stole lub na pod­ło­dze, oparci o drew­niane ściany we­randy. Z tego okresu pa­mię­tam Ogniem i mie­czem oraz Po­top Sien­kie­wi­cza, Lalkę Prusa i Chło­pów Rey­monta.

W War­sza­wie, do któ­rej wró­ci­li­śmy w 1947 roku, pod ko­niec szkoły pod­sta­wo­wej i w cza­sie na­uki w li­ceum Rey­tana za­czą­łem wy­po­ży­czać książki z pry­wat­nej bi­blio­teki przy ulicy Ra­ko­wiec­kiej, róg San­do­mier­skiej. Cho­dzi­łem tam pie­chotą z na­szego domu, także przy Ra­ko­wiec­kiej, lub je­cha­łem dwa przy­stanki tram­wa­jem. Lo­kal był nie­duży, cia­sny, z pół­kami ksią­żek do su­fitu. Stam­tąd bra­łem po ko­lei wszystko, co na­pi­sał Jack Lon­don, po­wie­ści Mayne Re­ida z Dzi­kiego Za­chodu, Włó­częgi Pół­nocy Cur­wo­oda i Win­ne­tou Ka­rola Maya. Ale przy­po­mi­nam so­bie także Dzwon­nika z No­tre Dame i Trzech musz­kie­te­rów.

Wła­ści­cie­lem tej ma­łej bi­blio­teki był star­szy czło­wiek – pa­mię­tam do dziś jego szary far­tuch – a po­ma­gały mu żona, znacz­nie od niego młod­sza, i córka. Z wła­ści­cie­lem moja mama, rów­nież wy­po­ży­cza­jąca tam książki, pro­wa­dziła roz­mowy o li­te­ra­tu­rze, o któ­rych póź­niej opo­wia­dała w domu. Mnie, wów­czas chłopcu w wieku 13–14 lat, nie­któ­rych ksią­żek nie wy­po­ży­czano. Zwłasz­cza jedna z ko­biet dbała o to, abym nie czy­tał nie­od­po­wied­nich rze­czy – cho­dziło za­pewne o ja­kieś przed­wo­jenne ro­manse, być może ze śla­dami por­no­gra­fii. Były to książki szcze­gól­nie za­czy­tane, o mocno przy­bru­dzo­nych stro­nach. Wszyst­kie eg­zem­pla­rze w bi­blio­tece ob­ło­żono pa­pie­rem do pa­ko­wa­nia, na któ­rym były bi­blio­teczne nu­mery. Do dziś mam te książki w oczach; wy­daje mi się na­wet, że pa­mię­tam ich za­pach.

KL: Wra­ca­jąc do re­ali­zmu – co cię w nim tak po­cią­gało i po­ciąga? Skąd czy od kogo to przy­szło? Do cie­bie i kilku in­nych zna­ko­mi­tych pi­sa­rzy, przede wszyst­kim twego przy­ja­ciela Marka No­wa­kow­skiego... A wcze­śniej do wuja Mac­kie­wi­cza. Czy to jest ja­koś po­wią­zane z dą­że­niem do prawdy, do da­wa­nia świa­dec­twa?

KO: Nie wiem, czy słowa „po­cią­gało i po­ciąga” są w tym wy­padku od­po­wied­nie. Oprócz de­cy­zji pod­ję­cia pracy poza War­szawą, aby le­piej po­znać ży­cie, i poza tym, że miała na mnie wpływ lek­tura ksią­żek, które wów­czas czy­ta­łem – a czy­ta­łem dużo wy­da­wa­nych pod ko­niec lat pięć­dzie­sią­tych Ame­ry­ka­nów, wspo­mnia­nego już He­min­gwaya, Cald­wella, Ste­in­becka, w do­brych tłu­ma­cze­niach – od po­czątku nie bra­łem pod uwagę ja­kich­kol­wiek zmy­śleń, two­rze­nia fik­cyj­nych świa­tów, ba­jek dla do­ro­słych. Ta­kie samo na­sta­wie­nie pa­mię­tam także z roz­mów z Mar­kiem No­wa­kow­skim i jesz­cze jed­nym przy­ja­cie­lem – pro­za­ikiem re­ali­stą Lesz­kiem Pła­żew­skim. Nas in­te­re­so­wała wy­łącz­nie rze­czy­wi­stość, świat PRL-u, który nas ota­czał, po­znani lu­dzie i ich losy. Ksią­żek Jó­zefa Mac­kie­wi­cza, brata mo­jej matki, wtedy jesz­cze nie zna­łem. W la­tach pięć­dzie­sią­tych i sześć­dzie­sią­tych za­pewne prze­my­cano do kraju po­je­dyn­cze ich eg­zem­pla­rze. Do­piero w la­tach sie­dem­dzie­sią­tych prze­czy­ta­łem jego Drogę do­ni­kąd i Nie trzeba gło­śno mó­wić. Te po­wie­ści zro­biły na mnie duże wra­że­nie. To był wielki re­alizm, a po­wie­dze­nie, dziś naj­czę­ściej przy­wo­ły­wane, „je­dy­nie prawda jest cie­kawa”, uzna­łem za je­dy­nie słuszne. Ja­kiej­kol­wiek al­ter­na­tywy nie bra­łem pod uwagę. Uwa­ża­łem, że proza re­ali­styczna, opi­su­jąca świat ist­nie­jący, po­zo­sta­nie jako świa­dec­two ży­cia tu i te­raz. A tylko ta­kie świa­dec­two bę­dzie in­te­re­so­wać czy­tel­ni­ków w przy­szło­ści, z po­ko­leń, które przyjdą po nas. Tak jak nas do dziś zaj­muje sie­dem­na­sto­wieczny ob­raz Pol­ski w Pa­mięt­ni­kach Pa­ska. Bo czy te wszyst­kie dawne i współ­cze­sne „za­bawy w li­te­ra­turę”, te wszyst­kie „izmy”, stru­mie­nie świa­do­mo­ści i nowe fale po­zo­stają na dłu­żej w li­te­ra­tu­rze? Oczy­wi­ście do­ce­niam war­tość i zna­cze­nie twór­czo­ści wiel­kich pi­sa­rzy, któ­rzy nie byli re­ali­stami. Ale mnie ten ro­dzaj pi­sar­stwa ni­gdy nie był bli­ski.

Cie­kaw je­stem, co ty o tym są­dzisz? Może wi­dzisz pewne moje ogra­ni­cze­nie? Brak to­le­ran­cji. Z dru­giej strony, jak mi się zdaje, bar­dzo wielu współ­cze­snych pi­sa­rzy i kry­ty­ków uznaje re­alizm za coś gor­szego.

KL: Nie, wcale nie uwa­żam tego na­sta­wie­nia za brak to­le­ran­cji i twór­cze ogra­ni­cze­nie. Re­alizm jest tak bo­gaty i róż­no­rodny. Wy­star­czy stwo­rzyć po­stać za­bawną, ko­goś, kto snuje fan­ta­styczne po­my­sły albo opi­sy­wać miej­sce zda­rzeń w nie­zwy­kle sen­su­alny spo­sób, albo wpro­wa­dzić miej­sce dla gro­te­ski – i to też jest re­alizm. Albo li­ryzm. Weźmy na przy­kład twoje opo­wia­da­nie Noc su­we­rena i ze­stawmy je z Do­mem pod Lut­nią – ja­kież tu mamy róż­nice w spo­so­bie snu­cia opo­wie­ści! Prze­cież re­alizm dla nas obu to nie jest coś w ro­dzaju su­ro­wej oschło­ści, apo­dyk­tycz­no­ści i dzia­ła­nia we­dług jed­nej, spraw­dzo­nej kie­dyś za­sady, jed­nej sztancy. Na pewno zresztą samo po­ję­cie re­ali­zmu w pro­zie roz­wi­nęło się i wzbo­ga­ciło choćby w dru­giej po­ło­wie XX wieku – weźmy prozę pol­ską: Igor Ne­werly, Iwasz­kie­wicz, Stryj­kow­ski... Wy­mie­niam tylko naj­bar­dziej ulu­bio­nych sta­rych mi­strzów.

Przy­po­mniała mi się twoja nie­dawno na­pi­sana mi­nia­tura po­świę­cona two­jej żo­nie Te­re­sie – Nar­cyzy. Tam jest tyle in­for­ma­cji po­da­nych w fan­ta­stycz­nym skró­cie, a rów­nież za­my­śle­nia, nie­do­po­wie­dze­nia, wiele ta­jem­nicy i czu­ło­ści. W tym wszyst­kim ważny jest twój drugi, ma­zur­ski dom. Tamto miej­sce, bar­dzo prze­cież w pi­sar­stwie, w ob­ser­wa­cji lu­dzi, zwie­rząt, na­tury po­mocne...

KO: Od lat osiem­dzie­sią­tych wszystko pi­sa­łem tam – w tam­tym, jak mó­wisz, miej­scu. Na Ma­zu­rach, w na­szym dru­gim domu. I pra­wie wszystko, o czym trak­to­wała moja proza, ma z Ma­zu­rami zwią­zek. W Dzie­jach czło­wieka pi­szą­cego opo­wie­dzia­łem tro­chę o tym, więc tu tylko przy­po­mnę, że tamto miej­sce – pej­zaż, lasy, rzeka i je­ziora – jest dla mnie rze­czy­wi­ście czymś wy­jąt­ko­wym. W cza­sie jed­nych z pierw­szych po­wo­jen­nych wa­ka­cji, w 1948 roku, wy­dało mi się ra­jem. Mnie – na­sto­lat­kowi, pa­mię­ta­ją­cemu pie­kło wojny. Wra­ca­łem tam póź­niej w la­tach stu­denc­kich, a w 1979 roku ku­pi­li­śmy dom bli­sko rzeki i Je­ziora Mo­kre. Na skraju la­sów.

Na pewno nie na­pi­sał­bym Domu pod Lut­nią ani Dziew­czyny z ganku, nie zna­jąc losu Ma­zu­rów – au­to­chto­nów, stop­niowo, od końca lat pięć­dzie­sią­tych, po­rzu­ca­ją­cych swoje domy, zie­mię i le­śne cmen­ta­rze, aby wy­jeż­dżać do Nie­miec. To ogromna tra­ge­dia, któ­rej – mogę po­wie­dzieć – by­łem świad­kiem. Gdzie in­dziej nie na­pi­sał­bym tych krót­kich opo­wia­dań, które na­zwa­łem opo­wia­da­niami ma­zur­skimi. Mo­głem je na­pi­sać tylko tam, pa­trząc na to, co wi­dzia­łem nie­mal z okien na­szego domu, a także jeż­dżąc ro­we­rem po le­śnych ścież­kach. Po­zna­łem też ży­cie i losy no­wych miesz­kań­ców wsi ma­zur­skich, tych któ­rzy w póź­niej­szych la­tach stop­niowo zaj­mo­wali miej­sce Ma­zu­rów. Po­cho­dzili głów­nie z Kur­piowsz­czy­zny, ale także z in­nych stron kraju. Pi­sa­łem o nich w ta­kich opo­wia­da­niach, jak Do­lina Je­rzy­ków czy Ikar z Ro­so­chy.

Tu do­dam, że jako młody au­tor za­no­to­wa­łem, jako motto w ze­szy­cie, prze­pi­saną bo­dajże z Zie­lo­nych wzgórz Afryki zda­nie He­min­gwaya (cy­tuję z pa­mięci): „Do­kąd­kol­wiek pój­dziemy, i wy tam pój­dzie­cie z nami, je­żeli co­kol­wiek je­ste­śmy warci”. To oczy­wi­ście do­ty­czy re­ali­stów opi­su­ją­cych po­znaną rze­czy­wi­stość i lu­dzi wo­kół sie­bie. Od In­nego Świata Her­linga-Gru­dziń­skiego, Opo­wia­dań ko­łym­skich Sza­ła­mowa, oświę­cim­skiej prozy Bo­row­skiego po­czy­na­jąc, na ła­god­niej­szych opo­wia­da­niach Igora Ne­wer­lego i Iwasz­kie­wi­cza koń­cząc. O tej pro­stej opi­nii He­min­gwaya, czyli o tym, że świat i lu­dzi trzeba po­znać, aby pi­sać prawdę, za­po­mi­nają, jak mi się zdaje, naj­czę­ściej mło­dzi au­to­rzy, wy­bie­ra­jąc ła­twiej­szą drogę: pi­sa­nia z wy­obraźni.

KL: Nie pa­mię­tam, czy masz ja­kieś tek­sty, w któ­rych od­wra­casz się od swo­jej dyk­cji/po­etyki – na przy­kład sur­re­ali­styczne czy oni­ryczne, wy­ko­rzy­stu­jące za­pis snu? Czy nie ku­sił cię ni­gdy zwrot sty­li­styczny, odej­ście od przy­ję­tych za­sad?

KO: Chyba tylko w na­pi­sa­nym w okre­sie de­biutu opo­wia­da­niu Klucz. Może ślad tego znaj­dzie się w opo­wia­da­niu ma­zur­skim Inny wy­miar. Opis snu był w opo­wia­da­niu Pu­sty­nia Gobi na­pi­sa­nym w 1982 roku. Ale to wszystko to chyba jest mar­gi­nes mo­jej prozy.

Klucz, jako jedno z pierw­szych opo­wia­dań, był za­pewne próbą na­pi­sa­nia przy­po­wie­ści o lo­sie czło­wieka. O tym, że w ży­ciu czę­sto ule­gamy złu­dze­niom, coś so­bie wy­obra­żamy. Nie mó­wię tu tylko o wie­rze­niach re­li­gij­nych, które też prze­cież można uznać za pe­wien ro­dzaj złu­dzeń, ale przede wszyst­kim o złu­dze­niach do­ty­czą­cych na­szego losu, ży­cia, bli­skich. Czło­wiek z Klu­cza wy­obra­ził so­bie, że ma dom za wy­dmami, nad mo­rzem. Ale tego domu tam ni­gdy nie było. Na­to­miast w In­nym wy­mia­rze opi­sa­łem przy­pad­kowe złu­dze­nie. Nar­ra­to­rowi zda­wało się, że w cza­sie bu­rzy nad le­śnym je­zio­rem, gdzie chciał się wy­ką­pać, wi­dzi dziew­czynę, która, tak jak on, przy­je­chała na ro­we­rze i we­szła do wody. Po­tem, wraz z przej­ściem bu­rzy i usta­niem ulewy, ten ob­raz znika. Oka­zuje się złu­dze­niem. Re­alizm był na pewno w opi­sie bu­rzy, jaką sam prze­ży­łem w cza­sie ką­pieli. Za­pewne tro­chę nie­roz­trop­nie pły­wa­jąc. Pa­mię­tam, że brzegi ma­łego je­ziora za­tarły się w stru­gach desz­czu, a kiedy prze­stało bły­skać, uci­chły grzmoty i ulewa prze­szła, nad wodą długo uno­siły się białe opary. Słońce nad la­sem świe­ciło za­mglone. Taki ob­raz zo­stał w oczach.

Więc ten je­den, dwa lub trzy razy ule­głem – sku­siło mnie, jak mó­wisz, po­rzu­ce­nie przy­ję­tych za­sad. Na­to­miast snu, jaki opi­sa­łem w opo­wia­da­niu Pu­sty­nia Gobi, nie pa­mię­tam. Sta­ra­łem się opi­sać mo­ment przej­ścia z lat doj­rza­łych w sta­rość. Cho­ciaż dziś wiem, że ma­jąc pięć­dzie­siąt lat, czło­wiek jest jesz­cze w pełni sił. Błą­dze­nie po bez­kre­snej pu­styni sym­bo­li­zo­wało za­pewne po­ko­ny­wa­nie pro­ble­mów ży­cio­wych. Wszystko poza tym było re­alne: wojna w Afga­ni­sta­nie, le­śni­czówka, drew­niane pod­da­sze, pa­jąk nad głową i je­zioro za oknem.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: