Rozmowy w Awinionie - ebook
Rozmowy w Awinionie - ebook
Założyciel organizacji „Lekarze bez granic” Bernard Kouchner i redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik w fascynującej rozmowie o dojrzewaniu intelektualnym i walce o wartości. Ich historia rozwija się na tle opowieści o narodzinach nowej Europy, wyrosłej na popiołach szaleństwa II wojny światowej i Holokaustu. Europy, w której oni i garstka im podobnych przez dziesięciolecia pisali swym życiem, czym naprawdę jest braterstwo, solidarność, wolność i godność człowieka. „Stronami tego polsko-francuskiego dialogu są dwaj ludzie emblematyczni dla swoich środowisk i swojego pokolenia. Obaj – każdy na swój sposób i zgodnie ze swoistością najnowszej historii własnego kraju – przeszli przez wydarzenia 1968 roku, które doprowadziły do zerwania pępowiny łączącej ówczesnych kontestatorów ze Wschodu i z Zachodu z ideologicznymi obietnicami komunizmu. Niezależnie od tego, jak bardzo spłowiała dziś czerwień lewicowych sztandarów, a nawet od tego, czy powinna ona jeszcze bardziej zblaknąć, buntownicy z ’68 roku nie mają powodu wstydzić się lewicowego rodowodu. Lewicowa młodość kombatantów roku ’68 zapewniła im szczepionkę uodparniającą przeciwko dzisiejszemu świństwu. Jeśli nawet oni sami jej nie doceniają, to ja za nich cenię błogosławiony wpływ tej szczepionki na ich obecną kondycję moralną”.
Ze wstępu Karola Modzelewskiego
Kategoria: | Rozmowy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-832-681-595-9 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stronami tego polsko-francuskiego dialogu są dwaj ludzie emblematyczni dla swoich środowisk i swojego pokolenia. Obaj są zasadnie kojarzeni ze studencką wiosną ludów 1968 roku, ale inicjację kontestatorską przeszli wcześniej: Bernard Kouchner w toku protestów przeciw kolonialnej wojnie w Algierii oraz przeciw zbrodniom popełnianym w imieniu Republiki przez armię i policję francuską, Adam Michnik zaś w toku kształtowania ideowego oblicza najmłodszej generacji polskich rewizjonistów. Obaj – każdy na swój sposób i zgodnie ze swoistością najnowszej historii własnego kraju – przeszli następnie przez wydarzenia 1968 roku, które doprowadziły do zerwania pępowiny łączącej ówczesnych kontestatorów ze Wschodu i z Zachodu z ideologicznymi obietnicami komunizmu.
Michnik był następnie działaczem KOR-u i uczestnikiem solidarnościowej rewolucji, nieugiętym więźniem dyktatury i jednym z najważniejszych architektów Okrągłego Stołu oraz akuszerów ustrojowej zmiany. Został też redaktorem najbardziej opiniotwórczej gazety w Polsce. Droga Kouchnera do pozycji jednego z liderów demokratycznej opinii i do establishmentu politycznego Francji była krótsza, bo nie prowadziła przez zmianę ustroju. Ale jego rola w działalności Lekarzy bez Granic, a następnie Lekarzy Świata bardziej niż stanowiska ministerialne w czasach Mitterranda i Sarkozy’ego zapewniła mu międzynarodowy prestiż i rozgłos.
Dwie różne drogi – lecz przecież łączy je coś bardzo istotnego. Bohaterowie tej książki uparcie, a nawet mozolnie poszukują wspólnoty swoich losów i postaw, a w trudach poszukiwania wspiera ich taktowne przewodnictwo Jolanty Kurskiej. To właśnie dociekanie wspólnego mianownika, odkrywanie podobieństwa dwóch różnych dróg wydaje mi się najbardziej interesującym wątkiem tej książki. Jest to także wątek najistotniejszy dla tych czytelników, którzy interesują się ideowym genotypem łączącym różne części składowe Unii Europejskiej. Unię spaja bowiem dużo więcej niż tylko wspólne reguły budżetowe pilnowane przez brukselską biurokrację.
Pierwszym trudnym problemem dla obu poszukiwaczy wspólnego mianownika jest porównanie polskiego Marca i paryskiego Maja ’68. Problem narzuca się ze względów kalendarzowych. Jeżeli w tym samym roku, a nawet tej samej wiosny przetoczyła się przez Polskę, Czechosłowację, Francję, Włochy, RFN i USA wielka fala studenckich buntów, to trudno bez zastanowienia uznać, że łączyła tę falę tylko przypadkowa zbieżność w czasie. Widać jednak, że w tym wypadku poszukiwanie podobieństw sprawia naszym bohaterom duży kłopot. Obaj dostrzegają między Marcem a Majem niewątpliwe różnice – tak głębokie, że w ich cieniu podobieństwa zdają się niknąć. Rzeczywiście, obrońcy paryskich barykad kontestowali społeczny ład demokratycznego kapitalizmu i piętnowali w jego instytucjach i swobodach obywatelskich fałsz, który ich mierził. Polscy studenci nie kwestionowali socjalistycznego ładu ustrojowego, ale domagali się poszanowania przez socjalistyczne państwo elementarnych swobód obywatelskich. Ich czescy i słowaccy rówieśnicy walczyli zaś o oparty na tych swobodach demokratyczny socjalizm.
Różnica między Wschodem a Zachodem wydaje się w tym wypadku głęboka, zwłaszcza że animatorzy paryskiego Maja w gruncie rzeczy nie zareagowali na zdławienie Praskiej Wiosny przez interwencyjne wojska Układu Warszawskiego. Michnik wspomina to z goryczą, a Kouchner z zawstydzeniem. Kouchner żywi zresztą nieskrywaną awersję do rewolucyjnych ciągot swoich współtowarzyszy z majowych barykad, widząc w tych ciągotach zgodę na przemoc, a nawet zaczyn lewicowego terroryzmu. Michnik wytyka Kouchnerowi, a właściwie jego zachodnim kolegom, że nie dostrzegli demokratycznych rewindykacji polskiego Marca i gładko sprowadzili ten wolnościowy zryw do wymiarów stereotypu o Polakach antysemitach. Stereotyp ten wzbudza uzasadniony sprzeciw Michnika; spór na ten temat nie przybliża nas jednak do odpowiedzi na pytanie o wspólne podłoże Marca i Maja.
Tymczasem pytanie o podobieństwo polskiej i zachodniej kontestacji w 1968 roku jest warte głębszej refleksji. Odpowiedzi poszukiwałbym na drodze analizy języka kontestatorów. Marcowi „komandosi”, którzy zainicjowali wielki protest młodzieży, byli rewizjonistami, czyli heretykami komunizmu. Piętnowali i gotowi byli zwalczać system dlatego, że deptał ideały, które głosił. Masowy ruch studencki nie deklarował wprawdzie aż tak wyrafinowanych treści ideologicznych, ale w swych rewindykacjach domagał się, podobnie jak młodzi Czesi i Słowacy, demokratyzacji komunizmu. Mieścił się więc w szeroko pojętej formule rewizjonistycznej. Francuscy kontestatorzy, nawet jeśli nie wywodzili się – jak sam Kouchner – ze Związku Studentów Komunistycznych (UEC), rozumieli język radykalnej lewicy (czyli ruchu komunistycznego). I mówili nim lub odnosili się do niego – choćby i krytycznie. W wydarzeniach maja–czerwca 1968 we Francji oraz lat 1968–1969 we Włoszech czynni byli także rozmaici odszczepieńcy od sowieckiego modelu komunizmu, na przykład maoiści lub niezbyt liczni, ale bardzo widoczni trockiści. Wszyscy oni poróżnili się i rozstali z zachodnimi partiami komunistycznymi, bo w oczach młodzieży były to partie skrajnie zbiurokratyzowane, przesiąknięte fałszem i konformizmem. Nie wiem, czy trzeba jeszcze mnożyć przykłady ideowych, a może bardziej kulturowych podobieństw. Ani Michnik, ani Kouchner nie są już dziś tak bardzo podobni do siebie samych z roku 1968, lecz dawne podobieństwa nie przestały być istotną częścią historii, gdy zmienili się jej bohaterowie.
Zmienili się oni zresztą w podobnym kierunku. Nie tylko punkt wyjścia, ale i punkt dojścia łączą naszych bohaterów. Odrzucając radykalnie lewicową retorykę swojej młodości, Kouchner – lekarz wierny przysiędze Hipokratesa i jak zawsze wyczulony na obłudę – zaangażował się w niesienie pomocy medycznej ofiarom bezwzględnych dyktatur lub etnicznych rzezi w różnych krajach, bez oglądania się na szlabany graniczne i zgodę miejscowych władz państwowych. Udało mu się w wyniku ponawianych uparcie wysiłków i kampanii wprowadzić do międzynarodowego porządku prawnego kategorię interwencji humanitarnej. Nie on jednak, lecz Michnik w rozmowie obu zdefiniował wspólny mianownik ich dzisiejszej postawy: „jesteś dysydentem, podobnie jak ja”. Michnik opisał następnie hierarchię wartości, którą kierowali się radzieccy i czechosłowaccy dysydenci oraz polscy działacze opozycji demokratycznej lat siedemdziesiątych, i w konkluzji stwierdził, że dla nich wszystkich najważniejsza jest obrona praw człowieka. Warto podkreślić, że Kouchner od razu zaakceptował tę diagnozę.
Umieszczenie praw człowieka na szczycie hierarchii wartości jest znakiem rozpoznawczym liberalizmu. Światopogląd oparty na tej aksjologii ceni jednostkę wyżej niż wspólnotę. Różni to liberalizm zarówno od lewicy, jak od nacjonalistów. Pod tym względem podobieństwo obu rozmówców jest bardzo widoczne, a staje się wręcz uderzające, gdy oceniają amerykańską interwencję w Iraku. „Nikt przecież nie miał wątpliwości – mówi Kouchner – że Saddam Husajn jest okropnym satrapą. Należało więc (! – K.M.) go usunąć. Podkreślałem, że chodzi o uruchomienie prawa do ingerencji przy wsparciu społeczności międzynarodowej...”. Gdy administracja George’a W. Busha przygotowywała światową opinię do tej interwencji, powoływała się na rzekome posiadanie przez reżim Saddama broni masowego rażenia; miała to być wojna prewencyjna w obronie powszechnego bezpieczeństwa. Pretekst okazał się fałszywy, mimo to obaj rozmówcy obstają przy zasadności interwencji. Dla Adama Michnika obawa przed bronią chemiczną i jądrową w rękach dyktatora „(...) to nie był najważniejszy argument. Ważna była walka przeciw dyktaturze Saddama i los więźniów”. Zdaniem obu rozmówców walka o uwolnienie i ocalenie dręczonych w więzieniach przeciwników dyktatury powinna być podjęta za wszelką cenę.
Przyznać trzeba, że jest to rzeczywiście dysydencki punkt widzenia. Nie wszyscy go podzielali. Kouchner bronił go w swoim czasie przed krytyką ze strony Bernarda Guetty i Jürgena Habermasa. „Wśród pokolenia ’68 pojawiły się podziały” – stwierdził Kouchner z goryczą. Michnik dodał: „(...) dla moich francuskich przyjaciół to była wojna kolonialna, co nie okazało się dalekie od prawdy”. W Polsce jednak, która wysłała do Iraku swoich żołnierzy, blisko tej prawdy stanął w owym czasie tylko jeden polityk z pierwszych stron gazet: Roman Giertych. Powiedział on: „To jest przecież wojna kolonialna. Nie mamy tam czego szukać”. Przed wojną mógłby tak powiedzieć jakiś poseł Polskiej Partii Socjalistycznej. W dzisiejszym stanie polskiej lewicy może się zdobyć na takie słowa tylko najwybitniejszy kontynuator endeckiej tradycji.
Ani Adam Michnik, ani Bernard Kouchner nie są dziś ludźmi lewicy. Liberalizm plasuje ich raczej w centrum ideowego spektrum i politycznej sceny naszych czasów. Obaj zachowali zresztą pewien sentyment do swoich młodzieńczych opcji. „Myślę, że nie jestem skrajnym liberałem – mówi Kouchner – lecz nowoczesnym socjaldemokratą, który nie daje się wtłoczyć w polityczne ramy (...). Dziś lewica polityczna pozostaje więźniem dogmatu, zakładnikiem dawnych idei (...). Powinna otworzyć się na umiarkowany liberalizm”. Wyczuwam w tych słowach odrobinę zakłopotania.
Niezależnie od tego, jak bardzo spłowiała dziś czerwień lewicowych sztandarów, a nawet od tego, czy powinna ona jeszcze bardziej zblaknąć, buntownicy z ’68 roku nie mają powodu wstydzić się lewicowego rodowodu. Warto przypomnieć bardzo stare przysłowie: „Kto nie był za młodu socjalistą, ten na starość będzie świnią”. To przepowiednia zbyt kategoryczna – nie brak bowiem dziś w Polsce bardzo przyzwoitych polityków prawicy, którzy w młodości nie byli socjalistami, lecz aktywistami Młodzieży Wszechpolskiej. Coś jednak jest z prawdy w tym przysłowiu. Lewicowa młodość kombatantów roku ’68 zapewniła im szczepionkę uodparniającą przeciwko dzisiejszemu świństwu. Jeśli nawet oni sami jej nie doceniają, to ja za nich cenię błogosławiony wpływ tej szczepionki na ich obecną kondycję moralną.
Karol Modzelewski
„Bez wątpienia każde pokolenie
czuje się powołane do przekształcania świata.
Moje już wie, że tego nie dokona.
Jednak zadanie, jakie przed nim stoi, wydaje się
znacznie poważniejsze:
zrobić wszystko, by świat się
nie rozpadł”.
ALBERT CAMUS, PRZEMÓWIENIE NOBLOWSKIE,
SZTOKHOLM, 1957 r.WSTĘP
W lipcu 2012 roku, zaproszeni przez Bernarda Kouchnera i jego małżonkę Christine Ockrent, udaliśmy się wraz z Adamem Michnikiem do ich prowansalskiego letniego domu w wiosce Caseneuve pod Awinionem. Wcześniej Adam Michnik i Bernard Kouchner przystali na propozycję przeprowadzenia z nimi rozmowy rzeki. Wówczas w ramach doktoratu prowadziłam badania nad ruchem ’68 w Polsce i we Francji. Moją intencją była analiza tych wydarzeń w kontekście biografii bohaterów, ich późniejszych wyborów i losów.
Bernard Kouchner i Adam Michnik znają się od lat dziewięćdziesiątych, stąd brak dystansu i żartobliwe powitanie. Kouchner mówi do Michnika: „kamarade Michnik”, a Michnik do Kouchnera: „panie ministrze”. Adam na dzień dobry sypał dowcipami. Euforia spotkania mieszała się ze skrytą obawą każdego z nas, czy projekt aby nie jest zbyt śmiały, a zamiar ponad siły.
Każdy kolejny dzień wyglądał podobnie: sześć godzin rozmów i nagrań, z przerwą na obiad i godzinną sjestę, którą wymuszał lejący się z nieba prowansalski żar. Wieczorem lektury, rozmowy, lokalne dania w małych wiejskich restauracjach.
Skąd pomysł na tę rozmowę i dlaczego ci bohaterowie, skoro już od początku ich aktywnego życia wydaje się w nich dominować to, co ich od siebie odróżnia?
Kouchner jest o siedem lat starszy od Michnika. Jego proces ideowego dojrzewania dokonywał się wcześniej, poprzez inne doświadczenia i inne zdarzenia. Różne były też środowiska ideowe i intelektualne, które ich kształtowały: Michnik dorastał za żelazną kurtyną, w szarej, zakneblowanej gomułkowskiej Polsce. Kouchner – w rozdyskutowanej gaullistowskiej Francji, przeżywającej okres gospodarczej prosperity, tak zwanej Trente Glorieuses. Wreszcie Kouchner był politykiem, choć jak często podkreślał, „nieprofesjonalnym”. Wielokrotnie pełnił funkcje ministerialne, był członkiem Partii Socjalistycznej, ale pozostawał na uboczu partyjnych rozgrywek.
Michnik odgrywał ważną polityczną rolę, wszak polityki w sensie profesjonalnym nie uprawiał, członkiem partii nie był. W pierwszych historycznie ważnych wyborach do parlamentu w 1989 roku został posłem, ale nigdy potem ponownie nie kandydował.
Obaj byli aktorami wielu wydarzeń, jeszcze częściej ich „zaangażowanymi widzami”.
O każdym z nich napisano i powiedziano już wiele, nierzadko były to złośliwe, pełne osobistej niechęci autorów artykuły i książki. Zarzucano im tout et son contraire, odsądzano od czci i wiary za popełnione i niepopełnione grzechy. Lista zarzutów jest długa, jednak to, co uderza najmocniej, to zarzut zdrady: wartości, ideałów młodości, środowisk, w których działali, i tym podobnych. Zarzut formułowany równie radykalnie i gorliwie przez wrogów każdego z nich w obu krajach.
W ich biografiach są rozbieżności, ale i silne cechy wspólne: podobne kontestatorskie postawy, środowiska rodzinne i towarzyskie oraz przynależność do pokolenia ’68 – z zastrzeżeniem, że ani Michnik, ani Kouchner nie są typowymi jego przedstawicielami.
Nie miał racji de Gaulle, twierdząc, że kontestatorska młodzież ’68 to „garstka łobuzów”, którzy chcieli jedynie „używać, hulać i bałaganić bez ograniczeń”. Między innymi dlatego, że francuski ruch ’68 nie był jednorodny, nie wszyscy jego bohaterowie marzyli o rewolucji. Niektórzy z nich w majowych wydarzeniach upatrywali szansy na przeprowadzenie reform konkretnych i koniecznych w skostniałym społeczeństwie francuskim. Do nich należał Bernard Kouchner.
Od wczesnych lat tak Michnik, jak i Kouchner przyjmowali postawę antyreżimową i krytyczną wobec komunistycznego dogmatyzmu. Obaj wychowywali się w całkowicie zasymilowanych żydowskich rodzinach. Asymilacja ich przodków wiodła przez utopię równości i sprawiedliwości społecznej, w owym czasie wyrażaną hasłami ruchu komunistycznego. Jednak ani jeden, ani drugi nigdy nie byli członkami partii komunistycznej. Do 1968 roku ich lewicowa tożsamość wynikała z wrażliwości na uniwersalne wartości wolności i społecznej sprawiedliwości.
Michnik na długo przed Marcem wytaczał oskarżycielski proces komunizmowi za odejście od ideałów, drażnił władzę, a ta go atakowała, zawieszała w prawach studenta, objęła zakazem druku, więziła.
Kouchner, student medycyny i członek Związku Studentów Komunistycznych, na początku lat sześćdziesiątych ostro piętnował Francuską Partię Komunistyczną za brak samokrytyki i tkwienie w stalinizmie. W artykułach, które publikował na łamach lewicowego pisma „Clarté”, wyraźne było antystalinowskie ostrze. Inaczej niż komunistyczna partia, Kouchner opowiadał się i czynnie działał na rzecz niepodległej Algierii. Gdy w 1963 roku zrecenzował opowiadanie Sołżenicyna Jeden dzień Iwana Denisowicza, piętnując system sowiecki i gułagi, redakcja „Clarté” odmówiła publikacji, nie chcąc narażać się na klątwę aparatu partyjnego i obcięcie subsydiów. Usunięty ze studenckiego związku w 1965 roku wraz z grupą reformatorów, tak zwanych Les Italiens (od komunistów włoskich, którzy wcześniej zerwali ze stalinizmem), nie zaprzestał tej krytyki.
Wydarzenia ’68 roku były dla nich cezurą, która naznaczyła ich przekonania i zaangażowanie ideowe, a także życiową drogę. Po 1968 obaj przeszli na „pozycję partyzanta”, który – jak mówił o sobie Michnik – „miał świadomość, że w każdej chwili może znów być wezwany do lasu”. Obrona demokracji i praw człowieka, solidarność z ludźmi uciśnionymi stała się ich mottem przewodnim.
Michnik stał się symbolem społecznego oporu i znakiem rozpoznawczym polskiej opozycji. Wieloletnim więźniem sumienia. Po 1989 roku bronił ducha porozumień Okrągłego Stołu, wedle którego nie było zwyciężonych i zwycięzców.
Kouchner współtworzył ponadnarodową organizację Lekarze bez Granic, w istocie początkowo o charakterze dysydenckim, a w latach osiemdziesiątych – Lekarzy Świata. Był na wielu frontach akcji humanitarnych: w Biafrze, Wietnamie, Jordanii, Libanie, Ameryce Łacińskiej, Somalii, Kosowie, Iraku... Zabiegał o prawo do ingerencji humanitarnej wszędzie tam, gdzie prawa człowieka i godność ludzka były zagrożone.
Dziś obaj nadal mają „serce po lewej stronie”. Obaj nie ustają w sprzeciwie wobec zła tego świata, dyktatur, agresji, łamania praw człowieka czy demokratycznych reguł.
Skonfrontowanie obu bohaterów reprezentujących dwie świadomości językowe i kulturowe wydawało mi się interesującym sposobem prześledzenia ewolucji ich postaw i późniejszych wyborów, sposobem na weryfikację zarzutów wobec nich formułowanych, okazją do zobrazowania epok, w jakich przyszło im działać. Wreszcie dawało szansę poznania ich odpowiedzi na wyzwania współczesnego świata, takie jak terroryzm, rasizm, kryzys demokracji i wiele innych.
Wiązka francuskiego światła przepuszczona przez polski pryzmat rozszczepia się w nieznaną, trochę dla Francuza egzotyczną, feerię barw. Podobnie sprawy się mają z polskim światłem i francuskim pryzmatem. Na tym, jak sądzę, polega wartość dodana tej książki. Okazuje się bowiem, że możemy dowiedzieć się czegoś więcej o nas samych, jeśli przejrzymy się w zwierciadle innej kultury, innego narodu i innej historii.
Dialog Michnik – Kouchner to ponad pięćdziesiąt godzin rozmów i nagrań w języku francuskim, uporządkowanych zgodnie z układem rozdziałów książki. Z uwagi na miejsce spotkania nazwałam je Rozmowami w Awinionie. Moi rozmówcy nie ingerowali w moje założenia ani w dobór tematów. Zaufali mi. Rozmawialiśmy szczerze i otwarcie, co nie znaczy, że bez spięć czy ostrego tonu, szczególnie gdy dotykaliśmy kwestii antysemityzmu lub religii.
W przepisywaniu wywiadów pomogła mi Elza Feder, współpracowniczka Bernarda Kouchnera, obecnie dyrektorka Instytutu Francuskiego w Nazarecie, której wkład w tę żmudną i trudną pracę był nieoceniony. W czasie naszego pobytu w Caseneuve Elza służyła nam pomocą researcherską oraz informatyczną; bez niej praca nad tekstem byłaby dla mnie – niezbyt sprawnie poruszającej się w komputerowych meandrach – sporym wyzwaniem.
Po opracowaniu tekstu w wersji francuskiej, przełożeniu go na język polski i wstępnej redakcji obie wersje zostały zautoryzowane.
W lutym 2014 roku spotkaliśmy się ponownie, tym razem w Warszawie, by uzupełnić tekst o komentarz do aktualnych wydarzeń, w szczególności o kwestie Ukrainy, Krymu i Rosji.
Najgorętsze podziękowania kieruję do obojga moich bohaterów. Za cierpliwość, życzliwość i wyrozumiałość dla mnie, moich pytań i niekończących się próśb o uzupełnienie, poprawienie czy autoryzowanie tekstu. Prawdopodobnie Adam i Bernard zrozumieli, że jeśli wreszcie nie skończymy tej książki, to już nigdy nie zaznają spokoju.
Tak oto raz jeszcze wspólne pragnienie wolności, a raczej uwolnienia się – tym razem od tej samej natrętnej kobiety – splotło w jeden wątek biografie obu dysydentów.
Adamie i Bernardzie, dziękuję.PRZYPISY
Miasteczko położone w regionie Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże, w masywie Luberonu.
Obecnie Daugavpils.
Miasto położone na północnych przedmieściach Paryża w departamencie Sekwana-Saint-Denis.
Ustawy antyżydowskie kolaboracyjnego rządu Vichy marszałka Philippe’a Pétaina z października 1940 roku oraz z lipca 1941 roku, na mocy których pozbawiono Żydów praw obywatelskich, między innymi zabroniono im piastowania urzędów obieralnych, pracy w administracji państwowej, sądownictwie, siłach zbrojnych, szkolnictwie, handlu. W innych branżach – medycznej, farmaceutycznej czy architektonicznej – ustalono bardzo restrykcyjne limity udziału Żydów. Reżim Vichy w coraz większym stopniu realizował politykę okupanta jako własną. Własność żydowska w strefie okupowanej została skonfiskowana we współpracy z władzami Vichy. Począwszy od lata 1941, wyłapywano i deportowano Żydów niebędących obywatelami Francji. Te działania zostały przeniesione także na terytorium wyłączone spod okupacji.
Lewicowy intelektualista pochodzenia polskiego, członek Związku Studentów Komunistycznych. Więcej s. 76–77.
Szkoła Annales, zapoczątkowana w 1929 roku przez Marca Blocha, Luciena Febvre’a i innych uczonych francuskich; skupiona wokół czasopisma „Annales d’histoire économique et sociale” , później pod nazwą „Annales-Économies-Sociétés-Civilisations” , podejmowała kompleksowe badania zjawisk historycznych, wykorzystując metody i dorobek innych nauk społecznych: socjologii, ekonomii, psychologii społecznej. W latach pięćdziesiątych ze środowiskiem badaczy skupionych wówczas wokół Fernanda Braudela, jednego z czołowych przedstawicieli grupy Annales, związał się między innymi profesor Bronisław Geremek.
Masowe aresztowania francuskich Żydów przeprowadzone 16 lipca 1942 roku, podczas których francuska policja, kolaborująca z Niemcami, schwytała blisko 13 tysięcy Żydów z Paryża i okolic, w tym cztery tysiące dzieci. Wszyscy oni zostali następnie wywiezieni do obozów zagłady. Nazwa akcji pochodzi od krytego toru kolarskiego „Vélodrome d’Hiver” (Welodrom zimowy), który w latach 1909–1959 znajdował się w pobliżu wieży Eiffla w Paryżu. Na jego terenie policja francuska przetrzymywała ofiary obławy. W łapance brało udział około dziewięciu tysięcy funkcjonariuszy zatrudnionych przez kolaboracyjny rząd Vichy.
Francuska Partia Komunistyczna.
„Partia rozstrzelanych”, tak komuniści nazywali Francuską Partię Komunistyczną, której 75 tysięcy członków zginęło w czasie okupacji jako aktywni uczestnicy francuskiego ruchu oporu. W: Jean-Paul Brunet, Histoire du PCF (Historia FPK), PUF 1987.
Léon Blum (1872–1950), prawnik, pisarz, polityk, socjalista, stał na czele rządu (Frontu Ludowego – front lewicy w obliczu narastającego faszyzmu. W 1936 roku partie Frontu Ludowego odniosły zwycięstwo w wyborach. Socjaliści uzyskali 149 mandatów, komuniści – 72 mandaty, centrolewicowi radykałowie – 109 mandatów) w latach 1936–1937 i 1938, a także na czele Tymczasowego Rządu Republiki (1946–1947), łączył wówczas funkcję głowy państwa i szefa rządu. Polityczny przeciwnik kolaboracyjnego rządu Vichy, po utworzeniu którego został aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego Buchenwald. Po 1947 roku był szefem misji francuskiej przy UNESCO.
Otwarta w 1937 roku w Paryżu siedziba branżowego, komunistycznego związku zawodowego metalowców. Obecny właściciel budynku, urząd miasta Paryża, organizuje tam wydarzenia kulturalne.
L’UJRF, Unia Republikańskiej Młodzieży Francji , 1945–1956, komunistyczna organizacja młodzieżowa.
Ania Francos, Kubańskie święto , R. Julliard, Paryż 1962.
„Clarté”, pismo wydawane przez Związek Studentów Komunistycznych (UEC).
Évelyne Pisier, w latach sześćdziesiątych francuska działaczka lewicowa, obecnie profesor prawa administracyjnego. Pierwsza żona Bernarda Kouchnera. Siostra aktorki i scenarzystki Marie-France Pisier.
Milovan Đilas (1911–1995), jugosłowiański polityk, jeden z przywódców partyzantki w czasie drugiej wojny światowej, bliski współpracownik Tito. Od 1953 roku wiceprezydent Jugosławii; w 1954 roku za krytykę rządów partii komunistycznej pozbawiony stanowisk i kilkakrotnie więziony; w książce Nowa klasa poddał krytycznej analizie system rządów oligarchii komunistycznej.