- W empik go
Roztoka potępieńca - ebook
Roztoka potępieńca - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 168 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kopuła nieba, zasnuta od rana drobnym, ale gwałtownie siekącym deszczem, pomieszanym ze śniegiem i lodowymi krupami, nie różniła się niczym po zachodzie słońca od tonącego w najgłębszych ciemnościach widnokręgu. A podobnie jak mroki nieba zlewały się z mrokiem ziemi, stapiał się także rozgwar ich głosów, i to w sposób tak niesamowity, że wędrowcom włosy jeżyły się na głowach z przerażenia.
Huragan wzmagał się z każdą chwilą i zawodził przeciągle jak kwilące dziecko lub jak raniony śmiertelnie i wzywający ratunku starzec. Nie wiadomo było, skąd właściwie pochodzą te przeraźliwe lamenty – czy płyną z wysokości chmurnego nieba, czy biją echem z przepaści – gdyż toczyły ze sobą skargi leśnych ostępów, poryki bydła zamkniętego w oborach, zgrzytliwy pisk chłostanych wiatrem, zwiędłych, wirujących liści i trzaski kruszonych nawałnicą, obumarłych drzew.
Lęk ogarniał, kiedy się tego słuchało.
Jedno tylko miejsce w głębi ciemnej, przepaścistej roztoki, o której wspomniałem przed chwilą, stanowiło z tym wszystkim uderzający kontrast – biła stamtąd nieprzerwanie szeroka struga migotliwego światła, wykwitająca z dołu jak pióropusz wulkanu. A z otwartych na oścież drzwi, którymi płynęło to światło, rwały się jednocześnie gromkie wybuchy śmiechu, zdolne rozproszyć najczarniejszą rozpacz. Była to kuźnia majstra Toussaint Oudard, który przeżywszy lat równo czterdzieści, nie spotkał na swej drodze ani jednej nieprzyjaznej mu duszy i święcił oto radośnie rocznicę urodzin przy blasku kowalskich palenisk, wśród czeladników oszołomionych wesołą wrzawą i winem.
Toussaint nigdy nie pokalał dostojeństwa świątecznych dni, podkuwając konia lub nabijając na koło żelazną obręcz, chyba że zmuszał go do tego niespodziewany wypadek, zdarzający się czasem obcym przybyszom, przy czym nie brał wtedy żadnego wynagrodzenia za swoje trudy. Jednakże kuźnia jego nie przestawała się jarzyć o każdej porze w najuroczystsze nawet święta, służyła bowiem za drogowskaz, zwłaszcza jesienią i zimą, nieszczęsnym zabłąkanym wędrowcom, których tu zawsze gościnnie podejmowano.
Toteż gdy chłopi z roztoki chcieli komuś wskazać domostwo majstra Oudard, syna Tiphaine'a, nazywali je zazwyczaj „gospodą miłosierdzia”.