- W empik go
Rozwód. Jak go przeżyć? - ebook
Rozwód. Jak go przeżyć? - ebook
Rozwód to niewątpliwie jedno z najbardziej trudnych wyzwań, z jakimi można się spotkać w życiu. To przeżycie, które niesie ze sobą ogrom żalu, bólu, stresu, strachu i złości.
Jak sobie poradzić z tak trudnymi emocjami? Jak przeżyć tak silny wstrząs psychiczny? I jak o tym, co się dzieje między rodzicami, rozmawiać z dziećmi?
Poradnik Kuby Jabłońskiego odpowiada na te i inne pytania. Daje wskazówki, jak postępować, żeby nie zwiększać niepotrzebnie cierpień związanych z rozpadem rodziny i nie pogłębiać urazu po tak traumatycznym przeżyciu, jak się zachowywać podczas rozprawy sądowej. Pomaga uporać się z poczuciem krzywdy, podpowiada, jak ułożyć sobie nowe życie i zachować system wartości.
Książka wyróżnia się przystępnym, komunikatywnym językiem, co sprawia, że jest dostępna i zrozumiała dla każdego czytelnika.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8341-096-8 |
Rozmiar pliku: | 947 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Małżeństwo, a później rodzina może być fascynującym, radosnym, dającym niewyczerpane źródło satysfakcji, sposobem na życie. A przeżywanie momentów trudnych i niebezpiecznych – kryzysów małżeńskich i rodzinnych – może jednoczyć i przybliżać.
Bywa też inaczej. Jak tonie rozbijający się na rafach koralowych statek, tak może i utonąć małżeństwo, a wraz z nim i rodzina. Jestem psychologiem i w swojej terapeutycznej pracy stykam się z tym, że dwoje ludzi, którzy kiedyś, kochając się, postanowili założyć rodzinę, teraz nie może się ze sobą dogadać i… No właśnie, jeśli jest w nich choćby odrobina wzajemnego zaufania, to starają się do siebie powrócić. Ale jeśli u jednego z nich tego zabraknie, to cierpią oboje.
W książce tej będę starał się opisać, wyjaśnić i trochę podpowiedzieć, co można robić w takiej właśnie sytuacji, gdy choćby jedno z małżonków nie ma już zaufania, może nadziei, a może odwagi lub chęci do bycia razem i dlatego pojawia się pomysł rozwodu.
Będę poruszał problemy wybrane z całości zjawiska, jakim jest rozwód. Rozwód najczęściej kojarzy się nam z zerwaniem więzi, odejściem, rozłączeniem, rozpadem, unicestwieniem rodziny. Widocznym znakiem tego zdarzenia jest orzeczenie sądu uzyskane po rozprawie sądowej, w którym mowa jest o tym, że małżeństwo Państwa X zostało unieważnione i dlatego w świetle prawa przestało istnieć. Owo unicestwienie małżeństwa jest dla mnie dyskusyjne, ale to nie będzie tematem tej książki.
Jestem po rozwodzie…, Moi rodzice rozeszli się…, Pochodzę z rodziny, w której był rozwód… Można odnieść wrażenie, że te stwierdzenia dotyczą sytuacji, zdarzenia, które miało miejsce, które było. Ot, stało się i już tego nie ma. Jest to niebezpieczne uproszczenie, któremu często ulegamy. W efekcie nabieramy przekonania, że rozwód jest jak rozbicie szklanki. Czyli coś, co dzieje się nagle i szybko. Kiedy tłucze się nam szklanka, najczęściej rejestrujemy brzęk tłuczonego szkła i porozrzucane kawałki. Nie pamiętamy, jak spadała, czy leciała bokiem, czy się przekręciła, czy może spadając, obracała się wokół własnej osi. Nie zwróciliśmy na te szczegóły uwagi i dlatego później nie pamiętamy momentu zderzenia się szklanki z podłogą i lotu jej kawałeczków w różne strony. Dopiero sprzątając, ze zdziwieniem zauważamy, jak daleko poleciały niektóre części. Myśląc o stłuczonej szklance, pamiętamy najwyżej, że na przykład ją lubiliśmy, że byliśmy nieostrożni i że szkoda. Szybko zamiatamy potłuczone szkło i już nie ma śladu po tym, co się stało. Otóż na tym polega drugie niebezpieczne uproszczenie, któremu można ulec, myśląc o rozwodzie. Jest nim przekonanie, że jeśli coś mi nie pasuje w moim małżeństwie, to zawsze można pójść do sądu, rozwieść się i zniknąć z oczu, zapominając o sobie. Owo magiczne myślenie pojawia się przede wszystkim u tego ze współmałżonków, który chce odejść. Rzeczywistość jest jednak inna. Ten, który zostaje, nie znika, nie przepada bez śladu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jest to szczególnie odczuwalne, gdy w grę wchodzą dzieci (nie ma znaczenia, w jakim są wieku). Uważam, że w takim przypadku rozwód nie kończy związku między współmałżonkami, ale go zmienia. Zmienia go ze związku, w którym była najszerzej rozumiana współpraca, w związek, gdzie pojawia się relacja przeciwstawna. Odchodzący musi być świadom tego, że współmałżonek pozostający będzie przeżywał różne stany i różnie będzie się w związku z tym zachowywał. Musi pamiętać, że nie uda mu się w żaden sposób sprawić, aby jego małżeństwo znikło, jak znika coś w kapeluszu iluzjonisty.
Uważam, że rozwód jest procesem długotrwałym, trwającym niekiedy parę lat. W tym czasie dzieje się bardzo wiele z osobami uwikłanymi w to zdarzenie. Mam tu na myśli oczywiście samych małżonków, ale też i ich dzieci, bliską i dalszą rodzinę oraz przyjaciół i znajomych. W czasie rozwodu w pewnym momencie może pojawić się ulga i odprężenie, a w innym strach, lęk i niepewność o to, co dalej. Rozwód to dręcząca i przytłaczająca w swym natężeniu dwoistość przekonań, uczuć i zachowań. Rozwód to niekończące się wątpliwości, to gniew, bunt, zranienia, podsumowania, refleksje, nadzieje, oczekiwania. Mam takie wrażenie, że decydując się na rozwód, wpadamy z jednej trudności – z tego, co dzieje się w małżeństwie, w drugą, często nawet większą – w to, co dzieje się w czasie rozwodu.
W swojej książce nie będę zajmował się odpowiedzią na pytanie, jak i dlaczego dochodzi do rozwodu, nie będę też rozważał, jakie mogą być długofalowe skutki tego zdarzenia. Będę natomiast starał się pokazać to, co dzieje się z nami, kiedy rodzi się pomysł rozwodu, kiedy jedno chce odejść, a drugie się o tym dopiero dowiaduje, kiedy pojawiają się w nas takie emocje, o które siebie nigdy nie podejrzewaliśmy, i przeżycia, których nigdy nie braliśmy pod uwagę. Będę pisał o tym, jak to okazuje się, często wbrew naszej woli, że jesteśmy zupełnie bezsilni i że mały mamy wpływ na to, co zrobi, co będzie czuł i myślał nasz współmałżonek, a jednocześnie doświadczamy tego, że bardzo jesteśmy ze sobą związani układem, przyzwyczajeniami lub emocjami.
Będzie to książka o tym, jak pomóc sobie przetrwać, aby później z tym żyć. Ale na pewno nie o tym, jak się rozwodzić, aby później bez tego żyć. Doświadczenie rozwodu porusza indywidualne emocje i bardzo trudno jest w takiej sytuacji radzić, bowiem każdy rozwód jest inny, każdy przebiega własnym nurtem. Niemniej jednak pokuszę się o pewne sugestie, takie jak:
– co należy zrobić, aby nie ranić więcej, niż rani sam rozwód,
– do czego możesz odwołać się w sobie, aby przez to zdarzenie przebrnąć bardziej rozumnie,
– co należy robić, aby wesprzeć dzieci i pomóc im w tej sytuacji.
Tak jak rozpryskuje się na drobne kawałeczki lustro upadające na podłogę, tak rozpada się człowiek, który doświadcza rozwodu. Poszczególne jego części: uczucia, system wartości, plany, potrzeby, źródła satysfakcji i siły, przekonania, które do tej pory stanowiły jedno, uciekają każde w inną stronę, pozostawiając po sobie pustkę, ból i przerażenie. Wszystko, co do tej pory było „pod ręką" i mniej bądź bardziej świadomie można było z tego korzystać, nagle gdzieś się gubi, traci na wartości, przemienia w coś innego lub po prostu przestaje istnieć. To bardzo, ale to bardzo nieprzyjemny, wręcz przerażający stan. Niektórzy doświadczają go nagle, jak ktoś niespodziewanie wrzucony do basenu, inni trochę wolniej, teoretycznie bowiem wiedzą, co ich czeka, jeszcze inni udają, że to ich nie rusza, lub zaprzeczają, jakoby cokolwiek ich bolało.
Osobiście nie wierzę, żeby można było przez rozwód przejść bez bólu. Jestem przekonany, że tam, gdzie na początku była miłość (emocjonalne zaangażowanie, jakiekolwiek oczekiwania i wyobrażenia dotyczące wspólnej przyszłości), w trakcie rozwodu pojawia się we wszystkich odcieniach i natężeniach złość, smutek i cierpienie związane ze stratą. Stratą w najszerszym tego słowa znaczeniu. Stratą osoby stratą pewnego porządku świata, wartości, stratą nadziei na spełnienie pragnień, stratą dobrego myślenia o sobie, stratą w opinii innych czy utratą zaufania do jednej osoby lub w ogóle ludzi. Każdy z nas jest niepowtarzalną, jedyną w swoim rodzaju osobą i dlatego wymienienie wszystkiego, co możemy uznać za naszą stratę, jest niemożliwe.
Na liście najbardziej stresujących zdarzeń w naszym życiu rozwód zajmuje drugie miejsce, po śmierci jednego ze współmałżonków. To oczywiste, ale warto pamiętać, że rozpad małżeństwa bardzo silnie przeżywają nie tylko sami współmałżonkowie albo przynajmniej jedno z nich, ale również i ich dzieci. Uogólniając, można powiedzieć, że rozwód jest częściej doświadczany negatywnie przez dzieci niż przez dorosłych. Zależność dziecka od rodziców oraz naturalna niedojrzałość dzieci wzmagają ich podatność na zranienie, jakim jest opuszczenie, rozdarcie i brak poczucia bezpieczeństwa. Dotyczy to zwłaszcza tych dzieci, dla których po rozwodzie jedno z rodziców pozostaje w ogóle niedostępne. Im lepiej dorośli poradzą sobie z rozwodem, tym mniej ucierpią w tej sytuacji ich dzieci. Im mniej przedłużających się awantur, urazów, złości, manipulacji a więcej po rozwodzie współdziałania w wywiązywaniu się z obowiązków rodzicielskich, tym mniej stresów dla dzieci.
O rozwodzie można pisać z wielu perspektyw. Inaczej będzie on widziany oczami osoby opuszczonej, inaczej oczami odchodzącego, a jeszcze inaczej będzie go obserwowało dziecko. Z perspektywy teściów, przyjaciół czy znajomych będzie on wyglądał jeszcze inaczej. W książce tej najczęściej będę przyjmował perspektywę osoby opuszczonej. Zdaję sobie sprawę, że jest to pewne uproszczenie, ale decyduję się na nie. Zakładam, że opuszczony to ta osoba, która nie chce rozwodu, jest zaskoczona wizją rozstania, osoba, która pozo staje „na starych śmieciach" i jest zmuszona do ułożenia sobie życia na nowo.
Dla ułatwienia i przejrzystości tekstu zastosowałem w zasadzie jedną formę gramatyczną – przyjąłem, że taką osobą jest kobieta. Dlatego do niej najczęściej będę się bezpośrednio zwracał. Zdaję sobie sprawę, że takie uproszczenie może sprawić, że zostanę posądzony o ignorancję i stronniczość. Aby tego uniknąć, deklaruję, iż uważam, że nieprawdą jest, jakoby osobami „wychodzącymi z małżeństwa", dążącymi do rozwodu, czyli odchodzącymi, byli wyłącznie mężczyźni, a opuszczonymi kobiety. Dlatego pomimo formy żeńskiej, jaką przyjmuję najczęściej, nie jest to książka tylko o kobietach i dla kobiet. Jest to bowiem książka również o mężczyznach i tym samym dla mężczyzn. W każdym miejscu tekstu w miejsce form żeńskich, takich jak: „powinnaś", „czułaś", „myślisz, że to go…", „pozostałaś", „mamo", można wstawiać odpowiednią formę męską, taką jak: „powinieneś", „czułeś", „myślisz, że to ją…", „pozostałeś", „tato".