Rubik. Fascynująca historia najbardziej znanej łamigłówki świata - ebook
Rubik. Fascynująca historia najbardziej znanej łamigłówki świata - ebook
Oryginalna „biografia” najpopularniejszej umysłowej rozrywki i jej wynalazcy. Publikacja oryginalna: ciekawa, wciągająca i ekscentryczna. Nie ogranicza się tematycznie do samej kostki, z lektury wyłania się obraz jej wynalazcy - skromnego, niepozbawionego poczucia humoru, tryskającego młodzieńczą świeżością myślenia, spoglądającego ze zdrowym dystansem na odniesiony przez siebie sukces Erno Rubika.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-2449-5 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Moja oficjalna nazwa to kostka Rubika. Według mnie „kostka Rubik” brzmi naturalniej, ale właściwie nikt nie pytał mnie o zdanie. Gdybym była szlachetnie urodzona, mógłbyś mnie nazywać „Węgierską Magiczną Kostką von Rubik”, ale nie jestem. Osobiście wolę nazwę „magiczna kostka”, bo przypomina mi moje dzieciństwo, przyjaciele jednak nazywają mnie po prostu „Kostką” i ty również możesz tak do mnie mówić. Prawdopodobnie już się spotkaliśmy, ponieważ zjeździłam cały świat i przez dziesięciolecia dotykały mnie miliony ludzi, a ja dotykałam ich. Jeśli ciebie wśród nich nie było, nie martw się tym, proszę (nawiasem mówiąc, ja się nigdy nie martwię).
Pewnie widziałeś mnie w dłoniach innych osób, a może wpadł ci w oko mój wizerunek, kiedyś, gdzieś: na ekranach telewizyjnych, koszulkach, okładkach czasopism, w filmach, na YouTube, w książkach, jako element tatuaży, rzeźb, okładek płyt, może w szkole… Można by wyliczać bez końca. Podobno bawiła się mną jedna na siedem osób na świecie. To ponad miliard. Wyobrażasz sobie?
Choć z pewnością już mnie widziałeś, pewnie dziwnie jest mnie słuchać, pozwól więc, że wyjaśnię. Czytasz książkę autorstwa Rubika, osoby, która w 1974 roku dała mi życie. W tej książce nic nie jest konwencjonalne – a już na pewno nie człowiek, który ją napisał (on sam uważa, że jest wręcz przeciwnie) – i gdzieś po drodze stało się jasne, że trzeba mnie włączyć w to przedsięwzięcie. Chciałam mu pomóc opowiedzieć tę historię, bo jestem przecież najbardziej wiarygodnym świadkiem! (Sam nie cierpi pisać i ma słabą pamięć). A jako że każda łamigłówka ma swoje zasady, oto moje: nie myślę, ale umiem się wyrażać. Nie potrafię czytać ani pisać, lecz niejedno słyszę i nigdy nie zapominam. Jestem bardzo prosta, a przy tym złożona. Jestem kolorowa i wesoła. Dawno temu spotkałam pewnego młodego Węgra (a teraz już nie jesteśmy tacy młodzi…) i od tamtej pory stanowimy zespół.
Praca zespołowa to całe moje życie. Jeśli kiedykolwiek wziąłeś mnie do ręki i się mną bawiłeś, tworzyliśmy zespół: ty i ja. Teraz, kiedy to czytasz, znów jesteśmy zespołem: ty – Czytelnik, oraz ja z Rubikiem – pisarze. Czyli trio. Mam wymiary 3 × 3 × 3, więc uważam, że cyfra trzy jest magiczna. Ma w sobie idealną symetrię.
Jeżeli to wszystko wydaje ci się dziwaczne, wystarczy, że się odprężysz i otworzysz umysł. Jak powiedział Albert Einstein: „prawdziwą oznaką inteligencji nie jest wiedza, tylko wyobraźnia”.
Chodźmy więc się pobawić!
KostkaKimże ja, u licha, jestem?
O, to jest ta wielka zagadka!
LEWIS CARROLL
Przypuszczam, że wielu rodziców doświadczyło tego samego, co ja: przez chwilę patrzyli na swoje dzieci z chłodnym zaciekawieniem i ze zdumieniem, zamiast z perspektywy matki czy ojca. W tych pouczających i czasem pięknych chwilach, które przeżywam ze swoimi dziećmi, czuję się, jakbym spotykał je po raz pierwszy i widzę, że są głęboko zaangażowane w świat, który nie ma nic wspólnego ze mną. Kiedy się to zdarza (a nigdy nie jest planowane i nie dzieje się często), ku swojemu zaskoczeniu dostrzegam w nich cechy, z których nigdy wcześniej nie zdawałem sobie sprawy. To mogą być ton głosu albo sposób myślenia, kompletnie nieprzewidywalny i zaskakujący, czy nawet nieoczekiwane odkrycie dziwnego zainteresowania lub ciekawego hobby, o które nigdy ich nie podejrzewałem.
Tak samo jest z moim najstarszym dzieckiem: Kostką. W niektórych językach występują rodzaje i słowo „kostka” niemal w każdym jest rodzaju męskiego – na przykład le cube po francusku, czy der Würfel po niemiecku – więc kiedy myślę o Kostce, stosuję to rozróżnienie. Dla mnie jest chłopcem, moim synem. Kiedy bierzesz do ręki piłkę, odczucie jest zupełnie inne: jest miękka i sprężysta – sześcian natomiast to chłopiec, ma krawędzie i mięśnie.
Choć w tak wielkim stopniu definiowała moje życie przez niemal pół wieku, wciąż bywam zaskoczony, odkrywając w Kostce jakieś nieoczekiwane właściwości czy cechy. Niekiedy to coś prostego, jak wtedy, gdy bawię się tymi twardymi kawałkami plastiku i po raz kolejny uderza mnie ich zachowanie. Wzajemne oddziaływanie, siła spajająca wszystkie elementy, przypominają mi kroplę wody sunącą nieważko po stole, zamkniętą w kulisty kształt przez napięcie powierzchniowe. Podobają mi się możliwości zawarte w Kostce i po prostu uwielbiam wizualną przyjemność, którą daje jej forma. Często sześcian kojarzy się z przedmiotem, nad którym nie mamy kontroli, takim jak kości do gry. Lecz w Kostce nie ma nic przypadkowego, nic się nie wymyka spod kontroli. Oczywiście, o ile jesteś skłonny okazać jej trochę cierpliwości i ciekawości.
Nie znoszę pisać. Mimo to piszę tę książkę. Nie ma już odwrotu. Pisanie jest zajęciem zarówno technicznym, jak i intelektualnym. Możliwe, że przez moją leworęczność nauka pisania w praworęcznym świecie była trochę kłopotliwa. Z perspektywy czasu uważam, że miałem szczęście: nasz nauczyciel nie zmuszał dzieci do tłumienia wrodzonych skłonności. Nie było żadnej presji, tylko zachęty do wykonywania zadanych prac. Jeśli chodzi o pisanie, bardziej dla mnie istotna kwestia jest abstrakcyjna: w jaki sposób mielibyśmy zawrzeć w słowach wszystkie wymiary naszego życia?
Co nie oznacza, że nie jestem zapalonym czytelnikiem. Lecz kiedy pisanie dotyczy życia – zwłaszcza mojego życia – ten środek przekazu niemal mnie paraliżuje. Nie po raz pierwszy próbuję sprostać wyzwaniu i opisać własne doświadczenia, czas poświęcony Kostce i, nieuchronnie, historię swojego życia. Do tej pory łatwo ulegałem pokusie niepisania w ogóle. Lecz równie silna jest pokusa, by zrobić coś dobrze, by spróbować stworzyć coś autentycznego. W końcu postanowiłem podejść do tego zadania jak do łamigłówki i zacząłem się zastanawiać nad modelem, który znam najlepiej: Kostką, którą odkryłem w 1974 roku. Jako przedmiot ma wiele cech wspólnych z moim ulubionym rodzajem pisarstwa. Jest prosta i złożona, zamyka w sobie ruch i stabilność. Jest w niej to, co widoczne oraz ukryta struktura.
Proste i złożone. Ruchome i stabilne. Ukryte i widoczne. Uważam, że sprzeczności nie stanowią przeciwieństw do rozwiązania, ale kontrapunkty, które trzeba zaakceptować. Zamiast frustrować się czymś, co w sprzecznościach wydaje się nie do pogodzenia, lepiej przyjąć do wiadomości, że sprzeczności nasuwają skojarzenia, które nigdy nie przyszłyby nam do głowy. Nie da się w pełni uchwycić trzech wymiarów na kartce. Mimo to ujęcie wielu tematów z mojej pracy i życia w kategoriach sprzeczności nadaje im nowy wymiar, dzięki któremu być może będzie mi łatwiej pisać.
Chyba nie ulega wątpliwości, że Kostka wzbudziła więcej zainteresowania, niż kiedykolwiek mógłbym przypuszczać. To naprawdę ciekawe – i zaskakuje mnie tak samo, jak innych – że przez tyle dziesięcioleci, w czasach bezprecedensowej rewolucji technologicznej, przetrwała fascynacja tak prostym przedmiotem o tradycyjnej konstrukcji. Co więcej, ta fascynacja ewoluowała. Kostka jest zabawką dla dzieci, sportem opartym na zaciekłej rywalizacji oraz narzędziem nowoczesnych badań i odkryć w dziedzinie sztucznej inteligencji, i zdumiewającej matematyki. Obwiniano ją o rozwody (i śluby) oraz schorzenia znane jako „kostkokciuk” (cubist’s thumb), oraz „nadgarstek Rubika” (Rubik’s wrist).
Wraz z całym tym zainteresowaniem pojawiły się… pytania. Dziennikarze, wielbiciele Kostki, czy przygodni znajomi z całego świata często zadają mi te same pytania, tak jakbym bez problemu mógł udzielić odpowiedzi ujawniających wszelkie sekrety mojej łamigłówki. Od wielu lat pytania właściwie się nie zmieniły, więc załatwmy je na samym początku, dobrze?
PYTANIE: Jak wynalazłeś Kostkę?
ODPOWIEDŹ: Zastanawiałem się nad pewnym zagadnieniem geometrycznym i nad tym, jak je zilustrować. Skonstruowałem coś, co potem stało się Kostką.
PYTANIE: Jak długo to trwało?
ODPOWIEDŹ: Zacząłem wiosną 1974 roku, a w styczniu następnego roku wystąpiłem o patent.
PYTANIE: Jaki jest twój rekord w układaniu Kostki?
ODPOWIEDŹ: Nie mam pojęcia. Nigdy nie mierzyłem sobie czasu.
PYTANIE: Na czym polegają triki?
ODPOWIEDŹ: Nie ma trików. Żadnych.
PYTANIE: Dlaczego wynalazłeś Kostkę? (To pytanie irytuje mnie najbardziej).
ODPOWIEDŹ: Znalazłem zagadnienie, które zawładnęło moją wyobraźnią i nie pozwoliło mi uciec.
Jeśli to są pytania, na które odpowiedzi czytelnik oczekuje od niniejszej książki – oto one, można już przestać czytać. Jednocześnie mam świadomość, że zadanie prawdziwego pytania jest trudniejsze niż udzielenie na nie odpowiedzi. Ostatecznie odkrywcze czy interesujące odpowiedzi mogą paść tylko na dobre pytania.
Jakie zatem pytania wolałbym usłyszeć? Cóż, jedno z nich, które być może już przyszło ci do głowy, brzmi: dlaczego postanowiłem napisać książkę, skoro przez tyle lat „nienawidziłem pisania”? Muszę przyznać, że moje motywy były raczej samolubne. Przy wszystkich swoich mankamentach pisanie jest okazją, by przyjrzeć się pewnym kwestiom i dogłębniej je zrozumieć. Zatem, choć może i nie lubię pisać, zawsze chętnie próbuję lepiej zrozumieć, zwłaszcza coś, co bierzemy za pewnik. Co nami kieruje? Co sprawia, że tworzymy? I co skłania ludzi do zrobienia czegoś, co jeszcze nigdy nie zostało zrobione?
Z mojej strony to również próba pełniejszego zrozumienia nadzwyczajnej i niegasnącej popularności Kostki. Co ona mówi o działaniu naszego umysłu? Czy sugeruje, że istnieją pewne uniwersalne cechy, które nas łączą?
Jeden z przykładów zdolności Kostki do godzenia różnic z pozoru niemożliwych do pogodzenia pojawił się bardzo wcześnie. W 1978 roku, rok po pojawieniu się Kostki w sklepach z zabawkami w moim rodzinnym mieście, Budapeszcie, zabrałem swoją nowonarodzoną córkę na plac zabaw.
I była tam moja Kostka! A właściwie w parku były dwie Kostki i dwoje bardzo odmiennych ludzi, którzy się nimi bawili! Pierwszym był chłopiec, mniej więcej ośmioletni. Bardzo zadowolony i wyjątkowo brudny, siedział na ziemi i bawił się Kostką – mały, kombinujący Oliver Twist. Druga Kostka wyłoniła się z eleganckiej torebki młodej mamy po trzydziestce, która zapewne niedawno wyszła z salonu piękności. Siedziała na ławce i tylko z rzadka zerkała na swoje dziecko w wózku, tak była pochłonięta zmaganiami z Kostką. To było zdumiewające – zobaczyć identyczny wyraz twarzy u tych dwóch jakże różnych osób.
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji