- W empik go
Rymy duchowne (1590) - ebook
Rymy duchowne (1590) - ebook
Treścią „Rymów Duchownych” jest szereg utworów lirycznych, opartych na silnej wierze a nacechowanych głęboką refleksją. Są to podniosłe modlitwy do Boga, świadczące o głębokim religijnym natchnieniu poety, utwory czysto „osobiste”, dające całą skalę uczuć religijnych autora. W tych brzmiących strofach uderza czytelnika na przemian to nadzieja bezwzględna, pewność nawet zbawienia, to znów rozpacz za grzechy, męka wierzącej duszy, narzekania na brak sił do podniesienia się, ciężka pokuta wewnętrzna, nawet żądanie śmierci, niepewność co do przyszłego losu, pokrywana rozumowaniem o celu naszego bytu itd. Przedmiotem tych pieśni są tylko oderwane pojęcia jak: grzech, zbawienie, kara wieczna, miłosierdzie boże, życie zagrobowe, walka pierwiastków dobrych i złych w człowieku, życie doczesne pod względem moralnym, łaska boska, przymioty boskie, cnoty teologiczne i inne. Chociaż o sobie poeta najczęściej mówi, konkretnych jednak danych wcale nie daje, grzechów ani cnót swoich lub cudzych nie wyszczególnia, a tylko ogólnie z grzechem, jako takim, walczy, z wrogiem nieprzejednanym ludzkości „przeciwnym”, tj. szatanem. Grzech, pokusa, zawistny nieprzyjaciel cnotliwego człowieka wyrasta u niego w demoniczne kształty, a słowo natchnionej pieśni nabiera brzmień Starego Testamentu, którego napotkać można niejedne ślady, zwłaszcza Psałterza Dawidowego. W dwóch tylko razach Grabowiecki nawiązuje myśl swoją do wypadków bieżącej chwili, mianowicie do bezkrólewi po ucieczce Henryka i po śmierci króla Stefana, ale i tu związek jest bardzo luźny, poeta wznosi się ponad spory polityczne z prośbą do Boga o pokój i łaskę dla ojczyzny.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7639-268-4 |
Rozmiar pliku: | 334 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nazwisko poety i dzieło jego, które wydajemy, są w historyi literatury naszej wcale nieznane; o Sebastyanie Grabowieckim wspomina Wiszniewski tylko jako o teologu i autorze łacińsko-polskiego dziełka polemicznego, nie więcej wie o nim Kondratowicz; tylko jako autora poniżej wydanych poezyj religijnych znają go Aloizy Osiński i W. A. Maciejowski, który, mimo że jedyny zapewne dzieło jego czytał, jak sam zeznaje, nazywa go Grabowskim i podnosi w nim głównie to, że był królewskim sekretarzem. Dzieło Grabowieckiego — bez oznaczenia roku, miejsca i nazwiska autora — miał mieć podobno Juszyński, który w niem odkrył »wiele pieśni Stanisława Grochowskiego«. Za Juszyńskim powtórzył to zdanie Siarczyński; A. Jocher nie zna wcale Grabowieckiego, dwukrotnie natomiast pierwszy wymienia go K. Estreicher. W historyi literatury nie dano tedy Grabowieckiemu należnego mu miejsca, znają go tylko niektórzy bibliografowie. Zasłużył on jednak na inny los; o dziełku jego teologicznem można zapomnieć, należy mu natomiast przyznać wysokie miejsce na Parnasie polskim XVI wieku.
Nie poetę ani teologa, lecz »męża godnego, w sprawach rzeczy pospolitej biegłego« znał w Grabowieckim znakomity kronikarz szlachecki, Bartosz Paprocki. Na dwóch miejscach, w Gnieździe Cnoty i w Herbach Rycerstwa polskiego wspomina on Grabowieckich »dom starodawny i zacny z Wielkiej Polski«, zalicza ich do herbu Grzymała, i wymienia Jana »człowieka zacnego«, Gabryela, starostę mławskiego i ochmistrza a raczej dozorcę królowej Katarzyny w Radomiu i Wielunin, brata jego Stanisława oraz Sebastyana. O nim wspomina stosunkowo najobszerniej, na Paprockim też, naszemu poecie współczesnym, opieramy po części nieliczne szczegóły, które o Grabowieckim podajemy.
Miejsca i daty urodzenia jego nie znamy, przypuścić możemy tylko, że urodził się około roku 1540; ojcem jego był Stanisław, brat wymienionego powyżej Gabryela Grabowieckiego. Zapewne dzięki niezwykłemu stanowisku stryja, który posiadał zupełne zaufanie a więc i łaskę króla, dostał się Sebastyan wcześnie na dwór Zygmunta Augusta, gdzie, wedle Paprockiego, »z młodości dostatecznie służył«. O naukach jego nic dokładnie nie wiemy, Paprocki twierdzi wprawdzie, że Grabowiecki odbył je w cudzych krajach, lecz nie spotykamy nazwiska jego w ogłoszonych dotychczas — wcale zresztą niezupełnych — spisach i wykazach Polaków uczących się w zagranicznych, zwłaszcza włoskich, szkołach. Bądź co bądź prawdopodobnym jest jego pobyt za granicą; wykształconym był Grabowiecki niemało, humaniora znał, język niemiecki posiadał, w teologicznych naukach był wyćwiczony, po bibliotekach nawet szperać i szukać umiał, a umysłu był bardzo poważnego i głębokiego, nie bez silnego odcienia pesymizmu i melancholii. Po powrocie do kraju, jeśli przyjmiemy jego zagraniczne nauki, niewątpliwie na dworze królewskim ożenił się z panną Czermińską herbu Jelita, która też miała dworską przeszłość, bo się chowała we fraucymerze królewnej Anny Jagiellonki. Dzieje następnych lat jego życia nie są nam znane; nie wiemy, czy ożeniwszy się pozostał na dworze, czy też raczej osiadł na wsi i wiódł życie zwykłe szlachcica wiejskiego. Skłonićby się prędzej można do drugiego przypuszczenia; w wierszach jego bowiem znajdujemy mnóstwo obrazów i porównań wziętych z przyrody, świadczących nie tylko o wysokiem uzdolnieniu poetyckiem, ale także o bystrym darze spostrzegawczym Grabowieckiego i dobrej znajomości natury. Z drugiej zaś strony gdyby był Grabowiecki pozostał na dworze, niewątpliwie dorobiłby się wyższej karyery i lepszego stanowiska niż to, na którem się podówczas znajdował, tj. dworzanina królewskiego. Zamożnym, o ile się zdaje, nie był i szczęścia rodzinnego długo nie kosztował. Około roku 1585, zapewne po śmierci żony, widzimy go znów na dworze krakowskim, w stopniu mianowicie sekretarza królewskiego. Zalecił się może królowi dedykacyą do pierwszego swego drukowanego dzieła »Martinus Lauter eiusque levitas«, które w tym roku wydał. Książka ta, o treści religijnej i polemicznej, pisana ze stanowiska katolickiego przeciwko herezyom Lutra i innych reformatorów XVI w., upoważnia do mniemania, że jej autor albo już wtedy został był księdzem (zakonnikiem?) albo niebawem nim miał zostać, w każdym razie obrał już był sobie stan duchowny i to zapewne nie dla samej tylko karyery, ale dla głęboko odczutej potrzeby swej duszy. Na wniosek ten naprowadza nas przedewszystkiem drugie jego dzieło »Rymy Duchowne«. Sekretarzem nie przestał być Grabowiecki i ze zmianą monarchy, nie napotkaliśmy jednak żadnych śladów jego działalności w kancelaryi królewskiej. Pobierał on około 415 złotych rocznie tytułem pensyi, wcale zresztą nieregularnie wypłacanej; tak np. w 1590 r. winien mu był skarb królewski przy ogólnym obrachunku jeszcze 439 złotych i 18 groszy. Doznawał nieraz i łaski pańskiej. Przy obrachunku 1585 r. kazał król Stefan w Niepołomicach wypłacić mu połowę pensyi, mimo że służby przez czas jakiś nie pełnił, a w 1590 roku otrzymał znowu darem 180 złotych. Kolegami jego w sekretaryacie byli: Marcin Stradomski, Marcin Broniowski, Górski, Mikołaj Niewieściński prawnik, autor Korrektury Pruskiej, Mielżyński, Fryderyk Łukomski, Włostek, Rudomina, Krzysztof Stojowski, Piotr Gołuchowski, słynny poeta wieńczony łaciński Stanisław Niegoszewski, Krzysztof Dzierżek, dyplomata, szczególnie używany do spraw wschodnich, Paczek, Wołucki.
W tym samym 1590 r. wydał Grabowiecki drugie swe dzieło, pierwszy i wtóry »Setnik rymów duchownych« poświęcone Zofii Myszkowskiej, a pod dedykacyą podpisał się proboszczem Lemzelskim. Był to zapewne tylko tytuł; przywiązanych do tej godności obowiązków w odległej inflanckiej dyecezyi Grabowiecki zapewne nie wykonywał, ledwo może pobierał dochody ubogiego beneficyum. Niezadługo jednak miał podnieść się wyżej w hierarchii duchownej. W 1592 roku, po ustąpieniu zupełnie niewłaściwego na tem stanowisku Andrzeja Kościeleckiego, został na zalecenie królewskie obrany XXII opatem zamożnego i dawnego klasztoru Cystersów w Bledzewie. Chociaż podobno rządy objął nieszczęśliwie, bo za jego właśnie początków zgorzał drewniany kościół i klasztor bledzewski, zasłużył się Grabowiecki około powierzonego sobie opactwa, bo nowy z palonej cegły kościół wystawił i klasztor budować zaczął. Śmierć przerwała mu te prace d. 19 października 1607 r.
W literaturze polskiej zajął miejsce Grabowiecki dwoma tylko wyżej wspomnianemi dziełami. Pierwszem jest »Martinus Lauter eiusque levitas«. Książka ta należy do działu polemicznego literatury teologicznej. Grabowiecki z wielką erudycyą pozbierał liczne przeciwne sobie sądy Marcina Lutra, Melanchtona, Bezy, Kalwina, Zwinglego i innych pisarzy niekatolickich z epoki reformacyi, tudzież kilku heretyków z początkowych czasów kościoła. Na końcu poddaje szczegółowemu rozbiorowi różnice wyznań w obrębie Składu Apostolskiego. Polemika jego jest bardzo spokojna, przedmiotowa, i wyróżnia się wskutek tego od innych podobnego zakresu, a ze swej drugiej części należy także do ubogiego w naszej literaturze działu symbolicznego. Pisana jest po łacinie i po polsku; zdaje się, że Grabowiecki napisał ją oryginalnie po łacinie a następnie sam siebie przetłomaczył. W domówieniu do chrześcijańskiego czytelnika użala się autor na ubóstwo bibliotek (krakowskich?) w dzieła Lutra i innych heretyków i zwraca uwagę na istotną dokładność swoich cytat z pism powołanych autorów dlatego, aby każdy mógł sprawdzić ich twierdzenia.
Drugiem dziełem Grabowieckiego są jego »Rymy duchowne«, których przedruk obecnie dajemy. Co się tyczy strony zewnętrznej, jest to zbiór dwóchset dwóch luźnych, odrębnych wierszy, podzielonych na dwie części, z których każda nosi tytuł własny »Setnik Rymów Duchownych«; część druga odznaczona jest wyrazem »wtóry«. Po karcie tytułowej pierwszego setnika, następuje przedmowa prozą, jako dedykacya całości, do panny Zofii Myszkowskiej starościanki oświecimskiej, siostry Piotra Myszkowskiego starosty chęcińskiego, późniejszego kasztelana wojnickiego i wojewody rawskiego. Grabowiecki zawdzięczał Myszkowskiemu opiekę i pomoc, za co mu na końcu dzieła dziękuje we wspaniałych tercynach. W pierwszym setniku jest niepoliczony wiersz XXXIA, w drugim zaś wiersz CXIVA, tak że razem z temi dodatkami, z dedykacyjnym wierszem drugiej części i zakończeniem do Myszkowskiego całość liczy 204 osobnych utworów. Wydanie nasze jest dokonane na podstawie jedynego, dotychczas znanego, zupełnego egzemplarza tej książki, znajdującego się w bibliotece Muzeum XX. Czartoryskich w Krakowie. Egzemplarz ten należał w połowie XVII wieku do biblioteki klasztornej Cystersów w Paradyżu w Wielkopolsce. Ta wiadomość nabiera tem większej wagi dla nas, gdy przypuścimy, że ten właśnie egzemplarz, z którego wydanie niniejsze zostało zrobione, był w rękach autora, mógł należeć do biblioteki bledzewskiej i z łatwością mógł przejść z jednej biblioteki zakonu św. Norberta do drugiej, paradyskiej. W książce znajdujemy bowiem liczne poprawki, robione jedną ręką XVI wieku i przeprowadzone w ciągu przez całe dzieło. Są to albo uzupełnienia wierszy dodanymi wyrazami dla zachowania miary rytmu, albo poprawione błędy drukarskie, albo wreszcie poprawki błędów stylu dla lepszego wyrażenia myśli autora lub też dla rytmu. Wszystkie są tak słusznie zrobione i na właściwem miejscu postawione, że nie mogliśmy ich nie uwzględnić, bo niejednokrotnie byłby i rytm koszlawy i zrozumienie niepewne. Przypuszczamy, że były one robione ręką tego, który największe miał prawo do poprawiania, czyli ręką autora. Nie znając pisma Grabowieckiego, nie mamy też dowodu bezsprzecznego na nasze twierdzenie, posiadamy tylko przekonanie oparte na istocie i wewnętrznej wartości poprawek. Wciągnęliśmy je tedy do tekstu, a w przypiskach podajemy, oprócz oczywistych myłek zecerskich, brzmienie pierwotne oryginału.
Treścią »Rymów Duchownych« jest szereg utworów lirycznych, opartych na silnej wierze a nacechowanych głęboką refleksyą. Są to podniosłe modlitwy do Boga, świadczące o głębokiem religijnem natchnieniu poety, utwory czysto »osobiste«, dające całą skalę uczuć religijnych autora. W tych brzmiących strofach uderza czytelnika na przemian to nadzieja bezwzględna, pewność nawet zbawienia, to znów rozpacz za grzechy, męka wierzącej duszy, narzekania na brak sił do podniesienia się, ciężka pokuta wewnętrzna, nawet żądanie śmierci, niepewność co do przyszłego losu, pokrywana rozumowaniem o celu naszego bytu itd. Przedmiotem tych pieśni są tylko oderwane pojęcia, jak grzech, zbawienie, kara wieczna, miłosierdzie boże, życie zagrobowe, walka pierwiastków dobrych i złych w człowieku, życie doczesne pod względem moralnym, łaska boska, przymioty boskie, cnoty teologiczne i inne. Chociaż o sobie poeta najczęściej mówi, konkretnych jednak danych wcale nie daje, grzechów ani cnót swoich lub cudzych nie wyszczególnia, a tylko ogólnie z grzechem, jako takim, walczy, z wrogiem nieprzejednanym ludzkości »przeciwnym«, tj. szatanem. Grzech, pokusa, zawistny nieprzyjaciel cnotliwego człowieka wyrasta u niego w demoniczne kształty a słowo natchnionej pieśni nabiera brzmień Starego Testamentu, którego napotkać można niejedne ślady, zwłaszcza Psałterza Dawidowego. W dwóch tylko razach Grabowiecki nawiązuje myśl swoją do wypadków bieżącej chwili, mianowicie do bezkrólewiów po ucieczce Henryka i po śmierci króla Stefana, ale i tu związek jest bardzo luźny, poeta wznosi się ponad spory polityczne z prośbą do Boga o pokój i łaskę dla ojczyzny.
Na pytanie, kiedy Grabowiecki pisał swe poezye, odpowiedzieć trudno. Dat w swym zbiorze nie dał, a utwory jego są tak abstrakcyjne, ze w nich odpowiedzi nie można znaleść. Tylko o wierszach XIX i XLI można wnioskować, że pierwszy (»Interregnum II«) powstał między 1574 a 1575 r., drugi (»Interregnum Stephani«) na początku 1587 r. Mimo że w przedmowie objaśnia autor cel, dla którego »nieco Rymów Duchownych napisać« mu się zdawało, w słowach, któreby na jednorazowe powstanie całego zbioru wskazywały, sądzimy owszem, że Grabowiecki pisał przez dłuższy szereg lat osobne poezye i je dopiero w 1590 r. zebrał i drukiem ogłosił.
Język Grabowieckiego jest nader poprawny i wyrobiony, znać w nim jędrność wielką i siłę wyrażenia, i znać także, że poeta władał nim zupełnie swobodnie, skoro mimo najrozmaitsze, nieraz bardzo kunsztowne i niezwyczajne formy wiersza, ani razu nie nadużył swobody poetyckiej. Rymy są bardzo zwykłe, łatwe i niewyszukane, styl zaś niejednokrotnie bardzo podniosły i obrazowy (np. »Rozpuściły skrzydła nasze nieprawości« itd.). Wiersz płynie u niego potoczyście i harmonijnie tak dla czystej i przejrzystej formy, jako też, i to przedewszystkiem, dla nadzwyczajnej rytmiczności, którą poeta zachował. Pod względem rozmaitości budowy wiersza stoi on z pewnością najwyżej w polskiej literaturze XVI wieku. Na 204 osobnych poezyj, z których się Rymy Duchowne składają, odróżniliśmy 48 odmiennych pod względem miary rytmu i budowy zwrotek, form poetycznych. Na szczególną wreszcie uwagę zasługują porównania u Grabowieckiego, jako miara jego poetyckiej wyobraźni. Są to albo lekko zarysowane wyobrażenia rozmaitych objawów z życia natury (np. potok szumiący wśród skał i zieleni, obłok wiatrem pędzony, chmura, przez którą się promień słoneczny przedziera itd.), albo porównania wzięte z życia świata roślinnego lub zwierzęcego (np. łania zbliżająca się do wody, młodość bieży jak koń twardousty, gołąb hukający po dzieciach straconych itd.). Wzmianki o postaciach mitologicznych, nazwiska z cyklów podań świata klasycznego zdarzają się, lecz, co podnieść należy, zdarzają się nie za często.
Co do oryginalności utworów Grabowieckiego, zdaje się rzeczą niewątpliwą, że podlegał on przy tworzeniu niektórych ze swych poematów wrażeniom i wpływom poezyi Kochanowskiego, a mianowicie jego Psałterza Dawidowego. Także i dokładna znajomość Brewiarza mogła się odbić na Rymach Duchownych. Zdarzają się bowiem w jego dziele, rzadkie wprawdzie, oddźwięki Psalmów lub pieśni (kantyków), wchodzących w skład brewiarza, w formie czy to parafrazy, czy też poprostu inspiracyi do porządku myśli lub pewnych pojęć. Tak np. wiersz XL Rymów Duchownych jest (z początku tylko) widoczną parafrazą psalmu drugiego i warto porównać ten wiersz z przekładem Kochanowskiego. Poza tym naturalnym wpływem wysokiej poezyi religijnej jest Grabowiecki zupełnie oryginalny. Zaznaczone na wstępie zdanie Juszyńskiego nie może się ostać nawet przy powierzchownem tylko badaniu. Zupełnie bez podstawy znalazł Juszyński w Rymach Duchownych »wiele pieśni Stanisława Grochowskiego«. Nie znajdujemy u Grabowieckiego ani jednego utworu, któregoby Grochowski mógł być autorem, a jedyne tegoż dzieło, pokrewne ogólną treścią i zakresem zbiorowi Grabowieckiego, tj. Hymny kościelne w przekładzie Grochowskiego wydane zostały po raz pierwszy w ośm lat po wyjściu z druku Rymów Duchownych. Bez wątpienia to lub owo wyrażenie może być obu poetom wspólne, obydwaj jednę i tę samą mogli mieć podstawę w łacińskiej duchownej poezyi, ale o zapożyczaniu (lub nawet o plagiacie, jak na to wskazują słowa nieopatrzne Juszyńskiego) nie może być mowy. Zbyt wielkie dzielą obu poetów różnice i myśli i formy, i języka i wyobraźni i zdolności poetyckich, zdaniem wydawcy wyższych u Grabowieckiego niż u Grochowskiego. Dlaczego pierwszy pozostał nieznanym i zapomnianym, podczas gdy drugiego stawi się obok Kochanowskiego, to jedna z tych zagadek czy wyskoków losu, które logicznego rozwiązania nie wymagają.
Poruszone powyżej pytania i wątpliwości powinny być roztrząśnięte i rozwinięte w krytycznem, ściśle naukowem wydaniu naszych poetów, gdzieby przy wszechstronnej ocenie dzieła Grabowieckiego należne mu miejsce wyznaczono i postać całą oświetlono lepiej i dokładniej, niż to mogliśmy uczynić przy niniejszym przedruku.
Wymaganą w wydaniach Biblioteki Pisarzów Polskich modernizacyę pisowni przeprowadził wydawca o ile możności konsekwentnie. Przy wyrazach drukowanych w oryginale jak n. p. śrzodek, wśrzód, źrzódło, źrzenica, ujźrzy, przejźrzy, pojźrzy, poźrzec, i t. p. miękczące z zostało wyrzucone; tak więc analogicznie do: środek, wśród, źródło, źrenica, pożreć uwidoczniły się formy jak: ujźry, przejźry, pojźry i t. d., zgodne zresztą z dzisiejszem wymawianiem tych form w niektórych częściach Polski przez ludzi nie używających języka literackiego. Pisownia wyrazów beśpieczny (obok bezpieczny), mieśce, wszyścy została zachowana.
Paryż, 30 sierpnia 1893.
J. K.SETNIK RYMOW DUCHOWNYCH
Sebastyana Grabowieckiego,
Sekretarza K. I. M.
W Krákowie
W Drukárni Andrzeiá Piotrkowczyká.
Roku Páńſkiego
1590.
DO JEJ MIŁOŚCI PANNY ZOFIEJ MYSZKOWSKIEJ Z MIROWA
STAROŚCIANKI OŚWIĘCIMSKIEJ, ZATORSKIEJ ETC.
PANNY MNIE WIELCE MIŁOŚCIWEJ.
Światu się przypatrując do skutecznej ludzkości trudnemu a rozważając sobie chęci, uczynności, łaski i dobrodziejstwa wielce ważne a mnie od Jego Miłości pana Piotra Myszkowskiego etc. starosty Chęcińskiego brata Waszej Miłości barzo miłującego uczynione, myśląc o tem czas niemały pilnie, coby uczynić, żeby ludzie wiedzieli, jakom i tego wszytkiego wdzięczen i Jego Miłości za to służyć powinien, wpadło mi podczas na myśl, żem pragnął, abym powolnością swą wszelaką J. M. to zadziaływał. Ale jako podobna rzecz jest, abym ja tyle i tak godnych abo szczęśliwych posług w sobie naleść mógł kiedy, ile tego wszytkiego, com mało wyższej wspomniał, w J. M. najduję? A myśląc, coby w tej małości mojej do tego przyczynić, wspomniałem sobie, iż od żebraka inszej nagrody człowiek hojny a bogobojny nie ma, jedno że mu rzecze „Bóg zapłać“ i za jego dobre zdrowie a pocieszne powodzenie modlić się zwykł. Iż tedy Jego Miłość pan brat Waszej Miłości mojej miłościwej panny, barziej swoją ludzkością, niż jaką zasługą moją, ku żebrakowi pobudzony, hojnej ręki swej ku mnie ściągać nie tylko nie przestawa, ale owszem często a często świeżą łaską i dobrodziejstwem uweselać nie zaniechawa: ja mówiąc „Bóg zapłać“, modlić się też za to wszytko, skądby się pociechy Jego Miłości przy dobrym zdrowiu na czasy długie spólnie z panią małżonką Jego Miłości mnożyć znacznie mogły, jestem chętliwy. Do czego iżbym w towarzystwo takowe rad ludu dobrego jak nawięcej pobudził, nieco Rymów Duchownych napisać, rzecz mi się zdała taka, któraby powinności i życzliwości mojej przeciwko J. M. panu staroście znak jaki taki mając, do nabożeństwa inszym powodem była. A chocia wierzę, że takowych będzie nie mało, którzy prze ludzkość a dobre zachowanie J. M. pana brata W. M. tegoż wszytkiego co ja życzyć i za J. M. pana Boga prosić będą: za przedniejszą jednak w tym rzędzie W. M. poczytając, jako tę, która i powinnością krwie rodzonej zjęta, i chęcią a miłością braterską znaczną zniewolona jesteś, i goręcsze nabożeństwo W. M. jako w panience chwalnego wstydu, przednich cnót i bojaźni Bożej pełnej, sobie obiecuję, te to wyższej pomienione Rymy Duchowne Waszej Miłości posłać, za rzecz słuszną i przystojną mając, pewnie tuszę, że W. M. moja miłościwa panna, nie mojej chętnej pracej, ale uprzejmej życzliwości mojej kwoli, z łaską je przyjąć raczysz. Te czytając, a widząc jako świat przez przypadki i powodzenia rozliczne, przyczyny gęste do rozmaitych żałości miedzy ludzi rozdawa, prosić W. M. pana Boga nie zaniechasz, wierzę, żeby tak szlachetnego brata W. M. a przy miłej małżonce dom J. M. wszytek, w miłościwej łasce a pieczy swej świętej w długim wieku chowając, tak szczęścić i błogosławić raczył, jakoby się pociechy J. M. znacznie po świecie szerzyły, z serdeczną radością W. M. i nas wszytkich życzliwych przyjaciół i sług Jego Miłości. A Bóg, wszelkiej lutości pełny, przypatrując się skruszonemu, życzliwością siestrzyńską napełnionemu, miłością chrześcijańską pałającemu sercu W. M., nie tylko odejmie władzą złym przygodam, zaściele drogę żałosnym przypadkom, ale też otworzy wrota fortunnemu powodzeniu, pobudzi i sposobi skok pociechami J. M.; a nie tylko J. M. z wyższej pomienionymi wszytkimi, ale z łaską tę takową szczyrość przyjmując, i W. M. samej da sowicie to wszytko, czego W. M. u pana Boga żądać, a J. M. panu staroście Chęcińskiemu bratu swemu, życzyć będziesz raczyła. A mnie co stąd? Radość niewymowna, wesele nieogarnione, gdy te w pociechach widzieć będę, w których tak wiele cnót a przymiotów i darów, Bogu i dobrym ludziom miłych, baczę i onym, aby Pan wiecznej chwały, lat wiele udzielić i znacznie błogosławić raczył, usilnie jego świętej miłości proszę.
Dan w Warszawie XIII dnia Kwietnia M.D.XC.
Waszej Miłości, mojej Miłościwej Panny i wszytkiego domu a powinnej krwie Waszej Miłości
wieczny sługa
Sebastyan Grabowiecki
proboszcz Lemzelski, sekretarz K. J. M.I.
Nieszczęsna duszo, pełna nieprawości,
Występków pełna, pełna wszelkich złości,
Zacz pierwej płakać, co chcesz oblać łzami,
Gdyż i krwią trudno zrównać z występkami?
5 Ich zbytnia liczba pamięć pogwałciła.
Ich wielkość zmysły z gruntu wywróciła:
Serce struchlało, a łzy zamrożone,
Ich wilgotności w kamień obrócone.
Żadnej żałości chęć przyjąć nie umie,
10 Tak wynędzniała, że nic nie rozumie:
Żyły już wyschły, krew jakby nie była,
Z wszelakiej władzej ciało obnażyła.
Gdzieście, łzy moje? Snaście w brzegi morskie
Rzekami zeszły; a krynice gorzkie
15 W sercu zawarte? Źródła żałobliwe
Rozpuśćcie, proszę, i głosy rzewliwe.
W proch się rozsypę, jeśli nie przyjdziecie,
A mych występków z sobą nie weźmiecie.
Wszytkę moc swoję w me oczy zatoczcie
20 Serce utrapcie, piersi płaczem zmoczcie.
Bo nade wszytkie jam gorzej uczynił,
Nad wszytkie insze jam więcej przewinił;
Przeszedł występek grzech wszytkich złośliwych,
Więtszy jest, niż kaźń w otchłaniach straszliwych.
25 Względem grzechów mych jam sam jest złośliwy,
A każdy inszy w świecie sprawiedliwy:
Niemasz grzesznego tylko ja na ziemi,
Bom wszytkie przeszedł występki swojemi.
Żałości, które w dniach swoich odnoszę,
30 By je Bóg skrócił, o to ja nie proszę:
I owszem wolę, aby ich przyczynił,
Byle odpuścił, com złośnie przewinił.II.
Mniejsze jest potępienie, niż występki moje;
Więcym zgrzeszył, mniej cierpię, to są łaski twoje:
Mała kaźń — wielkie złości; ani to frasuje,
Co cierpię, ani trwoży, co przyść się gotuje.
5 Strzeż tylko, niechaj piekło nie żre duszy mojej,
Strzeż Panie, niech nie bierze do przepaści swojej:
Niż ogarną ciemności, niż na wieczne męki
Pójdę, zmiłuj się Panie a podaj swej ręki.
Bo, jeśli sprawiedliwy ledwo zbawion będzie,
10 W którymże, Boże, przyjdzie stawić się mnie rzędzie?
Co uczynię, gdy mnie strach dnia przyścia twojego
Ogarnie, wzdrygając się dekretu srogiego?
Gniewu twego się boję za występki swoje,
Przed sprawiedliwością twą drży sumnienie moje:
15 Przeklęty dzień, w którym się grzech we mnie pojawił,
Bodaj się był pod słońcem na wieki nie stawił.
O nieszczęsna godzino, coś mnie w świat wydała,
Czemuś nie radniej z matki do grobu podała?
Czemuś mi drzwi żywota na świat otworzyła,
20 Gdyżeś sprosnym występkiem Panu obrzydziła?
Lepiej było zaczętym nie być w twym żywocie,
Matko, któraś nosiła w bolu i kłopocie,
Albo więc tamże zaraz w niwecz się obrócić,
Niż za złości przemierzłe w wieczny płacz się wrócić.
25 Żałuj mnie z ziemią, niebo, lejcie łzy obłoki,
Płacz mnie wszelkie stworzenie, które świat szeroki
W sobie ma: poruszcie się do pożałowania
Żywioły i różnego rzeczy powołania.
Módlcie się za mną wszyscy w sprawach świętobliwi,
30 Proście za upadłego ludzie sprawiedliwi,
Puśćcie za mną przyczyny do Pana wiecznego,
Za odpuści występki, a przyjmie za swego.
Gniew swój, dla moich złości, Pan ku mnie poruszył,
A iż Bóg świętobliwy, grzechem się obruszył;
35 Niemasz w świecie żałości, którym nie skosztował,
Ta trwoży, by występków piekłem Pan nie psował.III.
Wynędzona dusza ma w nieszczęsnym żywocie
Woła ku tobie, Panie, w trosce i kłopocie,
Nie gardź prośbami memi, bo zaż to być miało,
Aby to w niwecz poszło, co się przez cię stało?
5 Łacno mnie zetrzesz, Boże, i snadnie zwojujesz,
Jeśli swą pracą psować ty roskoszą czujesz;
Ręce twe mnie działały, — zaż mnie te zaś skażą
Na wzgardę i śmiech złosnym? izaż mnie porażą ?
Jeśliż mnie więc chcesz karać dla grzechu mojego,
10 Ktobyć mnie z ręku wydarł, świat nie ma takiego!
Mnie samego z to nie masz, być się nagrodziło
To, czem się majestatu twemu ubliżyło.
Proszę, chciej pomnieć na to, żeś mnie jako złoto
Ulepił: zaż proch zasię chcesz ze mnie mieć o to?
15 Jak mleko zsiadłem się ja, jako ser tworzony,
A mdłem ciałem i słabą skórą obleczony.
Żywot i miłosierdzie twe niech będą ze mną,
A jeśli mnie chcesz karać, miej swą straż nademną,
Znając moję mdłą krewkość, by nie ustąpiła,
20 Gdyby żałość z twej kaźni na jej złe spieszyła.IV.
Mądry w sprawach swoich, w sile barzo mocny,
Wieczny sprawca wieków, święty i wszechmocny;
Kto mu w czym przygani prze swą głupią mowę?
A potym bezpiecznie przed nim skryje głowę?
5 Słońce wstrzyma, gdy chce, aby nie świeciło,
I gwiazdy, by światło w ciemnościach nie było;
Niebem świat obtacza: jego noga chodzi,
Gdzie morze głębokość z bystrością wywodzi.
Ten mnie, jak proch wichrem, po ziemi rozraził,
10 Ten zraniwszy duszę, zmysły na wszem skaził,
Nasycił gorzkością, ścieśnił ducha mego,
Nie chcąc, by mi służył, jak czasu przeszłego.
Mocna siła jego! a gdy na sąd siędzie,
Izaż się kto najdzie, co winnym nie będzie?
15 Skąd wezmę rzecznika, by sprawy mej bronił?
Zaż jest, kto przed jego gniewemby zasłonił?
Zniszczałem już, przeto, dusze nie znam swojej,
Daj śmierć, możeli być, Panie, w łasce twojej,
Albo kaźni ulży i powściągni ręki,
20 A jać wszędy wieczne, Boże, oddam dzięki.V.
Przecześ duszo struchlała? a sna radzisz na to,
Abym, iż się źle dzieje, Bogu łajał za to?
Lecz sobie, jako jedna z głupich postępujesz,
Przeto cię słuchać nie chcę, próżno usiłujesz.
5 By zawżdy dobrze było, pocóżby do nieba?
Izażby o co prosić albo wzdychać trzeba?
Dawa Pan wszytkiego dość, kiedy się zda jemu,
Aby nie brał, gdy raczy, zaż kto radzi temu?
Nagim wyszedł z matki swej, tenże w krótkim czasie
10 Z świata do grobu wnidę, nie wziąwszy nic na się,
A jeśli, gdy Pan co da, nam dobrze smakuje,
Zaż skromnie nie znosimy, gdy zaś odejmuje?
Kiedy kto swą myśl w zgodzie z Pańską wolą sadzi,
Znaczne pociechy miewa, bo Pan o nim radzi,
15 A choć podczas przyciśnie, lecz wnet potym dawa
Wszego dość, a nie rychło ręka mu ustawa.
Przeto i ty bądź skromna i nie tęskni sobie:
Bo, jeśli cię Pan karze, znać iż wie o tobie,
Przeto go chwal za dobre, przykre przyjmuj wdzięcznie
20 Kogo Pan cierpliwym zna, rad cieszy tysięcznie.VII.
Mój wiek czasem krótkim, jak sznurem, zmierzony,
A jako granicą pewną obtoczony,
Więc jak jest nietrwały, ty wiesz, a piana
Wodna słusznie się zda z nim być porównana.
5 Wyrwi z grzechów, proszę, a w nich upadłego
Nie dawaj na wzgardę człowieka lekkiego.
Ulży ręki swojej, bo mnie zwojowała
A sna na pośmiech wzdać już się zgotowała.
Nieszczęsny jest żywot człowieka grzesznego,
Pajęczynie równe wszytkie sprawy jego;
10 A jako mól szatę, tak one żal kazi,
Które więc zła wola od Pana odrazi.
Wysłuchaj me prośby a na łkanie moje
Niechaj otworzone będą uszy twoje;
15 Abym k sobie przyszedł, chciej sfolgować mało,
Niż ci duszę wrócę a ziemi dam ciało.VIII.
Nasyconym smutku, nie znając dobrego.
I by rozmierzyć chciał Pan kres wieku mego,
Widząc dni, co przeszły, a czas, co przedemną,
Snaby rychlej łaskę uczynił nademną.
5 Dni swoje w żałości, nocy tracę łzami,
A gdyby się frymark ten stał między nami,
Że od tego czasu miałbym żyć w radości,
Snaby jej mniej było, niż przeszło ciężkości.
Zmiłuj się, coś wszytko i mnie przy tym stworzył,
10 Oddal już kłopoty, którymiś mnie zborzył,
Osusz oczy moje, ulży ręki mało,
Daj, by urąganie, które znam, ustało.
Racz Panie żałości, które znoszę, skrócić,
Co się z tego cieszą, tam racz łzy obrócić,
15 Niech to wszyscy znają, że swe masz na pieczy,
A zły się niech lęka, widząc takie rzeczy.
Proszę, Ojcze, użycz oka łaskawego,
A jeśli uczynić nie raczysz i tego,
Daj cierpliwość w serce, albo mnie weź z świata,
20 Bo mi żywot hydzą, me nieszczęsne lata.IX.
Pomni, że jako wiatr dni żywota mego;
Oko się nie wróci widzieć co dobrego,
Jak obłok upływa, potem z oka ginie,
Tak się z człekiem dzieje, acz w swym wieku słynie.
5 Nazad się nie wraca, co w ciemny grób wpadnie,
Mieśce, na którem żył, nie pozna go snadnie,
Przeto widząc wiek swój krótko zamierzony,
Radbym twoję łaskę poznał z której strony.
Panie, co jest człowiek? co za godność jego?
10 Abyś go nawiedzał, zaż dostojen tego?
Byś go doznawając przy nim był czas każdy,
Różnie go próbując, z nim mieszkać miał zawżdy?
Ciężka mi twa ręka, którą masz nademną,
Odpuść grzechy, proszę, a czyń łaskę zemną,
15 Póki nie obrócisz w proch ciała mojego,
A z świata nie zrzucisz nasyciwszy złego.