Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Rys historyi literatury niemieckiej do połowy ośmnastego wieku - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rys historyi literatury niemieckiej do połowy ośmnastego wieku - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 397 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Äîçâîëåíî Öåíçó­ðîþ.

Âàðøàâà 4.(16) Íîÿáðÿ 1875 ãîäà

W Dru­kar­ni Wła­dy­sła­wa Dęb­skie­go.

WSTĘP-

Hi­sto­rya li­te­ra­tu­ry każ­de­go na­ro­du któ­ry przez pra­ce swo­je na­uko­we i es­te­tycz­ne utwo­ry, do­szedł choć­by naj­mniej­sze­go stop­nia oświa­ty i cy­wi­li­za­cyi, jest przed­mio­tem bar­dzo waż­nym dla każ­de­go komu los ludz­ko­ści nie jest obo­jęt­nym. Taka bo­wiem hi­sto­rya wska­zu­je na roz­wój i kie­ru­nek spo­łe­czeń­stwa, na jego uczu­cia i sa­mo­ist­ne my­śle­nie, i od­kry­wa ta­jem­ni­ce du­cha. Wi­dać tam idee, któ­re jak gwiaz­dy świe­cą ży­ciu ludz­ko­ści a wy­do­by­te z jej ser­ca, w roz­ma­itym kie­run­ku i for­mie, od­by­wa­ją wę­drów­kę od na­ro­du do na­ro­du, scho­dzą się ra­zem, nie­spo­dzie­wa­nie, i są bodź­cem do czy­nów zbli­ża­ją­cych i sku­pia­ją­cych ludy dla za­pew­nie­nia wza­jem­ne­go szczę­ścia. Im na­ród któ­ry do­cho­dzi do wyż­sze­go stop­nia oświa­ty i cy­wi­li­za­cyi tem hi­sto­rya jego li­te­ra­tu­ry jest waż­niej­szym przed­mio­tem ba­da­nia. Do na­ro­dów wy­so­ko w oświa­cie i cy­wi­li­za­cyi po­su­nię­tych li­czyć na­le­ży Niem­cy. Od tylu wie­ków ży­cie ich od­bi­ja się w ży­ciu eu­ro­pej­skiem a pra­ca ich umy­sło­wa przy­no­si nie­ma­łe zdo­by­cze du­cha. Jak­kol­wiek fi­lo­zo­fia nie­miec­ka, każ­dym no­wym sys­te­ma­tem, jak w in­nych kra­jach tak i u nas na­tych­miast gar­nę­ła całą uwa­gę pu­blicz­ną ku so­bie, i była za­wsze źró­dłem nie­ma­łej ilo­ści waż­nych wy­kła­dów i roz­praw na­uko­wych, to prze­cież bra­kło i bra­ku­je do­tąd pra­cow­ni­ków, któ­rzy­by sto­sow­nem opo­wia­da­niem i wy­sta­wą dla nas zro­zu­mia­łą, dali po­znać na­szej pu­bli­ce ca­łość hi­sto­ryi li­te­ra­tu­ry nie­miec­kiej cho­ciaż ma­te­ry­ałów do tego przed­mio­tu przy­by­wa­ło i przy­by­wa co­raz to wię­cej.

W r. 1865 Mi­chał Glisz­czyń­ski prze­kła­dem Hi­sto­ryi po­wszech­nej li­te­ra­tu­ry Jana Scher­ra w dwóch to­mach, w Od­dzia­le VIII (tom II s. 103–242) dał w czę­ści po­znać li­te­ra­tu­rę nie­miec­ką. Sam Scherr wspo­mi­na o tym ustę­pie że go na­pi­sał w skró­ce­niu, wpraw­dzie jako szkic tlo-i brze opra­co­wa­ny lecz za­wsze ogra­ni­czo­ny bo za­sto­so­wa-flny do miej­sca po­trzeb­ne­go w dwu to­mo­wem dzie­le dla li­te­ra­tu­ry in­nych na­ro­dów. Do­da­je przy­tem, że hi­sto­rya li­te­ra­tu­ry nie­miec­kiej w ostat­nich cza­sach tak ob­szer­nie, tak wy­czer­pu­ją­co z roz­ma­itych sta­no­wisk była ob­ro­bio­ną, że zna­jo­mość tego przed­mio­tu ni­ko­mu choć tro­chę wy­kształ­co­ne­mu nie może być obcą. Dla tego część te z hi­sto­ryi swej wy­pu­ścił.

Dr. Hen. Le­we­stam Pro­fes­sor Uni­wer­sy­te­tu i Re­dak­tor Wie­ku w r. 1867 w czte­rech ob­szer­nych to­mach wy­dał bar­dzo uży­tecz­ne dzie­ło: Hi­sto­ryą li­te­ra­tu­ry po­wszech­nej. Tam w to­mie trze­cim jed­ne księ­gę (i–143) po­świę­cił li­te­ra­tu­rze nie­miec­kiej i do­pro­wa­dził pra­wie do ostat­nich cza­sów obej­mu­jąc po­ezyą, wy­mo­wę, hi­sto­ryą, fi­lo­zo­fią i na­uki ści­słe, tak, że w ca­ło­ści dzie­jów oświa­ty i cy­wi­li­za­cyi świa­ta, część ta przed­sta­wia ob­raz prac i za­sług na­ro­du nie­miec­kie­go i słu­ży za wska­zów­kę do bliż­sze­go po­zna­nia szcze­gó­łów.

Do ta­kich pism przy­by­wa te­raz ze­bra­ny prze­zem­nie w jed­ną książ­kę Rys hi­sto­ryi li­te­ra­tu­ry Nie­miec­kiej do po­ło­wy ośm­na­ste­go wie­ku. Zbiór tych wia­do­mo­ści o li­te­ra­tu­rze nie­miec­kiej przed trzy­dzie­stu laty czę­ścia­mi dru­ko­wa­ny byl w pi­śmie prze­zem­nie wy­da­wa­nem pod ty­tu­łem: Pa­no­ra­ma li­te­ra­tu­ry kra­jo­wej i za­gra­nicz­nej.

W owym cza­sie kie­dy szcze­gól­ne odrę­twie­nie i cięż­ka ap­pa­tya do nauk i my­śle­nia pa­dły na pu­blicz­ność, po­żą­da­nem było ja­kim­bądź spo­so­bem bu­dzić umy­sły ocię­ża­łe do ru­chu i ja­sne­mi nie bez wdzię­ku na­su­wa­ne­mi przed­mio­ta­mi wcią­gać czy­tel­ni­ków do tego świa­ta, któ­ry wyż­sze za­pew­nia roz­ko­sze nad świat ma­te­ry­al­ny.

Do pra­cy w ta­kim celu wy­bra­łem je­den ciąg wia­do­mo­ści z li­te­ra­tu­ry nie­miec­kiej i z za­mia­rem ogra­ni­czy­łem pra­ce moją do po­lo­wy ośm­na­ste­go wie­ku. Uwa­ża­łem bo­wiem, że li­te­ra­tu­ra nie­miec­ka z owe­go per­jo­du bę­dzie no­wo­ścią dla na­szej pu­blicz­no­ści jako wca­le z nia nie­obe­zna­nej. Naj­now­sza bo­wiem li­te­ra­tu­ra tego na­ro­du przez mnó­stwo prze­kła­dów i ar­ty­ku­łów u nas zy­ski­wa­ła upo­wszech­nie­nie. Wy­kład ogra­ni­czy­łem do po­ezyi i wy­mo­wy jako do przed­mio­tów naj­bar­dziej nas zaj­mu­ją­cych. Sta­ra­łem się o wy­kład ile moż­na naj­bar­dziej po­pu­lar­ny, w ta­kim spo­so­bie, aby czy­tel­ni­kom ję­zy­ka nie­miec­kie­go nie­zna­ją­cym, nie­tyl­ko dać wy­obra­że­nie o li­te­ra­tu­rze nie­miec­kiej z tej epo­ki, lecz przedew­szyst­kiem dać uczuć o ile moż­na cho­ciaż w czę­ści wszyst­kie tam na­gro­ma­dzo­ne pięk­no­ści po­etycz­ne i cala silę twór­czych my­śli. Oce­nie­nie au­to­rów i dzieł jest tyl­ko po­wtó­rze­niem zda­ri ja­kie sami Niem­cy w tym przed­mio­cie wy­po­wie­dzie­li. Pu­blicz­ność ła­ska­wie przy­ję­ła tę pra­cę, a wszyst­kie eg­zem­pla­rze Pa­no­ra­my w dość krót­kim cza­sie w zu­peł­no­ści ro­ze­bra­ne zo­sta­ły i dziś eg­zem­plarz tego pi­sma jest rzad­ko­ścią.

W ta­kim sta­nie Rys ten dzie­jów li­te­ra­tu­ry nie­miec­kiej, prze­ro­bio­ny, po­pra­wio­ny z wcie­le­niem ustę­pów opusz­czo­nych lub usu­nię­tych, upo­rząd­ko­wa­ny o ile moż­na w jed­ne ca­łość cho­ciaż nie ma pre­ten­syi do wyż­szej hi­sto­ryi, sta­no­wi za­wsze po­ży­tecz­ny przy­czy­nek i pod­ręcz­nik wia­do­mo­ści li­te­ra­tu­ry nie­miec­kiej.

War­sza­wa d. 6 Mar­ca 1876 r.

A – J. S.

I.

Ger­ma­no­wie.–Za­byt­ki sta­ro­żyt­ne li­te­ra­tu­ry.–Hnr­mo­nia Ewan­ge­lii. – Śpiew he­ro­icz­ny na cześć Lu­dwi­ka IlI. – Po­chwa­la Ś-go Anno.–Wiek ce­sa­rzy Szwab­skich.–Min­ne­zen­ge­ry.–Po­ezya li­rycz­na.

W każ­dym na­ro­dzie po­ezya roz­po­czy­na się wraz z ję­zy­kiem. Świat ze­wnętrz­ny tłu­mem wra­żeń wci­ska­jąc się do du­szy czło­wie­ka, wpra­wia go w unie­sie­nie, w któ­rem, i my­śla­mi i wy­ra­za­mi i har­mo­nią sili się ma­lo­wać to, co ma w du­szy. Z cza­sem roz­wi­ja się i kształ­ci ta po­etycz­na jego skłon­ność do ob­ra­zo­wa­nia my­śli swo­ich. Trud­no jed­nak wy­śle­dzić w na­ro­dzie od po­cząt­ku ten łań­cuch na­stęp­stwa po­etycz­ne­go, okry­ty za­sło­ną wie­ków.

Naj­daw­niej­sze wia­do­mo­ści o na­ro­dzie nie­miec­kim z cza­sów Rzy­mian wspo­mi­na­ją o pie­niach, Bar­di­tach, czy­li Bar­ri­tach, przy któ­rych dzi­kim dźwię­ku sta­ro­żyt­ne Teu­to­ny po­ty­ka­ły się w Her­cyń­skich la­sach z le­gio­na­mi rzym­skie­mi. Ję­zyk wten­czas chro­po­wa­ty, pe­łen wspót­glo­sek, ła­go­dzo­ny był za­pew­ne ryt­mem, kie­dy z nie­go przy­jem­ną har­mo­nią two­rzo­no. W pie­śniach Teu­to­nów, mu­siał się prze­bi­jać ich cha­rak­ter. Rzy­mia­nie, uwa­ża­li ten na­ród za naj­szla­chet­niej­szy z ów­cze­snych bar­ba­rzyń­ców; za­pew­ne do­strze­ga­li w nim cno­ty, któ­re­mi się od in­nych lu­dów od­zna­czał. A cho­ciaż utrzy­my­wa­li, że Teu­to­ny lu­bi­li

Li­te­ra­tu­ra Nie­miec­ka i upa­jać się, że zo­sta­wu­jąc ko­bie­tom sta­ra­nie oko­ło go­spo­dar­stwa, sami, ile razy nie byli za­je­te­mi po­lo­wa­niem lub woj­ną, zwy­kle dzień i noc na brud­nem le­żąc po­sła­niu, drzy­ma­li, od­da­wa­li się gnu­śno­ści, lub na bie­sia­dach czas tra­wi­li, żc czę­sto, trzeź­wi, za­pa­le­ni do gry, kie­dy już nic do stra­ce­nia nie mie­li, wła­sną wol­ność na prze­gra­ną sta­wia­li: jed­nak przy­zna­wa­li im szcze­gól­niej zdro­wy roz­są­dek, któ­rym Teu­to­no­wie prze­wyż­szać mie­li inne ludy, oraz za­pał, en­tu­zy­azm, w obro­nie swo­ich wład­ców i swo­je­go kra­ju, oso­bli­wie skłon­ność do unie­sień, do za­pa­la­nia­się, do ma­rzeń w prze­są­dach re­li­gij­nych. W owych wie­kach, Teu­to­no­wie, uwa­ża­li ko­bie­ty za isto­ty nad­przy­ro­dzo­ne i bo­skie; przy­zna­wa­li im dar prze­po­wia­da­nia przy­szło­ści, za­cho­wu­jąc dla nich szcze­gól­ny sza­cu­nek. Rzad­ko wy­obra­że­nia i uczu­cie po­su­wa się do wy­so­kie­go stop­nia tam, gdzie wcze­śnie roz­są­dek swą wła­dzę roz­wi­ja. Tym­cza­sem u Teu­to­nów jak sil­na du­sza być mu­sia­ła, kie­dy przy ta­kim roz­sąd­ku tyle oka­zy­wa­li za­pa­łu. Przedew­szyst­kiem po­ezya mi­ło­ści była za­pew­ne u nich tem, czem nig­dy u żad­ne­go na­ro­du sta­ro­żyt­ne­go; bo mi­łość ich wyż­sza, po­łą­czo­na z po­etycz­nem ko­biet uwiel­bie­niem, sta­ła się ide­al­ną. Ja­kie były ich wo­jen­ne pie­śni, trud­no wy­ba­dać. Ostat­ki Eddy is­landz­kiej, da­le­ko póź­niej­szej od teu­toń­skich śpie­wów, i skan­dy­naw­skie po­ezye, mogą dać przy­najm­niej przy­bli­żo­ne wy­obra­że­nie o ich utwo­rach po­etycz­nych.

W na­stęp­nych wie­kach ludy nie­miec­kie, pod imie­niem Fran­ków, zaj­mo­wa­ły pół­noc­ne kra­je Nie­miec, skła­da­ły część mo­nar­chii Fran­koń­skiej, pod na­stęp­ca­mi Klo­do-we­usza i pod Ka­ro­lem Wiel­kim. Wten­czas nada­wa­no im na­zwi­ska Al­le­ma­nów, Ba­wa­rów, Sa­sów. Mowa nie­miec­ka od naj­daw­niej­szych cza­sów, roz­dro­bio­na na wie­le po­mniej­szych pro­win­cy­onal­nych dy­alek­tów, dzie­li­ła się na dwa głów­ne: Hoch­deu­tech i Nie­der­deut­seh. Pierw­szy w pół noc­nych, dru­gi w po­łu­dnio­wych Niem­czech byt pa­nu­ją­cym. Przez po­łą­cze­nie pół­noc­nych Nie­miec z mo­nar­chia fran­koń­ska, ję­zyk nie­miec­ki, oso­bli­wie Hoch­deutsch, po­mie­szał się na wpół z fran­koń­skim, od któ­re­go po­źniej, pod na­stęp­ca­mi Ka­ro­la Wiel­kie­go, od­dzie­lać się za­czął! za­wsze jed­nak był mową dwor­ską pa­nu­ją­cych wład­ców. Po­ezya ludu zda­je się, iż nie była przy­wią­za­ną do żad­ne­go dy­alek­tu, skła­da­ła się z pio­snek mi­ło­snych i sa­ty­rycz­nych. Tłu­mi­li ją gor­li­wi o roz­sze­rze­nie chrze­ściań­stwa, umy­śli­li na­wet wy­nisz­czyć jako prze­ciw­ną re­li­gii i oby­cza­jom. Dla tego za­ka­za­no po­wta­rzać pie­śni ludu za­kon­ni­com. Wzbro­nio­no Sa­som śpie­wać pie­śni na gro­bach na­zy­wa­jąc je dia­bel­skie­mi; za­pew­ne dla tego, że przy­po­mi­na­ły mi­to­lo­gią przod­ków. Czę­sto przed­mio­tem po­ezyi ludu sta­wa­ły się ów­cze­sne oko­licz­no­ści i aneg­do­ty. Lecz wszyst­kie te pie­śni, tak sa­skie jak fran­koń­skie, za­gi­nę­ły sta­ra­niem du­cho­wień­stwa.

Pod mo­nar­cha­mi z fa­mi­lii sa­skiej, jak i pod ich po­przed­ni­ka­mi, sami tyl­ko du­chow­ni po­świę­ca­li się li­te­ra­tu­rze; lecz ła­ci­na zaj­mo­wa­ła ich szcze­gól­niej, i była pa­nu­ją­cą w pi­śmien­nic­twie. Kro­ni­ka­rze wy­si­la­li się na wier­sze ła­ciń­skie. Za pa­no­wa­nia Ot­to­na I-go, Ro­swith, czy­li Hro-swi­tha, za­kon­ni­ca z Gan­der­she­imu, w Niż­szej Sa­xo­nii, ko­bie­ta ja­kiej wów­czas nie­by­ło dru­giej w Eu­ro­pie, two­rzy­ła du­chow­ne dra­my po ła­ci­nie pro­zą, na spo­sób ko­me­dyi Te­ren­cy­usza, ro­bi­ła le­gen­dy he­xa­me­trem i pen­ta­me­trem, pi­sa­ła ży­cie Ot­to­na I-go wier­szem ła­ciń­skim. Już i ak­to­ro­wie ba­wi­li lud wy­sta­wia­niem scen z ży­cia wiej­skie­go. Śpie­wa­cy do mu­zy­ki sami do­ra­bia­li wier­sze. Cią­gle jed­nak od 6 do 12 wie­ku, dy­alekt fran­koń­ski pa­no­wał w ję­zy­ku nie­miec­kim. Pi­szą­cy tym ję­zy­kiem sta­ra­li się my­śli wła­sne i uczu­cia od­da­wać z do­kład­no­ścią, ja­kiej wzór mie­li w ję­zy­ku ła­ciń­skim. W for­my ła­ciń­skie zwią­za­ny duch sta­rych fran­koń­skich po­ezyi i pism, nie ma tej na­tu­ral­no­ści, ja­kiej spo­dzie­wać­by się na­le­ża­ło. Pra­ce po­cząt­ko­we mni­chów ogra­ni­cza­ły się na sa­mym tłó­ma­cze­niu dzieł tre­ści du­chow­nej.

Naj­daw­niej­szy za­by­tek pro­zy Niem­ców, go­dzien wspo­mnie­ni.'!, dla swej sta­ro­żyt­no­ści, jest tłó­ma­cze­nie czte­rech ewan­ge­li­stów, przez Ulfi­na Bi­sku­pa (r. 3501, w ję­zy­ku me­zo­goc­kim, utwo­rzo­nym z po­mie­sza­nia dy­alek­tu hoch-deutsch z dy­alek­tem nie­der­deut­seh i z in­ne­mi cu­dzo­ziem­skiem! wy­ra­za­mi, z te­xtu grec­kie­go prze­ro­bio­ne­mi. Wi­dać z tego, że już wów­czas ję­zyk ten a naj­bar­dziej dy­alekt Ho­eh­deut­se­ii, do roz­wi­nię­cia któ­re­go całe ukształ­ce­nie umy­sło­we na­ro­du przy­wią­za­nem było, miał wie­le bo­gac­twa i ukła­du do­bre­go, tak da­le­ce, że ła­two mógł przy­jąć wy­ro­bie­nie li­te­rac­kie, aby tyl­ko prze­ła­ma­ną zo­sta­ła trud­ność w pi­sa­niu, przez przy­ję­cie gło­sek ła­ciń­skich lub grec­kich i za­sto­so­wa­nie ta­ko­wych do brzmie­nia ję­zy­ka.

Póź­niej­sze pra­ce z VI-go lub VII-go wie­ku tłu­ma­cze­nie z hisz­pań­skie­go o na­ro­dze­niu Chry­stu­sa; tłu­ma­cze­nie Re­gu­ły Ś-go Be­ne­dyk­ta, przez Kero, mni­cha z S-t Gal­len, nic ma­ją­ce wpraw­dzie żad­nej war­to­ści es­te­tycz­nej, za­słu­gu­ją na wspo­mnie­nie dla swej sta­ro­żyt­no­ści.

Lecz naj­waż­niej­szym za­byt­kiem li­te­rac­kim, z wie­ku Ka­ro­la Wiel­kie­go, jest uła­mek sta­rej ry­cer­skiej hi­sto­ryi w dy­alek­cie sta­ro-fran­koń­skim, po­mie­sza­nym z wy­ra­za­mi sa­skie­mi. Naj­bar­dziej po­dzi­wie­nia god­ny z tej przy­czy­ny, iż od­kry­wa po­czą­tek po­ezyi na­ro­do­wej nie­miec­kiej; źró­dło z któ­re­go po­wsta­ła pieśń Ni­flun­gów (Lied der Nibe-lun­genj, i księ­ga bo­ha­ter­ska (Hel­den­buch).

Naj­daw­niej­sze po­ezye nie­miec­kie po­cho­dzą z wie­ku IX-go, już to ory­gi­nal­ne w przed­mio­cie re­li­gij­nym, już tłu­ma­cze­nia, naj­wię­cej ła­ciń­skich pie­śni ko­ściel­nych. Prze­kład do­słow­ny wier­szem bez pew­nej licz­by zgło­sek i rymu. Rym jed­nak w owych wie­kach już był wła­sno­scią po­ezyi, wier­sze zwy­czaj­nie ro­bio­no krót­kie. W wie­ku Ka­ro­la Wiel­kie­go, Otfried Be­ne­dyk­tyn, z We­is­sen­bur­ga w Alza-cyi, prze­ro­bił po­etycz­nie hi­sto­ryą ewan­ge­licz­ną, pod ty­tu­łem: Har­mo­nia Ewan­ge­lii. Dzie­ło swo­je przy­pi­sał Lu­dwi­ko­wi I[-mu. W niem oka­zu­je się, jaki ga­tu­nek wierszn nie­miec­kiej po­ezyi przy­pa­dał naj­bar­dziej. Otfrie­da dzie­ło, wię­cej owoc pra­cy ni­że­li płód du­cha, obej­mu­je jed­nak miej­sca, gdzie wi­dać jego uspo­so­bie­nie do po­ezyi, któ­rą sam za rzecz mniej waż­ną uwa­żał. Two­rząc po­ezyą z pro­zy, ile razy przed­miot zbli­ża się do po­ezyi, tyle razy, mi­mo­wol­nie po­rwa­ny en­tu­zy­azmem, pod­no­si się do wyż­szych wy­ra­żeń. Po­zo­sta­ła po­wieść z roz­mo­wy Chry­stu­sa z Sa­ma­ry­tan­ką, po­dług pi­sma świę­te­go uło­żo­na przez nie­zna­ne­go, god­na jest uwa­gi ze wzglę­du na pe­wien ro­dzaj na­iw­no­ści, do przed­mio­tu za­sto­so­wa­nej. Wiersz rów­nie krót­ki, bez mia­ry. Z le­gend i z po­wie­ści o cu­dow­nych czy­nach Ś-go Je­rze­go, po­zo­sta­ły uła­mek nie oka­zu­je du­cha po­etycz­ne­go­go.

Pierw­szy raz po­ezya nie­miec­ka sa­mo­dziel­na, nie obej­mu­ją­ca tre­ści du­chow­nej, zja­wia się w śpie­wie he­ro­icz­nym, uło­żo­nym na zwy­cięz­two Lu­dwi­ka III-go, kró­la Fran­ków, nad Nor­ma­na­mi od­nie­sio­ne. Prze­bi­ja się tu duch po­etycz­ny, lecz wal­czy z nie­wy­kształ­co­ną mową i z całą dzi­ko­ścią wie­ku. Oto mały wy­ją­tek z tej po­ezyi:

Wziął pu­klerz i miecz,

I je­dzie precz.

Mścić się chce przez boje

Za krzyw­dy swo­je.

Nie­dłu­go cze­ka;

Spo­tkał Nor­ma­nów zda­le­ka.

„Bogu chwa­ła.”–rzekł, spo­glą­dał

I wi­dział, co żą­dał.

Król je­chał lam groź­nie i śpie­wał po­boż­nie;

Z nim je­den brzmiał ton:

Ky­rie­lej­son.

I śpiew był skoń­czo­ny,

I bój był sto­czo­ny.

Z ust fran­ków sczer­nia­ła Krew wrza­ła.

Tak złych do­ty­ka Ze­msta Lu­dwi­ka).

W ogó­le z za­byt­ków po­dob­nych po­ezyi wie­ku IX, X, XI do XH-go, ten tyl­ko wnio­sek wy­pa­da, iż ję­zyk pod ich wpły­wem stał się bo­gat­szym w ob­ra­zy, gięt­szym i co­raz mniej za­wi­słym od fra­ze­olo­gii ła­ciń­skiej. Mowa jed­nak nie­miec­ka wznie­sio­na, zo­sta­ła do wyż­sze­go lotu, kie­dy tłu­ma­cze pi­sma Ś-go od­wa­ży­li się psal­my prze­kła­dać. Fran­koń­ski psał­terz Not­ke­ra La­beo, Opa­ta w S-t Gal­len, za­słu­gu­je na uwa­gę. Ję­zyk w nim na­bie­ra pew­ne­go ryt­mu; co do siły wy­ra­żeń prze­cho­dzi na­wet naj­now­sze tłu­ma­cze­nia.

W tym wła­śnie cza­sie ła­ci­na in­ne­go ro­dza­ju ro­bo­ty du­chow­nej, za­czę­ła za­stę­po­wać miej­sce ję­zy­ka oj­czy­ste­go. Prze­kład Sa­lo­mo­na Pie­śni nad pie­śnia­mi, przez Wil­le­ra­ma, Opa­ta z Ebers, jest tego prób­ką. Du­chow­ny ten, żył w dru­giej po­ło­wie XI-go wie­ku. Szcze­gól­ne miał upodo­ba­nie w pie­śni Sa­lo­mo­na; prze­ło­żył ją bar­ba­rzyń­skie­mi he­xa­me­tra­mi po ła­ci­nie, a pro­zą po nie­miec­ku. Prze­kład nie­miec­ki jest dość gięt­ki; wi­dać, że Wil­le­ram przy­stę­po­wał do pra­cy swo­jej z uczu­ciem pięk­no­ści ory­gi­na­łu. Lecz psu­je wra­że­nie wpro­wa­dzo­ny do mowy ma­ka­ro­nizm, gdzie imio­na po­dług ła­ciń­skich przy­pad­ko­wań są od­mie­nia­ne; całe wy­ra­zy i fra­ze­sa ła­ciń­skie mie­sza­ne, prze­po­wia­da­ły

) Tho nam her skild indi sper, Ell ian li­cho reit her. bu­old her uuarer rah­chon Sina uuider­sah­cłion. Tho ni nuaz iz buro lan­go, Fand her thio Nort­man­non. Gode Iob, sa­ge­ta. Her siht, des her ge­re­da. Thar Ku­nig reit ku­ono

Sang lioth fra­no,

Joh alia sa­man sun­gan

Ky­rie­le­ison.

Sang was ge­sun­gen,

Unig uuas bi­gun­nen.

Blo­ut ske­in in uuan­gon

Spi­lo­dun­der Vran­kon.

Thar raht thegc­no ge­lih

Ni­che­in so, so Hlu­do­uuig, już w tym okre­sie ska­że­nie ję­zy­ko­we, któ­re po­ni­ży­ło li­te­ra­tu­rę nie­miec­ką XVII-go wie­ku.

Mnó­stwo śpie­wów he­ro­icz­nych w ro­dza­ju epo­pei mu­sia­ło obie­gać Niem­cy w tej epo­ce; do­my­ślać się tego każe po­czą­tek pie­śni naj­pięk­niej­szej ze wszyst­kich po­ezyj ów­cze­snych, któ­re do nas do­szły. Klej­not ten po­etycz­ny, za­by­tek z cza­su po­prze­dza­ją­ce­go wiek ce­sa­rzów szwab­skich, jest pieśń nad pie­śnia­mi na cześć Ś-go Anno. (Ho­eb­ge­sang zum An­den­ken des heil. Anno, Krzbi­schofs zu Colln). Na­zwi­sko po­ety za­gi­nę­ło; lecz nie­zna­ne­mu dzie­ło za­pew­ni­ło nie­śmier­tel­ność. Całe to po­ema jest wy­try­skiem gie­niu­szu nie bez plam i ubó­stwa, peł­ne siły sa­mo­dziel­nej i uczuć tak z ser­ca jak i z har­mo­nii ję­zy­ka. Po­win­no na­le­żeć do ro­dza­ju li­rycz­ne­go, cho­ciaż gi­nie w opo­wia­da­niu ob­ra­zo­wem. Utrzy­mu­je jed­nak ton li­rycz­ny, i po­dług li­rycz­ne­go kro­ju dzie­li się na 49 strof. Te nie są sztucz­nie uło­żo­ne; nie­któ­re z nich za­wie­ra­ją wię­cej jak 20 wier­szy. Rym na­stę­pu­je po ry­mie w nie­rów­nych krót­kich wier­szach. Czę­sto samo brzmie­nie za­stę­pu­je rym. Ję­zyk wpraw­dzie jesz­cze fran­koń­ski, lecz tak do dy­alek­tu szwab­skie­go zbli­żo­ny, iż się w ta­ko­wy zu­peł­nie prze­mie­nia. W tych me­trycz­nych i gram-ma­tycz­nych for­mach roz­wi­nął się dziw­ny, a jed­nak do du­cha wie­ku na­tu­ral­nie za­sto­so­wa­ny zbiór ro­man­tycz­nych po­my­słów. Po­ema roz­po­czy­na się mo­ral­ną uwa­gą.

Słu­cha­my o lu­dziach bit­nych, Z dzie­jów sta­ro­źyl­nych: Jak ry­ce­rze wal­czą sta­ią, Jak wa­row­ne zam­ki walą,

Jak przy­jaźń naj­stal­sza gi­nie, Z kró­lestw bo­ga­tych pu­sty­nie… iuż czas o tem my­śleć so­bie Jak skoń­cze­my wszy­scy w gro­bie).

) Wir hor­ten je dik­ke sin­gen Von al­ten din­gen: Wi snel­le he­li­den vuh­ten; Wisi ve­ste, bur­ge bre­chen;

Wi sili lie­bin wi­ni­sce­fte schie­den. Wi ric­be Ku­ni­ge al ze­gin­gen, Nu is ciht, das wir den­keu, Wi wir se­lve su­lin eu­den.

Czas więc, od­zy­wa się po­eta, po tylu pie­śniach przy­po­mi­na­ją­cych czy­ny ry­cer­skie, wy­sta­wić wzór do po­boż­ne­go na­śla­do­wa­nia. Na wzór ta­ko­wy nikt bar­dziej nie za­słu­gu­je być wy­sta­wio­nym jak S-ty Anno. Tu, gdzie po­spo­li­ty mów­ca wy­li­czał­by za­słu­gi chwa­lo­ne­go, uwa­ga na za­słu­gi lu­dzi zwra­ca po­etę do stwo­rze­nia świa­ta. „Bóg,” mówi, wzniósł anio­ła i lu­dzi nad inne stwo­rze­nia; a kie­dy cały świat za­cho­wał po­rzą­dek od Boga wy­zna­czo­ny, cześć tyl­ko anio­łów, a po nich czło­wiek, po­wstał prze­ciw­ko nie­bie­skie­mu Twór­cy. Myśl tę tak wy­sta­wił po­etycz­nie w jed­nej stro­fie:

Już Lu­cy­per ziem za­ję­ły, Adam la­mie za­kaz świę­ty. Bóg gnie­wem plo­nie; Lo moc­no go boli,

Wi­dząc, że inne dzie­lą szły po jego woli. Księ­życ i słoń­ce się wzno­szą, Roz­sie­wa­ją blask z roz­ko­szą; Gwiaz­dy, w daw­nym bie­gu "drzą­cem,

To sy­pią lo­dem, to palą go­rą­cem; Bły­ska­wi­ca ma swój lot, Hu­czy wiatr i ry­czy grzmot;

W gó­rze z desz­czem ob­łok dłu­gi, A na zie­mi pły­ną stru­gi; Kwia­ta­mi Iaka się odzie­wa, Bór roz­cią­ga gę­ste drze­wa; Zwierz lam, gdzie pusz­cza strasz­li­wa;

Pta­szek słod­ko się od­zy­wa; Wszyst­kie dzie­ła są w po­rząd­ku, Jaki Bug dał od po­cząt­ku: Tyl­ko z dwóch stwo­rzeń na zie­mi. Naj­lep­szych mię­dzy in­ne­mi, Każ­de się z głup­stwa od­mie­nia, Ztąd na świąt spa­dły cier­pie­nia).

) Du sih Lu­ci­fer duce ubi­le ge-vieng,

Lnt Adam diu Go­dis won über­ging,

Du balch sig es Got de­sti iner, Daz her an­de­re sine we­rch sach rech­te gen. Den ma­nen unten sun­nen, Di ge­bin ihre liht mil wun­nen. Di ster­rin bi­hal­tint ire vari. Si ge­be­rint rosi unie hiz­ze so starch.

Daz luir In­vit ufwert si­neu zug, llnn­ner unte wint irint vlug Di wöl­ken dra­gint den re­gin­guz, Ni­dir wen­dint waz­zer irin vluz. Mit blu­min cie­rint sich diu­lant, Mit lo­ube dek­ket sich der wali. Daz wilt ha­bit den si­nin ganc. Sconc is der vu­gil sane, Ein iwe­lich ding diu e noc­ti ha­vit, Di emi Got van erist vir­ga­bil, Ne­we­re di zuei ge­sce­fte, Di her ge­schult di bez­zi­ste, Dir ee sich in diu do­lche­il üan­nin hu bin sich diu leit.

Wy­ją­tek ten na­le­ży do naj­pięk­niej­szych z ca­łe­go po­ema­tu, po­ły­ska ma­low­ni­czą praw­dą. –Da­lej tak zno­wu od­zy­wa się po­eta: –„Jak tyl­ko Chry­stus pod­niósł zwy-cięz­ką cho­rą­giew, na­tych­miast zba­wie­nie świa­ta wró­ci­ło, i to nie jest tak­że ma­łem do­bro­dziej­stwem nie­ba, że lud przy Ko­lo­nii do­stał Anno za pa­ste­rza. Sła­wa tego ludu po­więk­szy­ła świet­ność bi­sku­pa, jak i bi­skup po­więk­szył sła­wę ludu.”–Na­stęp­nie po­cho­dze­nie na­ro­du, o któ­rym mówi, wy­pro­wa­dza po­dług ro­man­tycz­nych po­wie­ści od Tro­jan i prze­bie­ga dzie­je świa­ta wów­czas zna­jo­me; za­wsze jed­nak ogra­ni­cza się na Ko­lo­nii i na świę­tym bi­sku­pie Anno. Wy­sta­wia ma­low­ni­czo po­dług wi­zyi Da­nie­la pro­ro­ka, ob­raz czte­rech mo­nar­chii świa­ta. Wspo­mi­na ro­man­tycz­ne cuda o Alek­san­drze Wiel­kim; Rzy­mian, ich zwią­zek z Fran­ka­mi. Ze zbu­rzo­nej Troi wy­pro­wa­dza Fran­ka, któ­ry mo­nar­chii fran­koń­skiej był za­ło­ży­cie­lem. Z ca­łe­go ustę­pu dziw­nych ob­ra­zów hi­sto­ryi rzym­skiej naj­świet­niej­szy jest opis zwy­cięz­twa od­nie­sio­ne­go przez Ju­liu­sza Ce­za­ra na po­lach far­sal­skieh nad Pom­pe­uszem.

Ha! jak grzmią wo­jen­ne bro­nie, Ko­nie wpa­da­ją na ko­nie, Hu­czy ro­gów brzmie­nie,

Pły­ną krwi stru­mie­nie,

Drży pod sto­pą zie­mia, Blask nie­bo za­cie­mia, Gdy dwóch naj­świet­niej­szych ku so­bie goni

Z mie­czem w dło­ni).

Od na­ro­dze­nia Chry­stu­sa Pana prze­cho­dzi do za­ło­że­nia bi­skup­stwa w Ko­lo­nii! Te­raz na­stę­pu­je po­chwa­ła cnot Ś-go Anno, i ra­zem wi­zya, jaką ten świę­ty miał przed

) Oy, wi di wid­ne clun­gin Da di ma­rin ci­sa­mi­ne sprun­gin, He­re­born duz­zin. Blec­lie Mu­lis fluz­zin..

Der­de di­riun­ti­ni diu­ni­ti. Di bel­le in ge­gi­ne gliun­te, Da di he­ri­sten in der we­ril­te Such­tin sic­li mi su­er­tin.

Śmier­cią, kie­dy uj­rzał nie­bo i w niem tron, prze­zna­czo­ne dla sie­bie miej­sce. Ko­niec obej­mu­je opis cudu wy­kry­wa­ją­cy świę­tość zmar­łe­go. Po­ema to, po­mi­mo roz­wle­kłe­go hi­sto­rycz­ne­go wąt­ku i wy­sta­wy fan­ta­stycz­nej, za­wie­ra praw­dzi­wie li­rycz­ną kom­po­zy­cya, któ­ra układ pin­da­ro-ski przy­po­mi­na. A cho­ciaż twór­ca hym­nu fran­koń­skie­go w ogó­le da­le­ko za Pin­da­rem po­zo­stać musi, jed­nak du­chem jak po­kre­wień­stwem przy­bli­ża się do nie­go. Miej­sca w jego dzie­le, sła­be, pro­za­icz­ne, bez sma­ku, są po­kry­te wdzię­kiem in­nych czę­ści. Pięk­na mi­łość ludz­ko­ści, pły­ną­ca szcze­gól­niej przy opi­sa­niu cnot Anno, ma po­etycz­ną war­tość. Żad­na z po­ezyi, utwo­rzo­nych przed wie­kiem ce­sa­rzy szwab­skich, nie­do­się­gła szczyt­no­ści tego po­ema­tu.

Oprócz po­wy­żej wy­mie­nio­nych pło­dów, god­na tu jest przy­najm­niej wspo­mnie­nia po­chwa­ła Mat­ki Naj­święt­szej, w krót­kich stro­fach, nie­zu­peł­nie z po­etycz­nej war­to­ści ogo­ło­co­na, i uła­mek naj­sta­ro­żyt­niej­sze­go po­ema­tu ry­cer­skie­go o czy­nach Ka­ro­la Wiel­kie­go i jego pa­la­ti­na. Pa­miąt­ki, po­cho­dzą­ce z pierw­szych lat pa­no­wa­nia ce­sa­rzów szwab­skich.

Pro­zę wie­ku XI-go skła­da­ją prze­kła­dy, jak tłu­ma­cze­nie Bo­etiu­sza, rę­ko­pism z Opac­twa S-t Gal­len, bar­dziej ćwi­cze­nia szkol­ne jak utwór du­cha doj­rza­łe­go; pi­smo, w któ­rym nie­wia­do­my au­tor usi­ło­wał tak­że prze­ło­żyć Or­ga­non Ary­sto­te­le­sa; tłu­ma­cze­nie Mar­tia­na Ka­pel­la w fran­koń­skim dia­lek­cie, zbli­żo­nym do szwab­skie­go, za­by­tek bar­ba­rzyń­skie­go ma­ko­ro­ni­zmu. Prócz tłu­ma­czeń, ory­gi­nal­na pro­za tego wie­ku obej­mu­je ułam­ki z ka­zań na tekst bi­blij­ny w fran­koń­skiej do ho­eh­deutsch zbli­żo­nej mo­wie. Nic tam zna­leźć nie moż­na do­bre­go pod wzglę­dem sztu­ki, są to tyl­ko wy­ja­śnie­nia i wy­kła­dy nauk z pi­sma świę­te­go.

Pa­no­wa­nie ce­sa­rzów szwab­skich, otwie­ra sze­reg po­etów, któ­rzy się sta­li ozdo­bą XII-go i XIII-go wie­ku. Pło­dy ich na­tchnie­nia do­szły nas wraz z omył­ka­mi i po­praw­ka­mi prze­pi­sy­wa­czy; mimo to jed­nak, są­dząc po wra­że­niu, ja­kie po­ezye te ro­bią na du­szy, wy­znać trze­ba, że w nich znaj­du­je się sita i ży­cie fan­ta­zyi, za­pal wraz z tkli­wo­ścią i ła­god­no­ścią uczuć; wszyst­ko po­ły­sku­ją­ce świe­żo­ścią jako pą­czek, już roz­wi­nię­tej po­ezyi ro­man­tycz­nej, nie­kształ­co­nej żad­nem na­śla­do­wa­niem sta­ro­żyt­ne­go klas­sy­cy­zmu. Cho­ciaż ory­gi­nal­ność tych pło­dów jest wy­dat­na, mają one jed­nak ja­kąś część wspól­ną z po­ezy­ami pól­noc­no-fran­cuz-kie­mi, a oso­bli­wie pro­wanc­kie­mi; po­rów­na­nie naj­le­piej­by wy­ka­za­ło war­tość ich es­te­tycz­ną z tej stro­ny. W ogól­no­ści, w utwo­rach tych, jak i w cu­dzo­ziem­skich tego sa­me­go ro­dza­ju, moc­no ude­rza zna­mie klas­sycz­ne; nie ze wzglę­du na styl grec­ki lub rzym­ski, któ­ry jest ob­cym dla po­ezyi ro­man­tycz­nej, lecz ze wzglę­du na to roz­waż­ne uni­ka­nie wszyst­kie­go, co nie jest zmy­sło­wem, przy­zwo­item i, co tchnie po­twor­no­ścią. Wi­dać tam ja­sność i do­kład­ność my­śli i wy­ra­żeń, wzo­ro­wą czy­stość i sil­ne od­zna­cze­nie form es­te­tycz­nych nie­ma­ją­cych nic wspól­ne­go z po­ezyą sta­ro­żyt­ną. Gdy jed­nak wszyst­kie te po­ezye bez wy­bo­ru zbie­rze­my w jed­ną mas­sę, praw­dzi­wa pięk­ność rów­no­wa­żyć bę­dzie z bra­kiem sma­ku. Za­wsze po­eci nie­miec­cy rów­nie jak pro­wanc­cy po­sia­da­li sztu­kę w wy­so­kim stop­niu, któ­ra co do roz­ma­ito­ści w kom­po­zy­cy­ach i w ze­wnętrz­nej for­mie po­ezyi była dla nich źró­dłem nie­wy­czer­pa­nem.

Zna­jo­me do­tąd po­ezye z tego wie­ku po­dzie­lić moż­na na trzy ro­dza­je: na li­rycz­ne, epicz­ne i dy­dak­tycz­ne. Od­dział dra­ma­tycz­ny jest zu­peł­nie nie­tknię­ty w tym okre­sie li­te­ra­tu­ry nie­miec­kiej.

Po­ezya li­rycz­na.–Nie­ma­ła jest licz­ba po­etów, któ­rzy się za­wo­do­wi li­rycz­ne­mu od­da­wa­li; moż­na ich do dwu­stu na­li­czyć. Naj­zna­ko­mit­sze oso­by na­le­żą do tego rzę­du; obok ce­sa­rza, wy­stę­pu­ją kró­lo­wie, ksią­żę­ta, ry­ce­rze szla­chet­nych fa­mi­lii, du­chow­ni. Od­zna­cza­ją­cy się ta­len­tem po­eta, ze wzglę­du na sto­pień do ja­kie­go sztu­kę swo­ją po­su­nął, otrzy­my­wał ty­tuł mi­strza (Me­ister). Nic nie­po­zo-sta­ło }ub bar­dzo mało szcze­gó­łów do­ty­czą­cych ży­cia tych łu­dzi, któ­re z pew­no­ścią by­ły­by cie­kaw­sze od przy­pad­ków dzi­siej­szych po­etów. Bo tam­ci nie byli to ucze­ni, za­mknię­ci czte­re­ma ścia­na­mi, lecz lu­dzie ży­ją­cy wśród świa­ta, przy­gód, ry­cer­stwa i ga­lan­te­ryi; z nich wie­lu na­le­ża­ło do wy­praw krzy­żo­wych. Dla tego treść tych po­ezyi rów­nie na­le­ży do wie­ku jak sami po­eci. Nikt z nich przy­kła­dem Dan­ta lub Pe­trar­ki nie wzniósł się do my­śli nad całą ludz­ko­ścią. Uczu­cie i umysł tych po­etów błą­ka się tyl­ko w ob­wo­dzie, jaki dla ich su­mie­nia i ho­no­ru za­kre­ślił ko­ściół i ry­cer­stwo. Mi­łość (min­ne), od któ­rej nada­no im na­zwi­sko nii­ne­zen­ge-rów, (il­lin­ne­san­ger) któ­rą za nie­wy­czer­pa­ną uwa­ża­li, jest bez­u­stan­nym przed­mio­tem ich po­ezyi; tak da­le­ce, że co­kol­wiek in­ne­go w swych pie­śniach roz­pocz­ną, wszyst­ko gi­nie wśród roz­ko­szy lub cier­pień mi­ło­snych. Szcze­gól­niej jed­nak sil­na fan­ta­zya tych lu­dzi umia­ła z od­wiecz­nej jed­no­staj­no­ści roz­wi­jać nie­skoń­czo­ną roz­ma­itość. Uczu­cia swo­je pod­no­szą czę­sto opi­sa­mi li­rycz­ne­mi. Ma­lu­ją stan swej du­szy i ra­zem ob­raz przy­ro­dze­nia oso­bli­wie roz­kwi­ta­ją­cą wio­snę. Brak my­śli za­mie­nia się u nich w roz­wle­kłość. Są­dzi­li, że uczu­cie wte­dy się z pew­no­ścią ob­ja­wi, kie­dy tyl­ko mó­wić nie­prze­sta­je; cho­ciaż­by w dłu­giem pa­śmie wro­tek za­wsze jed­ne i te same my­śli po­wta­rza­ło. Jed­nak ta utru­dza­ją­ca jed­no­staj­ność ma wie­le nie­spo­dzie­wa­nej roz­ma­ito­ści w szcze­gó­łach i drob­nost­kach. Z tego po­wo­du pie­śni mi­ło­sne (min­ne­lie­der) są naj­zna­ko­mit­szą czę­ścią po­ezyi li­rycz­nej. Pie­śni mo­ral­ne lub re­li­gij­ne, pła­skie albo fan­ta­stycz­ne, tam na­bie­ra­ją ja­kiejś­kol­wiek war­to­ści, gdzie żart lub sa­ty­ra prze­bi­ja. Po­ezye po­mie­nio­ne dzi­wią swo­ją me­trycz­ną for­mą cią­gle nową i roz­ma­itą. Ile w tem nie­miec­cy po­eci pro­wanc­kich na­śla­do­wa­li, trud­no wy­ba­dać,

Co do ogó­łu za­pew­ne po­stę­po­wa­li po­dług wzo­rów pro-wa­tic­kich; nie moż­na jed­nak wy­ma­gać po nich tej kunsz­tow­nej bu­do­wy wier­sza, któ­ra ostat­nie tru­ba­du­rów pło­dy od­zna­cza. Nie mają… mi­ne­zen­ge­ro­wie ta­kich so­ne­tów i ter-ci­nów, cho­ciaż so­net rów­nie v… czter­na­stu wier­szy i z czte­rech ry­mów ukła­da­li. Zaj­mo­wa­ły ich bar­dziej kan­co­ny, jako źró­dło swo­bod­niej­sze­go ryt­mu i uczuć. Za­sa­dą u nich mia­ry było samo brzmie­nie wy­ra­zu bez uwa­gi na dłu­gość lub krót­kość zgło­sek, a to sto­sow­nie do ryt­mu. Dla dźwię­ku, igra­li z ry­mem tak ozdob­nie, tak roz­ma­icie, iż się wy­da­je ja­ko­by sam rym obie­ra­li za przed­miot po­ezyi. Dziś ten spo­sób pi­sa­nia temu tyl­ko nie wyda się dzie­cin­nym i nud­nym, kto się po­tra­fi prze­jąć sta­ro­żyt­ne­mi ro­man­tycz­ne­mi uczu­cia­mi. W nie­któ­rych ów­cze­snych po­ezy­ach, bu­do­wa wier­sza do­szła do pew­nej do­sko­na­ło­ści, do ja­kiej póź­niej­si na­wet po­eci nie­miec­cy swo­je­mi two­ra­mi wznieść się nie mo­gli. Cho­ciaż mi­ne­zen­ge­ro­wie nie da­wa­li ba­cze­nia żad­ne­go na pro­zo­dyą, wi­dać jed­nak róż­ni­cę tro­che­icz­nych od jam­bicz­nych wier­szy. Tam­te mają dziw­ny wdzięk i szcze­gól­niej har­mo­ni­zu­ją z cha­rak­te­rem ję­zy­ka, z wy­ra­że­nia­mi mięk­kie­mi i z uczu­ciem roz­ma­rzo­nem.

Naj­daw­niej­szym z rzę­du po­etów, któ­rych dzie­ła i imio­na do nas do­szły, jest Hen­ryk von Wal­deck, z pół­noc­nych Nie­miec, zna­ny już w koń­cu Nll-go wie­ku. Ze nie był pierw­szym po­etą nie­miec­kim, prze­ko­ny­wa­ją za­byt­ki daw­niej­sze. Mowa i wer­sy­fi­ka­cya Wal­dec­ka no­szą na so­bie pięt­no wyż­szej kul­tu­ry, jaka ten wiek od po­prze­dza­ją­cych od­róż­nia. O po­ezy­ach epicz­nych Wal­dec­ka, póź­niej bę­dzie wzmian­ka. Pie­śni jego mi­ło­sne, peł­ne uczu­cia ma­lo­wa­ne­go wdzię­ka­mi bez ozdób, peł­ne lu­bej na­iw­no­ści. Zda­je się, że do rymu przy­wią­zał szcze­gól­niej­szą po­etycz­ną siłę.

Hart­mann von Aue, rów­nie z daw­niej­szych po­etów miał wię­cej ta­len­tu do epicz­nej jak do li­rycz­nej po­ezyi.

Rów­nie Wol­fram von Eschen­bach, czy­li Ese­hel­bach, któ­ry w r. 1207 miał udział wraz r. in­ne­mi w po­etycz­nem ubie­ga­niu się na zam­ku Wart­zburg, za­słu­gu­je na wspo­mnie­nie jako li­rycz­ny po­eta, cho­ciaż da­le­ko jest wyż­szym w epo­pei, i, jak to póź­niej zo­ba­cze­my, wśród wszyst­kich nie­miec­kich po­etów z tego wie­ku sam pierw­szeń­stwo trzy­ma. Jego piosn­ki za­wie­ra­ją żale po­gar­dzo­nej mi­ło­ści; są kunsz­tow­ne w gu­ście wie­ku; wię­cej mają siły jak sło­dy­czy, w nie­któ­rych za­ry­sach śmiel­sze, ani­że­li wie­lu mi­ne­zen­ge­rów.

Hen­ryk von Ri­spach, któ­re­mu sta­ro­żyt­ny zbiór pio­snek nadał przy­do­mek pi­sa­rza cno­tli­we­go, na­le­żał tak­że do zgro­ma­dze­nia współ­ubie­ga­ją­cych się po­etów na zam­ku Wart­zburg. Prze­ra­bia! z fran­cuz­kie­go i pro­wanc­kie­go epo­pe­je. Pew­ny w swej sztu­ce, igrał ry­mem do woli, i nie był ogo­ło­co­ny z li­rycz­ne­go uczu­cia. Jaka me­lo­dya w na­stę­pu­ją­cej stro­fie:

W gaju jęki za­wsze jed­ne, I cóź w dzi­kim le­sie może

Me żale o lo­bie, Bied­ny ptasz­ka śpiew:

Ser­ceś mi wy­dar­ła bied­ne I cóż jemu jęk po­mo­że,

I za­bra­ła so­bie. Ja­każ wdzięcz­ność drzew.

Ja­kie sło­wi­ka śpie­wa­nie, Głu­chy bór na­gród nie czy­ni

Taki i mój los; Wśród łych dzi­kich stron;

.Nic mu w gaju ni­czo­sta­nie, Nie dla dzi­kiej jest pu­sty­ni

Tyl­ko wła­sny głos. Miły pięk­ny ton).

Naj­zna­ko­mit­szym ze wszyst­kich mi­ne­zen­ge­rów Wal­ter von Vogcl­we­ide, z szla­chec­kiej fa­mi­lii, z Thur­gau.

) Es ist in den walt ge­sun­gen, Was lo­ugt in dem wil­den wal­de

Das ich ir ge­na­den cla­ge, Kle­iner vongc­li­ne sane,

Dii min ne­rze hal be­twun­gen, Und ir dii­ne ma­ni­gval­de?

Und noch twin­get alle (age. Ver seil in der vu­ego clanc?

Mir ist sam der na­chte­gal, Dan­kes ist so toub der­walt;

Dii so vii ver­geb­ne sin­gel, So ist das wil­de wald­ge­sin­de,

1nd ir do­cti ze le­sie brin­gel Von der wil­de gar ze schwin­de Niht an scha­den ir­su­czer schal. Hił­be­schem lone nic­li ge­stald.

Z jego peł­no­brz­mią­cych sil­nych i mi­łych pie­śni od­zy­wa się praw­dzi­wie li­rycz­ny ge­niusz. Na­wet w przed­mio­tach re­li­gij­nych szczę­śliw­szy od współ­cze­snych po­etów, a za­wsze bo­gat­szy w my­śli… lSez wszel­kich me­dy­ta­cyi fi­lo­zo­ficz­nych przy­tom­ną mu była, jak każ­de­mu wiel­kie­mu po­ecie, ca­łość ludz­kie­go ży­cia. Zwy­czaj­nie jego wy­sta­wa ma coś ma­low­ni­cze­go. Nie­któ­re pie­śni w dłu­gich wier­szach zbli­ża­ją się do mia­ry i cha­rak­te­ru so­ne­tów, jak na­przy­kład w po­rów­na­niu pięk­no­ści ko­biet do kwia­tów.

Jak świe­że, jak roz­kwi­tłe są­dzie – A jed­nak coś tę­sk­ne­go ści­ska ser­ce wiczc wdzię­ki!… moje:

Nie­ma tego wi­do­ku ni w bla­sku Ale na wi­dok pięk­nej, myśl po – ju­trzen­ki, chmur­na gi­nie

Ni w po­wie­trzu, na zie­mi–i nig­dzie I smu­tek ustę­pu­je w tej za­raz go – już nie­ma… dżi­nie;

Li­lie, róże, kwiat­ki, błysz­czą przed Bo z ustek ko­ra­lo­wych uśmiech mi – oczy­ma; ło wła­da

Ma­jo­wa rosa sre­brzy, i brzmią A spoj­rze­nie jej ocząt w głąb ser­ca pta­sząt roje; za­pa­da).

Nie­któ­re wzno­szą się w po­lo­cie wyż­szym, uro­czy­stym; inne w lek­kim, szyb­kim bie­gu przy­po­mi­na­ją we­so­łe piosn­ki ludu; w inne wpro­wa­dza pra­wie epi­gram­ma­tycz­ną de­li­kat­ność. Płacz­li­we żale nie­zga­dza­ły się z ser­cem tego po­ety, lecz w po­chwa­łach ko­biet był nie­wy­czer­pa­nym. Nie-

) Durch­su­czet uud ge­blu­mel sint die re­iu­en fro­wun; Es wart nie nilu so wun­ne­kli – cbes an­ze­scho­wen Jn lu­ften, uf er­de­ri, noch in al – len gru­enen owen, Li­lien, ro­sen, blu­omen swa di lu­th­cen

Jn mey­en­to­wen durh das gras; und klci­ner vogc­lin sane.

Das ist ge­gen solchcr wun­neb­crn – den fró­i­de kranc. Swo ma­ne­in scho­ne fro­wen sibi, das kan trub­cii muot er­fuc­blen, Und le­sc­liel ades tru­ren in der­sel – ben stunt. So lie­blich la­chet in lie­be in su­ezer ro­ter munt: Und stra­le us spil­den ougen schies­sen in man­nes he­rzen­grunt.

któ­re po­ema­ta mają na celu szczę­ście kra­ju ca­łe­go. W to­nie po­pu­lar­nym śpie­wał po­chwa­łę Nie­miec:

WNiem­czech dla mnie jest naj­mi­lej,

Jak anioł­ki lam dziew­czę­ta;

Kto je gani len się myli,

Boje ser­ce me pa­mię­ta.

Kto cnot, mi­ło­ści i kra­sy

Szu­ka przy anie­le;

Niech przyj­dzie do na­szej zie­mi: tam ro­sko­szy wie­le, Tam bym chciał źyć w wiecz­ne cza­sy.

Wi­dzia­łem kra­jów nie­ma­ło, Wie­le do wy­bo­ru było: Nig­dzie się nie­po­do­ba­ło. Trud­no zna­leźć, co jest miło. Ser­ce nie bar­dzo się cze­pi W cu­dze oby­cza­je. Może nie­spra­wie­dli­wie ga­nię obce kra­jel

Lecz w Niem­czech naj­le­piej).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: