- W empik go
Rzecz o roku 1863. Tom 2, Część 2 - ebook
Rzecz o roku 1863. Tom 2, Część 2 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 439 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przyczyny upadku państw. Wielkość upadku w stosunku prostym do przyczyn. W tym samym stosunku trudności odbudowania. Stopień upadku państwa polskiego; jego podwójna przyczyna. Ztąd wynikające trudności w rozwiązaniu zadania polskiego. Niepodległość i byt narodowy. Usiłowania odzyskania niepodległości. Cel, warunek niezbędny i środek. Byt narodowy musi być sam dla siebie celem. Upadek ducha publicznego i podniecanie takowego. Obojętność i gorączka. Droga pośrednia. Wychowanie dwóch ostatnich pokoleń. Niepodległość i obca pomoc. Inters europejski i granice 1772 r Litwa i Prowincye Zabrane. Uniemożebnienie rozwiązania kompromisowo zadania polskiego, pod panowaniem rosyjskiem. Poświęcenie rzeczywistości.
Chcąc mieć jasne wyobrażenie o siłach i położeniu narodu, który przestał być państwem, chcąc patrzeć w jego przyszłość bez złudzeń, z zamiarem wskazania mu dróg a nie manowców, zasłonięcia przed znicestwieniem; trzeba przedewszystkiem zastanowić się nad przyczynami upadku państwa.
Upada ono w skutku zewnętrznych powodów lub wewnętrznych, albo wreszcie pod wpływem, zarazem wewnętrznych i zewnętrznych; tak iż są trzy powody i trzy stopnie upadku państwa.
Pierwszy powód, zewnętrzny, pochodzić może od potężniejszego sąsiada, który siłą obala słabsze państwo, albo też od kilku sąsiadów działających na jego zgubę, każdy z osobna, lub w zmowie i porozumieniu. – Zbieg przypadkowy okoliczności, skutek zawsze wątpliwy wojny, mogą stać się również powodem zewnętrznym upadku państwa. – Zadaniem polityki jest za pomocą przezorności, zręczności i przymierzy, zapobiegać tym zewnętrznym niebezpieczeństwom, nie pozwalając wzróść groźnie sąsiadom, nie dopuszczając do ich wrogiego skojarzenia się, unikając odosobnienia; wreszcie zasłaniać się przed niespodziankami. – Wewnątrz zaś zadaniem sztuki rządzenia jest, tak ukształtować i na takiej utrzymać stopie państwo, aby sąsiadom i wszelkim zewnętrznym niebezpieczeństwom oraz przypadkom sprostać mogło. – Stać się jednak może, że pomimo najmądrzejszej i najprzezorniejszej polityki, pomimo najdzielniejszych wewnątrz rządów, przewadze sąsiada lub sąsiadów, nie zdoła się oprzeć państwo, lub też zasłonić przed klęską morderczą. Wtedy bez jego winy, chwilowo lub na zawsze upada, co jednak rzadko się zdarza, gdyż żywotność opiera się śmierci. – Jest to pierwszy, najmniej dla przyszłości groźny stopień upadku państwa.
Drugim powodem upadku państwa jest jego stan wewnętrzny. Przyczyny takiego upadku są rozliczne, mnogie; mogą być politycznemi, społecznemi, religijnemi, etycznemi, ekonomicznemi, wojskowemi i wszystkiemi razem. Są one nietylko upadku przyczyną, ale także oznaką choroby, rozkładu, braku żywotności. Przygotowują grunt dla zewnętrznych przyczyn a zawsze znajdzie się sąsiad, który z nich skorzysta i stanie się spadkobiercą czy egzekutorem testamentu; lub też państwo rozpada się. Przyczyny wewnętrzne ten bowiem mają skutek, iż nietylko osłabiają organizm, ale zmniejszają stanowisko państwa względnie do państw sąsiednich, które w zdrowiu się utrzymują; tak że w wyścigu omdlewa stopniowo jeden zapaśnik, podczas gdy drugi do mety dobiega, to jest do przewagi, w końcu do panowania. Albo też takie państwo rozpadając się na różne części, przestaje istnieć. Jest to stopień drugi upadku państwa, o wiele groźniejszy dla przyszłości niż pierwszy, bo ten upadek spowodowany jest własną winą.
Wreszcie trzeci powód i stopień upadku łączy w sobie dwa poprzednie, jest podwójnym, zewnętrznym i wewnętrznym zarazem; tu dwie przyczyny, zewnętrzna i wewnętrzna dopełniają się. Wzrost sąsiadów i ich żądze zbiegają się z osłabieniem wewnętrznem a tem samem i zewnętrznem państwa, z prostracyą jego organizmu. Powstaje takie niebezpieczeństwo, wobec którego nie ma ani środków ratunku, ani ratunku; katastrofa jest nieuniknioną. Państwo upada z własnej winy i niższości na zewnątrz i wewnątrz a w skutku wyższości sąsiada lub sąsiadów, wroga lub wrogów. Jest to stopień trzeci upadku, najwyższy.
Jak we wzroście tak i w upadku państw są zatem stopnie.
Stopień upadku jest w stosunku prostym do jego przyczyn. Trzeci stopień upadku jest największym, dla tego że składają się na niego dwie przyczyny, zewnętrzna i wewnętrzna.
Od stopnia upadku zależną jest zdolność i możność podźwignięcia i podniesienia się.
Najważniejszemi zatem danemi dla przyszłości narodu, który przestał być państwem, są przyczyny upadku tego państwa; im liczniejsze, im stopień większy, tem słabszemi są i dalszemi widoki przyszłości państwowej, i odwrotnie.
I tak państwo, które upadło wyłącznie z zewnętrznych przyczyn, którego zatem upadek jest stopnia pierwszego, lub to, które upadło tylko z wewnętrznych przyczyn i którego upadek jest stopnia drugiego, łatwiej może odzyskać kształt państwowy niż to, którego zniknięcie spowodowanem zostało dwoma przyczynami, zewnętrzną i wewnętrzną zarazem, którego zatem upadek jest stopnia trzeciego, najwyższego.
Upadek państwa polskiego był stopnia trzeciego, najwyższym, bo spowodowanym został zewnętrzną i wewnętrzną przyczyną; nastąpił w skutku osłabienia własnych sił, oraz wzmożenia się sił sąsiadów, w skutku niemocy własnej i przewagi obcych.
Ani przypadek, ani wojna nieszczęśliwa a nierówna, ani też przegrana bitwa, zniosły państwo polskie. Nie znicestwiła go też sama wewnętrzna anarchia, nie rozpadło się. Nieprzerwany szereg przyczyn wewnętrznych i zewnętrznych, spowodował upadek państwa polskiego, Wewnątrz nagromadziło się tyle błędów politycznych, tyle grzechów społecznych, tyle zaniedbania ekonomicznego, tyle bezrządu, tyle słabości, tyle wadliwych urządzeń, że i słabemu sąsiadowi Polska nie byłaby przy końcu mogła stawić czoła.
Na zewnątrz trzej sąsiedzi wzmagali się tymczasem w siłę i rosły ich żądze. Jednocześnie Polsce zabrakło odpornej mocy, wojskowych środków obrony, a do tego stopnia wszelkiej przezorności, zapobiegliwości i przymierzy, że niejedno państwo zapragnęło ją podbić, ale trzy potężne mocarstwa połączyły się ze sobą i zgodziły, aby dokonać jej zaboru zbyt łatwego w tych warunkach. Był to zatem okaz wyjątkowy, w dziejach jedyny, trzeciego stopnia upadku państwa, stopnia największego.
A tak na księdze dziejów Polski wypisać można słowa – zbiór tego wszystkiego, czego państwa wystrzegać się winny, jeżeli nie chcą upaść.
Stopień upadku Polski, jeżeli mierzyć go będziemy nietylko przyczynami upadku, ale także treścią i istotą tych przyczyn, był największym, jaki się w dziejach napotyka, bo spowodowany został wewnętrznym roztrojem i osłabieniem bezprzykładnem; niczem niehamowanym wzrostem sąsiadów, których ten upadek zespolił, oraz ciosem zadanym nie przez jedno, ale przez trzy w jednym zamiarze złączone państwa. Że zaś im większy jest stopień upadku państwa, tem trudniej powstać mu na nowo, dochodzimy do tej prawdy, że z wszystkich upadłych państw, najtrudniej było powstać Polsce i odzyskać utracony kształt i stanowisko państwowe. Zważywszy zaś, że na upadek Polski złożyły się nie jedna, nie kilka, ale wszystkie przyczyny, które spowodować mogą znicestwienie państwa i to w stopniu dotąd w dziejach wyjątkowym, uznać również należy, że naród, który utworzył był państwo Polskie, nie był w należyty sposób obdarzony zmysłem politycznym, to jest zbiorową zdolnością rozwijania, wzmacniania i zachowania kształtu państwowego; albo, że jeżeli go miał niegdyś na tyle, aby utworzyć państwo, a nawet znacznie takowe rozszerzyć, nie miał go dosyć, aby je należycie wzmocnić i zabezpieczyć; lub też że zmysł polityczny w tym narodzie z czasem stępiał.
Zbadajmy teraz o ile w praktyce i w dziejach stwierdzają się powyższe prawdy, to jest o ile okazało się, że dzieło odbudowania państwa polskiego, otoczonem było trudnościami, którym sprostać może byłyby mogły, tylko wielkie cnoty i zdolności polityczne. Doprowadzi nas to wprost do naszego przedmiotu, do ostatniej sceny ostatniego aktu tej tragedyi dziejowej, która obejmuje usiłowania odbudowania Polski.
Nie będziemy szczegółowo rozbierać wszystkich nieudanych prób, przedsięwziętych w celu odzyskania niepodległości od upadku, to jest rozbioru Polski. Dla syntezy naszego zadania dość stwierdzić, że te próby jedne bezpodstawne chociaż szlachetne, inne acz patryotyczne – szalone, inne znowu oparte na politycznych danych i rzeczywistych rachubach, wszystkie spełzły na niczem, prócz tych, które towarzyszyły wojnom Napoleona I, i które chwilową i częściową zdobyły niepodległość, i że wszystkie bez wyjątku złożyły w dziejach świadectwo, zarówno wielkości celu, jak trudności jego dopięcia.
Prób tych wszystkich, bezowocnych tak co do ostatecznego celu, jak co do nauki jaką niosły, aktem ostatnim były wypadki 1830 – 1831 r. Ostatnią zaś sceną aktu wypadki 1863 r., nad któremi zastanawiamy się. Chcemy poddać krytyce i dokonać rozbioru sceny ostatniej. Przedewszystkiem jednak wypada nam rozważyć położenie kraju, narodu i sprawy, usposobienie i wychowanie społeczeństwa w periodzie między r. 1831 a 1863, dlatego, że wpłynął on oczywiście przeważnie i niejako wytworzył wypadki, któremi się zajmujemy. Mniemamy że w rozbiorze sceny ostatniej znajdziemy nietylko najgłębszą, ale i najskuteczniejszą naukę, bo sumę wszystkich doświadczeń.
Wiadomem jest, że społeczeństwa istnieć nie mogą jedynie życiem materyalnem, że nawet najpotężniejsze nagromadzone zasoby materyalne, nie tworzą jeszcze ani państwa, ani narodu, jak ciało nie stanowi człowieka. Czem duch dla człowieka, tem dla społeczeństwa jest myśl wspólna. Duch odróżnia człowieka, od zwierzęcia, myśl wspólna odróżnia społeczeństwo od gromady zwierząt; ona, daje mu wyższy, wzniosły cel, który staje się czynnikiem zachowawczym, bo stwarza siłę ożywczą, która dopiero zdolną jest do równowagi doprowadzić, rządzić i kierować materyalnemi zasobami. Społeczeństwa żyjące jako państwa, różne mogą mieć cele, różne tem samem siły ożywcze; zbawcze, jeżeli zgodne z ich powołaniem, zgubne, jeżeli stoją z niem w sprzeczności. Dla społeczeństwa, które przestało istnieć w kształcie państwowem, najwznioślejszym, najszczytniejszym celem musi być odzyskanie tego kształtu, a silą ożywczą myśl i dążenie do niepodległości. To nie ulega wątpliwości i przyznają to mędrcy, powtarzają głupcy, stwierdzają dzieje. Idzie jednak o środki, a rozpoznanie takowych i ich wybór, dla społeczeństw, które przestały być państwami, równa się obraniu zbawczego lub zgubnego celu, przez społeczeństwa, żyjące jako państwa.
Nie już tyłku najpotężniejszym środkiem, ale koniecznym warunkiem odzyskania kształtów państwowych jest zachowanie bytu narodowego. Dla społeczeństwa zatem podbitego i państwowo upadłego, najwznioślejszym i najszczytniejszym celem jest odzyskanie niepodległości, ale najpierwszym obowiązkiem być musi zachowanie bytu narodowego. Środek tutaj będąc warunkiem niezbędnym, tak dalece zespolony jest z celem, tak dalece jest istotą celu, że ktoby chciał wyzuć się z pierwszego, dla dopięcia drugiego poświęciłby oba i działałby wbrew powołaniu społeczeństwa, nietylko zgubnie, ale niszcząco. Gdyby zatem siłą ożywczą stały się dla społeczeństwa, które przestało być państwem, myśl i ciążenie do niepodległości pochłaniające byt narodowy, siła ta zamiast twórczą, byłaby niweczącą cel ze środkiem, bo byt narodowy jest warunkiem koniecznym.
Ztąd utrzymanie bytu narodowego musi się stać celem dla siebie i stać się siłą ożywczą, musi zapanować i górować nad wzniosłością i szczytnością odzyskania niepodległości; do tego potrzeba, aby poczucie obowiązku zapanowało nad życzeniami, rozsądek zwalczył wyobraźnię, a umiejętność wykazała mylność rachuby dążącej do celu przez zniszczenie warunku koniecznego. Społeczeństwo zaś, które nie umiałoby postawić obowiązku po nad żądzą, rozsądku po nad porywami, rachuby po nad mistycyzmem, nietylko celu by nie dopięło, ale przeznaczonem by było na zatratę. Jeżeli społeczeństwo nie może dążyć do celu inaczej, jak marnując i niwecząc warunek konieczny, siła jego ożywcza, stać się musi destrukcyjną.
Na zachowaniu zatem bytu narodowego, polega cała zachowawcza polityka społeczeństwa, które upadło jako państwo; rozum zaś polityczny na wyborze stosownych po temu sposobów. Możemy postawić jako pewnik, że dążenie do najwznioślejszego i najszczytniejszego celu odzyskania niepodległości, musi być podporządkowanem zachowaniu warunku koniecznego, to jest bytu narodowego, że działanie wszelkie niszczące ten warunek, niweczy cel i jest bezrozumnem i zgubnem, że nareszcie kto wybić się nie może, podnieść się przecież potrafi, i że jeżeli przedsięwzięcie odzyskania niepodległości zniszczyć może byt narodowy, to zachowanie tego bytu doprowadzić może do niepodległości. Ztąd dojść musimy do przekonania, że dla społeczeństwa, które przestało być państwem, siłą ożywczą, stać się winny myśl i dążenie zachowania bytu narodowego, i że gdyby one nie były wystarczającemi dla utrzymania go przy życiu, groziła by mu śmierć.
Upadek ducha publicznego w Polsce, aż pod koniec XVIII stulecia był sromotnym i w tym stanie społeczeństwo nie mogło istnieć, ani jako państwo, ani jako naród. Egoizm osobisty, a obojętność dla rzeczy zbiorowej i sprawy wspólnej, przeważały. Naród upadający w tem usposobieniu, nie mógłby był nigdy, ani odrodzić się, ani powstać na nowo, gdyby się nie był przeobraził, to jest gdyby nie był odczuł potrzeby poświęcenia egoizmu jednostek i obudzenia w sobie przywiązania do sprawy publicznej. Instynkt własnej konserwacji obudził się już pod koniec XVIII stulecia i w pewniej części społeczeństwa za panowania Stanisława Augusta duch publiczny bardzo znacznie podnosić się począł, czego ślady zapisane w dziejach Czteroletniego Sejmu. Było to niestety dla utrzymania państwa za późno – i dlatego przeobrażenia narodu objawami i jego stwierdzeniem, stały się wszystkie następne usiłowania odzyskania niepodległości. Ale podczas gdy ujemny stan społeczeństwa przedrozbiorowego prowadził nieuniknienie do śmierci, dodatnie oddziałanie przeciw niemu, stworzyło groźne również niebezpieczeństwo zniszczenia środków i warunku koniecznego odrodzenia.
Stan ducha publicznego w XVIII stuleciu doprowadził do upadku państwa polskiego; odrodzenie się tego ducha narażało wciąż istnienie narodu, a wszelkie jego objawy, które okazywały się w usiłowaniach odzyskania niepodległości, wtrącały go stopniowo w coraz gorsze położenie, niweczyły środki prowadzące do celu i warunkowi koniecznemu, bytowi narodowemu, dotkliwe zadawały ciosy.
Upadek ducha publicznego był haniebny, odrodzenie się takowego stało się niebezpiecznem. Upadek prowadził do zguby, odrodzenie niweczyło lub oddalało ratunek.
Powstaje tu zadanie, raczej zagadka historyozoficzna. Jak naród, którego ducha upadek prowadził do zguby a odrodzenie do samobójczych usiłowań, ma sobie postąpić? Co ma wybrać i czego się trzymać? Czy bezpieczniej żyć mu w upadku ducha, czy korzystniej w odrodzeniu prowadzącem do katastrof? Ani w jednym wypadku, ani w drugim do celu dojśćby nie mógł. W pierwszym zaprzepaściłby środki, w drugim zniszczyłby je. – Zadanie zatem pozostaje nierozwiązalnem, zagadka nieodgadnioną. – Czyż stoimy wobec niepodobieństwa? W sprawach politycznych nie istnieją nierozwiązalne zadania, dopóki ich rozwiązanie zależnem jest od woli i rozumu ludzkiego. Powyższy dylemat bez wyjścia, wytworzyć mogło tylko stępienie zmysłu politycznego i woli. Widocznem jest wobec klęsk spowodowanych przez upadek ducha i przez jego odrodzenie, że wskazaną była droga inna pośrednia, którą w braku wykształconego zmysłu politycznego, wynaleść powinno doświadczenie.
Wybór tej drogi usuwa dylemat powyższy i czyni zadanie rozwiązalnym. Każde społeczeństwo, nawet to, które nie jest bogato obdarzonem zmysłem politycznym, posiada go przecież tyle, ile go dostarcza poczucie własnej konserwacyi. To poczucie może osłabnąć, ale w końcu powstaje, jako siła przyrodzona. Tak się stało w Polsce. Po upadku ducha publicznego nastąpiło jego wedle praw natury odrodzenie. Był to objaw zdrowy, bo był samoistnem oddziałaniem przeciw złemu, przeciw chorobie i śmierci. Gdy jednak sztucznie był podniecanym, stracił swoją żywotną i ożywczą siłę; wpadł w przesady, w ostateczność drugą i zdrowie przemieniło się w gorączkę. Zaszedł tu fenomen nowy. Jak prostracya poprzednia, tak teraz gorączka, prowadziła do znicestwienia organizmu. Ani w apatyi, ani w gorączce żyć nie mogą społeczeństwa. Apatya i gorączka doprowadzają organizm do konsumpcyi. Życie zaś, któreby podniecała gorączka, musiałoby być krótkiem. I dlatego podniecanie ducha publicznego jest zgubnem i winno być zaniechanem; uzdrawianie ducha publicznego jest zbawiennem i koniecznem. Duch publiczny, który się sam odradza, daje zdrowie i siłę; duch publiczny podniecany sztucznie, stwarza stan chorobliwy.
U dwóch narodów, podniecanie ducha wytworzyło jakby tęsknotę do własnej zagłady, u żydowskiego i u polskiego; obydwa popchnęło do przedsięwzięć bezpodstawnych, bezrozumnych, niweczących wraz ze środkami cel i doprowadziło do zburzenia Jerozolimy i świątyni. Zburzenie to nie położyło przecież końca samobójczym przedsięwzięciom i jak gdyby one tkwiły w charakterze, w usposobieniu tych dwóch narodów, stały się u nich nawyknieniem.
A tak w społeczeństwie polskiem dwa różne i sprzeczne fakta, uśpienie ducha publicznego i obudzenie się jego, były objawami jednej i tejsamej niemocy politycznej oraz braku umiejętności zażegnania szkód i zguby własnej.
Wytworzyła się w Polsce teorya, która twierdzi, że wszystkie przedsięwzięcia bezrozumne, szalone nawet, chociaż samobójcze, potrzebnemi były i będą, aby odradzać ducha publicznego, i że bez nich w pewnym przeciągu czasu, znikłoby nawet przywiązanie do bytu narodowego, a z niemi tenże. Jest to teorya, która stawia w innej nieco formie powyższy dylemat, i która czyni polskie zadanie nierozwiązalnem.
Gdyby naród polski nie mógł inaczej spełnić swojego powołania, jak goniąc za swoją zgubą, to z góry rzecz byłaby przesądzoną i jego przyszłością byłaby zagłada. Ale skoro nie zatracił poczucia własnej konserwacyi, musi ono powstać i stwierdzić się odsunięciem dylematu bez wyjścia, i uczynieniem polskiego zadania rozwiązalnem zadaniem. Rozum zaś i wola od tego są, aby złym i zgubnym nawyknieniom koniec położyć.
Jak poczucie własnej konserwacyi oddziałało przeciw upadkowi ducha publicznego, tak samo oddziałać musi przeciw temu jego odrodzeniu, które do samobójczych prowadzi przedsięwzięć. To podwójne oddziałanie rozwiązać dopiero zdolne powyższy dylemat i wynaleść pośrednią drogę.
Niezbędny warunek, to jest zachowanie bytu narodowego, czyni polskie zadanie rozwiązalnem. Zachowanie bowiem bytu narodowego jest tą prawdą, która stoi pośrodku dwóch fałszów, upadku ducha i wybujałości ducha, która chroni organizm od apatyi i gorączki, która jest więc obowiązkiem i politycznym rozumem, a tem samem celem stać się musi.
Doświadczenie potwierdziło tę prawdę. Ale przed ostatnią nauką, którą się zajmujemy, prawdy tej nigdy nie był stwierdził naród polski. Wyobrażenia, w których poprzednie i nasze pokolenie, wychowanemi zostały, i w których wzrosły, nie uwzględniały jej wcale a stały w sprzeczności z doświadczeniami.
Pomimo stopnia upadku Polski i trudności odbudowania jej, katechizm polityczny owych dwóch pokoleń składał się z dwóch dogmatów, niepodległość i pomoc zewnętrzna. Nietylko nie miały one innego celu prócz odbudowania państwa Polskiego niepodległego, ale nie pojmowały także innego życia narodowego, jak tylko pod ową formą niepodległego państwa. Bezpośrednie dążenie do celu i chęć osiągnięcia go bezwzględnie, pomijały i zapoznawały warunek niezbędny i środek konieczny. Wszystko co nie prowadziło wprost do niepodległości, nie było cenionem przez te dwa pokolenia, ani też dla nich dostatecznem i zadawalniającem. Były one dojrzałe do tego, aby warunek niezbędny, byt narodowy, narażać i poświęcać, nie widząc w nim celu, dla niepodległości. Mniemać można było, że czują się na siłach naprawić od razu błędy kilkunastu pokoleń i zrównoważyć wszystkie przyczyny upadku Polski. – Była w tem nie siła, ale słabość każdej przesady – był brak miary, a nadmiar wiary. I dlatego też nie mierzyły te pokolenia dążenia do celu wedle rozporządzalnych środków, co równa się w polityce zastąpieniu abstrakcyą, rzeczywistości. Najrozumniejsi i najrozsądniejsi opierali swoje rachuby, które w Polsce raczej nadziejami zwać należało, na zewnętrznej pomocy. Ale i środek ten nie był nigdy dobrze określony, był tworem dowolnych spekulacyi, które nie nadawały mu kształtu, a których wyrazem stawały się owe, corocznie powtarzające się przepowiednie wojny na wiosnę. – Nauczono tych dwóch pokoleń, że odbudowanie Polski potrzebnem jest dla bezpieczeństwa Europy i one w to uwierzyły, tem łatwiej, że wierzyć było wygodnie, a schlebiało. Wiary w tę potrzebę europejską, jak każdej wiary nie poddawano krytyce, nie pytano dla jakiej Europy i dlaczego odbudowanie Polski potrzebnem było. Oczekiwano tylko takowego, jak oczekiwano w pierwszym wieku Chrześciaństwa, Królestwa Bożego na ziemi.
W skutku, iż pojmowano cel abstrakcyjnie, bo bez obliczenia i uwzględnienia potrzebnych środków, nadano mu bezwzględnie kształt geograficzny dawnego państwa polskiego i w patryotycznym katechizmie pozostawiono jako artykuł wiary, granice 1772 r. Dobrowolnie zwiększono tym sposobem i tak już niezmierne trudności zadania, do tego stopnia, że je przemieniono w niepodobieństwo. I tu znowu wygodnem było i schlebiało stawiać jako cel, odbudowanie w tych rozmiarach, w jakich nastąpił był upadek. Objaw lenistwa zmysłu politycznego, który nie potrafił nic mądrzejszego, nic odpowiedniejszego położeniu, nic zgodniejszego ze stopniem upadku i nic zbawienniejszego wynaleść, i który zadawalniał się formułą, tam gdzie wyjścia szukać trzeba było.
Naród który upadł jako państwo, nietylko z zewnętrznych, ale i wewnętrznych przyczyn, upadł, bo stracił warunki potrzebne do zachowania kształtu państwowego. Jakim sposobem mógłby odzyskać w niewoli i skrępowaniu warunki te, które w wolności i swobodzie rozwoju zagubił? Nie odwagą, ani męstwem, ale zuchwalstwem i zarozumiałością jest chcieć w niższem położeniu zdobyć to, co na wyższem zachować nie umiało się. Kto stopniowo upadał, tylko stopniowo podnosić się może, jeżeli trwale podnieść się chce. Zresztą to, co rozpadło się lub rozszarpanem zostało, w dawnych rozmiarach i kształtach tylko sklejonem być może; zrosnąć się, powstać i istnieć, może jedynie w nowych rozmiarach i kształtach. Jak nikt nie mógłby pomyśleć o wskrzeszeniu Polski z dawnym jej ustrojem politycznym i społecznym, tak samo nie można było dążyć do odbudowania jej w dawnych granicach. Są różne dla narodów stopnie niepodległości. Dlatego który stracił najwyższy, zachowanie najniższego już jest trudnem zadaniem. – Ale odpychanie wszystkich innych prócz najwyższego jest szaleństwem.
Naród polski mógł i powinien był wedle okoliczności szanować i pielęgnować wszelkie stopnie niepodległości, od półniepodległości do samodzielności narodowej, przedewszystkiem nie narażać tych stopni skokiem do najwyższego. Tego nie potrafił i tem opóźnił swoje odrodzenie. Nie zdołał zrozumieć jedności narodowej, bez jedności geograficznej.
Ostatecznie granice 1772 r. były teoryą, którą stawiano w tej samej myśli i dążeniu, z których powstały bezowocne lub szkodliwe przedsięwzięcia. Chciano tu i tam niepodobieństwami osiągnąć nie podobne ale niepodobne rzeczy, chciano widokami niepodobieństw utrzymać jedność narodową, jak gdyby nie wiedziano, że tylko podobnemi ustalić ją można.
Teorya granic pierwszego rozbioru niezmiernie utrudniła, zaszkodziła i w końcu, przynajmniej na czas długi, zniweczyła zadanie polskie pod panowaniem rosyjskiem. Rozciągać po upadku rewindykacje do krajów, które przed upadkiem państwa nie zdołano ani politycznie, ani społecznie, ani religijnie zupełnie zespolić z rdzennie polskiem społeczeństwem, stawiać je na równi w dążeniach i kombinacyach z krajem rdzennie polskim, było nieroztropnością graniczącą ze zuchwalstwem i uniemożebniało rozwiązanie zadania polskiego za pomocą kompromisu z Rosyą, to jest odzyskanie dla żywiołu polskiego jakiegokolwiek ustalonego i zabezpieczonego stopnia niepodległości w stosunku do Rosyi, a narazić tylko miało i musiało część znaczną społeczeństwa polskiego na ciężkie ciosy. Tym sposobem powstała sprawa Prowincyj Zabranych, która ze względów etnograficznych, religijnych i narodowych, stała się była sporną między Rosyą a polskiem społeczeństwem. Z podobnemi sprawami spornemi należy się obchodzić oględnie i nie stawiać bezwzględnie, gdyż rozwiązać je zwykle można korzystnie tylko kompromisem. Sprawa była niezawodnie trudna, zwłaszcza co się tyczy Litwy, ściśle z polskiem społeczeństwem zespolonej w Skutku spolonizowania się dobrowolnego tej dzielnicy. Doświadczenie jednak i roztropność dopomagają do zwalczenia trudności; pierwsze było w Polsce bezskutecznem, drugą się nie odznaczała. Dążenie do połączenia w jedną całość wszystkich ziem dawniej rzeczypospolitej, zagarniętych przez Rosyę, tak dla niej groźnem było, że czyniło niemożliwym, prawdziwy i trwały między nią a społeczeństwem polskiem kompromis i doprowadzić musiało, albo do wyparcia Rosyi siłą z tych ziem, albo do tępienia przez Rosyę społeczeństwa polskiego.
Wielopolskiego słowa: "Niech Litwa o swoją autonomię stara się sama", były jedynie roztropnemi i na doświadczeniu opartemi. Okazało się, że miały podstawę.
Zachęcony przykładem Wielopolskiego zjawił się podczas wypadków w Petersburgu Wiktor Starzeński, odnowił dawne stosunki, bywał u W. księżnej Heleny i u Cesarzowej. Cesarzowi oddał memoryał o Litwie i pierwsze lody przełamał. Nazywano go litewskim Wielopolskim. Niestety nie wytrwał na obranej drodze i dał się wkońcu porwać prądowi. W marcu 1863 r. pierwszy położył swój podpis pod adresem marszałków szlachty litewskiej, żądającym przyłączenia Litwy do Królestwa. Krzywicki, Litwin rodem, przed wyjazdem do Warszawy w czerwcu 1862 r. był na audyencyi u cesarza Aleksandra II, który go zaledwie znał. Cesarz przecież wywnętrzył się przed nim z obawą, że ruch w Królestwie najgorszy wpływ wywrze na Litwę. Krzywicki, człowiek wrażliwy i popędowy, zawołał z zapałem: Najj. Panie wróć Litwie Statut, niech Następca tronu weźmie tytuł W. Księcia litewskiego, osiądzie w Wilnie i rządzi krajem przy pomocy wiernych obywateli, a Litwa spokojną będzie. Cesarz uśmiechnął się i poklepał Krzywickiego po ramieniu. Znaczyło to, że o Statucie wolno było wspominać. Dawniej minister Panin był przeciwnikiem zniesienia Statutu. Na początkach panowania Aleksandra II przywrócono na Litwie naukę języka polskiego w szkołach. Nie łącząc zatem sprawy Królestwa z Litwą i Zabranemi Prowincyami były widoki, gdyby zwłaszcza autonomia i instytucye Wielopolskiego były przywróciły spokój w Królestwie, podniesienia odrębnie a skutecznie w Petersburgu kwestyj Statutu i autonomii Litwy, zapewnienia bytu narodowego polskiego w Prowincyach Zabranych, gdzie również dozwolił cesarz nauki języka polskiego. Teorya granic 1772 r. wykluczyła, nieroztropnie kompromis.
Potrzebnem to było dla wszelkich spisków i przedsięwzięć powstańczych, bez czego zbywało im na dogmatycznej podstawie i ubywała im część rozporządzalnych sił; ale zgubnem się stało dla rozwoju i wzmocnienia bytu narodowego polskiego, w sposób normalny, dla jego odrodzenia rzeczywistego.
Sprawę Litwy i Prowincyj Zabranych trzeba było wymijać i nie czynić z niej skopułu w stosunku do Rosyi; postąpiono przeciwnie i postawiono ją na ostrzu stępionego oręża.
Teorya granic 1772 r. nareszcie zamiast dążyć do upragnionego rozdwojenia rozbiorowych mocarstw, łączyła je ściśle ze sobą wobec zadania polskiego i utwierdzała coraz silniej fakt podziału.
O ile w dziejach liczne są przykłady usiłowań państw powstania na nowo, o tyle mało w nich zapisanych wypadków powodzenia tychże. Nigdy zaś żadne upadłe państwo nie powstało w tym samym kształcie i w tych samych rozmiarach, które miało, kiedy przestało istnieć. Tę historyczną prawdę zapoznało społeczeństwo i w swoim politycznym katechizmie i w swoich usiłowaniach odzyskania niepodległości.
Dwa ostatnie pokolenia zatem wychowane zostały pod wpływem, dogmatu zupełnej niepodległości i odzyskania dawnych granic, niepodzielności terytoryalnej, zamiast jedności narodowej; oraz artykułu wiary, że nietylko jest interesem Europy, ale i jej obowiązkiem odbudować dawniej istniejącą Polskę. Ten dogmat i ten artykuł wiary nazwano ideałami, miały one z ideału to, iż dosięgniętemi być nie mogły, ani urzeczywistnionemi – nie należały zatem do dziedziny politycznej. Pod wpływem powyższego wychowania postępować i działać miały dwa pokolenia, znajdujące się w najtrudniejszych, nawet najgroźniejszych warunkach 'bytu narodowego, a pigmejczyki stawiali sobie do rozwiązania olbrzymów zadanie. Z fałszywego założenia musiały wyniknąć błędy zgubne, dla cienia poświęconym musiał być jego przedmiot, dla abstrakcyj niepodległości rzeczywistość, pelegająca na wzmocnieniu i zabezpieczenia bytu narodowego.
* * *