- W empik go
Rzeczy i zagłada - ebook
Rzeczy i zagłada - ebook
Jako jedno z najważniejszych doświadczeń historii XX wieku i modernizmu Zagłada przemawia do nas dzisiaj w języku śladów – jako wizualna migawka, materialny strzęp czy echo traumatycznej pamięci. Owa ocalała reszta jest tekstem Zagłady na równi z pisanymi świadectwami. Książka ta stawia pytanie o to, czym jest reszta i ślady pozostałe po uprzedmiotowionej ofierze i po przerobionej ludzkiej somie, a przede wszystkim jak dalece przerób ludzkich zwłok lub ich rozkład wespół z recyklingiem przedmiotów zacierały istniejącą pomiędzy nimi ontologiczną różnicę.
Kategoria: | Naukowe i akademickie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 97883-242-1110-4 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Profesor Harriet Murav zechce przyjąć podziękowania za zaproszenie mnie przed kilku laty na University of Illinois w Urbanie-Champaign, gdzie przedstawiłam mój kiełkujący dopiero pomysł na tę książkę słuchaczom tyleż zainteresowanym, co wybrednym.
Za przekonanie, że badacz Holocaustu powinien za wszelką cenę unikać pokus populizmu, dziękuję mojemu mężowi.
Obecne wydanie powstało na kanwie mojej anglojęzycznej książki The Holocaust Object in Polish Culture dzięki pomocy The University of Chicago.WSTĘP
Rzecz stotalizowana
Przedmiot Zagłady jako tekst
Z oczywistych względów Zagładę łączy się z ludzką tragedią, podczas gdy usypiska rzeczy odebranych zamordowanym właścicielom pojawiają się jedynie na obrzeżach percepcji. Z upływem czasu niesamoistność owych niemych, materialnych przedmiotów — włosów, okularów, ubrań czy walizek — wyeksponowanych za szkłem i w gablotach, więc umuzealnionych, przerodziła się w dominujące wyobrażenie o Zagładzie, a to z kolei stało się częścią naszego widzenia nowoczesności. Funkcjonując w ramach instytucji zwanej muzeum lub miejscem pamięci, materialne pozostałości, w dużym stopniu poddane decyzjom i koncepcjom kuratorów, stanowią jeden z najbardziej namacalnych punktów odniesienia do Zagłady. Jej faktyczność przemawia językiem pozostałych po niej przedmiotów, zwłaszcza jeśli uszanować ich pojedynczość, na którą niewiele jest miejsca w operującym dużą skalą i zasadą seryjnego zmasowania muzeum w Oświęcimiu. Historia tych rzeczy jest pomijana, gdyż służą innym celom. A przecież zwykłe i jak najbardziej służebne przedmioty obdarzone są jedyną w swoim rodzaju zdolnością reprezentacji, gdyż zapisane są w nich różnorodne opowieści Zagłady. Z tych obserwacji wyrosła ta książka, w której podejmuję lekturę przedmiotów jako wielowymiarowych tekstów kultury funkcjonujących w sieci antropologicznych, filozoficznych, prawnych, ekonomicznych oraz literackich oznakowań i uwikłań.
Ponieważ od Zagłady dzieli nas ciągle zwiększający się dystans czasowy — istnieje ona w słabnącej pamięci lub w postpamięci — jej materialne i niematerialne ślady mówią o danej kiedyś bezpośrednio dostępności poprzez szereg mechanizmów zastępczych. Jedna, najważniejsza zapewne, funkcja metonimicznego istnienia przedmiotu odsyła ku ludziom niegdyś go używającym lub posiadającym. Rzeczy snują narracje o człowieku i jego śmierci i tym samym wywołują szczególne zderzenie pomiędzy teraźniejszością a przeszłością, pomiędzy zbiorowiskiem ocalałych przedmiotów a całością życia.
W chwili, gdy ludzie odrywani siłą od swego świata musieli podjąć szybką i nieodwołalną decyzję, co zabrać w daleką drogę, kierowały nimi potrzeby podstawowe. Zabierało się wówczas żywność, ciepłą odzież, drobiazgi, takie jak fotografie mające być symbolem bliskich. Ci, co mieli kosztowności lub obcą walutę, trzymali je przy sobie, blisko ciała, przezornie schowane. Docierając do miejsc przesiedlenia lub przeznaczenia — gett, obozów śmierci, obozów koncentracyjnych — ludzie i ich rzeczy byli poddani kolejnym, bezpośrednio decydującym o życiu segregacjom. Najpierw pozbawiano ofiary ich zredukowanego mienia, a potem życia, choć niektórych czekała jeszcze ciężka praca. Nieprawdopodobna masa splądrowanych rzeczy była znowu sortowana, stworzono nawet specjalne oddziały SS Werterfassung do nadzorowania tego procesu, po czym te najbardziej wartościowe wysyłano do Trzeciej Rzeszy 1. Reszta zgromadzona w magazynach w ogarniętej wojną Europie została częściowo rozkradziona po wyzwoleniu, by w pomniejszonym, a przecież dalej szokującym swą ilością stanie być dowodem rzeczowym na to, iż Holocaust nie jest wymysłem perwersyjnej zbiorowej wyobraźni. Rzeczy zatem świadczą o historii — to kolejna, wyrazista funkcja wielkiej przedmiotowej metonimii wprawionej w ruch przez machinę wojny i masowej śmierci, trzeba jedynie podjąć wysiłek zbliżenia się do nich, odczytania ich metonimicznych przegrupowań i postawienia pytania o ich szersze znaczenie.
Kogoś kontemplującego przedmioty pozostałe w obozie oświęcimskim uderza przede wszystkim ich skromność, nawet zgrzebność i (zawsze) niezbędność określone przez chęć przeżycia. Zerowy stopień ich estetyki idzie w parze z pierwszorzędnością ich użyteczności. Wśród walizek, okularów, naczyń nie znajdzie się wysłanej do Berlina biżuterii ani też dzieł malarskich czy mebli zagrabionych wcześniej, za cenę życia. Nielegalny proces wzbogacania się Trzeciej Rzeszy uzewnętrznia różnicę pomiędzy kolekcjonowaniem a gromadzeniem, zbieraniem a akumulacją, gdyż akt kolekcjonowania zawsze kieruje się ku sferze kultury, podczas gdy akumulacja jest pozbawiona tego wymiaru. Zdaniem Jeana Baudrillarda procesom akumulacji właściwe są nadmiar i nieporządek 2. Choćby ze względu na to patologiczne zbieractwo Zagłady połączone z agresywnymi antykulturowymi hasłami, takimi jak entartete Kunst, rozróżnienie to może być użyteczne w analizie procesów nagromadzania przeradzających się wpierw w bezład akumulowania, a następnie w zacierający wszelkie różnice recykling. Ten wypaczony charakter instynktu kolekcjonowania widać wyraźnie w narastającej, bezdennej niemal zachłanności zbieracza Hermanna Göringa, którego namiętnością stało się przywłaszczanie co wartościowszych dzieł sztuki ze zbiorów europejskich muzeów i prywatnych kolekcji 3. John Elsner i Roger Cardinal w The Cultures of Collecting nie stosują tego rozróżnienia, gdyż uważają mechanizm kolekcjonowania za wyłączną i niezbywalną część systemów totalitarnych, a nazizmu w szczególności. Toteż utrzymują oni, że „Zagłada jest granicznym przykładem kolekcjonowania” 4. Ponadto autorzy ograniczają sferę impulsu zbieractwa wyłącznie do dzieł sztuki i urzeczowionych ludzi, pomijając nazistowską praktykę grabieży i gromadzenia przedmiotów codziennego użytku, które należą do sfery rozważań zawartych w tej książce.
Nowy, postholocaustowy etap dyskursu nastąpił w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy rozpoczął się po raz kolejny zaniedbany wcześniej ze względów politycznych proces restytucji włości zabranych mniejszości żydowskiej w Europie. Skomplikowany problem prawa majątkowego i ujawniania wątpliwego pochodzenia wielu dzieł sztuki znajdujących się w prestiżowych zbiorach muzealnych wstrząsnęły światowym rynkiem sztuki, nadając nowy kierunek muzeologii i metodom administrowania mającym zapewnić staranne śledzenie sposobów pozyskiwania oraz dokładną rekonstrukcję pochodzenia nabywanych obiektów. Drogą sądową wiele bezprawnie zawłaszczonych dzieł wróciło do spadkobierców prawowitych właścicieli. W Polsce udaremniany przez wiele lat przez komunistyczne władze proces zwrotu mienia nabrał pewnego rozpędu w 1997 roku. Tutaj restytucja dotyczy głównie nieruchomości zwróconych gminom żydowskim, dlatego najwięcej jest wśród nich cmentarzy i synagog wymagających szczególnej opieki oraz dalszych negocjacji dotyczących ich funkcjonowania 5.
Mowa tu o łamaniu i przywracaniu własności, pora zatem określić koncepcję własności jako takiej. Jeremy Bentham, autor pierwszego nowoczesnego kodeksu prawa cywilnego noszącego tytuł Theory of Legislation, ujmuje ją następująco: „własność i prawo rodzą się razem i umierają razem. Zanim wprowadzono prawo, nie było własności; znieście prawo, a własność przestanie istnieć” 6. Definicja Benthama wyjaśnia, do jakiego stopnia własność jest koncepcją prawną. W czasie ostatniej wojny będącej jednym wielkim bezprawiem własność nie była poparta sankcją prawną. Precedensem do tego były zmiany prawne wprowadzone w Trzeciej Rzeszy w latach trzydziestych, gdzie doszło do przejęcia własności żydowskiej, mimo że nie było ustaw bezpośrednio ją delegalizujących. Nastąpiło to drogą okrężną, gdy w 1935 roku uchwalono Ustawy Norymberskie, które pozbawiły niemieckich Żydów praw obywatelskich. Miały one swój początek w dyskursie jurystów niemieckich interpretujących koncepcję władzy. Przypomnę, że w pismach Carla Schmitta uzasadniona została wzajemna zależność „suwerena i jego nadrzędnej władzy” oraz „stanu wyjątkowego” jako niezbywalnego elementu prawa 7. Konsekwencją tego ustawodawstwa było wprowadzenie stanu wyjątkowego w 1933 roku oraz wspomniane już pozbawienie Żydów niemieckich praw obywatelskich i stworzenie im osobnego statusu w społeczeństwie Trzeciej Rzeszy. Pisała o tym przenikliwie Hannah Arendt 8.
Wraz z tą przemianą uległa zachwianiu prawna podstawa stanu majątkowego ludności żydowskiej. Powtórzę, że brak prawa bezpośrednio pozwalającego na przejęcie dóbr żydowskich próbowano obejść, wykorzystując zasadę arianizacji niemieckiego społeczeństwa wprowadzoną w życie w Norymberdze. Pod tą przykrywką miały miejsce stopniowa dyskryminacja ekonomiczna i wymuszanie „sprzedaży” dóbr żydowskich za bezcen. Dowodem dalszej hipokryzji było wprowadzenie przez ministra spraw wewnętrznych Rzeszy w 1938 roku Dekretu Dotyczącego Sprawozdania o Żydowskiej Własności. Na jego mocy każdy Żyd musiał oszacować swój krajowy, jak i zagraniczny majątek i poinformować o tym władze 9. Nie ma w tym dekrecie ani słowa o zabieraniu czyjejś własności, mowa jest tylko o jej rejestracji. Tymi sposobami doprowadzono, krok po kroku, do odebrania Żydom niemieckim wszystkiego, co mieli. W okupowanej Polsce sytuację prawną Żydów i ich stan posiadania regulowano, posługując się metodami równie okrężnymi. W Generalnej Guberni, jak i w części okupowanej Polski przyłączonej do Rzeszy prawo również nie sankcjonowało prywatnej własności. Konfiskata własności państwowej oraz utworzenie w 1940 roku w Warszawie Komisarycznego Zarządu Zabezpieczonych Nieruchomości były pierwszymi krokami podjętymi przez okupanta, KZZN ułatwił przejęcie żydowskiej własności prywatnej niemal w ciągu kilku tygodni metodą dezorientacji — pełna nazwa Zarządu nie sugerowała nic więcej niż zabezpieczenie stanu posiadania.
Zważywszy, że przedmioty służą do metonimicznego przedstawiania człowieka, jego losów i tożsamości, konieczny jest namysł nad tym, co właściwie konstytuuje ich kulturową specyfikę. Co właściwie stanowi o żydowskim lub jakimkolwiek innym charakterze danego przedmiotu? Mimo że najczęściej miejsce lub sposób wyrobu określają kulturową lub etniczną charakterystykę artefaktów, w czasie Zagłady pochodzenie najzwyklejszych nawet parafernaliów definiował ich właściciel. I tak, w potocznym odczuciu były one żydowskie, ponieważ należały do Żydów, których ciała też zresztą były żydowskie. Nazistowsko zorientowana nauka uważała rasę, jak wiemy, za esencjalną, stałą cechę ludzi. Grabież żydowskich majętności nie stabilizowała jednak ich przedmiotowej tożsamości. Z wyjątkiem przedmiotów związanych z kultem religijnym splądrowane rzeczy niemal niepostrzeżenie traciły swe żydowskie nacechowanie i mogły być co najwyżej określane jako pożydowskie. Sądząc wedle nazistowskich praktyk, rozróżnienie na obiekty religijne i codzienno-użytkowe uzasadniało ich grabież i tym samym ułatwiało redystrybucję zabranych dóbr wewnątrz Trzeciej Rzeszy. W tym kontekście spostrzeżenie poczynione przez Emmanuela Lévinasa, iż tożsamość przedmiotu nie przynależy do jego podstawowej struktury, nabiera wagi dla moich rozważań, gdyż procesy cyrkulacji przedmiotu — jego sprzedaż, kupno lub wymiana — rozpraszają tożsamość, zastępując ją „anonimowością pieniądza” 10. Podobnie działa recykling, pozbawiając rzeczy ich właściwości, choć równocześnie daje niektórym z nich szansę przetrwania w innej postaci — swego rodzaju „wtórne życie”.
Nie waham się stwierdzić, że w czasie Zagłady, z całą ówczesną bezwzględnością wobec świata ludzkiego, faworyzowano świat rzeczy, doprowadzając poprzez akty grabieży, gromadzenia, sortowania i ponownego używania do nieznanej dotąd fetyszyzacji świata kultury materialnej. Nowe znaczenie przedmiotów, niemające oczywiście nic wspólnego z fenomenologicznym powrotem do nich ani też z jakimkolwiek filozoficznie pojmowanym materializmem, było wynikiem upadłej, wojennej „gospodarki wyłączonej”, jak celnie nazwał politykę gospodarczą w okupowanej Polsce jej uważny obserwator Kazimierz Wyka 11. Spojrzenie na przedmioty przechodzące z rąk do rąk w czasie wojny i po wojnie ujawnia nie tylko ekonomiczne, lecz istotne ontologiczne i epistemologiczne różnice pomiędzy uwarunkowaniami świata kultury materialnej w okresie Zagłady i zaraz po niej. Różnice te dotyczą także odmiennych sposobów i celów reprezentacji przedmiotów, czy to wizualnej, czy to werbalnej. Ta odmienność, tyleż historyczna, co perspektywiczna, przesuwa moje dociekania ku pierwotnemu źródłu doświadczenia i jego inskrypcji, ku niegdyś bezpośrednio danym przeżyciom i uwikłanym w nie rzeczom, ku stającej się wówczas historii i jej zapisom. Aby uchwycić faktyczność Zagłady, badacze często wykorzystują perspektywę, która przekształca masowe morderstwo w przygniatającą masę faktów i liczb mających oddać jej ponurą energię. Ta obiektywizacja pokazuje tak zwaną statystyczną prawdę na stronach opracowań naukowych i ścianach muzeów. Można odrzucić ją jako dosyć niebezpiecznie zbliżoną — w swej metodzie — do stotalizowanej depersonalizacji nazistowskiego projektu. Trzeba szukać innych koncepcji badawczych. Przykładem może tu być proponujący zindywidualizowane ujęcie historii Zagłady Saul Friedländer, który bierze pod uwagę głos jednego świadka, jeśli jest on wsparty dwoma innymi zeznaniami lub zapisami 12.
Tekst Zagłady jako rzecz
Mogę powiedzieć, że książka która istnieje, że arkusz papieru który istnieje, mają szczególny sens, że są ożywione przez intencję. Książka ze swymi stronicami z papieru, z okładką, etc. jest rzeczą. Do tej książki sens nie jest dodany jako druga rzecz, gdyż ten ostatni, ożywając przenika w pewien sposób jej fizyczną całość.
Edmund Husserl
Ponieważ każdy zapis, mający z definicji swoją fizyczną realizację, stanowi materialną rzecz, można na niego spojrzeć przez pryzmat własności odmiennej od „własności intelektualnej”. Polityka okupanta doceniała materialny nośnik zapisu, skoro nie tylko go cenzurowano, lecz ograniczano jego powstawanie lub niszczono. Inskrypcja Zagłady podkreśla swą materialną podstawę, a często pozbawioną materii materialność, którą reprezentuje. Ta pierwsza pozwala na odtworzenie biografii tekstu w tamtym okresie szczególnie powiązanego z osobą autora i jego własnym życiorysem. Twórcy złapani w wir wojny próbowali zabezpieczyć swoje archiwa — książki, obrazy, grafiki lub nieopublikowane rękopisy — na wszelkie możliwe sposoby, czy to zakopując je w ziemi, czy to chowając w rozmaitych skrytkach, czy zostawiając w miejscach odległych i bezpieczniejszych niż własne mieszkania, czy wreszcie poruczając je tym, którzy żyli we względnej wolności lub w spokojniejszych częściach kraju. Wiadomo, jak zabiegał o przetrwanie swego dorobku Bruno Schulz, korzystając z wszystkich dostępnych możliwości, by go uchronić. Określam to przezorne działanie słowem precarium, gdyż jego pierwotne znaczenie sygnalizuje pewien prawny status, na podstawie którego powierza się jakąś rzecz w depozyt pod warunkiem zwrócenia jej w dogodnych okolicznościach prawowitym właścicielom. Inne znaczenie tego łacińskiego terminu odnosi się do kondycji niestałości, a więc wskazuje na rozliczne drogi, jakimi tekst Zagłady przechodził z rąk do rąk. Precarium mówi o wędrownej egzystencji tekstu zdeterminowanej przez starannie zaplanowane lub przypadkowe scenariusze. Poza określeniem wyjściowej semantyki precarium w krąg znaczeń terminu chciałabym włączyć też szersze, choć zarazem konkretniejsze rozumienie tej niepewnej kondycji, mianowicie to, że wskazuje ona na ciągłe narażenie zapisów werbalnych lub wizualnych na zniszczenie. Ponieważ tak zdeterminowany przedmiot-zapis Zagłady oscyluje nieustannie pomiędzy zniszczeniem a istnieniem, i to zarówno w sensie fizycznym, jak i prawnym, precarium najpełniej definiuje jego ontologię. W przewidywalny sposób każda wojna nasila precarium, ale Holocaust jako projekt destrukcji na monumentalną skalę stanowi ekstremalny przypadek tej kondycji.
Precarium, będąc zasadą ontologiczną, akcentuje materialną podstawę tekstu oraz jej narażenie na niebezpieczeństwo i zniszczenie. Rosjanie w czasach stalinowskiego terroru uczyli się swych tekstów na pamięć. Tradycja zapamiętywania jest w polskiej i żydowskiej kulturze zakorzeniona równie silnie jak w rosyjskiej, lecz totalnie zaplanowane ludobójstwo podważało, jeśli wręcz nie udaremniało nadziei na przechowanie tekstu w pamięci jednostek. Pewniejszym rozwiązaniem było zabezpieczenie zapisu we względnie trwałej podstawie materialnej, choćby w metalowej puszce zakopanej w ziemi, jak to zrobili członkowie Sonderkommando w obozie oświęcimskim 13. Tekst Zagłady dzieli tak opisaną kondycję z innymi artefaktami zakotwiczonymi w materialnej podstawie, spośród których najbardziej kruche zdają się te utrwalone na papierze. Zagrożenie tekstów łączy się nie tylko z ciągłym zagrożeniem ich autorów, lecz również z szeroką gamą skrajnych sytuacji, w jakich powstały. Z tego powodu efemeryczność tekstu Zagłady przewyższa powszechną skądinąd podatność materii na zniszczenie. Szczególna to przewaga, bo wzmocniona dodatkowo przez fakt, iż teksty Zagłady przenika jedyny w swoim rodzaju sens historyczny powodujący, iż były one często świadomie niszczone tylko i wyłącznie dlatego, że dawały świadectwo aktom ludobójstwa. Nie jest to wszakże jedyny warunek decydujący o precarium jako kondycji odróżniającej teksty powstałe w czasie Zagłady od tych napisanych po zamknięciu tego rozdziału historii.
Tekst Zagłady — pojmowany jako materialny przedmiot — podlegał stadiom swego powstawania, kopiowania, przechowywania, wędrówki oraz archiwizacji. Etapy te są oczywiste w normalnych warunkach. Jednakże okoliczności terroru, ostrej cenzury i ubóstwa tak skrajnego, że brakowało przyborów piśmienniczych lub były one nielegalne, przekształciły pisanie w bardzo niebezpieczne zajęcie. Historyk getta warszawskiego Emanuel Ringelblum odnotował, że „Ludzie bali się pisać w tamtym czasie przeczuwając inspekcje” 14. Przeszukiwania bez wątpienia uwarunkowały „przetrwanie dokumentów pisanych z tego okresu”, a głównie ich ilość 15. Mimo to, wbrew brakowi papieru, wbrew cenzurze, „Wszyscy pisali: dziennikarze, literaci, nauczyciele, działacze społeczni, młodzi ludzie, nawet dzieci” 16. Pomimo wysiłku, aby ochronić każdy manuskrypt, spora część piśmiennictwa tamtych lat przepadła. Świetne studium Jacka Leociaka traktujące o tekstach powstałych w getcie warszawskim potwierdza tę konkluzję 17. Tym bardziej zadziwiające jest, jak wiele listów, dzienników, kronik czy luźnych zapisków przetrwało 18. Zasadniczy ich korpus, pisany w jidysz i po polsku, wewnątrz lub poza obrębem getta, składa się z piśmiennictwa autobiograficznego mówiącego o faktycznych przeżyciach. Pomimo atmosfery zastraszenia sporo osób piszących o własnych doświadczeniach dla archiwum Ringelbluma miało nadzieję na przetrwanie ich słowa. Pragnienie, aby pozostawić ślad, zapis prawdy o własnym życiu, było silniejsze niż obawa przed ryzykiem. W przeciwieństwie do zrębu tekstów-dokumentów utwory poetyckie i prozatorskie, które dały artystyczny wyraz tamtym czasom, a przede wszystkim zostały odnalezione, uderzają mniejszą liczebnością. Z tej właśnie racji niniejsze wywody oparte są na stosunkowo ograniczonym materiale poetyckim. Na przykład, spośród niewielu wierszy okupacyjnych Zuzanny Ginczanki zaledwie jeden utwór odnosi się w sposób bezpośredni do Zagłady oraz do żydowskiego doświadczenia poetki. Chociaż przeszukiwania mieszkań po aryjskiej stronie były rzadsze, spotęgowany mechanizm terroru i strachu prowadził do niszczenia zapisków. Tak właśnie postąpiła Zofia Nałkowska w czasie przeszukiwania przez Gestapo kamienicy, w której mieszkała. Paląc w przerażeniu swój „drugi dziennik”, gdzie notowała postępującą eksterminację żydowskiej ludności Warszawy oraz akcje pomocy, pisarka spowodowała wyrwę w dokumentacji ludobójstwa nie tylko z polskiej perspektywy, lecz także z perspektywy zaangażowanej osoby.
Mówiąc o tych decyzjach i emocjach, nie zamierzam powtarzać mądrości starożytnych, mimo że doskonale rozumieli oni dziwne losy słowa pisanego. W niniejszej książce wiara, iż „habent sua fata libelli”, jest widziana inaczej. Tekst Zagłady nadaje zaskakująco nową wagę przekonaniu Osipa Mandelsztama, że wiersz jest jak wiadomość znaleziona w butelce, jakkolwiek pojmowana dosłownie metafora rosyjskiego poety nie całkiem odpowiada zakonspirowanej rzeczywistości, w jakiej funkcjonowały teksty Zagłady, ponieważ trzeba było ich poszukiwać po wojnie nieraz z wielkim poświęceniem. Toteż sam fakt, że dotarły do nas wiersze Władysława Szlengla lub zapiski członków Sonderkommando, wydaje się cudem. Na zawiłe losy słowa pisanego miały wpływ rozliczne okoliczności, toteż kondycja precarium — rozumiana jako czysto losowy ruch pomiędzy kruchą, ściśle materialną podstawą zapisu a siłami historii — spełnia najistotniejszy warunek definiujący istnienie tekstu Zagłady.
Rozważając losy słowa pisanego jako rzeczy materialnej w czasie Holocaustu, trzeba zwrócić uwagę na różnorodność fizycznego fundamentu, w którym było ono zakotwiczone. W Zagładzie, będącej podkulturą i gospodarką opierającą się na Ersatzu, wykorzystywano każdy rodzaj powierzchni, aby tylko móc pisać: papier pakunkowy, stare rachunki, worki po cemencie, marginesy innych druków, nalepki na butelki, a nawet kawałki papieru toaletowego (gdy ten jeszcze był dostępny), nie mówiąc już o ścianach cel więziennych. Wszelka zastępcza, gorsza czy przypadkowa powierzchnia nie była wyłącznie służebna, gdyż przekształcała się w bezcenny nośnik tekstu i jego ważną część. Ponieważ nie wszystko, co wówczas napisano, przetrwało, konieczne jest choćby pobieżne przyjrzenie się temu, co zapisywano i jak powstałe zapisy przechowywano. Na przykład skupiona wokół Ringelbluma grupa oddanych sprawie archiwum ludzi, którzy pisali, zbierali i przechowywali materiały historyczne o Zagładzie, odróżnia się swym podejściem do czasu historycznego. W przeciwieństwie do obecnych kuratorów i archiwistów Zagłady archiwiści Endlösung kolekcjonowali swoją codzienność, własny Jetztzeit w jego traumatycznym przemijaniu i stawaniu się częścią szerzej rozumianej teraźniejszości przechodzącej w ostateczność 19. Czyniąc tak, tamtejsi archiwiści kierowali się pragnieniem, by przechować świadectwo o swoich czasach, narodzie czy o sobie samych. Z drugiej strony, archiwiści Zagłady nie mieli szansy organizowania archiwów na zasadzie dostępności charakterystycznej dla instytucji dobra publicznego. Gromadzenie archiwów o Zagładzie — rozumiane jako konieczność ich ochrony — miało oprócz połączonych sił żywiołów i czasu jeszcze jednego przeciwnika: nazistowską ideologię i wsparty na niej plan „ostatecznego rozwiązania”.
Jakakolwiek dokumentacja terroru była ryzykowna, zaś jej materialny nośnik był kruchy, więc niezbędne było ukrywanie jej w miejscach mniej narażonych, przede wszystkim z dala od przestrzeni publicznej i publicznego oglądu, gdyż była to sfera wiążąca się z największym zagrożeniem. Zabezpieczanie archiwów, nawet jeśli nie można było wykluczyć ich zniszczenia lub uszkodzenia, co zresztą miało miejsce z częścią archiwum getta warszawskiego, było przeniknięte zdecydowanie pozytywną intencją 20. Gest archiwizacji, przeciwstawiając się precarium, demonstrował wiarę, że dokumenty istotnie były wiadomością umieszczoną w butelce i adresowaną do potomnych. W tym sensie piśmiennictwo, które do nas dotarło, można nazwać o c a l a ł y m z Zagłady, opierając się pokusie personifikacji zrównującej jego los z losem ludzkim. Przestrzega przed tym Amy Hungerdorf 21. Nie sposób się z nią nie zgodzić, że Holocaust był głównie masową destrukcją ludzi, która w konsekwencji doprowadziła do zniszczenia kultury. W moich rozważaniach nie oddzielam jednak życia ludzkiego od dóbr kultury w tak radykalny sposób. Wprost przeciwnie: próbuję pokazać łączność sił życia z kruchością kultury.
Troskliwość, z jaką dziś te archiwa są traktowane, nie zmienia potrzeby poddania ich po wojnie umuzealnieniu. Odnosząc się z dystansem do procesów umuzealniania, nie mam zamiaru odwoływać się do raczej oczywistego odczucia Jamesa A. Boona, dla którego muzea to smutne loci kultury, gdyż trudno byłoby oczekiwać inaczej zabarwionego doświadczenia w muzeum Zagłady. Sedno mojej krytyki wynika z poczucia separacji pomiędzy umuzealnionymi pozostałościami po Holokauście a czytelnikami, zwłaszcza obecnie, gdy coraz trudniej uzyskać bezpośredni do nich dostęp i trzeba opierać się na pośrednictwie mikrofilmów, fotografii i skomputeryzowanych danych. Trudno tu orzec, czy bardziej wyalienowany jest badacz Zagłady, czy przedmiot jego badania. Można natomiast sentencjonalnie powtórzyć za innymi, że jest się na zawsze oddzielonym od Zagłady. Uniemożliwiając dotyk jako najbardziej oczywisty rodzaj styczności, ta instytucjonalna alienacja dodatkowo zmienia naszą i tak ograniczoną próbę kontaktu z tamtym czasem i człowiekiem w czysto wizualny sposób komunikacji. Wobec niemożności przeżycia namacalnego konkretu tamtego świata pozostaje jego kształt wyrażony w języku śladów.
Powiązane ze sobą zjawiska bliskości i śladu, czyli bezpośrednio danego doświadczenia i niepełnego po nim znaku, porządkują zarówno czasowość, jak i usytuowanie przestrzenne przedmiotów wobec ludzi w okresie Zagłady. Aby pojąć bliskość Zagłady, powinno się wniknąć w sens rozłączenia, ponieważ przez rosnący dystans czasowy przekształciła się ona we własny ślad, w szczątek. Tymczasem Lévinas słusznie przypomina nam, że bliskość nie ma wyłącznie struktury intencjonalnej czy nawet dotykowej, i przeciwstawia ją przestrzennym determinantom 22. Bliskość — duchowa, intelektualna, emocjonalna — często jest świadomością bliskości, niewątpliwie stanowiącą fenomen ponadprzestrzenny i ponadczasowy, lecz nie tylko o takim jej rodzaju będzie tu mowa. Pojmuję ją także jako gest wyrażony językiem dotyku i pokonujący dystans przestrzenny.
Ślad — wątły punkt zanikania — sygnalizuje i strzeże przeszłości. Nie utożsamiam go jednak z fragmentem, chociaż w swej otwartości funkcjonuje on w sposób podobny do formy fragmentarycznej. W zamian jest tym, co pozostaje — cząstkowym znakiem ambiwalencji ustawicznie odsyłającym ku minionej bliskości i obecności lub im przeczącym. W materialnym śladzie niejednoznaczne współgranie negacji i materii, przeszłości i obecności, bliskości i dystansu formowane jest w podwójnym ruchu: ślad to znak antycypujący własny koniec i zarazem znak, który stał się wartością historyczną. Większe znaczenie niż ten teleologiczny charakter ma zapośredniczanie dawnej bliskości. Krótko mówiąc, ślad Zagłady nie ma charakteru znaku samozanikającego, o którym mówi Derrida w O gramatologii 23. Stopniowe zanikanie śladu jest uwarunkowane wpływem czasu, którego nie należy mylić z zapominaniem czy zapomnieniem. Gdy w wywiadzie-rzece Learning to Live Finally Derrida przenicowuje koncepcję śladu i podkreśla jego widmowość, formułuje on narzędzie poręczne i niezbędne badaczowi Zagłady. Widmowy charakter śladu można odnieść do całości Zagłady, jak i do jej materialnych i niematerialnych pozostałości, przechowanych w archiwach czy w pamięci. W moim odczuciu widmowość najcelniej wyrażają zdjęcia-ślady z terenu krematorium zrobione przez członka Sonderkommando w Oświęcimiu 24, ukrytego w chwilowo pustej komorze gazowej i posługującego się aparatem przemyconym przez polskie podziemie. Nie wiemy o nim nic, nie znamy nawet jego pełnego nazwiska. Czerń wnętrza komory obramowuje ujęte z daleka dwa momenty sprzed zagazowania i po zagazowaniu — nagie kobiety idące do gazu i palenie zagazowanych ciał — mające miejsce w pełnym słońcu na placyku Krematorium V. Niejasne, zamglone zarysy twarzy i ciał w ruchu, komora gazowa jako miejsce śmierci nie w domyśle, lecz jako punkt widzenia fotografującego, dym unoszący się z palonych zwłok — to widmowe ułamki ocalałe z samego jądra Zagłady 25.
Przedstawiony przedmiot Zagłady
Berel Lang twierdzi, że cel Zagłady, jakim było unicestwienie indywidualne i somatyczne Żydów, winien być uznany za problem historii i rozpatrywany z zastosowaniem jej narzędzi 26. Historycy skrupulatnie gromadzą dane na temat sytuacji ekonomicznej w gettach i obozach koncentracyjnych, więc Zagłada jest bardzo dobrze zbadanym okresem historii. Analiza statystyczna i historyczna jednak nieuchronnie depersonalizuje rzeczy będące własnością osobistą i tym samym pomija ich unikalny potencjał narracyjny. Jeśli jednak traktować przedmioty materialne i teksty literackie jako równorzędne teksty kulturowe, wówczas pojawia się możliwość odczytania zarówno mechanizmu depersonalizującego, jak i indywidualizującego jako aspektów tej samej strefy kulturowej. Poza tym literatura przedstawia ludobójstwo z o wiele większą wyrazistością. Podważanie artystyczności widzenia jako podejrzanego etycznie to pogląd mający w dyskursie o Zagładzie swoich zwolenników, których głosy przyczyniają się do rozpatrywania podziału między wartościami etycznymi i estetycznymi w reprezentacji 27. Wątek ten wskazuje także na coś innego, a mianowicie na konieczność odróżnienia literatury powstałej w czasie Zagłady od pisanej po niej. Powód jest prosty: kwestia etycznych wątpliwości, jakie może budzić tekst o ambicjach artystycznych, nie przynależała do świadomości literackiej twórców Zagłady. Również z tych względów moja lektura przedstawionego świata materialnego Zagłady odwołuje się do źródeł, do pionierskich tekstów stworzonych przez autorów, którzy nie mieli wzorców do opisania swego przerażającego i nowego doświadczenia (a wzorce biblijne nie każdemu odpowiadały) i mogli jedynie wykorzystać swój kunszt literacki wyuczony najczęściej przed wojną. Pomiędzy wersami Ur-tekstów da się odczytać potrzebę pisania na bieżąco, by oddać, na ile to było możliwe, umykające doświadczenie. W tym wypadku wiara w ocalającą moc literatury nie leżała jednak wśród prerogatyw jej twórców 28.
David Roskies uważa pojawienie się tendencji idealizujących i autocenzury w tekstach napisanych już po wojnie za podstawową różnicę pomiędzy literaturą o Zagładzie a literaturą powstałą w czasie Zagłady 29. Jego koncepcja odróżniania mechanizmów rządzących literaturą czasów Zagłady od logiki określającej późniejsze etapy jej rozwoju bezpośrednio odnosi się do moich rozważań. Ponowię pytanie o to, co właściwie konstytuuje tekst Zagłady. Zrównany z innymi elementami świata materialnego, tekst ten jest poddany zasadzie precarium i wiedzie żywot wędrowny lub podziemny, stąd funkcjonuje w otoczce niepełnej wiedzy lub domysłów; bywa, że ma nieukończony kształt lub jest częściowo zniszczony. Wreszcie jest to tekst obciążający stronę prześladującą, w związku z tym narażony i narażający swego autora, którego obraz w tekście nie ulega żadnej etycznej gloryfikacji i może wyrażać pragnienie zemsty. W scenariuszu tragedii zapisanej w ciągu ostatniej wojny światowej obie strony — ofiary i prześladowcy — odnosiły się do zawartego w tekście oskarżenia odmiennie, ponieważ prześladowcy obawiali się, że tekst może kiedyś odegrać rolę dowodu przeciw ich czynom, natomiast strona przeciwna obawiała się utraty danego świadectwa związanej z poczuciem osobistego ryzyka.
Wielu badaczy Zagłady przyjmuje, że skrajne zło ludobójstwa jest niewyrażalne oraz niewyobrażalne. Pryzmat estetyki negatywnej ma niewątpliwie sens oraz szerokie zastosowanie w tekstach pisanych z punktu widzenia post- i kontrpamięci. Nie sposób zgodzić się z tym radykalnym i dość rozpowszechnionym w dyskursie stanowiskiem, podejmując się analizy tamtego przedmiotowego świata. W moim przekonaniu koncepcja niemożności oddania Zagłady dyskredytuje wysiłek oraz ryzyko każdego, kto pozostawił jej świadectwo. Jeżeli piszących pozbawiano szansy na przeżycie i odbierano im możliwość doskonalenia własnych reprezentacyjnych strategii i krytycznej refleksji nad ich (nie)odpowiedniością, nie oznacza to, że powstanie ich przekazu nie było spełnieniem przedstawienia, jego trudnym i tragicznym dokonaniem.
Przedmiot Zagłady jest tekstem kultury, a widziany z tej samej perspektywy tekst Zagłady jest przedmiotem. Ich zakresy semantyczne i epistemologiczne w jakimś stopniu się pokrywają. Równanie to znacznie komplikuje wprowadzenie dodatkowego elementu, jakim jest przedmiot Zagłady wyobrażony przez literaturę. Jego niematerialna materia należy do domeny reprezentacji wskazującej na historyczną rzeczywistość. Gdy Bill Brown upomina się, by zwrócić uwagę na „uprzywilejowane sposoby fizycznej transgresji, destrukcji i przywracania do życia” materialnego świata 30, sprawa reprezentacji zbiega się w jego wypowiedzi z kwestią relacji zachodzących pomiędzy jednako zbrutalizowanymi światem przedmiotowym i człowiekiem. Mimetyczne możliwości literatury stają się zbyt ciasne, więc powstają nowe płaszczyzny reprezentacji, którymi rządzi transgresyjna logika pogwałcenia i zawładnięcia osobistą własnością. Recykling to kolejny, istotny rozdział w dziejach przedmiotów Zagłady, natomiast procesy zwrotu zabranego mienia, należące do post-Holocaustu, budują na naszych oczach nową gałąź dyskursu związaną z etyką rekompensaty i wybaczania.
Na moje przekonanie o przedstawialności Zagłady miała duży wpływ lekcja przedmiotów i dany w nich jedyny w swoim rodzaju wgląd w to, co Realne. Nie sposób snuć refleksji o roli materialnych przedmiotów przy założeniu ich radykalnej nieprzedstawialności, tym bardziej że jednym z moich wyjściowych celów jest wydestylowanie z Holocaustowej literatury podstawowych wzorców ich reprezentacji. Dają się one ugrupować w przedstawienia mimetyczne, metonimiczne, transformatywne oraz agalmatyczne. Najbardziej oczywisty i wszechobecny jest paradygmat pierwszy, na którego kanwie, rzec by można, powstała cała literatura Zagłady. Mimetyzm był powszechnym instrumentem, ponieważ powodował rozpoznanie opisanej rzeczywistości jako podobnej czy wiernej. W zasadzie nakłada się on na pozostałe wzorce reprezentacji łącznie z modelem metonimicznym, który z kolei zakreśla szeroki krąg dzięki strategii substytutu konstruującej rzeczy jako namiastkę nieobecnego podmiotu ludzkiego powiadamiającą o jego tożsamości i losie. Z kolei wzorzec transformatywny sytuuje przedmiot Zagłady w różnorodnych procesach zmieniających jego postać lub przystosowujących go do nowych funkcji. Paradygmat transformatywny, ufundowany na praktyce Ersatzu i recyklingu, dotyczy głównie przerobu ciał pomordowanych ofiar, prowadząc do krążenia ludzkiej somy w produktach takich, jak mydło lub materiały izolacyjne. Ten ostatni typ recyklingu stawia podstawowe pytania o (nie)trwałość materii i substancji niematerialnej. Z wykorzystywaniem trupów jako surowców wiąże się pogwałcenie ich intymności w poszukiwaniu ukrytych w nich kosztowności, co było codzienną rutyną w obozach. Chowanie cennych drobiazgów w intymnych szczelinach ciała było działaniem nieskutecznym, gdyż wywoływało systematyczne przeszukiwania zwłok; wszak ciało było ostatnią i wszystkim wiadomą skrytką prowadzonych do gazu. Mechanizm ten, często opisywany w literaturze, nazywam agalmatycznym od greckiego słowa agalma oznaczającego ukryty skarb, którego wydobycie przynosi satysfakcję znalazcy.
W tak skonceptualizowany sposób spróbuję w Rzeczach i Zagładzie odnaleźć — choćby częściowo — zatarte ślady zmarłych i odtworzyć żywotną więź między człowiekiem i przedmiotem.
1. Warto przy tym pamiętać, że koncepcja Ostatecznego Rozwiązania i łączącego się z nim zaboru żydowskiego mienia jako ekonomicznego p l a n u Hitlera została sformułowana dopiero po wojnie, między innymi przez H. Arendt w Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła, tłum. A. Szostkiewicz, Kraków 1987 oraz G. Reitlingera, The Final Solution: The Attempt to Exterminate the Jews of Europe 1939–1945, New York 1960.
2. J. Baudrillard, Consumer Society, w: Selected Writings, tłum. J. Mourrain, red. i wstęp M. Poster, Stanford 2001, s. 33.
3. Dzieła sztuki zabrane przez Göringa do jego posiadłości w Carinhall pod Berlinem zostały tam potem dokładnie udokumentowane.
4. Na temat polityki kulturalnej nazistów i kolekcji sztuki przez nich zagrabionych zob. The Cultures of Collecting, red. J. Elsner i R. Cardinal, Cambridge MA 1994, s. 4. Autorzy dochodzą czasem do zdumiewających wniosków: „Jednak zastanawia, czy poszukujący nazistów przez okrągłe pięćdziesiąt lat nie są ogarnięci tą samą gorączką zbieractwa”, s. 4. Wszystkie tłumaczenia, o ile nie zaznaczono inaczej — B. S.
5. Ze względu na trwający proces zwrotu mienia ciągle rozrastająca się literatura przedmiotu szybko się dezaktualizuje, więc wskazuję tylko na dwie kluczowe pozycje: The Plunder of Jewish Property during the Holocaust: Confronting European History, red. A. Beker, New York 2000 oraz M. Deana, Robbing the Jews: The Confiscation of Jewish Property in the Holocaust, 1933–1945, Oxford 2008.
6. J. Bentham, Theory of Legislation, tłum. R. Hildreth, London 1814, s. 113.
7. C. Schmitt, Teologia polityczna i inne pisma, tłum. M. A. Cichocki, Kraków: Znak — Fundacja im. Stefana Batorego, 2000; zob. zwłaszcza rozdział Definicja suwerenności, s. 5–15. Stan wyjątkowy był wprowadzony na podstawie artykułu 48 najpierw przez Hindenburga, a dopiero później przez Hitlera.
8. H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu, tłum. D. Grinberg i M. Szawiel, Warszawa 1993.
9. Decree Regarding the Reporting of the Jewish Property, w: A Holocaust Reader, red. L. S. Dawidowicz, West Orange 1976, s. 50–51.
10. E. Lévinas, Całość i nieskończoność. Esej o zewnętrzności, tłum. M. Kowalska, wstęp B. Skarga, przekł. przejrzał J. Migasiński, Warszawa 1998, s. 162.
11. K. Wyka, Gospodarka wyłączona, w: Życie na niby. Pamiętnik po klęsce, Kraków 1984, s. 138–175.
12. Mam tu na myśli odczyt Saula Friedländera, zatytułowany Świadek. Ku spójnej historii Zagłady , wygłoszony na University of Chicago (październik 2008).
13. G. Greif, Płakaliśmy bez łez. Relacje byłych więźniów żydowskiego Sonderkommando z Auschwitz, tłum. J. Kaplon, Warszawa–Oświęcim 2001.
14. E. Ringelblum, Kronika getta warszawskiego. Wrzesień 1939 – styczeń 1943, tłum. A. Rutkowski, red. A. Eisenbach, Warszawa 1988, s. 471.
15. Ibidem.
16. Ibidem.
17. J. Leociak, Tekst wobec Zagłady. (O relacjach z getta warszawskiego), Wrocław 1997; rozdział Losy tekstów wiąże się bezpośrednio z moimi rozważaniami na temat precarium, s. 83–96.
18. Leociak wyznaje, jak był zdumiony, gdy natrafił na tak wiele pisemnych świadectw, które przyczyniły się do powstania jego monografii, gdyż istniały one wbrew „logice «ostatecznego rozwiązania»”.
19. Do wyjątków zaliczyć trzeba punkt widzenia Ludwika Landaua, z wykształcenia ekonomisty, zainteresowanego głównie jednym, wprawdzie nader szerokim aspektem Jetztzeit, mianowicie teatrem wojny i ekonomicznymi przemianami zachodzącymi w ówczesnej Europie, jak i Warszawie. Landau zdawał się znajdować nadzieję w daleko sięgającej analizie wydarzeń wojny. Zob. L. Landau, Kronika lat wojny i okupacji, t. 3, Warszawa 1962.
20. Archiwum Ringelbluma zakopano w dziesięciu zwykłych metalowych skrzynkach i dwóch pojemnikach na mleko, które dziś uważa się za bezcenne. Znalezione po wojnie, w roku 1946 i 1950, dokumenty schowane w jednej z kan na mleko były częściowo zniszczone przez wilgoć i nieczytelne, dowodząc raz jeszcze precarium oraz fragmentaryczności właściwych tekstów Zagłady. Trzeciej i ostatniej zarazem partii archiwum nigdy nie udało się odkryć, pomimo kilkukrotnych prób przeprowadzonych na terenie zburzonej kamienicy przy ul. Świętokrzyskiej 36. Zob. A. Eisenbach, Wstęp do: Kronika getta warszawskiego, op. cit., s. 18–19.
21. A. Hungerdorf, The Holocaust of Texts: Genocide, Literature, and Personification, Chicago 2002.
22. E. Lévinas, Inaczej niż być lub ponad istotą, tłum. P. Mrówczyński, Warszawa 2000, s. 89. Jego rozumienie bliskości w tym tomie nie odbiega od myślenia zawartego w Całości i nieskończoności, gdzie filozof mówi o dłoni i jej umiejętności panowania nad przedmiotami poprzez dotyk jako nieimplikujący bliskości.
23. Koncepcja śladu w filozofii Derridy ewoluuje od wcześniejszego pojmowania go jako różnicy między powierzchownością a oznakowaniem w O gramatologii ku jego widmowości w ostatnim wywiadzie filozofa. J. Derrida, Learning to Live Finally: An Interview with Jean Birnbaum, tłum. M. Naas i in., Hoboken 2007, s. 26.
24. Zrobione wbrew ścisłemu zakazowi fotografowania stanowią one właściwie rezultat konspiracyjnej pracy wielu osób. W przeciwieństwie do dokumentacji fotograficznej obozów koncentracyjnych znane są tylko te cztery zdjęcia z miejsca zagłady, którym był Oświęcim Brzezinka. Zob. Auschwitz: The History in Photographs, red. T. Świebocka i J. Webber, Bloomington 1995.
25. G. Didi-Huberman, Images in Spite of All: Four Photographs from Auschwitz, tłum. S. B. Lillis, Chicago–London 2008.
26. B. Lang, Act and Idea in the Nazi Genocide, Chicago 1990.
27. Wyzbyty uprzedzeń tego rodzaju J. E. Young pisze przekonująco o nakładaniu się figuratywności i faktyczności w literaturze po Zagładzie. Zob. J. E. Young, Writing and Rewriting the Holocaust: Narrative and the Conseąuences of Interpretation, Bloomington 1990, s. 50–51.
28. Oczywiście mam tu na myśli literaturę polskojęzyczną; poezja pisana w jidysz, na przykład wiersze A. Sutzkevera, wyraża wiarę w odkupienie przez słowo.
29. Najambitniejsze ujęcie tego zagadnienia Roskies zawarł w studium zatytułowanym What is Holocaust Literature? („Studies in Contemporary Jewry” 2005:21, s. 157–212), będącym próbą przekroju historycznego literatury tematycznie nawiązującej do Holocaustu doprowadzonego aż po ostatnie lata. W swej wcześniejszej publikacji Roskies stwierdza, że opisywanie licznych katastrof, które w ciągu historii dotknęły naród żydowski, utworzyło literacką tradycję reagowania na dziejowe kataklizmy wyraźnie zapośredniczoną w literaturze Holocaustu. Zob. D. Roskies, Against the Apocalypse: Responses to Catastrophe in Modern Jewish Culture, Cambridge 1984.
30. B. Brown, nieopublikowany maszynopis, warsztat na temat kultury materialnej, The University of Chicago, 2005–2006.