- W empik go
Rzut oka na pięćdziesięcioletnie działanie Towarzystwa Pomocy Naukowej im. Karola Marcinkowskiego - ebook
Rzut oka na pięćdziesięcioletnie działanie Towarzystwa Pomocy Naukowej im. Karola Marcinkowskiego - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 251 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Poznań.
Nakładem i czcionkami Drukarni Dziennika Poznańskiego.
1891
Na dzień dzisiejszy przypada pięćdziesięcioletnia rocznica założenia Towarzystwa Naukowej Pomocy, które, dziewiętnastego Kwietnia czterdziestego pierwszego roku zawiązawszy się prawnie i ostatecznie, rozpoczęło żywot swój normalny i działanie publiczne. Pół wieku usilnych i niedaremnych prac i poświęceń, wśród trudnych niemal zawsze, i nieraz nieprzyjaznych okoliczności, zasługuje ze wszech miar na uwagę i uznanie; a jak dla pojedyńczego człowieka, który się lat późniejszych doczekał, miłem jest i zbawiennem, gdy doszedł do pewnego kresu, rzucić okiem na czas ubiegły, przypomnieć sobie i rozważyć wypadki i losu koleje, zdać sobie sprawę z postępków swoich, ich wartości i owoców, tak samo zakłady publiczne i wspólne narodowe poczęcia święcić zwykły z pożytkiem dla ogółu półwiekowe i wiekowe rocznice swego powstania, uprzytomniając sobie cele, środki i wyniki istnienia, niemniej wspominając ludzi, którym byt swój, pomyślny przebieg długiego działania, ustalenie i nadzieję przyszłego żywota zawdzięczają. W spółeczeństwie naszem, skazanem na ciągłe niemal obmyślanie środków, aby ujść zagłady, na ciężką bez wytchnienia walkę z przeciwnemi losy, a słabnącem częstokroć w wytrwałości i sile odpornej, niedziw, że niejedno przedsięwzięcie, mające dobro ogółu i ratunek na celu, rozwiało się w samych początkach niemal i zamiast skutków zbawiennych klęski i gruzy zostawiło po sobie; Towarzystwo Naukowej Pomocy jest jednem z tych, które, w zdrowej i szlachetnej myśli poczęte, szczęśliwie doszło do półwiekowego kresu i w tym tak długim na stosunki ludzkie lat przebiegu, niezawodząc nigdy oczekiwań, przynosząc bez przerwy zapowiedziane przy pierwszym objawie swoim korzyści, spoczęło na silnej materyalnej i moralnej podstawie i zasłużyło sobie na szacunek i współczucie powszechne. Wystawia ono zarazem spółeczeństwu W. Ks. Poznańskiego chlubne świadectwo jasnego i rozumnego pojęcia żywotnych warunków i potrzeb wspólnych a koniecznych do dalszej walki o byt, jako też stałych chęci i niespożytej ofiarności dla sprawy, która, dostarczając naszemu spółeczeństwu sił ducha, z tym bytem w tak ścisłym jest związku. Nie będzie więc od rzeczy, będzie nawet z pożytkiem dla teraźniejszego pokolenia i dla przyszłych, jeśli, korzystając z dzisiejszej rocznicy, przedstawim, chociaż mniej dokładnie może i w głównych tylko zarysach, początki Towarzystwa i piędziesięcioletnią jego czynność, oraz jeśli uwzględnim mężów, których poświęceniu i bezinteresownej pracy winniśmy uroczystość dnia dzisiejszego. Nazwę Towarzystwa Naukowej Pomocy dla młodzieży W. Ks. Poznańskiego trzydzieści lat temu zaszczycono dodatkiem: Imienia Karola Marcinkowskiego, aby zakład ów dobroczynny pozostał żywym pomnikiem, przekazującym potomności pamięć męża, który był głównym jego założycielem. W pierwszych już latach młodości łączył Karól Marcinkowski, z niepospolitem uzdolnieniem do nauk i wybitną prawością charakteru, najgorętsze uczucie miłości do rodzinnego kraju i współziomków, oraz, z wyrzeczeniem się wszelkich niemal osobistych względów, niepohamowaną chęć poświęcenia wiedzy, pracy, życia nawet na dobro narodu swego, na dobro ludzkości. Okazał te swoje właściwości wyborowe już w czasie nauk uniwersyteckich, a świetniej potem pierwszemi laty praktyki lekarskiej w naszem mieście, w służbie wojskowej trzydziestego pierwszego roku i na tułaczce po obcych krajach. Rzecz aż nadto powszechnie znana, iżbyśmy ją tutaj szczegółowo rozpowiadać mieli, zwłaszcza, że jego żywot trzykrotnie już i obszernie biegłem piórem skreślony został. Pominąć jednak niemożem tej okoliczności, iż nieszczęśliwy wypadek walki 1831 r., osobliwie zaś dłuższy pobyt w zachodnich krajach, wpływ niemały musiał wywrzeć na obręb wyobrażeń tak rozważnego człowieka i na kierunki w pojmowaniu położenia, niedomagań i potrzeb narodu naszego, którego sprawa i ocalenie nieprzestały ani na chwilę głównym być przedmiotem jego myśli i woli. W trzydziestym pierwszym roku widział co było istotną i rzeczywistą przyczyną niemocy wysileń; w Anglii i Francyi widział czego teraźniejszość od normalnych spółeczeństw wymaga, czem w obecnych czasach ludy żyją, wzmagają się i rosną w potęgę, a zwracając uwagę na nasze tutaj stosunki widział jasno, że tak, jak jest, dłużej być niepowinno, jeśli ocalonym ma zostać byt nasz narodowy i spuścizna ojców przekazaną dalszym pokoleniom. "Z zapatrywania tego i porównania wyciągnął sobie ten wniosek, że narodowi taką niemocą złożonemu nie szamotać się, ale zwolna w siły moralne i materyalne wzrastać i równie skrzętnemi jak na zachodzie rękoma oświaty i pracy dźwigać się przystoi." Praca tutaj wysilała się wtenczas, niemal wyłącznie i wedle dawnych praktyk, około ziemi, która coraz widoczniej usuwać się już zaczynała z pod stóp właścicieli; inne podstawy materyal – nego bytu i źródła zarobku prawie całkiem leżały odłogiem, a poczucie obowiązków względem ogółu, świadoma chęć ratowania i zachowania tego, co spółeczeństwu pozostawiła przeszłość i co prawem bożem nadane najdroższem mu być powinno, tak gorące w ciasnem kole wyżej, wykształconych, uśpione były w niższych warstwach ludu, zajętych jedynie zabezpieczaniem sobie lichego codziennego żywota, niezręcznych do tego i przestarzałych trzymając się środków.
Pozbawieni samoistności państwowej, pod naciskiem przemożnych dążności, krępujących nasz rozwój, jeśli zginąć niechcem, jeśli chcemy źyć jak inni, musimy stanąć z nimi na równi i wyrobić w jak najszerszych obrębach spółeczeństwa naszego też same zasoby moralne i materyalne, które w teraźniejszości dla życia spółecznego są niezbędne; to była myśl, która owładnęła ducha i serce Marcinkowskiego, gdy wrócił do nas pod koniec trzydziestego czwartego roku i której urzeczywistnieniem, ile by mu sił starczyło, zająć się postanowił.
Bez długiej zwłoki, osiadłszy znów w Poznaniu, stawił pierwszy krok na tej drodze i spowodował kilku wykształceńszych młodzieńców do chwycenia się handlu i rzemiosła, łożąc na ich utrzymanie i naukę w szkole gdańskiej i innych zakładach, po większej części z własnych funduszów, po części także z dobrowolnych datków, których mu, na wezwanie, mienni przyjaciele nie szczędzili. Wszakże były to tylko prywatne i pojedyńcze usiłowania, na inne bowiem wtedy okoliczności nie pozwalały, przerwane zresztą więzieniem Marcinkowskiego i innemi przeszkody; a dopiero w nieco późniejszym czasie, gdy w drugiej połowie czterdziestego roku swobodniejsze powiewy polityczne ożywiły nadzieję możności jawniejszego i powszechniejszego działania, zaczęto zastanawiać się chętniej i radzić częściej o tem, co dla dobra ogółu niezbędnie czynić należy. Na wezwanie Marcinkowskiego i zwykle w jego mieszkaniu odbywały się z tego powodu narady, w których czynny miały udział osobistości wybitne gorliwością dla sprawy publicznej, przedewszystkiem zaś najbliżsi i doświadczeni jego przyjaciele: hr. Maciej Mielżyński, Gustaw Potworowski, Aleksander Mendych, Józef Szułdrzyński i Dr. Karól Libelt. Nastręczały się różne myśli i kierunki działania; byli tacy, którzy wszystkie niemal prądy życia ogółu uwzględnić i ześrodkować chcieli, a dr. Libelt wypracował projekt stowarzyszenia tym chęciom odpowiedni. Wszakże pomysł ten, jakkolwiek znakomity i obejmujący wszelkie potrzeby naszego spółeczeństwa, nadto szerokich był rozmiarów, nadto różnolitych i wytrwałych sił, tak materyalnych, jako i moralnych, wymagał, iżby od razu z pomyślnym skutkiem wykonanym mógł zostać; przeto postanowiono pochwycić najpierw i niebawem wprowadzić w życie jeden jego szczegół, t… j… kształcenie ubogiej młodzieży i stworzyć Towarzystwo Naukowej Pomocy, idąc za radą i naleganiem Marcinkowskie – go, który, zdawna przekonany o jego konieczności w tutejszych stósunkach, już podczas pobytu swego w Paryżu, czynnym był członkiem, jak świadczy list księcia Adama Czartoryskiego, pisany dn. 7 Marca 58, roku do hr. Mielżyńskiego, podobnego Towarzystwa założonego na wychodztwie.
Skoro zamiar ten stanowczo został powzięty, zajął się natychmiast Marcinkowski, wraz z przyjaciółmi swymi, jego urzeczywistnieniem. Trzeba było przekonać się najpierw, jak przyjętym będzie przez współobywateli, czy znajdzie się między nimi dostateczna liczba takich, którzyby się na lat pięć przynajmniej do regularnych składek zobowiązać chcieli, czy i kiedy summa takowych zobowiązań umożebni rozpoczęcie czynności następnych. W tym celu wypracowano i przedłożono na kilku większych zebraniach Projekt do Towarzystwa wspierania kształcącej się młodzi Wielkopolskiej, który w trzech pisanych okazach, (dwóch bez daty, jednym z datą: Gostyń 1-go Września 40 roku) zachował się jeszcze w aktach. Okazy te, równe co do treści, nieco odmienne co do formy, są pięknym dowodem gotowości społeczeństwa naszego do składania ofiar, gdy chodzi o dobro ogółu; podpisane zostały przez dziewięćdziesięciu ośmiu obywateli, tak wiejskich jako i miejskich, z których spora liczba zobowiązała się do płacenia na rzecz Towarzystwa corocznych składek, wynoszących sto, dwieście do pięciuset talarów, a między nimi… prócz Marcinkowskiego, znajdujemy znane nazwiska hr. Mielżyńskiego Macieja, G. Potworowskiego, hr. Arnolda Skórzewskiego, hr. Władysława Radolińskiego, hr. Hektora i Arsena Kwileckich, hr. Augusta Cieszkowskiego i innych. Prócz tego, aby wiadomość o rozpoczętej sprawie rozeszła się szerzej między publicznością i zyskała jej uznanie, użyto Tygodnika literackiego, pisma wtenczas powszechnie czytanego i ogłoszono drukiem, jako Dodatek do Nr. 45, z dn. 9 Listop. 1840. Projekt ów w następującem brzmieniu!
"DONIESIENIE. – Do Redakcyi. – Nie dla siebie, raczej dla drugich żyć powinniśmy, a znajdziemy w ogólnem szczęściu narodu swoje własne. O tej prawdzie przekonywają się czasy nowsze i występują z brudnego egoizmu, który kalał całą przeszłość. Obudza się ta prawda i u nas, i zaczynamy czuć niedostatek siły ogółu, dla tego, że każdy szczegół na swoje się ograniczył i swoje własne tylko podsycał. Czego jeden nie zrobi, stu zrobi, czego stu nie dokaże, tysiąc dokaże. Tak powstają i tworzą się olbrzymie ludów dzieła, tak z małoznacznych zasiłków potężna wzrośnie i wzmoże się siła, co cały wiek, całą przeszłość potrafi popchnąć w kierunek ten, a nie inny.
Nie o tak wiele tu chodzi nam początkującym dopiero w tym rodzaju prac i zabiegów wspólnych. Chodzi tylko o wzniesienie przemysłu w prowincyi naszej, który, od lat wielu przyciśniony, mało podsycany, odłogiem leży po wsiach i małych miastach; bogactwo i zamożność nie wyro – wnywa dla tego sąsiednim na zachód i południe prowincyom. Przeminęły i przepadły w niepamięci gorliwe Surowieckiego uwagi w dziele O upadku przemysłu i miast w Polsce, ale nie przeminęła potrzeba, której on, prawy obywatel, zaradzić usiłował. Ta potrzeba podniesienia przemysłowego stanu między krajowcami, więcej niż kiedy czuć się daje, i dla tego sądzimy, iż z przyjemnością ogłosi Redakcya poniżej umieszczony projekt do założenia Towarzystwa końcem dźwigania oświaty i przemysłu krajowego. Jako z jednej strony tu widzimy chęć w obywatelach zaradzenia dającemu się czuć niedostatkowi, tak z drugiej spodziewać się możemy, że ta chęć stanie się powszechną i każdy pospieszy i dołoży grosz oszczędzony na dzieło żywe, w błogie owoce płodne, szczytniejsze nad wszelkie kosztowne pomniki z marmurów i bronzów, któremi się kraj zamożny i bogaty poszczycić może, ale które kraj ubogi chyba na ironią sobie stawia. "PROJEKT DO TOWARZYSTWA WSPIERANIA MŁODZI KSZTAŁCĄCEJ SIĘ WIELKOPOLSKI.
"W masie ludu ukrywa się skarb moralnych i umysłowych sił, które niepostrzeżone i nieprzyjaznemi okolicznościami przyciśnione, pełzną bezkorzystnie, lub też zaniedbane zły biorą kierunek i stają się zarazą towarzystwa; podniesione zaś i wcześnie pielęgnowane wydają, czy to w dziedzinie nauk i umiejętności, czy też przemysłu i handlu, błogie i obfite owoce. – W dawniejszych czasach pobożne bractwa, wielu tkliwych na dobro powszechne duchownych i majętni obywatele kraju poświęcali się podobnej usłudze dla rodzaju ludzkiego, lecz potok czasu zabrał jednych, a drugich chęci i środki osłabił. Należy zatem zastąpić ich w sposób skuteczniejszy i bardziej odpowiadający obecnej potrzebie, słowem trzeba polączonemi siłami coś wielkiego utworzyć. Boć i czas nowszy nowych, nieznanych dawniej chwycił się sprężyn, aby wyższych dopiąć celów; rozpowszechnione szkoły elementarne i miejskie, wyzwolenie do udzielności stanu włościańskiego, nowe w każdym stanie i wieku wywołały siły. W tych to wszakże szkołach wcześnie już poznać można przyrodzone jego usposobienie i talenta i mieć je na bacznej uwadze, byleby nauczyciele i duchowni dozór szkólny mający nieustawali w staraniach odkrywania w dzieciach zdolności i wybierania z pośród nich zdatniejszych. Tych to właśnie zdatniejszych, którzyby bez obcej poręki zmarnieć mogli, wynieść na jaw, wykształcić, w miarę zdolności, na użytecznych członków towarzystwa, pozyskać dla nauk, kunsztów i rzemiosł, podnieść przez to oświatę, przemysł i dobre mienie, oto jest szczytny cel, do którego, rachując na ducha publicznego i szlachetny sposób myślenia współobywateli naszych, zamyślamy pod następującemi warunkami Towarzystwo wspierania zdolnej, a bez sposobu zostającej młodzi, utworzyć.