- W empik go
Rzut oka na rozwój polityczny i społeczny w Królestwie Polskiem od roku 1831 do naszych czasów - ebook
Rzut oka na rozwój polityczny i społeczny w Królestwie Polskiem od roku 1831 do naszych czasów - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 264 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Naród, który stracił niepodległość, nie umiera jeszcze – narody konają wiekami.
Narodowości żywe zachowują prawa do pełnego życia.
Kto im zaprzecza tego prawa, wywołuje straszne walki, krwią zalewa ziemię. –
Gdyby w obronie życia swojego i praw do samoistności narody traciły tylko wojowników, gdyby tylko odkupywały krwią swoją exystencyą, – byłaby to jeszcze znośna dla ludzkości strata. – Ale skowany naród żywy, gdy niemoże odkupić się męczennikami, szamota się strasznie w okowach, rozmyśla, aż doń przyjdą chytrość i zdrada, ta broń jedyna słabych, zbezwładnionych. –
Biada rodzinie ludów chrześciańskich, gdy jej członek pokrzywdzony, niemogąc dowołać się sprawiedliwości, gdy ma ręce i nogi związane, pełza jak wąż a kąsa nieprzyjaciela zębami! –
Szli pojedyńczy ludzie na męczeństwo, bo wiedzieli, że odkupią ludzkość, wedle zaręczenia Zbawiciela.
Ale milionowe rzesze niekonają na krzyżu pomiędzy Chrześcianami.
Straszna stała się krzywda narodowi Polskiemu, kiedy po kilkowiekowych pracach rycerskich, na straży chrześciaństwa, odebrano mu niepodległość.
Ale straszniejsza krzywda stała się ludzkości, gdy w skutek rozszarpania zasłużonego dla chrześciańskiej cywilizacyi narodu, w łonie męczennika lęgną się jady okropne, zaraźliwe.
Zabijano sprawiedliwość, a naród widząc jak ona konała, przeklął ludzkość, zatlała w jego piersiach niechrześciańska zemsta. –
Płaczą, aniołowie w niebiosach, patrząc, jaka stała się krzywda szlachetnemu narodowi, że aż w łonie jego lęgną się podłe żmije.
Polska bohaterska, heroiczna, w ostatnich dniach męczeńskiego żywota – oszpeciła się morderstwami.
Bolesny to widok dla obcego widzieć naród bohaterski, lęgnący podłe robactwo.
Stokroć większa boleść dla rodaka opłakiwać stratę dziewiczego wstydu narodu!
Byliśmy szlachetni, – któż nas zamienił w morderców?
Boleść i haniebna niewola, która nam wydzierała prawa do życia, która plwała na nasze świętości narodowe. –
Odebrano nam światło, a naród z wyłupionemi oczyma musi pełzać jako gady; spętany orzeł nie wzlatuje do słońca. –
O czemuż nieskonaliśmy wszyscy razem jako Wenedowie w pieśniach Juliusza! Lepiej było umrzeć i zostawić po sobie groby z popielnicami, aniżeli dożyć pohańbienia narodowych dziejów!
Bądźmy lepiej samobójcami; powiedzą, że to był naród samych, Brutusów; – ale nie kąsajmy jak psy zdradziecko, bo stawią nas przed sądem, zabiją mieczem kata lub szubienicą, – a w dziejach zapiszą, – że wytępili stado szakali! –
Źle się stało, że nieumieliśmy na ojczystej ziemi umierać; – poszły na tułactwo niedobitki męczeńskich chorągwi, żebrali miłosierdzia narodów Krezusów; – rzucili do ogryzania kość z biesiadnego stołu nędzarzom; – narody bogacze wysłuchali skarg płaczliwych – i kazali czekać u drzwi pańskich miłosierdzia.
Naród bohaterów chciał znaleść szlachetność rycerską – u kramarzy i flanelaczy! A oni lekceważyli i poniewierali rycerzem w łachmanach, który na polu chwały umierać nieumiał.