- W empik go
Saga rodu Whiteoaków 12 - Droga Wakefielda - ebook
Saga rodu Whiteoaków 12 - Droga Wakefielda - ebook
Klasyk sprzedany w 11 milionach egzemplarzy!
Jak potoczą się dalsze losy Wakefielda? Co mieszkańcom Jalny przyniesie początek 1939 roku? W marcu Renny wraz z 9-letnią córeczką wybrał się do Irlandii po wyścigowego ogiera. Wracając stamtąd, odwiedził w Londynie dawno nie widzianych Fincha i Wakefielda. Renny z niedowierzeniem przyjął do wiadomości, że Wakefield ma nową przyjaciółkę, wnet całą rodzinę zaskoczył powrót Fincha i Sary. Czy Renny zdoła pomóc kuzynom uwikłanym w poważne kłopoty? ,,Droga Wakefielda" to 12 część ,,Rodziny Whiteoaków", można ją uznać za oddzielną historię lub czytać bez zachowania kolejności sagi. Jeśli ciekawią cię wielopokoleniowe dzieje i urzekają plastyczne opisy przyrody, to będzie dla ciebie przemiła lektura.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-284-1054-7 |
Rozmiar pliku: | 636 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Na miesiąc przed wysłaniem depeszy Wakefield nie wiedział nawet o istnieniu tego konia. Cały zajęty był sprawą rozmówienia się z Ninianem Foxem, Foxem od Preyde, jak go nazywano powszechnie. Teatr Preyde znajdował się na jednej z sieci ulic, które zdają się wszystkie wychodzić na wybrzeże. Był mały, ale nie drugorzędny, i miał przedsiębiorczego dyrektora, dzięki któremu po częstych niepowodzeniach następował od czasu do czasu okres pomyślności.
W tej chwili przychodził jako tako do siebie po dwu ostatnich klapach. Jedna – to było tłumaczenie jakiegoś makabrycznego zagranicznego sztuczydła, druga – ambitny dramat historyczny nowego autora. W rezultacie Fox twierdził, że jest „zarżnięty”, i postawił wszystko na inną sztukę, także nieznanego autora.
Siedział teraz w kancelarii, popijając ze szklanki whisky i patrzył niespokojnie na poplamiony rękopis, leżący przed nim na biurku, a tymczasem jego sekretarka, szczupła, źle wyglądająca, młoda kobieta, z wybitnie inteligentną twarzą, zerkała pilnie na litery, które właśnie wybiła na maszynie. Był luty. Pan Fox wyciągnął rękę, wziął z okna flakon z hiacyntami i wiązką narcyzów – powąchał.
– Jestem na pół nieżywy – oświadczył.
Było coś zniewieściałego w sposobie, w jaki to wszystko zrobił, ale jego wysoka, dość korpulentna postać i zdecydowany profil twarzy były całkowicie męskie. Miał ładną, kształtną głowę, pokrytą gęstym, siwym, koloru żelaza włosem, zimne, niebieskie oczy i uśmiech, który był świadomie wesoły, ale równocześnie chłodny.
Panna Waite przywykła do tych jego „półnieżywości”, więc tylko czekała, czy nie powie czegoś ważniejszego.
– Jeżeli nie dostanę – powiedział – jakiegoś młodego a dobrego jegomościa do roli Fryderyka – to leżymy znowu.
Panna Waite wiedziała o tym znakomicie. Rzekła:
– Przecież jest ten chłopak, z którym rozmawiałam w zeszłym tygodniu. Przychodzi odtąd dzień w dzień. Byłoby dobrze, żeby go pan zobaczył.
– Myśli pani, że byłby dobry?
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.