Scooby-Doo i Fałszywa wróżka - ebook
Scooby-Doo i Fałszywa wróżka - ebook
Wszyscy na pokład! Tajemnicza Spółka wyrusza w wakacyjny rejs statkiem kapitana Hornsby’ego. Ale szybko okazuje się, że wyprawa daleka jest od relaksującego kołysania się wśród fal. Scooby i jego przyjaciele wyczuwają iskrzące napięcie między podróżującym biznesmenem McGrawem a ochroniarzem Floydem Mathewsonem, a także paroma innymi enigmatycznymi pasażerami. Do dramatu dochodzi podczas pokazów magii, a ściślej w gabinecie wróżki Madame Aurory. Ginie równie tajemniczy, jak i bezcenny wynalazek technologii informatycznej. Wróżka znika. Dla młodych detektywów rozpoczyna się pasjonujące dochodzenie i przygoda.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66620-32-2 |
Rozmiar pliku: | 6,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– No, jesteśmy prawie na miejscu! – powiedział Fred, siedząc za kierownicą Wehikułu Tajemnic.
– Człowieku, to oczekiwanie nas dobija! – narzekał Kudłaty. – Może powiesz nam w końcu, co to za niespodzianka?
– Dobra, powiem wam – roześmiał się Fred. – Wyruszamy w rejs statkiem kapitana Hornsby’ego. Będzie tam bankiet, pokaz magii oraz mnóstwo innych atrakcji.
– Statkiem?! Przecież ja i Scooby zaraz dostaniemy ataku choroby morskiej! – narzekał Kudłaty.
– Będziecie tak zajęci zabawą, że nawet nie zdążycie pomyśleć o chorobie morskiej! – zapewniła go Daphne.
– Obyś miała rację… – mruknął Kudłaty, a Scooby tylko ciężko westchnął.
Tymczasem Wehikuł Tajemnic wjechał na duży parking. Oczywiście wolne miejsce znalazło się dopiero na samym jego końcu. Po chwili ekipa Tajemniczej Spółki wyskoczyła z furgonetki i ruszyła w stronę portu. Już z daleka dostrzegli ogromną łódź zacumowaną przy przystani.
– To pewnie statek kapitana Hornsby’ego! –
stwierdziła Velma. – Wygląda jak żywcem wyjęty ze starych książek przygodowych!
– Jak miło, że ten mechanik, który reperował nasz Wehikuł Tajemnic, dał nam bilety na ten rejs – powiedziała Daphne.
– Chyba chciał się odwdzięczyć za to, że za każdym razem, kiedy oddajemy mu samochód do naprawy, znajduje w nim mnóstwo smakołyków – roześmiał się Fred.
– Ha! Wszystko jasne, Scooby-Doo! To dlatego nasze zapasy jedzenia wciąż gdzieś znikają! – zawołał Kudłaty. – No cóż, trzeba będzie znaleźć nową skrytkę.
Kiedy członkowie Tajemniczej Spółki dotarli do portu, ujrzeli grupę pasażerów czekających na pomoście. Strażnik dokładnie sprawdzał ich bagaże oraz bilety.
– Wygląda na to, że podjęto dziś wszelkie możliwe środki ostrożności – zauważyła Velma.
– To dlatego, że na pokładzie jest C.C. McGraw – powiedziała stojąca obok kobieta. W klapie jej fioletowego żakietu połyskiwał zielony znaczek. – To ten słynny potentat przemysłowy, który dąży do przejęcia kontroli nad naszym życiem.
– Pani musi należeć do S.L.N. – powiedziała Velma, spoglądając na jej zielony znaczek.
– Oczywiście, jestem członkiem założycielem – odparła z dumą kobieta. – Nazywam się Dorothy Cobb.
– Co to jest S.L.N.? – zapytała Daphne.
– To Stowarzyszenie Ludzi Niezależnych – wyjaśniła Dorothy. – Naszym głównym zadaniem jest walka z wielkimi przedsiębiorstwami, które próbują szpiegować zwykłych ludzi, takich jak ja i wy! Chcą wiedzieć wszystko o naszym życiu, żeby skuteczniej sprzedawać nam swoje produkty. Ale w ten sposób naruszają naszą prywatność! S.L.N. chce ich powstrzymać! – tłumaczyła Dorothy.
– Ale jak? – zapytał Fred.
– Urządzamy protesty, wiece, piszemy listy do rządu i prezesów tych firm. Ale potrafimy też walczyć w bardziej zdecydowany sposób – powiedziała Dorothy. – Musimy być gotowi na wszystko. Chodzą pogłoski, że McGraw wynalazł ostatnio czip nowej generacji.
– Czips? No super! – ucieszył się Kudłaty. – Ziemniaczany czy czekoladowy?
– Mówię o czipie komputerowym – odparła kobieta. – Z tego, co słyszałam, ten wynalazek zrewolucjonizuje cały światowy biznes! Dzięki niemu ludzie tacy jak McGraw będą nas mieć na oku przez całą dobę!
– Ach, więc jest pani tutaj, żeby pokrzyżować mu plany? – zaciekawiła się Velma.
– Powiedzmy, że mam ochotę na miły rejs statkiem. Chyba że nadarzy mi się okazja... Ale póki co, nie zdradzę wam swoich planów! – Dorothy uśmiechnęła się tajemniczo i pokazała strażnikowi swój bilet. Minęła bramkę i weszła na pokład.
– No dobra, ja mam już dosyć! Najwyższy czas opuścić ten statek – słabym głosem powiedział Kudłaty.
– Chyba nie powiesz mi, że już cię dopadła choroba morska?! – roześmiała się Velma. – Przecież nie weszliśmy jeszcze na pokład!
– Ani do bufetu, gdzie czeka mnóstwo pysznego jedzenia – dodała Daphne.
– Chyba nie chcesz, żeby Scooby sam musiał zjeść te wszystkie smakołyki? – zapytał Fred.
– No jasne, że nie chcę! Pomogę mu. Przecież jesteśmy kumplami! – ochoczo wykrzyknął Kudłaty.
– Dzięki, chłopie – warknął w odpowiedzi Scooby i z wdzięcznością polizał go po twarzy.
– O rany, jesteś gorszy niż tsunami – skrzywił się Kudłaty.
– Dobra, chłopaki! Dosyć tego ociągania się! – powiedział Fred. – Nadchodzi nasza kolej, wchodzimy na pokład!