Scooby-Doo i Frankenstein - ebook
Scooby-Doo i Frankenstein - ebook
Tajemnicza Spółka wybrała się do sławnego muzeum figur woskowych. Dała się ponieść niesamowitej atmosferze tego miejsca: woskowe sobowtóry prawdziwych postaci wyglądają tak realistycznie, że ma się przyprawiające o dreszczyk emocji wrażenie, jakby za chwilę miały ożyć. Ale co to?! Jedna z figur – woskowy Frankenstein – zaczyna się naprawdę poruszać. Co więcej, kradnie drogocenny naszyjnik! Czy Tajemniczej Spółce uda się zdemaskować oszustwo i odnaleźć przestępcę?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66620-35-3 |
Rozmiar pliku: | 5,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Hej, Fred – zawołał Kudłaty z tylnego siedzenia Wehikułu Tajemnic – czy moglibyśmy zatrzymać się na jakąś małą wyżerkę?
– Zwariowałeś?! – oburzyła się Daphne. – Przed chwilą jedliście obiad.
– No tak, to wyjaśnia, dlaczego Scooby i ja wciąż jesteśmy głodni – odparł Kudłaty.
– Co ty pleciesz? – zdziwiła się Velma. – Przecież obaj aż dwa razy braliście dokładkę!
– Tak, ale zwykle jemy po trzy dokładki – powiedział Kudłaty.
– O rany! Ale pasibrzuchy! – jęknęła Daphne.
Fred skierował Wehikuł Tajemnic na opustoszały parking, zatrzymał się i zgasił silnik.
– Jesteśmy na miejscu! – oświadczył. – To jest właśnie Muzeum Figur Woskowych Madame Gaspacho.
– Hej, wygląda na to, że przyjechaliśmy tu pierwsi! – zauważył Kudłaty.
– Nie tylko pierwsi, ale jedyni – dodała Velma. – Nikogo oprócz nas tu nie będzie.
– Będziemy sami zwiedzać to muzeum? – Kudłaty zadrżał.
– Rrrratunku! – warknął Scooby i schował się pod siedzenie.
– Co was napadło? – zdziwiła się Daphne.
– Hej, na myśl o zupełnie wyludnionym muzeum dostaję gęsiej skórki – powiedział Kudłaty.
– Ja też! – jęknął Scooby.
– To przez te figury woskowe – wyjaśnił Kudłaty. – Zawsze wyglądają tak, jakby za chwilę miały ożyć!
– Dlatego właśnie są tak niezwykłe – powiedziała Daphne.
– W muzeum Madame Gaspacho znajduje się najbardziej znana na świecie kolekcja figur woskowych – dodała Velma. – Mamy szczęście, że wuj Daphne załatwił nam możliwość obejrzenia zbiorów muzeum, w czasie gdy jest ono zamknięte dla zwiedzających.
– A dlaczego chcecie tam iść właśnie teraz, a nie wtedy, kiedy wystawa jest otwarta dla wszystkich? – zdziwił się Kudłaty.
Fred, Velma i Daphne popatrzyli na siebie porozumiewawczo i pokręcili głowami z dezaprobatą.
– Przecież już wam to tłumaczyliśmy – przypomniała Daphne. – Jej Wysokość księżna Kasandra przychodzi dziś do muzeum – wyjaśniła. – Będziemy mogli popatrzeć, jak będzie powstawać jej woskowa podobizna.
– Wygląda na to, że nie tylko my będziemy świadkami tego wydarzenia – zauważył Kudłaty. – Spójrzcie na tego gościa!
Członkowie Tajemniczej Spółki przyjrzeli się zbliżającemu się do bramy muzeum wysokiemu mężczyźnie. Miał na sobie długi czarny płaszcz. Twarz zasłaniał mu postawiony na sztorc kołnierz. Przez ramię przewieszoną miał niewielką czarną torbę. Zanim zastukał do drzwi muzeum, nerwowo rozejrzał się dookoła. Po chwili drzwi się otworzyły i wszedł do środka.
– Jeśli już mowa o jakichś strachach – odezwała się Daphne – to muszę przyznać, że ten facet wyglądał strasznie dziwnie.
– I tajemniczo – dodała Velma.
– Słuchajcie, nie mamy czasu na pogaduchy – przerwał im Fred. – Może wejdziemy wreszcie do środka?
– No jasne, chodźmy – poparła go Velma.
Fred, Daphne i Velma wysiedli z samochodu.
– Hej, chłopaki! – zawołała Daphne. – Idziecie czy nie?
– Nie, dzięki! – burknął Scooby.
– Poczekamy na was w samochodzie – powiedział Kudłaty. – Nie mam ochoty na spotkanie z upiornie wyglądającym facetem w długim czarnym płaszczu.
– Jak sobie chcecie, ale podejrzewam, że w muzeum jest jakiś barek z przekąskami – powiedziała Daphne.
– No to czołem, chłopaki! – rzucił przez ramię Fred i razem z Velmą i Daphne ruszył w kierunku muzeum.
– Bar z przekąskami? – odezwał się Kudłaty. – Czy się nie przesłyszałem?
– Chyba nie – szczeknął Scooby. – Idziemy?
– Pewnie! – zawołał Kudłaty i obaj ochoczo wyskoczyli z samochodu.