Scooby-Doo! I potwór z "Doliny Szczęścia" - ebook
Scooby-Doo! I potwór z "Doliny Szczęścia" - ebook
Tajemnicza Spółka prowadzi badanie śledcze w gigantycznym centrum handlowym ''Dolina Szczęścia''. Młodych detektywów zaniepokoiło otwarcie nowego sklepu ''Laboratorium Potworów Doktora Yuckensteina''. Podobno każdy może tam złożyć zamówienie na przerażającą lalkę – mini-potwora! Ale co się dzieje?! W "Dolinie Szczęścia" doszło do wielkiego nieszczęścia! Ożył wielki potwór wystawowy, a teraz sieje spustoszenie wśród klientów. Dla Tajemniczej Spółki niewinne czynności sprawdzające przemieniają się w pełne zaskakujących niespodzianek dochodzenie.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66576-23-0 |
Rozmiar pliku: | 5,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Uwaga, szanowni klienci! Autobus do południowo-zachodniego sektora, z „Królestwem Remontów Domowych” i „Rajem Ogrodnika”, wjeżdża na stanowisko numer 2 – usłyszeliśmy przez interkom.
– „Królestwo Remontów Domowych”? „Raj Ogrodnika”? Fred, jak duże jest to centrum? – spytała Daphne.
– No, raczej… – odpowiedział Fred.
I zanim zdążył dodać coś więcej, wtrąciła się Velma:
– Czytałam, że megacentrum handlowe „Dolina Szczęścia” jest największym tego typu kompleksem w kraju.
Fred, Daphne, Velma, Kudłaty i Scooby-Doo patrzyli z niemałym zdziwieniem, jak autobus z trzema wagonikami zatrzymuje się tużprzed nimi. Pojazd był prawie pełny i nasi detektywi musieli się jakoś wcisnąć na tylne siedzenia. Autobus ruszył i jechał teraz wzdłuż parkingu.
– Witajcie w „Dolinie Szczęścia”, największym centrum handlowym w kraju – odezwał się znów głos przez interkom.
Velma odwróciła się z uśmiechem.
– Wiecie, co ja myślę? – zaczęła.
– Bezpłatny plan centrum znajdą państwo w kieszeni przy siedzeniach i we wszystkich fioletowo-zielonych punktach informacyjnych na terenie całego kompleksu – kontynuował głos. – Mamy nadzieję, że pobyt w naszym centrum dostarczy państwu niezapomnianych wrażeń. Właśnie dojeżdżamy do południowo-zachodniego sektora „Doliny Szczęścia”. Życzymy udanych zakupów w naszym centrum!
Autobus zwolnił i zatrzymał się. Wszyscy pasażerowie ochoczo ruszyli po wózki i koszyki, wyprzedzając członków Tajemniczej Spółki o trzy długości.
– No co, idziemy! – przejęła dowodzenie Daphne. – W końcu przyjechaliśmy tutaj na zakupy.
Kudłaty i Scooby w skupieniu studiowali jeden z planów znalezionych w kieszeni przy siedzeniu. Już po chwili na twarzach naszych przyjaciół zagościł uśmiech.
– Hm… raczej… bez nas. Ja i Scooby nie idziemy – oświadczył Kudłaty.
– Niech zgadnę! – włączyła się Velma, rzuciwszy okiem na plan centrum. – Jeśli dobrze znam Kudłatego i Scooby’ego, to są zainteresowani wyłącznie tymi siedmioma punktami gastronomicznymi.
Kudłaty i Scooby pokiwali głowami, nie kryjąc entuzjazmu.
– No tak, pyszne jedzenie – zaszczekał rozmarzony Scooby.
– To coś jak Gastronomiczna Organizacja Narodów Zjednoczonych – uzupełnił wypowiedź swojego przyjaciela Kudłaty.
– Ten pan ma rację! – potwierdziła skwapliwie Velma. – Każdy sektor gastronomiczny reprezentuje inny kontynent. Wiecie co? Po raz pierwszy czuję, że mogę być tak zakręcona na punkcie jedzenia jak nasi przyjaciele.
Fred i Daphne nie mieli wyboru: musieli się zgodzić, że w „Dolinie Szczęścia” na wszystkich czekają niesamowite rozkosze podniebienia. Ale Daphne miała jeszcze coś na uwadze: chciała mianowicie uchronić Kudłatego i Scooby’ego przed zgubnymi skutkami piątego z siedmiu grzechów głównych…
– Pamiętajcie, chłopaki, że najpierw musimy zrobić zakupy – przypomniała im.
Detektywi pokonali drzwi obrotowe, za którymi czekał na nich olbrzymi napis WITAMY W „DOLINIE SZCZĘŚCIA”. Po chwili rwąca rzeka ludzi polujących na megaokazje porwała naszych bohaterów.
Przemierzali oni kolejne stoiska po obu stronach monstrualnych rozmiarów atrium. Dwupasmowy pasaż sięgał, gdzie wzrok nie sięga. Nasi detektywi skręcili w prawo i szli zewnętrznym pasem. Kudłaty i Scooby pilnowali lewej strony i liczyli nerwowo ludzi, którzy ich mijali.
– O co tu chodzi? – dziwił się Kudłaty. – Nie wydaje się wam, że to wygląda jak halowa bieżnia do joggingu?
– To jest po prostu ruchomy chodnik – wyjaśniła Daphne. – Idealny do szybkich zakupów w różnych częściach centrum.
Velma zatrzymała się przy ogromnym planie centrum obok jednego z wielu fioletowo-zielonych punktów informacyjnych. Studiowała plan skrupulatnie.
– Biorąc pod uwagę skalę planu, liczbę sklepów i dystans, jaki przebyliśmy, można przyjąć, że każde piętro tego centrum ma powierzchnię dziewięciu boisk do piłki nożnej – relacjonowała z wypiekami na twarzy Velma. – A tych pięter jest sześć.
– Sześć poziomów?! – wykrzyknął Kudłaty.
Fred pokręcił z niedowierzaniem głową.
– Zupełnie nie rozumiem, komu potrzebne jest centrum tej wielkości – powiedział. – Dla mnie to gruba przesada.
– W tej zabawie właśnie o to chodzi! – dobiegł ich damski głos z punktu informacyjnego.