Scooby-Doo i skarb zombi - ebook
Scooby-Doo i skarb zombi - ebook
Na wczasach na kempingu Zakręt Skarbów trudno mówić o spokojnym wypoczynku. W okolicznych lasach kręci się zbyt wielu ludzi. Dla Tajemniczej Spółki nie ulega wątpliwości, że obozowisko ukrywa jakąś tajemnicę. Ale jaką? Czy ma ona jakiś związek z opuszczoną kopalnią złota, której zagubione tunele muszą się jeszcze znajdować gdzieś głęboko pod polem namiotowym? A może są z nią związane niedawne napady rabunkowe, które miały miejsce w okolicznych miasteczkach? Zagadka w sam raz na miarę Scooby-Doo i jego przyjaciół.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66620-42-1 |
Rozmiar pliku: | 5,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Fred wziął ostry zakręt, by ominąć wielką dziurę, która niespodziewanie pojawiła się przed Wehikułem Tajemnic na jezdni, a wtedy misternie upakowany sprzęt kempingowy zwalił się na siedzących na tylnym siedzeniu Kudłatego i Scooby’ego. Łups! Po chwili rozległ się zduszony jęk:
– Auuuuuuuuuuuuuaaaa!
– Żyjecie? – zapytała zaniepokojona Daphne.
– Chyba tak – odparł Kudłaty, wygrzebując się spod stosu karimat i śpiworów. – Tylko nie mogę znaleźć Scooby’ego. Pewnie jest pod tymi plecakami. Hej, Scooby-Doo, jesteś tam? – zawołał, podnosząc kolejne plecaki i torby. Pod rozwiniętym namiotem coś się poruszało. Kudłaty uniósł jego brzeg i ujrzał Scooby’ego, który najspokojniej w świecie objadał się zawartością wielkiego piknikowego kosza.
– A właściwie to po co mamy gdziekolwiek jechać, skoro tutaj jest tyle dobrych rzeczy – zauważył filozoficznie Kudłaty i przyłączył się do ucztującego przyjaciela.
– Moglibyście trochę poskładać te rzeczy – zwrócił się Fred do zajętych konsumpcją przyjaciół. – Za chwilę będziemy na kempingu.
– No i bylibyśmy wam wdzięczni, gdybyście zostawili trochę jedzenia także dla nas – dodała Velma.
– Spoko, zjemy tylko pizzę – odparł Kudłaty.
– Nie przypominam sobie, żebym pakowała pizzę – zdziwiła się Daphne.
– My ją zabraliśmy – powiedział dumnie Kudłaty. – Nie sądziłaś chyba, że będziemy jeść te twoje warzywne paskudztwa?
– Dajcie spokój i lepiej usiądźcie – przerwał im Fred – bo jezdnia zrobiła się dość wyboista.
Wehikuł Tajemnic zjechał właśnie z szosy w brukowaną drogę, na której było pełno kałuż.
Niedawno musiało padać.
– Jesteście pewni, że dobrze jedziemy? – zaniepokoiła się Daphne.
– Najzupełniej – odparła Velma. – Według tego przewodnika Zakręt Skarbów jest kilka kilometrów stąd. Ta droga jest bardzo stara, ma ponad sto lat i pewnie dlatego tak wygląda.
– No tak, przecież dziś nikomu by się nie chciało układać obok siebie tylu kamieni – zauważył Kudłaty.
– Tę drogę zbudowali ludzie, którzy odkryli złoża złota – przeczytała Velma z przewodnika. – Kemping, na który jedziemy, zawdzięcza swą nazwę właśnie tej drodze. Wiedzie ona do starej kopalni złota, która znajduje się tuż za kempingiem.
– Ciekawa jestem, czy można tam jeszcze znaleźć jakieś złoto – zastanawiała się głośno Daphne.
– Wątpię. Tę kopalnię zamknięto wiele lat temu, a droga prowadzi obecnie tylko do kempingu.
Zaledwie Velma to powiedziała, wielki czarny samochód wyprzedził Wehikuł Tajemnic. Pędzący pojazd wjechał w kałużę i ochlapał błotem minibus Tajemniczej Spółki.
– O rety, najwyraźniej bardzo mu się spieszy – powiedziała Velma.
– Tak, i ma w nosie innych – dodał Kudłaty. – Spójrzcie, nasze okno jest całe w błocie.
Fred zatrzymał Wehikuł Tajemnic na poboczu i włączył wycieraczki. Po chwili pozbyli się błota przynajmniej z przedniej szyby.
Gdy mieli już ruszać, zatrzymał się obok nich samochód policyjny. Kierowca otworzył okno.
– Witam! – powiedział policjant. – Wszystko w porządku?
– Tak, proszę pana – odparł Fred. – Musiałem tylko oczyścić szybę z błota.
– Co was sprowadza w te strony? – zainteresował się policjant.
– Jedziemy na kemping – odparła Daphne. – Do Zakrętu Skarbów.
– To ładne miejsce, ale lepiej uważajcie na siebie – powiedział funkcjonariusz. – Nazywam się Flugel. Jestem tutejszym szeryfem – przedstawił się. – Dostaliśmy informację, że na naszym terenie ukrywa się złodziej biżuterii. W ciągu kilku ostatnich tygodni w okolicznych miasteczkach dokonał paru napadów.
– Czy ten człowiek jest niebezpieczny? – zaniepokoiła się Velma.
– Ze złodziejami nigdy nic nie wiadomo – odparł policjant.
– Dzięki za ostrzeżenie – powiedział Fred.
Policjant zamknął okno i odjechał.
– No i co robimy? – zapytał Kudłaty. – Pizza się kończy.
– Myślicie, że powinniśmy jechać na ten kemping? – zapytała Daphne.
– Wydaje mi się, że łatwiej byłoby powstrzymać chłopaków od zjedzenia naszych wszystkich zapasów, niż spotkać na tym pustkowiu złodzieja biżuterii – stwierdziła Velma.
– Velma ma rację – przyznał Fred. – Zatem jedźmy dalej.