Scooby-Doo! I Szalejący Wiking - ebook
Scooby-Doo! I Szalejący Wiking - ebook
Zabawa w "Krainie Szczęśliwej Sally" – nowym parku rozrywki, nie ma równych sobie w żadnej wiosce indiańskiej w Ameryce. Scooby i Kudłaty coś o tym wiedzą! Zaliczyli już kilka atrakcji, a teraz nie mogą się doczekać przejażdżki Perłą Północy, najnowocześniejszą i najszybszą kolejką górską na świecie. Ale co tu robi ten Wiking? Czyżby oszalał? Sieje spustoszenie i przegania z parku wszystkich gości! Nie, Tajemnicza Spółka nie może pozwolić na zamknięcia na zawsze "Krainy Szczęśliwej Sally"! Do dzieła, detektywi!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66620-70-4 |
Rozmiar pliku: | 5,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wehikuł Tajemnic pędził autostradą w kierunku „Krainy Szczęśliwej Sally”, nowego parku rozrywki otwartego tuż za miastem.
Nagle z tyłu furgonetki dobiegł jakiś dziwny dźwięk, przypominający strzelający korek od szampana.
– O rany! – wykrzyknęła Velma. – Wygląda, że złapaliśmy gumę.
– Oby nie – zawołała Daphne. – Nie chciałabym się spóźnić na otwarcie kolejki górskiej w „Krainie Szczęśliwej Sally”.
– Sprawdzę, co się tam dzieje – powiedział Fred, ostrożnie hamując. Zjechał na pobocze, wysiadł i poszedł na tył wehikułu. Chwilę później wskoczył z powrotem do samochodu i włączył silnik.
– Opony są w porządku – zameldował. – Nie wydaje się też, żeby coś było nie tak z tłumikiem. Musieliśmy przejechać przez coś leżącego na szosie.
Fred wrócił na pas i ruszyli w dalszą drogę. Po chwili jednak rozległ się taki sam odgłos jak poprzednio. Ale tym razem nastąpił po nim jakiś inny dźwięk.
– Che-che-che-che-che – chichotał Scooby.
Daphne i Velma obróciły się jak na komendę.
– Ej, co wy tam wyprawiacie? – spytała Velma.
Kudłaty wyjrzał zza fotela, a z ust zwisało mu coś zielonego.
– Ten, solki, dłuzyno – powiedział, sepleniąc. Wypluł to coś zielonego i mówił dalej: – Scooby i ja widzieliśmy zdjęcia ludzi niosących balony w kształcie zwierząt i postanowiliśmy zrobić takie same. Ale za każdym razem, kiedy próbuję powyginać balony, one pękają.
– No wiecie co?! – zawołała Velma, przewracając oczami. – Do tego potrzebne są specjalne balony.
– Velma ma rację – potwierdziła Daphne. – Potrzebne są długie i cienkie balony. A poza tym, to gdzie widzieliście zdjęcia ludzi z takimi balonami?
– A tu – odparł Scooby i wręczył Daphne prospekt. Daphne rozłożyła go i przestudiowała wszystkie zdjęcia po kolei.
– Zaraz, zaraz... nie widzę nikogo, kto by miał taki balon – powiedziała.
– No przecież tutaj jest – oznajmił Kudłaty, pokazując palcem. – Ten mały szkrab.
Daphne zmrużyła oczy i uważniej przyjrzała się fotografii. No i rzeczywiście w prawym górnym rogu maszerowała mała dziewczynka, która w ręku trzymała balonik w kształcie psa.
– Czy te baloniki to jest to, czego oczekujecie po wizycie w „Krainie Szczęśliwej Sally”? – zawołał Fred z przedniego siedzenia. – Wujek Daphne nie po to załatwił nam VIP-owskie wejściówki na pokaz przedpremierowy, żebyśmy mogli pobawić się balonikami w kształcie zwierząt.
– Fred ma rację – stwierdziła Daphne. – Będziemy pomagać przy testowaniu nowych środków lokomocji, takich jak kolejka Perła Północy.
– Dla mnie to brzmi jak zimna nawałnica – zażartował Kudłaty.
– A tak poważniej, Perła Północy jest największą kolejką górską w kraju – powiedziała Velma.
– To jest kolejka górska? – szczeknął Scooby i uśmiech od ucha do ucha pojawił się na jego twarzy.
– My uwielbiamy kolejki górskie! – wykrzyknął Kudłaty.
– Hej, chłopaki, mówimy o Perle Północy – największej i najszybszej kolejce górskiej na świecie, to poważna sprawa – wyjaśniła Velma.
– Nie mówiąc już, że strach do niej wsiąść – dodał Fred.
– Nie ma na świecie takiej kolejki, która by mogła przestraszyć mnie i Scooby’ego – odparł nieustraszony Kudłaty. – Prawda, Scooby?
– Jasne – warknął Scooby.
Fred, Daphne i Velma popatrzyli po sobie, po czym Daphne zwróciła się do Scooby’ego i Kudłatego:
– No to super, wobec tego będziecie jednymi z pierwszych, którzy przejadą się Perłą Północy – powiedziała. – No chyba, że będziecie woleli bawić się balonikami w kształcie zwierząt.
– Skoro mowa o balonikach – wtrącił Fred, pokazując coś przez przednią szybę – patrzcie na te.
W oddali, wysoko na niebie, widać było setki kolorowych balonów.
– Pewnie zbliżamy się do celu – zauważyła Velma. – To jest prawdopodobnie część powitania.
– No, powitanie jest rzeczywiście imponujące – zgodziła się Daphne. – Ale to dziwne, że puścili jeden ze swoich firmowych balonów.
Rzeczywiście. Olbrzymi balon w kształcie wikinga leciał wysoko za innymi. Z boku miał przyczepiony kawałek materiału.
– Patrzcie, wygląda na to, że ten wiking za chwilę zgubi pas – powiedział Kudłaty.
– To jest banner, a nie pas – poprawiła go Velma. – Prawdopodobnie banner powitalny.
– Jeżeli masz rację, to jest to najdziwniejsze powitanie, jakie kiedykolwiek widziałam – stwierdziła Daphne.
– Dlaczego? Możesz przeczytać ten napis? – poprosił Fred.
– Strzeżcie się! – przeczytała Daphne.