- W empik go
Sekrety Florencji - ebook
Sekrety Florencji - ebook
Oto przed Wami pierwsza część „Sekretów Florencji”, obejmująca dzielnice leżące po prawej stronie Arno. Skąd taki tytuł? Otóż myślę, że polski czytelnik o wielu ciekawostkach właśnie tutaj przeczyta po raz pierwszy.
Trzynaście rozdziałów opowiadających o San Lorenzo, San Marco, Duomo, Santa Croce, o miejscach znanych i przede wszystkim mniej znanych. Trzynaście rozdziałów opowiadających o Brunelleschim, Michale Aniele i Medyceuszach, o przedziwnych oknach, zagubionych rzeźbach, straconych głowach, o artystach, złodziejach, politykach, o miłości i nienawiści, o tym czego już nie ma i o tym, co wciąż jest, o tym, co ewidentne i o tym, co niewidoczne na pierwszy rzut oka...
W ostatnim rozdziale tej części znajdziecie spis lokalnych tradycji i fest, a na samym końcu mały słowniczek florenckich słówek i powiedzonek - język toskański to przecież kolebka dzisiejszego języka włoskiego.
Zapraszam Was na bardzo subiektywny spacer po jednym z najwspanialszych miast świata.
Kategoria: | Podróże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8166-126-3 |
Rozmiar pliku: | 10 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Moje zaprzyjaźnianie się z Florencją, uczenie się jej, zrozumienie, docenienie to proces długi i skomplikowany. Nie pokochałam jej za pierwszym ani też za drugim razem. Zachwycała mnie wprawdzie swoim pięknem, bo jakże Florencja może nie zachwycać, jednak nie chwyciła mnie za serce, a wręcz - jak się dziś głębiej nad tym zastanowię - początkowo byłam wobec Florencji niechętna.
Z toskańską stolicą jest trochę jak ze zjawiskowo piękną kobietą. Człowiek w duchu ją podziwia, ale jednocześnie myśli sobie, jak bardzo musi być zarozumiała, nieprzystępna, jak bardzo patrzy na wszystkich z góry.
Pokochałam Florencję w pewien paskudny, marcowy dzień. Dzień zimny, deszczowy, ponury, jakby na drugie imię miał listopad. Wydała mi się wtedy taka naturalna. To była wciąż ta piękna kobieta, ale jakby przyłapana bez makijażu, bez wyszukanego ufryzowania, bez korzystnego światła. To właśnie tamtego dnia po raz pierwszy usłyszałam opowieści o mentalności florentyńczyków, o roventino, o stuku końskich kopyt o bruk,
o chłoptasiach rzucających niewybredne żarty. Nagle ta pyszna i dumna Florencja wydała mi się kimś bardzo bliskim, kimś, kto chce odsłonić swoje sekrety, porozmawiać, zabrać na spacer w nieznane zakątki, podarować widoki, o jakich nie śniło się poetom.
Z opowieści Mario:
„Pamiętam doskonale moment, gdy pierwszy raz przyjechałem do Florencji
i poszedłem prosto pod Duomo, miałem 13 lat. Nigdy nie zapomnę, jak wielkie wrażenie wywarło na mnie to, co zobaczyłem, tego się nie da opisać. Ty możesz teraz jechać
w jakieś miejsce, zachwycić się, ale to nie to samo, bo wszystko już widziałaś na zdjęciach, w Internecie, w telewizji. Wiesz, czego się spodziewać, możesz być zachwycona, ale nie ma już tego elementu zaskoczenia. Ja nie widziałem wcześniej Florencji nawet na fotografii. Poza tym, że jest piękna, miałem o niej blade wyobrażenie. Byłem chłopakiem z małej mieściny, stałem na placu i jak zaczarowany wpatrywałem się w kopułę Santa Maria del Fiore. To było nieprawdopodobne ...”
Tamte słowa Mario bardzo zapadły mi w serce i choć minęło kilka ładnych lat, za każdym razem, kiedy jestem we Florencji, zachwycam się na nowo i za każdym razem odkrywam też coś nowego. Czasem wydaje mi się, że aby dobrze ją poznać, jedno życie nie wystarczy. Jest pełna sekretów, legend, mitów, anegdot i oczywiście dzieł sztuki. Tak naprawdę to ona sama w sobie jest jednym, wielkim dziełem sztuki.
Oto przed Wami pierwsza część „Sekretów Florencji” obejmująca dzielnice leżące po prawej stronie Arno. Skąd taki tytuł? Myślę, że o wielu ciekawostkach polski czytelnik przeczyta po raz pierwszy właśnie tutaj.
Trzynaście rozdziałów opowiadających o San Lorenzo, San Marco, Duomo, Santa Croce, o miejscach znanych i przede wszystkim mniej znanych. Trzynaście rozdziałów opowiadających o Brunelleschim, Michale Aniele i Medyceuszach, o przedziwnych oknach, zagubionych rzeźbach, straconych głowach, o artystach, złodziejach, politykach, o miłości i nienawiści, o tym, czego już nie ma i o tym, co wciąż jest, o tym, co ewidentne i o tym, co niewidoczne na pierwszy rzut oka...
W ostatnim rozdziale tej części znajdziecie spis lokalnych tradycji i fest, a na końcu słowniczek florenckich słówek i powiedzonek - język toskański to przecież kolebka dzisiejszego języka włoskiego.
Zapraszam Was na bardzo subiektywny spacer po jednym z najwspanialszych miast świata.
Kasia z Domu z KamieniaROZDZIAŁ 1
San Lorenzo
Mercato Centrale
Z Toskańskich Notesów:
Na Mercato Centrale we Florencji każdego dnia od bladego świtu Graziella łuska bób, fasolę, groszek czy też przygotowuje inne sezonowe warzywa dla swoich klientów. Siedzi na krzesełku w przejściu obok swojego stoiska z nożykiem w ręku, ze skrzyneczką na kolanach i pracuje milcząca, skupiona na swoim zadaniu. Graziella ma ponad osiemdziesiąt lat i jest najstarszym sprzedawcą na florenckim targu.
Na florencki Mercato Centrale wracam dosyć często, choć muszę przyznać - nie tak często, jak dawniej. Dziś nie jest to już moje ulubione targowisko. Powodem tego jest fakt, że w ostatnich latach turyści przybywają tu coraz tłumniej, a do tego niektóre stragany zostały oddane w ajencję cudzoziemcom. To na pewno odbija się na lokalnym kolorycie i autentyczności. Nawet ja widzę zmiany, jakie zaszły tu na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat.
Tak czy inaczej, jest to miejsce, którego nie można nie lubić. Smaki, jakie znajdziemy na tutejszych stoiskach, są przecież integralną częścią miasta, a samo miejsce zyskało miano kultowego.
Powstały pod koniec XIX wieku Mercato Centrale we Florencji to największy zabudowany targ spożywczy Europy. Najstarszą częścią, tą autentyczną, w której ocalało jeszcze trochę folkloru, jest parter. Pierwsze piętro natomiast powstało około 15 lat temu i dziś zajmują je wyłącznie „restauracje”. Jest to otwarta przestrzeń wypełniona stolikami i stoiskami, gdzie serwowane są najróżniejsze przysmaki - od typowego dla tego miejsca lampredotto, przez klasyczną pizzę czy piadinę, po sałatki, owoce morza, na chińskich pierożkach kończąc.
Dla mnie jednak Mercato Centrale to przede wszystkim parter, gdzie znajdziemy jeszcze stoiska i „botteghe” z długą historią i gdzie tę historię tworzą sami sprzedawcy.
Pracując na planie pewnego programu telewizyjnego, miałam okazję poznać całą galerię niezwykłych postaci. Przede wszystkim przesympatycznego dyrektora i oddelegowaną przez niego Lindę, której pomoc w nawiązywaniu dialogu ze sprzedawcami okazała się nieoceniona.
Do najciekawszych osobowości Mercato, poza wspomnianą na początku Graziellą, należą też bez wątpienia: właściciel jednego ze stoisk mięsnych Massimo, Giuliana sprzedająca krowie podroby, Lory z piekarni, która w swoim fachu zakochała się już jako mała dziewczynka, kiedy każdego dnia przed pójściem do przedszkola zatrzymywała się w forno (piekarnia), by kupić drugie śniadanie, oraz Giacomo, dziedzic rodu, zaopatrujący w trippę prawie całą Toskanię od dziesięcioleci.
Bazylika San Lorenzo
Tuż nieopodal mercato wznosi się Bazylika świętego Wawrzyńca - San Lorenzo. Jest to jedno z najstarszych i najważniejszych miejsc kultu religijnego w centrum Florencji i znajduje się przy placu o tej samej nazwie.
Pierwsza świątynia, która nie przypomina wyglądem dzisiejszej, stała w tym miejscu już w IV wieku. Została konsekrowana w 393 roku jako katedra Florencji i pozostała nią przez kolejne trzysta lat (po niej tę funkcję przejęła Santa Reparata). W XI wieku kościół był ponownie poświęcony i jednocześnie powiększony - powstał wtedy dziedziniec. Ostatnie ważne zmiany w jego konstrukcji zaszły w XV wieku. Wtedy to wyburzono nawet niektóre budynki, by świątynia mogła zostać powiększona. Mniej więcej w tym samym czasie powstała też słynna zakrystia, pierwotnie zwana zakrystią Brunelleschiego, potem Starą Zakrystią.
Z Toskańskich Notesów:
Zaczynam mój spacer od dziedzińca, od il Chiostro dei Canonici. Na jego środku stoi dorodne mandarynkowe drzewko. Oprócz mnie tylko garstka turystów. Cisza i spokój. W tym samym momencie, kiedy wchodzę na piętro, ciszę przerywa dzwon na Campanile Santa Maria del Fiore. Jest południe. Nigdy nie widziałam katedry z tej perspektywy, tkwię więc bez ruchu zapatrzona w dzieło Brunelleschiego, dopóki dzwon nie ucichnie.
Jednym z ważniejszych miejsc San Lorenzo jest słynna biblioteka. Przed wejściem do niej czuję, jak serce tłucze mi się w gardle. Wchodzę po finezyjnych schodach, które pięćset lat temu zaprojektował sam Michał Anioł, a kolana miękną mi z przejęcia. Cała Biblioteka Laurenziana to przecież jego dzieło. Długie na ponad 40 metrów pomieszczenie wypełnione jest po dwóch bokach ławkami i pulpitami, a pośrodku zachwyca finezyjną posadzką. Zachwyca tu absolutnie wszytko - również sufit i okna, w których odbija się pamięć o Medyceuszach.
Ławki i pulpity w bibliotece zostały zaprojektowane przez „Największego z wielkich” tak, by mogły pełnić dwie funkcje. Służyły nie tylko do lektury, ale również do przechowywania manuskryptów. Widoczne na frontach napisy informują o zawartości każdej z ławek. Wszystkie te księgi należały oczywiście do rodu Medyceuszy. Z pasją kolekcjonowali je najpierw Cosimo, potem jego wnuk Lorenzo il Magnifico. Zbiory liczą dziś ponad 3000 manuskryptów!
Z biblioteki przechodzi się do podziemi, gdzie można podziwiać skarby San Lorenzo - zdobione monstrancje, złocone kielichy... Często są tu również organizowane czasowe wystawy. Ostatnio była to ekspozycja poświęcona naturze i nauce. Rozpoznałam wiele eksponatów znajomych mi z La Specola. Jednak o wiele bardziej interesujące niż mszalne klejnoty i woskowe, wybebeszone ciała, zdają się dwie rzeczy.
Dwa szczególne groby.
To właśnie tu za żelazną „bramą” znajduje się grób Cosimo de’ Medici, który był bez wątpienia jedną z najważniejszych osobowości rodu Medyceuszy. Jego grób to prawdziwy symbol - jest bowiem nie tylko miejscem pochówku samym w sobie, ale jednocześnie potężnym filarem znajdującym się dokładnie pod głównym ołtarzem. Miał stanowić symbol tego, że Kosma był filarem nie tylko swojej rodziny, ale też kościoła. Niedaleko jego grobu znajduje się płyta nagrobna Donatello.
Pochowanie artysty obok Cosimo, w miejscu zarezerwowanym dla innych członków rodziny, miało odzwierciedlać ich prawdziwą przyjaźń, natomiast dzieła zdobiące kościół świętego Wawrzyńca są jednymi z najważniejszych w całym dorobku artysty.
Po śmierci Cosimo bazylika San Lorenzo stała się oficjalnym miejscem pochówku członków rodziny Medyceuszy.
Fasada samej bazyliki nigdy nie została ukończona. Na początku XVI wieku papież Leon X zorganizował konkurs na najciekawszy projekt. Udział wzięło kilku znanych artystów, wśród nich Giuliano da Sangallo i Raffaello. Ostatecznie jednak wygrał projekt Michała Anioła. Artysta przygotował drewniany projekt fasady San Lorenzo, który do dziś możemy oglądać w Casa Buonarroti. Niestety we Florencji nigdy nie został zrealizowany. Po dziś dzień Bazylika świętego Wawrzyńca ma surową, toporną i bardzo minimalistyczną fasadę - dokładnie taką, jak 500 lat temu. Projekt Michała Anioła nie poszedł jednak na marne, wykorzystano go w innej części Włoch. Inspirował się nim Cola dell’Amatrice przy zdobieniu fasady kościoła San Bernardino w Aquila.
Wnętrze kościoła to prawdziwe muzeum, skarbnica wielkich dzieł sztuki.
Nie ma tu jednak tablic informacyjnych, które opisywałyby ważne punkty.
Przy wejściu warto wziąć mapkę i według niej odszukać wszystkie opere.
Pulpity Donatello - prawdziwy majstersztyk, podobno to z nich swe kazania głosił Savonarola, fresk Bronzino przedstawiający męczeńską śmierć Wawrzyńca, sarkofag Piero de’ Medici autorstwa Verrocchia i w końcu Sagrestia Vecchia, czyli Stara Zakrystia, gdzie dopełniają się nawzajem geniusz Brunelleschiego i geniusz Donatella. Tego naprawdę nie można przegapić!
Mówi się, że wymalowane na sklepieniu w zakrystii maleńkie planetario jest dokładnym odbiciem nieba nad Florencją w lipcu 1442 roku.
Kaplice Medyceuszy
Kaplice podzielone są na trzy główne części: krypta, Kaplica Książąt oraz „Sagrestia Nuova”. Inicjatorem ich powstania był kardynał Gulio de’ Medici, późniejszy papież Klemens VII, który chciał, by jego przodkowie znaleźli godne miejsce pochówku. W krypcie spoczywają mniej zasłużeni i jednocześnie mniej znani członkowie rodu, w Kaplicy natomiast pochowano sześciu Wielkich Książąt Toskanii.
Cappella dei Principi zdobiona jest marmurem, inkrustowana kamieniami - koralem, lapis lazuli i granitem. Początkowo sprowadzano kamienie z zagranicy, aż w końcu całe przedsięwzięcie stało się przyczynkiem do utworzenia przez Wielkiego Księcia słynnego do dziś Opificio delle Pietre Dure.
Kaplicę zwieńczono imponującą kopułą. Jej wnętrze miało być wyłożone drogocennym kamieniem, jednak w tamtym czasie ród chylił się już ku upadkowi, a co za tym idzie, nie było funduszy na takie ekstrawagancje i ostatecznie pokryto sklepienie freskami. Kopuła Kaplicy Medyceuszy jest drugą co do wielkości florencką kopułą zaraz po Santa Maria del Fiore.
Z Cappella dei Principii przechodzi się do Nowej Zakrystii. To właśnie tu miłośnikom rzeźby serce zaczyna drżeć ze wzruszenia. Sagrestia Nuova zbudowana została w pierwszej połowie XVI wieku przez Michelangelo Buonarroti, który poświęcił jej dziesięć lat pracy. Znajdziemy tu „Dzień i Noc”, „Świt i Zmierzch” - przez wielu uważane za jedne z jego najważniejszych dzieł. Zdobią one sarkofagi Giuliano - księcia Nemours i Lorenzo - księcia Urbino. Tutaj też pochowani są słynny Lorenzo il Magnifico i jego brat Giuliano, którzy jednak nie doczekali się imponujących sarkofagów. W 1534 roku, nie dokończywszy dzieła, Michelangelo definitywnie opuścił Florencję.
Warto wspomnieć, że w minionym wieku we wnęce zakrystii odkryto na ścianie rysunki Michała Anioła. Jest tu też podobno sekretny tunel, którego ściany również opatrzone są szkicami artysty (służyły prawdopodobnie przy tworzeniu nagrobnych dzieł).