Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sekrety Florencji - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 sierpnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Sekrety Florencji - ebook

Dolce vita! Nie jest to klasyczny przewodnik. Raczej nieśpieszny spacer po Florencji, w czasie którego odwiedzamy przede wszystkim miejsca mniej popularne wśród turystów. Autorka dzieli się zbieranymi przez lata opowieściami, legendami i ciekawostkami (w tym dotyczącymi lokalnej kuchni). Gdzie jest najpiękniejsza panorama? Jak przygotować ribollitę? Na którym moście ukryto skarb? Kto (dosłownie) stracił głowę? Jakie zwierzę żyło w ogrodzie Boboli? Kim była najpiękniejsza kobieta renesansu?

Miasto, jakiego nie znacie! Początkowo byłam wobec Florencji niechętna. Z toskańską stolicą jest trochę jak ze zjawiskowo piękną kobietą. Człowiek w duchu ją podziwia, ale jednocześnie myśli sobie, jak bardzo musi być zarozumiała, nieprzystępna, jak bardzo patrzy na wszystkich z góry.

Pokochałam to miasto w pewien paskudny, marcowy dzień. Wydało mi się wtedy naturalne. To właśnie tamtego dnia po raz pierwszy usłyszałam opowieści o mentalności florentyńczyków, o roventino, o stuku końskich kopyt o bruk, o chłoptasiach rzucających niewybredne żarty. Nagle ta pyszna i dumna Florencja wydała mi się kimś bardzo bliskim.

Katarzyna Nowacka – blogerka, fotografka, miłośniczka Włoch, slow life i trekkingu. Od 2007 roku związana z Toskanią. W 2013 roku zdecydowała się zostawić Warszawę i zamieszkać w maleńkim miasteczku w prowincji Florencja. O swoim włoskim życiu opowiada na blogu „Dom z Kamienia”. W wolnym czasie wędruje po Florencji i Apeninach w poszukiwaniu miejsc oraz historii nieznanych.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8103-847-8
Rozmiar pliku: 8,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

San Lo­ren­zo

Mer­ca­to Cen­tra­le

Z mo­ich To­skań­skich no­te­sów:

Na Mer­ca­to Cen­tra­le we Flo­ren­cji każ­de­go dnia, od bla­de­go świ­tu, Gra­ziel­la łu­ska bób, fa­so­lę, gro­szek albo przy­go­to­wu­je inne se­zo­nowe warzywa dla swo­ich klien­tów. Sie­dzi na krze­seł­ku w przej­ściu, obok swo­je­go sto­iska, z no­ży­kiem w ręku, ze skrzy­necz­ką na ko­la­nach i pra­cu­je mil­czą­ca, sku­pio­na na swo­im za­da­niu. Gra­ziel­la ma po­nad osiem­dzie­siąt lat i jest naj­star­szym sprze­daw­cą na flo­renc­kim tar­gu.

Na flo­renc­ki Mer­ca­to Cen­tra­le wra­cam do­syć czę­sto, choć mu­szę przy­znać – nie tak czę­sto, jak daw­niej. Dziś nie jest to już moje ulu­bio­ne tar­go­wi­sko. Po­wód? W ostat­nim cza­sie tu­ry­ści przy­by­wa­ją tu co­raz tłum­niej, a do tego nie­któ­re stra­ga­ny zo­sta­ły od­da­ne w ajen­cję cu­dzo­ziem­com. To na pew­no od­bi­ja się na swoj­skiej at­mos­fe­rze i au­ten­tycz­no­ści. Na­wet ja wi­dzę zmia­ny, ja­kie za­szły tu na prze­strze­ni kil­ku­na­stu lat.

San Lo­ren­zo

San Lo­ren­zo – skle­pie­nie z wy­obra­że­niem nie­ba

Tak czy ina­czej, jest to miej­sce, któ­re­go nie moż­na nie lu­bić. Sma­ki, ja­kie znaj­dzie­my na tu­tej­szych sto­iskach, są prze­cież in­te­gral­ną czę­ścią mia­sta, a sam targ zy­skał mia­no kul­to­we­go.

Po­wsta­ły pod ko­niec XIX wie­ku Mer­ca­to Cen­tra­le we Flo­ren­cji to naj­więk­szy za­bu­do­wa­ny targ spo­żyw­czy Eu­ro­py. Naj­star­sza część, ta au­ten­tycz­na, gdzie oca­la­ło jesz­cze tro­chę folk­lo­ru – to par­ter. Pierw­sze pię­tro na­to­miast po­wsta­ło oko­ło 15 lat temu i dziś zaj­mu­ją je wy­łącz­nie „re­stau­ra­cje”. Jest to otwar­ta prze­strzeń wy­peł­nio­na sto­li­ka­mi i sto­iska­mi, gdzie ser­wo­wa­ne są naj­róż­niej­sze przy­sma­ki – od ty­po­we­go dla tego miej­sca lam­pre­dot­to, przez kla­sycz­ną piz­zę czy pia­di­nę, po sa­łat­ki, owo­ce mo­rza, na chiń­skich pie­roż­kach koń­cząc.

Dla mnie jed­nak Mer­ca­to Cen­tra­le to przede wszyst­kim par­ter, gdzie znaj­dzie­my jesz­cze sto­iska i bot­te­ghe z dłu­gą hi­sto­rią i gdzie tę hi­sto­rię two­rzą sami sprze­daw­cy.

Pra­cu­jąc na pla­nie pew­ne­go pro­gra­mu te­le­wi­zyj­ne­go, mia­łam oka­zję po­znać całą ga­le­rię nie­zwy­kłych po­sta­ci. Przede wszyst­kim prze­sym­pa­tycz­ne­go dy­rek­to­ra i od­de­le­go­wa­ną przez nie­go Lin­dę, któ­rej po­moc w na­wią­zy­wa­niu dia­lo­gu ze sprze­daw­ca­mi oka­za­ła się nie­oce­nio­na.

Do naj­cie­kaw­szych oso­bo­wo­ści Mer­ca­to, poza wspo­mnia­ną na po­cząt­ku Gra­ziel­lą, na­le­żą bez wąt­pie­nia: wła­ści­ciel jed­ne­go ze sto­isk mię­snych – Mas­si­mo, Giu­lia­na, sprze­da­ją­ca kro­wie po­dro­by, Lory z pie­kar­ni, któ­ra w swo­im fa­chu za­ko­cha­ła się już jako mała dziew­czyn­ka, kie­dy każ­de­go dnia, przed pój­ściem do przed­szko­la, za­trzy­my­wa­ła się w for­no (pie­kar­nia), by ku­pić dru­gie śnia­da­nie, oraz Gia­co­mo, dzie­dzic rodu, od dzie­się­cio­le­ci za­opa­tru­ją­cy w trip­pę pra­wie całą To­ska­nię. Stra­gan, na któ­rym Gia­co­mo sprze­da­je trip­pę, to naj­star­sze i naj­pięk­niej­sze sto­isko na ca­łym tar­gu. Usy­tu­owa­ny jest bli­sko wej­ścia, przy głów­nej alej­ce. Nie spo­sób go po­mi­nąć – ele­ganc­kie, mar­mu­ro­wo-drew­nia­ne wy­koń­cze­nie spra­wia, że sło­wo „stra­gan” wy­da­je się nie na miej­scu.

Ba­zy­li­ka San Lo­ren­zo

Tuż obok mer­ca­to wzno­si się ba­zy­li­ka św. Waw­rzyń­ca – San Lo­ren­zo. Jest to jed­no z naj­star­szych i naj­waż­niej­szych miejsc kul­tu re­li­gij­ne­go w cen­trum Flo­ren­cji i stoi przy pla­cu o tej sa­mej na­zwie.

Pierw­sza świą­ty­nia, nie­przy­po­mi­na­ją­ca wy­glą­dem dzi­siej­szej, sta­ła w tym miej­scu już w IV wie­ku. Zo­sta­ła kon­se­kro­wa­na w 393 roku jako ka­te­dra Flo­ren­cji i po­zo­sta­ła nią przez ko­lej­ne trzy­sta lat (po niej tę funk­cję prze­ję­ła San­ta Re­pa­ra­ta). W XI wie­ku ko­ściół po­now­nie po­świę­co­no i jed­no­cze­śnie po­więk­szo­no – po­wstał wte­dy dzie­dzi­niec. Ostat­nie waż­ne zmia­ny w kon­struk­cji bu­dow­li za­szły w XV wie­ku. Wy­bu­rzo­no wte­dy na­wet nie­któ­re bu­dyn­ki, by moż­na było świą­ty­nię po­więk­szyć. Mniej wię­cej w tym sa­mym cza­sie po­wsta­ła też słyn­na za­kry­stia, pier­wot­nie zwa­na za­kry­stią Bru­nel­le­schie­go, po­tem Sta­rą Za­kry­stią.

Z mo­ich To­skań­skich no­te­sów:

Za­czy­nam mój spa­cer od dzie­dziń­ca, od il Chio­stro dei Ca­no­ni­ci. Na jego środ­ku ro­śnie do­rod­ne man­da­ryn­ko­we drzew­ko. Oprócz mnie tyl­ko garst­ka tu­ry­stów. Ci­sza i spo­kój. W tym sa­mym mo­men­cie, kie­dy wcho­dzę na pię­tro, ci­szę prze­ry­wa dzwon na Cam­pa­ni­le San­ta Ma­ria del Fio­re. Jest po­łu­dnie. Ni­g­dy nie wi­dzia­łam ka­te­dry z tej per­spek­ty­wy, tkwię więc bez ru­chu, za­pa­trzo­na w dzie­ło Bru­nel­le­schie­go, do­pó­ki dzwon nie ucich­nie.

Jed­nym z waż­niej­szych miejsc San Lo­ren­zo jest słyn­na bi­blio­te­ka. Pa­mię­tam do­kład­nie, jak przed wej­ściem do niej czu­łam ser­ce tłu­ką­ce mi się w gar­dle ze wzru­sze­nia. We­szłam po fi­ne­zyj­nych scho­dach, któ­re pięć­set lat temu za­pro­jek­to­wał sam Mi­chał Anioł, a ko­la­na ugi­na­ły mi się z wra­że­nia. Cała Bi­blio­te­ka Lau­ren­zia­na to prze­cież jego dzie­ło. Dłu­gie na po­nad 40 me­trów po­miesz­cze­nie wy­peł­nio­ne jest po dwóch bo­kach ław­ka­mi i pul­pi­ta­mi, a po­środ­ku za­chwy­ca fi­ne­zyj­ną po­sadz­ką. Za­chwy­ca tu zresz­tą ab­so­lut­nie wszyst­ko – rów­nież su­fit i okna, w któ­rych od­bi­ja się pa­mięć o Me­dy­ce­uszach.

Ław­ki i pul­pi­ty zo­sta­ły za­pro­jek­to­wa­ne przez „Naj­więk­sze­go z wiel­kich” tak, by mo­gły peł­nić dwie funk­cje. Słu­ży­ły nie tyl­ko do lek­tu­ry, ale rów­nież do prze­cho­wy­wa­nia ma­nu­skryp­tów. Wi­docz­ne na fron­tach na­pi­sy in­for­mu­ją o za­war­to­ści każ­dej z ła­wek. Wszyst­kie te księ­gi na­le­ża­ły oczy­wi­ście do rodu Me­dy­ce­uszy. Z pa­sją ko­lek­cjo­no­wa­li je naj­pierw Co­si­mo, po­tem jego wnuk Lo­ren­zo il Ma­gni­fi­co. Zbio­ry li­czą dziś po­nad 3000 ma­nu­skryp­tów!

Bi­blio­te­ka Lau­ren­zia­na

Z bi­blio­te­ki prze­cho­dzi się do pod­zie­mi, gdzie moż­na po­dzi­wiać skar­by San Lo­ren­zo – zdo­bio­ne mon­stran­cje, zło­co­ne kie­li­chy... Czę­sto or­ga­ni­zo­wa­ne są rów­nież cza­so­we wy­sta­wy. Kie­dy by­łam tam ostat­nim ra­zem, moż­na było obej­rzeć eks­po­zy­cję po­świę­co­ną na­tu­rze i na­uce. Roz­po­zna­łam wie­le przed­mio­tów zna­jo­mych mi z La Spe­co­la. Tak czy ina­czej, o wie­le bar­dziej in­te­re­su­ją­ce niż mszal­ne klej­no­ty i wo­sko­we, wy­be­be­szo­ne cia­ła, były dla mnie dwie rze­czy – dwa szcze­gól­ne gro­by.

To wła­śnie tu, za że­la­zną „bra­mą” znaj­du­je się grób Co­si­ma de’ Me­di­ci, któ­ry był bez wąt­pie­nia jed­ną z naj­waż­niej­szych oso­bo­wo­ści rodu Me­dy­ce­uszy. Jego grób to praw­dzi­wy sym­bol – jest bo­wiem nie tyl­ko miej­scem po­chów­ku sa­mym w so­bie, ale jed­no­cze­śnie po­tęż­nym fi­la­rem znaj­du­ją­cym się do­kład­nie pod głów­nym oł­ta­rzem. Miał sta­no­wić sym­bol tego, że Ko­sma był fi­la­rem nie tyl­ko swo­jej ro­dzi­ny, ale też Ko­ścio­ła.

Nie­opo­dal wi­docz­na jest pły­ta na­grob­na Do­na­tel­la. Po­cho­wa­nie ar­ty­sty obok Co­si­ma, w miej­scu za­re­zer­wo­wa­nym dla in­nych człon­ków ro­dzi­ny, mia­ło od­zwier­cie­dlać ich praw­dzi­wą przy­jaźń, na­to­miast dzie­ła zdo­bią­ce ko­ściół św. Waw­rzyń­ca są jed­ny­mi z naj­waż­niej­szych w ca­łym do­rob­ku tego twór­cy.

Po śmier­ci Co­si­ma ba­zy­li­ka San Lo­ren­zo sta­ła się ofi­cjal­nym miej­scem po­chów­ku człon­ków ro­dzi­ny Me­dy­ce­uszy.

Fa­sa­da świą­ty­ni ni­g­dy nie zo­sta­ła ukoń­czo­na. Na po­cząt­ku XVI wie­ku pa­pież Leon X zor­ga­ni­zo­wał kon­kurs na naj­cie­kaw­szy pro­jekt. Udział w nim wzię­ło kil­ku zna­nych twór­ców, wśród nich Giu­lia­no da San­gal­lo i Ra­fa­el. Osta­tecz­nie jed­nak wy­grał po­mysł Mi­cha­ła Anio­ła. Ar­ty­sta przy­go­to­wał drew­nia­ny pro­jekt fa­sa­dy, któ­ry do dziś mo­że­my oglą­dać w Casa Bu­onar­ro­ti. Nie­ste­ty, we Flo­ren­cji ni­g­dy nie zo­stał zre­ali­zo­wa­ny. Po dziś dzień ba­zy­li­ka św. Waw­rzyń­ca ma su­ro­wą, to­por­ną i bar­dzo mi­ni­ma­li­stycz­ną fa­sa­dę – do­kład­nie taką, jak 500 lat temu. Pro­jekt Mi­cha­ła Anio­ła nie po­szedł jed­nak na mar­ne, wy­ko­rzy­sta­no go w in­nej czę­ści Włoch. In­spi­ro­wał się nim Cola dell’Ama­tri­ce przy zdo­bie­niu fa­sa­dy ko­ścio­ła San Ber­nar­di­no w Aqu­ili.

Wnę­trze ba­zy­li­ki to praw­dzi­we mu­zeum, skarb­ni­ca wiel­kich dzieł sztu­ki. Nie ma tu jed­nak ta­blic in­for­ma­cyj­nych, któ­re opi­sy­wa­ły­by waż­ne punk­ty. Przy wej­ściu war­to wziąć map­kę i we­dług niej od­szu­kać wszyst­kie ope­re.

Pul­pi­ty Do­na­tel­la – praw­dzi­wy maj­stersz­tyk, po­dob­no to z nich swe ka­za­nia gło­sił Sa­vo­na­ro­la, fresk Bron­zi­na przed­sta­wia­ją­cy mę­czeń­ską śmierć Waw­rzyń­ca, sar­ko­fag Pie­ra de’ Me­di­ci, au­tor­stwa Ver­roc­chia i w koń­cu Sa­gre­stia Vec­chia, czy­li Sta­ra Za­kry­stia, gdzie do­peł­nia­ją się na­wza­jem ge­niusz Bru­nel­le­schie­go i Do­na­tel­la. Tego na­praw­dę nie moż­na prze­ga­pić!

Mówi się, że wy­ma­lo­wa­ne na skle­pie­niu w za­kry­stii ma­leń­kie pla­ne­ta­rio jest do­kład­nym od­bi­ciem nie­ba nad Flo­ren­cją w lip­cu 1442 roku.

Ka­pli­ce Me­dy­ce­uszy

Ka­pli­ce po­dzie­lo­ne są na trzy głów­ne czę­ści: kryp­ta, ka­pli­ca Ksią­żąt oraz Sa­gre­stia Nu­ova. Ini­cja­to­rem ich po­wsta­nia był kar­dy­nał Gu­lio de’ Me­di­ci, póź­niej­szy pa­pież Kle­mens VII, któ­ry chciał, by jego przod­ko­wie zna­leź­li god­ne miej­sce po­chów­ku. W kryp­cie spo­czy­wa­ją mniej za­słu­że­ni i jed­no­cze­śnie mniej zna­ni człon­ko­wie rodu, w ka­pli­cy na­to­miast po­cho­wa­no sze­ściu wiel­kich ksią­żąt To­ska­nii.

Cap­pel­la dei Prin­ci­pi zdo­bio­na jest mar­mu­rem, in­kru­sto­wa­na ka­mie­nia­mi – ko­ra­lem, la­pis-la­zu­li i gra­ni­tem. Po­cząt­ko­wo spro­wa­dza­no ka­mie­nie z za­gra­ni­cy, aż w koń­cu całe przed­się­wzię­cie sta­ło się przy­czyn­kiem do utwo­rze­nia, przez wiel­kie­go księ­cia, słyn­ne­go do dziś Opi­fi­cio del­le Pie­tre Dure (pra­cow­nia ka­mie­niar­ska).

Ka­pli­cę zwień­czo­no im­po­nu­ją­cą ko­pu­łą. Jej wnę­trze mia­ło być wy­ło­żo­ne dro­go­cen­nym ka­mie­niem, jed­nak w tam­tym cza­sie ród chy­lił się już ku upad­ko­wi, a co za tym idzie, nie było fun­du­szy na ta­kie eks­tra­wa­gan­cje i osta­tecz­nie skle­pie­nie po­kry­to fre­ska­mi. Ko­pu­ła ka­pli­cy Me­dy­ce­uszy jest dru­gą co do wiel­ko­ści we Flo­ren­cji, za­raz po San­ta Ma­ria del Fio­re.

Z Cap­pel­la dei Pin­ci­pi prze­cho­dzi się do No­wej Za­kry­stii. To wła­śnie tu mi­ło­śni­kom rzeź­by ser­ce za­czy­na drżeć ze wzru­sze­nia. Sa­gre­stia Nu­ova zbu­do­wa­na zo­sta­ła w pierw­szej po­ło­wie XVI wie­ku przez Mi­che­lan­ge­la Bu­onar­ro­tie­go, któ­ry po­świę­cił jej dzie­sięć lat pra­cy. To tu zo­ba­czy­my Dzień i Noc oraz Świt i Zmierzch – przez wie­lu uwa­ża­ne za jed­ne z jego naj­waż­niej­szych dzieł. Zdo­bią one sar­ko­fa­gi Giu­lia­na – księ­cia Ne­mo­urs, i Lo­ren­za – księ­cia Urbi­no. Tu­taj też po­cho­wa­ni są słyn­ny Lo­ren­zo il Ma­gni­fi­co i jego brat Giu­lia­no, któ­rzy jed­nak nie do­cze­ka­li się im­po­nu­ją­cych sar­ko­fa­gów. W 1534 roku, nie do­koń­czyw­szy dzie­ła, Mi­che­lan­ge­lo de­fi­ni­tyw­nie opu­ścił Flo­ren­cję.

War­to wspo­mnieć, że w mi­nio­nym wie­ku, we wnę­ce za­kry­stii, od­kry­to na ścia­nie ry­sun­ki Mi­cha­ła Anio­ła. Jest tu też po­dob­no se­kret­ny tu­nel, któ­re­go ścia­ny rów­nież opa­trzo­ne są szki­ca­mi ar­ty­sty. Słu­ży­ły one praw­do­po­dob­nie przy two­rze­niu na­grob­nych fi­gur.

Via dell’Amo­ri­no – pod­stęp­ny ko­cha­nek

W po­bli­żu San Lo­ren­zo bie­gnie ulicz­ka o wdzięcz­nej na­zwie – Via dell’Amo­ri­no. Uli­ca ta zna­na była w ubie­głym wie­ku przede wszyst­kim ze zlo­ka­li­zo­wa­nych na niej dwóch naj­więk­szych do­mów pu­blicz­nych mia­sta. Funk­cjo­no­wa­ły one aż do 1958 roku, czy­li do cza­su wej­ścia w ży­cie leg­ge Mer­lin – pra­wa za­ka­zu­ją­ce­go w Ita­lii dzia­ła­nia tego ro­dza­ju przy­byt­ków. Oczy­wi­ście nie zli­kwi­do­wa­ło to pro­ble­mu pro­sty­tu­cji. Moż­na po­wie­dzieć wręcz, że nowe pra­wo wy­go­ni­ło ko­bie­ty upra­wia­ją­ce naj­star­szy za­wód świa­ta na uli­cę. Po­dob­no we Flo­ren­cji było wcze­śniej aż kil­ka­na­ście do­mów pu­blicz­nych. Ko­lej­ną wzmian­kę na ten te­mat znaj­dzie­cie w pod­roz­dzia­le Piaz­za del­la Pas­se­ra.

Via dell’Amo­ri­no wy­wo­łu­je wśród miesz­kań­ców sko­ja­rze­nie nie tyl­ko z nie­rzą­dem, ale też z pew­ną le­gen­dą. Ile w niej praw­dy – oczy­wi­ście nie wia­do­mo, ale fak­tem jest, że to wy­pisz, wy­ma­luj fa­bu­ła Man­dra­go­li – ko­me­dii Ma­chia­vel­le­go.

Czy to Ma­chia­vel­li in­spi­ro­wał się hi­sto­rią, któ­ra była na ustach ca­łej Flo­ren­cji, czy naj­pierw po­wsta­ła ko­me­dia, któ­ra ob­ro­sła w le­gen­dę – któż dziś do tego doj­dzie!

Na po­cząt­ku XVI wie­ku we Flo­ren­cji, na Via dell’Amo­ri­no, żyło pew­ne mał­żeń­stwo – Ni­cia Cal­fu­ci ze swo­ją ślicz­ną żoną Lu­cre­zią. Naj­więk­szym zmar­twie­niem męża i żony był fakt, że nie uda­wa­ło im się spło­dzić po­tom­stwa. Ni­cia o bez­płod­ność oskar­żał oczy­wi­ście swo­ją żonę.

Jed­no­cze­śnie w Lu­cre­zii ko­chał się do sza­leń­stwa nie­ja­ki Cal­li­ma­co dei Gu­ada­gni.

Kie­dy zde­spe­ro­wa­ny Ni­cia ła­mał so­bie gło­wę bra­kiem po­tom­ka, zja­wił się u nie­go pe­wien czło­wiek – zwał się Li­gu­rio, któ­ry po­noć wy­ja­wił nie­szczę­śli­we­mu mę­żo­wi nie­za­wod­ny spo­sób, by żona za­szła w koń­cu w cią­żę. Ni­cia miał przy­go­to­wać jej na­par z ro­śli­ny o ma­gicz­nych wła­ści­wo­ściach – man­dra­go­li. Je­dy­nym pro­ble­mem, jak twier­dził Li­gu­rio, był fakt, że po wy­pi­ciu przez ko­bie­tę „elik­si­ru”, ten, któ­ry pierw­szy bę­dzie z nią współ­żył, umrze.

Mąż po­pro­sił więc Li­gu­ria, by po­mógł mu zna­leźć ofia­rę. Jak ła­two się do­my­śleć, Li­gu­rio był tyl­ko wspól­ni­kiem w spi­sku Cal­li­ma­ca, któ­ry, oczy­wi­ście, zja­wił się jako ochot­nik i spę­dził upoj­ną noc z ko­bie­tą, w któ­rej był sza­leń­czo za­ko­cha­ny.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­sza­my do za­ku­pu peł­nej wer­sji książ­ki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: