Sekrety Florencji - ebook
Sekrety Florencji - ebook
Dolce vita! Nie jest to klasyczny przewodnik. Raczej nieśpieszny spacer po Florencji, w czasie którego odwiedzamy przede wszystkim miejsca mniej popularne wśród turystów. Autorka dzieli się zbieranymi przez lata opowieściami, legendami i ciekawostkami (w tym dotyczącymi lokalnej kuchni). Gdzie jest najpiękniejsza panorama? Jak przygotować ribollitę? Na którym moście ukryto skarb? Kto (dosłownie) stracił głowę? Jakie zwierzę żyło w ogrodzie Boboli? Kim była najpiękniejsza kobieta renesansu?
Miasto, jakiego nie znacie! Początkowo byłam wobec Florencji niechętna. Z toskańską stolicą jest trochę jak ze zjawiskowo piękną kobietą. Człowiek w duchu ją podziwia, ale jednocześnie myśli sobie, jak bardzo musi być zarozumiała, nieprzystępna, jak bardzo patrzy na wszystkich z góry.
Pokochałam to miasto w pewien paskudny, marcowy dzień. Wydało mi się wtedy naturalne. To właśnie tamtego dnia po raz pierwszy usłyszałam opowieści o mentalności florentyńczyków, o roventino, o stuku końskich kopyt o bruk, o chłoptasiach rzucających niewybredne żarty. Nagle ta pyszna i dumna Florencja wydała mi się kimś bardzo bliskim.
Katarzyna Nowacka – blogerka, fotografka, miłośniczka Włoch, slow life i trekkingu. Od 2007 roku związana z Toskanią. W 2013 roku zdecydowała się zostawić Warszawę i zamieszkać w maleńkim miasteczku w prowincji Florencja. O swoim włoskim życiu opowiada na blogu „Dom z Kamienia”. W wolnym czasie wędruje po Florencji i Apeninach w poszukiwaniu miejsc oraz historii nieznanych.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8103-847-8 |
Rozmiar pliku: | 8,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mercato Centrale
Z moich Toskańskich notesów:
Na Mercato Centrale we Florencji każdego dnia, od bladego świtu, Graziella łuska bób, fasolę, groszek albo przygotowuje inne sezonowe warzywa dla swoich klientów. Siedzi na krzesełku w przejściu, obok swojego stoiska, z nożykiem w ręku, ze skrzyneczką na kolanach i pracuje milcząca, skupiona na swoim zadaniu. Graziella ma ponad osiemdziesiąt lat i jest najstarszym sprzedawcą na florenckim targu.
Na florencki Mercato Centrale wracam dosyć często, choć muszę przyznać – nie tak często, jak dawniej. Dziś nie jest to już moje ulubione targowisko. Powód? W ostatnim czasie turyści przybywają tu coraz tłumniej, a do tego niektóre stragany zostały oddane w ajencję cudzoziemcom. To na pewno odbija się na swojskiej atmosferze i autentyczności. Nawet ja widzę zmiany, jakie zaszły tu na przestrzeni kilkunastu lat.
San Lorenzo
San Lorenzo – sklepienie z wyobrażeniem nieba
Tak czy inaczej, jest to miejsce, którego nie można nie lubić. Smaki, jakie znajdziemy na tutejszych stoiskach, są przecież integralną częścią miasta, a sam targ zyskał miano kultowego.
Powstały pod koniec XIX wieku Mercato Centrale we Florencji to największy zabudowany targ spożywczy Europy. Najstarsza część, ta autentyczna, gdzie ocalało jeszcze trochę folkloru – to parter. Pierwsze piętro natomiast powstało około 15 lat temu i dziś zajmują je wyłącznie „restauracje”. Jest to otwarta przestrzeń wypełniona stolikami i stoiskami, gdzie serwowane są najróżniejsze przysmaki – od typowego dla tego miejsca lampredotto, przez klasyczną pizzę czy piadinę, po sałatki, owoce morza, na chińskich pierożkach kończąc.
Dla mnie jednak Mercato Centrale to przede wszystkim parter, gdzie znajdziemy jeszcze stoiska i botteghe z długą historią i gdzie tę historię tworzą sami sprzedawcy.
Pracując na planie pewnego programu telewizyjnego, miałam okazję poznać całą galerię niezwykłych postaci. Przede wszystkim przesympatycznego dyrektora i oddelegowaną przez niego Lindę, której pomoc w nawiązywaniu dialogu ze sprzedawcami okazała się nieoceniona.
Do najciekawszych osobowości Mercato, poza wspomnianą na początku Graziellą, należą bez wątpienia: właściciel jednego ze stoisk mięsnych – Massimo, Giuliana, sprzedająca krowie podroby, Lory z piekarni, która w swoim fachu zakochała się już jako mała dziewczynka, kiedy każdego dnia, przed pójściem do przedszkola, zatrzymywała się w forno (piekarnia), by kupić drugie śniadanie, oraz Giacomo, dziedzic rodu, od dziesięcioleci zaopatrujący w trippę prawie całą Toskanię. Stragan, na którym Giacomo sprzedaje trippę, to najstarsze i najpiękniejsze stoisko na całym targu. Usytuowany jest blisko wejścia, przy głównej alejce. Nie sposób go pominąć – eleganckie, marmurowo-drewniane wykończenie sprawia, że słowo „stragan” wydaje się nie na miejscu.
Bazylika San Lorenzo
Tuż obok mercato wznosi się bazylika św. Wawrzyńca – San Lorenzo. Jest to jedno z najstarszych i najważniejszych miejsc kultu religijnego w centrum Florencji i stoi przy placu o tej samej nazwie.
Pierwsza świątynia, nieprzypominająca wyglądem dzisiejszej, stała w tym miejscu już w IV wieku. Została konsekrowana w 393 roku jako katedra Florencji i pozostała nią przez kolejne trzysta lat (po niej tę funkcję przejęła Santa Reparata). W XI wieku kościół ponownie poświęcono i jednocześnie powiększono – powstał wtedy dziedziniec. Ostatnie ważne zmiany w konstrukcji budowli zaszły w XV wieku. Wyburzono wtedy nawet niektóre budynki, by można było świątynię powiększyć. Mniej więcej w tym samym czasie powstała też słynna zakrystia, pierwotnie zwana zakrystią Brunelleschiego, potem Starą Zakrystią.
Z moich Toskańskich notesów:
Zaczynam mój spacer od dziedzińca, od il Chiostro dei Canonici. Na jego środku rośnie dorodne mandarynkowe drzewko. Oprócz mnie tylko garstka turystów. Cisza i spokój. W tym samym momencie, kiedy wchodzę na piętro, ciszę przerywa dzwon na Campanile Santa Maria del Fiore. Jest południe. Nigdy nie widziałam katedry z tej perspektywy, tkwię więc bez ruchu, zapatrzona w dzieło Brunelleschiego, dopóki dzwon nie ucichnie.
Jednym z ważniejszych miejsc San Lorenzo jest słynna biblioteka. Pamiętam dokładnie, jak przed wejściem do niej czułam serce tłukące mi się w gardle ze wzruszenia. Weszłam po finezyjnych schodach, które pięćset lat temu zaprojektował sam Michał Anioł, a kolana uginały mi się z wrażenia. Cała Biblioteka Laurenziana to przecież jego dzieło. Długie na ponad 40 metrów pomieszczenie wypełnione jest po dwóch bokach ławkami i pulpitami, a pośrodku zachwyca finezyjną posadzką. Zachwyca tu zresztą absolutnie wszystko – również sufit i okna, w których odbija się pamięć o Medyceuszach.
Ławki i pulpity zostały zaprojektowane przez „Największego z wielkich” tak, by mogły pełnić dwie funkcje. Służyły nie tylko do lektury, ale również do przechowywania manuskryptów. Widoczne na frontach napisy informują o zawartości każdej z ławek. Wszystkie te księgi należały oczywiście do rodu Medyceuszy. Z pasją kolekcjonowali je najpierw Cosimo, potem jego wnuk Lorenzo il Magnifico. Zbiory liczą dziś ponad 3000 manuskryptów!
Biblioteka Laurenziana
Z biblioteki przechodzi się do podziemi, gdzie można podziwiać skarby San Lorenzo – zdobione monstrancje, złocone kielichy... Często organizowane są również czasowe wystawy. Kiedy byłam tam ostatnim razem, można było obejrzeć ekspozycję poświęconą naturze i nauce. Rozpoznałam wiele przedmiotów znajomych mi z La Specola. Tak czy inaczej, o wiele bardziej interesujące niż mszalne klejnoty i woskowe, wybebeszone ciała, były dla mnie dwie rzeczy – dwa szczególne groby.
To właśnie tu, za żelazną „bramą” znajduje się grób Cosima de’ Medici, który był bez wątpienia jedną z najważniejszych osobowości rodu Medyceuszy. Jego grób to prawdziwy symbol – jest bowiem nie tylko miejscem pochówku samym w sobie, ale jednocześnie potężnym filarem znajdującym się dokładnie pod głównym ołtarzem. Miał stanowić symbol tego, że Kosma był filarem nie tylko swojej rodziny, ale też Kościoła.
Nieopodal widoczna jest płyta nagrobna Donatella. Pochowanie artysty obok Cosima, w miejscu zarezerwowanym dla innych członków rodziny, miało odzwierciedlać ich prawdziwą przyjaźń, natomiast dzieła zdobiące kościół św. Wawrzyńca są jednymi z najważniejszych w całym dorobku tego twórcy.
Po śmierci Cosima bazylika San Lorenzo stała się oficjalnym miejscem pochówku członków rodziny Medyceuszy.
Fasada świątyni nigdy nie została ukończona. Na początku XVI wieku papież Leon X zorganizował konkurs na najciekawszy projekt. Udział w nim wzięło kilku znanych twórców, wśród nich Giuliano da Sangallo i Rafael. Ostatecznie jednak wygrał pomysł Michała Anioła. Artysta przygotował drewniany projekt fasady, który do dziś możemy oglądać w Casa Buonarroti. Niestety, we Florencji nigdy nie został zrealizowany. Po dziś dzień bazylika św. Wawrzyńca ma surową, toporną i bardzo minimalistyczną fasadę – dokładnie taką, jak 500 lat temu. Projekt Michała Anioła nie poszedł jednak na marne, wykorzystano go w innej części Włoch. Inspirował się nim Cola dell’Amatrice przy zdobieniu fasady kościoła San Bernardino w Aquili.
Wnętrze bazyliki to prawdziwe muzeum, skarbnica wielkich dzieł sztuki. Nie ma tu jednak tablic informacyjnych, które opisywałyby ważne punkty. Przy wejściu warto wziąć mapkę i według niej odszukać wszystkie opere.
Pulpity Donatella – prawdziwy majstersztyk, podobno to z nich swe kazania głosił Savonarola, fresk Bronzina przedstawiający męczeńską śmierć Wawrzyńca, sarkofag Piera de’ Medici, autorstwa Verrocchia i w końcu Sagrestia Vecchia, czyli Stara Zakrystia, gdzie dopełniają się nawzajem geniusz Brunelleschiego i Donatella. Tego naprawdę nie można przegapić!
Mówi się, że wymalowane na sklepieniu w zakrystii maleńkie planetario jest dokładnym odbiciem nieba nad Florencją w lipcu 1442 roku.
Kaplice Medyceuszy
Kaplice podzielone są na trzy główne części: krypta, kaplica Książąt oraz Sagrestia Nuova. Inicjatorem ich powstania był kardynał Gulio de’ Medici, późniejszy papież Klemens VII, który chciał, by jego przodkowie znaleźli godne miejsce pochówku. W krypcie spoczywają mniej zasłużeni i jednocześnie mniej znani członkowie rodu, w kaplicy natomiast pochowano sześciu wielkich książąt Toskanii.
Cappella dei Principi zdobiona jest marmurem, inkrustowana kamieniami – koralem, lapis-lazuli i granitem. Początkowo sprowadzano kamienie z zagranicy, aż w końcu całe przedsięwzięcie stało się przyczynkiem do utworzenia, przez wielkiego księcia, słynnego do dziś Opificio delle Pietre Dure (pracownia kamieniarska).
Kaplicę zwieńczono imponującą kopułą. Jej wnętrze miało być wyłożone drogocennym kamieniem, jednak w tamtym czasie ród chylił się już ku upadkowi, a co za tym idzie, nie było funduszy na takie ekstrawagancje i ostatecznie sklepienie pokryto freskami. Kopuła kaplicy Medyceuszy jest drugą co do wielkości we Florencji, zaraz po Santa Maria del Fiore.
Z Cappella dei Pincipi przechodzi się do Nowej Zakrystii. To właśnie tu miłośnikom rzeźby serce zaczyna drżeć ze wzruszenia. Sagrestia Nuova zbudowana została w pierwszej połowie XVI wieku przez Michelangela Buonarrotiego, który poświęcił jej dziesięć lat pracy. To tu zobaczymy Dzień i Noc oraz Świt i Zmierzch – przez wielu uważane za jedne z jego najważniejszych dzieł. Zdobią one sarkofagi Giuliana – księcia Nemours, i Lorenza – księcia Urbino. Tutaj też pochowani są słynny Lorenzo il Magnifico i jego brat Giuliano, którzy jednak nie doczekali się imponujących sarkofagów. W 1534 roku, nie dokończywszy dzieła, Michelangelo definitywnie opuścił Florencję.
Warto wspomnieć, że w minionym wieku, we wnęce zakrystii, odkryto na ścianie rysunki Michała Anioła. Jest tu też podobno sekretny tunel, którego ściany również opatrzone są szkicami artysty. Służyły one prawdopodobnie przy tworzeniu nagrobnych figur.
Via dell’Amorino – podstępny kochanek
W pobliżu San Lorenzo biegnie uliczka o wdzięcznej nazwie – Via dell’Amorino. Ulica ta znana była w ubiegłym wieku przede wszystkim ze zlokalizowanych na niej dwóch największych domów publicznych miasta. Funkcjonowały one aż do 1958 roku, czyli do czasu wejścia w życie legge Merlin – prawa zakazującego w Italii działania tego rodzaju przybytków. Oczywiście nie zlikwidowało to problemu prostytucji. Można powiedzieć wręcz, że nowe prawo wygoniło kobiety uprawiające najstarszy zawód świata na ulicę. Podobno we Florencji było wcześniej aż kilkanaście domów publicznych. Kolejną wzmiankę na ten temat znajdziecie w podrozdziale Piazza della Passera.
Via dell’Amorino wywołuje wśród mieszkańców skojarzenie nie tylko z nierządem, ale też z pewną legendą. Ile w niej prawdy – oczywiście nie wiadomo, ale faktem jest, że to wypisz, wymaluj fabuła Mandragoli – komedii Machiavellego.
Czy to Machiavelli inspirował się historią, która była na ustach całej Florencji, czy najpierw powstała komedia, która obrosła w legendę – któż dziś do tego dojdzie!
Na początku XVI wieku we Florencji, na Via dell’Amorino, żyło pewne małżeństwo – Nicia Calfuci ze swoją śliczną żoną Lucrezią. Największym zmartwieniem męża i żony był fakt, że nie udawało im się spłodzić potomstwa. Nicia o bezpłodność oskarżał oczywiście swoją żonę.
Jednocześnie w Lucrezii kochał się do szaleństwa niejaki Callimaco dei Guadagni.
Kiedy zdesperowany Nicia łamał sobie głowę brakiem potomka, zjawił się u niego pewien człowiek – zwał się Ligurio, który ponoć wyjawił nieszczęśliwemu mężowi niezawodny sposób, by żona zaszła w końcu w ciążę. Nicia miał przygotować jej napar z rośliny o magicznych właściwościach – mandragoli. Jedynym problemem, jak twierdził Ligurio, był fakt, że po wypiciu przez kobietę „eliksiru”, ten, który pierwszy będzie z nią współżył, umrze.
Mąż poprosił więc Liguria, by pomógł mu znaleźć ofiarę. Jak łatwo się domyśleć, Ligurio był tylko wspólnikiem w spisku Callimaca, który, oczywiście, zjawił się jako ochotnik i spędził upojną noc z kobietą, w której był szaleńczo zakochany.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------