Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Sekrety ojców - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 stycznia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sekrety ojców - ebook

Chodź, opowiem Ci bajkę o dziewczynie, która nie chciała poślubić księcia. I o królewiczu bezgranicznie zakochanym w pięknej królewnie. Odylia stoi u progu dorosłości. Ma plany, marzenia i romantyczną duszę. Wierzy w miłość. Jeszcze nie znalazła człowieka, z którym chciałaby spędzić resztę życia, wie jednak, kto nim na pewno nie będzie. Victor jest następcą tronu. Żeby objąć władzę w królestwie musi pojąć za żonę kobietę wybraną przez Radę Starszych. Decyduje się to zrobić dla dobra ojczyzny, chociaż kocha inną kobietę. W jego głowie powstaje jednak niecny plan na realizację własnego szczęścia. Ma jednak duży problem, bo tak naprawdę nigdy nie dowiedział się, czym jest szczęście. Opowieść wypełniona buntem, sprzecznymi emocjami, ludzkimi dramatami oraz trudnymi decyzjami. Akcja rozgrywa się w fikcyjnym świecie. Znajdziecie w niej odrobinę baśni, magii, podłych intryg i cały wachlarz zawsze współczesnych uczuć.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
Rozmiar pliku: 313 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ I

PODDANI PRAWU

Victor wszedł do gabinetu ojca i niechętnie powiódł dookoła wzrokiem. Ciemnobrązowe meble zdecydowanym kontrastem odcinały się od nieskazitelnej bieli ścian. Przez duże okno do pokoju zaglądały promienie letniego słońca, ale nawet one nie zdołały ocieplić ponurego wnętrza. Biurko przykrywały stosy dokumentów, nad którymi pochylała się siwa głowa niepozornego starca. To przed nim klękał cały naród. Jego imienia lękały się okoliczne państwa i plemiona.

— Siadaj — rzucił ojciec, nie przerywając pracy.

Victor zajął miejsce na dużym, wyściełanym miękkim obiciem krześle i poczuł się jak chłopiec, któremu za chwile zostaną wyłuszczone przewinienia. Zerknął na ścianę. Nad komodą wisiała pięcioramienna dyscyplina. Nieraz miał okazję się przekonać, jaki ból potrafią sprawić jej rzemienie. Instynktownie zacisnął pośladki.

— Ponoć chciałeś mnie widzieć, ojcze — powiedział głosem wyczyszczonym z emocji.

— Tak. — Złożył na dokumencie zamaszysty podpis i uniósł głowę, ukazując synowi poorane zmarszczkami oblicze. — Właśnie napisałem list do wodza Kunic. Jutro pojedziesz z Blautusem, aby poznać swoją narzeczoną.

— Narzeczoną? Czyli ona już nosi Królewski Sygnet?

— Pojedziesz, żeby jej go ofiarować i…

— Nie będę się płaszczył przed głupią dziewką. Nie chcę jej znać.

— Rada Starszych już podjęła decyzję, a ty ją zaakceptowałeś. Prosiłbym więc, żebyś zachowywał się jak następca tronu, a nie jak rozwydrzony młokos. Pojedziesz i zrobisz, co należy. Grzecznie i z szacunkiem, bo niepotrzebne nam żadne awantury z rodziną tej dziewczyny. Bóg Jasności raczy wiedzieć, co oni mogą zrobić, jeśli coś ich mocno zaniepokoi.

„Wielki król Gidar przemówił — pomyślał Victor, zaciskając pięści. — Ale ja nie jestem ani zastraszonym sługą, ani głupim młokosem i nikt nie będzie mi mówił, co mam robić”.

Wstał i oparł dłonie na biurku.

— Nigdzie nie pojadę — oświadczył stanowczo. — Mam obowiązki tutaj. W prowincji Heszpana znowu doszło do zamieszek. Ludzie się buntują na zbyt wysokie podatki. Nie mają pieniędzy, bo powódź zniszczyła plony. Dzieci nie chodzą do szkół, muszą pracować. Matki zarabiają nielegalnie, są wyzyskiwane i poniżane, a mężowie się na to godzą. I nawet twoja ulubiona broń, czyli bat, śmigający po plecach, niewiele pomaga. W Baram…

— Wiem, czytałem raporty — przerwał synowi Gidar.

— Raporty. — Victor prychnął pogardliwie. Ojciec i sterta nic niewartej makulatury, z której można było wyczytać wszystko, poza właściwymi rozwiązaniami problemów państwa. — Tohana potrzebuje dobrego władcy, a nie raportów i bata. A ja nie mam czasu, żeby urządzać sobie wycieczki. Blautus też jest potrzebny tutaj.

— Po zaślubinach przekażę ci władzę. Zobaczymy, jak wtedy sobie poradzisz. Ale pamiętaj, że prawo stoi nad tobą. Będziesz królem, gdy pojmiesz za żonę kobietę wybraną przez Starszych i zaakceptowaną przeze mnie. Chyba że planujesz poczekać na moją śmierć, ale wtedy władzę może objąć mój brat, a koronę...

— Dobrze — przerwał ojcu Victor. Wyraźnie spokorniał. Nie miał pojęcia, dlaczego wszyscy uważali, że małżeństwo uczyni z niego odpowiedzialnego władcę, a wszelkie działania napełni mądrością. Przecież nie będzie szukał rady u żony! Co o rządzeniu państwem może wiedzieć niedouczona dziewucha z prowincji? Pewnie niewiele więcej od pałacowej kucharki. A pewnie nawet mniej, bo kucharka potrafiła wydawać polecenia służkom, sługom i dostawcom tak, że stół codziennie uginał się pod ciężarem pysznego jadła. Skoro jednak obecność jakiejś nic niewartej pannicy miała pomóc Tohanie, musiał wypełnić ten warunek. — Niech Balutus jedzie sam i sprowadzi tu tę dziewczynę. Złożę przysięgę w świątyni. Wiedz jednak, że wolałbym obcować z wykształconą królewną Finą, której wiedza, uroda i pochodzenie bardziej przystoją tohańskiej władczyni.

— Śmiem wątpić.

Kpiące nuty w głosie Gidara oraz ironiczny uśmieszek na ustach sprawiły, że Victor niemal zagotował się ze złości. Na szczęście zdołał pohamować emocje. Wyzwanie na pojedynek ojca, władcę Tohany, człowieka starego i schorowanego na pewno zostałoby uznane za czyn niegodny przyszłego władcy. A on potrzebował ludzkiego szacunku. Potrzebował akceptacji w społeczeństwie i wśród Starszych, bo zamierzał wprowadzać zmiany. Dużo dobrych zmian.

— Nie wątp, królu — powiedział więc tylko, prostując się z godnością. — Rycerzowi nie przystoi obrażanie dam.

Dopiero po opuszczeniu gabinetu dał upust wściekłości, kopiąc w stojący nieopodal drzwi gliniany wazon z suszonymi kwiatami. Nagle wszystko wydało mu się fałszywe, sztuczne, martwe, jak nieszczęsne kwiaty, leżące na podłodze pomiędzy skorupami naczynia. Miał dom i rodzinę, ale tylko pozornie. Nigdy dla nikogo nie był naprawdę ważny. Ojciec zawsze na pierwszym miejscu stawiał obowiązki, prawo oraz Radę Starszych. Nakładał na syna mnóstwo nakazów i zakazów tylko po to, żeby stworzyć kogoś, kto idealnie nadawałby się na przyszłego władcę. Matka nie śmiała się temu sprzeciwić. Victor był ich jedynym synem, zatem z premedytacją wychowywano go na króla, odbierając prawo do zainteresowań. Kiedy więc rówieśnicy biegali za piłką, jego uczono władać mieczem. Gdy chłopcy mogli jeszcze płakać z powodu otartego kolana, on nie miał prawa narzekać, że bolą rany zadane w trakcie ćwiczeń. Niemal codziennie oglądał krew. Nie tylko swoją. Zawsze z kamienną twarzą, bo tego wymagała sytuacja. I pewnie dziś byłby człowiekiem bez uczuć, jak Gidar, gdyby nie siostra. Ona nigdy nie zostawiła Viktora samego z cierpieniem. Dzięki wrażliwości słyszała płacz serca i widziała łzy, którym nigdy nie pozwolił wypłynąć spod powiek. Potrafiła ukoić rany zadawane duszy, pokazując, że istnieją dobro, współczucie, miłość. Tylko przy siostrze Victor mógł okazać słabość, nawet zapłakać.

— Bo Erina jest jedynym dobrem w moim świecie — mruknął, szybkim krokiem przemierzając pałacowy korytarz.

Był wściekły. Wszystko układało się nie tak, jak powinno. Nienawidził dziewczyny, której miał złożyć przysięgę małżeńską. Nie potrzebował jej pomocy. Nie chciał wiązać z nią swojego losu. Musiał jednak poddać się prawu, żeby zyskać pełnię władzy w Tohanie i uratować ją najpierw przed tyranią Gidara, a później przed upadkiem gospodarczym. Kiedy będzie już królem, zastanowi się, w jaki sposób otworzyć sobie furtkę na spotkania z królewną Finą. Życie nie zostało przecież nikomu dane na zawsze…

***

Odylia zerwała gałązkę białej pnącej róży. Oglądała ją w skupieniu, z upodobaniem gładząc płatki, dotykając liści, muskając palcami kolce, jakby chciała zapamiętać każdy szczegół charakteryzujący roślinę, obdarzyć ją czułością, przywitać jak najlepszą przyjaciółkę. W końcu zerwała największy z kwiatów i zatknęła go sobie za ucho. Biel wspaniale komponowała się z błękitną barwą tęczówek, nadawała twarzy niewinności i dziewczęcego uroku.

— Śliczna — szepnął Seti, spoglądając z rozmarzeniem na Odylię. Chciałby być wiatrem niespiesznie tańczącym pomiędzy kosmykami jej miedzianozłotych włosów, promieniami letniego słońca, które delikatnie pieściły blade policzki.

— Śliczna — przytaknął Olidar, obracając w dłoniach czerwono-żółte jabłko. — Byłoby jednak lepiej, gdybyś tak do niej nie wzdychał.

— Znam swoje miejsce. Jestem synem prostego kowala i nie mam prawa wiązać się z córką wodza. Nie musisz mi przypominać.

— To nie tak, Seti. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i wspaniałym człowiekiem. Wiedz, że gdybym tylko mógł, bez chwili wahania oddałbym ci moją siostrę za żonę.

Seti parsknął wymuszonym śmiechem, żeby ukryć zakłopotanie. Cenił sobie przyjaźń Olidara, ale doskonale wiedział, że Rada Starszych nie zezwoliłaby na jego małżeństwo z córką wodza. A on nigdy nie ośmieliłby się prosić o jej rękę.

— Co kobieta taka jak Odylia robiłaby w mojej ubogiej chacie? Jest jedną z najlepiej wykształconych panien zamieszkujących Tabyn, a jej dobroć i serdeczność znają wszyscy Kunicjanie.

— Tak, gdyby mogła, oddałaby biednym wszystko, co ma, więzienie zlikwidowała, a pręgierz podpaliła. Nie wiem tylko czy jest to dowód mądrości, czy raczej głupoty.

— Ale dom ci prowadzi bez zarzutów. Niejedna żona mogłaby się od niej uczyć. — Jeśli chodzi o gospodarstwo, ufam jej bezgranicznie — przytaknął Olidar. Odgryzł kawałek jabłka i przez chwilę w milczeniu delektował się jego słodko-kwaśnym smakiem, spoglądając na drobną postać siostry. Z różą za uchem i rozwianymi włosami wyglądała jak mała dziewczynka, ale to tylko pozory. Los szybko zmusił ją do porzucenia dziecięcych zabaw i przejęcia obowiązków pani domu oraz prawej ręki wodza. — W sprawach szczepu też nieraz mi doradzała — dodał Olidar. Bez jej pomocy oraz zdolności porozumienia się niemal z każdym człowiekiem, nie poradziłby sobie z codziennymi obowiązkami.

— Dlatego powinna mieć męża, który doceni i odpowiednio wykorzysta jej wiedzę i umiejętności. Kilka dni temu skończyła osiemnaście lat, na pewno niedługo jakiś śmiałek zażąda jej ręki. Musisz się z tym liczyć.

— Oby ten dzień nigdy nie nadszedł — mruknął złowieszczo wódz.

Seti uśmiechnął się pod nosem, kiwając z politowaniem głową. Przyjaciel od pięciu lat zastępował młodszej siostrze ojca. Niczego jej nie żałował. Miała najpiękniejsze suknie, najlepszych nauczycieli, najdroższe książki. Czytała wieczorami, przy nikłym płomyku świecy albo lampy, psując wzrok. Była wątła i blada, mało przebywała na świeżym powietrzu, ale wiedzą, którą posiadała, można by było obdarzyć kilka przeciętnie inteligentnych dziewcząt. Pozostała jednak skromna, a to, czego się nauczyła, oddawała obficie, udzielając pomocy każdemu, kto zapytał o radę. Współplemieńcy patrzyli na nią z uznaniem. Zachwycała niepowtarzalnym urokiem osobistym, serdecznością, prostotą, mądrością i zaradnością. Najważniejsze jednak, że nie zadzierała nosa. Wchodziła do najbiedniejszych chat z dobrym słowem, gotowa do pomocy choćby przy szorowaniu podłóg. Niejeden kawaler chętnie widziałby ją u swojego boku jako narzeczoną, a później żonę. Żadnemu na to nie pozwolono. Brat pilnie strzegł Odylii i konsekwentnie odprawiał wszystkich ewentualnych konkurentów, wmawiając im, że panna jest jeszcze za młoda, a on potrzebuje jej w domu. Jakkolwiek było to normalne, kiedy dziewczyna miała lat trzynaście, tak dziwiło, gdy skończyła szesnaście. Olidar nie dał sobie jednak wytłumaczyć, że siostra była dorosła i miała prawo przebywać w męskim towarzystwie. Mawiał, że na wszystko przyjdzie czas. Niektórzy szeptali nawet, że najpierw sam chce złożyć przysięgę małżeńską. Zapewne widzieli w tym sens, bo wódz samodzielnie nie podołałby obowiązkom przywódcy i gospodarza. Młodzieńcy z utęsknieniem czekali więc na dzień zaślubin Olidara.

— Chcesz, żeby Odylia została starą panną? — Seti żartem spróbował rozproszyć gniew, który niespodziewanie zakrólował na twarzy przyjaciela. — Nie pozwolę na to. Jeśli nie zmienisz nastawienia, porwę ją i zmuszę do małżeństwa.

— Dostaniesz moją zgodę, kiedy skończy dwadzieścia lat — odparł spokojnie Olidar. — Tym bardziej, że ty też jej się podobasz. Musicie zaczekać.

— Mówisz poważnie?

— Tak. Jeśli w dniu dwudziestych urodzin mojej siostry, ona będzie panną, a ty nadal będziesz nią zainteresowany, możesz liczyć na moją przychylność. Tylko pamiętaj, że nie ja mam decydujący głos w tej sprawie. Edyr też adoruje Odi i wodzi za nią wzrokiem, kiedy mu się wydaje, że nie patrzę.

— Córka wodza miałaby gospodarować w chacie kowala? — Seti niedowierzał przyjacielowi. Nie mógł się pozbyć wrażenia, że zostaje właśnie poddawany jakiejś próbie. Co miałaby ona jednak udowodnić? A jeśli Olidar wie? Niemożliwe! Świetnie się maskował. Chyba? Musiał jak najszybciej ukryć zakłopotanie oraz dziwny lęk wywołane słowami przywódcy. Dlatego wstał, podszedł do jabłonki i zerwał dla siebie dojrzały owoc. Nie lubił jabłek, ale potrzebował czymś zająć drżące ręce.

— Moja siostra dostanie odpowiedni posag, a ty jesteś cenionym fachowcem — odparł spokojnie Olidar. — Widziałem cudeńka, które wychodzą spod twojej ręki. Odylia też nie boi się pracy. Wystarczy, że dasz jej płótno, igłę, nici i tomberek. A jeśli zainwestujesz w maszynę do szycia i materiały, w mig rozkręci własny biznesik. Nie będziecie klepać biedy. Musisz tylko zaczekać. Mam nadzieję, że te dwa lata szybko miną.

— Dlaczego akurat dwa lata? Dziewczęta w jej wieku często...

— Lepiej, żebyś nie wiedział — głos zabrzmiał groźnie. Usta wodza wykrzywiły się w dziwnym grymasie, a ręce instynktownie zacisnęły w pięści.

— Hej, nie złość się tak! Polubiłeś ostatnio tajemnice. Nie chcesz, nie mów. Nie będę naciskał. I tak nie wierzę w bajkę, którą mi opowiedziałeś.

— Możesz towarzyszyć Odylii na uroczystości moich zaślubin, jeśli oczywiście ona nie będzie miała nic przeciwko temu.

Słowa przyjaciela ponownie wprawiły Setiego w zakłopotanie. Cóż miał odpowiedzieć? Zaprotestować, tłumacząc, że nie zasłużył na taki zaszczyt? Mogłoby to zostać niewłaściwie zrozumiane. Każdy normalny młodzieniec bez wahania przyjąłby taką propozycję. Czy powinien się ucieszyć i wyrazić wdzięczność? Gorączkowo szukał właściwego rozwiązania. Nie chciał przecież nikogo obrazić ani wyjść na zadufanego w sobie buca. Zdecydowanie brakowało mu obycia towarzyskiego. Na szczęście nie musiał nic mówić. Z opresji wybawił go Szydel, chłopak zamieszkujący w domu Olidara.

— Przybył posłaniec — oświadczył, patrząc niepewnie na wodza. Był dziwnie zaniepokojony.

— W jakiej sprawie?

— Nie wyjawił. Powiedział, że będzie rozmawiał tylko z przywódcą.

— Wprowadź go do kancelarii. Muszę sprawdzić, o co chodzi. — Olidar również wyglądał na zaniepokojonego. Wizyta posłańca w dniu świątecznym nie mogła zwiastować niczego dobrego, wolał się jednak tą wiedzą z nikim nie dzielić, żeby nie wywoływać niepotrzebnej paniki. — Zaraz wracam, a ty idź do Odylii, na pewno masz jej coś do powiedzenia.

***

Odylia błądziła myślami po fikcyjnym świecie przeczytanej niedawno książki. Próbowała wyobrazić sobie siebie na miejscu głównej bohaterki. Ona na pewno nigdy nie pozwoliłaby zamknąć się do zimnego lochu i nie czekałaby spokojnie, aż uwolni ją piękny książę. A już na pewno w ramach wdzięczności nie wyszłaby za niego za mąż! W wytłumaczeniu dzielnemu wybawcy, że miłość to nie to samo, co wdzięczność przeszkadzała krążąca wokół twarzy mucha. Odylia bezskutecznie próbowała ją przegonić, dowodząc jednocześnie fikcyjnemu bohaterowi, że nie jest niewdzięczna, tylko uczciwa i pochłonęło to jej uwagę do tego stopnia, że nie usłyszała kroków. Otworzyła oczy, kiedy cień czyjejś ręki zasłonił słońce. Seti schwytał natrętnego owada.

— Dzięki. — Uśmiechnęła się lekko.

— Drobiazg. Mogę się przysiąść?

— Jasne! Co u ciebie? Jak twoje mama?

— Dziękuję, na szczęście cieszy się dobrym zdrowiem.

— Ale coś cię trapi? O tym rozmawiałeś z moim bratem?

— Nie, to takie tam bzdury — uniknął odpowiedzi. Nie chciał, wprawiać jej w zakłopotanie informacją, że była głównym tematem ich pogawędki. Usiadł na trawie i spojrzał niepewnie na Odylię. — Mam do ciebie prośbę.

— Słucham?

— Czy zechcesz... to znaczy, czy ja mógłbym... bardzo bym chciał, żebyś... żebym ja...

— Seti, przecież cię nie ugryzę — zażartowała. Dostrzegła jego zakłopotanie i chciała jakoś rozładować napięcie. — Zobacz, jestem zupełnie niegroźna. — Uniosła ręce, ukazując puste dłonie. — Mówże po ludzku, o co chodzi? Co byś chciał?

— Pójść z tobą na ślub Kory i Olidara — wyrzucił z siebie jednym tchem, po czym zagryzł wargi, mając nadzieję, że nie zostanie wyśmiany.

Odylia lekko uniosła brwi ze zdziwienia. Promienie słońca odbiły się w błękitnych tęczówkach, nadając im niezwykłego wręcz blasku. Gałązka białej róży upadła na ziemię. Seti wstrzymał oddech. Zrozumiał, że jego prośba była zbyt śmiała, przekroczył granicę, do której nie powinien się nawet zbliżać. Jak w ogóle śmiał pomyśleć, że córka wodza zechce mieć go za towarzysza w tak ważnym dla szczepu dniu? Na pewno znalazła lepszego kompana. Edyr, przyszły wódz sąsiedniego plemienia, wprost szalał na jej punkcie. Na pewno właśnie on będzie przy Odylii podczas oficjalnych ceremonii i zabawy.

Seti zrozumiał, że serdeczność i życzliwość córki wodza nie dawały mu uprawnień do składania śmiałych propozycji. Mógł być przyjacielem, ale na pewno nie towarzyszem na balach i oficjalnych uroczystościach. Postanowił się wycofać, nie czekając, aż Odylia znajdzie grzeczne słowa, które pokażą mu jego miejsce w szeregu. Wstał i skłonił nisko głowę.

— Przepraszam za moją śmiałość, pani — szepnął, odwracając się na pięcie.

— Zaczekaj! — Odylia poderwała się z ziemi i położyła rękę na ramieniu przyjaciela. — Bardzo chciałabym, żebyś mi towarzyszył podczas tej uroczystości. Nie wiem tylko, jak zareaguje Olidar. Znasz go...

Seti przytulił do policzka jej dłoń.

— Rozmawiałem z twoim bratem, pani — odparł głosem drżącym ze wzruszenia. — Tylko dlatego pozwoliłem sobie na tak śmiałą propozycję.

— Skoro jeszcze żyjesz, to znaczy, że Olidar łaskawie wyraził zgodę?

— Oczywiście, pani.

— Seti, co z tobą? — zaniepokoiła się Odylia. Nie lubiła, kiedy przyjaciele zawracali się do niej tak oficjalnie. Była córką zmarłego wodza, a obecnego wspierała radą i pomocą. Nie uważała jednak, że należą jej się z tego tytułu zaszczyty. Wykonywała swoje obowiązki jak każdy mieszkaniec Kunic. — Dlaczego mówisz do mnie, jakbym była lepsza od ciebie?

— Bo jesteś lepsza.

— Bądź zatem łaskaw zauważyć, panie, że nie obchodzi mnie stan twojego majątku, ani pochodzenie — głos Odylii stał się dziwnie sztuczny, obcy. Takim tonem zwykła załatwiać sprawy z urzędnikami oraz oficjalnymi gośćmi. — Nigdy mi nie przeszkadzało, panie, że jesteś...

— Odi, nie mów do mnie w taki sposób...

— W jaki sposób, panie? Zasługujesz na szacunek. Żyjesz z pracy własnych rąk. Nikogo nie prosisz o pomoc. Poza tym, panie, jesteś starszy i taki dzieciak jak ja…

— Kobieta — przerwał jej w pół zdania. — Twój ojciec byłby…

— Mój ojciec również szanował ludzi nie za to, kim są, ale za to, co sobą reprezentują. Mawiał, że nie pochodzenie i bogactwo, ale osobowość i podejście do życia świadczą o wartości człowieka. Dlatego od dziecka byłam uczona szacunku dla pracy oraz wykonujących ją osób.

— Ale też odebrałaś staranne wykształcenie i nauczono cię manier, a ja…

— A ty jesteś na wskroś dobry, panie.

Seti ukrył w dłoniach ręce Odylii. Nie czuł się dobry. Przeciwnie, świadomie udawał kogoś, kim nie był. Bez skrupułów wykorzystywał przyjaźń z Olidarem do zasłaniania nieuczciwej działalności. Żaden kupiec nie śmiał zarzucić komuś, kto bywał mile widziany w domu wodza, że niestarannie wykonywał swoją pracę, zawyżał ceny za usługi czy korzystał z kiepskiej jakości materiałów. A Seti wiedział, kogo może oszukać, a kogo nie powinien, więc interes się kręcił.

Co zrobiłaby Odylia, gdyby jej wyjawił, swoją tajemnicę? Czy nadal szanowałaby jego pracę? Miała dobre serce, ale nigdy nie zaznała biedy, więc na pewno nie zrozumiałaby, że uczciwie pracując nie można utrzymać siebie, matki, chorego ojca i młodszej siostry. A Seti musiał sobie z tym poradzić. Wielokrotnie chciał zrezygnować z działań niezgodnych z prawem właśnie dla Odylii. Pozbywał się jednak wyrzutów sumienia, kiedy trzeba było zapłacić za wizytę medyka albo kupić dla siostry buty, bo wyrosła ze starych. Z konieczności więc żył w pewnym rozdwojeniu. Rozum nakazywał mu kombinować, oszukiwać i kręcić, a serce jak najszybciej wycofać się z tego, co nieuczciwe. Na jednej szali leżał byt rodziny, na drugiej przyjaźń wodza i jego siostry oraz ludzki szacunek. W takich chwilach jak ta, kiedy widział ufnie wpatrzone w siebie błękitne oczy, czuł się podle. Nie zasłużył na zaufanie Odylii. Był tchórzem, bo nie potrafił ani uczciwie przyznać, że jest dorobkiewiczem i kombinatorem, ani zrezygnować ze spotkań w domu i ogrodzie wodza.

Nagle wahania Setiego oraz ciszę letniego popołudnia, zmącił głos dzwonu. Odylia drgnęła, zbladła, uśmiech znikł z jej twarzy. W jednej chwili dostojna panna zmieniła się w małą, przestraszoną dziewczynkę.

— Coś się stało — szepnęła, zaciskając palce na dłoni przyjaciela.

— Przed chwilą przybył jakiś posłaniec i chciał rozmawiać z twoim bratem — odrzekł Seti, dziękując losowi, że ponownie wybawił go z niezręcznej sytuacji. — Na pewno zmarł wódz któregoś z sąsiednich plemion i...

— Gdyby zmarł wódz, Olidar nie kazałby bujać Zana.

Na Głównym Placu osady znajdowały się dwa dzwony, mały — Tyk i duży — Zan. Mały obwieszczał ludowi takie wydarzenia jak nadejście nowego roku, zaślubiny, narodzenie dziecka czy śmierć któregoś ze współplemieńców. Jego głos rozbrzmiewał dość często. Niemal codziennie przychodziło na świat dziecko lub ktoś odchodził do Krainy Wiecznej Szczęśliwości. Zan odzywał się tylko w chwilach wyjątkowych, mających bezpośredni wpływ na losy plemienia. Ostatni raz słyszano go pięć lat temu, w dniu, w którym wódz Kunicjan, a ojciec Odylii i Olidara zakończył ziemską wędrówkę.

— Wydaje ci się, Odi — szepnął Seti, chociaż i on odczuwał pewien niepokój. — Na pewno Tyk dzwoni. Stary wódz Nudów był bardzo chory...

— Posłuchaj uważnie. To potężny głos Zana, tylko go jeszcze nie rozbujali, jak należy. — Miała rację. Na Głównym Placu grał duży dzwon, oznajmiając wielkie nieszczęście. — Pójdę sprawdzić, co się stało.

***

Odylia weszła do sieni trzykondygnacyjnego, drewnianego budynku. Pomieszczenie było małe, miało zaledwie dwa metry szerokości i trzy długości. Po lewej stronie drzwi znajdowały się schody, prowadzące na dół, do jadalni, kuchni oraz pomieszczeń dla służby i drugie schody na górę, do komnat mieszkańców. Z prawej był wąski korytarz — przejście do pokojów gościnnych, gabinetu wodza, kancelarii oraz bawialni, w której odbywały się bale oraz oficjalne przyjęcia.

— Szidel! — zawołała Odylia. — Gdzie jest mój brat?

— W kancelarii. — Chłopak chciał jeszcze dodać, że wódz prosił, aby mu nie przeszkadzano, nie zdążył jednak. Odylia przemierzyła korytarz i wkroczyła do kancelarii. Przez mieszczące się naprzeciwko drzwi okno wpadało ostre światło słoneczne, które niespodziewanie ją oślepiło. Zamrugała więc i przesunęła się tak, żeby stać w cieniu. Olidar siedział za biurkiem, miętosząc w dłoniach zapisane kartki. Naprzeciwko niego stał siwiejący już mężczyzna.

— Wypadałoby chociaż zapukać — stwierdził wódz. Był bardzo blady, smutny, jakby przygnieciony niemiłą wiadomością.

— Przestraszyłam się, bo…

— Nieważne. Dobrze, że jesteś, Odylio.

Na dźwięk imienia, posłaniec ożywił się, skłonił nisko głowę.

— Miło cię widzieć, pani — rzekł głosem pełnym szacunku.

— Dzień dobry, panie — odparła, posyłając nieznajomemu blady uśmiech. — Jak ci na imię? Skąd przybywasz?

Posłaniec spojrzał niepewnie w twarz Odylii, unosząc brwi ze zdumienia. Najwyraźniej nie spodziewał się takiego zainteresowania.

— Jestem Blautus, pani — odparł po chwili. — Przybyłem z Tohany, od króla Gidara.

Odylia drgnęła, w jej oczach pojawił się niepokój. Posłannictwo z królestwa było w Kunicach nie lada wydarzeniem, a połączone z głosem Wielkiego Zana musiało zwiastować coś złego. Pamiętała, że ojciec kiedyś jeździł do Tohany w bardzo ważnej sprawie. Osiągnął swój cel, zwykł jednak mawiać, że zapłacił za niego najwyższą cenę. Miał zapewne na myśli własne zdrowie, bo dwa lata później odszedł do Krainy Wiecznej Szczęśliwości. Dlaczego Gidar nagle przypomniał sobie o Kunicach? Tego Odylia nie wiedziała, postanowiła jednak zadbać o to, aby posłaniec został odpowiednio przyjęty. Brat najwyraźniej zapomniał o gościnności, skoro nie zaproponował nawet, żeby Blautus usiadł.

— Droga musiała być męcząca — stwierdziła, wchodząc w rolę życzliwej gospodyni. — Poproszę, aby przygotowano ci komnatę i odpowiedni posiłek, panie.

— Dziękuję za gościnę, pani. — Posłaniec skłonił się nisko. — Niestety, nie będę mógł z niej skorzystać. Muszę natychmiast wracać do domu.

— Bez ciepłego posiłku nigdzie cię nie wypuścimy, panie. Szidel!

— Słucham, pani? — wezwany natychmiast stanął w progu kancelarii.

— Zaprowadź, proszę, Blautusa do kuchni. Dopilnuj, by dostał zupę i porcję pieczonego mięsa. Zapewne będzie też chciał chwilę odpocząć przed wyjazdem. Zatroszczysz się o wszystko?

— Oczywiście, pani. Zapraszam — zwrócił się do Blautusa.

Posłaniec nie śmiał się sprzeciwić tak stanowczemu rozporządzeniu. Poza tym naprawdę był głodny i zmęczony podróżą, dlaczego więc miałby nie skorzystać z gościnności? Kiedy wraz z Szidelem opuścił kancelarię, Odylia spojrzała niepewnie na brata. Zgniótł w dłoni kartkę, zapewne list od króla. Pismo musiało zawierać złe wiadomości, pomyślnych nie traktuje się przecież w taki sposób. Czyżby znowu wzrosły ceny wydobycia i transportu węgla? Na terenie Tabynu nie było kopalni, plemiona musiały korzystać z surowca wydobywanego w królestwie. A może Tohańczykom nie będzie już potrzebne kunickie zboże, bo mają dość tego z własnych upraw? Albo Gidar postanowił zrezygnować z importu owoców, które psują się podczas transportu? Musiała wiedzieć. Natychmiast.

— Co się stało? — zapytała wprost.

— Usiądź, musimy porozmawiać — szepnął Olidar, wskazując jej krzesło naprzeciwko biurka.

Posłusznie zajęła miejsce, położyła rękę na dłoni brata i ścisnęła ją mocno. Chciała, aby Olidar wiedział, że w każdej sytuacji może liczyć na jej pomoc. Była młoda, ale czuła się odpowiedzialna za plemię oraz wszystko, co z nim związane. Niejednokrotnie sama podejmowała ważne decyzje i zwykle były one słuszne. Teraz postanowiła zmierzyć się z nieszczęściem, które niebawem dotknie mieszkańców Kunic.

— Mów — zażądała.

— Gdy byłaś jeszcze dzieckiem, nasz ojciec obiecał Gidarowi, że zostaniesz żoną jego syna — wyznał niepewnie wódz. — Dlatego nie pozwalałem, żebyś spotykała się z chłopcami. Chciałem ci oszczędzić rozczarowań. I chyba słusznie zrobiłem. Blautus przyjechał, żeby mi przypomnieć o umowie. Za kilka miesięcy będziesz musiała opuścić Kunice.

Odylia zagryzła wargi, zacisnęła pięści. Przez chwilę w milczeniu patrzyła w okno. Wiedziała, oczywiście, że kiedyś będzie musiała wyjść za mąż i opuścić dom rodzinny. Przyjaciółki wróżyły jej świetlaną przyszłość u boku przywódcy jednego z plemion tabyńskich. Spekulowały nawet, że będzie to Edyr, przyszły wódz Nudów. Młodzieniec nieraz okazywał siostrze Olidara szczególne względy. Właściwie zachowywał się tak, jakby już byli zaręczeni, chociaż wciąż nie miał pozwolenia jej opiekuna. Odylia nie traktowała poważnie przepowiedni koleżanek, chociaż Edyra bardzo lubiła i nieraz wyobrażała sobie, jakby to było, gdyby została jego żoną. Wódz Nudów posiadał ogromny, bogato urządzony dworek. Kiedyś, jak była małą dziewczynką, myślała, że to pałac. I zawsze, kiedy w nim gościła, czuła się jak księżniczka. Nie zależało jej jednak na bogactwie przyszłego męża. Mawiała, że jeśli złoży przysięgę w świątyni, to tylko z miłości. Tymczasem jej los już dawno został przesądzony.

Nie, niemożliwe!

— Nie chcę — zaprotestowała stanowczo, patrząc bratu prosto w oczy. Powieki wodza opadały i unosiły się bardzo szybko, chyba szybciej niż kiedykolwiek. Nie miała jednak ochoty zwracać uwagi na emocje Olidara. — Nigdzie nie pojadę. Nie możesz mnie zmusić.

— Mogę — odparł spokojnie. — Jestem twoim opiekunem i wodzem Kunic. Musisz mnie słuchać. A jeśli nie zechcesz, użyję siły.

— Ucieknę, jeśli spróbujesz zrobić coś wbrew mojej woli. Nie masz władzy absolutnej, poskarżę się Radzie Starszych.

Rada Starszych składała się z szesnastu zasłużonych przedstawicieli szczepu: ośmiu kobiet i ośmiu mężczyzn. Pomagała wodzowi podejmować trudne decyzje, ostatecznie zatwierdzała bądź odrzucała projekty zmian dotyczące osady oraz polityki międzyplemiennej. Pełniła też funkcję trybunału sprawiedliwości. Była instytucją, która miała prawo odwołać decyzję przywódcy albo zażądać wyjaśnienia jej podjęcia. Każdy mieszkaniec plemienia mógł zaskarżyć przed starszymi decyzję wodza czy rodziców.

Olidar posiadał argumenty, które pozwoliłyby mu przekonać Radę, a nawet zyskać zgodę na radykalne działania względem siostry. Nie chciał jej jednak stawiać na przegranej pozycji i upokarzać. Chciał załatwić tę sprawę możliwie najdelikatniej, pokonać bunt Odylii cierpliwością, ale bez nadmiernego rozczulania się nad losem. Pewne decyzje zostały podjęte i musieli się im poddać. Oboje.

— Twój protest nic nie zmieni — oświadczył stanowczo. — Rada Starszych doskonale wie o twojej sprawie, więc nie utrudniaj, tylko pogódź się z wolą ojca.

Odylia zacisnęła ze złości pięści.

— Będę utrudniać — zapowiedziała, nie kryjąc oburzenia. — Odwołam się do trybunału, zarządzanego przez Imperatora.

Imperator, zwany Wielkim Cesarzem, był głową Tabynu i bezpośrednim zwierzchnikiem wszystkich wodzów. Rzadko ingerował w wewnętrzne sprawy plemion, dlatego funkcjonowały jak małe, autonomiczne państwa. Każdy obywatel miał jednak prawo złożyć skargę na przywódcę do trybunału, w którym Imperator był głównym sędzią. Z tego przywileju chciała skorzystać Odylia. Olidar postanowił pozbawić ją jednak złudzeń.

— Nawet on nie wystąpi przeciwko Tohanie dla jednej panny, choćby siostry wodza — stwierdził. — Córki przywódców od zawsze były gwarantem paktów z sąsiednimi państwami.

— Chcesz mnie oddać w zamian za obniżenie cen węgla albo korzystniejsze warunki eksportu zboża?

— Tak. Jeśli uda mi się na twoich zaślubinach coś wynegocjować, uczynię to bez wahania.

Odylia wstała, przewracając krzesło. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała. Brat traktował ją jak przedmiot, który można sprzedać i nieźle zarobić. Skoro on nie miał skrupułów, nie powinna też liczyć na pomoc Imperatora. Wielki Cesarz nie lubił wdawać się w konflikty ani dyplomatyczne, ani zbrojne. Nieuzasadnione działania psujące dobrosąsiedzkie stosunki nazywał odstępstwem od prawa. Ktoś jednak musiał posiadać władzę, która upoważniałaby go do wzięcia w obronę niewinnej kobiety. Ojciec skazał ją na życiu u boku człowieka, którego nie znała, brat nie planował odwołać tej decyzji, pozostało więc odpowiednio przemówić do osoby ważniejszej od nich.

— Wierzę, że Imperator jest lepszym człowiekiem, niż ty — oświadczyła stanowczo Odylia, odwracając się do drzwi. — Może mnie chociaż wysłucha i spróbuje zrozumieć.

— A ja cię nie rozumiem? — Olidar chwycił siostrę za rękę i obrócił twarzą do siebie. — Myślisz, że chcę, żebyś wyjeżdżała?

— Sam powiedziałeś, że chcesz, że to daje ci możliwość zawarcia korzystnego paktu. Zresztą, niedługo będziesz miał żonę, siostra ci zawadza i...

— Milcz! — przerwał stanowczo jej oskarżenia. — Nie mogę złamać słowa ojca. Pojedziesz do Tohany, choćbym musiał cię spętać.

— Żywa nie pojadę.

Wyrwała rękę z uścisku i opuściła kancelarię, trzaskając z impetem drzwiami. Biegnąc korytarzem, potknęła się o rąbek własnej sukni, a służącego, który uchronił ją przed upadkiem brutalnie odepchnęła. Straciła panowanie nad czynami, zależało jej tylko na tym, żeby uciec jak najdalej od domu. Przed stajnią pasła się klacz Olidara. Bez chwili wahania wskoczyła na jej grzbiet.

Działała pod wpływem rozżalenia i złości. Zawiodła się na jedynym człowieku, któremu ufała bezgranicznie. Olidar był najtroskliwszym, najczulszym i najwrażliwszym mężczyzną, jakiego znała. Owszem, jako opiekun nieraz pogroził palcem albo za coś skarcił, pilnował, żeby się uczyła, nie zezwalał na spotkania z chłopcami, ale nigdy nie próbował zmuszać do posłuszeństwa siłą, nigdy jawnie nie wystąpił przeciwko siostrze. Ufała mu. Do dzisiaj.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: