Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Seksownik, czyli mądrze i pikantnie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
8 lutego 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Seksownik, czyli mądrze i pikantnie - ebook

Katarzyna Miller, znana i lubiana psychoterapeutka, w rozmowach z dziennikarką Beatą Pawłowicz porusza wiele tematów związanych z intymną sferą życia człowieka, która mimo, że stanowi coraz mniejsze tabu, nadal zbyt często postrzegana jest poprzez pryzmat niszczących ją stereotypów.

Tymczasem seks przynosi radość, energię i spełnienie, sprawia, że się rozwijamy. Nabieramy wiary w siebie i chęci do życia.

Intymne słownictwo, czułość w seksie, brak i nadmiar libido, masturbacja, seksmanipulacje, erotyczne gadżety, pornografia, wirtualny seks to tylko kilka spośród wątków poruszonych w tych niezwykle ciekawych i inspirujących rozmowach.

Seksownik daje możliwość innego, pozbawionego zahamować spojrzenia na ludzką seksualność, a przez to – szansę na zrozumienie siebie, swoich pragnień i osiągnięcie prawdziwej radości oraz satysfakcji z udanego życia seksualnego.

Nowe rozszerzone wydanie bestsellerowego poradnika, a w nim więcej ciekawych tematów.

Katarzyna Miller

Najsłynniejsza polska psycholożka. Charyzmatyczna, odważna, dowcipna i pogodna, ale też szczera do bólu. Psychoterapeutka z kilkudziesięcioletnią praktyką terapeutyczną w zakresie terapii indywidualnej, małżeńskiej i grupowej. Ukończyła psychologię i filozofię na UW. Treningu psychologicznego i prowadzenia psychoterapii uczyła się w Ośrodku Synapsis od prof. dr. hab. Kazimierza Jankowskiego, a następnie od rzeszy nauczycieli polskich i zagranicznych (w tym Carla Rogersa). Wykładowczyni na licznych warsztatach rozwojowych dla kobiet. Felietonistka miesięcznika „Zwierciadło”. Autorka i współautorka wielu bestsellerowych poradników, m.in. Chcę być kochana tak, jak chcę, Nie bój się życia, Instrukcja obsługi faceta, Kup kochance męża kwiaty (Wydawnictwo Zwierciadło).

Beata Pawłowicz

Dziennikarka, pisarka, poetka. Autorka i współautorka książek, m.in. Dekalog szczęścia, Życie w micie, Niezwykły rodzic (Wydawnictwo Zwierciadło).

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8132-462-5
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wiel­kie ko­cha­nice

Kle­opa­tra, Ka­ta­rzyna Wielka, ma­dame de Pom­pa­dour, ma­dame Réca­mier... Po­tra­fiły za­uro­czyć męż­czyzn, ale były nie tylko ko­chan­kami. Ko­biety, któ­rym udało się prze­bić do pod­ręcz­ni­ków hi­sto­rii, były wy­bit­nymi znaw­czy­niami ludz­kiej du­szy. Czego mo­żemy się od nich na­uczyć?

Be­ata: Za­cznijmy od Kle­opa­try. Była jedną z naj­le­piej wy­kształ­co­nych ko­biet swo­ich cza­sów. Miła w obej­ściu, wręcz uj­mu­jąca. Ale, jak pi­sze Plu­tarch, uro­dziwa nie była.

Ka­sia: Ko­bieta, dla któ­rej męż­czyźni tracą głowę, nie musi się wszyst­kim po­do­bać. Ale po­winna ema­no­wać czymś szcze­gól­nym. Uroda dla mą­drych lu­dzi nie jest kwe­stią ry­sów twa­rzy czy mło­do­ści, ale tego, co pro­mie­niuje z wnę­trza czło­wieka. Jak ko­bieta ma błysk w oku, żywe ru­chy, jest cie­kawa świata, ma coś do zro­bie­nia w ży­ciu, to jest uj­mu­jąca. I o wielu zna­nych ko­bie­tach mó­wiono, że uj­mo­wały wie­dzą, wdzię­kiem.

Be­ata: Ma­dame Réca­mier na por­tre­cie pędzla Da­vida ma małe oczy i długi nos...

Ka­sia: I dla­tego nie ma się co przej­mo­wać, je­śli nie wy­glą­damy jak mo­delka. Zez, tro­chę krzywy nos czy nogi – to na­wet może być nasz fe­blik, czyli coś, co bie­rze. Wiel­kie ko­cha­nice były przede wszyst­kim ży­wymi oso­bami. Trak­to­wały sie­bie jak bo­ha­terki swo­jego ży­cia. Prze­ży­wały praw­dziwe emo­cje, znały swoje po­trzeby i miały plany. Zdo­by­wały męż­czyzn nie tylko sek­su­al­no­ścią, lecz także umie­jęt­no­ścią roz­mowy o tym, co ich in­te­re­so­wało. Ta­jem­nica tkwiła w tym, że wno­siły w re­la­cje z męż­czy­znami do­kład­nie to, czego oni po­trze­bo­wali, ma­rze­nie o ide­al­nej ko­bie­cie, czyli ko­chance-przy­ja­cielu.

Be­ata: Kle­opa­tra z Ju­liu­szem Ce­za­rem grała w ko­ści, jeź­dziła na po­lo­wa­nia. Z Mar­kiem Au­re­liu­szem cho­dziła w nocy po mie­ście prze­brana za słu­żącą, piła i ba­wiła się.

Ka­sia: Przy ko­bie­cie, która w pełni jest czło­wie­kiem, bo ma roz­wi­nięty nie tylko ko­biecy, ale i mę­ski aspekt oso­bo­wo­ści, męż­czy­zna nie musi być nad­mier­nie mę­ski. Może sta­wać się ludzki. Roz­wi­jać wraż­li­wość, czu­łość, opie­kuń­czość. A Kle­opa­tra, po­dob­nie jak inne ko­cha­nice, mu­siała dys­po­no­wać na równi in­tu­icją i ro­zu­mem. Prze­ży­wać praw­dziwe uczu­cia, ale też nad nimi pa­no­wać. Trzeba tu wspo­mnieć o kró­lo­wej Elż­bie­cie, która wła­śnie pa­nu­jąc nad emo­cjami, stwo­rzyła kwit­nące pań­stwo. Umiała sie­bie po­wścią­gać, choć jej oj­ciec Hen­ryk VIII był sek­so­ho­li­kiem i mor­dercą. I to ona wy­dźwi­gnęła swój kraj.

Be­ata: Czyli pa­no­wa­nia nad emo­cjami warto się uczyć.

Ka­sia: Wiel­kie ko­biety wie­dzą, czego chcą i jak to osią­gnąć. Po­tra­fią opa­no­wać to, co się na­zywa ko­biecą emo­cjo­nal­no­ścią i co zwy­kle prze­szka­dza nam zre­ali­zo­wać plany. Pra­cu­jąc z ko­bie­tami, czę­sto pod­kre­ślam: Ma­cie cu­downy do­stęp do uczuć. Ale wię­cej my­śl­cie! Za­sta­na­wiaj­cie się, jak osią­gnąć cel. Ko­rzy­staj­cie z do­świad­czeń. My­śl­cie o tym, co czu­je­cie i dla­czego wła­śnie to, za­miast ślepo ule­gać emo­cjom. Za­sta­nów­cie się też: kim jest ten męż­czy­zna? A nie tylko: czego ja od niego chcę? Za­ko­cha­nie spra­wia, że nie wi­dzimy czło­wieka, tylko na­sze wy­obra­że­nie o nim. Ale mą­dre ko­biety, na­wet kiedy są za­ko­chane, wi­dzą, jaki na­prawdę jest ten, któ­rego ko­chają. Tym­cza­sem my po­zwa­lamy, by ste­ro­wały nami uczu­cia: kiedy męż­czy­zna przy­nosi kwiaty, je­ste­śmy szczę­śliwe. Spóź­nia się – mar­twimy się. Uśmie­cha się – ży­jemy! Od­wraca – zni­kamy. Ta­kie ko­biety na­zywa się ko­bie­cymi, ale one re­zy­gnują z wpływu na swoje ży­cie. A męż­czyźni i tak tracą głowę dla tych, które im im­po­nują. Dla ko­cha­nic.

Be­ata: Plu­tarch pi­sał, że Kle­opa­tra po­tra­fiła po­chleb­stwami uwieść każ­dego. Czy była wielką ma­ni­pu­lantką?

Ka­sia: Czę­sto mó­wię ko­bie­tom: „Wasi męż­czyźni po­trze­bują za­chwytu, tak jak i wy. Chcą, żeby mó­wić im miłe, ale praw­dziwe rze­czy”. W sztuce „Apollo z Bel­lac” nar­ra­tor po­ucza bo­ha­terkę, że każdy męż­czy­zna uwie­rzy w to, że jest piękny. Ja my­ślę, że uwie­rzy w to, że się po­doba. A mą­dra ko­bieta po­trafi do­strzec jego mocne strony. Zro­zu­mieć też, czego on się boi, czego pra­gnie. Dla­tego on czuje się w jej to­wa­rzy­stwie luk­su­sowo.

Be­ata: Ale czy to uczciwe?

Ka­sia: A czemu ma być nie­uczciwe wspie­ra­nie tego, co w męż­czyź­nie do­bre? Każdy coś ta­kiego ma. Kiedy sły­szę: „Mój mąż aku­rat nie”, mó­wię: „To nie­moż­liwe, gdyby miał tylko wady, nie by­ła­byś z nim”. No, ale kiedy ko­bieta od­kryje, że jed­nak jej mąż ma ja­kieś za­lety, to znów dziwi się: „To ja jesz­cze mam pra­co­wać i nad tym, żeby on czuł się do­brze!?”. No tak! Bo po pierw­sze: ktoś musi za­cząć. A po dru­gie: jak on bę­dzie się czuł do­brze, to ty też, bo naj­praw­do­po­dob­niej bę­dzie dla cie­bie mil­szy.

Be­ata: Wiel­kie ko­cha­nice po­tra­fiły osią­gać swoje cele, pa­nu­jąc nad emo­cjami. Czy tylko dzięki temu były nie­zwy­kłe?

Ka­sia: Miały po­czu­cie wpływu na swoje ży­cie. Po­tra­fiły po­cze­kać na to, czego chciały. Po­sta­rać się. Do­strzec zwią­zek mię­dzy swo­imi dzia­ła­niami a tym, czy uda im się zdo­być to, czego pra­gną. Wie­działy, że nie­ko­niecz­nie musi im się udać, ale że warto zro­bić to, co moż­liwe, żeby się udało. Tym­cza­sem wiele ko­biet my­śli, że one nic nie mogą, że wszystko za­leży od męż­czy­zny. Je­śli on nie ko­cha, to ko­niec. Ko­cha­nice wie­działy, że warto zro­bić coś, żeby jed­nak po­ko­chał. Po­tra­fiły pla­no­wać: „Naj­pierw po­znam go, za­cie­ka­wię i już będę tro­chę bli­żej celu”. Były cier­pliwe i sku­pione na re­ali­za­cji swo­ich za­mie­rzeń, gdy tym­cza­sem wiele ko­biet tego nie po­trafi – od dziecka je­ste­śmy uczone go­dzić się na to, co los nam przy­nie­sie.

Be­ata: Ko­biety, które wal­czą o mi­łość, są przed­sta­wiane jako czarne cha­rak­tery. Bo o mi­łość się nie wal­czy. Ona przy­cho­dzi, mó­wiąc me­ta­fo­rycz­nie: jak tchnie­nie anioła.

Ka­sia: Nie anioła, tylko męż­czy­zny. Bo jak on po­ko­cha, to jest mi­łość. Jak nie, to nie ma. Tak czuje więk­szość ko­biet. A to, że ko­bie­cie nie wolno sta­rać się o ko­goś, to pa­triar­chalny mit. Spo­sób na ogłu­pie­nie, zro­bie­nie z ko­biet bier­nych istot, które same nie po­dej­mują żad­nych dzia­łań, po­zwa­lają męż­czy­znom się wy­brać. Wiel­kie ko­cha­nice nie dały się ogłu­pić. Wie­działy, że mają wpływ na to, kiedy i jaką mi­łość prze­żyją, że mogą wy­brać męż­czy­znę. Ma­dame de Pom­pa­dour zdo­była Lu­dwika XIV, a Kle­opa­tra nie tylko uwio­dła Ce­zara, ale i Marka Au­re­liu­sza.

Be­ata: No wła­śnie! Uwio­dły. My o ich sile du­cha, a tym­cza­sem o Kle­opa­trze mó­wili, że w swo­ich stro­jach i klej­no­tach wy­glą­dała jak bo­gini.

Ka­sia: To nie była dziew­czyna z ulicy, którą męż­czy­zna do­strzega, bo ona jest śliczna. Kiedy spo­tkała Ce­zara, była kró­lową Egiptu. Olśnie­wała. Umiała wy­ko­rzy­sty­wać swoje atuty. Ale w tym nie ma nic złego. Prze­ciw­nie, ta­kie za­cho­wa­nie pod­po­wiada nam ro­zum.

Be­ata: Ro­zum ro­zu­mem, ale pi­szą, że Kle­opa­tra była też kró­lową oral­nej mi­ło­ści.

Ka­sia: Dla męż­czyzn to ma ogromne zna­cze­nie. I nie cho­dzi tylko o szcze­gólną tech­nikę sek­su­alną. Dla nich ich pe­nis, ko­gut, ty­grys to oni sami. Dla­tego ważne jest, jak ko­bieta go trak­tuje. Czy go ko­cha? Czy może się brzy­dzi? Czy chce brać do ust? Je­śli tak, to męż­czy­zna czuje, że ona go na­prawdę chce. Seks z taką ko­bietą to dla niego nie­zwy­kłe prze­ży­cie. Ale nie tylko. Zwią­zek z ko­bietą, która go przyj­muje, do­ce­nia i która dzięki niemu jest szczę­śliwa, staje się dla męż­czy­zny sen­sem ży­cia.

Be­ata: Ka­ta­rzynę Wielką po śmierci Alek­san­dra Łan­skoja po­cie­szało dwóch ko­chan­ków.

Ka­sia: Ka­ta­rzyna była sek­so­ho­liczką. Wy­bie­rała ko­chan­ków spo­śród gwar­dzi­stów, kie­ru­jąc się wy­pu­kło­ścią ich roz­porka. Cza­sem jed­nego, cza­sem kilku na jedną noc. Była chyba je­dyną znaną ko­bietą w hi­sto­rii, która ko­rzy­stała z wła­dzy dla uciech sek­su­al­nych. Jaw­nie czy­niła roz­pu­stę. Oczy­wi­ście, nie­usta­jąca po­goń za sek­sem to ucieczka. Ale jest coś im­po­nu­ją­cego w tym, że w cza­sach, kiedy ko­biety nie miały żad­nych praw, ona je so­bie dała. Za­ak­cep­to­wała swoją roz­bu­chaną sek­su­al­ność. Od niej też mo­żemy się cze­goś na­uczyć, tego, że mamy prawo do by­cia jaw­nie istotą sek­su­alną. A nas na­dal prze­raża to, że inni mo­gliby o na­szej sek­su­al­no­ści wie­dzieć i mó­wić. Nie bójmy się, sek­su­al­ność jest za­letą ko­biety.

Be­ata: Ka­ta­rzyna po­znała Łan­skoja, ma­jąc 50 lat. A ma­dame de Pom­pa­dour była już żoną i matką, kiedy na balu ma­sko­wym po­znała Króla Słońce.

Ka­sia: Ko­bieca sek­su­al­ność roz­wija się w nie­skoń­czo­ność, a więc im ko­bieta star­sza, tym bar­dziej jest otwarta na seks i sil­niej go prze­żywa. Wie już też, że z męż­czy­zną ma się do­brze czuć. Nie fan­ta­zjuje o tym, że on ma być wy­soki i nie­bie­sko­oki. Zdra­dzone ko­biety czę­sto dzi­wią się, jak ich mąż mógł odejść do ko­biety star­szej i brzyd­szej niż one. Nie ma czemu się dzi­wić. On po pro­stu spo­tkał in­te­re­su­jącą, fa­scy­nu­jącą to­wa­rzyszkę, part­nerkę.

Be­ata: Czyli po­dej­ście do ży­cia też było ich ta­jem­nicą. Słynne: „Ży­jemy hucz­nie i we­soło, a po nas choćby po­top...” przy­pi­suje się ma­dame de Pom­pa­dour.

Ka­sia: Nie cho­dzi o he­do­nizm, tylko o to, by to, co te­raz się dzieje, było naj­waż­niej­sze. Mi­strzo­stwo ży­cia po­lega wła­śnie na tym: jak idę na bal, to po to, by się ba­wić. Jak się ko­cham, to tylko to się li­czy. A jak roz­ma­wiam, to po mi­strzow­sku. Fran­cuzi na­zy­wają to „esprit”, ten błysk, cel­ność ri­po­sty. Damy, które tak jak ma­dame de Pom­pa­dour czy Réca­mier pro­wa­dziły w Pa­ryżu sa­lony, były eru­dyt­kami. By­wali u nich Wol­ter, Di­de­rot, Mon­te­skiusz, Cha­te­au­briand. Miały am­bi­cje, by kształ­cić się i roz­wi­jać. I się­gać po wła­dzę! Sta­wały się prze­cież ko­chan­kami wład­ców, żeby rzą­dzić. Mieć wpływ na los swój i swo­jej ro­dziny, zdo­być ma­ją­tek, po­zy­cję. Od wiel­kich ko­cha­nic po­win­ny­śmy się na­uczyć, że mamy rzą­dzić swoim ży­ciem, kie­ro­wać się am­bi­cją, się­gać po to, czego pra­gniemy, także po wła­dzę.

Be­ata: No wła­śnie, am­bi­cja! My się jej bo­imy. Sły­szymy, że na­sza am­bi­cja jest zła, krzyw­dzi dzieci, roz­bija ro­dzinę.

Ka­sia: Mó­wimy tak, gdy ko­muś za­zdro­ścimy tego, do czego dzięki am­bi­cji do­szedł. Na­sze ży­cie speł­nia się wła­śnie wtedy, gdy zdo­by­wamy to, na czym nam za­leży. Dziś na­szym naj­więk­szym pro­ble­mem jest to, że nie się­gamy po wła­dzę po­li­tyczną. Bo nam wmó­wiono, że tylko te, któ­rych nikt nie ko­cha, pchają się do góry. I tak „am­bitna” ma się łą­czyć z „nie­atrak­cyjna, sa­motna”.

Be­ata: Ale skoro am­bi­cja nam nie szko­dzi, to czemu wiele am­bit­nych ko­biet jest sa­mot­nych?

Ka­sia: Jak się ko­bieta zaj­mie pracą, to na bok idzie seks. Ro­dzice co­raz chęt­niej wspie­rają am­bi­cje in­te­lek­tu­alne có­rek, ale wciąż nie wspie­rają ich roz­woju sek­su­al­nego. I dla­tego ko­biety na­dal mają kło­pot z rów­no­wagą. Nie­świa­do­mie za­kła­dają, że albo ka­riera, albo sek­su­al­ność. Skąd mogą wie­dzieć, że nie mu­szą wy­bie­rać. Tylko po ci­chutku mówi się, że Cu­rie-Skło­dow­ska miała ko­chanka, a gdy Piotr zgi­nął pod ko­łami do­rożki, zna­la­zła no­wego part­nera. Była sek­su­alną ko­bietą. W szko­łach nie uczy się nas, że Ko­nop­nicka pi­sała świń­skie wier­szyki. Mamy pseu­do­wy­zwo­le­nie, bo na­dal obo­wią­zuje po­dział na żony i la­dacz­nice, tyle że w wer­sji: albo na­ukow­czyni, albo ko­chanka. A trzeba być ko­bietą całą gębą. Istotą in­te­lek­tu­alną, kre­atywną i sek­su­alną. Wiel­kie ko­cha­nice ta­kie były. Żyły in­ten­syw­nie na każ­dym po­zio­mie.Czego męż­czy­zna chce od ko­biety?

Zna­jomy męż­czy­zna mówi, że pra­gnie tylko, żeby jego part­nerka była i go ak­cep­to­wała. Ko­biety jed­nak nie po­tra­fią po pro­stu być. Wolą da­wać i jed­no­cze­śnie po­uczać, jak się im od­wdzię­czać. Czy tak jest na­prawdę? Trzeba pi­sać o tym, jak po­win­ny­śmy ko­chać swo­ich męż­czyzn? – Trzeba, i to bar­dzo.

Be­ata: Je­ste­śmy prze­ko­nane, że co jak co, ale ko­chać swo­ich męż­czyzn to my po­tra­fimy.

Ka­sia: Na po­czą­tek wes­tchnę ciężko jako do­świad­czona te­ra­peutka mał­żeń­ska. Przede wszyst­kim nie umiemy ba­wić się, czer­pać sa­tys­fak­cji z mi­ło­ści. Nikt nas tego nie na­uczył. A je­śli ktoś, tak jak kie­dyś Mi­cha­lina Wi­słocka, pro­po­nuje nam ob­rzu­ca­nie się po­dusz­kami w łóżku, dzi­wimy się: „Jak to, do­ro­śli mają się za­cho­wy­wać jak dzieci?!”. Oczy­wi­ście, że tak. W każ­dym z nas jest dziecko i im czę­ściej może się po­wy­głu­piać, ujaw­nić swoje ma­rze­nia, tym le­piej do­ro­słemu. Kiedy w re­la­cji in­tym­nej spo­tkają się na­sze dzie­cięce aspekty, mo­żemy cał­kiem sku­pić się na przy­jem­no­ści i za­ba­wie.

Be­ata: Ale w tym, żeby w łóżku sku­pić się na za­ba­wie, czę­sto prze­szka­dzają nam na­sze re­al­nie ist­nie­jące dzieci.

Ka­sia: Kiedy sta­jemy na­prze­ciw sie­bie i w oczach za­pala się nam: „Pra­gnę cię”, dzie­ciom mó­wimy: „Idź­cie do cioci” albo „Idź­cie do swo­jego po­koju”. Nie mar­twimy się, że coś usły­szą. Do­brze, żeby wie­działy, że ro­dzice się ko­chają. Można zro­bić kartkę: „Pro­szę nie prze­szka­dzać”, bo seks to rzecz ważna, a na­wet święta dla pary. Sza­nujmy na­sze po­żą­da­nie. A my co? W sy­pialni pil­nu­jemy tylko, co wy­pada, a czego nie. Na do­da­tek, o zgrozo, mó­wimy cza­sem do niego „ta­tu­siu”, a on do nas „ma­mu­siu”. A jak na­zy­wamy jego pe­nisa? Pta­szek, Wa­cuś, siu­siak, Jaś, bo Jaś i Mał­go­sia. Już na­wet „chuj”, choć wul­garny, byłby lep­szy, bo jest przy­naj­mniej mę­ski. A dla męż­czy­zny to na­der ważne, żeby w na­szych oczach jego czło­nek był mę­ski. Ja lu­bię: ty­grys. To piękny zwierz. Nie można go oswoić. Robi, co chce. Jak jest głodny, to głodny, i już. Cie­kawe, ile ko­biet ko­cha pe­nisa swo­jego męż­czy­zny, jak go na­zywa, czy utoż­sa­mia go z nim, czy od­dziela?

Be­ata: Za­py­tajmy czy­tel­niczki, może do nas na­pi­szą.

Ka­sia: By­łoby cud­nie! Pro­simy... Sto­su­nek ko­biety do pe­nisa wpływa na ja­kość związku. Bo tak jak ko­bieta po­trze­buje za­chwytu męż­czy­zny nad swoją wa­giną, tak męż­czy­zna po­trze­buje za­chwytu ko­biety nad swoim pe­ni­sem. On jest jego in­te­gralną czę­ścią, i to do za­dań spe­cjal­nych. Zaj­mu­jąc się nim, ko­bieta zaj­muje się męż­czy­zną, bo on czę­sto utoż­sa­mia się ze swoim pe­ni­sem. Ko­biety z wa­giną utoż­sa­miają się nie­stety rza­dziej, czę­ściej z pier­siami czy z brzu­chem. Męż­czy­zna od­czuwa seks przede wszyst­kim ge­ni­tal­nie, je­śli więc ko­bieta ko­cha jego czło­nek, trak­tuje jako coś, co do niej pa­suje, a seks jako ze­spo­le­nie – to męż­czy­zna czuje się ko­chany.

Be­ata: Ale to chyba nie zna­czy, że jest tylko je­den spo­sób na oka­zy­wa­nie męż­czyź­nie mi­ło­ści?

Ka­sia: Masz na my­śli tzw. ro­bie­nie la­ski? Nie stwo­rzy­li­śmy jesz­cze in­nych, faj­nych okre­śleń na opi­sa­nie czyn­no­ści, o któ­rej można po­wie­dzieć: ko­cha­nie jego członka, a na­wet ko­cha­nie jego sa­mego. Ko­bie­tom jest trudno o rów­no­wagę mię­dzy wsty­dem i bez­wsty­dem. Py­tają: „Co to zna­czy, że mam go ku­sić? Czy za­kła­dać ciu­chy ero­tyczne?”. Dla jed­nego męż­czy­zny tak, dla in­nego nie. Ale tak na­prawdę ku­sić to zna­czy sa­mej mieć ochotę. Je­śli ona jest w kon­tak­cie ze swoją sek­su­al­no­ścią, nie musi przy­bie­rać wy­zy­wa­ją­cych póz. Prze­żyli ra­zem su­per­seks w le­sie? Wy­star­czy, że na­stęp­nym ra­zem po­wie: „Mam ochotę na spa­cer do lasu”. Męż­czy­zna po­trze­buje po­czuć się przez ko­bietę przy­jęty. Dla niego to jedna z naj­waż­niej­szych rze­czy w ży­ciu – być w ko­bie­cie, w tym bez­piecz­nym i eks­cy­tu­ją­cym miej­scu.

Be­ata: Czyli znów mó­wimy o sek­sie.

Ka­sia: Na te­ra­pii par mę­żo­wie czę­sto py­tają żony: „Dla­czego mnie od­py­chasz? Czemu mó­wisz, że męż­czyźni chcą tylko tego?”. Sta­ram się wtedy po­ka­zać ko­bie­tom, ile tracą, od­rzu­ca­jąc mę­skie po­żą­da­nie. W nim jest wiele uczuć, któ­rych męż­czyźni ina­czej nie umieją oka­zać. Ko­biety słu­chają mnie, a po­tem mó­wią: „To co, ja mam się zmu­szać?”. Nie, po­ga­daj z przy­ja­ciółką, z psy­cho­te­ra­peutką, dla­czego nie chcesz seksu. Ko­bieta, która czuje się ob­ra­żona mę­ską sek­su­al­no­ścią, zwy­kle jest za­gu­biona w swo­jej ko­bie­co­ści. Nie ak­cep­tu­jąc jej, nie czuje się istotą sek­su­alną. Może dla­tego, że jej matka uzna­wała seks za coś brud­nego. Nie sy­piała z jej oj­cem, a kiedy w fil­mie były „sceny”, za­sła­niała córce oczy? Je­śli tak, to trzeba o tym otwar­cie po­wie­dzieć mę­żowi. Wtedy można przez ja­kiś czas tylko pie­ścić się, bez seksu. Na­uczyć się też spra­wiać so­bie inne przy­jem­no­ści. On za­bie­rze ją do kina, ona pój­dzie z nim na mecz, on jej coś pysz­nego ugo­tuje, ona po­ma­suje mu stopy.

Be­ata: Wła­śnie, my nie wiemy, co spra­wia przy­jem­ność na­szym męż­czy­znom. Ja do­piero po 14 la­tach mał­żeń­stwa do­wie­dzia­łam się, że mój mąż in­te­re­suje się bok­sem.

Ka­sia: Tego wie­czoru, kiedy Go­łota miał się bić z Adam­kiem, by­li­śmy za­pro­szeni na przy­ję­cie. „Ja nie pójdę” – po­wie­dział mój part­ner. „Ale tam wszy­scy będą oglą­dać walkę” – stwier­dzi­łam. „Skoro tak, to idę”. Sza­nujmy upodo­ba­nia swoje i part­nera, dajmy so­bie i jemu prawo do przy­jem­no­ści. Je­śli chce grać w piłkę, niech gra. Oczy­wi­ście nie kosz­tem by­cia mę­żem czy oj­cem. Ale gdy po­zwo­limy mu być sobą, za­ak­cep­tu­jemy to, że on nie ogląda na­szych se­riali, i nie bę­dziemy śmiać się z jego za­in­te­re­so­wań sa­mo­cho­dami, po­czuje się ko­chany. To, co nas różni, bę­dzie nas do sie­bie przy­cią­gać.

Be­ata: Za­py­ta­łam zna­jo­mego 38-latka, kiedy czuje się ko­chany. Od­po­wie­dział, że dla niego naj­waż­niej­sza jest czu­łość, to, że ona ca­łuje go na dzień do­bry, przy­tula.

Ka­sia: 20-la­tek, który ma wzwód jak skała i je­dyne, o czym ma­rzy, to seks, może nie zda­wać so­bie sprawy, że jego pra­gnie­nie fi­zycz­nej bli­sko­ści z ko­bietą to także pra­gnie­nie czu­ło­ści. Ale im męż­czy­zna star­szy, tym le­piej o tym wie. Nie­stety i tu po­ja­wiają się pro­blemy. Ko­bieta chce być przy­tu­lana, ale wścieka się, że on to robi tylko, kiedy idą do łóżka. Zło­ści się, że gdy sama go przy­tula, on od­biera to jako za­pro­sze­nie do seksu. Ja po­sta­wi­ła­bym ważne py­ta­nie: ile twój męż­czy­zna ma w wa­szym związku czu­ło­ści? Je­żeli mało, przy­tu­la­nie wy­woła w nim łań­cuch emo­cji i re­ak­cji, na któ­rych końcu jest wzwód. Je­śli wiele, czę­ściej bę­dzie bez­in­te­re­sow­nie czuły. Seks nie jest już wtedy je­dyną drogą do bli­sko­ści.

Be­ata: Przy­ja­ciel mówi, że chce od ko­biety tylko tyle, żeby była i ak­cep­to­wała go. Ale wła­śnie to oka­zuje się nie­osią­galne.

Ka­sia: Moja ku­zynka wy­rzeka, że jej mąż wciąż coś robi w domu, na­wet schody sam zro­bił. Ja jej na to, że ta­kiego męż­czy­znę ozło­ci­ła­bym. Do­no­si­ła­bym mu je­dze­nie i mó­wiła: „Cud­nie to ro­bisz, ko­chany”. W mię­dzy­cza­sie za­cią­gnę­ła­bym go do łóżka, wy­chwa­liła i wy­ca­ło­wała. Ale je­śli ktoś po­trze­buje pre­tek­stu, by mieć pre­ten­sje, to go znaj­dzie. Na­sze matki miały o wszystko pre­ten­sje, więc i my mamy. Je­śli w dzie­ciń­stwie nie do­sta­ły­śmy bez­wa­run­ko­wej mi­ło­ści i na­dal jej pra­gniemy, wciąż roz­li­czamy za to part­nera. Mó­wię swoim klient­kom: mamy złe na­wyki, ale mamy też ro­zum. Uży­wajmy go więc nie tylko w pracy, lecz także i w domu. Ale tu za­mie­niamy się w dzi­dzie, które ma­rzą, by męż­czy­zna od­ga­dy­wał i speł­niał ich ocze­ki­wa­nia, lub ksan­typy.

Be­ata: Na wa­ka­cjach wi­dzia­łam, jak młoda ko­bieta przy­nio­sła swo­jemu męż­czyź­nie słoik z ro­ba­kami. Na­ko­pała ich, żeby miał jak węd­ko­wać. Ja­koś mnie to za­smu­ciło.

Ka­sia: Bo czy ona lubi szu­kać w ziemi ro­ba­ków? Ja nie lu­bię. Każdy musi mieć swój świat, ina­czej sta­jemy się dla part­nera nudni. Ale są ko­biety, które za­prze­dają męż­czyź­nie du­szę. Mó­wią: „Wszystko mu da­łam i dla­czego on mnie nie ko­cha?”. Na co pa­no­wie od­po­wia­dają: „Ale ja nic od cie­bie nie chcia­łem. Tylko że­byś była ze mną szczę­śliwa”. Bo oni chcą od ko­biet wła­śnie tego, żeby były z nimi szczę­śliwe. To cała ta­jem­nica. Nie można być dla part­nera ma­muśką, bo prze­sta­nie nas po­żą­dać. Żad­nych ta­kich: „Na­jedz się, ubierz cie­pło, usiądź so­bie wy­god­nie”. To ty masz usiąść wy­god­nie, a on niech po­stoi. Je­śli ko­bieta wciąż daje, a nie umie brać, męż­czy­zna prze­staje czuć się ważny. Nie może uszczę­śli­wić swo­jej ko­biety, nie może po­czuć się przy niej praw­dzi­wym męż­czy­zną.

Be­ata: Jak oka­zy­wać mi­łość ko­muś, kto nam jej nie oka­zuje?

Ka­sia: Je­śli chcesz na­uczyć go, by oka­zy­wał wię­cej uczuć, sama to rób. Tak jak lu­bisz. Bo męż­czyźni bar­dziej się wsty­dzą niż my. Po­tra­fią dużo, kiedy za­leją ich hor­mony. Ale po­tem, gdy ona już jest jego i wciąż na­rzeka, czują się bez­radni. Są na­uczeni, że mają coś ro­bić. No to on fuk­nie: „Co ty taka zła cho­dzisz?!” i wy­daje mu się, że już coś zro­bił, po­wie­dział, że wi­dzi coś nie­do­brego. Ona – ob­ra­żona – nie od­po­wie mu, bo uważa, że po­wi­nien się do­my­ślić: „Kie­dyś za­bie­rał mnie na ro­man­tyczne spa­cery, to i te­raz po­wi­nien”. Ale on nie bę­dzie tego ro­bił sam z sie­bie. On już so­bie cie­bie wy­cho­dził. To nie zna­czy, że masz ze spa­ce­rów zre­zy­gno­wać. W miły i otwarty spo­sób po­wiedz mu, że ci na nich za­leży. Uciesz się, gdy na ten spa­cer pój­dzie­cie. Ca­łuj go, przy­tu­laj, głaszcz i chwal. Ale nie uda­waj. Ko­bieta daje męż­czyź­nie po­czu­cie ugrun­to­wa­nia w ziemi, w świe­cie. I to jest prawda, że oni wszystko ro­bią dla nas. Tylko my tego nie umiemy od­czy­tać.

Be­ata: A gdy­by­śmy umiały, to czego męż­czy­zna ocze­kuje od ko­biety? Mi­ło­ści, domu?

Ka­sia: Chce być ko­chany, ważny i nie­zbędny. Kie­dyś był ważny z sa­mego faktu by­cia męż­czy­zną. Te­raz zło­ści się, że ko­bieta staje się waż­niej­sza niż on. A tak nie może być. Obie płcie mu­szą być rów­nie ważne. Moja wer­sja jest taka: ty masz tron wyż­szy, a ja szer­szy. Ty je­steś chudy i wy­soki, a ja ni­ska i gruba. Ta­kie trony są na na­szą miarę. Kiedy so­bie to uzmy­sło­wi­łam, prze­sta­łam wal­czyć z nim o wła­dzę i za­czę­łam go na­prawdę ko­chać. We­szłam kie­dyś do sali, w któ­rej było pełno go­ści, a po­nie­waż mój męż­czy­zna przy­szedł pierw­szy, ro­zej­rza­łam się za nim. I na­gle, tak jakby ktoś włą­czył re­flek­tor, zo­ba­czy­łam go, tam gdzie stał, było ja­śniej. Po­czu­łam: to tego wła­śnie czło­wieka ko­cham. Po co mi pre­ten­sje, że kła­dzie na stole klu­czyki od sa­mo­chodu? Czy to ta­kie istotne? On jest ważny. Jest mój. Mój oso­bi­sty.Biedna ko­bieta

Rę­ka­wiczki za ło­kieć, poń­czo­chy i pa­pie­ros w dłu­giej lufce nie są jej nie­zbędne.Wy­star­czy, że spoj­rzy – jak Mar­lena Die­trich – i już przy­ciąga uwagę każ­dego męż­czy­zny. Kim jest ta, która igra uczu­ciami i pro­wa­dzi męż­czyzn do zguby? Czy mamy jej za­zdro­ścić, czy współ­czuć?

Be­ata: Grana przez Ritę Hay­worth bo­ha­terka filmu „Gilda” (1946 r.) miała dłu­gie rę­ka­wiczki i suk­nie bez ple­ców. Czy ko­biety fa­talne nie znik­nęły ra­zem z tamtą epoką i modą?

Ka­sia: Uwo­dzi­cielki za­wsze będą, na­wet bez tych wszyst­kich re­kwi­zy­tów. Oczy­wi­ście, cho­dzi tu o inne uwo­dze­nie niż to, które mamy na my­śli, gdy mó­wimy do na­szego mi­sia: „Ja cię dziś uwiodę i bę­dzie nam przez całą noc bo­sko”. Femme fa­tale ma­ni­pu­luje, czyli osiąga za­mie­rzony cel, nie pa­trząc na in­nych. Kiedy my mó­wimy: „Je­steś bo­ski”, to zna­czy, że on nam się po­doba. I za­boli nas, je­śli usły­szymy: „Ale ty mi się nie po­do­basz”. Gdy femme fa­tale kom­ple­men­tuje męż­czy­znę, to zna­czy tylko, że za­nęca, wabi. I dla­tego gdy usły­szy: „Ale ja jesz­cze nie wiem, czy ty też je­steś cu­downa”, pa­trząc mu w oczy, od­po­wie: „To zna­czy, że jesz­cze nic o mnie nie wiesz”. A po­tem od­wróci się i odej­dzie, wzbu­dza­jąc w nim sza­loną cie­ka­wość, co ona ta­kiego nie­zwy­kłego w so­bie ma. Nic więc dziw­nego, że po­bie­gnie za nią, by się do­wie­dzieć.

Be­ata: To chyba każda ko­bieta ma w so­bie coś z femme fa­tale. Nie za­wsze prze­cież mó­wimy całą prawdę.

Ka­sia: Cza­sami ba­wimy się rolą uwo­dzi­cielki. Ale zdro­wej ko­bie­cie ro­bie­nie tego bez prze­rwy by się znu­dziło. Tym­cza­sem dla femme fa­tale istotą ży­cia jest to, żeby męż­czy­znom nie­zmien­nie na niej za­le­żało.

Każ­dej ko­bie­cie zwy­kle jest przy­jem­nie, gdy męż­czy­zna oka­zuje jej wprost: „Ty mi się po­do­basz, cie­bie pra­gnę”. Ona nie musi na te sy­gnały od­po­wia­dać. Wy­star­czy, że są, by czuła się ważna. Kilka razy w ży­ciu zda­rzyło mi się być taką ko­bietą i naj­bar­dziej po­do­bało mi się to, że jak je­den za­czy­nał za mną ła­zić, to od razu po­ja­wiał się drugi i trzeci.

Be­ata: Czy to zna­czy, że atrak­cyj­ność ko­biety wy­nika z mę­skiego po­żą­da­nia?

Ka­sia: Mia­łam w li­ceum nie­tu­zin­ko­wych ko­le­gów. Per­liń­ski, ładny bru­net, po­sta­no­wił wpły­nąć na me­cha­nizm po­wsta­wa­nia po­pu­lar­no­ści. Chciał zo­ba­czyć, co się sta­nie, je­śli ra­zem z kum­plem za­czną krę­cić się wo­kół ko­le­żanki, która do tej pory nie wzbu­dzała za­in­te­re­so­wa­nia ko­le­gów. Za­częli więc ad­o­ro­wać Ewę, która była chuda i pa­ty­ko­wata. Zde­cy­do­wa­nie róż­niła się od tych ko­le­ża­nek, wo­kół któ­rych chłopcy la­tali. Ale jak Per­liń­ski z kum­plem za­częli na du­żej prze­rwie ją ob­sta­wiać, to wzbu­dzili za­in­te­re­so­wa­nie reszty chło­pa­ków. Ci byli za­cie­ka­wieni, co tamci w niej zo­ba­czyli, i też za­częli wo­kół niej krą­żyć. A Ewa za­częła roz­kwi­tać, pięk­nieć i przy­cią­gać ko­lej­nych ad­o­ra­to­rów już wła­snym bla­skiem.

Be­ata: A więc to prze­ko­na­nie o wła­snej atrak­cyj­no­ści czyni z ko­biety obiekt wes­tchnień?

Ka­sia: Wła­śnie. W cza­sach so­cja­li­zmu or­ga­ni­zo­wano wy­jazdy męż­czyzn na bu­dowy w głąb Ro­sji. Ra­zem z nimi je­chało za­wsze kilka ko­biet, m.in. ku­cha­rek. Kiedy wra­cały, były cał­kiem od­mie­nione. Tam do­stały tyle mę­skich wy­ra­zów uzna­nia, że ich po­czu­cie war­to­ści wzra­stało. W mę­skiej na­tu­rze leży bo­wiem, żeby za babą la­tać.

Be­ata: Skoro ku­charka z bu­dowy może być femme fa­tale...

Ka­sia: Te ku­charki nie wra­cały jako femme fa­tale, ale jako ko­biety pewne swej atrak­cyj­no­ści. W każ­dym śro­do­wi­sku spo­tkamy za to ko­biety, które słyną z tego, że są chłod­nymi pięk­no­ściami. Zna­łam pewną se­kre­tarkę, bar­dzo ładną, która wciąż się ma­lo­wała, cze­sała, pu­dro­wała. Jej dy­rek­tor się nią cheł­pił. Po­zna­łam też jej męża, cie­płego fa­ceta, który się jesz­cze nie ro­ze­znał, że nie ma żony, bo ta wciąż jest za­jęta sobą. I jej có­reczkę, która tak jakby nie miała mamy. Bo gdy pró­bo­wała przy­cią­gnąć jej uwagę, sły­szała: „Przy­nieś mi lu­sterko”. Dla ta­kich ko­biet ważne jest tylko jedno: „Lu­ste­reczko, po­wiedz prze­cie, kto jest naj­pięk­niej­szy w świe­cie”.

Dla­tego tak na­prawdę femme fa­tale nie bę­dzie miał ża­den męż­czy­zna i to ich do­pro­wa­dza do wrze­nia. A po­nie­waż za­zwy­czaj chce ją mieć kilku, każdy z nich, pa­trząc na kon­ku­ren­tów, my­śli: „Ona jest wy­jąt­kowa”. Do głosu do­cho­dzi mę­ska ry­wa­li­za­cja: „Je­śli ja ją zła­pię, okażę się lep­szy” i w re­zul­ta­cie wszy­scy ma­cho za­czy­nają go­nić kró­liczka.

Be­ata: Ale to nie jest kró­li­czek...

Ka­sia: To jest li­sica! Ona po­trafi roz­gry­wać mę­ską ry­wa­li­za­cję. Dla­tego z jed­nego ka­brio­letu prze­siada się do dru­giego, a każdy z za­in­te­re­so­wa­nych nią męż­czyzn my­śli: „Będę mu­siał się bar­dzo po­sta­rać, aby tam­tego prze­bić”. Ona na­uczyła się, że ma wła­dzę nad nimi, je­śli im nie ulega. A jej urok, jej sek­su­al­ność są waż­niej­sze od wszyst­kiego in­nego. Dla­tego męż­czyźni my­ślą, że jest sza­le­nie zmy­słowa. Tym­cza­sem ona seksu nie lubi, boi się. Ale też wie, że on daje jej wła­dzę przez nie­za­spo­ko­je­nie, a nie po­przez bli­skość, wspólne szczę­ście.

Be­ata: Jacy męż­czyźni dają się na ten sztuczny miód zła­pać?

Ka­sia: To jest ko­bieta, która na­uczyła się od­czy­ty­wać cu­dze pra­gnie­nia. Lecz nie po to, by je sza­no­wać, ale by rzą­dzić. Nie była ko­chana i nie umie ko­chać. Umie za to wy­sy­łać sy­gnały: „Tu u mnie czeka cię coś nie­zwy­kłego”. Ale im bar­dziej się męż­czy­zna do niej zbliża, tym bar­dziej ona się od­suwa. A to nęci. Dla neu­ro­tyka, który nie lubi sie­bie sa­mego, to sza­le­nie po­cią­ga­jące. To też oferta dla cy­nika, który uznał, że wszyst­kie ko­biety są złe. Ona kła­mie. On o tym wie, ale to ku­puje, bo przy niej bę­dzie za­wsze wolny. Nie będą ra­zem, jej obiet­nice ni­gdy się nie speł­nią, a jed­no­cze­śnie oży­wiają go, pod­nie­cają. To­czą więc ze sobą grę nie­speł­nio­nej mi­ło­ści. Wy­star­czy się­gnąć do kla­syki kry­mi­nału z lat 40., na przy­kład do „Że­gnaj, la­leczko” Ray­monda Chan­dlera, żeby zo­ba­czyć, jak to wy­gląda.

Be­ata: Cho­ciaż tra­fiają jej się neu­ro­tycy i cy­nicy, to ko­biety i tak za­zdrosz­czą jej po­wo­dze­nia.

Ka­sia: My­ślą: „Ona ma wszystko, a ja na­wet nie mam jed­nego fa­ceta”. Dla femme fa­tale za­zdrość ko­biet jest tak ważna jak po­dziw i po­żą­da­nie męż­czyzn. Naj­praw­do­po­dob­niej matka jej nie ko­chała i ry­wa­li­zo­wała z nią o ojca. Kiedy więc te­raz femme fa­tale wy­grywa z in­nymi ko­bie­tami, czuje taką samą sa­tys­fak­cję jak wtedy, gdy wy­gry­wała z matką. Oj­ciec trak­to­wał ją jak swoją małą ko­bietkę, to jej da­wał bi­żu­te­rię, to nią, a nie jej matką się za­chwy­cał. W ten spo­sób uży­wał jej do roz­gry­wek z żoną. Ero­tycz­ność tej re­la­cji była bar­dzo ważna, choć seksu nie mu­siało być. Ale to wła­śnie za swoją atrak­cyj­ność jako dziew­czynka była po­dzi­wiana. I dla­tego to dla niej naj­waż­niej­sze – bu­dzić po­dziw i po­żą­da­nie.

Be­ata: Czyli w dzie­ciń­stwie femme fa­tale była psy­chicz­nie mo­le­sto­wana?

Ka­sia: Ko­biety fa­talne nie były ni­gdy ko­chane. Za­wsze tylko uży­wane. I je­dy­nie wtedy ważne. Więc stale mu­szą w męż­czy­znach pod­sy­cać po­dziw. Uży­wać sie­bie.

Be­ata: Czy w ta­kiej sy­tu­acji to one trzy­mają w ręku wszyst­kie sznurki?

Ka­sia: W książce Al­do­usa Hux­leya „Kon­tra­punkt” męż­czy­zna do­strzega, że kiedy od­sła­nia się przed swoją uko­chaną i za­pew­nia o mi­ło­ści, ona od­cho­dzi. Kiedy się od niej od­wraca, ona za­pra­sza go z po­wro­tem. Za­czął więc eks­pe­ry­men­to­wać. Mó­wił: „Ko­cha­nie, je­steś je­dyna, nie mogę żyć bez cie­bie...”. Na co ona: „Prze­pra­szam cię, ale się spie­szę”. Ale kiedy już się od niego od­wró­ciła, a on na­gle stwier­dzał: „Wła­ści­wie masz ra­cję, idź już”, wtedy wra­cała: „Może jed­nak na­piję się z tobą her­baty...”. On do­strzegł, że ona nie wie, czego chce, że musi zgar­niać do­wody, że jest ważna, że ktoś ją wi­dzi, że jest od nich uza­leż­niona. A więc znaj­duje się w ta­kiej sa­mej nie­woli jak męż­czyźni, któ­rymi ma­ni­pu­luje.

Be­ata: Po­wie­dzia­łaś, że femme fa­tale nie lubi seksu. Czy to zna­czy, że z ni­kim nie sy­pia?

Ka­sia: Jak stwier­dziła kie­dyś pewna ko­bieta: „Za­wsze wiem, jak się uło­żyć w łóżku, żeby do­brze wy­glą­dać”. Żeby móc pa­mię­tać o wy­glą­da­niu, nie można prze­ży­wać. Ta­kie ko­biety wie­dzą, czego pra­gnie fa­cet, i dają mu tego troszkę mniej, ale obie­cują troszkę wię­cej. Po­nie­waż same nie pod­le­gają fa­lom na­tu­ral­nych emo­cji, mogą na zimno ma­ni­pu­lo­wać ko­chan­kiem. Są wy­szko­lone w ars amandi, więc je­śli męż­czy­zna nie po­trze­buje w łóżku bli­sko­ści, bę­dzie za­chwy­cony. Ka­dzi­dełka, świece, bie­li­zna, w su­mie świetne przed­sta­wie­nie. No i co z tego, że ona nie prze­żywa or­ga­zmu ani na­wet zmy­sło­wej przy­jem­no­ści, je­śli on o tym nie wie?

Ale jak femme fa­tale się do ko­goś nie­opatrz­nie przy­wiąże, to bar­dzo go zrani. Jest bo­wiem prze­ko­nana, że mi­łość rani, więc le­piej, żeby zra­niła ko­goś in­nego.

Be­ata: Ona daje im tro­chę w kość. Chyba każda z nas cza­sem chęt­nie by to zro­biła.

Ka­sia: Le­piej, by męż­czyźni uczyli się ko­chać ko­biety, które po­tra­fią od­wza­jem­nić mi­łość, i żeby mieli dzieci, które będą czuły się ko­chane. Z re­wan­żem trzeba uwa­żać. Mia­łam w te­ra­pii męż­czy­znę, który zo­stał zma­ni­pu­lo­wany i po­rzu­cony, a po­tem już tylko się mścił. Uwo­dził mę­żatki i do­pro­wa­dzał do tego, by ich mę­żo­wie się do­wie­dzieli. Cho­dziło mu o to, żeby cier­pieli tak samo jak on. Zro­bił to 27 razy, nim się po­ła­pał, że mar­nuje ży­cie.

Czę­sto spo­ty­kam męż­czyzn, któ­rzy są nie­szczę­śliwi, bo dali się uwieść i wy­ko­rzy­stać. Pra­gną ko­biety, o któ­rej umieją po­wie­dzieć tylko tyle, że jej nie ro­zu­mieją. Pró­buję im wy­ja­śnić, że to nie jest nie­zwy­kła istota, ale ktoś, kto za sprawą obiet­nic bez po­kry­cia trzyma ich mocno i nie pu­ści.

Be­ata: Czy można za­wczasu roz­po­znać ma­ni­pu­la­torkę?

Ka­sia: Je­śli ko­bieta za­wsze wy­gląda do­brze, to ty się, chło­pie, prze­strasz. Bo ona tak bar­dzo zwraca uwagę na sie­bie, że na nic wię­cej, a już na pewno na cie­bie, nie bę­dzie miała czasu. Je­śli nie masz wpływu na zwią­zek, nie wiesz, co od cie­bie za­leży, a co nie, je­śli nie ro­zu­miesz tej ko­biety, to się za­sta­nów, czy chcesz tak żyć? Pra­gnąć, ale nie mieć. Głód bli­sko­ści ła­two po­my­lić z mi­ło­ścią. Pra­gniemy co­raz bar­dziej, bo co­raz bar­dziej brak nam tego, czego nie do­sta­jemy. W każ­dym czło­wieku, który cho­ciaż tro­chę sie­bie lubi, jest część, która mówi: „Chcę być ko­chany i sza­no­wany”, i do niej warto się od­wo­łać, je­śli czu­jemy, że ktoś nami igra.

Be­ata: Jak hi­sto­rie femme fa­tale się koń­czą?

Ka­sia: „Ulu­bieńcy Ame­ryki” z Ca­the­rine Zeta-Jo­nes i Ju­lią Ro­berts to wła­śnie opo­wieść o tym, jak zimna pięk­ność traci mi­łość, gdy jej mąż po­znaje zwy­kłą, miłą dziew­czynę. Męż­czyźni nie chcą la­tać bez końca za ko­bietą, któ­rej nie można zdo­być. Wielu mówi też, że co in­nego pra­gnąć, a co in­nego być. I być wolą z kimś, kto umie ko­chać. A więc na ko­niec femme fa­tale zo­staje sama, czę­sto w bie­dzie.

Be­ata: Co mo­żemy po­ra­dzić ko­bie­tom, które czują się femme fa­tale?

Ka­sia: Masz po­czu­cie wła­dzy, ale nie masz po­czu­cia szczę­ścia. Masz po­czu­cie waż­no­ści, ale nie war­to­ści. Ko­biety ci za­zdrosz­czą, ale masz w środku nie­ko­chane dziecko, któ­rego uży­wasz jako przy­nęty. Do czego? Mu­sisz uwo­dzić. To jest na­łóg. Można się z niego wy­zwo­lić i uczyć bli­sko­ści. Więc choć do­sta­jesz wiele gła­sków od męż­czyzn, za­sta­nów się, na jak długo to star­cza i co się w twoim ży­ciu na­prawdę dzieje.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: