- W empik go
Selenografia - ebook
Selenografia - ebook
seria Piąty wymiar
W myśl teorii powszechnego ciążenia Izaaka Newtona wszystkie ciała wzajemnie się przyciągają, tak więc nic nie pozostaje bez wpływu na otoczenie: wszystko ze wszystkim się łączy. Czy ta sama zasada odnosi się do wydarzeń z naszego życia i życia innych? Wypadków z naszej przeszłości i przyszłości? Czy dotyczy naszych ukrytych myśli, naszych marzeń i snów? Jaki związek istnieje pomiędzy wizytą młodego astronoma, zatwardziałego ateisty i ambitnego bawidamka Edmunda Halleya w domu bogobojnego Jana Heweliusza w Gdańsku, a spaleniem w kilka miesięcy później największego obserwatorium ówczesnej Europy? Jaki wpływ na Newtona piszącego osiem lat po tych wypadkach najważniejsze dzieło naukowe nowożytności – Matematyczne podstawy filozofii przyrody – ma konflikt Halleya z ojcem, którego zmasakrowane zwłoki wyłowiono z wody trzy lata wcześniej? Co łączy Wielką Zarazę, która nawiedziła Londyn, z ciągiem niewyjaśnionych śmierci czterech kolejnych współpracowników Heweliusza? Jak mają się do siebie dziewictwo Newtona i niespożyty temperament erotyczny Halleya? Czy to, że pod wpływem gdańskiej wódki Halley niewłaściwie ocenił rzeczywistość i przespał się z niewłaściwą kobietą, wpłynie na odkrycie właściwej zasady rządzącej ruchem Wszechświata? Czy nowa orbita ruchu planet dopomoże Halleyowi odnaleźć Boga i pogodzić się z samym sobą? W myśl teorii powszechnego ciążenia wszystko ze wszystkim się łączy...
Praca zajęła trzecie miejsce w konkursie „Nauka a duchowość”, zorganizowanym przez Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz Tygodnik Powszechny, rozstrzygniętym przez jury w składzie: ks. prof. Michał Heller, ks. Adam Boniecki.
Kategoria: | Filozofia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7886-173-7 |
Rozmiar pliku: | 4,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
członka Królewskiego Towarzystwa Londyńskiego
dla Popierania Wiedzy Przyrodniczej
w domu i obserwatorium astronomicznym
przy ulicy Korzennej w mieście Gdańsku
między 26-ym maja a 8-ym lipca
Roku Pańskiego 1679-ego
wraz z wnioskami, jakie płyną z nocnych obserwacji
sporządził Edmund Halley
Cambridge
A.D. 1687
.
OSOBY
EDMUND HALLEY, lat 23, czasem 28, na ogół 30, astronom
JOHN RAY, lat 51, czasem 59, przyrodnik
IZAAK NEWTON, lat 41, czasem 44, znawca alchemii, Biblii i innych przedmiotów ścisłych
ROSCHKO, lat 36, służący
KATARZYNA, lat 49, kucharka
DOROTA, lat 16, pokojówka
KONIECPOLSKI, lat 45, stangret
ADAM, lat 7
.
Nazywa się Edmund Halley, ten młody, przystojny, jakże świadom swojego uroku mężczyzna. Tak, mój Czytelniku, to jest właśnie ten Halley, jeden z twórców nowoczesnej astronomii, Halley od komety Halleya, której zresztą nie odkrył, bo kometa Halleya znana była od zawsze, lecz zostawmy to, bo przecież nie ten paradoks ma zamiar drążyć nasza opowieść. Jest piątek 7 lutego 1687 roku – chociaż właściwie nie jest to wcale takie pewne, i oto potykamy się o kolejną sprzeczność. W Londynie, mieście przyszłości, gdzie niebawem dojdzie do najważniejszego odkrycia w dziejach nauki, wciąż obowiązuje kalendarz juliański, lokalny czas wlecze się więc z dziesięciodniowym opóźnieniem w stosunku do większości krajów Europy. Co więcej, wciąż obowiązuje tu zasada, że Nowy Rok zaczyna się w Święto Zwiastowania, pod koniec marca, dniem zatem, który dziś przypada może wcale nie być piątek 7 lutego 1687 roku, tylko wtorek 28 stycznia 1686 roku. Zostawmy więc lepiej rozważania na temat czasu i wróćmy do Edmunda Halleya, o którym wiemy prawie na pewno, że niedawno skończył trzydzieści lat, a na koncie ma wiele sukcesów zawodowych i towarzyskich. Jakże bowiem inaczej niż sukcesem nazwać fakt, że potrafi żyć w przyjaznych stosunkach z Izaakiem Newtonem?
I to właśnie jest ten paradoks, któremu warto przyjrzeć się dokładniej: największym naukowym sukcesem Edmunda Halleya okaże się sukces towarzyski. Co tam jakaś kometa – zresztą o niej zacznie się mówić dopiero po śmierci astronoma – natomiast sukces prawdziwie spektakularny jest już blisko, niemal na wyciagnięcie tej tak zachłannej, skorej do wyrazistego gestu ręki. Licząc od dziś, za siedem miesięcy Izaak Newton wyda koronne dzieło Matematyczne podstawy filozofii przyrody. Trzy zasady dynamiki, teoria powszechnego ciążenia: wszystko w jednej książce. Za siedem miesięcy eksperymenty Galileusza zyskają kosmiczny wymiar, hipotezy Kopernika i Keplera przemienią się w fizycznie doświadczalne fakty. Za siedem miesięcy Wszechświat zacznie krążyć po matematycznie wykreślonych orbitach, Ziemia zatoczy obrót wokół Słońca, morza przysuną się i odsuną w rytm ruchu Księżyca, Newtonowskie jabłko spadnie z drzewa. Od dziś za siedem miesięcy. Cóż to jednak ma wspólnego z Edmundem Halleyem? Otóż nie powstałyby nigdy Matematyczne podstawy filozofii przyrody, gdyby trzy lata wcześniej Halley nie namówił Newtona do ich napisania, nie nakłonił do publikacji, nie opłacił druku z własnej kieszeni, odnosząc sukces nieporównywalny z osiągnięciami żadnego z naukowców nie tylko swoich czasów, ludzi nierzadko skoncentrowanych wyłącznie na sobie, trudnych we współżyciu, z których niewątpliwie jednym z najtrudniejszych, najskrytszych, najdrażliwszych, najbardziej niewdzięcznych dla otoczenia był Izaak Newton. Nikt poza Edmundem Halleyem, obdarzonym naturalnym wdziękiem i zdumiewającą jak na człowieka nauki bezinteresownością, nie byłby w stanie nawiązać z Newtonem trwałej współpracy.
Z tym większą uwagą, drogi Czytelniku, spójrz na mojego bohatera. Nieprzypadkowo mówię: spójrz, bo oto tym samym mam zamiar oznajmić, że Cię opuszczam. Ta opowieść nie jest dla Ciebie, Czytelniku. Tę opowieść przeznaczyłem dla mojego Widza, który zaraz zasiądzie w teatralnym fotelu. Tam w skupieniu będzie czekał, aż ogarniającą go ciemność przetną światła reflektorów: urządzeń równie precyzyjnych, jak baterie teleskopów, które Tycho de Brahe w Gwiezdnym Grodzie na Szkarłatnej Wyspie Hveen, Pierre Gassendi w Paryżu, Jan Heweliusz w Gdańsku, John Flamsteed w Londynie wymierzyli w niebo, odbierając Wszechświatowi szansę w beznadziejnej walce o ukrycie swych tajemnic. Twój wzrok, drogi Widzu, będzie podążał za światłem reflektorów skierowanych prosto na cel, jakim jest bohater spektaklu. Bezlitośnie świecących mu w twarz, by wydobyć z mroku jej pełnię. Ale mogących także zredukować oblicze bohatera do pierwszej lub ostatniej kwadry, jeśli źródło światła umieści się z boku: wtedy widoczna będzie tylko połowa twarzy bohatera, a linia biegnąca od włosów przez czoło, grzbiet nosa, podbródek, przetnie fizjonomię oddzielając jeden profil od drugiego, niczym Dobro od Zła na Sądzie Ostatecznym. Lecz nawet najzatwardzialszy grzesznik zda się być świętym, gdy ten, kto zarządza światłem umieści reflektor z tyłu, za jego głową, by otoczyła ją świetlista aureola...
Będziemy czekali na rozpoczęcie spektaklu w ciemności. Jest wtorek 28 stycznia 1686 roku, a może piątek 7 lutego roku 1687. Nieważne; w ciemności inaczej liczy się czas. Nie widzimy, co dzieje się wokół; nie widzimy naszych sąsiadów na fotelach obok.. W ciemności aktor staje się postacią. W ciemności powracają zmarli. W chwili ciemności są z nami wszyscy, bo kiedy zapali się światło, na scenie pozostaną tylko nieliczni. Tak: reżyseria jest sztuką świadomego wyboru, sztuką rezygnacji. Ale dopóki trwa ciemność, jeszcze wszystko jest przed nami i jeszcze wszystko może się wydarzyć, A potem, kiedy minie ta dziwna i najpiękniejsza w każdym spektaklu chwila – wtedy ujrzysz wyłaniającą się z mroku twarz młodego, przystojnego i jakże sympatycznego mężczyzny; jej prawą stronę nadal skrywać będzie cień, czyniąc ją bardziej tajemniczą i może bardziej przez to interesującą; twarz skąpo oświetloną z boku reflektorem. Nie wiem: może doświetloną trochę z przodu, żeby wydała się plastyczniejsza? Albo z tyłu, żeby głowę młodego mężczyzny otoczyła lekka poświata, o tak, dla uwznioślenia?
Miej na uwadze tę skąpo rozjaśnioną ciemność, kiedy zechcesz myśleć o ludziach, których spotkasz, i o tamtym dziwnym czasie, kiedy wydawało się, że jeszcze wszystko może się wydarzyć, na chwilę przed tym, nim Wszechświat ruszył po swych orbitach w przewidzianą harmonogramem podróż. Na wszelki wypadek przeżegnaj się.
I ruszaj z nami.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------O Autorze
KRZYSZTOF PRUS (ur. 1967), reżyser teatralny, twórca ponad czterdziestu inscenizacji. Ukończył filologię polską (teatrologię) na Uniwersytecie Jagiellońskim i Wydział Reżyserii Dramatu w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie. W teatrze szczególnie interesuje go właśnie sam teatr jako właściwe narzędzie do poszukiwania – dzięki swej umowności – prawdy o świecie i człowieku. Stąd, obok zainteresowania twórczością Shakespeare’a, Becketta, Dostojewskiego, fascynacja polskim dramatem romantycznym, a zwłaszcza jego pomijaną najczęściej, tak przez historyków literatury jak reżyserów, warstwą egzystencjalną; stąd szereg scenicznych realizacji: Kordian – Teatr im. Węgierki w Białymstoku, Sen srebrny Salomei – Teatr Śląski w Katowicach, Mąż i żona – Tešinské divadlo w Czeskim Cieszynie, Mazepa – Teatr Dramatyczny w Płocku, Lilla Weneda – Teatr im. Norwida w Jeleniej Górze, Nie-Boska Komedia – Teatr im. Osterwy w Gorzowie Wlkp. Z tego samego powodu co Romantyzmem, Prus interesuje się dramaturgią najnowszą, szczególnie, jeśli poszukuje ona autonomicznego języka teatru. „Selenografia” jest debiutem dramaturgicznym Krzysztofa Prusa.
Więcej: www.prus.art.pl