- W empik go
Sen o szczęściu - ebook
Sen o szczęściu - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 171 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Serya VII.
.
Skład Główny
W KsięgarniI E. Wende i S-ka.
Warszawa
1912
Ignacemu Paderewskiemu w dowód czci i wdzięczności pracę tę poświęcam.
SPOWIED?.
SPOWIED?.
Żadna rzecz mnie w tem życiu tak bardzo nie smęci,
Jak to, że nic po sobie tutaj nie zostawię,
Że zniknę w oceanie głuchym niepamięci,
Ja, którym także świetne smutkiem miał żórawie,
Lecące w złotą zorzę – i miał dobre chęci,
I snów nadziemskich, zwiewnych tęcze srebrno-pawie,
I czyste łzy – i serce gorąco rozwarte
Na wszystko – ach co było serca tego warte!
I nic mnie tak nie boli, jak to, że przeminę,
Jako giną w bezkresach świetlne meteory,
Ja, którym krwawych cierpień także miał godzinę
I nagłych jasnowidzeń złociste wieczory
I myśli szybujących górnie orły sine,
I marzeń najpiękniejszych ogród różnowzory,
I litość dla cierpiących i przebaczeń słowo
Dla wszystkich, co się z prochu chcieli wznieść nanowo.
O, wierzcie mi, że nieraz w jasne, ciche noce,
Kiedy jeszcze wy wszyscy snem spokojnym śpicie,
Zrywam się nagle! Biegnę! i w dal, co migoce
Kagańcem gwiazd złocistych – wzrok ślę błędny skrycie.
Jakiś lęk niepojęty serce mi szamoce –
Przeklinam was, heloty, i przeklinam życie,
Że mi dało w spuściźnie, jako swoje wiano,
Zamiast lutni płonącej – lutnię potrzaskaną!
Chciałem grać, grać potężnie, aby wszystkie struny
Buchały snopem, ognia na mej jasnej lutni,
Jak zygzaki błyskawic – aby szły pioruny
I wichry w rozszalałej, opętanej kłótni,
I moce swą zdzierały z serc krwawe całuny,
I w słońce unosiły tych, którzy są smutni,
Tych wszystkich, którzy cicho gdzieś po grobach płaczę,
Obłąkani bezradną a wielką rozpaczą.
Chciałem grać, grać potężnie! Chciałem szumną pieśnią
Wyszarpać was z letargu i gnuśnej drzemoty, i rękom waszym drętwym, porośniętym pleśnią,
Dać sprężność – niech uderzą zgodnie w czynu młoty,
Niech myśli się przebudzę, – niechaj dłużej nie śnią,
Niech w chmury poszybują na żaglach tęsknoty
O prawa dla człowieka szturmować do nieba,–
Kto żyje – temu walczyć, temu żądać trzeba!
Chciałem grać, grać potężnie! Chciałem pod swą wodzą
Zgromadzić was na wielkie święto porozumień, _
Ci, których złość przepala – niech się dzisiaj godzą,
Strząsnąwszy rdzę i męty z swych oślepłych sumień,
Z popędów skrytobójczych niechaj oswobodzą
Posępne serca – i niech patrzą w strumień
Wstających cicho jutrzni – nim te jutrznie zbledną,
Niech stworzą jedno bóstwo i ojczyznę jedną!
Chciałem grać… O, druhowie wybaczcie najszczersi,
Żem nie był nigdy dla was świetlnym drogowskazem,
Żem iskier nie wykrzesał cudu z waszych piersi,
Gdy pierś ta była zimnym i zakrzepłym głazem, –
O, wierzcie! Będą inni w moc gromową szersi,
Co ducha w was obudzą – dziś wam wolno razem
Wyszydzać nad mem sercem, w wirze walk starganem,
Które mogło być słońcem – mogło być wulkanem!