- W empik go
Serce Lisa - ebook
Serce Lisa - ebook
Opowiadanie fantasy. Metaforyczna historia przemiany człowieka w lisa. Yan żyje pragnieniem zemsty. Zgadza się na rytualną przemianę załamanego człowieka w sprytnego, inteligentnego lisa. Jakie cechy ma lisie serce i jakie konsekwencje przemiana, której poddał się Yan przyniesie w życiu samego Yana jak i innych ludzi, z którymi się zwiąże? Czy można się wyzwolić spod działania lisiego serca, a jeśli tak, to w jaki sposób?
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8351-505-2 |
Rozmiar pliku: | 982 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Żaden człowiek nie rodzi się lisem. Serce każdego człowieka jest jak „Tabula rasa.” I od samego człowieka tylko zależy, jak ją zapisze; jakie demony wpuści w zakamarki własnego serca. Zranione serce można uleczyć tylko przebaczeniem, jeśli wybierzesz — zemstę — chaos i niepokój nie będą miały końca… Mądrością jest przebaczanie. Mądrością jest umiłowanie spokoju, tego, co pożyteczne i dobre. Chrystus jest mądrością. Jak długo będziesz wierzyć w swoje własne iluzje, w swoje własne głupoty, w to, co sobie wymyśliłeś, że będzie stałe, niezmienne, na zawsze? Wszystko na tym świecie zmienia się i przemija. Tylko Chrystus jest stałością w niestałości świata.
Jednak ani Yan, ani Bogna, ani Sława — Chrystusa nie znali. Wiedzieli za to prawie wszystko o uderzeniach lisiego serca; serca, które otwiera się na chwilę dla kogoś, kto jest akurat potrzebny, a potem zatrzaskuje z łoskotem, kiedy człowiek staje się nieprzydatny i jeszcze do tego pragnie wzajemności — pragnie niemożliwego, jak on śmie w ogóle, czegoś chcieć. Lisie serce pozbywa się ludzi, w których ma wiernych przyjaciół, co za głupota! Ale zło zawsze idzie w parze z głupotą, przekracza wszelkie granice rozsądku. Cena głupoty jest bardzo wysoka. Za głupotę płaci się całym swoim życiem. Ile jesteś gotowy zapłacić?Yan
— Co ci jest, Yanie?
— Cierpię… — powiedział cicho Yan.
— Wiem, co ci dolega. Wszyscy w osadzie wiedzą. Chcesz się zemścić? — zapytał stary myśliwy.
— Tak.
— Zostań lisem.
— Nie rozumiem…
— Zrozumiesz. Będziesz się skradał i niepostrzeżenie zabierzesz Sławie kawał serca. Przyzwyczaj, przywiąż ją do siebie i każdą inną, a potem, kiedy zobaczysz, że jej na tobie bardzo zależy, porzuć ją, zadrwij z niej; pokaż, że jesteś dużo bardziej zainteresowany inną kobietą, zostaw ją, nie odzywaj się, daj jej odczuć zimną obojętność, a potem, kiedy nie będzie ci już potrzebna, kiedy nie będziesz już jej chciał, zniknij na dobre. Rozkochaj i porzuć. Zniszcz. Lisiego serca żadna kobieta nie złamie.
— Jak miałbym zostać lisem?
— Wszystko ci wyjawię, wszystko w swoim czasie…Sława
Od dziecka kochałam las. Odkąd pamiętam wymykałam się z rodzinnej chaty, za dnia i po zmroku, by zagubić się wśród prastarych drzew o wielkich, powyginanych konarach, które pobudzały moją wyobraźnię, przynosząc skojarzenie, że oto te drzewa, to w istocie zastygli w konarach ludzie. Pewnego dnia pod wieczór wybrałam się na dłuższy spacer do lasu. Wokół rozciągał się wspaniały widok. W głąb lasu wiódł mnie piękny śpiew ptaków budzących się z mrocznej otchłani nadciągającej nieuchronnie nocy. Niebo było jeszcze czyste jak łza. Promienie zachodzącego słońca przebijały się przez gęste konary drzew, sprawiając, że świat przybierał purpurowych, czerwonych i złotych odcieni. Przechodząc długimi ścieżkami lasu poczułam lekki i tańczący w powietrzu podmuch wiatru niczym przelatujące stado mistycznych łabędzi. Nagle na niebie pojawiły się ciemnobrunatne chmury. Zaczął padać rzęsisty deszcz. Świat stał się szary i ponury. Po ulewnym deszczu słońce znów rozbłysło delikatnymi, czerwono-pomarańczowymi promieniami, oświetlając czerwonym blaskiem soczyście zieloną roślinność. Uroku temu miejscu dodawały delikatne, opadające kropelki wody z liści drzew. Jednak ciemność nadchodziła nieuchronnie i zaczęłam odczuwać lęk. Wtedy usłyszałam głos kobiety, która szeptała do mnie, bym się nie bała, mówiła, że jest Północnicą, moją opiekunką, częścią mojej własnej duszy i srebrny księżyc, który za chwilę zobaczę, oświetli mi drogę powrotną do domu, a mały lis, którego spotkam na ścieżce stanie się moim towarzyszem wędrówki. Tak też się stało. Na czarną ścieżkę padł srebrny blask księżycowego światła. W jego blasku dostrzegłam przepiękną rudą kitę małego lisa. Wzięłam go na ręce. Wtulił się w moje ramiona. Podążałam razem z nim dróżką oświetloną blaskiem księżyca i bez przeszkód wróciłam do domu. Od tamtej pory nie bałam się już samotnych wypraw do lasu. Stały się one częścią mojego dzieciństwa, mojego dorastania aż do wieku dojrzałego, kiedy stałam się kobietą. I zawsze towarzyszył mi w tych wędrówkach — lis — bystrooki, sprytny, inteligentny, o pięknym futrze, o barwie zachodzącego słońca. Kiedy dorosłam odkryłam szybko, że nie ma w całej osadzie mężczyzny, który by o mnie nie marzył. Każdy patrzył z zachwytem na moje bujne kształty i włosy w kolorze dojrzałej pszenicy. Usta czerwone, rozchylone lekko jak płatki róż. Rodzice pragnęli dla mnie wszystkiego, co najlepsze, byłam ich jedynym dzieckiem, ukochaną córką, długo wyczekiwaną. Przez pojęcie — wszystko, co najlepsze, pojmowali oczywiście — bogactwo, dlatego namówili mnie bym za maż poszła za Krzesimira — najbogatszego gbura w osadzie. Niczego mi nie brakowało; ani jadła, ani sukien, ozdób, wszelkiego dobrobytu. Nikogo też nie interesowało, co kryje się w mojej duszy. Tylko zewnętrzność, tylko uroda, tylko ciało, tylko zabawa przy ognisku, suto zastawione stoły, najlepsze suknie — to najbardziej ludzi interesowało, najmocniej tego wszystkiego pożądali i najzajadlej tego wszystkiego zazdrościli. Czy ktoś z mych bliskich i dalekich zapytał, czego ja pragnę? Mąż dbał o mnie jak o swoją najwartościowszą rzecz, ale i o nie wnikał, co czai się w mojej duszy. Nikt już nie pamiętał, jak matka moja nie mogąc doczekać się potomstwa, poszła w ciemny las o północy i prosiła Północnicę o pomoc, w zamian obiecując, jej, że odda wszystko, czego tylko ta zażąda. Północnica obiecała jej pomoc w poczęciu, ale w zamian zażądała mojej duszy. Kiedy się o tym dowiedziałam? Kiedy miałam zaledwie pięć lat, nocą wymykałam się z domu, by patrzeć w srebrne, przepiękne, hipnotyczne oko księżyca. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam na jego tel przepiękną kobietę w srebrnej, połyskującej jak jezioro w ciemności sukni. Miała na sobie setki gwiazd, a włosy jej były czarne jak noc. Potem widywałam ją coraz częściej, a kiedy zostałam żoną gbura, wreszcie do mnie przemówiła.
— Poznajesz mnie? Jestem twoją drugą matkę. Nazywam się Północnica. Twoja dusz należy do mnie, rozumiesz, do mnie! Będziesz tak jak ja wiecznie tęsknic za księżycem, uciekać od zwykłego życia, pożądać niewinnych serc, pragnąć nieustannie czegoś więcej od życia, niż masz. Wieczna noc. Wieczne niezaspokojenie. Wieczna Północnica. Jesteś moja, taka sama jak ja. Piękna, uwodzicielska, zwodnicza i nieszczęśliwa. Tylko chwile będą cię upajać i cieszyć. Idź i łam serca czystych chłopców, a potem ich porzucaj i tak nieustannie. Nocą będziesz jak mara. Oni będą za tobą szaleć a ty ich pozbawisz pamięci i sił. Czy poznałaś już Yana? Jest młody, piękny i niewinny. Odwróć jego oczy od słońca. Pokaż mu księżyc. Działaj jak lis. Podstępnie, skrycie, skradnij jego serce tak, żeby się nie zorientował nawet, że już je stracił. Przez całe życie próbowałam uwolnić się od podszeptów tej Mary. Kiedy poznałam Krzesimira — pomyślałam, że moja dusza jest uratowana. Krzesimir był kochający, czuły, mądry i silny. A mimo to stare, złe przyzwyczajenia powróciły. Ucieczki do lasu, chwile upojenia w ramionach Yana. Po co mi to było? Pożałowałam, naprawiłam swe życie, ale było jednak zbyt późno. Lisie pazury zadrapały moje serce, która zaczęło ropieć, chorować, aż w końcu — w ramionach mojego jedynego, ukochanego Krzesimira zostałam uwolniona od cierpienia — na zawsze…