- W empik go
Siedem wieczorów - ebook
Siedem wieczorów - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 240 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kraków.
Nakład G. Gebethnera I Spółki.
1883.
Wydanie niniejsze szóste z kolei, wynosi wraz z poprzedniemi 20.000 egzemplarzy.
Wydania trzecie i czwarte wyszły w skróceniu, bezimiennie i pod tytułem „Pogadanki o rzeczach pożytecznych
Uwaga: W wydaniu niniejszem objęte są liczne ustępy powykreślane przez cenzurę warszawską w 5cio-tomowem (tom IV, str. 255 i dalsze). Zaczem osoby posiadające tamto powinny dla kompletu dołączyć do niego niniejsze.
kraków. – W drukarni Wł. L. Anczyca i Spółki.
OD WYDAWCY POPRZEDNIEGO) WYDANIA.
Oświata ludu jest dziś na ustach niemal wszystkich; a i publikacye dziełek ludowych pojawiają się od czasu do czasu. Wszakże są to w większej części utwory, które zaspokoić zdołają zaledwie najpierwsze wykształcenia potrzeby, nadające się jako lekki materyał do ćwiczenia w czytaniu, zabawiające raczej niż pouczające. Lud atoli, do którego oświaty zdąża się, nie jest to jedynie dziecko, na którego przyjęcie wyczekuje szkół długi szereg; ale jest to albo mąż, który wyrokuje już o sprawach publicznych, i rzuca głos swój wraz z najoświeceńszym ua szalę wymiaru praw obywatelskich, – albo jest to pacholę, dla którego szkółka wiejska pozostanie szkołą główną, wszechnicą.
Siedm Wieczorów. G.
1
Książki przeto pisane dla ludu powinny popularyzować wszystkie nauki, przede wszystkiem podawać wiadomości te, które lud zastosować i zużytkować może w życiu praktycznem, – powinny być praktyczne. Takie też książki cieszą się powodzeniem u ludu, przyczyniają się rzeczywiście do jego rzetelnej oświaty; przechodzą bowiem w krew i kość ludu.
Do takichto właśnie dzieł należą „Siedm Wieczorów” J. Supińskiego, które w tej książeczce podaję; zawierają one bowiem przy nader popularnym i zwięzłym wykładzie głównych zasad gospodarstwa społecznego, wiele innych zajmujących i pożytecznych wiadomości, a które tez przeto przez każdego mogą być z przyjemnością odczytane.
Ponieważ zaś zdarza się, iż rzeczy nawet rzadkiej wartości i doniosłości przesuwają się niepostrzeżenie z powodu, że na nie dostatecznej nie zwrócono uwagi ogółu, przeto przytaczam tu urywek z oceny „Siedmiu Wieczorówktórą zawiera między innemi „Tydzień”1 I. J. Kraszewskiego w nrze 13 z d. 2 kwietnia 1871 r. Oto treść urywku tego:
„Imię autora już tę miłą a pożyteczną książeczkę zaleca; któż bowiem nie zna ekonomisty naszego, który oryginalnemi pomysły szczupłą literaturę naszą, tego przedmiotu zbogacił – snując sam z siebie, i odgadując prawa bytu społecznego? Z każdym dniem Supiński wzrasta w szacunku powszechnym i w uznaniu swych zasług. Lecz nie tu miejsce nad niemi się rozszerzać. Książeczka, którą mamy przed sobą, przeznaczoną jest dla ludu, w niej schodzi znakomity myśliciel do poziomu jego pojęć i kładnie pierwsze posady wiadomości życiu niezbędnych. Im błędniejsze są pojęcia warunków ogólnego bytu, obowiązków społecznych, zjawisk żywota powszechnego, tem większą cenę ma taki ele-mentarzyk, taka nauka dla początkujących myśleć, napisana z prostotą, z miłością, z darem wykładu niepospolitym, zajmująca przy tem, żywa, i przykładami właściwemi poparta”.
„Byłoby to zaprawdę bardzo pożądanem, ażeby te pojęcia rozszerzyły się, rozpowszechniły, utkwiły w umysłach. Posłużyłoby to włościanom do gruntowniejszego zastanowienia się nad sobą, swem położeniem i jego wymaganiami”.
„Nigdzie może większa nie okazuje się tego potrzeba jak Galicyi. Przy nadaniu praw i swobód nowych ludowi, wynikają nawet z najdobro-czynniejszych instytucyj niebezpieczeństwa, gdy lud praw swych i obowiązków nie zna; jedne przesądza, drugie odpycha, i daje się powodować ideom fałszywym. Społeczność wolna musi być oświeconą, lub będzie niemożliwą do rządzenia i pochopną do powodowania się własnemi i cudzemi namiętnościami; będą ją wyzyskiwać ludzie ambitni, albo bezmyślni, i to co do najpomyślniejszego bytu prowadzićby mogło, do zguby prowadzić może”…
„Książeczkę tę szczególniej zalecalibyśmy do głośnego czytania i objaśniania nauczycielom wiejskim i nauczycielkom naszym, których los ludu zajmuje. Gdzieindziej książeczka taka jak Supińskiego rozeszłaby się w stach tysięcy egzemplarzy; – u nas, lękamy się o los jej zapytać
Po tej ocenie J. I. Kraszewskiego, nie śmiałbym już nic dołożyć z mojej strony; – zwracam jedynie uwagę pp… nauczycieli na słowa jego zalecające książeczkę tę szczególnie do głośnego czytania.
Jan Welichowski (wydawca poprzedni).
Wieczór pierwszy.
O człowieku prawdziwym.
Gdy król polski Stefan Batory objeżdżał kraj, ażeby się przekonać, czy wszystko idzie jak należy, dostrzegł w jednej szkółce chłopaka, który się doskonale uczył. Król tedy rzekł do niego te słowa:
„Disce puer, faciam te Mości Panie”, mieszając łacinę z polszczyzną. – Słowa zaś te znaczą: „Ucz się chłopcze, a uczynię cię panem*. Otoż kochani młodzi wieśniacy! Nie ci sa przyjaciółmi waszemi, którzy chcą w młodych sercach waszych rozbudzić zazdrość i nienawiść ku waszym współrodakom, współobywatelom i sąsiadom, dlatego że oni mają więcej niż wy gruntów, lasów, łąk i pastwisk. Nie było nigdy i nigdy nie będzie takiego kraju, gdzieby wszyscy mieszkańcy byli zarówno bogaci lub zarówno ubodzy, z wyjątkiem dzikich ludów, gdzie wszyscy chodzą nago, chowają się w jamy przed dzikim zwierzem albo spią siedząc na gałęziach; żyją korzeniami lub surowem ścierwem, gdy im się uda złowić jakie zwierzę.
W krajach urządzonych choćby najmniej oświeconych, do równości majątku przyjść nie może, bo choćby kto użył gwałtu, to nie tylko w następnem pokoleniu, ale już nawet za życia tych samych ludzi zaczęłaby powstawać dawna nierówność przez schedy, podziały, sprzedaże i marnotrawstwo. Były wprawdzie kraje, gdzie robiono próby utrzymania wszystkich ludzi przy jednakowym majątku, ale te próby nie przydały się na nic. – W starożytnej Grecyi rozdzielono z razu ziemię pomiędzy wszystkich po równej części. W zamorskim kraju zwanym Peru rozdzielano co wiosna ziemię między rodziny, przy wrzawie trąb, bębnów i śpiewaków, zkąd wynikło, że tam był ciągły niedostatek; bo nikt się nie starał o to, żeby się na dobre zagospodarować. W dawnej ojczyźnie żydów, która się zwała Palestyną, co lat siedm zabierano wszystkim, jakie kto miał zapasy i rozdawano je między tych, którzy nic nie mieli. Żydzi zeszli na nędzę i rozpierzchli się po świecie, a dziś każdy z nich co ma, to trzyma dla siebie, jak wiadomo.
W krajach dobrze urządzonych i ile tyle oświeconych, każdy dojść może do posiadania pewnej własności, której mu nikt odebrać nie śmie, choćby własnością tą była tylko jego odzież. W krajach tych, jak dopiero nadmieniłem, jedni są pracowici, zapobiegliwi, oszczędni, inni marnotrawni i leniwi. Jedni przymnażają swoje mienie, drudzy je mszczą, przepijają lub zaniedbują. – Na jednych spada scheda po rodzicach albo krewnych, ua drugich nigdy nic nie spadło. Jestto szczęście, gdy na kogo jaki majątek spadnie, ale tego nikt wzbronić nie może; bo jak człowiek za życia ma prawo darować coś drugiemu, tak ma także prawo powiedzieć, że mu to daruje po swojej śmierci. Jedni porodzili się w rodzinach bogatych, inni w ubogich, a temu także nikt zapobiedz nie może.
Gdyby ludzie niebogaci, jak naprzykład gospodarze wiejscy, mieli prawo zabrać dworowi część lasów lub pastwisk, to ci co posiadają mniej… od nich albo nic wcale, mieliby takie samo prawo zabrać gospodarzom zamożniejszym po kawałku ziemi, albo po jednej krowie. Jak tu, tak tam zabieranie cudzej własności byłoby tylko rabunkiem, przy którym niktby nie przespał nocy spokojnie.
Otóż przyjaciółmi waszemi młodzi wieśniacy sa ci, którzy pragną, ażebyście wyszli z ciemnoty, ażebyście się czegoś nauczyli, ażebyście przejrzeli prawdę własnemi oczami, ażebyście się nie dali bałamucić ludziom złej wiary, którzy was jątrzą, krew wam psują, napełniają ciągłym niepokojem, kłócą z bogatszemi sąsiadami, a tem samem odprowadzają od szczęścia prawdziwego. Ci prawdziwi przyjaciele wasi zakładają szkółki wiejskie. Jedni zgromadzają się po miastach i radzą, jakby te szkółki najlepiej urządzić; inni robią składki na te szkółki po całym kraju, inni znów dają na nie albo materyał z lasu, albo kawałek ogrodu, albo nieco zboża corocznie, albo nieco pieniędzy; inni jeszcze drukują dla was książeczki bez żadnego zysku, a często nawet dając je darmo.
Ci co w ten sposób zajmują się wami, są waszemi prawdziwemi przyjaciółmi. Uznacie to sami, gdy dojdziecie do lat dojrzałych, a synowie wasi uznają to lepiej jeszcze.
Ci co was namawiają, abyście chodzili do szkoły, lub namawiają waszych rodziców i opiekunów, aby was tam gwałtem posyłano, choć do tego nie macie ochoty, przedstawiając im i wam, jak to jest pięknie i wygodnie pomodlić się z książki w kościele albo w cerkwi, przeczytać sobie samemu pismo, które przyjdzie z powiatu, przeczytać sobie gazetkę, żeby wiedzieć, co się dzieje w świecie, a nie wszystkiemu wierzyć, co ludzie sobie opowiadają; napisać list do brata, który jest w wojsku, zapisać sobie co się ma do zrobienia, obliczyć co się ma kupić albo sprzedać i tak dalej. – Ci co tak mówią, mówią rzetelną prawdę, a ja wam powiem jeszcze co innego: oto, że kto chodzi do szkoły, ten się uczy myślić, a ten co nie umie myślić zdrowo, nie jest jeszcze człowiekiem zupełnym.
Wszedłszy do szkoły uczyliście się naprzód abecadła. Czy pomyśleliście tez kiedy nad tem, co to jest za ogromny, nadzwyczajny, prawie nadludzki wynalazek! wynalazek większy od kolei, od telegrafów i od wszystkich maszyn; bo na tym jednym wynalazku stoi wszystko co tylko później zrobiono dobrego i wynaleziono, i wszystkie nauki, wszystkie prawa, i wszystko co jest na świecie. Aż głowa się kręci, jak człowiek pomyśli, że dwadzieścia i kilka znaków, które głoskami czyli literami nazywamy, wystarcza na przytwierdzenie do papieru wszystkich wyrazów, jakie człowiek wymówić może we wszystkich językach na świecie. Kochani młodzieńcy zastanówcie się nad tem, a będzie to już wielki początek urabiania się waszej myśli, waszego pojęcia, waszego sądu. Pamiętajcie, że człowiek nie umiejący myślić, nie jest jeszcze człowiekiem zupełnym.
Nauczyciele wasi powiedzieli wam lub powiedzą wam później, że mowa ludzka składa się z wyrazów, które przybierają rozmaite odmiany, według natury swojej w liczbie, przypadku, rodzaju, osobie, stopniu, a to według tego, co człowiek chce powiedzieć. Kto nie zna natury wyrazów, których używa, i nie wie dlaczego ich używa tak a nie inaczej, ten gada jak papuga. Kto zaś wie, że rzeczownik ma liczby i przypadki; czasownik liczby, osoby, rodzaje i czasy; przymiotnik liczby, rodzaje i stopnie, ten zrobił już wielki postęp w sztuce myślenia, tego już nie wywiedzie w pole lada kto. Kto nie wie jak i dlaczego wyrazy zgadzać się muszą między sobą, ten popełnia mnóstwo błędów
Iw ich końcówkach przy pisaniu, czego się nie dostrzega, gdy mówi. Niezgodność wyrazów, to zwikłanie myśli. Był to wielki myśliciel ów człowiek, który pierwszy dopatrzył i uporządkował te rozmaite właściwości mowy ludzkiej.
Nie mam zamiaru tłómaczyć wam tych rzeczy. Ci pomiędzy wami, którzy o tem jeszcze nie słyszeli, niechaj proszą nauczycieli swoich, by im to wyłożyli jasno i dokładnie. Ja chcę jedynie pomówić z wami o tem, co najbliżej obchodzi waszych rodziców, a co wkrótce was samych najbliżej obchodzić będzie.
Ojcowie wasi, wasi stryjowie i sąsiedzi wybierają radnych do gminy, członków do rady powiatowej, wyborców sejmowych, a niektórzy zasiadają sami w gminie, w powiecie, albo w sejmie krajowym. O ważnych tam rzeczach przychodzi im radzić: o porządku, o środkach bezpieczeństwa, o szkołach, o gościńcach, o sądach, o podatkach i o mnóstwie innych rzeczy, bez których kraj, powiat albo gmina obejść się nie mogą. Trudne to, bardzo trudne zadanie! Każdemu się wydaje, że wie przecież co jest dobre a co złe; lecz nie jest to już to samo co umieć uchwalić prawo, aby złego nie dopuścić, a dobre sprowadzić. Na to potrzeba zdrowego sądu, i trzeba jasno pojmować co być może, a co nie, – co z czego wynika i co sprowadzić może zło zamiast dobrego dla narodu. Otoż chciałbym wam dopomódz do zastanowienia się nad tem, co to jest naród i jak się to wszystko obraca w narodzie.
Pomyślcie naprzód o tem, na co zwróciłem uwagę wasze wyżej. Pomyślcie i pomówcie o tem pomiędzy sobą, a teraz zwrócę uwagę wasze na ważny szczegół, o którym każdy z was wie, a przecież mało który zastanowił się nad nim.
Stwórca tak świat urządził, że wszystko, co na nim istnieje zależy od czegoś drugiego. Słońcu Bóg nadał największą siłę-, od niego zależy ciepło i zimno, zatem: wiosna, lato, jesień i zima; od niego zależy jasność i ciemność, zatem noc i dzień. Słońce jest źródłem wszechżycia; bez niego ziemia byłaby bryłą lodu i błota, wśród wiekuistych ciemnic.