Siedmiu wspaniałych ojców - ebook
Siedmiu wspaniałych ojców - ebook
Kronika wyzwań i zwycięstw siedmiu ojców, którzy musieli samotnie wychowywać dzieci po śmierci swoich żon. Spotkali się z powodu przeżytej tragedii, ale potrafili stworzyć niezwykłą więź i grupę wsparcia. Wraz z upływem czasu nauczyli się sobie pomagać i odbudowywać swoje życie. Dzięki ich często gorzkim, ale zabarwionym humorem historiom możemy zrozumieć, że niektóre rany wprawdzie nigdy do końca się nie goją, ale zawsze mamy możliwość odbudowania własnego życia.
Rosenstein i Yopp jako liderzy grupy splatają te historie w jedną całość i łączą z naukowymi badaniami na temat żałoby po stracie bliskich. Cenny poradnik dla osób w żałobie.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8008-798-9 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
DYLEMAT NEILLA
– CHYBA ŻARTUJESZ, TATO?!
Julie zadała proste, w swoim mniemaniu, pytanie: „Czy w piątek wieczorem może się wybrać z przyjaciółmi na mecz hokejowy?”. Dla Neilla, jej ojca, sprawa była bardzo poważna. W piątek przypadała pierwsza rocznica śmierci Deanny, jego byłej żony i matki Julie. Neill tygodniami myślał o tym, jak ją uczcić, aż w końcu uznał, że zabierze czwórkę dzieci na cmentarz, pozwoli im puścić w powietrze balony, a potem wszyscy zjedzą kolację w ulubionej restauracji Deanny. Najważniejsze było to, że spędziliby ten dzień rodzinnie, co z pewnością spodobałoby się Deannie. I teraz, tydzień przed rocznicą, piętnastoletnia córka Neilla chciała mieć wolny wieczór.
– Naprawdę nie chcesz mi pozwolić? – spytała Julie.
– Właśnie – odparł szorstko Neill. – Wiesz przecież, dlaczego ten piątek jest dla nas tak ważny?
Kiedy spytał, czy woli hokeja od uczczenia pamięci matki, Julie się oburzyła. Powiedziała, że to, iż chce spędzić ten wieczór z przyjaciółmi, nie znaczy, że zapomniała o matce. Kłótnia szybko nabrała rumieńców. Neill był niewzruszony: czy jej się to podoba, czy nie, córka będzie musiała spędzić piątkowy wieczór z rodziną. Julie wybiegła z pokoju i trzasnęła drzwiami.
Przez następnych kilka dni prawie się do siebie nie odzywali. Neill nie mógł uwierzyć w to, jak córka traktuje pierwszą rocznicę śmierci matki. Mimo to niechętnie myślał o kłótni. Wiedział, że Julie myśli o Deannie i nie po raz pierwszy od śmierci żony zaczął się obawiać, że zareagował nazbyt ostro. Neill czuł się zagubiony i osamotniony. Położył się więc w łóżku i patrząc w sufit, zaczął mówić do Deanny, jak mu się to czasami zdarzało. Ale taka jednostronna rozmowa niewiele mu mogła pomóc.
Następnego wieczoru Neill poszedł na spotkanie grupy wsparcia dla owdowiałych ojców. Nasza dwójka: psychiatra (Don) i psycholog kliniczny (Justin) utworzyła ją niedawno i to było nasze drugie spotkanie. Neill jako człowiek trzymający się z boku niezbyt chętnie do niej dołączył. Nie wyobrażał sobie rozmawiania o tak osobistych sprawach z zupełnie obcymi ludźmi. Ale mając przed sobą rocznicę i bunt Julie, potrzebował wsparcia. Opisał więc sytuację i spojrzał na nas – „ekspertów” – oczekując rady. Ale w tym momencie brakowało badań i teorii, które pozwoliłyby na rozwiązanie podobnego problemu, więc zapytaliśmy członków grupy, co ich zdaniem powinien zrobić.
Mężczyźni natychmiast postawili się w jego sytuacji i docenili to, że był gotów bronić swojego stanowiska w tak ważnej dla niego sprawie. Jednak myśl o tym, że miałby ciągnąć zbuntowaną nastolatkę na cmentarz i do restauracji wydawała się mało pociągająca. Ojcowie uradzili jednomyślnie, że powinien pozwolić córce iść na mecz hokeja. Miała przecież piętnaście lat, wciąż szukała własnego sposobu, żeby pogodzić się z tym, co się stało, i być może potrzebowała w tym dniu jakiejś rozrywki. Piątkowy wieczór z przyjaciółmi to coś normalnego, a Julie być może z całych sił właśnie tego pragnęła. Poza tym jeden z ojców zauważył, że niechęć do spędzenia popołudnia w podyktowany przez ojca sposób nie jest jednoznaczna z brakiem szacunku wobec zmarłej matki.
Gdyby powiedział to ktoś z rodziny lub przyjaciół, Neill mógłby to zbyć, twierdząc, że nie rozumie problemu. Ale w tym przypadku sytuacja była zupełnie inna. Wszyscy ci mężczyźni przechodzili przez to, co on sam. Zaproponowali też kompromis: powinien pozwolić Julie wybrać się na mecz, ale po wspólnym, rodzinnym odwiedzeniu grobu matki. Ta propozycja wydała się Neillowi rozsądna, poza tym odzyskał pewność siebie i postanowił raz jeszcze porozmawiać z Julie.
Dyskusja w grupie pomogła mu też w inny sposób. Bliskość rocznicy sprawiła, że zaczął myśleć o śmierci żony, o medycznych decyzjach, jakie musiał podjąć, i o tym, czy mógł coś zrobić inaczej. Neill miał więc okazję podzielić się z innymi swymi myślami i uczuciami po długim okresie osamotnienia. I poczuł, że ciężar, który go przygniatał, nie jest już tak wielki.
Następnego popołudnia odbył rozmowę z Julie. Powiedział, że szanuje jej prawo do własnych decyzji związanych z rocznicą. Wyjaśnił też, dlaczego zależy mu na tym, by uczcili ją całą rodziną, i zaproponował kompromis. Julie wysłuchała go spokojnie i nie protestowała. Parę dni później Neill wybrał się wraz z czwórką dzieci na cmentarz, by uczcić pierwszą rocznicę śmierci Deanny. Wieczorem Julie dołączyła do grupy przyjaciół. Rocznica nie wyglądała tak, jak Neill sobie wyobrażał, ale był to ważny dzień dla wszystkich członków rodziny i udało się zażegnać kryzys z Julie.
Neill opowiedział o tym innym członkom grupy w czasie kolejnego spotkania i podziękował za wsparcie. Przyznał też, że proszenie o radę było dla niego czymś trudnym. Tutaj włączył się Bruce, kolejny ojciec z nastoletnią córką, który powiedział, że Neill nie jest jedynym rodzicem w grupie, który czuje się niekompetentny.
– Ale cieszę się, że byłeś pierwszy! – dodał i tak żartem uświadomił wszystkim, że muszą mierzyć się z problemami, które ich przerastają.
Następnie zaczęliśmy rozmawiać o świętach, które większość członków grupy miała po raz pierwszy spędzać bez żon.
– Przede wszystkim boję się Bożego Narodzenia – włączył się Bruce. – Najmłodsza córka powiedziała mi, że chce powiesić skarpetę na prezenty dla mamy. Szczerze mówiąc, nawet o czymś takim nie pomyślałem. I co wy na to?
O ile wiemy, nikt wcześniej nie organizował grup wsparcia dla owdowiałych ojców. My sami zainteresowaliśmy się nimi ze względu na nasze doświadczenia kliniczne, kiedy to zajmowaliśmy się naszymi pacjentami i ich rodzinami w Centrum Onkologicznym im. Linebergerów na University of North Carolina. Nasza praca polega między innymi na kontaktach ze śmiertelnie chorymi pacjentami. W ciągu paru miesięcy zajmowaliśmy się kilkoma kobietami, które miały małe dzieci. Ich smutek był ogromny i z trudem znosiły to, że je osierocą. Poza tym olbrzymim stresem było dla nich to, jak ich mężowie poradzą sobie z wychowaniem dzieci.
Po śmierci tych kobiet wciąż myśleliśmy o ich rodzinach. W czasie leczenia spotykaliśmy ich mężów i mogliśmy sobie tylko wyobrażać, co dla nich znaczy przejęcie wszystkich obowiązków rodzicielskich, a także wspieranie dzieci w żalu, gdy sami przechodzili żałobę. Pozostali jedynymi opiekunami dzieci i bardzo się starali, by ich nie zawieść. Pomyśleliśmy więc, że dobrze im zrobi, jeśli będą mogli się spotkać z innymi owdowiałymi ojcami, i chcieliśmy ich skierować do odpowiednich grup wsparcia. O dziwo, nie udało nam się żadnej znaleźć zarówno w okolicy, jak i w całym kraju. Wkrótce dotarło do nas, że lekarze kliniczni i badacze prawie zupełnie zlekceważyli potrzeby owdowiałych ojców.
Opracowaliśmy więc program wsparcia dla ojców, którzy stracili żony z powodu raka, by wypełnić tę lukę. Pięciu z nich: Karl, Bruce, Dan, Joe i Neill, pojawiło się już na pierwszym spotkaniu, dwóch pozostałych: Russ i Steve, dołączyło do nas później. Początkowo planowaliśmy sześć spotkań. Okazało się, że grupa spotykała się regularnie przez niemal kolejne cztery lata. W tym czasie każdy z członków grupy przeszedł przez najgorsze dni i zaczął sobie na nowo wyobrażać przyszłość swoją i swoich dzieci. Ojcowie stali się naszymi wspaniałymi współpracownikami przy projektach edukacyjnych i badawczych, a przy okazji wzbudzili zainteresowanie wyzwaniami, które stoją przed mężczyznami w ich położeniu. Wszyscy zachęcali nas do napisania tej książki, która stała się owocem naszej współpracy.
Większość z nas ma ogólne oczekiwania, dotyczące rozwoju naszego życia. Mogą one dotyczyć kogoś, kogo pokochamy i z kim przeżyjemy życie, ważnej i dającej satysfakcję pracy, wychowania zdrowych, dobrze przystosowanych do życia dzieci czy też zadomowienie się w jakimś miejscu. Ale plany się zmieniają albo zdarzają się tragedie, które całkowicie zmieniają trajektorię naszego życia.
Z problemami związanymi z uczczeniem rocznicy śmierci żony i zapanowania nad żałobą swoją i swoich dzieci zmagają się owdowiali ojcowie. Jednak na głębszym, podstawowym poziomie jest to problem, z którym wszyscy musimy się zmierzyć w życiu – jak pogodzić się z tym, że kogoś tracimy. Chociaż śmierć jest stratą największą, występuje ona jednak w różnych formach. Może to być poważna choroba. Koniec związku. Wypadek, który zupełnie zmienia nasze życie. Informacja, że nasze dziecko jest opóźnione w rozwoju. Utrata domu. Zwolnienie z pracy. To, w jaki sposób Neill i inni ojcowie poradzili sobie w sytuacji straty, jest ważne dla tych wszystkich, którzy stoją w obliczu strat.
Ogólnie rzecz biorąc, ludzie są bardziej wytrzymali, niż można by to sobie wyobrazić. Jednak nie do końca dobrze rozumiemy, jak to się dzieje, że ktoś potrafi sobie poradzić z wielką stratą. W tej książce zebraliśmy doświadczenia siedmiu owdowiałych ojców, a także najnowsze wyniki badań, tak by móc odnaleźć nową, współczesną perspektywę, dotyczącą tego problemu.
Książka pokazuje też, jak wielką moc naprawczą może mieć to, że podzielimy się swoim żalem. Być może silniej przemawiają nie indywidualne historie, ale ta jedna, o siedmiu ojcach, których zetknął los i którzy starali się wspierać w swój niepowtarzalny sposób. W ciągu kolejnych lat pomagali sobie w bolesnych sytuacjach i cieszyli się z coraz większych sukcesów ich samych i ich dzieci. Koniec końców wszyscy wiele zyskali, dzieląc się tym, co mieli.
Jako moderatorzy mieliśmy okazję być uczestnikami i świadkami ich zmagań i dobroci, jaką dla siebie mieli. Nie tylko ich bardzo polubiliśmy, ale nauczyliśmy się darzyć szacunkiem. Liczymy, że ta książka przyniesie pociechę tym wszystkim, którzy próbują poradzić sobie ze stratą, która wydaje im się wprost niewiarygodna. Gotowość członków grupy, by podzielić się własnymi doświadczeniami i spostrzeżeniami, wiele nam dała i była dla nas prawdziwą inspiracją.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------