- promocja
- W empik go
Siostry z Titanica - ebook
Siostry z Titanica - ebook
Opowieść oparta na prawdziwej historii trzech sióstr Fortune, które wyruszyły w życiową podróż na pokładzie legendarnego RMS Titanic!
Kwiecień 1912 roku. Siostry Fortune wchodzą na pokład największego i najbardziej luksusowego liniowca, jaki kiedykolwiek zbudowano. Alice targają złe przeczucia, po tym jak wróżka ostrzegała ją przed podróżowaniem. Flora, która wkrótce ma poślubić zamożnego bankiera mierzy się z nowymi uczuciami: jej myśli zajmuje inny czarujący mężczyzna. Najmłodsza siostra – Mabel – w sekrecie przed rodziną zgłębia idee prawa wyborczego i możliwości przeprowadzania politycznych reform – nawet jeśli miałoby to doprowadzić do rozłamu w rodzinie.
Barwna, zaskakująca, pełna emocji powieść o tęsknocie za niezależnością i miłością. Opowieść o chwilach, które nieodwołalnie zmieniają nawet najlepiej ułożone plany.
Jak dziewiczy rejs odmieni ich życie w głęboki i nieoczekiwany sposób?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8329-649-4 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rodzina Fortune’ów z Winnipeg w Kanadzie
Mark Fortune – 64-letni milioner zawdzięczający wszystko własnej pracy.
Mary – 60 lat. Matka szóstki dzieci.
Flora – 28 lat. Zaręczona z Crawfordem Campbellem, bankierem.
Alice – 24 lata. Zaręczona z Holdenem Allenem, agentem ubezpieczeniowym.
Mabel – 23 lata. Związana z Harrisonem Driscollem, muzykiem z Minnesoty.
Charlie – 19 lat.
Robert – 34 lata. Żonaty z Almą. Mieszka w Vancouver.
Clara – 30 lat. Żona Herberta Huttona.
Chess Kinsey – odnoszący sukcesy tenisista i prawnik z Nowego Jorku.
William Sloper – miły młody człowiek z Connecticut, którego państwo Fortune’owie poznali podczas podróży do Europy.
Trzej Muszkieterowie – sympatyczni kawalerowie podróżujący z państwem Fortune’ami z Winnipeg
Thomson Beattie – przyjaciel Flory.
Thomas McCaffry – pochodzi z Irlandii.
John Hugo Ross – zapadł na dyzenterię w Egipcie.
Thomas Andrews – budowniczy statków i inżynier, który zaprojektował Titanica.
J. Bruce Ismay – dyrektor zarządzający White Star Line.
Oficerowie i załoga Titanica
Kapitan E. J. Smith.
Pierwszy oficer William Murdoch – Szkot.
Drugi oficer Charles H. Lightoller – „Lights”.
Piąty oficer Harold G. Lowe – Walijczyk.
Doktor William O’Loughlin – chirurg pokładowy.
Steward Ryan.
Stewardesa Bennet.
Stewardesa Mary Sloan.
Pułkownik Archibald Gracie – uprzejmy autor książki o wojnie secesyjnej.
Pan i pani Strausowie – były kongresmen i współwłaściciel domu towarowego Macy’s i jego żona.
Jacques i May Futrelle’owie – autor popularnych historyjek kryminalnych o „maszynie myślącej” i jego żona – również pisarka.
Charlotte Drake Cardeza – zamożna wdowa, zarezerwowała jeden z luksusowych apartamentów.
Thomas Cardeza – 36-letni syn Charlotte.
Pułkownik John Jacob „Jack” Astor i Madelaine Astor – najbogatszy człowiek na Titanicu i jego druga żona.
Karl Behr – gwiazda tenisa, podróżuje do Europy za panną Helen Newsom, którą zamierza poślubić.
Sir Cosmo Duff-Gordon – szkocki baronet i sportowiec.
Lady Duff-Gordon – projektantka mody Lucile.
Helen Churchill Candee – pisarka, projektantka wnętrz i sufrażystka.
Margaret Brown – lwica salonowa i filantropka z Denver.
Helen Newsom – 19-letnia przyjaciółka siostry Karla Behra.
Państwo Beckwithowie – matka i ojczym Helen.
Państwo Ryersonowie i ich dzieci – podróżują do domu po tragicznej śmierci najstarszego syna.
Państwo Thayerowie – J. B. Thayer (wiceprezes Pennsylvania Railroad Company), żona Marian, 17-letni syn Jack.
Quigg Baxter – były hokeista z Montrealu towarzyszący matce i siostrze w drodze z Europy do domu i w tajemnicy wiozący swoją kochankę, Berthe Mayné, żeby się z nią ożenić.
Pani Héléne Baxter – zamożna wdowa z Montrealu.
Zette Baxter Douglas – siostra Quigga.
Państwo Haysowie – pan Charles Melville, prezes Kanadyjskich Państwowych Linii Kolejowych, i jego żona Clara Jennings.
Orian i Thornton Davidsonowie – córka państwa Haysów i jej mąż.
Francis Browne – fotograf amator, który podróżował Titanikiem z Southampton do Queenstown.
Podpułkownik Arthur Peuchen – prezes Standard Chemical Company i oficer w Queen’s Own Rifles, z Toronto.
Doktor Alice Leader – lekarka prowadząca prywatną praktykę w Nowym Jorku.
Pani Margaret Swift – przyjaciółka doktor Leader. Ukończyła prawo.
Marie Young – towarzyszka pani White. Kiedyś uczyła muzyki dzieci Roosevelta.
Ella White – zamożna wdowa podróżująca z panną Young.
Państwo Allisonowie z rodziną – młody milioner Hudson; jego żona Bessie; 2-letnia córka Lorraine; 11-miesięczyny syn Trevor.
Alice Cheaver – nowa niania Trevora.
Henry B. i René „Harry” Harris – dyrektorzy teatru i producenci z Nowego Jorku.
Hugh Woolner – angielski przedsiębiorca. Adorator pani Candee.
Harry Widener – bibliofil i przedsiębiorca. Syn George’a i Eleanor Widenerów.
Doktor Washington Dodge – lekarz i bankier z San Francisco.
Harry Markland Molson – najbogatszy Kanadyjczyk na pokładzie Titanica. Przeżył dwie katastrofy morskie.
Dorothy Gibson – modelka i gwiazda filmowa.
Michael i Edmond Navratilowie – dwóch chłopców podróżujących z ojcem pod przybranym nazwiskiem Hoffman.
Neshan Kreckowian – Armeńczyk imigrujący do Kanady, podróżuje trzecią klasą.PROLOG
12 lutego 1912 roku
Kair, Egipt
Alice Fortune była urzeczona. Robiła, co w jej mocy, żeby się nasycić tym, co ją otaczało, od pokrytych bujną zielenią gałęzi niskopiennych palm w kamiennych donicach stojących po obu stronach szerokich schodów, poprzez kafelki na podłodze tarasu w jaskrawych odcieniach niebieskiego, zieleni i pomarańczu, aż po lekki wietrzyk przesycony zapachami jaśminu i fig poruszający kosmykami jej włosów, które wyswobodziły się ze spinek i łaskotały ją po karku.
To uczucie było dla niej nowe. To pragnienie, żeby zobaczyć, poznawać i doświadczyć wszystkiego wokół. Nigdy nie oddaliła się od domu dalej niż do Toronto, więc jej apetyt na eksplorację był nienasycony.
Niestety jej matka chciała odpocząć od upału, a reszta rodziny postanowiła dołączyć do niej. Alice była jednak zbyt podekscytowana, żeby się położyć. Nie, kiedy wciąż miała tak wiele do odkrycia. Co prawda nie mogła opuścić hotelu, ale gdy w przypominającym świątynię holu zjawił się przyjaciel rodziny i współtowarzysz podróży powracający z porannej przechadzki, skwapliwie skorzystała z możliwości wymigania się od pokutnego wyglądania przez okno, podczas gdy jej siostry zażywały drzemki.
W taki właśnie sposób znalazła się na werandzie hotelu Shepheard’s w sercu Kairu, gdzie popijała herbatę z przystojnym, jasnowłosym Williamem Sloperem z Connecticut. Uśmiechnął się do niej pobłażliwie, gdy uniosła szklankę z zimną herbatą hibiskusową i spojrzała na niego, chyba po raz pierwszy, odkąd usiedli przy rattanowym stoliku. Inny mężczyzna mógłby się poczuć urażony brakiem jej uwagi, ale nie William. Był niepoprawnym flirciarzem, chociaż zupełnie nieszkodliwym, poza tym zachowywał pogodę ducha i nie brał tego zbyt poważnie. Roześmiała się, a jej śmiech rozbrzmiał wyraźnie na tle ściszonych, kulturalnych głosów oraz łoskotu wózków i samochodów jadących ulicą.
– Nie wyobrażam sobie, aby mogła pani wypić herbatę na tarasie swojego domu w Winnipeg o tej porze roku – zauważył.
– Dobry Boże, nie – zgodziła się. – No chyba że chciałabym zamarznąć na kość w ciągu kilku sekund. Muszę jednak przyznać, że Winnipeg zimą ma także swoje zalety. – Poczuła się zobowiązana do wyrażenia lojalności w stosunku do swojego miejsca zamieszkania, chociaż w tej chwili nie mogła sobie przypomnieć żadnej z jego zalet.
Sloper mruknął coś pod nosem i skinął głową.
– Domyślam się, że nie potrzebujecie tam lodówek.
Uśmiechnęła się.
– Wydaje mi się, że w Connecticut nie jest o wiele cieplej.
– Dlatego też jestem tutaj, a nie tam.
Upiła łyk herbaty. Było w niej dość cukru, by poczuć smak hibiskusa, ale za mało, by stłumić jego cierpkość.
– Sądziłam, że jest pan poszukiwaczem przygód.
– Tak, ale zawsze najlepiej wyruszać na podbój świata zimą. – Jasnoniebieskie oczy Williama zalśniły pod rondem kapelusza panama. – I wracać do Nowej Anglii, w chwili gdy żonkile zapowiadają nadejście wiosny.
Alice nie była w stanie zbić tego argumentu, ponieważ najwyraźniej jej ojciec, Mark Fortune, miał to samo na myśli, kiedy zaskoczył całą rodzinę tą wycieczką, grand tour po Europie i krajach śródziemnomorskich. Pozornie powodem była nagroda dla młodszego brata z okazji ukończenia szkoły, ale wszyscy zostali zaproszeni do uczestnictwa. Namówienie czworga najmłodszych dzieci Fortune, by dołączyły do takiej ekstrawaganckiej podróży, nie było trudne. Nawet Flora, starsza o cztery lata siostra Alice, z chęcią przełożyła swój wiosenny ślub, żeby z nimi wyjechać i służyć jako przyzwoitka trójce młodszego rodzeństwa. Ale oczywiście Flora już była taka obowiązkowa. Zawsze zgadzała się na wszystko, co wymyślili rodzice.
Państwo Fortune’owie wsiedli do pociągu w Winnipeg zaraz po rozpoczęciu nowego roku i popłynęli z Nowego Jorku do Triestu na statku Franconia obsługiwanym przez Cunard. Tam właśnie poznali Williama Slopera, a także kilkunastu innych Kanadyjczyków wyruszających na wakacje. Niektórzy z nich mieli podążać tą samą trasą co mieszkańcy Winnipeg: przez Włochy do Egiptu, gdzie zatrzymali się w kairskim hotelu Shepheard’s. Wszyscy, którzy się liczyli, zatrzymywali się w Shepheard’s, kiedy byli w Kairze, a przynajmniej stołowali się w jego znakomitej restauracji.
– Kiedy wyjeżdżacie? – zapytał William.
Alice wiedziała, że ma na myśli wycieczkę łodzią w górę Nilu do Luksoru i Teb, ponieważ przez ostatnie pół godziny mówiła o świątyniach i piramidach.
– Za kilka dni.
Odwróciła się i omiotła wzrokiem innych gości zasiadających przy stolikach na tarasie po obu stronach głównego wejścia do hotelu. Większość z nich zgromadziła się pod markizą chroniącą przed silnymi promieniami słońca, ale dwie panie w sukniach z cienkiego materiału zasiadły pod gałęziami niskopiennej palmy na werandzie, częściowo w cieniu, częściowo w przefiltrowanym przez gałęzie słońcu.
– Dzisiaj po południu udajemy się do Muzeum Egipskich Starożytności. Możesz pan do nas dołączyć.
– Być może tak zrobię – powiedział.
Z hotelu wyłonili się goście; najpierw się zatrzymywali, aby przyzwyczaić wzrok do jasnego światła słonecznego. Nawet cień na tarasie nie pomagał, gdy wychodziło się z zacienionego, eleganckiego wnętrza z alabastrowymi kolumnami zwieńczonymi lotosowymi kapitelami, pełnego marmurowych i hebanowych elementów wyposażenia. Elegancko ubrana para zamrugała kilkakrotnie, po czym ruszyła po wykafelkowanej podłodze, a następnie zeszła po schodach na ulicę, gdzie czekał na nich samochód.
William ponownie wspomniał o upalnej pogodzie, ale Alice słuchała go tylko jednym uchem, ponieważ zainteresował ją niewielki mężczyzna w brązowym fezie, który stanął po drugiej stronie balustrady i rozmawiał z elegancką parą. Cokolwiek im mówił, wytwornie ubrany mężczyzna nie chciał go słuchać, ponieważ odwrócił się od niego i pomógł kobiecie wsiąść do pojazdu.
Nagle uwagę Alice przyciągnął klakson przejeżdżającej ciężarówki, odwróciła się i przyglądała ciągnionemu przez osiołka wózkowi, którego woźnica podniósł rękę i krzyknął coś w odpowiedzi. Kiedy spojrzała ponownie, odkryła, że niski mężczyzna patrzy na nią. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, gdy przełożył rękę przez metalową barierkę, by wykonać w jej stronę przyzywający gest. Z początku się zastanawiała, czy to nie kolejny uliczny sprzedawca, który zachwala swoje towary przechodniom, ale on niczego nie trzymał w rękach. Poza tym taki handlarz nie mógłby oferować swoich towarów tak blisko hotelu.
– Czego on, pana zdaniem, chce? – zapytała mimochodem.
William spojrzał w tym samym kierunku, a mężczyzna ponownie wykonał przyzywający gest.
– No cóż, prawdopodobnie chce pani powróżyć. Wróżył już ktoś panience?
– Nie. Ale... – Nie była pewna, czy matka i ojciec by się na to zgodzili, podobnie jak jej starsza siostra Flora, ale w końcu wyjechali w tę podróż, żeby doświadczać innych kultur i kontynentów. – Och... To chyba nic złego?
– A zatem go przyprowadzę – odparł William z uśmiechem.
Alice wygładziła dłońmi spódnicę w kolorze bławatka, rozprostowując zagięcia i uważając, żeby nie przesunąć rękawiczek, które złożyła na podołku, po czym poprawiła słomkowy kapelusz z szerokim rondem, bo nagle poczuła się równie zdenerwowana, jak podekscytowana.
Ciemną skórę egipskiego jasnowidza przecinały zmarszczki, a jego szaty były zakurzone, ale oczy lśniły ciepłem i serdecznością. Ukłonił się grzecznie, po czym przemówił melodyjnym głosem z silnym akcentem.
– Czy panienka chciałaby, żebym wyczytał jej przyszłość z dłoni?
Podała mu rękę, patrząc z zainteresowaniem, jak ją odwraca i przygląda się wnętrzu dłoni, przesuwając krótkimi palcami po liniach. William poprawił szarą lnianą marynarkę i usiadł na swoim krześle, puszczając do niej oko.
– Grozi ci niebezpieczeństwo za każdym razem, gdy podróżujesz po morzu.
Alice ponownie spojrzała na wróżbitę i zauważyła, że dobry humor mężczyzny się ulotnił.
– Widzę, jak dryfujesz po oceanie na otwartej łodzi – ciągnął, jakby przemawiał do niej z dużej odległości. – Stracisz wszystko oprócz życia. Zostaniesz ocalona, ale inni będą zgubieni.
Cisza, która zapadła po tym oświadczeniu, przerywana była tylko stukaniem oślich kopyt i brzdękiem zastawy stołowej. Alice miała wrażenie, że zimny wiatr chłodzi jej kark oraz ramiona. Z całych sił musiała się powstrzymać, żeby nie zareagować na tę wróżbę.
Na szczęście na Williamie nie zrobiła podobnego wrażenia. Roześmiał się głośno.
– Jakież to złowieszcze, nie sądzisz? Mam dla ciebie pewną radę, staruszku. – Zniżył głos. – Przepowiadaj szczęśliwą przyszłość, jeśli chcesz, by dobrze ci płacili. Taką wypełnioną biciem ślubnych dzwonów, złocistymi zachodami słońca oraz tupotem małych stópek.
W tym momencie Alice sięgnęła do portmonetki, by wyjąć monetę, i podała ją wróżbicie, który nie zareagował na słowa Williama, tylko cały czas przeszywał ją wzrokiem. Skinął głową, cofnął się, odwrócił i zbiegł po schodkach, a następnie zniknął w tłumie ludzi spacerujących ulicą.
– Co za zabawny, mały człowieczek. – William się roześmiał, kręcąc głową.
Alice podniosła rękę, by dotknąć sznura pereł udrapowanych wokół szyi, i nie odrywając wzroku od miejsca, w którym wróżbita zniknął jej z oczu, żałowała, że jej narzeczony, Holden, nie dotrzymuje jej towarzystwa. Wiedziałby, co powiedzieć. Chociaż uważała się za logicznie myślącą osobę, niepoddającą się przesądom ani wybujałej fantazji, nie mogła zaprzeczyć, że ta przepowiednia oraz sposób, w jaki mężczyzna ją przekazał, poruszyły w niej jakieś niechciane emocje. To nie był strach, raczej nieokreślony niepokój.
William najwyraźniej to zauważył, ponieważ posłał w jej stronę niedowierzające spojrzenie.
– No chyba panna nie bierze na poważnie słów tego fakira, prawda?
– Nie... – odpowiedziała z wahaniem.
– On prawdopodobnie będzie przepowiadał tę samą przyszłość dziesiątkom innych turystów. Ma świadomość, że Amerykanie, Brytyjczycy i Kanadyjczycy... – wskazał na nią – muszą podróżować drogą morską, żeby się tu dostać. I będziemy musieli wsiąść na statek, żeby wrócić do domu. Doskonale wie, gdzie nas szukać. – Rozejrzał się wokół, by podkreślić, że jest to miejsce, gdzie siedzą.
– To prawda – zgodziła się i w końcu udało jej się uspokoić oddech. Shepheard’s znajdował się w samym centrum życia towarzyskiego Brytyjczyków i wszystkich mówiących po angielsku turystów w Kairze. To było miejsce, w którym zbierali się zamożni i ważni ludzie.
– Zobaczył piękną młodą kobietę, chroniącą się przed ostrymi promieniami słońca, i domyślił się, która z jego przepowiedni może wywrzeć na niej największe wrażenie.
– Czy naprawdę tak to działa? – zapytała, nie mogąc zaprzeczyć, że wyjaśnienie Williama dodało jej otuchy. Nie żeby bezbrzeżnie wierzyła w to, że mały człowieczek potrafi odczytać przyszłość zapisaną na jej dłoni. Słysząc, że jej bardziej obeznany kompan całkowicie odrzuca przepowiednie fakira, poczuła ulgę.
Popatrzył na nią niemal protekcjonalnie.
– Obawiam się, że tak, moja droga.
Skinęła głową, wstydząc się trochę swojej naiwności, i uniosła szklankę z herbatą. Zmarszczyła brwi, patrząc na jej ciemnoróżową zawartość.
– To dość okrutne z jego strony, że przepowiada taką okropną przyszłość.
– Być może, ale podejrzewam, że tak właśnie zarabia na życie i w pewnym sensie tego właśnie spodziewają się turyści. W końcu nikt nie chce usłyszeć, że jego przyszłość będzie nudna i przewidywalna. Lepiej przyprawić cię o dreszcze, niż zanudzić frazesami.
Chyba miał rację. Prawdę mówiąc, nie była pewna, czy nie byłaby równie zdenerwowana, gdyby usłyszała, że wyjdzie za mąż, urodzi pół tuzina dzieci i nigdy nie ruszy się dalej niż sto mil od swojego wygodnego domu, bo przecież takiej przyszłości się spodziewała. Nie była jednak na nią gotowa, nie chciała zaakceptować tej rzeczywistości, nie, kiedy miała jeszcze tak wiele rzeczy do zobaczenia podczas tej wyprawy. Za miesiąc czy dwa jej pragnienie przygody na pewno zostanie nasycone i będzie więcej niż ukontentowana takim losem. Gdyby miała o nim usłyszeć teraz, poczułaby się rozczarowana.
Czyż to nie czyniło z niej najgorszej narzeczonej na świecie, zwłaszcza po tym, gdy otrzymała ostatni list od Holdena? Był kwintesencją uwielbienia i uwagi, bardzo tęskniła za narzeczonym. Ale to nie oznaczało, że poświęciłaby radość, jaką odczuwała, mogąc zwiedzać świat, zwłaszcza że to mogła być jej jedyna szansa na podróżowanie.
Mimo to jakaś jej część nie chciała całkowicie zapomnieć słów fakira. Wwiercały się gdzieś w tył jej głowy, niczym niechciany gość, którego nie dało się pozbyć. Jedyne, co mogła zrobić, to mieć nadzieję, że czas i szczęśliwsze wydarzenia zajmą ich miejsce. Zanim się tak stanie, będzie udawała, że o nich nie pamięta. Napiła się herbaty hibiskusowej, tak jakby od razu chciała udowodnić to sobie oraz panu Sloperowi.
.
The New York Times
10 kwietnia 1912 roku
DZIŚ WYPŁYWA TITANIC
Największy statek na świecie zabierze wielu znanych pasażerów. Specjalna depesza „New York Timesa”.
Londyn, 9 kwietnia – Największy statek na świecie, Titanic, własność linii White Star, odpływa w południe.
Chociaż przypomina z wyglądu i budowy siostrzany statek Olympic, Titanic pod wieloma względami jest jego ulepszoną wersją. Kapitan Smith został przeniesiony z Olympica, by przepłynąć nim Atlantyk. Ma dwóch zastępców: H. W. McElroya i R. L. Bakera.
Pośród pasażerów, którzy jutro wypłyną na Titanicu, są: państwo H. J. Allisonowie, pani Aubert, major Archibald Butt, pani Cardeza, państwo W. E. Carterowie, pan Herbert Chaffees z małżonką, Norman Craig, pan Washington Dodge z małżonką, pan Mark Fortune z małżonką, państwo W. D. Douglasowie, pułkownik Gracie, Benjamin Guggenheim, pan Henry Harper z małżonką, pan Frederick Hoyt z małżonką, pan Isidor Straus z małżonką, państwo Thayerowie oraz pan George Widener z małżonką.ROZDZIAŁ 1
10 kwietnia 1912 roku, środa
Flora Fortune z wdzięcznością wspierała się na silnym ramieniu pana Beattiego, gdy spieszyli wzdłuż peronu londyńskiej stacji Waterloo. Przedzierali się przez morze ludzi oddzielających ich od wagonu pierwszej klasy specjalnego pociągu zmierzającego na nową stację w Southampton. Kakofonia dźwięków odbijała się echem od wysokiego sufitu stacji, składały się na nią gwizdki, syk upuszczanej pary, stukot kół, trzaskanie drzwi, podniesione głosy i tupanie stóp. Flora nawet nie próbowała nic mówić.
Tak czy owak starała się oszczędzać oddech, żeby nadążyć za tragarzami podążającymi przed nimi i niosącymi na noszach biednego pana Rossa. Mężczyzna był tak osłabiony po dyzenterii, że nawet nie mógł sam dojść do swojego przedziału w pociągu. Mimo to był zdeterminowany, żeby wrócić do Winnipeg. Nie mogła go winić. Choroba była tak wyczerpująca, że lepiej było ją przechodzić w zaciszu własnego domu.
Flora się skuliła, chroniąc się przed lodowatym podmuchem wiatru na stacji. Miała nadzieję, że na wybrzeżu w Southampton temperatura będzie łaskawsza, ponieważ gdy obudzili się dziś rano, poczuli zdecydowany chłód w powietrzu. Po miesiącach spędzonych w cieplejszym klimacie śródziemnomorskim i na południu Europy ich ciała nie były już nawykłe do zimna. W związku z tym zostali zmuszeni do przywdziania palt i czapek wyjętych z głębi kufrów. Ojciec żartował, że włoży swoje stare i pogryzione przez mole futro z bizona, w niczym nieprzypominające garderoby dżentelmena. Na szczęście matka zdołała go przekonać, żeby zamiast niego wybrał ciemne wełniane palto. Ojciec nadal się upierał, że szkoda zajmować cenną przestrzeń w kufrach przeznaczonych do zabrania do kabiny i lepiej złożyć ciepłe ubrania w tych, które zostały opisane jako NIEPOTRZEBNE i zostaną umieszczone w ładowni na czas podróży do Nowego Jorku.
Flora westchnęła z ulgą, gdy wypatrzyli pana McCaffry’ego, który, ubrany w brązowy płaszcz, stał w drzwiach do przedziału. Był ostatnim dżentelmenem z trójki z Winnipeg, która towarzyszyła państwu Fortune’om podczas ich wyprawy. Pan Beattie, pan McCaffry i biedny pan Ross, teraz leżący na noszach, zostali żartobliwie nazwani Trzema Muszkieterami przez jednego z podróżnych, i to zabawne określenie do nich przylgnęło. Kawalerom jednak chyba to nie przeszkadzało, bo rzeczywiście często trzymali się razem.
Pan McCaffry pospieszył przed nimi, aby przygotować miejsce dla chorego przyjaciela, podczas gdy Flora i pan Beattie czekali na tragarzy, którzy mieli zaopiekować się panem Rossem. McCaffry się odsunął i wygładził cienki wąsik, patrząc, jak tragarze zabierają się do delikatnej operacji wnoszenia noszy wraz z ich pasażerem do pociągu.
– Za chwilę koniec, Hugo – pocieszył go pan McCaffry. – Thomson, może byś odprowadził pannę Fortune do rodziny? – zaproponował. – Ja zajmę się Hugonem.
Pan Beattie przytaknął i skierował ją w inną stronę.
– Tędy.
Zrozumiawszy, że nic więcej nie jest w stanie zrobić, Flora dała się zaprowadzić do pociągu. Gdy wchodziła przez drzwi, ostrożnie manewrowała szerokim, podwiniętym rondem kapelusza. Nakrycie głowy z jedwabiu, wstążek i piór było ostatnim krzykiem mody, podobnie jak jej elegancki kostium podróżny w kolorze kremowo-śliwkowym, ale to nie oznaczało, że taka garderoba była praktyczna.
Ukłoniwszy się pozostałym pasażerom, przeszli korytarzem do przedziału, w którym zasiadała jej rodzina. Nietrudno go było znaleźć. Fortune’owie nigdy nie byli poważni ani spokojni. Nawet pomimo nieobecności dwóch najstarszych z sześciorga dzieci nie ustawały dyskusje i śmiech, a obecność pana Williama Slopera sprawiała, że rozmowa toczyła się bez żadnych przestojów. Spotkali się z nim na stacji i matka zaprosiła go, żeby dołączył do nich w przedziale. To właśnie jego głos usłyszała Flora, gdy pan Beattie otworzył przed nią drzwi.
– Moi przyjaciele zzielenieją z zazdrości, kiedy usłyszą, że płynąłem do domu na Titanicu. Podejrzewam, że dzięki temu przez wiele tygodni będę brylował na proszonych obiadach – oświadczył pan Sloper ze śmiechem.
Szczerze mówiąc, żadne z nich się nie spodziewało, że popłyną do domu na nowym flagowym statku linii White Star podczas jego dziewiczego rejsu. To była ostatnia niespodzianka ich ojca. Początkowo mieli wypłynąć w trzecim tygodniu kwietnia na Mauretanii, ale kilkoro członków ich towarzystwa czuło przemęczenie i pragnęło wrócić do domu, w tym nieszczęsny Hugo Ross.
Flora usiadła obok swojego dziewiętnastoletniego brata Charliego.
– Mówią, że podczas prób na morzu wyciągał dwadzieścia jeden i pół węzła – wtrącił, a jego niebieskie oczy lśniły z entuzjazmu. – Twierdzą też, że kiedy znajduje się na morzu i działają wszystkie kotły, jest w stanie wyciągnąć aż dwadzieścia cztery węzły.
– Może tak być – przyznał pan Sloper. – Ale nie został skonstruowany po to, by bić rekordy szybkości. Linia White Star stawia na wielkość i luksus. W końcu Titanic jest o pięćdziesiąt procent większy od Mauretanii, która nie jest w stanie mu dorównać.
– Nieważne, jak szybko popłynie, chodzi o to, żebyśmy dopłynęli bezpiecznie – oświadczyła matka, otwierając książkę, która spoczywała na jej kolanach. Jak zawsze była ubrana w strój równoważący wygodę i styl. Wychowała się na równinach Manitoby jako jedna z czternaściorga dzieci urodzonych w rodzinie szkockich imigrantów. Mówiła, że kiedy ktoś dorasta, wiedząc, jak to jest, gdy się przemarza do kości, nigdy tego nie zapomina. Dlatego też zamieniła obszerny kapelusz na bardziej rozsądny model z czarnego aksamitu z szynszylową obwódką i złotą broszką, z której wystawały dwa strusie pióra.
– I tak też będzie. – Pan Sloper zwrócił się do Alice, środkowej siostry Fortune, siedzącej po jego prawej stronie w sukience koloru świeżych malin pod fioletowym płaszczem. – Nie ma się czym martwić. Mówią, że jest niezatapialny. Najbezpieczniejszy statek, jaki kiedykolwiek wypłynął na morze.
– Nie martwię się – odpowiedziała Alice. Wyglądała na zupełnie niewzruszoną, lecz być może nieco poirytowaną.
Pan Sloper odłączył się od ich rodziny, odkąd wyjechali z Kairu. Podróżowali innymi trasami, ale kiedy spotkali się ponownie w Londynie, twierdził, że zamierza wracać do domu na pokładzie Mauretanii. Jednakże skoro tylko Alice wspomniała, że państwo Fortune’owie zarezerwowali miejsca na pokładzie Titanica, on także wymienił bilet. Kiedy wrócił, aby im o tym powiedzieć, Alice przypomniała mu wróżbę Egipcjanina, żartując, że niebezpiecznie jest podróżować w jej towarzystwie.
Ich brat Charlie ponownie się odezwał.
– Kiedy we wrześniu Olympic, siostrzany statek Titanica, zderzył się z Hawkiem, miał w burcie dziurę o wielkości cztery na dwa metry oraz zniszczone skrzydła śruby napędowej na sterburcie. Mimo tych uszkodzeń statkowi nie groziło zatonięcie. – Ta uwaga prawdopodobnie miała podnieść Alice na duchu.
– Przecież powiedziałam, że się nie martwię – odparła.
Rozległ się gwizdek, który sygnalizował odjazd pociągu, co wywołało napływ różnych emocji. Flora poczuła podekscytowanie. Oczywiście, że tak. Jak mogłaby się oprzeć entuzjazmowi swojego rodzeństwa, zwłaszcza że Titanic miał być takim wspaniałym statkiem, a oni będą jednymi z pierwszych pasażerów, którzy nim popłyną. Poczuła także znajome zdenerwowanie, które zaczynało się głęboko w żołądku i rozpływało po ciele, oraz lekki smutek, że ich wielka podróż dobiega końca.
Pośród wielu emocji znajdowało się także wstydliwe uczucie strachu. Nie chodziło o ich bezpieczeństwo, Flora nigdy nie wierzyła w przesądne bzdury, takie jak przepowiadanie przyszłości czy seanse spirytystyczne, więc i teraz nie zamierzała w nie wierzyć. Nie, ten strach dotyczył bardziej tego, co czekało na nią w domu. Próbowała o tym zapomnieć, zepchnąć to na dalszy plan, ale teraz, kiedy zmierzali już w kierunku Winnipeg, uwierało ją to coraz bardziej.
Złożyła ręce na podołku, próbując uspokoić myśli, i wtedy powrócił ojciec z pogawędki z panem Beattiem i usiadł po jej drugiej stronie. Z westchnieniem, które przypomniało Florze, że mając sześćdziesiąt cztery lata, nie jest już młody, zajął wyściełane miękką skórą siedzisko. Ta podróż z całą pewnością była dla niego bardziej wyczerpująca niż dla nich, którzy byli o całe dekady młodsi.
– Pan Beattie i pan McCaffry zamierzają spróbować zamienić kabiny, aby być bliżej pana Rossa – zdradził jej, podczas gdy Charlie i pan Sloper nadal zachwycali się Titanikiem. – Biorąc pod uwagę okoliczności, podejrzewam, że kierownik pociągu nie będzie miał nic przeciwko.
– Czy statek ma komplet pasażerów? – zapytała Flora.
– Przekonamy się. – Poklepał ją po dłoni, która wciąż spoczywała na jej kolanach. – Jeżeli chcecie, ty i twoje siostry będziecie mogły odwiedzać pana Rossa. Zakładam, że z przyjemnością zobaczy wasze radosne twarze, ale nie życzę sobie, żeby któraś z was bawiła się w jego niańczenie. – Jego głos i spojrzenie były stanowcze. – Pomocą będą mu służyć Beattie, McCaffry oraz stewardzi, a także lekarz pokładowy, jeśli zajdzie taka potrzeba. Chcę, żebyście się bawiły, a nie spędzały ostatnie dni podróży uwięzione w kabinie z mężczyzną cierpiącym na nieżyt żołądka. Zrozumiano?
Przytaknęła, zdając sobie sprawę, dlaczego skierował te słowa do niej, a nie do jej sióstr. Alice ze swoją historią chorób nigdy nie mogłaby pielęgnować pana Rossa, a najmłodsza siostra Mabel nigdy nie zgłosiłaby się na ochotnika do takiego zadania.
– Dobrze. – Poklepał ją ponownie po dłoni, po czym zdjął kapelusz i oparł głowę o zagłówek. Rzadkie brązowe włosy przetykane srebrnymi pasmami przylgnęły mu do boków i tyłu głowy. Choć miał bujne wąsy, czubek jego głowy był łysy. Widząc ojca takiego, z zaokrągloną sylwetką, trudno było jej sobie wyobrazić go jako młodego, żądnego przygód mężczyznę, który wyruszył do Kalifornii w poszukiwaniu złota. Dwa lata później Mark Fortune znalazł się w Manitobie i szczęśliwie nabył czterysta hektarów ziemi nad rzeką Assiniboine, gdzie kilka lat później zbudowano Portage Avenue, główną arterię komunikacyjną Winnipeg. Zanim dobiegł trzydziestki, stał się nie tylko bogaty, ale także szanowany. Był masonem oraz członkiem Towarzystwa Świętego Andrzeja. Zasiadał w radzie miejskiej i sprawował funkcję zarządcy w Kościele Prezbiteriańskim. Rok wcześniej zbudował trzydziestosześciopokojowy dom w stylu Tudorów w jednej z najznamienitszych dzielnic Winnipeg. Ale mimo zmian w wyglądzie zewnętrznym Flora wciąż dostrzegała determinację oraz pewność siebie lśniące w jego oczach, które pomogły mu w przemianie z chłopaka bez grosza przy duszy w milionera.
– Wiem, że nadużyliśmy twojej uprzejmości, namawiając cię do przełożenia ślubu oraz opieki nad młodszym rodzeństwem, ale mam nadzieję, że było to tego warte – powiedział.
– Oczywiście – zapewniła go.
Przymknął powieki.
– Kiedy wrócimy, możecie z Campbellem wyznaczyć nową datę na najszybszy możliwy termin. Wszystkiego dopilnuję.
Czuła, że powinna coś powiedzieć, ale ścisnęło ją w gardle. Na szczęście ojciec chyba nie oczekiwał odpowiedzi.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------