- W empik go
Skarb w słowach zaklęty. Księga Magana Jari Ce Abubakara Imama z komentarzem kulturowym - ebook
Skarb w słowach zaklęty. Księga Magana Jari Ce Abubakara Imama z komentarzem kulturowym - ebook
Zdarzyło się to w pewnym kraju, którym rządził niezwykle bogaty sarki Abdurrahman. Sława jego bogactwa sięgała daleko poza granice królestwa i można ją porównać tylko z tym, co zostawił w pamięci potomnych legendarny bogacz Karun.
Tak rozpoczyna się księga Magana Jari Ce, której polskiemu tłumaczeniu nadano tytuł „Skarb w słowach zaklęty”. To monumentalny zbiór baśni zachodnioafrykańskiego ludu Hausa, spisanych przez nigeryjskiego pisarza Abubakara Imama w latach 30. XX wieku. Księga, opisywana jako afrykański odpowiednik Baśni tysiąca i jednej nocy, to niezwykły, baśniowy skarbiec, w którym słowa lśnią niczym drogocenne kamienie. Zawiera nie tylko opowieści ludu Hausa; autor wplata tu również wątki znane z baśni arabskich, indyjskich czy europejskich – osadzone w kulturowym kontekście afrykańskim.
Księga dosłownie wciąga Czytelnika w świat orientalnych opowieści, gdzie przy okazji pozna on zwyczaje, przysłowia, mądrości ludowe czy tradycyjne potrawy ludu Hausa. Niektóre opowieści przekazują uniwersalne prawdy i wartości, inne ukazują specyfikę kulturową Hausa, jeszcze inne – po prostu doskonale bawią. Przewodnikiem po tej niezwykłej krainie jest Aku – papuga-narrator baśni, która dzięki swej mądrości otrzymała godność wezyra.
Spis treści
Przedmowa..........................................7
Wstęp............................................... 11
Księga pierwsza................................ 19
Księga druga.....................................159
Księga trzecia....................................397
Komentarz kulturowy..........................629
Słowniczek.........................................641
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8238-053-8 |
Rozmiar pliku: | 3,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Bajka afrykańska zajmuje szczególne miejsce wśród wszystkich gatunków bajek; jest nawet wyróżniana jako odrębna forma literacka. Fascynuje egzotyczną bliskością z naturą, komunikacją z dzikimi zwierzętami, ujmuje prostotą tematów i zawiłością fabuły. Pozostając na obrzeżach literackich trendów i innowacji strukturalnych, bajka afrykańska nie jest włączona do globalnych procesów transferu wątków i motywów, i pozostaje zapisem rodzimej tradycji ustnej.
Księga _Magana Jari Ce_, autorskie dzieło Abubakara Imama, której pierwsze wydanie ukazało się w roku 1937, długo nie mogła zająć należnego jej miejsca w kanonie literatury hausa. Powstała jako utwór literacki, inspirowany rodzimą tradycją Hausa, ale czerpiący obficie z bajkowego dorobku innych obszarów, w tym tradycji europejskiej, bliskowschodniej i indyjskiej. Tym samym został złamany jej kod afrykańskości, choć dla czytelników posługujących się językiem hausa książka od początku była świadectwem tradycji rodzimej i ważnym tekstem kultury Hausa.
Próba udostępnienia polskim czytelnikom pełnego tekstu księgi, której przesłaniem jest wartość słowa mówionego i umiejętności wysławiania się, została podjęta wiele lat temu. Zadania przekładu tego obszernego dzieła podjęli się absolwenci polskiej hausanistyki, którzy w książce odnaleźli sedno swoich afrykanistycznych zainteresowań, prowadzących do poszukiwania tego, co wspólne kulturom odległym geograficznie i cywilizacyjnie, ale także tego, co jest wspólne pomimo dystansu kulturowego. Impulsem do podjęcia prac nad przekładem był wyjazd grupy afrykanistów na staż językowy do Nigerii w roku 1985. Bezpośredni kontakt z hausańską społecznością, w tym głównie ze studentami Uniwersytetu Ahmadu Bello w Zarii, pozwolił spojrzeć na dzieło nigeryjskiego autora oczami czytelników rodzimych, dla których książka została napisana. Liczne wydania oryginalnej wersji księgi i funkcjonowanie cytatów z tekstu w komunikacji codziennej tylko potwierdzają, że _Magana Jari Ce_ należy do kanonu literatury hausa.
Przekład tekstu z języka afrykańskiego na jakikolwiek język europejski jest wielkim wyzwaniem, ponieważ oprócz różnic systemowych języków, w tym sposobów kodowania znaczeń, przekład musi uwzględniać specyfikę stylu narracji i innych strategii, mających znaczenie dla odbiorców języka oryginału, a nieistotnych lub niezrozumiałych dla czytelnika przekładu, w tym przekładu polskiego. Największą barierą, jaką stawia tekst _Magana Jari Ce_ w wersji oryginalnej, jest zastosowana w niej konwencja przekazu ustnego, sięgającego do skojarzeń dźwiękowych, obrazów słownych i licznych powtórzeń, ułatwiających zapamiętywanie treści. Przeniesienie tych strategii na język posługujący się odmiennymi kodami nie może być pełne i z konieczności musi uwzględniać percepcję narzuconą przez tłumacza.
Prace nad przekładem tej książki mają swoją historię i stanowią sumę doświadczeń translatorskich, barier formalnych, zmieniających się poglądów i tendencji w patrzeniu na Afrykę, a literaturę afrykańską w szczególności. Poza tymi uwarunkowaniami kształtowała się metodologia tłumaczenia fragmentów nieprzetłumaczalnych, tak pod względem treści, jak i formy przekazu. Jest ona wspólnym doświadczeniem polskich hausanistów, którzy starali się przekazać nabytą w trakcie studiów afrykanistycznych wiedzę o odległej kulturze w jak najbardziej przystępny sposób. Praca nad tekstem była przygodą, w której dzieło Abubakara Imama stało się inspiracją do badań nad językiem i kulturą Hausa także w wymiarze naukowym, z teoretycznym zapleczem językoznawczym, literaturoznawczym i kulturoznawczym. Chciałabym przede wszystkim podziękować zespołowi, który przygotował pierwszą wersję tłumaczenia już kilka dekad wstecz, zostawiając niektóre zawiłości językowe i interpretacje kulturowe kolejnym adeptom sztuki tłumaczeniowej. Wiele propozycji translatorskich na rzecz ekwiwalencji tekstu hausa i polskiego wnieśli też studenci afrykanistyki, dla których tekst _Magana Jari Ce_ był materiałem do ćwiczeń podczas zajęć językowych.
Obecna wersja w dużym stopniu zachowuje wypracowane w pierwszej wersji tłumaczenia strategie przekładu z języka hausa na język polski. Uwzględnia ona także poszerzaną przez lata wiedzę o kulturowych treściach tekstów w języku hausa, a w pewnym stopniu zaznacza również zmiany w polskim patrzeniu na Afrykę, które dokonują się na przestrzeni dekad. Przede wszystkim jednak eksponuje te elementy systemu językowego hausa i wybranych określeń, które wyrażają najistotniejsze cechy kultury hausańskiej.
Polski przekład _Magana Jari Ce_ jest pierwszym tłumaczeniem całości księgi na język europejski. Udostępnienie polskim czytelnikom ważnego tekstu literackiego napisanego w języku hausa przybliża mało znany w Polsce ponad 50-milionowy lud Afryki Zachodniej. Daje też świadectwo wieloletniej tradycji polskich badań afrykanistycznych, dla których dzieło Abubakara Imama stanowi materiał źródłowy.
Polski przekład _Magana Jari Ce_ jest też potwierdzeniem kontaktów polskiej hausanistyki z nigeryjską, w szczególności współpracy akademickiej między Uniwersytetem Warszawskim i Uniwersytetem Bayero w Kano. Wyrażając serdeczne podziękowania Abubakar Imam Foundation, reprezentującej rodzinę Autora, która w roku 2017 wyraziła zgodę na opublikowanie dzieła w polskim przekładzie i przekazanie praw do tłumaczenia Katedrze Języków i Kultur Afryki Uniwersytetu Warszawskiego, chciałabym jednocześnie podziękować nigeryjskim badaczom języka i kultury Hausa, którzy wspierali inicjatywę przekładu i pomagali pokonać bariery stojące na drodze do jej urzeczywistnienia, w tym prof. prof. Abdalla Uba Adamu, Aliyu Mu’azu, Hafizu Miko Yakasai i Yakubu Magaji Azare.
Wydanie dzieła „Skarb w słowach zaklęty” nie byłoby możliwe bez wsparcia finansowego udzielonego przez Prorektora Uniwersytetu Warszawskiego, Wydział Orientalistyczny Uniwersytetu Warszawskiego i Fundację Uniwersytetu Warszawskiego. W przygotowaniu tekstu do druku i ilustracji cenna okazała się też pomoc indywidualnych darczyńców i rzeczników polskiej edycji dzieła. Chciałam serdecznie podziękować Beacie Jeż, która była strażnikiem przetrwania planu wydania polskiej edycji _Magana Jari Ce_, zrodzonego wiele lat temu na ziemi nigeryjskiej, i która w jej finalnym kształcie podzieliła się swoją wiedzą z zakresu analizy literaturoznawczej oryginału. Podziękowania kieruję także do anonimowych recenzentów projektów składanych do instytucji wspierających naukę i przekłady literatury, którzy dostrzegli w tym przedsięwzięciu unikalne zadanie badawcze i ważny cel, prowadzący do poszerzenia źródeł wiedzy o kulturze Hausa.
Jednym z pytań, które towarzyszyły pracy nad przekładem tekstu _Magana Jari Ce_, było pytanie o wartości, jakie polski czytelnik może znaleźć w polskiej wersji afrykańskich bajek. Na pewno jest w nich potwierdzenie wartości uniwersalnych, ogólnoludzkich, takich jak uczciwość, prawdomówność, sprawiedliwość, choć wyrażone inaczej, niekiedy opowiedziane w zaskakujący sposób, jakby testujący granice naszej wyobraźni i naszych kryteriów dobroci, uczciwości i sprawiedliwości. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że lektura bajek afrykańskich jest źródłem poznania nas samych.
_Nina Pawlak_WSTĘP
A _wani gari a_ _kasashen gabas an yi wani babban Sarki wanda a_ _ke kira Abdurrahman._
Tak rozpoczyna się _Magana Jari Ce_1 w oryginale, w języku hausa, którym porozumiewają się Hausańczycy i inne grupy etniczne w Afryce Zachodniej. Tytuł w dosłownym tłumaczeniu znaczy „Mówienie jest skarbem” i jest jedną z najbardziej znanych i popularnych sentencji, używanych w różnych kontekstach dla pokazania znaczenia słowa mówionego. Wyraża uznanie dla umiejętności wysławiania się z jednej strony, a z drugiej – dla zawartej w słowach mądrości i jej wartości w życiu każdego człowieka.
Alhaji Abubakar Imam2, nigeryjski pisarz i autor książki, nieprzypadkowo wybrał to właśnie przysłowie na tytuł swego dzieła, które poprzez zawarte w nim baśnie, przypowieści, legendy, uczy tego, co jest dobre, a co złe – według „starych jak świat” mądrości ludowych.
Dzieło opatrzone polskim tytułem „Skarb w słowach zaklęty” składa się z trzech części. Kompozycja utworu nawiązuje do opowieści szkatułkowej, znanej z arabskiej „Księgi tysiąca i jednej nocy”. W każdej części – odrębnym tomie – opowieść ramowa ma swój wątek narracyjny, uzasadniający dobór tekstów i ich przesłanie. Postacią zapewniającą ciągłość i spójność opowieści oraz trzech tomów jako całości dzieła jest papuga, opowiadająca większość historii. W pierwszej części pretekstem do snucia opowieści jest chęć zatrzymania młodego księcia Musy, który chce wymknąć się z pałacu i pójść w ślady przyjaciela walczącego na wojnie. W drugim tomie trwa rywalizacja między dwiema papugami o mistrzostwo w sztuce słowa, umiejętność snucia opowieści, co w istocie oznacza rywalizację dwóch władców, właścicieli papug. W trzecim tomie papuga – bohaterka wątku narracyjnego – uczy swego syna sztuki słowa, umiejętności opowiadania bajek.
Księga _Magana Jari Ce_ powstała jako zbiór tekstów języka hausa, ale odnajdziemy w niej wiele wątków i motywów znanych ze zbiorów baśni i bajek w innych językach. Okoliczności powstania dzieła wskazują, że autor sięgał nie tylko do rodzimej tradycji literackiej, ale także do źródeł treści bajkowych powstałych w innych obszarach kulturowych, takich jak baśnie braci Grimm czy Hansa Christiana Andersena, fragmenty lub obszerne narracje z „Księgi tysiąca i jednej nocy”, _Pańćatantry_, opowieści biblijne, „Dekameron” Giovanniego Boccaccia, a nawet mit grecki. Można zadać pytanie o kryteria wyboru poszczególnych tekstów na potrzeby ich adaptacji do tomu bajek hausa. Wydaje się, że obecność wybranych motywów w zbiorze hausańskim nie jest przypadkowa, zwłaszcza że deklarowanym celem autora było napisanie książki o charakterze edukacyjnym, która promowałaby wartości uznawane za ważne dla kultury Hausa. Należy jednak od razu podkreślić, że „Skarb w słowach zaklęty” nie jest zwykłym tłumaczeniem opowieści znanych w innych kręgach kulturowych na język hausa, lecz doskonałą adaptacją do rodzimych tradycji literackich, odwołujących się do bezpośredniego przekazu ustnego.
Abubakar Imam bardzo zręcznie przeniósł zapożyczone motywy z kręgu wartości uniwersalnych do kultury ludu Hausa i dostosował je do wymogów kultury rodzimej. Pokazując ludzi mądrych i głupich, dobrych i złych, szczodrych i skąpych, sprytnych, bezwzględnych, chciwych i litościwych, umieścił ich w lokalnym, afrykańskim środowisku. Przekazał ich zachowania w kontekście społecznych nierówności i relacji międzyetnicznych, pokazując przy tym całe bogactwo kultury niematerialnej Hausa poprzez częste odwoływanie się do obrzędów, mitów. Obok rodzimej, hausańskiej społeczności, pojawiają się przedstawiciele innych grup etnicznych z ich stereotypowymi portretami, jak Fulanie, ludzie pochodzenia Igbo, Joruba, Nupe. Adaptacja była też dostosowana do estetycznych wzorców ludowej bajki hausańskiej, uwzględniających nie tylko „etatowe” postaci zwierząt i ludzi, ale także włączanie do narracji bajkowej pieśni pochwalnych.
Opowieści i bajki ze zbioru Abubakara Imama, osadzone w realiach lokalnych, uwzględniają nie tylko religijność opartą na kanonach wiary muzułmańskiej, ale także różne odmiany wierzeń tradycyjnych. Wyróżniają się pod tym względem bohaterowie bajek reprezentujący niezislamizowanych członków społeczności Hausa, tzw. Maguzawa. Jest im przypisany bajkowy wizerunek ludzi o niższym statusie społecznym, cywilizacyjnie odstających od reszty społeczeństwa, choć niekiedy i oni wychodzą poza ramy obowiązujących stereotypów. Niektóre wyrażenia językowe wprost odwołują się do skojarzeń podbudowanych lokalnymi osądami, na przykład takimi, że Maguzawa nie jedzą mięsa małp.
Bajkowymi bohaterami są także reprezentanci lokalnej wspólnoty religijnej ‘_Yan Sama Jannati_ (w polskim tłumaczeniu: Ludzie nieba), którzy podporządkowują swoje wierzenia czekającej ich chwili, kiedy będą latać w przestworzach jak ptaki. Przede wszystkim jednak bajki są przesiąknięte lokalną tradycją duchów _dodo_, wszechobecnych dżinnów, które ingerują w życie doczesne i mają moc czynienia tego, czego ludzie nie są w stanie dokonać. Hausańskie wierzenia zyskują w ten sposób specyficzny koloryt afrykański, poszerzający spektrum moralnych i obyczajowych zasad społeczności muzułmańskiej.
Oprócz bajek zmyślonych, w księdze zostały zamieszczone treści mitów, a wśród nich przekazów związanych z postacią historyczną Usmana ɗan Fodio, muzułmańskiego pisarza i reformatora, który działał w Afryce Zachodniej w XIX wieku i na terenach Hausa założył kalifat. Jeszcze za życia stał się on postacią mityczną, stąd jego miejsce w pamięci zbiorowej i obecność w tekstach przekazywanych drogą ustną.
Społeczność Hausa jest w zdecydowanej większości zislamizowana i do wyznawców Proroka adresowana jest treść opowieści zawartych w Księdze. Dialogi zawierają więc wiele sformułowań przybierających formę religijnych nakazów. Także narracja bajkowa przesiąknięta jest muzułmańską tradycją odwołań do Allaha. Nawiązują one do wyznawanych wartości, ale są także przejawem rytuałów komunikacyjnych, które obowiązują w języku i kulturze Hausa. Do charakterystycznych cech tej narracji należy także nadawanie bohaterom imion-wizytówek, które podkreślają jakąś szczególną cechę danej osoby. W polskim tekście zostały też zachowane pieśni pochwalne, które są składnikiem przekazu ustnego i elementem tradycji kulturowych. W ten sposób tłumaczenie przynajmniej w części oddaje kulturowe cechy języka, przybliżające czytelników do miejsc i okoliczności, w których toczy się akcja opowieści.
Prawdziwą skarbnicą wiedzy o normach i zasadach, które są wartościowane pozytywnie i stanowią oznakę mądrości, są przysłowia. W tekście _Magana Jari Ce_ przysłowia zajmują szczególne miejsce. Są nie tylko elementem stylu literackiego, nawiązującego do tradycji oralnej, w którym można pewne treści przekazywać w sposób niebezpośredni, zostawiając słuchaczom miejsce na interpretację, ale jednocześnie kierują uwagę na wartości ogólnoludzkie, w których należy szukać prawdy i wzorów zachowania. Zbiory przysłów hausańskich są niezwykle bogate i część z nich pojawia się w opowieściach papugi albo w formie tytułu, albo jako morał. Bardzo często przysłowia są używane jako podsumowanie wypowiedzi, jako komentarz do sytuacji czy wreszcie jako sposób na uniknięcie konfrontacji z rozmówcą. Przysłowia, zwłaszcza te, które sięgają do skojarzeń podbudowanych warunkami przyrodniczymi i doświadczeniami wspólnoty, są nie lada wyzwaniem dla tłumacza, który chce przekazać ich treść w języku odległym geograficznie i kulturowo. Wybory podjęte w przekładzie księgi „Skarb w słowach zaklęty”, są podyktowane zrozumieniem dystansu kulturowego, jaki dzieli nas od społeczności Hausa, a jednocześnie poszukiwaniem wspólnych sposobów patrzenia na życie i miejsce człowieka na ziemi. Z takiej perspektywy można dostrzec wiele wspólnych wartości i tych samych prawd, choć podbudowanych często różnymi doświadczeniami.
W przekazie literackim autor zachował również tradycyjną kompozycję bajek, w których następują częste zmiany miejsca i akcji, powroty do uprzednich zdarzeń. Jest to typowa struktura wielowątkowej hausańskiej bajki tradycyjnej, której ustny sposób przekazywania wymagał od bajarza ciągłego przypominania słuchaczom poprzednich faktów.
Dokonana przez Abubakara Imama adaptacja obcych opowieści jest na tyle wiarygodna, że sami Hausańczycy uważają _Magana Jari Ce_ za dzieło prawdziwie hausańskie. „Skarb w słowach zaklęty” jest więc raczej inspiracją do twórczego uwypuklenia dorobku własnej kultury i stanowi wręcz unikatową pozycję w literaturze ludu Hausa.
„Skarb w słowach zaklęty” – skarbnica ponadczasowych ludowych mądrości – uczy, radzi, ostrzega i bawi. Poprzez wielokulturowość wątków i motywów potwierdza, że wszystkie bajki i baśnie świata czerpią z jednego wspólnego dziedzictwa, przyczyniając się w ten sposób do jego bogactwa i różnorodności. Książka ta, choć powstała w epoce kolonialnej, która dla Nigerii jest już historią, jest także znakiem bardzo współczesnych czasów, w których rozkwita zjawisko globalizacji z jego efektem coraz szybszego tempa poznawania świata i wymiany doświadczeń między kulturami.
_Beata Jeż_
------------------------------------------------------------------------
1 Magana jari ce – czyt. magana dżari cze.
2 Alhaji Abubakar Imam (1911–1981) – nigeryjski pisarz, dziennikarz i polityk. Pierwszy człon, Alhaji , jest tytułem nadawanym osobom, które odbyły pielgrzymkę do Mekki. Biografia autora zamieszczona jest w Aneksie na końcu książki.SPIS BAJEK
Mądre słowo jest warte każdych pieniędzy
O tym, jak lwiątko spotkało człowieka
O trzech takich, co ukradli maniok
Szedł głupi z niemądrym, spotkali gamonia, wzięli go ze sobą
Najmłodszy syn wieśniaka u króla zwierząt
O Niedojdzie i jego żonie Niedorajdzie
Jak chłopcy z miasta zakpili z wieśniaka
O papudze i żonie jej pana
O władcy tłuściochu i sprytnym uzdrowicielu
Dziwne losy przyjaźni kocura i myszki
Osioł i wół
O tym, jak rozprawiłem się z przebiegłą żoną mojego pana
Gdy wybije godzina śmierci, nawet choroba nie jest potrzebna
O trzech chłopcach, naiwnym wezyrze i mądrym władcy
Zły duch dodo szkodzi tylko temu, kto z nim igra
Co człowiek posieje, to zbierze
Marny jest los tego, kto nie umie zapanować nad swoim gadulstwem
O tym, jak Allah ukarał chłopca za nieposłuszeństwo wobec rodziców
Biada głupiemu, choćby był potężny, jeśli maluczki swą mądrością może go pokonać
Cudowny flecista
Ten kto chce za życia mieć więcej niż mu Allah przeznacza, ściąga na siebie nieszczęście
O Proroku Sulajmanie
Z każdego kłopotu znajdzie się wyjście
Kto szybko w gniew wpada, ten potem żałuje
Złe uczynki trzeba pomścić
O Shehu Usmanie zwanym Odnowicielem i o jednym z jego towarzyszy
O Shehu Usmanie i przewodniku karawany
O Shehu Usmanie i muzułmańskim uczonym
Pośpiech bywa złym doradcąMądre słowo jest warte każdych pieniędzy
Zdarzyło się to w pewnym kraju, którym rządził niezwykle bogaty sarki3 Abdurrahman. Sława jego bogactwa sięgała daleko poza granice królestwa i można ją porównać tylko z tym, co zostawił w pamięci potomnych legendarny bogacz Karun4. By poznać miarę tego bogactwa, wystarczy wspomnieć o pałacu, bo kto choć raz przekroczył bramy królewskiego domu, nie znajdował słów, by wyrazić swój zachwyt. Ludzkie oczy długo mogły się upajać wspaniałym widokiem, jaki się przed nimi roztaczał. Przepychem olśniewały już pałacowe przedsionki, a komnaty robiły jeszcze większe wrażenie. Próżno by szukać gdzie indziej na świecie takiego bogactwa.
Miał jednak władca zmartwienie, które nie pozwalało mu cieszyć się sławą i dobrobytem. Allah nie obdarzył go męskim potomkiem, który mógłby dziedziczyć po nim władzę. Sarki nie miał nawet brata, który, zgodnie z prawem, mógłby zasiąść na tronie po jego śmierci. Ucieszył się, gdy pewnego dnia królewska rodzina się powiększyła. To jedyna córka Abdurrahmana urodziła syna. Chłopcu nadano imię Mahmud. Sarki pokochał wnuka całym sercem, jednak smutek go nie opuszczał. Nadal bowiem nie miał następcy, gdyż Mahmud jako wnuk ze strony córki nie dziedziczył prawa do tronu.
Sarki niemal pogodził się z myślą, że umrze bezpotomnie, gdy oto któregoś dnia do pałacu zawitał wędrowny mędrzec. Przybył wyjawić władcy swój proroczy sen, w którym Allah zapowiedział, że królewski potomek przyjdzie na świat, jeśli przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy czterdziestu bogobojnych duchownych będzie się o to żarliwie modlić.
Uszczęśliwiony tą wieścią Sarki rozkazał zebrać czterdziestu malamów5 i poprosił ich o spełnienie woli Allaha.
– Oby tylko Miłosierny nas wysłuchał – odpowiedzieli.
Czterdzieści dni i czterdzieści nocy trwały modły czterdziestu malamów. Były tak gorliwe, że Allah wysłuchał ich próśb. W niedługim czasie jedna z królewskich małżonek stała się brzemienna, a po dziewięciu miesiącach urodziła syna. Wielka radość zapanowała na dworze władcy i w całym kraju. Chłopcu nadano imię Musa. Zgodnie z życzeniem władcy Mahmud i Musa wychowywali się razem i prawie nigdy się nie rozstawali. A byli do siebie tak podobni, że często brano ich za bliźniaczych braci.
Nie wszyscy na dworze byli jednak szczęśliwi, że Sarki ma następcę i wie, komu przekaże władzę. Z pewnością nie cieszył się z tej sytuacji wezyr6, który chciał rządzić krajem po śmierci władcy. Żywił wcześniej wielką nadzieję, że Sarki umrze bezpotomnie, lecz narodziny następcy tronu pokrzyżowały jego plany. Od dnia, w którym Musa przyszedł na świat, serce wezyra przepełniał wielki niepokój i gniew. Począł rozmyślać, jak zabić chłopca. Nie było to łatwe, gdyż Mahmud i Musa byli zawsze u boku władcy, towarzyszyli mu nawet w podróżach po kraju.
Pewnego dnia wezyrowi przyszedł do głowy pomysł na wyjście z tej trudnej sytuacji.
– Allah jest wielki! Skoro Musa nigdy nie jest sam, bo zawsze trzyma się ojca, to trzeba zrobić wszystko, by chociaż rozdzielić go z Mahmudem. Najlepiej, żeby Sarki wyprawił gdzieś Mahmuda. Musa będzie za nim tęsknić i zapewne spróbuje jakoś się do niego dostać.
Następnego dnia w pałacu odbywała się narada. Nadworni dostojnicy rozprawiali o ważnych sprawach tego świata. Kiedy tematem debaty stała się wojna, wezyr zabrał głos:
– Wybacz panie, lecz jeśli o nas chodzi, żyjemy tu sobie spokojnie i w ogóle nie jesteśmy przygotowani do wojny, gdyby Allah nam ją zesłał.
– Cóż cię tak niepokoi, wezyrze? – spytał Sarki. – Trzeba dziękować Stwórcy, że pokój panuje na świecie.
– To prawda, panie. Nie wiemy jednak, co jutrzejszy dzień przyniesie. Lepiej być gotowym, bo potem może być za późno.
Sarki starał się uspokoić wezyra:
– Jesteśmy dobrze przygotowani. Mamy nawet wodza – to nasz minister wojny; mamy też dzielnych wojowników, tak konnych, jak i pieszych. Poradzimy sobie z każdym, kto wejdzie nam w drogę!
Wezyr upierał się jednak:
– To prawda, panie. Pomyśl wszakże, iż głównodowodzący ukończył już siedemdziesiąt lat i czas, by go ktoś zastąpił. Moja rada jest taka, żeby Mahmud zaczął się uczyć wojennego rzemiosła.
Gdy usłyszał to Musa, spochmurniał i powiedział:
– Nie chcę rozstawać się z Mahmudem. Razem będziemy się uczyć.
Wezyr nie omieszkał wyrazić swego niezadowolenia:
– A co tobie do tego? To są poważne sprawy.
– Nie zostanę sam – upierał się chłopiec.
Wtedy odezwał się Sarki:
– Jak widzisz, wezyrze, Musa nie zgadza się na twój plan.
Wezyr chciał jeszcze coś powiedzieć, gdy do komnaty wszedł strażnik.
– Panie, przybył wezyr władcy krainy Sinari wraz z całym dworskim orszakiem.
Sarki polecił wprowadzić przybysza. Ten wręczył mu list od swego pana. Nadworny sekretarz rozwinął zwój, by przeczytać, co tam zostało napisane: „Ja, sarki Muminai, władca krainy Sinari, syn szejka Muhtara, pragnę, by twój syn, Musa, poślubił moją córkę Sinaratu, a małżeństwo to niechaj umocni przyjaźń i więzy rodzinne między nami”.
Rozgniewany Sarki poderwał się z miejsca, wyrwał list z rąk sekretarza, zgniótł go i rzucił na ziemię, po czym podszedł do wezyra władcy Sinari, chwycił go za brodę i z całej siły potrząsnął.
– Czy mój syn to byle kto, żeby miał się żenić z jakąś tam Sinaratu? Mogę się przyjaźnić z władcą krainy Sinari, ale nie aż tak, by Musa żenił się z jego córką!
Natychmiast kazał przepędzić posłańców. Uciekali tak szybko, że wkrótce tylko echo po nich zostało.
Po chwili uczestniczący w naradzie imam7 zwrócił się do Abdurrahmana:
– Wybacz, panie, niech Allah da ci zwycięstwo, ale czy słusznie postąpiłeś?
– Co masz na myśli? – zapytał Sarki, wciąż poirytowany. – Niech wezyr z Sinari poskarży się swojemu władcy. Mało mnie to obchodzi.
– Obawiam się jednak, panie, że kiedy władca Sinari dowie się o tym, co zaszło, nie daruje nam tego – powiedział wezyr, udając zatroskanie.
– A ty co, przyłączasz się do imama? – zapytał Sarki, spoglądając gniewnie na wezyra.
– Wybacz, panie, ale obawiam się, że od tej pory nie zaznamy spokoju.
– Wezyr ma rację – przytaknęli zebrani. – Wojna jest nieunikniona. Czas więc pomyśleć o następcy wodza naszej armii.
Sarki zastanawiał się przez chwilę, po czym odezwał się:
– Czy nie za wcześnie tak się martwicie? Ale mogę wam jedno obiecać: w razie wojny Mahmud stanie na czele naszych wojowników.
Narada dobiegła końca. Wezyr wrócił do siebie, przekonany, że oto nadarza się okazja, by urzeczywistnić swój plan. Postanowił napisać do władcy Sinari:
„Nie przestrasz się panie Abdurrahmana i nie puszczaj w niepamięć zniewagi, jakiej od niego doznałeś. Pomogę ci pokonać mojego władcę, jeśli mi obiecasz, że twoje zwycięstwo zapewni mi miejsce na tronie. Posłuchaj mnie i zrób tak, jak ci powiem. Przygotuj się dobrze do wojny i wyślij zaraz swych ludzi do wąwozu Kimba. Jest tam przejście, o którym nikt nie wie. Mój zaufany sługa będzie tam czekał i przeprowadzi twoich ludzi”.
Wezyr zawołał sługę imieniem Barakai, wręczył mu list i wyjaśnił, co ma robić.
Władca Abdurrahman nie wracał już więcej do sprawy poselstwa z krainy Sinari. Któregoś dnia wybrał się wraz z Musą i Mahmudem na konną przejażdżkę po okolicy. Po drodze spotkali arabskiego kupca, który niósł w klatce papugę. Musa od razu zapragnął kupić ptaka. Zapytali więc, jaką cenę mieliby zapłacić za papugę. Kupiec uśmiechnął się i powiedział:
– Nie sprzedam jej taniej niż za sakiewkę złotych monet.
– Ośmielasz się kpić z naszego władcy, człowieku? – zapytał jeden z towarzyszących Abdurrahmanowi ludzi. Sarki rozkazał pojmać zuchwalca, ale wtedy papuga przemówiła ludzkim głosem:
– Wybacz mu, panie. Ten człowiek mówi prawdę. Myślę, że warto tyle za mnie zapłacić.
Zdumiony Sarki popatrzył na ptaka.
– A dlaczegóż to? – spytał.
Papuga skinęła łebkiem i rzekła:
– Nazywam się Aku i, jak widzisz, z papuziego pochodzę rodu. Nie chodzi o to, że sam się tak cenię, ale ja naprawdę tyle jestem wart. Musisz wiedzieć, że Allah obdarował mnie niezwykłym darem opowiadania ciekawych historii. Potrafię też odgadywać przeszłość, jak też przepowiadać to, co dopiero się wydarzy. Za sprawą Allaha znam się także na czarach i wróżeniu. Jeśli chciałbyś posłuchać opowieści o duchach, złodziejach czy wielkich władcach, to również i z tego powodu warto mnie kupić. Snuję bowiem opowieści ciekawsze niż te, które być może czytaliście w arabskiej „Księdze tysiąca i jednej nocy” lub w innych księgach o podróżach i niezwykłych wydarzeniach. Jeśli mnie kupisz, panie, i dasz dobrą zapłatę kupcowi, nigdy tego nie pożałujesz. Spełnię każde twoje życzenie.
– Ale na cóż mi te twoje opowieści? – spytał Sarki.
– Nie są to zwykłe opowieści, panie – powiedziała urażona papuga. – Czyż nie wiesz, że w słowach kryje się wielki skarb?
Musa i Mahmud zapragnęli mieć papugę. Sarki ciągle się zastanawiał, ale w końcu rzekł:
– Przekonamy się, czy mówisz prawdę. Jeśli rzeczywiście jesteś taki mądry, to powiedz, ile lat ma teraz mój syn.
Dworzanie towarzyszący władcy kiwali głowami w oczekiwaniu na odpowiedź:
– Niech Allah ci sprzyja, panie. Teraz się przekonamy.
Aku spojrzał na Musę i rzekł:
– Musa ma czternaście lat, pięć miesięcy i trzy dni.
– Na Allaha, to prawda – zdumieli się wszyscy.
Sarki ciągle jednak nie dawał wiary papudze.
– Pewnie od kogoś słyszała i stąd o tym wie. Przecież Musę każdy zna.
Po czym zwrócił się do Aku:
– Może nam więc jeszcze powiesz, którego dnia Musa się urodził.
Aku odpowiedział:
– Twój syn, panie, przyszedł na świat w piątym dniu tygodnia, wieczorem.
– Na Allaha, to prawda – wykrzyknął Sarki. – Ale skoro taki mądry z ciebie ptak, chcę wiedzieć, co go czeka.
Aku chwilę milczał, aż w końcu odezwał się:
– Wolałbym ci tego nie mówić, bo to by cię bardzo zasmuciło, panie. Jak mówi przysłowie, lepiej zostawić kurę w jej piórach.
Władca jednak upierał się i zagroził papudze, że jeśli nie powie, każe ją upiec żywcem na ogniu. Aku nie miał więc wyjścia.
– Wybacz, panie, ale to, co powiem, rozgniewa cię. Twój syn Musa stanie się wkrótce przyczyną wielkich nieszczęść. Z jego powodu zginie wiele ludzi w tym kraju.
Oburzony Sarki chwycił klatkę i rzucił ją na ziemię, jego słudzy zaś dopadli kupca, by dać mu nauczkę. Ale w tej samej chwili ujrzeli zbliżającego się jeźdźca. Przybysz zeskoczył z konia ostatkiem sił, gdyż był ranny, i padł na kolana przed władcą:
– Ratuj nas, panie. Na Allaha, sarki z Sinari napadł na nasz kraj, zniszczył wiele miast i wsi. Tylko ja ocalałem i ledwo uszedłem z życiem.
Wszyscy zamarli z przerażenia, gdy nagle usłyszeli sarkastyczny śmiech papugi:
– Otóż i macie. Przecież mówiłem ci panie, ostrzegałem, ale nie chciałeś mi uwierzyć. Ale jeśli teraz uczynisz, co powiem, wszystko skończy się dobrze.
– Mówże prędzej, jeżeli coś wiesz.
– Kto pyta, nie błądzi. Niech Allah ma nas w swojej opiece – dodał Musa.
– Ostrzegam cię jednak, żebyś mnie nie zwodził, bo ukręcę ci ten papuzi łeb – powiedział władca.
Aku odezwał się po chwili:
– Teraz władca Sinari zbliża się do wąwozu Kimba; potem uda się na wschód, aby napaść na twoich ludzi w miejscu, gdzie nikt się tego nie spodziewa.
– Skąd władca Sinari zna tę drogę, o której mało kto wie? – zamyślił się Abdurrahman.
Aku mówił dalej:
– Słyszałeś, co powiedziałem, panie? Wyślij teraz swoich ludzi do wąwozu Kimba, niech tam czekają w ukryciu i przygotują zasadzkę.
– Ta niepozorna papuga wie to, czego my nawet się nie domyślamy – powiedział Musa. – Zróbmy tak, jak radzi.
Sarki nie zastanawiał się dłużej i wydał odpowiednie rozkazy. Wrócił do pałacu, zabierając ze sobą Aku, i czekał na wieści. Po pięciu dniach powrócił jeden z wysłanych ludzi.
– Allah czuwa nad nami, panie. Papuga mówiła prawdę. Uczyniliśmy tak, jak kazała. Przygotowaliśmy zasadzkę w wąwozie Kimba i otoczyliśmy wrogów. Prawie wszyscy zginęli. Ci, którym udało się uciec, porzucili swych rannych braci i uciekali nie oglądając się za siebie, a za nimi tylko kurz się unosił.
Sarki, uszczęśliwiony tą wiadomością, dziękował Aku za dobrą radę. Zapłacił kupcowi sowicie: dał mu dwie sakiewki pełne złota, dwanaście worków tkanin i siedmiu sług.
Wkrótce powrócił do pałacu sługa wezyra, Barakai, i opowiedział swemu panu o tym, co wydarzyło się w wąwozie:
– Nie spodziewaliśmy się zasadzki. Kiedy zobaczyłem, że nic się już nie da zrobić, położyłem się pod konia udając, że nie żyję. Leżałem tak bez ruchu, a wokół toczyła się zacięta walka. Kiedy wszystko ucichło, mogłem wrócić.
– Czy jesteś pewien, że nikt cię tam nie widział? – zapytał wezyr.
– Jestem pewien, że nikt mnie nie widział – powiedział Barakai.
– Dobrze. Zastanawiam się jednak, skąd Abdurrahman mógł wiedzieć, że władca Sinari wyśle swych ludzi do wąwozu Kimba.
– Zapewniam cię, panie, że to nie ja zdradziłem nasz plan. To pewnie ci głupcy z Sinari nie dochowali tajemnicy – tłumaczył się Barakai.
Minęły trzy dni. Sarki zwołał naradę wojenną. Trzeba było pilnie powołać oddziały do wyprawy w odległe rejony podległej mu krainy, gdzie toczyły się walki z armią Sinari. Rozpoczęły się przygotowania, przed pałacem gromadzili się ochotnicy przybywający z okolicznych wiosek. Kiedy oddziały zaczęły się formować, Sarki wydał niezbędne rozkazy. Na początek zwrócił się do wezyra, powierzając mu odpowiedzialność za bezpieczeństwo pałacu i całej okolicy na czas jego nieobecności. Polecił zaufanym strażnikom baczyć, w dzień i w nocy, by – dopóki on nie wróci z wyprawy – Musa pod żadnym pozorem nie wychodził poza teren pałacu. Nakazał też dworzanom:
– Wam także nie wolno opuszczać pałacu, kiedy mnie nie będzie. We wszystkim zasięgajcie rady papugi i bądźcie posłuszni wszystkim jej rozkazom.
Na koniec Sarki zwrócił się do Aku:
– Ty zaś pamiętaj, że ci zaufałem. Staraj się zatem mnie nie zawieść.
– Bądź spokojny, panie. Stanie się tak, jak sobie życzysz. Allah czuwa nad nami.
Kiedy władca dosiadł już konia, zjawił się przy nim wezyr.
– Czy zapomniałeś, panie, o swojej obietnicy? Mahmud miał z tobą wyruszyć na wojnę.
O tylu sprawach trzeba było pamiętać przed wyprawą, że ta akurat umknęła. Ale cóż było robić, skoro się obiecało? Sarki wezwał chłopca i powiedział:
– Pojedziesz ze mną.
Kiedy Musa także chciał im towarzyszyć, Sarki z ciężkim sercem rozkazał:
– Ty zostaniesz tutaj.
Chłopiec rozpłakał się z żalu, że opuszcza go ukochany przyjaciel i towarzysz zabaw.
Gdy ucichł tumult wojennej wyprawy, wezyr zaczął rozmyślać, jak pozbyć się Musy, zanim Sarki powróci z wojny. To było teraz najważniejsze i nawet rozważanie, kto wygra tę wojnę, nie miało znaczenia. Jeśli zwycięży władca Sinari, jego plan i tak się ziści, ale co będzie, gdy zwycięży Abdurrahman? Wniosek jest jeden – trzeba jak najszybciej zabić chłopca. Wezyr wezwał czterech zaufanych niewolników i obiecał im wolność w zamian za pozbycie się Musy.
– Jak zdołamy go zabić, skoro go tak wszyscy pilnują? – zapytali niewolnicy.
Wezyr uspokoił ich:
– Polegajcie na mnie. Teraz jedynym marzeniem Musy będzie uciec z pałacu i dołączyć do Mahmuda. Musicie więc czekać na sposobną chwilę. Kiedy Musa wyjdzie z komnaty, złapcie go, zwiążcie i wrzućcie do rzeki.
– Tak zrobimy, panie – obiecali.
Tymczasem Musa bardzo przeżywał rozstanie z Mahmudem. Zgodnie z wolą ojca nie mógł opuścić pałacu. Kiedy nad ranem słudzy usnęli, postanowił pójść do Aku i prosić, by pozwolił mu przyłączyć się do Mahmuda. Aku jeszcze spał, więc chłopiec zwrócił się do innej papugi, którą ojciec niedawno sprowadził dla towarzystwa Aku. W końcu to też papuga – pomyślał w duchu Musa.
– To niemożliwe – powiedziała papuga. – Sarki powierzył cię naszej opiece. Jak więc wytłumaczylibyśmy się przed nim?
Musa, słysząc to, wpadł w złość.
– Ty wstrętna papugo, ośmielasz się zabraniać mi zobaczyć się z moim ukochanym przyjacielem? Oj, zgubi cię twoja zuchwałość!
Chwycił papugę za piórka i cisnął o ziemię. Hałas obudził Aku. Zobaczył, co się stało i bał się, że Musa może z nim zrobić to samo. Zastanawiał się więc przez chwilę nad tym, co powiedzieć, po czym rzekł:
– Nie przejmuj się tym, co usłyszałeś od mojej małżonki. To tylko takie babskie gadanie. Porozmawiajmy jak mężczyźni. Nikt ci nie może niczego zabronić, Muso. Ale pamiętaj, że twój ojciec kazał ci mnie słuchać. A ja także muszę być posłuszny jego rozkazom. Trzeba słuchać rodziców i nauczycieli. W przeciwnym razie może być tak, jak z tym biednym lwiątkiem, które nie słuchało starszych. Powiadam ci, że źle się to skończyło.
– O jakim lwiątku mówisz? – zaciekawił się Musa.
– Opowiem ci więc – rzekł Aku i zaczął swą pierwszą historię.
------------------------------------------------------------------------
3 Sarki – tradycyjny tytuł władcy w kulturze Hausa.
4 Karun – bogacz żyjący w czasach Mojżesza, ukarany przez Boga za zbuntowanie się przeciwko niemu; w tradycji muzułmańskiej postać przywoływana jest we frazach wnoszących symbolikę niezmierzonych bogactw.
5 _Malam_ – człowiek wykształcony, uczony.
6 Wezyr – najważniejszy dostojnik na dworze władcy.
7 Imam – duchowny prowadzący wspólne modlitwy w meczecie.O tym, jak lwiątko spotkało człowieka
Od dawien dawna człowiek i dzikie zwierzęta prowadzą ze sobą walkę: człowiek zastawia na zwierzęta pułapki, zwierzęta zaś robią wszystko, by nie dać się złapać człowiekowi.
Pewnego dnia zwierzęta zebrały się na naradę i wspólnie zastanawiały się nad wyborem najbardziej skutecznego sposobu ratowania życia przed swoim wrogiem. Jako pierwszy zabrał głos szakal:
– My, walczący z człowiekiem o życie, bardzo dobrze znamy jego przebiegłość i spryt. Tu nie chodzi o nas, ale o nasze dzieci. Proponuję więc utworzenie tu, w buszu, szkoły, w której nasze dzieci uczyłyby się, co robić, gdy ujrzą człowieka.
Wszyscy jednogłośnie przyznali, że ten pomysł ma sens. Hiena zabrała głos jako pierwsza i zadała bardzo istotne pytanie:
– Kto będzie nauczycielem?
Lew, król zwierząt, po chwili namysłu zdecydował, że nauczyciel zostanie wybrany spośród wszystkich zwierząt buszu. Przedstawił plan:
– Każde z was opowie, w jaki sposób wymyka się człowiekowi. Najsprytniejszy będzie przekazywać swą mądrość naszym dzieciom. To on zostanie nauczycielem.
Zwierzętom spodobał się pomysł władcy, a ponieważ każde z nich uważało siebie za najmądrzejsze, wkrótce wszystkie zaczęły się nawzajem przekrzykiwać. Hiena zaproponowała ucieczkę, ale zaraz zmieniła tę propozycję na coś zupełnie przeciwnego, czyli zaatakowanie człowieka, z czym nie zgodził się zając, który pisnął:
– Niech Allah przeklnie twój plan! Jesteś silna i pewnie możesz się rzucić na człowieka, ale jaka to rada dla mnie? – Tu przedstawił swoją metodę postępowania, która miała polegać na wykopaniu jamy z dziesięcioma otworami. Wtedy, jeśli człowiek czyha przy jednej dziurze, on, zając, czmycha z innej. Pozostali roześmiali się w odpowiedzi, bo czyż kto widział taką norę, w której mógłby się ukryć wół? Słoń również był wyraźnie niezadowolony i ostro skarcił zajączka. Na koniec rozpętała się kłótnia. Każde zwierzę obstawało przy swoim pomyśle. Każde zapewniało, że jego taktyka jest najlepsza. No cóż, każde pragnęło udowodnić, iż jest najmądrzejsze i każde chciało zostać nauczycielem. Burzliwa narada trwała bardzo długo.
Gdy już prawie wszyscy się wypowiedzieli i wrzawa nieco ucichła, przed oblicze lwa wyskoczył szakal, pokłonił się i szybko wyjawił swoje sposoby postępowania. Wyjaśnił, że często zwodzi człowieka tym, że wyje, kierując głos w jedną stronę, a ucieka w drugą. Przedstawił sposób, jak zachować ostrożność przy wodopoju, gdzie człowiek często poluje na zwierzęta. Powiedział, że nie wolno pochylać się nad wodą, gdyż przestaje się widzieć to, co dzieje się dookoła. On sam macza tylko ogon w wodzie, a potem odchodzi na bok i go wysysa, dzięki czemu człowiek nie może go zaskoczyć przy źródle wody. Wtrącił się lampart, mówiąc, że nie wodopój jest problemem, tylko pułapki, które człowiek zastawia w buszu. Na to szakal też miał odpowiedź. Stwierdził, że omija miejsca, gdzie znajdują się świeżo ścięte drzewa lub leżą sterty gałęzi. Tak, sztuczki szakala to było coś! Zwierzęta z uznaniem pokiwały głowami. A gdy szakal dodał jeszcze, że rezygnuje ze ścigania zdobyczy, jeśli jest ona w miejscu trudno dostępnym, nikt nie miał wątpliwości, że jest on najbardziej przebiegłym wśród wszystkich zwierząt. Jego też mianowano nauczycielem.
Następnie zwołano młode zwierzęta i szakal rozpoczął pierwszą lekcję. Najmniej zainteresowane nauką było lwiątko. Powiedziało, że z powodu człowieka, który dla króla zwierząt nie jest żadnym problemem, nie będzie tracić czasu i wysłuchiwać opowieści o jego obłudzie. A gdy szakal nadal namawiał je na pozostanie, dumne lwiątko odrzekło:
– Na Allaha, wiem, że kiedyś spotkam człowieka, a dzień ten będzie kresem jego życia. Gdy go dopadnę, to rozerwę na strzępy, porozrzucam jego kości, pożrę mięso i będę pił jego krew, aż do zachłyśnięcia!
Następnego dnia lwiątko wraz z żyrafką wybrały się na spacer po buszu. Szły razem, gdy nagle dostrzegli dwunożną istotę niosącą na grzbiecie gałęzie. To był Fulanin Bororo8, który rozglądał się za odpowiednim miejscem na ustawienie szałasu. Idąc, nucił sobie jakąś piosenkę, wykrzykując przy tym niektóre słowa. Zachowywał się jak ktoś niespełna rozumu. Gdy tylko żyrafka ujrzała tę postać, w jej uszach zabrzmiały słowa szakala i przypomniała sobie wszystko, co usłyszała o człowieku.
– Tak, ten stwór to na pewno On – pomyślała. I uciekła.
Lwiątko zaś, dumne i odważne lwiątko, przystanęło i przyglądało się tej nader dziwnej istocie. Nigdy przedtem kogoś takiego nie widziało!
Przez ten czas ów dziwoląg znacznie się przybliżył, a wtedy lwiątko zawołało:
– Hej, ty! Zatrzymaj się! Kim jesteś? Nie widziałem cię wśród zwierząt. Nie bywasz w siedzibie władcy.
Ten odłożył tobołek i skłonił się przed lwem, tłumacząc:
– Nie pokazuję się u władcy, gdyż wstydzę się siebie samego. Wszyscy mają cztery nogi, ja tylko dwie; każdy ma ogon, a ja? Ani śladu! Popatrz na swą wspaniałą sierść i porównaj: ja wyglądam, jakbym wyszedł prosto z ognia!
Ciekawskie lwiątko pytało dalej:
– No już dobrze. A dokąd to idziesz z tym drzewem?
– Hiena poprosiła mnie, bym zbudował jej chatę. Chce się w niej ukryć, ponieważ boi się człowieka.
Lwiątko, nie mogąc opanować zniecierpliwienia, wykrzyknęło:
– Na Allaha! A gdzie mogę go spotkać? Szukam go już tyle czasu, dzień za dniem mija, a ja jeszcze nie widziałem człowieka.
Dziwoląg znowu pokłonił się przed majestatem królewskim i pocieszył lwiątko:
– Zobaczysz go, nie dziś to jutro. On po prostu boi się niespodziewanego spotkania z takimi jak ty. No, ale nie zatrzymuj mnie, spieszę do hieny, a tu słońce zaczyna grzać coraz mocniej. Nie ma nic przyjemniejszego od chłodnej, zacienionej chaty.
– Zaczekaj! Mnie najpierw zbudujesz chatę.
Fulanin nie zgodził się:
– Nie, Wasza Wysokość, nie mogę tak postąpić, skoro z hieną zawarłem umowę. Uczciwość tak mi nakazuje. Najpierw zbuduję chatkę dla niej, a potem wrócę tu do ciebie.
– Zbędne gadanie. A kimże jest hiena, że to jej pierwszej budujesz schronienie, zaś mnie dopiero potem? – Lwiątko poczuło się urażone. Szarpnęło za opaskę biodrową Fulanina. Ów spojrzał z żalem na swoją nowiutką, teraz już zniszczoną, opaskę i gniew zaczął w nim wzbierać. Stłumił jednak swoje rozdrażnienie i odezwał się spokojnie:
– Skoro chcesz tego, Wasza Wysokość, spełnię twe życzenie.
Lwiątko odrzekło:
– Nie masz wyjścia. Każdy musi słuchać jakichś rozkazów.
Lwiątko patrzyło na Fulanina jak na swego poddanego, a ten nic nie powiedział, tylko przykucnął i rozłożył swoje patyki i gałęzie. Z nich zrobił szkielet chatki. Umocował go do kilku drzew przy pomocy sznurów. Następnie zebrał dużo trawy i drobnych patyczków. Ułożył je po jednej stronie tak, jakby przygotowywał się do wypalania garnka. Inne wiązki trawy rzucił na wierzch, zostawił tylko otwór na tyle duży, by lwiątko mogło wejść do środka. Gdy ukończył budowanie chatki, skłonił się, mówiąc:
– Gotowe, Wasza Wysokość. Wejdź i sprawdź, czy szałas jest dla ciebie odpowiedni.
Lwiątko nie dało się prosić dwa razy, weszło do środka i wtedy Fulanin szybko zastawił wejście tak, by zwierzę nie mogło się wydostać. Wykrzesał parę iskier i rozniecił ogień naokoło szałasu, który od razu pogrążył się w kłębach dymu. Lwiątko zaczęło się dusić i rozpaczliwie szukało wyjścia. Bez powodzenia. Widząc, że nic nie wskóra, krzyknęło:
– Hej, ty! Ta twoja chatka jest bardzo ciasna! Nawet oddechu nie mogę złapać! Wypuść mnie stąd!
– Za późno, oj, za późno. To właśnie ja jestem człowiekiem. Człowiekiem, którego tak chciałeś zobaczyć – odrzekł. – Zanim zacząłeś obnosić się ze swą dumą i pychą, należało posłuchać starszych. Dowiedziałbyś się, jaką walkę prowadzimy ze sobą! – dodał.
Lwiątko, czując języki ognia na swej skórze, skomlało:
– Żałuję! Daruj mi, proszę! Zlituj się i, na Allaha, wypuść mnie!
Na to człowiek odrzekł twardym tonem:
– Nie ma mowy. Sam się o to prosiłeś.
I ogień pochłonął harde lwiątko. Człowiek zaś spokojnie poszedł swoją drogą.
– Wydaje mi się, że słyszałem wołanie na modlitwę9 – powiedział Musa, kiedy Aku skończył opowiadać. Papuga nadstawiła uszu.
– Rzeczywiście, czas na modlitwę, choć przysiągłbym, że muezzin10 trochę się pośpieszył. Czyżby to już ranek nastał?
Musa odszedł bez słowa. I tym razem jego plany spełzły na niczym, gdyż wszyscy już zdążyli się obudzić. Cały dzień spędził na smutnych rozmyślaniach. Nie mógł doczekać się nocy, kiedy znów będzie mógł spróbować wymknąć się z pałacu. Miał nadzieję, że tym razem mu się powiedzie.
Kiedy upewnił się, że słudzy głęboko zasnęli, poszedł do papugi prosić o zgodę na opuszczenie pałacu.
– Na Allaha! Czy ja ci zabraniam tego, czego tak pragniesz? Zwłaszcza, że to, o czym marzysz, nie może przynieść wstydu prawdziwemu muzułmaninowi. Pośpiesz się więc, by zdążyć przed świtem.
Uradowany Musa już zamierzał odejść, gdy Aku przypomniał:
– Nie zapomnij wziąć ze sobą lampy. Słyszałem, że wczoraj strażnicy przepędzili z pałacu kilku złodziei.
– Jak to się stało, że ja nic o tym nie wiem? – zapytał Musa.
Aku odparł z uśmiechem:
– Twoje myśli są zajęte czym innym. A to była naprawdę zabawna historia. Najpierw przyszedł jeden złodziej z workiem i włożył do niego wszystko, co chciał ukraść. Tymczasem pojawił się drugi. Więc ten pierwszy, myśląc, że to strażnik, zaczął uciekać. Z kolei drugi złodziej, usłyszawszy hałas, był przekonany, że to jego ktoś goni i także rzucił się do ucieczki. Zupełnie jak w tej historii o złodziejach, których przepędzono z pola.
– A to co znowu? To takie rzeczy się dzieją w pałacu, kiedy nie ma mego ojca?
– Nie, to zupełnie co innego. Posłuchaj, opowiem ci – rzekł Aku.
------------------------------------------------------------------------
8 Fulanie – grupa ludów zamieszkująca rozległe obszary Afryki Zachodniej w geograficznym pasie Sahelu rozciągającym się od Senegalu do Kamerunu. Są głównie pasterzami, koczującymi w porach sprzyjających wypasaniu stad bydła. Fulanie Bororo reprezentują pasterzy z obszaru Nigerii, którzy nie mają swoich stałych siedzib, a przenosząc się z miejsca na miejsce, budują szałasy.
9 Każdy muzułmanin ma obowiązek modlić się pięć razy dziennie. Modlitwa poranna odbywa się przed wschodem słońca.
10 Muezzin – osoba wzywająca wyznawców islamu do modlitwy. Przed porą modłów zwraca się kolejno na wszystkie strony świata, by wezwanie dotarło do wiernych.