- W empik go
Skromni pracownicy - ebook
Skromni pracownicy - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 193 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Styczyński należy do pięknych, powiedziałbym, idealnych postaci; ludzie go nazywali filozofem, inni znowu, z pewną pogardą – literatem, młodzież, korzystająca z jego wykładów, do dziś przechowała wspomnienie o tym zasłużonym człowieku; oto niedawno jeden z wychowańców pana Gwalberta, siedemdziesięcioletni staruszek, z przejęciem się niezwykłym opowiadał nam o jego odczytach, o jego niewinnych figlach płatanych kolegom, starszym znacznie profesorom – bo jeszcze przed Komisją Edukacyjną do nauczania dziatwy powołanym.
Bibliograf nasz przeszedł drogę samotny, nie narzucał się nikomu, zamknięty w sobie, pod koniec nawet rzadko udzielał się społeczeństwu, nauce oddany, w niej znajdował pociechę i uspokojenie. Nimbus skromnej zasługi opromienia tę głowę osrebrzoną siwizną, która, po długich latach trudu, na cmentarzu niegdyś kresowego miasteczka spoczęła.
Życie Styczyńskiego ubogie w szczegóły: urodził się w 1786 r., Litwin, syn ubogiego pedagoga, szkoły ukończył z odznaczeniem, a że funduszu mu brakło do dalszego kształcenia, więc z ławy gimnazjalnej poszedł także na domowego nauczyciela. Chleb to był gorzki, ale spożywający go chłopak był wytrwały i energiczny, dosięgł więc zamierzonego celu; z groszem skrzętnie zbieranym pobiegł do Wilna, wstąpił na wydział filozoficzny, ukończył uniwersytet ze stopniem kandydata w r. 1815 i prosto z ławy, „jako zdolny i zasługujący na poparcie”, wysłany został, do niedawno utworzonego podolskiego gimnazjum w Winnicy, na profesora logiki, wymowy i poezji ojczystej. Spotkał się tu oko w oko z głośnym dyrektorem szkoły, ks. Maciejowskim, prędzej na komendanta jakiegoś wojskowego zakładu stworzonym.
Dziwny to był doprawdy ten przełożony! eks-pijar, protestant, szczęśliwy małżonek, nauczyciel następcy tronu pruskiego, z kolei znowu potem wdowiec, katolik, sfanatyzowany kapłan. Z energią żołnierską zaprowadzał on porządek, na gruzach po jezuickich wznosił przybytek nauki, który potem zasłynął szeroko, a tradycje przez niego szczepione były tak silne, ciepło takie serdeczne, ze stało go jeszcze na długie lata, juz nie tylko po ustąpieniu dyrektora, ale nawet po zaprowadzeniu zmian rdzennych w systemie edukacyjnym. I jednocześnie wymagał subordynacji zakonnej od podwładnych, nauczycieli traktował z góry, zdawało mu sie, ze są oni zakonnikami surowej reguły, gniewał się więc, ze wspólności stołu nie ma między nimi, ze zamiast myśleć o powołaniu, zawierają związki małżeńskie, każdego pedagoga, uprzedzającego o zamiarach matrymonialnych, za osobistego nieledwie poczytywał wroga.