- nowość
- promocja
Ślimaki i śnieg - ebook
Ślimaki i śnieg - ebook
Czy dla pisarki istnieją jakieś tabu? – zastanawia się Agneta Pleijel w ostatniej części swojej autofikcjonalnej trylogii i podejmuje kolejną odważną próbę zmierzenia się z pamięcią o historii swojego życia.
Praca krytyczki literackiej w gazecie, brak wiary w siebie, nieudany związek, niełatwa relacja z córką, opieka nad chorym ojcem stanowią tylko część tej opowieści. Najważniejsze dla kobiety są dwa trudne do zrealizowania pragnienia: pisania i miłości. Pisanie wymaga czasu i samotności. Miłość wydaje się mirażem. I właśnie kiedy autorka rozmyśla nad pierwszą powieścią, w jej domu zjawia się M. – młodszy o jedenaście lat polski emigrant… Ta relacja wywróci jej życie do góry nogami i sprawi, że dowie się o sobie rzeczy, których nie była świadoma.
Wspaniale napisana książka zabiera nas w podróż do Szwecji, Polski, Francji, Meksyku i Indonezji. Najważniejsze z pytań, jakie stawia, dotyczą granic poznania i wierności sobie.
„Tylko ty możesz postanowić, co zrobić, mówi. Zdecyduje twoje uczucie, twoja ocena i twoja wola. Niczego nie musisz brać pod uwagę, poza sobą”.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-68059-42-7 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wczoraj próbowałam zapisać dokument w komputerze, ale mi się nie udało, obecnie większość technicznych spraw mnie przerasta. Dziś otwieram nowy, niezapisany dokument. Równie dobrze mogę zacząć od początku. Urodzona w lutym 1940 roku na oddziale położniczym szpitala Pro Patria w Sztokholmie (obecnie nieczynnym).
Podobno kiedy ojciec dziecka przyszedł obejrzeć swoją pierworodną, zemdlał już w szpitalnym korytarzu. To sugeruje silne wzruszenie. (Uczucie wyprzedziło intelekt). Krótko potem Niemcy wkroczyli do Danii i Norwegii.
Na pierwszym zdjęciu nowo narodzoną dziewczynkę położono na biurku obok staromodnej maszyny do pisania model młocarnia. Jest owinięta w kokon z materiału i zabandażowana różnymi białymi wstążkami, żeby nóżki były wyprostowane. Obok kokonu leży pudełko zapałek, prawdopodobnie żeby pokazać rozmiar dziecka.
Wygląda jak większość noworodków. Biurko i dziecko znajdują się w dwupokojowym mieszkaniu w dzielnicy Södermalm. Jedno pomieszczenie zajmuje fortepian. Matka dziecka, wkrótce trzydziestojednoletnia, jest nauczycielką gry na pianinie. Ojciec wkrótce skończy dwadzieścia siedem lat, pracuje jako nauczyciel matematyki i przygotowuje rozprawę w Wyższej Szkole Sztokholmskiej (równania różniczkowe cząstkowe). Niebawem zacznie pracować dla Krypto w grupie matematyków próbujących rozszyfrować nazistowską Enigmę.
Po tym, jak sąsiednie państwa zostały zajęte, z samotnego cypla nad jeziorem Mälaren przyjeżdżają dziadkowie, żeby ewakuować noworodka i matkę. Kręcą się po Sztokholmie, chcą zachomikować wszystko, co uda im się zdobyć, w tym wypadku skrzynkę pomarańczy, z pewnością nietanich. Ewakuacja odbywa się taksówką.
Drewniana skrzynka z pomarańczami jest dziurawa, podobnie jak bagażnik samochodu. Pomarańcze wypadają, jedna po drugiej, i znikają w śniegu. Być może ktoś je odnajdzie wiosną, sznur trudnych do zdobycia owoców ułożonych w równych odstępach. Wyglądają jak ślady.
Całkiem podobny do nici, jakiej Ariadna użyła na Krecie, by wyprowadzić Tezeusza z labiryntu. Lekka przesada. To jednak eleganckie porównanie, więc proszę pozwolić mi go użyć.
*
Następne zdjęcie zrobiono na oszklonej werandzie. W szybach połyskuje światło. Jest początek lata. Dziecka nie widać. Leży w plecionym koszu, nad którym pochylają się piękna matka w bawełnianej sukience w kwiaty i ciemnowłosa, pulchna babka. W tle widać rosłego dziadka.
Świeci słońce. Na niebie – łagodne białe obłoki.
Podczas gdy Duńczycy składają broń, Norwegowie walczą o przetrwanie. Norweski rząd przenosi się do Londynu. Armie Hitlera wchodzą do Belgii, Holandii i Francji. Nieprzerwane zwycięstwa, zarówno na froncie wschodnim, jak i zachodnim. Okoliczności tych nie widać na zdjęciu. Słońce migocze w szybach, a pod werandą iskrzy się Mälaren. Spokój.
Na trzecim zdjęciu nagi bobas ułożony brzuchem na ręczniku na wielkim stole. Postawiono przed nią butelkę piwa, wysila się, by jej dotknąć. Ta jest poza zasięgiem, ale dziecko kopie, wymachuje i pracuje z całych sił. Dziadek przy stole wygląda na rozbawionego, w wielkich łapskach trzyma nóż i widelec.
Wokół stołu widać też innych krewnych. I tak dziecko staje się eksponatem przyciągającym uwagę: pierworodna w dwóch rodach. Początek nowego rodzinnego rozdziału.
Wszystko to jest niedostępne dla dorosłej kobiety, którą dziewczynka z czasem się stanie. Ta, która później ogląda to zdjęcie, jednak się rozpoznaje. Całe życie pragnęła uchwycić coś, czego nie da się dosięgnąć. Butelkę piwa. Odegrać jakąś rolę. Być dostrzeżoną. Żyć w miłości.
Dla każdego tak samo. Wprawdzie okoliczności się różnią. Lecz niezależnie od tego, wszystko znika, jak pomarańcze, które wypadły z bagażnika podczas wojennej zimy.
Od kiedy zrobiono zdjęcie z butelką piwa, nie ma już nic z otoczenia. Sad dziadków Brandholmssund nad Mälaren dawno sprzedany. Sami nie żyją, a ich jabłonie wyrwano z korzeniami.
Ci, którzy tamtego razu siedzieli wokół stołu, już nie istnieją. Dziecko wierzgające na ręczniku przemieniło się na wspólnych schodach wieku, które rysuje się zazwyczaj od kołyski do dziewięćdziesięciu lat, potem jest pustka, a dalej krzyż.
Nie wiadomo, czy życie mija szybko czy powoli.2
Nie do końca wiem, czym jest to, co mnie teraz zajmuje. Pragnienie pisania jest nie do wykorzenienia. Moje życie nie jest wyjątkowe. Skupiałam się na próbach zrozumienia tego, co mnie otacza. Oraz tego, co dzieje się w środku. Jak łączą się wnętrze i zewnętrze. Jaki jest sens tego, że dostało się życie i świadomość – przypadek czy konieczność?
Mój ojciec, dla którego matematyka była punktem zaczepienia i podstawą tożsamości, opowiedział mi (miałam może osiem lat) o kłopotliwej pozycji matematyki. Powinna być nieomylna, lecz nagle stała się niepewna. Pod koniec lat czterdziestych ojciec pracował w Institute for Advanced Study w Princeton z matematykiem Kurtem Gödlem, jednym z najwybitniejszych logików w historii.
Gödel przyjechał do Princeton po tym, jak Hitler najechał jego ojczyznę Austrię. Kilka lat po wojnie my też tam mieszkaliśmy. Być może Gödel przyczynił się do tego, że ojciec zwątpił w matematykę. Powiedział mi, że aksjomatów nie da się matematycznie udowodnić. O ile dobrze zrozumiałam, martwiło go to.
Potem pomyślałam, że to, co musiało chodzić mu po głowie, to niepewność fizykalnego światopoglądu po mechanice kwantowej.
Zasada nieoznaczoności Wernera Heisenberga przewróciła w okresie międzywojennym stabilny obraz świata. Mikrokosmos, najmniejsze cząsteczki przestały się stosować do praw Newtona. Komunikowały się z sobą na niewyobrażalne odległości. Cząsteczka mogła być punktem albo falą, ale nie jednocześnie. Albo jednym, albo drugim. W zależności od tego, czy ktoś ją podgląda.
Wszechświat znów był nieodkryty, kapryśny i wyrwany spod praw. Mój ojciec nie żyje, nie mogę go spytać, jak wstrząs fizyki kwantowej odbił się akurat na nim. Ale fakt, że przed moim urodzeniem nastąpiła naukowa rewolucja, jest niezaprzeczalny.
Świadomość ludzka – czy jest połączona z kosmosem?
Pytanie wywołuje zawroty głowy. Czy subiektywne i obiektywne to w gruncie rzeczy iluzja? To przerasta moją umiejętność rozumowania. Ale po latach przeczytałam dzieło Arthura Schopenhauera Die Welt als Wille und Vorstellung, Świat jako wola i przedstawienie. Tam natknęłam się na myśl, że gdyby świadomość ludzka nie istniała, nie dałoby się opisać świata, a zatem nie mógłby on istnieć.
Świat to nasze przedstawienie.
Bliski przyjaciel i pomocnik Wernera Heisenberga, fizyk kwantowy Wolfgang Pauli, w wyniku pewnych osobistych problemów został w latach trzydziestych pacjentem psychologa Carla Gustava Junga. Spotkali się w refleksjach na temat nieprzystępnej świadomości. Jak to się stało, że istotę biologiczną człowieka obdarowano świadomością?
Pauli mówił o fizyce kwantowej, a Jung o archetypach, to znaczy praobrazach tkwiących w człowieku, które – jak twierdził – są stałe, od kiedy człowiek stał się człowiekiem. I które wedle jego badań nad mitologią, antropologią i historią ukazują się we śnie, kiedy kontrolujący intelekt odpuszcza.
*
Interesowałam się snami. Proszę pozwolić mi opowiedzieć pierwszy sen, jaki wyraźnie pamiętam. Miałam pięć lat, mieszkaliśmy w Lundzie. Ze względu na ciągłe przeziębienia postanowiono wyciąć mi migdałki. Leżę na stole operacyjnym w szpitalu w Lundzie. Pielęgniarka przyciska mi do twarzy śmierdzącą gumową maseczkę. Wciągnij głęboko powietrze. I zaraz zapadam się w mrok i nieświadomość.
Przestrzeń wokół mnie jest olbrzymia i straszna, tylko ciemność.
Widzę siebie, nagą niczym dziecko na pudełku zapałek Solstickan. Przycupnęła za kilkoma dużymi głazami. I teraz coś się dzieje, co?
W kosmosie pojawiają się dwa ciała niebieskie. Są płaskie i przypominają olbrzymie złote monety. Bije od nich delikatny blask. Z wolna suną od prawej do lewej, dwa gigantyczne koła, jakby wycięte z papieru. Gdy się zbliżają, okazuje się, że to profile mężczyzny i kobiety.
Kobiecy profil sunie kawałek przed męskim. Widzę, że przedstawiają moją matkę i mojego ojca. W rzeczywistości matka słynęła ze swego nieco szpiczastego nosa. Teraz jawi się on jako ostry nóż. Profile mijają mnie i lecą dalej. Ale gdy są już bardzo blisko, mama przyciska mi szpiczasty nos do policzka; to potwornie boli (wycinają migdałki?).
Zostaję odcięta od mojego punktu zaczepienia. Unoszę się w kosmosie bez dna. Po długim wirowaniu ląduję na zaciemnionej, zimnej i opustoszałej małej planecie. Jestem naga, zimno mi i potwornie się boję. Niebiańskich profili już nie widać, tu sen się kończy. Wciąż jest tak samo wyraźny jak wtedy, gdy go śniłam.
Kiedy myślałam o nim w późniejszym życiu, wydawało mi się, że ilustruje pierwsze odkrycie, że człowiek jest sam. I że mama jest ważniejsza, ponieważ sunęła kawałek przed tatą, który mnie nie zauważył. I to ona wyrwała mnie z punktu zaczepienia. Podobnie jak wiele dziewcząt, w okresie dorastania miałam problemy z matką.
W ten sposób sen (po fakcie) zapowiada coś, co w wieku pięciu lat mogłam tylko podejrzewać. Że moja matka była silna i groźna. Że ojciec mnie nie widział. Ale to późniejsze psychologiczne interpretacje. To, co niezwykłe w tym śnie, to jego kosmiczny charakter.
Żadnych elementów ani skrawków codzienności, poza nosem mamy. To pierwszy sen, jaki pamiętam; w pewnym sensie wydaje mi się wielki. Istnieją sny wielkie i mniejsze. Ten należy do wielkich.W SERII LITERACKIEJ KARAKTERU UKAZAŁY SIĘ:
Alain Mabanckou, Kielonek
Tahar Ben Jelloun, To oślepiające, nieobecne światło
Lyonel Trouillot, Dzieci bohaterów
Yoko Tawada, Fruwająca dusza
Alain Mabanckou, African Psycho
Mia Couto, Lunatyczna kraina
Hiromi Kawakami, Nadepnęłam na węża
Alain Mabanckou, Black bazar
Hiromi Kawakami, Manazuru
Dany Laferrière, Kraj bez kapelusza
Kossi Efoui, Witajcie, powracające widma
Alain Mabanckou, Jutro skończę dwadzieścia lat
Ondjaki, Babcia 19 i sowiecki sekret
Tahar Ben Jelloun, Dziecko piasku
Tahar Ben Jelloun, Święta noc
Iljas Churi, Jalo
Alain Mabanckou, Zwierzenia jeżozwierza
Kamel Daoud, Sprawa Meursaulta
Lyonel Trouillot, Niedziela, 4 stycznia
Alain Mabanckou, Papryczka
Agneta Pleijel, Wróżba
Wells Tower, Ruiny i zgliszcza
Agneta Pleijel, Zapach mężczyzny
Marie Darrieussecq, Świństwo (Truizmy)
Yanick Lahens, Błogie odwroty
Donald Antrim, Głosuj na pana Robinsona i lepszy świat
Denis Johnson, Syn Jezusa
Iljas Churi, Dzieci getta. Mam na imię Adam
Marguerite Yourcenar, Pamiętniki Hadriana
Denis Johnson, Szczodrość syreny
Agneta Pleijel, Lord Nevermore
Eliza Kącka, Wczoraj byłaś zła na zielono
Dorota Masłowska, Magiczna rana
Seria literacka karakteru: Najwybitniejsze książki z całego świata. czasem wymagające. Zawsze wartościowe.