Slow life. Japoński sposób na życie w zdrowiu i długowieczność - ebook
Slow life. Japoński sposób na życie w zdrowiu i długowieczność - ebook
Poznaj sekrety japońskiej drogi do długowieczności!
Maciej Kozakiewicz, autor bestsellera Slow jogging wskazuje, jak prowadzić zdrowy styl życia zgodnie z kulturą azjatycką. Przybliża narzędzia, metody i techniki służące dbaniu o ciało, umysł i ducha.
Dzięki tej książce:
- poznasz zasadę NIKO NIKO, czyli codziennej porcji aktywności bez zbędnego obciążania organizmu;
- dowiesz się, czym jest SHINRIN-YOKU, czyli kąpiel w naturze;
- znajdziesz swoją kotwicę długowieczności IKAGAI, powód dla którego codziennie wstajesz z łóżka, i który zapewni ci zdrowie;
- dowiesz się, jaka jest twoja optymalna dawka kalorii HARA HACHI BU, a mając dobry kontakt z ciałem, nie będziesz się przejadał i poprawisz przemianę materii;
- zrozumiesz, czym jest WABI SABI, czyli piękno przemijania i niedoskonałości.
Nie musisz nieustannie dążyć do bicia rekordów i poprawy wyników. Zwolnij, a wtedy odnajdziesz życiowy spokój i satysfakcję. Już dziś zbliż się do poziomu aktywności naszych przodków, pokochaj proste czynności, zadbaj o zwiększające witalność nawyki swoje i twoich dzieci, odżywiaj się mądrze, słuchaj swojego organizmu.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8103-658-0 |
Rozmiar pliku: | 13 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Słowo wstępne od Autora
6 powodów, by uprawiać slow jogging
Część I. Styl życia i jego wpływ na starzenie się organizmu
Siedzący tryb życia i jego konsekwencje – dlaczego Powstanie Witalne?
Tajemnice zdrowego starzenia się i długowieczna Okinawa
Japoński wkład w światowe trendy zdrowia i jakości życia
Część II. Zasady odżywiania dla utrzymania optymalnej wagi
Jak zadbać o wagę, nie dbając o diety
Zdrowe posiłki inspirowane japońską kulturą spożywania
Część III. Wabi-sabi. Dlaczego slow jogging mógł powstać w Japonii
Horror biegaczy trwa w najlepsze
Wszystko, co powinno się wiedzieć o treningu slow joggingu
Metamorfozy i doświadczenia praktykujących slow jogging
Część IV. Jak zwiększyć korzyści z uprawiania slow joggingu
Dopełniające aktywności wspomagające witalność
Shinrin-yoku oraz przebywanie i kąpiele w naturze
Narzędzia pomocne do utrzymania motywacji
Podsumowanie od Autora
Podziękowania
Rekomendowana literatura
O Autorze
Oferta Polski WitalnejPiszę to w dniach, gdy cały świat zwolnił i mógłby skorzystać z unikalnej szansy złapania oddechu. Ale niestety, związane z pandemią możliwe zagrożenia sprawiają, że wielu z nas raczej oddech wstrzymało. Ale wstrzymywanie oddechu, czyli blokowanie systemu regeneracji organizmu, nie jest dobrym pomysłem na czas, gdy od spokoju umysłu i odporności – dodajmy, że najlepiej w połączeniu z rekreacyjnym ruchem – tak wiele zależy.
Z pewnością teraz, jak chyba nigdy wcześniej, potrzebujemy sprawdzonych form i technik kontemplacyjnych, w tym uważnego ruchu. Jeśli nie cierpisz biegać, z jakiś powodów nie miałeś okazji spróbować albo jesteś fanem biegania sportowego – ta książka jest dla ciebie. Dowiesz się z niej między innymi, co to znaczy naprawdę biegać dla zdrowia i na czym takie bieganie polega, a także jak na inne sposoby budować energię, odporność i uważność. Wiem, o czym mówię, bo mam w tej dziedzinie wieloletnie doświadczenie.
Już w roku 1976, po pobycie na stypendium w USA – zainspirowany książką The Zen of Running autorstwa Freda Rohe – wprowadziłem powolne, świadome bieganie do strategii leczenia zaburzeń nerwicowych i osobowościowych u młodych dorosłych na Oddziale Terapii i Rozwoju Osobowości. Przez następne 25 lat, już w Laboratorium Psychoedukacji, uczyłem tego sposobu biegania w ramach intensywnych warsztatów terapeutycznych. Obecnie, poczynając od 2006 roku, w Instytucie Psychoimmunologii (IPSI) uczymy tego sposobu biegania w ramach klasycznego antystresowego szkolenia 8xOdporność. To w sumie 44 lata doświadczenia z bieganiem, od początku nazywanym nieprzypadkowo „biegiem transowym”. Okazał się on bowiem znakomitym narzędziem odreagowania stresu, poprawy wydolności i odporności organizmu, a zarazem medytacji w ruchu – czyli cztery w jednym.
Gdy dwa lata temu wpadła mi w ręce książka profesora Tanaki, z radością skonstatowałem, że technika slow joggingu – choć bliższa klasycznej technice biegowej i kulturze fitness – jest prawie identyczna, jak biegu transowego. W ten sposób wszechstronna, terapeutyczna i rozwojowa funkcja biegu transowego doczekała się mimochodem solidnej naukowej podbudowy. Uznajmy więc trafność starego polskiego powiedzenia „jak go zwał, tak go zwał – byle by się dobrze miał” i bez zwłoki zacznijmy praktykować tę formę biegania. A temu, że zarówno podejrzliwi adepci, jak i entuzjaści slow joggingu będą się dobrze mieć, daję 100% gwarancji.
To naprawdę szczęśliwa okoliczność, że właśnie teraz, w tym trudnym czasie, ukazuje się książka dająca ludziom to szczególnie ważne, a zarazem łatwo dostępne i miłe w użyciu narzędzia do szybkiego budowania zdrowia, odporności, uważności i spokoju. Skorzystajcie z nich. Zachęcam z całego serca.
Wojciech Eichelberger
psycholog, psychoterapeuta,
autor licznych książek i publikacjiSŁOWO WSTĘPNE OD AUTORA
Siedzę w samotni nad rozpoczętym tekstem mojej drugiej książki. Obserwuję z uwagą wewnętrzny chaos i niepokój. Z każdym kolejnym dniem, godziną, minutą staję się coraz bardziej wyciszony, zanurzony w sobie, spokojniejszy, sprawniejszy. Już drugą dekadę życia świadomie pracuję nad tym, by zwolnić, pozbyć się obaw o przyszłość, zaufać, że wiem i potrafię robić dokładnie to, co potrzeba, bym był przydatny i spełniony. Przychylne przyjęcie przez czytelników mojej pierwszej książki odebrałem jako swoistą nagrodę za podjęcie tej wewnętrznej pracy nad sobą. Ale czy pisanie drugiej książki już rok po pierwszej ma sens? Czy mam jeszcze coś wartościowego do przekazania? Coś co sprawi, że świat stanie się lepszy? Bo po cóż innego podejmować działania, jeśli nie po to, żeby stawać się pełniejszym, kompletnym, żeby mieć swój wkład w piękniejszy, bardziej harmonijny świat?
Czas na ultra, Jedz i biegaj, Szczęśliwi biegają ultra, Jak biegać szybciej, Ukryta siła, Biegacz niezłomny, Pobij swój rekord, Biegaj bez kontuzji – to jedynie kilka tytułów spośród najpopularniejszych pozycji biegowych, dostępnych na półkach Empiku w 2019 roku z TOP30. Gdyby spojrzeć na liczbę i wyniki sprzedaży książek o powyższej tematyce, można by odnieść wrażenie, że dominującą aktywnością naszej populacji jest przygotowywanie się do zawodów sportowych i rywalizacji. Z kim się ścigamy? Dokąd biegniemy? Jak jesteśmy przygotowani do tego biegu w sferze fizycznej, mentalnej, w zakresie posiadanych zasobów? Czy nie jest to przypadkiem wirtualny świat, tworzony na potrzeby nie tyle dotarcia do celu, co ucieczki od siebie, od sedna, od bycia tu i teraz?
Część spośród sześćdziesięciu dostępnych pozycji dotyczących biegania traktuje ćwiczenia nie tylko w kontekście poprawy rezultatów, ale i holistycznego zdrowia. Być może to zwiastun nadchodzącej przemiany mentalnej. Taką książką między innymi jest Slow jogging. Japońska droga do witalności mojego autorstwa, a także oczekiwana przeze mnie od wielu miesięcy Mindfulness w bieganiu. Jak dzięki medytacyjnemu bieganiu poprawić swoją sprawność oraz stać się szczęśliwym i spełnionym, amerykańskiej dziennikarki i biegaczki Mackenzie L. Havey. Zaryzykuję tezę, że w tych dwóch lekturach zawiera się wszystko, czego potrzebujemy, by utrzymać organizm w dobrej kondycji. Opowiadają one o uważnym lub spokojnym truchtaniu, które stać się może alternatywą dla bardziej intensywnych aktywności, na które często po prostu nie mamy ochoty ani czasu. Dlaczego właśnie trucht? Większość autorytetów, sięgających głębiej, do sensu egzystencji na Ziemi, zauważa, że naszym celem tylko pozornie jest bycie większymi, szybszymi czy lepszymi. Znacznie ważniejsze jest dla nas bycie PEŁNIEJSZYMI i BARDZIEJ KOMPLETNYMI. By to osiągnąć, powinniśmy porzucić wszystko, co nas rozprasza. Zarówno wewnątrz siebie, jak i na zewnątrz. Jesteśmy o krok od globalnej rewolucji mentalnej. Na naszych oczach, wraz z kolejnym płonącym fragmentem Puszczy Amazońskiej i buszu Australii, oraz rosnącą wyspą plastikowych śmieci na Pacyfiku, zamyka się EPOKA SZYBCIEJ, MOCNIEJ, WIĘCEJ. To koniec! Albo zwolnimy, albo nasi wnukowie będą ostatnią generacją żyjącą na planecie Ziemia w obecnej odsłonie ewolucji. Wszystko wskazuje na to, iż nie jest to złowróżenie, a całkiem realny scenariusz.
Zatem dlaczego powstaje ta książka? Bo wolniej znaczy lepiej. Książka Slow life. Japoński sposób na życie w zdrowiu i długowieczność przekazuje praktycznie wszystko, co warto wiedzieć, a co potwierdzają badania wielu ośrodków naukowych i noblistów, by dożyć 100 lat w pełni sprawności i szczęścia. Możemy ganiać na zatracenie po zasmrodzonych ulicach miasta i karkołomnych górskich szlakach lub możemy po prostu być tu i teraz, czerpać garściami z życia, zbliżając się z każdym dniem do odkrycia sensu swojego istnienia. Nie mam wątpliwości co do tego, iż wszystko, co robimy, służy właśnie temu. Odkrywaniu sensu życia. Jego piękna. Jego bezgraniczności. Jego wielowymiarowości. Pomóc nam w tym może także nasze ciało. Jeśli o nie dbamy, jeśli mamy z nim kontakt, to tak naprawdę praktycznie posiadamy wszystko, czego potrzebujemy, do osiągnięcia tych celów. Co prawda przykłady czy to Stephena Hawkinga, astrofizyka przez większość życia przykutego do wózka inwalidzkiego i porozumiewającego się ze światem za pomocą syntezatora mowy, czy też Nicka Vujicica, któremu fizyczna niepełnosprawność (brak rąk i nóg) nie przeszkodziła zostać światowej sławy mówcą motywacyjnym, dowodzą, że nie zawsze sprawne ciało jest niezbędne do samorealizacji, spełnienia i generowania niewyobrażalnie wielkich dzieł. Historie takich ludzi pokazują, że większość naszych ograniczeń ma swoje źródło w umyśle. Jednak jeśli mamy realny wpływ na naszą fizyczną kondycję, czy nie lepiej osiągać wspomniane cele, dysponując zdrowymi, sprawnymi ciałami?
Zapraszam was w podróż po zdrowym starzeniu się w japońskim stylu. Podczas niej dowiecie się, dlaczego warto wstać zza biurka i zbliżyć się do poziomu aktywności naszych przodków. Na przykładzie kultury pochodzącej z Azji, a głównie z Japonii, przybliżę wam slow jogging oraz różnorodne narzędzia, metody, techniki, które służą dbaniu o ciało, umysł oraz ducha. Opowiem o tym, dlaczego warto dbać o nawyki dzieci i wnuków już od najwcześniejszych lat ich życia. Dlaczego, aby mieć siły do aktywności, trzeba jeść mniej, niż nam się wydaje, oddychać z uwagą i świadomie, a żeby utrzymać ciało w formie, podejmować codzienne proste czynności, uzupełniając je treningiem – najlepiej w naturze. Wasza motywacja do zmian będzie poddawana nieustannej próbie, dlatego na koniec zapoznam was z metodami jej podtrzymywania.
Niech slow life będzie z wami. Slow jogging natomiast niech będzie wam kotwicą, dzięki której otrzymacie siłę witalną do podejmowania codziennych aktywności.
W książce użyto cytatów z książki Harukiego Murakamiego O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu (w tłumaczeniu Jędrzeja Polaka, Wydawnictwo MUZA S.A., 2016).
Haruki Murakami (rok 1949) najbardziej znany światu współczesny pisarz japoński. W wieku około trzydziestu lat postanowił całkowicie zmienić swój styl życia, a dla zachowania dobrej kondycji zaczął biegać. Po roku treningów był zdolny pokonać biegiem historyczną trasę z Aten do Maratonu. Wystartował i ukończył wiele maratonów oraz triatlonów. W książce O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu opisuje proces zmagania się ze swoimi słabościami podczas treningów oraz zawodów. Obraz tych zmagań stanowi przeciwwagę dla narracji innego Japończyka prof. Hiroakiego Tanaki, który opowiada o poszukiwaniu radości w spokojnym truchtaniu w rytmie niko niko. Pragnę, by te dwie koncepcje przeplatały się w tej książce, pozwalając znaleźć czytelnikowi własny rytm i drogę do źródeł witalności.1. NIKO NIKO – porcja aktywności z uśmiechem
Nasi przodkowie zapewniali sobie niezbędną dawkę ruchu poprzez wykonywanie codziennych czynności wokół domu. Dobę wypełniały im różnorodne aktywności i adekwatne do wysiłku porcje odpoczynku. Dziś trzydzieści minut porannego truchtu to odpowiednia dawka, by dodać sobie energii bez przeciążania organizmu, zachowując uśmiech na twarzy. Truchtaj z miarowym, spokojnym oddechem.
2. SHINRIN-YOKU – kąpiel w naturze
Jesteśmy częścią przyrody. Utrata kontaktu z nią, brak świadomości zachodzących w niej procesów, prowadzą do zaburzenia ekosystemu, którego część stanowimy. Głęboko w naszym DNA zakodowana jest potrzeba obcowania z naturą, zielenią, błękitem nieba, promieniami słońca, nurtem wody. Działa to kojąco na organizm i wzmacnia nasz system odporności. Trenuj regularnie w naturze.
3. IKIGAI – kotwica długowieczności
Warto mieć powód, dla którego codziennie wstajesz z łóżka. Takim powodem może być chęć zachowania sił witalnych i długie życie w optymalnym zdrowiu. Wiedza o tym, jak taki stan osiągnąć, może być przekazywana dalej. Z naszej mądrości i radości płynącej z odkrycia uniwersalnych prawd mogą skorzystać kolejne pokolenia. Kultywuj swój życiowy cel.
4. MOAI – twoja grupa wsparcia
Samotne treningi, wsłuchiwanie się w puls własnego serca, w rytm kroków, oddech, w pracę ścięgien i mięśni, to piękny codzienny rytuał. To uzdrawiająca dawka medytacji w ruchu. Pamiętaj jednak, by na co dzień mieć wokół siebie grono ludzi, którzy doskonale cię znają i służą ci wsparciem w trudnych chwilach. Podtrzymuj relacje z najbliższymi przyjaciółmi.
5. HARA HACHI BU – optymalna dawka kalorii
Mając dobry kontakt z ciałem, nie przejadasz się. Wypełniasz żołądek w 80 proc. tak, jak długowieczni Japończycy. Regularnie truchtając, poprawiasz przemianę materii i spalasz więcej kalorii niż przy zwykłych czynnościach czy marszu. Zadbaj, by regularny ruch tworzył zdrowy balans między dostarczanymi i spalanymi kaloriami.
6. WABI-SABI – piękno przemijania i niedoskonałości
Rezygnując z potrzeby dążenia do nieustannego rozwoju i poprawy wyników, koncentrujesz się na pięknie przemijania, na czerpaniu z natury, akceptacji swoich niedoskonałości i ograniczeń. Będąc wolnym od pragnień, odnajdujesz życiowy spokój i satysfakcję. Uprawiając slow jogging, pozwalasz ciału starzeć się z godnością.SIEDZĄCY TRYB ŻYCIA I JEGO KONSEKWENCJE – DLACZEGO POWSTANIE WITALNE?
Nie ma to jak wygodny fotel. Przyjemnie jest w takim zasiąść, a nawet się weń zanurzyć. Można w nim spędzić wieczór z książką lub – co powszechniejsze – przed telewizorem. Wielu nam trudno sobie wyobrazić dom czy mieszkanie bez wygodnego fotela, krzeseł i innych siedzisk. Tymczasem w przeszłości tego rodzaju siedziska nie były meblami do rozsiadania się w nich. Służyły raczej do chwilowego odpoczynku po intensywnym dniu pracy na polu czy w manufakturze. Dziś natomiast pracujemy, podróżujemy i odpoczywamy, siedząc.
Badający szkodliwość siedzącego trybu życia prof. James Levine z Kliniki Mayo wylicza, że przeciętny Amerykanin spędza w pozycji siedzącej 13 godzin na dobę1. Jeżeli kolejne 7–8 godzin zajmuje mu sen, to na czynności w pozycji stojącej nie pozostaje mu więcej niż 200 minut.
Zarówno krzesło jak i wielogodzinne przesiadywanie na różnego rodzaju siedziskach w ciągu dnia nie mają długiej tradycji. W starożytności używano co prawda krzeseł, ale tylko wysokich, w formie tronu i jedynie przy najważniejszych uroczystościach, umożliwiając w ten sposób władcy lub kapłanowi zajęcie dystyngowanej pozycji względem otoczenia. Za najstarsze krzesło w Europie uznaje się kamienny tron na Krecie w dawnym pałacu w Knossos datowanym na 2000 lat p.n.e. Ludzie pierwotni podczas codziennych czynności stali, kucali albo leżeli. Starożytni Grecy i Rzymianie wylegiwali się na swoich łożach w pozycji na pół leżącej. Wiele narodów Azji, w tym Japończycy, do tej pory preferuje kucanie lub siedzenie na ziemi w pozycji seiza, z pośladkami opartymi na piętach. Tamtejsze meble przydatne podczas spożywania posiłków często mają wysokość kilkunastu centymetrów. Dawne domowe życie Japończyków – od medytacji zen i modlitwy, poprzez codzienne czynności jak: nauka pisania kanji, ceremonialne picie herbaty, jedzenie, spanie, zabawy, spotkania rodzinne, toczyło się na matach. Choć tradycja ta stopniowo zanika, w mniejszych miastach domy nadal posłane są tatami2.
Kościelni biskupi zasiedli na tronach, naśladując pałacowych dostojników. Z czasem krzeseł zaczęli używać zakonnicy, być może po to, żeby ułatwić sobie czytanie i pisanie. Do zwykłych domów krzesło trafiło dopiero w XVI wieku. W miejscach pracy, biurach i urzędach, krzesła weszły do powszechnego użycia dopiero w XIX stuleciu3. To wtedy właśnie dla krzesła wynaleziono nowe drastyczne zastosowanie. W 1890 roku wykonano pierwszą na świecie egzekucję z zastosowaniem krzesła elektrycznego. Niegdyś praktyczny mebel, używany sporadycznie w domostwach i instytucjach, dzięki błyskawicznemu rozwojowi technologii i co za tym idzie zmianie stylu życia, w ciągu dwóch dekad stał się obiektem skracającym ludzkie życie. Jakże to symboliczne, w kontekście negatywnych skutków siedzącego trybu życia.
Pierwszym rządowym dokumentem poruszającym kwestię spędzania przez ludzi zbyt długiego czasu w pozycji siedzącej, był ogłoszony w 1994 roku raport Naczelnego Chirurga Stanów Zjednoczonych. Piętnował on negatywne skutki zdrowotne siedzącego trybu życia i zachęcał do regularnego, codziennego ruchu w formie półgodzinnego szybkiego marszu, jazdy rowerem, a nawet fizycznej pracy w domu lub na zewnątrz. Autorzy raportu sugerowali, iż regularna aktywność chroni przed chorobą niedokrwienną serca, nadciśnieniem tętniczym, rakiem jelita grubego i cukrzycą4. Współcześni badacze tylko to potwierdzają. Światowej sławy fizjoterapeuta dr Kelly Starrett, tak opisuje opłakane dla naszych ciał konsekwencje ciągłego siedzenia: „Gdy siedzisz przez dłuższy czas, przestają praktycznie pracować mięśnie dolnej połowy ciała. Do tego pozycja siedząca nie zapewnia wykorzystania mięśni niezbędnych do stabilizacji korpusu i kręgosłupa. Prowadzi to do zaburzenia pracy organizmu, a w konsekwencji do wielu powszechnych problemów ortopedycznych, takich jak zaburzenia pracy pleców i szyi, zespół cieśni nadgarstka lub zaburzenia pracy dna miednicy”5. Z przeprowadzonych przez Starretta badań wynika, że 90–95 proc. populacji żyje w ciągłym lub powracającym bólu. W dalszych rozdziałach przybliżę kilka technik wspomagających proces uzdrowienia ciała, zwłaszcza kręgosłupa.
W ciągu ostatnich 40 lat nasze problemy zdrowotne spotęgował rozwój technologiczny. Najpierw telegrafy i telefony, a następnie komputery, tablety, smartfony, dające możliwość nieskrępowanej łączności na odległość, ułatwiły nam życie w wielu sferach. Jednak to właśnie w tej łatwości tkwi haczyk, na który daliśmy się złapać. Dzięki urządzeniom mobilnym bowiem większość naszych codziennych spraw wykonujemy, praktycznie nie ruszając się z miejsca. Sprawy, które dawniej wymagały od nas wielogodzinnych wypraw, wymuszających ruch, dziś możemy zrealizować, nie wstając z fotela. Zwiększenie naszego komfortu w wielu obszarach zaowocowało również zmianą naszych potrzeb. Wielu z nas para się dziś tzw. pracą umysłową, a nie stricte fizyczną. Nawet jeśli nie wszystko da się dziś załatwić telefonicznie czy online, nawet jeśli coś wymaga naszej osobistej obecności, do celu dotrzemy za pomocą auta, wygodnym systemem dróg szybkiego ruchu czy autostrad. Niby w ruchu, a jednak cały czas w miejscu.
Zasiedzieliśmy się. Zasiedzieliśmy na tyle niezdrowo, a nawet chorobliwie, że konieczne dziś stało się szukanie skutecznego antidotum na ten stan. Potrzebujemy Powstania Witalnego, rewolucyjnego świadomego zrywu, który stanąłby w kontrze do szkodliwego dla nas stylu życia.
Nasi przodkowie nie potrafili usiedzieć
Przez blisko 200 tys. lat nasz gatunek przebywał w nieustannym ruchu. Wszelkie czynności podejmowane w jednym celu – „przetrwania”, ukształtowały nasze dzisiejsze ciało. Ciało zaprojektowane do ruchu6. Kiedyś, by pozyskać pożywienie, należało coś złowić, upolować, zerwać lub wykopać. Po kąsek czegoś wyjątkowo słodkiego nierzadko trzeba było wspiąć się wysoko na drzewo, podejmując nieprzeciętny wysiłek i narażając się na atak rozdrażnionych owadów. Uzbieranie garści sycących owoców okupione było nie lada gimnastyką i konkurowaniem z innymi gatunkami. Wywalczoną zdobycz należało szybko skonsumować, by nikt nam jej nie odebrał. Genetycznie proces ten, który obowiązywał przez dziesiątki tysięcy lat, zakodował się w nas w formie skłonności do zachłannego spożywania zasobów „na zapas”.
Współcześnie wystarczyły jednak cztery dekady, by w krajach Zachodu tryb ludzkiego życia radykalnie uległ zmianie. Jeszcze czterdzieści lat temu żyliśmy całkiem aktywnie. Pieszo przemierzaliśmy znaczne odległości, pozyskując żywność, uprawiając rolę, nosząc bagaże na głowach, kucając zamiast siedzieć, tańcząc i podrygując w rytualnych ceremoniach. Dziś głównie siedzimy, co jest całkowicie nienaturalne dla ludzkiego ciała. Przebywanie przez większą część dnia w pozycji siedzącej powoduje kompresję stawów oraz mięśni, a w efekcie doprowadza do obciążenia układu powięziowego, czyli błony tkanki łącznej7. Powięź jest najdoskonalszą i najbardziej elastyczną siecią otulającą i napinającą poszczególne elementy ludzkiego ciała. Utkana misternie niczym pajęcza sieć, przenosi obciążenia i informacje po całym naszym organizmie. Gdy jednak pojawia się stres, gdy organizmowi brakuje momentów rozluźnienia, napięcia w owej sieci nawarstwiają się, prowadząc do przewlekłego bólu.
Nasi przodkowie z racji trudniejszego dostępu do żywności, zużywali znacznie więcej energii w ciągu dnia podczas pracy fizycznej i uprawy roli niż my dziś. Jeszcze w latach 80., choć rodzice wybierali szkoły blisko miejsca zamieszkania, to i tak dzieci w drodze na zajęcia nierzadko przemierzały codziennie po kilka kilometrów. Niewiele osób dysponowało też wtedy własnym samochodem, sieć komunikacji publicznej pozostawiała wiele do życzenia, tempo życia było wolniejsze, i to wszystko właśnie w naturalny sposób skłaniało ludzi do codziennych pieszych wędrówek do szkoły, pracy czy po codzienne sprawunki. W tamtych czasach, w zależności od pogody, pozostawanie w pozycji stojącej każdego dnia zajmowało ludziom od dwóch do kilku godzin. Współcześnie w skrajnej sytuacji nie zajmuje nawet jednej godziny. Bo przecież zjeżdżamy windą na parking, wsiadamy do auta, jedziemy do pracy, pracujemy ponad osiem godzin za biurkiem, spożywając gotowe posiłki, po czym po dniu spędzonym przy sztucznym świetle ponownie schodzimy na firmowy parking, wsiadamy do samochodu, by w końcu wylądować na sofie przed telewizorem, komputerem lub ze smartfonem w ręku. Taki stan rzeczy dotyczy szczególnie przedstawicieli klasy średniej, którzy by utrzymać swój status, godzą się na coraz dłuższy czas pracy8, polegającej na monotonnych spotkaniach, zebraniach i czynnościach wykonywanych zza biurka9.
Z jednej więc strony mamy całkowitą niemal statykę, z drugiej, postęp cywilizacyjny sprawia, że żyjemy coraz szybciej, odczuwając nieustanną presję czasu. Ta presja powoduje, że zamiast samodzielnie przygotowywać sobie zdrowe posiłki, sięgamy po fast foody, dania gotowe, przetworzone i nafaszerowane chemią. W konsekwencji takiego odżywiania i życia zmienia się nasza postura. Coraz mniej mamy dziś osób o szczupłej sylwetce, coraz więcej tych z pofałdowanym brzuszkiem, tzw. puszystych10. Dzieje się tak, ponieważ spożywamy więcej kalorii, niż jesteśmy w stanie spożytkować na czynności podejmowane w ciągu dnia. Poziom aktywności fizycznej we współczesnym społeczeństwie jest znacznie niższy od tego, jaki posiadali nasi przodkowie w erze paleolitycznej11. Dawniej utrata energii związana z podejmowaną aktywnością fizyczną, wynosiła około 1000 kcal dziennie, przy ilości 3000 kcal dostarczanych z pożywieniem, co daje proporcję bilansu energetycznego 1 do 3. Współczesny człowiek, prowadząc siedzący tryb życia, na aktywność fizyczną wydatkuje około 300 kcal dziennie, a z posiłkami przyjmuje około 2100 kcal, co daje proporcję 1 do 7. To zdecydowanie niekorzystne. Według prof. Wima Sarisa12, holenderskiego specjalisty ds. odżywiania, aby „powrócić” do proporcji bilansu energetycznego naszych przodków, współczesny człowiek musiałby zwiększyć dobowy wydatek energetyczny o około 400 kcal. Oczywiście da się to zrobić, chociażby ćwicząc około godziny dziennie. Niestety większość z nas tego nie praktykuje, zatem masowo obrastamy w tłuszcz. Nie dziwi zatem, że problem braku aktywności fizycznej i otyłości urósł do rangi zagrożenia cywilizacyjnego13.
Konsekwencje otyłości przekładają się na koszty osobiste i krajowe. Rocznie na powikłania wynikające z otyłości polski NFZ wydaje 56 mld złotych14. Z badań Instytutu Żywności i Żywienia wynika, że koszt leczenia tejże oraz jej skutków w 2015 roku wyniósł około 21 proc. budżetu przeznaczanego na ochronę zdrowia, co dawało wówczas ponad 10 mld zł, zaś bezpośrednie koszty leczenia pacjentów z otyłością – około 3 mld zł15.
Problem nie dotyczy oczywiście tylko Polski. Borykają się z nim nawet Japończycy, postrzegani jako zdrowi i długowieczni, a zwłaszcza ich najmłodsze pokolenia. W Japonii do najmłodszych właśnie adresowane są programy propagujące chodzenie do szkoły pieszo lub korzystanie z rowerów, ewentualnie z bezpiecznej komunikacji publicznej16.
Subtelne potrzeby naszego ciała – ach ta powięź
Nasze ciało ma konkretne potrzeby. O tym, jakie to potrzeby, w książce Ciało – konstrukcja doskonała pisze amerykańska fizjoterapeutka Karen M. Gabler, twórczyni autorskiego programu „Zrównoważone Ciało”. Dowodzi ona, iż ciało: „Zorganizowane jest w tak inteligentny sposób, aby zarówno stabilizacja, jak i ruch miały początek w powięziowym środku ciężkości i wewnętrznym rdzeniu”17. Zgodnie z tą koncepcją, ludzkie ciało jest zorganizowane według jednego, zlokalizowanego głęboko w miednicy punktu – centrum sieci powięziowej. Bez sygnału pochodzącego z tego centrum ciało z trudnością przyjmuje poprawne ułożenie czy utrzymuje równowagę. Co to oznacza? Że ciało nieustannie, nawet gdy zdawałoby się, że nie robimy nic, jest w ruchu. Spójrzmy na przykład na oddychanie. Gdy nabieramy powietrza, kopuła przepony obniża się i zbliża do kopuły dna miednicy. Ten ruch oddziałuje na wszystkie znajdujące się pomiędzy nimi narządy. Podczas wydechu przepona unosi się w kierunku serca i płuc. Nieustannie poruszając się do góry i do dołu, odżywia owinięte powięziowymi powłokami narządy18. Jak już wcześniej wspominałem, powięź to gładka powłoka tkanki łącznej, której zadaniem jest łączenie ze sobą innych tkanek, zapewnianie podpory narządom oraz ochrona wrażliwych miejsc. Przenika ona i otacza mięśnie, kości, organy wewnętrzne oraz komórki. Niezwykłe funkcje powięzi naukowcy odkryli stosunkowo niedawno. Z pewnością więc wielu z nas nie miało okazji usłyszeć o nich podczas lekcji biologii w szkole, podobnie zresztą wielu z nas ze szkoły nie wyniosło wiedzy o tym, jak zadbać o swoje zdrowie. Najbliżej tej praktycznej wiedzy o ludzkim ciele są systemy chińskiego tai-chi i qigong, o których przeciętny Europejczyk pewnie nawet nie słyszał, ale w tej książce omówię je w jednym z kolejnych podrozdziałów.
Wróćmy jednak do siedzenia i tego, co o nim mówi, przytaczany tu już propagator aktywności dr Levine z Kliniki Mayo. A twierdzi on, że siedzenie skraca życie ze skutecznością porównywalną do palenia papierosów. Najgorsze jest to, iż efektów długotrwałego siedzenia nie da się zniwelować ćwiczeniami czy innymi, korzystnymi dla zdrowia nawykami. Według prof. Davida Dunstana z australijskiego Baker Heart and Diabetes Institute wynika to z faktu, że umiarkowana lub duża aktywność fizyczna zajmuje nam nie więcej niż 5 proc. dnia. A jak dowodzą dalej badacze z Uniwersytetu Queensland w Australii, regularne siedzenie przez sześć godzin dziennie skraca życie aż o pięć lat19. Ratunkiem jest codzienny ruch, który wydłuży nasz dzienny czas funkcjonowania w pozycji innej niż statyczna siedząca. Może być to chodzenie ponad 5 tys. kroków dzienne, wchodzenie i schodzenie po schodach, sprzątanie i praca w ogrodzie, a także spontanicznie uprawiane – głównie przez dzieci – wiercenie się czy podrygiwanie określane po angielsku fidgeting20. Zresztą podobne formy ruchu znajdziemy choćby z ćwiczeniach tai-chi oraz qigong, które pełne są zmiany pozycji, przeciągania się, prostowania, machania stopą itd. Istotną rolę pełnią tu także różne czynności odruchowe jak: pstrykanie długopisem, ściskanie piankowej piłeczki, bujanie się na krześle, zadzieranie głowy, rozcieranie karku lub nawet drapanie się. To, co często u dzieci odbieramy jako niesforny brak dyscypliny, tak naprawdę jest systemem obronnym organizmu przed statyką. Kiedy to dotrze do świadomości pedagogów? Wszelkie formy spontanicznego ruchu, szczególnie u najmłodszych i nie mówimy tu o ADHD, powinny być tratowane jako coś naturalnego, jako objaw zdrowia. Ale nie tylko dzieci, każdy z nas ma swoje sposoby i zestaw ruchów spontanicznych, które naukowcy nazywają zbiorczo spontaniczną aktywnością fizyczną (ang. non-exercise activity thermogenesis, w skrócie NEAT). Rekordziści potrafią spalić poprzez taką formę ruchu nawet kilkaset kcal w ciągu doby21. Obserwując ludzi w biurze czy w środkach komunikacji, można dostrzec, jak wielu z nich nieświadomie podejmuje różne formy mikroaktywności, żeby dostarczyć swemu ciału choćby minimalną porcję ruchu. Jeśli ten ruch nie zostanie wyzwolony, pojawi się ból. A u wielu wyzwolony nie zostaje. To dlatego współcześnie tak licznie powstają rozmaite formy terapeutycznej pracy z ciałem (Technika Alexandra22, TRE23, Integracja Strukturalna24, Zero Balancing25), które korygują nasze cielesne dysfunkcje. Warto się nimi zainteresować. To zdecydowanie lepsza alternatywa do pomocy sobie, niż bezrefleksyjne sięganie po środki przeciwbólowe lub zatracanie się w różnego rodzaju ekstremalnych aktywnościach, szkodliwych na dłuższą metę.
Nie bądź skazany na biurko
Marzysz o tym, aby zostać dobrze opłacanym informatykiem? W kontekście badań przeprowadzonych w ramach „Sax Institute’s 45 and Up Study” w Australii na 200 tys. osób, największych tego rodzaju badań na półkuli południowej, warto zweryfikować swoje marzenia. A przynajmniej warto zastanowić się czy cena, jaką płacimy za monotonne sesje przy biurkach i smartfonach, jest warta tych pieniędzy. Autorzy rzeczonych badań opublikowanych w „Archives of Internal Medicine” konkludują, iż u osób, które w ciągu dnia siedzą przez co najmniej 11 godzin, ryzyko zgonu w najbliższych 3 latach jest aż o 40 proc. większe niż u tych, które w tej pozycji przebywają nie dłużej niż 4 godziny26. Osoby, które długo siedzą i rzadko uprawiają sport, są dwukrotnie bardziej narażone na zgon, niż te często poruszające się. Autor badań, prof. Hidde van der Ploeg ze Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu w Sydney, twierdzi, iż zbyt długie siedzenie zaburza w organizmie metabolizm: zwiększa w organizmie poziom trójglicerydów, tzw. złego cholesterolu (LDL) oraz zmniejsza wrażliwość na działanie insuliny, co doprowadza do cukrzycy. Dr Kelly Starrett całą swoją trzecią książkę poświęcił profilaktyce urazów ortopedycznych. Jego Skazany na biurko. Postaw się siedzącemu światu zawiera dogłębną analizę przyczyn oraz multum porad i ćwiczeń dotyczących zapobiegania negatywnym skutkom siedzącego trybu życia. Choć najczęściej problemy pojawiają się w czwartej dekadzie życia, to kształtowanie złych nawyków postawy rozpoczyna się w pierwszych latach szkolnej edukacji. Najczęściej już u drugoklasistów zaobserwować można wygięty kręgosłup i wysunięte do przodu barki. 23 godzin doby spędzanych w pozycji siedzącej i leżącej nie da się później zniwelować wymyślnym zestawem ćwiczeń na siłowni. Należy świadomie zmienić cały styl życia lub nawet zawód. Wykonując pracę biurową, możesz spalić ok. 300 kcal, pracując jako kelner – 1000 kcal więcej27. By podobny efekt próbować osiągnąć aktywnością sportową, należałoby trenować nawet dwie godziny dziennie. A kto dziś ma tyle czasu i sił?
Starrett zwraca uwagę, że obecnie dzieciaki w procesie edukacji nie nabywają umiejętności poprawnego poruszania się, które można rozwinąć choćby poprzez prawidłowo wykonywane przysiady, biegi i podskoki czy też wspinanie na linie albo ćwiczenia przy drabinkach. Nie zapewniają tego gry zespołowe ani zabawy ruchowe, które zdominowały współczesne lekcje wychowania fizycznego. Każda część ciała ma pewną wytrzymałość, przekładającą się na określoną ilość czynności, jaką może wykonać w ciągu życia. Gdy aktywizowana jest w sposób poprawny, przy każdym zaplanowanym cyklu pracy odejmujesz jednostkę „zaprogramowanej biologicznie” aktywności, ale przy ruchu wykonanym źle technicznie strata staje się większa. Przykład? W ciągu 10 lat wykonujemy średnio 35 milionów kroków. „Wyobraź sobie, że każdy z tych kroków wykonujesz niepoprawnie technicznie. Chodzisz jak kaczka, skręcasz stopy do wewnątrz, masz płaskostopie, paluch skręca się w stronę małego palca, chodzisz w japonkach lub szpilkach albo nadmiernie przeprostowujesz plecy… Pomyśl o swoim organizmie jak o sportowym aucie. Możesz jechać bardzo szybko z zaciągniętym ręcznym, bez oleju w silniku, z rozwaloną geometrią kół, ale w końcu coś się zepsuje”28. Strach pomyśleć, co dzieje się z nadwyrężonym pracą biurową czy korzystaniem ze smartfonów ciałem, gdy zaczynamy intensywnie trenować bez korekty postawy.
Podsumowując poruszane powyżej wątki, przytoczę Kelly’ego Starretta, który źródła naszych współczesnych problemów z ciałem, sprowadza do trzech zasadniczych zaniedbań:
1 Nie ruszamy się wystarczająco dużo.
2 Nie poruszamy się prawidłowo.
3 Nie wykonujemy podstawowych programów treningowych pozwalających utrzymać organizm w optymalnej formie.
Jak zatem możemy temu wszystkiemu zapobiegać? Zdaniem Starretta, poprzez przestrzeganie czterech zasad29:
1 Ograniczając siedzenie do niezbędnego minimum.
2 Regularnie ruszając się, np. na każde pół godziny przy biurku przynajmniej 2 minuty aktywności.
3 Zwracając uwagę na przebywanie w poprawnej pozycji lub poruszanie się w prawidłowy sposób.
4 Poświęcając 10–15 minut dziennie na zadbanie o swoje ciało w formie ćwiczeń.
Słowem, gdy musimy dłuższy czas przebywać w pozycji siedzącej, na przykład w pracy czy przy świątecznym stole, należy regularnie wstawać, przejść się lub pogimnastykować. Pracodawcy także mogą pomóc w tym swoim pracownikom, chociażby dbając o odpowiednią organizację przestrzeni biurowej i wdrażanie polityki akceptacji dla odrywania się ludzi od zadań przy komputerach.
Do przytoczonych na początku tego rozdziału badań dr. Ploega, należy się małe wyjaśnienie. To, że badania te stwierdzają, iż żadne ćwiczenia nie wyrównają nam strat poczynionych przez siedzący tryb życia, nie znaczy, że nie warto uprawiać sportu. Znaczy jedynie i jednocześnie aż tyle, że samo uprawianie sportu nie wystarczy, konieczna jest całościowa zmiana stylu życia, na bardziej aktywny. Ploeg przypomina o czymś, co przewinie się jeszcze w tej książce wiele razy, a mianowicie, że dorośli powinni być aktywni przez co najmniej 30 minut dziennie, a dzieci – minimum godzinę. Nawet gdy nasza praca wymaga monotonnego siedzenia, kluczowe jest to, by mniej siedzieć poza jej godzinami. Badania wskazują bowiem, że przeciętna osoba dorosła aż 90 proc. czasu wolnego spędza w fotelu lub na kanapie. A to jest gwóźdź do przysłowiowej trumny30. Wbijasz go w nią najprawdopodobniej codziennie mniej lub bardziej świadomie.
Przykład planowania codziennej sesji aktywności niezbędnej dla zdrowia
+------------------+-----------+----------------------------------------------------------------------------+
| Dzień tygodnia | Godzina | Podejmowana aktywność |
+------------------+-----------+----------------------------------------------------------------------------+
| Poniedziałek | 7.30 | Slow jogging 20 minut |
| | | |
| | 18.00 | Pójście po zakupy 30 minut |
+------------------+-----------+----------------------------------------------------------------------------+
| Wtorek | 6.30 | Poranna joga 25 minut |
| | | |
| | 17.30 | Sesja potrząsania ciałem 15 minut |
+------------------+-----------+----------------------------------------------------------------------------+
| Środa | 7.00 | Slow jogging 30 minut |
| | | |
| | 18.00 | Prace w ogrodzie 25 minut |
+------------------+-----------+----------------------------------------------------------------------------+
| Czwartek | 6.30 | Sesja potrząsania ciałem 15 minut Chodzenie po schodach 10 minut |
| | | |
| | 18.00 | |
+------------------+-----------+----------------------------------------------------------------------------+
| Piątek | 7.00 | Poranna joga 25 minut |
| | | |
| | 18.00 | Sesja potrząsania ciałem 15 minut |
+------------------+-----------+----------------------------------------------------------------------------+
| Sobota | 7.30 | Slow jogging 40 minut |
| | | |
| | 13.00 | Mycie okien/prasowanie 30 minut |
+------------------+-----------+----------------------------------------------------------------------------+
| Niedziela | 10.00 | Spacer w lesie 120 minut |
| | | |
| | 15.00 | Sesja potrząsania ciałem 10 minut |
+------------------+-----------+----------------------------------------------------------------------------+
------------------------------------------------------------------------
Przypisy
1 J.A. Levine, Get Up! Why Your Chair Is Killing You and What You Can Do About It, St. Martin’s Press 2014, s. 70–71.
2 Japońska tradycja tatami, źródło: http://www.gaijinwpodrozy.pl/japonska-tradycja-tatami/ (dostęp: 07.12.2019).
3 N. Davies, Europa. Rozprawa historyka z historią, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak 2010, s. 73.
4 D.E. Shalala, Physical Activity and Health: A Report of the Surgeon General, Centers for Disease Control and Prevention, źródło: https://www.cdc.gov/nccdphp/sgr/index.htm (dostęp: 29.08.2019).
5 K. Starrett, J. Starrett, G. Cordoza, Skazany na biurko. Postaw się siedzącemu światu, Wydawnictwo Galaktyka 2016, s. 12–13.
6 Tamże, s. 11.
7 K.M. Gabler, Ciało – konstrukcja doskonała, Wydawnictwo Galaktyka 2018, s. 37.
8 Polacy pracują coraz mniej. Ale wciąż dłużej niż na Zachodnie, źródło: https://forsal.pl/artykuly/1411424,czas-pracy-polakow-dane-gus-i-oecd.html (dostęp: 19.05.2019).
9 Spotkania w pracy? Na większości z nich marnujesz czas, źródło: https://www.pulshr.pl/zarzadzanie/spotkania-w-pracy-na-wiekszosci-z-nich-marnujesz-czas, 34931.html (dostęp 19.05.2019).
10 Naukowcy: otyłość zagraża szarym komórkom, źródło: https://www.dw.com/pl/naukowcy-otyłość-zagraża-szarym-komórkom/a-47033149 (dostęp: 19.05.2019).
11 L. Cordian, R.W. Gotshall, S.B. Eaton, Physical activity, energy expenditure and fitness; an evolutionary perspective. Int., J. Sports Med. 1998; Jul 19(5), s. 328–335.
12 W.H.M Saris, S.N. Blair, M.A. van Baak i wsp.: How much physical activity is enough to prevent unhealthy weight gain? Outcome of the IASO 1st Stock Conference and consensus statement, Obes. Rev. 2003; May 4(2), s. 101–114.
13 Obesity and overweight https://www.who.int/news-room/fact-sheets/detail/obesity-and-overweight (dostęp: 19.05.2019).
14 Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. Jak temu zaradzić?, audycja Polskie Radio Czwórka, źródło: https://www.polskieradio.pl/10/5367/Artykul/2315832,Polskie-dzieci-tyja-najszybciej-w-Europie-Jak-temu-zaradzic (dostęp: 26.10.2019).
15 K. Klinger, Wydajemy miliardy złotych na leczenie otyłości. Podatek od cukru i zakaz reklamowania słodyczy jedynym lekarstwem?, źródło: https://serwisy.gazetaprawna.pl/zdrowie/artykuly/1395010,leczenie-otylosci-w-polsce.html (dostęp: 25.10.2019).
16 M. Nagisa i inni, Walking to School in Japan and Childhood Obesity Prevention: New Lessons From an Old Policy, American Journal of Public Health, v.102(11); Nov 2012, źródło: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3477970/ (dostęp: 28.12.2019).
17 K.M. Gabler, op. cit., s. 23, 34.
18 Tamże, s. 121.
19 J. Stradowski, Nie katuj się ćwiczeniami! Lepszy trening krótki i w pomieszczeniu. Nowe wytyczne, źródło: https://www.focus.pl/artykul/nie-musisz (dostęp: 31.08.2019).
20 G. Hagger-Johnson i inni, Sitting Time, Fidgeting, and All-Cause Mortality in the UK Women’s Cohort Study, American Journal of Preventive Medicine Volume 50, Issue 2, February 2016, s. 154–160.
21 P.A. Villablanca i inni, Nonexercise Activity Thermogenesis in Obesity Management, Mayo Clinic Proceedings, Volume 90, April 2015, Issue 4, s. 425–560, źródło: https://www.mayoclinicproceedings.org/article/S0025-6196(15)00123-8/fulltext (dostęp: 31.08.2019).
22 F.M. Alexander, The Alexander Technique: The Essential Writings of F. Matthias Alexander, Carol Publishing Group 1995.
23 D. Berceli, The Revolutionary Trauma Release Process: Transcend Your Toughest Times, Namaste Publishing, Vancouver, British Columbia, 2008.
24 J. Smith, Structural Bodywork: An introduction for students and practitioners 1e, Churchill Livingstone 2004.
25 F.F. Smith, The Alchemy of Touch: Moving Towards Mastery Through the Lens of Zero Balancing, Paradigm Publications 2005.
26 H.P. van der Ploeg i zespół, Sitting Time and All-Cause Mortality Risk in 222 497 Australian Adults, źródło: https://jamanetwork.com/journals/jamainternalmedicine/fullarticle/1108810 (dostęp: 31.08.2019).
27 J.A. Levine, op. cit. s. 24–26.
28 K. Starrett, op. cit., s. 21–22.
29 Tamże, s. 23–26.
30 Za długo siedzisz, krócej żyjesz, źródło: https://tvn24.pl/ciekawostki/za-dlugo-siedzisz-krocej-zyjesz-ra206163-3494633 (dostęp: 26.10.2019).JAPOŃSKI WKŁAD W ŚWIATOWE TRENDY ZDROWIA I JAKOŚCI ŻYCIA
Japonia – funkcjonujący w niejakim odizolowaniu od reszty świata wyspiarski kraj, a obecnie trzecia po Chinach i Stanach Zjednoczonych globalna gospodarka – jest ważną częścią nowożytnej cywilizacji. Kraj Kwitnącej Wiśni wniósł do naszej cywilizacji wiele istotnych idei i rozwiązań. Mam tu na myśli choćby sycące i zbalansowane sushi, rytuał parzenia herbaty chanoyu, kwiatowe dekoracje spod znaku ikebany, uzdrawiające techniki masażu shiatsu oraz yumeiho, sztukę miniaturyzowania drzew i krzewów bonsai, sztukę składania papieru origami czy wreszcie sztuki obrony i walki: karate, judo, jujitsu, aikido, kendo, sumo. W kontekście wyzwań, którymi żyjemy obecnie, do mojej wyobraźni przemawia także japońska, wyprzedzająca daleko w przód swoje czasy, wizja zastosowania ekologicznych napędów w samochodach. Na pierwszy rzut oka to dość przypadkowy wątek w odniesieniu do tematu tej książki, ale wystarczy potruchtać w centrum dowolnego miasta, poinhalować się zapachem spalin, by docenić prozdrowotną wartość pierwszego hybrydowego Priusa wyprodukowanego przez Toyota Motor Company w 1997 roku. Napęd hybrydowy nie jest wymysłem Japończyków, ale doskonale przewidzieli oni przyszły trend i zapewnili swojej firmie miano lidera w tak newralgicznej branży, jaką jest motoryzacja i wynikające z jej masowego rozwoju zagrożenia. Jeszcze przynajmniej przez dekadę napęd hybrydowy będzie najlepszym rozwiązaniem dla wielu nabywców, ograniczając emisję szkodliwych substancji w zatłoczonych miastach i zapewniając niezbędną mobilność na szlakach poza nimi. Imponuje mi pragmatyka tego rozwiązania. Podobnie jak strategiczne połączenie sił Toyoty, Suzuki i Mazdy dla projektowania nowych silników elektrycznych oraz aut autonomicznych wtedy, gdy nadeszła ich epoka. Z ciekawostek dodam, że w 2014 roku Toyota wprowadziła na rynek pierwszy na świecie seryjny sedan napędzany wodorem. Dziś natomiast do masowej produkcji wchodzi druga już generacja napędzanej wodorem toyoty mirai, która – jak można domniemywać – dokona kolejnego przełomu w światowych technologiach mobilności.
.
.
.
...(fragment)...
Całość dostępna w wersji pełnej.