- W empik go
Słowacki i nowa sztuka (modernizm): Twórczość Słowackiego w świetle poglądów estetyki nowoczesnej: Studyum krytyczno-porównawcze - ebook
Słowacki i nowa sztuka (modernizm): Twórczość Słowackiego w świetle poglądów estetyki nowoczesnej: Studyum krytyczno-porównawcze - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 490 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ogół ludzi, pragnąc sobie uświadomić rzeczy nie zupełnie jasne w sposób możliwie przystępny a prosty, tworzy formułki syntetyczne, odznaczające się zwięzłością i dosadnością i dające skrzywiony nieco i jednostronny, ale za to wyraźny, jaskrawy nawet obraz jakiejś prawdy moralnej, filozoficznej i t… p. Sentencye podobne rzadko bywają owocem wyrozumowanego badania; zwykle powstają intuicyjnie, jako bezwiędna krystalizacya pewnej sumy wrażeń, dostarczonych przez życie, literaturę, lub sztukę; ale właśnie dlatego, pomimo swej jednostronności, zasługują na uwagę, gdyż będąc: szczerym wyrazem gustów i aspiracji i upodobań ogółu, malują doskonale stosunek większości do pewnych zawiłych problematów. Stosunek ten, zwłaszcza jeżeli idzie o kwestye subtelniejsze, różni się biegunowo od stosunku do nich inteligentnej mniejszości. Widać to najwyraźniej w poezyi i sztuce, w której ideały większości są zwykle starsze o lat kilkadziesiąt od ideałów szczupłej garstki estetów i artystów.
Był czas, kiedy wulkaniczny wybuch naszego romantyzmu ogłoszono za obłęd i charakteryzowano brutalnie jako kierunek, w którym:
Ciemno wszędzie, głupio wszędzie,
Nic nie było, nic nie będzie.
Powoli, rzeczywistość zadała kłam temu proroctwu; ale aczkolwiek romantyzm, jako prąd, jako całokształt pewnego systematu estetycznego, zwyciężył, a nawet zdołał się już przeżyć i ustąpić miejsca nowszym strumieniom i wirom, wpływ atoli pojedynczych jego przedstawicieli na społeczeństwo i literaturę nie ustał i nieprędko ustanie. Raz dlatego, że jeszcze na to za wcześnie, powtóre zaś z powodu, że koryfeusze szkoły byli nietylko romantykami, lecz i geniuszami, a wpływy geniuszów sięgają daleko po za epokę, która ich wydała.
Ponieważ jednak trzej tytani romantyzmu naszego, jako indywidualności samodzielne, różnili się od siebie na wielu punktach, przeto każdy z nich w odmienny sposób oddziaływał na potomność.
* * *
Wpływ Mickiewicza uwydatnił się najwcześniej, sięgnął najgłębiej i rozlał się najszerzej. Słowacki, niedoceniany za życia, wolniej zdobywał sobie uznanie i sympatye i nie przeniknął dotąd wcale do tych warstw narodu, w których Mickiewicz cieszy się już znaczną względnie popularnością. Kilka dramatów, poematów i niewielka liczba utworów lirycznych – oto wszystko, co zna szersza publiczność. "Beniowski", " Król-Duch", oraz mnóstwo innych, zwłaszcza z wydanych pośmiertnie prac autora "Balladyny", nie znalazło dotąd stałego miejsca w bibliotekach domowych. Przeszkadzały temu po części warunki zewnętrzne, a mianowicie: mała liczba, oraz niekompletność edycyi tańszych, po części zaś brak łączności duchowej pomiędzy poetą a społeczeństwem, dla którego Słowacki był "za wielkim artystą".
Biorąc wyraz "wielki artysta" w cudzysłów, nie chcieliśmy nadawać wygłoszonemu przez nas sądowi kolorytu ironicznego. Bynajmniej. Cudzysłów był tu konieczny, ponieważ zdanie powyższe jest tylko parafrazą jednej z owych, wspomnianych na początku, formuł syntetycznych, tworzonych niewiadomo przez kogo, a powtarzanych przez ogół. Ogół, czując większą sympatyę dla Mickiewicza, a nie mogąc ignorować Słowackiego, próbował zdać sobie sprawę z różnicy uczuć, jakie w nim dzieła tych mistrzów budziły, i rezultat porównania zamknął w formule: "Mickiewicz jest większym poetą, Słowacki – większym artystą".
* * *
Na pozór to jest absurdem, pomiędzy poetą i artystą bowiem estetyk współczesny nie widzi żadnej zasadniczej różnicy, prócz tej chyba, że… artysta jest pojęciem ogólniejszem, poeta – bardziej szczegółowem. W gruncie rzeczy przecie każdy poeta jest artystą, każdy artysta – poetą!
Terminologia estetyków fachowych jednak nie obowiązuje ogółu, który ma swoje własne pogląd)' na sztukę i jej przedstawicieli. Poglądy mgliste, nieokreślone, trudne do ujęcia w systemat, ale tkwiące głęboko i silnie w uczuciu i nerwach szerokich mas, które niesłusznie zupełnie posądza się o zupełny brak zmysłu estetycznego. Szeroka masa jest równie czułą na piękno, jak i przerafinowani dekadenci, tylko inaczej sobie to piękno wyobraża, na inne wrażenia reaguje. Będzie patrzała obojętnie, a nawet niechętnie na symboliczne tragedye Maeterlincka, ale za to melodramat ogródkowy wzruszy ją do łez. Dlaczego? Bo natury elementarne łakną wrażeń elementarnych, silnych, a za razem wypowiedzianych w sposób możliwie prosty i, że się tak wyrazimy, dogmatyczny, bez psychologicznych zastrzeżeń i nastrojowych dygresyi.
Ogół lubi, "żeby kota nazywać kotem, a łajdaka – łajdakiem". To samo lubili, jak wiadomo klasycy; otóż estetyka większości stoi dotychczas natem samem stadyum, na jakiem stała estetyka Boileau i jego zwolenników, którzy chcieli twórczość poetycką okiełznać wędzidłem zdrowego rozsądku.
Naturalnie, twierdzenie to nie może się obejść bez licznych a ważnych zastrzeżeń.Przedewszystkiem, estetyka popularną nie jest systematem wyrozumowanym i konsekwentnym i wskutek tego zawiera mnóstwo pozornych sprzeczności. Kult zdrowego rozsądku godzi się tam np. doskonale z potrzebą pewnej romantycznej jaskrawości, której nienawidzili klasycy. Pochodzi to stąd, że istota sztuki spoczywa przedewszystkiem w formie, nie treści. Jeżeli więc treść, choćby najbardziej fantastyczną skryje się pod formą dyskretną, prostą, logiczną utwór nie razi i nie odpychaj jeżeli jednak osnowa dzieła oblecze się w draperyę wzorzystą, barwną, bogatą i oryginalną, a nieuwydatniającą wypukłe konturów myśli przewodniej pospolity a nieprzygotowany czytelnik stoi wobec takiego zjawiska jak wobec sfinksa i nie wiedząc z której strony do niego przystąpić odchodzi zniechęcony.
* * *
Są pisarze, którzy umieją połączyć wielką głębokość treści z nadzwyczajną prostotą formy, u których "myśl, lecąc z duszy prosto", nie łamie się w słowach, jak w pryzmacie, lecz koncentruje w nich, jak w soczewce, tworząc zwarty snop jasnych i ciepłych promieni. Do takich autorów należał u nas Mickiewicz, który też, pomimo swej wielkości, mógł stać się popularnym i miał prawo marzyć o tem, by dzieła jego "zbłądziły pod strzechy", gdyż nawet tam nie będą one księgą zamkniętą na siedm pieczęci.
Słowacki takich marzeń nie żywił, bo chociaż uważał działalność poetycką za wielką i ważną misyę społeczną, nie był w stanie pisać dla wszystkich. Wynikało to nie ze świadomej dumy i pogardy dla maluczkich, lecz z natury jego talentu, w którym tkwiła arystokratyczna skłonność do traktowania formy, jako samodzielnego czynnika twórczego, niepodporządkowanego, lecz równouprawnionego z treścią.
* * *
U Mickiewicza język jest tylko sługą myśli, jest instrumentem, który wtóruje w szerokich i potężnych akordach wzniosłej melodyi uczuć, nie przygłuszając jej ani na chwilę. U Słowackiego instrument zmienił się w całą orkiestrę, a akompaniament, jak w operze nowoczesnej, w samoistną Symfonię.
Poeta czuł swoją siłę na tym punkcie i niejednokrotnie szczycił się nią w "Beniowskim".
Ktoś to powiedział, że gdyby się słowa
Mogły stać nagle indywiduami,
Gdyby ojczyzną był język i mowa, –
Posągby mój stał, stworzony głoskami,
Z napisem: Patri patriae… Jest to nowa
Krytyka… Stój!… ten posąg błyska skrami,
Spogląda z góry na wszystkie języki,
Lśni jak mozajką, śpiewa jak słowiki.
Otocz go lasem cyprysów, modrzewi:
On się rozjęczy, jak harfa Eola,
W róże się same, jak Dryada, wdrzewi,
Głosem wyleci za lasy, na pola,
I rozłabędzi wszystko, roześpiewi,
Jak smukła, pełna słowików topola,
Co kiedy w nocy zacznie pieśń skrzydlatą,
Myślisz, że w niebo ulatujesz z chatą…
Trudno o lepszą i prawdziwszą samocharakterystykę. Rzeczywiście Słowacki był nietylko wielkim poetą, lecz i wielkim mistrzem, a niekiedy nawet wirtuozem formy. Czując, że "rym sam się do niego nagina", że "oktawa pieści, kocha go sekstyna", poddawał się tym pieszczotom z lubieżną rozkoszą i pozwalał czasami pięknu formalnemu przyćmiewać piękno duchowe. Słowa nie były dla niego, jak dla Mickiewicza, soczewką, skupiającą promienie myśli w jedno potężne ognisko, lecz pryzmatem, w którym myśl owa łamała się i rozszczepiała, tworząc wspaniałą kaskadę tęczowych barw i harmonijnych dźwięków.
* * *
Ten strumień pereł i brylantów tak olśniewa w pierwszej chwili, tak pochłania uwagę naszą, że patrząc na czarowne zjawisko, zapominamy o źródle, z którego ono wytryska, i o celu, do którego płynie.
A jednak i cel i źródło istnieje niewątpliwie.
Pod dyamentową pianą formy rwie głęboki prąd uczuć i myśli, biorący początek w sercu poety i toczący w swych kryształowych falach nektar, który miał "zjadaczów chleba w aniołów przerobić"…
A jednak, pomimo, że niepodobna wątpić o intencyach autora "Smutno mi, Boże", większość nie przestaje widzieć w nim tylko wirtuoza, "artysty", odmawiając mu miana "poety"! I trudno się temu dziwić. Mickiewicz, który posiadał wszelkie dane na to, by sądzić inaczej, nazywał poezyę Słowackiego "ślicznym, wzniosłym kościołem, w którym – niema Boga!…
Nawet Krasiński, jedyny ze współczesnych, który rozumiał i oceniał należycie Słowackiego, przeciwstawiając go Mickiewiczowi, jako równouprawnioną "siłę odśrodkową" – "dośrodkowej", nawet on uważał, że tęczom poety brak niekiedy "granitowej podstawy".
Ogół czytelników epoki romantycznej był o wiele surowszy od poetów i nazywał Słowackiego wprost pisarzem "niezrozumiałym" i "nienarodowym".
Dzisiaj rzeczy zmieniły się o tyle, że sąd ogółu zbliżył się do sądu najlepszych jednostek epoki współczesnej poecie: Słowacki nie budzi jeszcze entuzyazmu, ale budzi podziw – to już olbrzymi krok naprzód w ewolucyi gustu popularnego.
Poeci i estetycy doby obecnej poszli, rzecz prosta, pod tym względem znacznie dalej i nietylko wymierzyli Słowackiemu całkowitą sprawiedliwość, lecz uznali go za swego mistrza i przewodnika w krainie twórczości. Czem był Szekspir dla romantyków niemieckich, tem stał się Słowacki dla modernistów polskich. Przyczyn tego zjawiska należy szukać nietylko w normalnem działaniu czasu, który prędzej czy później naprawia krzywdy, wyrządzone geniuszom przez współczesnych, i kasuje ich niesłuszne wyroki.
Do stałych warunków i sprężyn ewolucyi dołączyły się tym razem bodźce specyalne, a mianowicie: samoistny zwrot sztuki i estetyki nowoczesnej, nietylko u nas, lecz w całej Europie ku ideałom, których większość znalazła wcielenie artystyczne w twórczości poetyckiej Słowackiego.
Kwestyę tę zbadamy szczegółowo w następnych rozdziałach
* * *
Charakteryzując zewnętrzną stronę utworów Słowackiego, powiedzieliśmy, że jej samoistność, oraz stosunek do strony wewnętrznej, przypomina rolę, jaką w operze wagnerowskiej zajęła orkiestra, ilustrująca "nastrój" dramatyczny akcyi, odgrywanej na scenie przez śpiewaków, wypowiadając współcześnie, przy pomocy bogatych efektów symfonicznych, to, czego ograniczona potęga słowa ludzkiego wyrazić bezpośrednio nie może.
Porównanie to nie jest bynajmniej zwykłą figurą retoryczną. Nie, to fakt, którego bliższe rozpatrzenie odsłoni nam może węzły, łączące twórczość Słowackiego ze sztuką nowoczesną i wskaże źródła sympatyi, jaką żywią "moderniści"*) nasi dla zmarłego przed półwiekiem romantyka.
–-
*) Wyrazy "modernizm", "modernista" aczkolwiek brzmią barbarzyńsko, są jednak lepsze od innych terminów, używanych na oznaczenie prądów i kierunków sztuki nowoczesnej, gdyż obejmują wszystkie pokrewne jej typy. Symbolizm, secessyonizm, dekadentyzm i t… p… mają znaczenie zbyt specyalne, albo też, dzięki przypadkowości powstania swego, niedokładne i fałszywe. Wyrazu "modernizm" więc używać będziemy jako synonimu tego, co Przybyszewski nazwał "nową sztuką", sztuką podmiotową w przeciwstawieniu do sztuki przedmiotowej, którą reprezentował naturalizm.
KSIĘGA PIERWSZAI.
CHARAKTER SZTUKI NOWOCZESNEJ. PRZEWAGA LIRYZMU. ZMYSŁ HISTORYCZNY. BRAK MIARY. POCIĄG DO NIESKOŃCZONOŚCI. SZTUKA I CZŁOWIEK.
Co odróżnia sztukę nowoczesną od sztuki starożytnej?
Większe bogactwo i zawiłość motywów wogóle, a psychologicznych w szczególności. Dramat Szekspira, zestawiony z tragedyą Sofoklesa, wygląda jak bujny las dziewiczy obok utrzymanego starannie parku.
"Mojżesz" Michała Anioła więcej ma duchowej potęgi i wyrazu, niżeli" Zeus" Fidyasza. " Wiosna" Botticellego zdaje się składać z samych nerwów, gdy Afrodyta Medycejska uderza przedewszystkiem harmonią kształtów cielesnych.
Im bardziej zbliżamy się ku czasom nowożytnym, tem bardziej komplikuje się i przeducha – wia sztuka. Jeden rozdział romansu Balzaca więcej zawiera i porusza problematów psychologicznych, niż" Iliada" i" Odyseja" razem wzięte.
Rozwój estetyki – to ciągły proces różniczkowania się i rozkładania rzeczy prostych pozornie na liczne czynniki elementarne. Jak filozofia starożytności uwzględnia tylko ' cztery zasadnicze żywioły, tak i estetyka owoczesna znała i uznawała tylko pewną ograniczoną liczbę zjawisk typowych. Jak z ognia, ziemi, powietrza i wody wyłoniło się z czasem mnóstwo pierwiastków, tak i typy rozpadły się na indywidua, a indywidua – na nastroje.
Sztuka starożytna, oraz zrodzona z niej pseudoklasyczna, tworzyły postaci o charakterze ogólnoludzkim, uosobione abstrakcye cnót, wad i namiętności, oderwane prawie od warunków czasu i przestrzeni. Romantyzm zaczął się troszczyć o" koloryt lokalny", uwzględniał skrupulatnie psychologię narodową i rasową, a na miejscu schematycznych typów postawił żywe indywidua. Realiści i naturaliści poszli jeszcze dalej i biorąc w rachubę wpływy, jakie na człowieka wywiera dziedziczność, otoczenie, wychowanie i praca zawodowa, pogłębili znacznie problematy psychologii indywidualnej.
Tutaj skończył się proces rozkładu typów na indywidua, które uznawano przez czas długi za pierwiastki ostateczne, za jednostki duchowe, nie dające się estetycznie rozszczepić na czynniki prostsze.
Ewolucya jednak nie zatrzymuje się nigdy. Skończywszy z typem, wzięto się do indywiduów i proces różniczkowania trwa bez przerwy, przynosząc coraz to nowe niespodzianki. Jaźń ludzka przedstawia się modernistom nie jako całość jednolita, lecz jako szereg stanów," nastrojów" psychicznych, z których każdy można wydzielić z reszty i traktować samoistnie.
* * *
Nie jest to w gruncie rzeczy nic innego, jeno zwycięstwo żywiołu lirycznego nad żywiołem epicznym. Sztuka starożytna była epiczną par excellence, dbała bowiem więcej o czyny, niżeli o motywy czynów, odtwarzała chętniej zewnętrzną, niżeli wewnętrzną stronę działalności ludzkiej, przedstawiała plastycznie zdarzenia i wypadki życiowe, nie wnikając zbyt ściśle w to, co się dzieje w sercu i mózgu bohaterów.
Dzisiaj dramat wewnętrzny dominuje nad zewnętrznym.
Prototypem estetycznym epoki jest, nie skory do czynu Orest, lecz elegijny Hamlet, który zamiast działać, analizuje swoje uczucia i odsłania przed widzem zakrwawione włókna cierpiącej duszy.
Liryzm opanował nawet sztuki plastyczne. Malarz współczesny nie odtwarza natury, lecz wrażenia, które w nim natura budzi: pejzaż, według estetyki dzisiejszej, nie jest przedmiotowym obrazem kawałka przyrody, lecz odbiciem" stanu duszy" malarza w danym momencie.
Wszystko, co się styka ze sztuką i pięknem, skłania się ku podmiotowości; nawet krytyka subjektywna i wrażeniowa zaczyna brać górę nad dawnym objektywnym stosunkiem do produktów artyzmu.
W muzyce, niesłychany rozwój harmonii pozwolił na odtwarzanie takich subtelności lirycznego nastroju, o jakich starzy, prości mistrzowie, dla których melodya była alfą i omegą ekspresyi, nawet marzyć nie mogli.
* * *
Nietzsche, którego dzieła można uważać za najdoskonalszą krystalizacyę literacką ideałów estetyki modernistycznej, a który, zgodnie ze swoją paradoksalną naturą, gromił niekiedy w teoryi to, co szerzył w praktyce, tak charakteryzuje nowoczesną sztukę i nowoczesnych artystów:
" Kto zdoła wypowiedzieć dokładnie to, czego ci mistrze nowych narzędzi wyrazu wypowiedzieć dokładnie nie zdołali?… Wszyscy pogrążeni w literaturze po oczy i uszy: pierwsi artyści wykształceni na literaturze wszechświatowej, pośrednicy i mąciciele różnych sztuk i zmysłów (Wagner jako muzyk należy do malarzy, jako poeta do muzyków, a jako artysta wogóle do aktorów); fanatycy ekspresji" za wszelką cenę", wielcy odkrywcy w dziedzinie wzniosłości, a także brzydoty i okropności; jeszcze więksi, jako dkrywcy efektów, wirtuozi na wskróś znający tajemne i przykre ścieżki do wszystkiego, co kusi, wabi, uwodzi, przynagla wywraca; urodzeni wrogowie logiki i linii prostych, żądni wszystkiego, co obce, egzotyczne, potworne, krzywe, sprzeczne same z sobą… Wogóle zuchwale-śmiała, wspaniale-potężna, wysokolotna i wysoko porywająca rasa wyższych ludzi" *) .
Słowa powyższe, w których poza jaskrawą i paradoksalną formą ukrywa się znaczna doza prawdy, stosował Nietzsche głównie do Wagaera i późniejszej generacyi romantyków francuskich (r. 1840), jakoto Balzaca, Delacroix… etc. To jednak, co mówi o sztuce i literaturze współczesnej sobie, nie różni się w zasadzie od przytoczonego wyżej poglądu.
Według Nietzschego, dzięki" zmysłowi historycznemu", który nas nauczył rozumieć to, co odległe i obce, posiadamy tajemny dostęp do wszystkiego," zmysł, instynkt, smak i język do wszystkiego". Rozumiemy np. Homera, którego" dystyngowani" XVII stulecia –" nie czuli"; podoba nam się Szekspir," ta zadziwiająca, hiszpańsko-maurytańsko-anglosaska synteza", która pobudziłaby do -
*) Jenseits von Gut und Böse, str. 229 – 230.
śmiechu i gniewu ateńczyka z epoki Eschylosa; " ta dzika pstrocizna, ta plątanina subtelności, brutalności i sztuczności najwyższej" pociąga nas właśnie, ale za to" brak nam zmysłu do rzeczy skończonych i ostatecznie dojrzałych". Nie podoba nam się w dziełach i ludziach" to, co jest prawdziwie dysygnowanem (vornehm), co oddaje chwilę gładkiej ciszy morskiej i halkijońskiego wystarczania samemu sobie". Nie podobają nam się" pozłota i chłód, cechujące rzeczy, które dojrzały… ani owe chwile i cuda, kiedy wielka siła zatrzymała się dobrowolnie przed bezmiarem i nieokreślonością".
" Miara jest nam obcą – przyznajemy się da tego. Nasza wrażliwość reaguje tylko na bodźce nieskończoności i bezmiaru. Niby jeździec na rozhukanym koniu, puszczamy, stykając się z nieskończonością, cugle, my ludzie współcześni, my półbarbarzyńcy i czujemy się szczęśliwymi wówczas, gdy nam grozi największe niebezpieczeństwo" *).
* * *
Tak określa nastrój i kierunek sztuki nowoczesnej jeden z najwybitniejszych jej przedstawicieli, typowy" półbarbarzyńca", prawdziwy" człowiek współczesny", urodzony wróg" prostych linii"," logiki" i" miary"," fanatyk ekspresyi", -
*) Jenseits von Gut und Böse, 178 – 9.
" mistrz nowych narzędzi wyrazu", starający się odczuć i oddać" wszystko", znający niebezpieczne ścieżki do tego, co" kusi, uwodzi, wywraca, co potworne, krzywe i sprzeczne same z sobą".
Charakterystyka modernizmu napisana przez Nietzschego jest zarazem samokrytyką, ale samokrytyką, uznającą konieczność takiego, a nie innego stanu rzeczy. Nietzsche stawia wysoko miarę i spokój klasyczny, a nawet pseudoklasyczny, ale rozumie, że dusza współczesna już do tych momentów wrócić nie może – przynajmniej w danej chwili.
Dlaczego?
Bo, dzięki zbiegowi różnych okoliczności, rozwinął się w nas" zmysł historyczny", t… j… zdolność wczuwania się i wżywania w ducha cywilizacyi umarłych, obcych, odległych w czasie i przestrzeni, egzotycznych; rozbudziła się w nas ciekawość poznania wszystkiego, nie wyłączając rzeczy najdziwaczniejszych i najpotworniejszych *) .
–-
* ) Camille Mauclair w swojej doskonałej charakterystyce symbolistów francuskich zaznacza jako rys znamienny ich pociąg do erudycyi i do rzeczy rzadkich:" Contrairement aux naturalistes, ignorants toute tradition littéraire, les jeunes gens savaient beaucoup et sérieusement. Ils savaient même trop, égarant leurs lectures sur des singularités litteraires et s'éprenant des choses quine dépassaient pas la curiosité, dans leur zéle excessif à tout connâitre.
Umysł nasz stał się przez to bogatszym, wrażliwość głębszą i elastyczniejszą, ale zyski te okupiliśmy zatratą poczucia jednolitości i wewnętrznego spokoju. Może to stan przejściowy, może z czasem opanujemy ten nadmiar wrażeń i wzruszeń, które rwą naszą duszę na strzępy, dzisiaj jednak jeszcze do tego nie przyszło.
Sztuka nowoczesna jest tylko odzwierciedleniem nastroju, albo, ściślej mówiąc, legionu" nastrojów" psychicznych ludzkości dzisiejszej.
Nastrojów tych niepodobna ująć nietylko w jedną, ale wogóle w żadną jasną i ze środkowaną formułę. Stoi temu na przeszkodzie zarówno zbyt wielka obfitość i różnolitość wzruszeń, jak i ich subtelność, lotność i niepochwytność.
Dlatego linie proste i logika normalna, które wystarczały Grekom, Rzymianom i Francuzom XVII stulecia, nie wystarczają współczesnemu artyście. Jest on nietyle" urodzonym wrogiem logiki" – jak go nazywa Nietzsche – ile wrogiem wniosków wyprowadzonych ongi z przesłanek, których wartość i znaczenie uległy radykalnemu przeobrażeniu.
Zmienił się człowiek, a z nim zmienił się świat i stosunek ludzkości do świata. To, co starożytnym wydawało się jasnem, pewnem i prostem, wydaje nam się ciemnem, wątpliwem i zawikłanem: wyraziste kontury dawnych syntez filozoficznych zostały zatarte przez rylec krytycyzmu.
Pojęcia prawdy i piękna rozszerzyły się, ale i rozwiały zarazem w coś nieskończenie wielkiego i nieskończenie – mglistego. Na miejscu dogmatów objektywnych stanęły subjektywne poglądy, wrażenia i wyobrażenia. Jednolity niegdyś świat rozpadł się na tęczowy chaos zjawisk, w którym, pewny siebie ongi, a dzisiaj nieśmiały i niespokojny człowiek szuka po omacku własnej drogi i punktu oparcia…
Jaki człowiek – taka sztuka: ewolucya sztuki jest tylko skutkiem i wykładnikiem ewolucyi ducha ludzkiego.II.
SŁOWACKI NIEGDYŚ I DZISIAJ. SĄDY MICKIEWICZA I KRASIŃSKIEGO. ZDANIA KRYTYKÓW DZISIEJSZYCH. EWOLUCYA W POGLĄDACH NA" KRÓLA-DUCHA. "
Przyjrzyjmy się teraz twórczości Słowackiego i zobaczmy, czy rzeczywiście posiada ona cechy pokrewne ideałom nowoczesnego pokolenia artystów.
Najpierw jednak musimy zrobić małe zastrzeżenie. Jeżeli, porównywając dzieła Słowackiego z produkcyą doby obecnej, odnajdziemy pewną ilość rysów wspólnych, to nie mamy prawa wyciągać z tego faktu jakichkolwiek bądź wniosków co do wartości prac autora" Balladyny".
Wartość twórczości poetyckiej nie mierzy się etykietą, jaką na dziełach danego wieszcza przylepić można. Słowacki pozostanie Słowackim bez względu na to, czy w poezyi jego brzmią, czy nie brzmią tony muzyki modernistycznej.
Doszukując się więc w utworach Słowackiego istnienia czynników estetycznych, które dzisiaj wysunęły się na plan pierwszy, chcemy tylko rzucić światło na naturę talentu poety i na stosunek jego do młodszej generacyi artystów i czytelników.
Nie piszemy oceny, nie wydajemy sądu, lecz pragniemy tylko przedstawić obraz faktycznego stanu rzeczy.
* * *
Rozpatrzmy najpierw zewnętrzną stronę kwestyi.
Czy Słowacki rzeczywiście musiał czekać pół wieku przeszło na uznanie, zrozumienie i popularność?
Jest to mniemanie powszechne i naszem zdaniem uzasadnione. Mimo to jednak niektórzy z tych, co przed paroma laty głosili, że wiersz Słowackiego w porównaniu z wierszem Mickiewicza dźwięczy jak" brzęk tłuczonego szkła" w porównaniu z tonem spiżowego dzwonu, ciż sami dowodzą dzisiaj, kiedy koło wielbicieli śpiewaka" w Szwajcaryi" wzrosło niesłychanie, że właściwie Słowacki był zawsze popularny wśród ogółu, i że tylko krytycy nie wiedzieli o tem i dopiero pod wpływem" mo – dy zaczęli chwalić i analizować to, co przedtem negowali lub ganili.
Jest to zwykła taktyka umysłów ciasnych i "nieomylnych ", które zwalczają każdy niesympatyczny sobie objaw, czy pogląd dopóty, dopóki nie zyska on aprobaty ogółu. Z chwilą jednak, kiedy nieuznawana i poniewierana prawda wejdzie, dzięki prawom ewolucyi i wysiłkom czcicieli, do urzędowego panteonu, byli przeciwnicy maskują swoją porażkę, głosząc urbi et orbi, że właściwie nic się nie zmieniło, bo nowa prawda jest tak stara jak świat, a że wszyscy wiedzieli o tem od niepamiętnych czasów, nie ma więc z czego się cieszyć, ani czego podziwiać.
Otóż, jeżeli idzie o Słowackiego, to nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w czasach ostatnich dopiero zaczęto go traktować i sądzić tak, jak na to zasługiwał. Współcześni, z małym bardzo wyjątkiem, niedoceniali go i nie rozumieli.
Potwierdzają to fakty.
Nie będziemy się zatrzymywać nad zdaniami krytyków minorum gentium, którzy szarpali Słowackiego, jak szakale: tego rodzaju wybryki bowiem nie stanowią przekonywającego dowodu. Inaczej jednak rzecz się przedstawia, jeżeli idzie o sądy takich osobistości, jak Mickiewicz i Krasiński.
* * *
Mickiewicz w swoich wykładach o literaturze nie wspomniał o poezyach Słowackiego ani jednem słówkiem *). Dlaczego? czy przez złą wolę? To przypuszczenie byłoby niedorzecznością. Gdzież więc należy szukać powodów tego wymownego milczenia? W tem najprawdopodobniej, że autor Pana Tadeusza" lekceważył twórczość autora "Lilii Wenedy", że jej niedoceniał, że przykładał do niej niewłaściwą miarę.
A Krasiński?
Krasiński wogóle czcił, cenił i rozumiał Słowackiego – ale tylko do pewnego punktu.
"Kilka słów o Juljuszu Słowackim", drukowane w poznańskim " Tygodniku literackim", zawiera tak doskonałą charakterystykę talentu Słowackiego, iż dzisiaj można się na nią zgodzić bez zastrzeżeń.
A jednak ten sam Krasiński, który był nietylko genialnym poetą, ale i estetykiem niezwykłej miary, pisze po przeczytaniu "Króla Ducha".
"Nic prawie nie zrozumiałem w "Królu Duchu", jeśli dwadzieścia strof, to najwięcej; wiersz prześliczny, ale to jak w kalejdoskopie, rysunki -
*) Nie można uważać za charakterystykę poety jedynej wzmianki, wtrąconej nawiasowo w toku wykładu o pewnym odłamie literatury polskiej, że "mamy nawet jedno dzieło Słowackiego, którego cały przedmiot rozwija się na północy. I nic więcej, ani tytułu, ani oceny, ani żadnego epitetu (Lekcya XXIII).
barw pełne, lecz bez treści żadnej (?), dźwięki najwdzięczniejsze, ale bez myśli (?). Przynajmniej tak schowana, że jej ja nie mogę dojść, może też zgłupiałem. Jużci wiem, że idzie o metempsychozę ducha człowieczego i to przez wieki wszystkich polskich dziejów; to wiem, ale nic więcej. Albom ja waryat, czytelnik, albo autor ( sic!), co pisał. To niebezpieczne takie pisanie, bo gotówby czytelnik w zapasy pójść z autorem, wołając w rozpaczy: ty, ty, ty, nie ja waryat" *).
Zarzut ten, tak podobny w treści i formie do zarzutów, stawianych dzisiaj modernistom przez ich przeciwników, brzmi w ustach Krasińskiego tem dziwniej, że w innem miejscu autor "Nieboskiej", broniąc przyjaciela przed niesprawiedliwością współczesnych, napisał: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, wy się na nim nie znacie; przyjdzie czas, w którym się poznacie. Wszyscy krzyczeli na Byrona, wszyscy na Fausta, wszyscy na pana Adama, że ciemny – a dziś dzieci go rozumieją, bo, co się przeprowadza w mózgu ojców, to do serc dzieci przechodzi i rodzi się z niemi instynktownie".
* * *
Były to słowa prorocze. Wprawdzie daleko jeszcze do tego, żeby Słowackiego rozumiały "dzieci", -
*) Listy do Gaszyńskiego. Lwów 1882, str. 307.
ale, bądź co bądź, nikt z ludzi wykształconych literacko nie ośmieli się dzisiaj nazwać "Króla Ducha " waryactwem. Musiała więc zajść w gustach estetycznych ogółu olbrzymia zmiana. Zaznacza to w swojej "Historyi literatury poleskiej" Chmielowski, badacz trzeźwy i sumienny, którego o jakieś specyalne sympatye dla modernizmu posądzać nie można.
"Słowacki jako poeta – czytamy na str. 192 tomu IV – nie ma tego przywileju, co geniusz Mickiewicza, nie jest dla wszystkich. Pewne tony uczuciowe on tylko jeden z wielkich poetów naszych umiał wydobyć z lutni i pod względem "nastroju" daleko jest bliższy naszym czasom, aniżeli Mickiewicz; stąd liczni jego naśladowcy w młodszem pokoleniu. Niektóre jego poematy są dzisiaj daleko silniej odczuwane, aniżeli dawniej: "W Szwajcaryi", "Król – Duch".
Co do "Króla – Ducha", to gigantyczny ten poemat, który przed pół wiekiem nie znalazł jakeśmy to widzieli – uznania nawet u najgenialniejszych i najżyczliwszych krytyków, dzisiaj stawiany bywa na jednym poziomie z "Panem Tadeuszem".
W pięknej rozprawie Kazimierza Włostowskiego (I. T. Hodiego) p… t: "Poezya polska o świcie XX stulecia" ( Ateneum 1900) czytamy:
"Poezya polska zdobyła się na dwa wielkie, największe w XIX i może w czasach nowo – żytnych arcydzieła, nierównej ziemskiej objętości i wagi, równie przecież jasno i wspaniale przyświecające widnokręgom cudowności twórczej. Historyczność legendowa, przetkana wszystkimi czarami stubarwnej fantazyi gminnej, roztoczyła cały swój przepych w "Królu – Duchu"; zwyczaj i obyczaj narodowy, mieniący się wszystkimi blaskami uczuć przyrodzonych i przyrody uczuciowej, sielskiej spoczął w majestacie niespożytych piękności "Pana Tadeusza". To wschód i zachód pierwszego, skończonego, dokonanego poematu naszego życia".
* * *
Twierdzenie, że "Król – Duch" jest koroną twórczości Słowackiego i arcydziełem równem "Panu Tadeuszowi" brzmiałoby, nietyle 50, ale 20 lat temu jeszcze jako herezya *). Nawet najsumienniejszy i najgłębszy z komentatorów i biografów Słowackiego, Małecki, chwali "Króla – Ducha" tylko za przedziwny język i zdaje się wcale nie dostrzegać owego "potężnego, bijącego w nas wichru natchnienia*, o którym wspomina A. G. Bem ( Prawda 1900).
Gdybyśmy do zdań krytyków starszych dołączyli głosy pisarzów młodszego pokolenia, przepaść -
*) Wyjątek stanowi Asnyk, który napisał doskonałe studyum o "Królu – Duchu", a w "Śnie Grobów" wstępował wyraźnie w ślady swego "mistrza".
pomiędzy dawnymi a nowymi poglądami natwórczość Słowackiego zarysowałaby się jeszcze wyraźniej.
Nie będziemy jednak przedłużać tej litanii cytat, sądzimy bowiem, że to, cośmy przytoczyli wystarczy do stwierdzenia faktu ewolucyi w sądach o Słowackim.
Miejsce obojętności, lub chłodnego podziwu zajął dziś entuzyazm, uwielbienie i gorąca sympatya.
Mamy tu więc do czynienia z objawem poważniejszym od przelotnego wybryku mody, z faktem, rzucającym ciekawe światło na ewolucyę duchową społeczeństwa i zasługującym na poważne rozpatrzenie.
Nie jest to sprawa wydęta sztucznie przez grupę ambitnych literatów, lecz zjawisko realne, owoc i skutek różnych czynników, których naturęi charakter zbadać należy.
Ponieważ poeta pozostał tem, czem był, musiał się niewątpliwie zmienić nastrój psychiczny epoki dzisiejszej, a przynajmniej najwybitniejszych jej przedstawicieli i sterowników.III.
ROMANTYZM I MODERNIZM REAKCYA PRZECIW MATERYALIZMOWI I NATURALIZMOWI. KLASYCYZM I NATURALIZM. NATURALIZM I REALIZM.
Pomiędzy epoką romantyczną, a dobą dzisiejszą istnieje wiele analogii.
Romantyzm był reakcya nietylko przeciw klasycyzmowi, lecz i przeciwko optymistycznemu, a suchemu racyonalizmowi w. XVIII, który sądził, że ująwszy rozwój ducha człowieczego w prostą, ale ciasną formułę logiczną, otworzy mu drogę do szczęścia na ziemi i zapewni spokój na wieki.
Podobne marzenia żywił i pozytywizm, z którego wyrosła ostatnia wielka synteza filozoficzna, co ogarnęła wszystkie dziedziny umysłowości ludzkiej i pod nazwą materyalizmu w nauce, kapitalizmu i socyalizmu w życiu społecznem, militaryzmu w polityce, utylitaryzmu w etyce, a naturalizmu w estetyce, królowała a po części i króluje dotąd nad światem.
Zostawiamy na boku politykę, ekonomię i socyologię, chociaż i w nich również budzi się teoretyczna *) , jak dotąd, reakcya przeciwko materyalistycznemu pojmowaniu celów i przyczyn rozwoju państwowo – społecznego. Nie będziemy zatrzymywać się dłużej i nad nauką wogóle, która wyrosła dość prędko z ciasnej szaty materyalizmu i złożyła ją do skarbca pamiątek historycznych. Obchodzi nas w danym wypadku sztuka, ta najlotniejsza i najruchliwsza z cór ducha ludzkiego, która ze- -
*) Zwracamy uwagę na społeczne teorye Ruskina i jego szkoły, która kwestyę robotniczą przenosi z gruntu czysto ekonomicznego na grunt etyczno – estetyczny; na t… zw. "Ruch etyczny", oraz walkę z militaryzmem i dążenia do usunięcia wojen.
rwała najwcześniej i najradykalniej sojusz z materyalizmem, co w estetycznem swojem wcieleniu nosił miano naturalizmu.
* * *
Jeżeli więc słusznie można uważać materyalizm dzisiejszy za syna i dziedzica racyonalizmu encyklopedystów, to nie ma najmniejszej wątpliwości, że "modernizm" zasługuje na miano "neoromantyzmu", jakie mu niektórzy estetycy nadają *).
Zarówno romantyzm jak i modernizm są to prądy par excellence indywidualistyczne i estetyczne.
Kiedy klasycyzm i naturalizm poddawały się chętnie pod berło nauki i uważały sztukę tylko za jeden ze środków do rozszerzania wśród ogółu prawd zdobytych przez rozum, romantycy i moderniści więcej wierzą własnemu "czuciu" niżeli "szkiełkom i oczom mędrców" i głoszą zupełną autonomię sztuki, która jest sama sobie celem i nie ma obowiązku zniżać się do roli moralizatorki i nauczycielki mas.
Klasycyzm i naturalizm były to prądy jedno- -
*) Por. przedmowę do "Die blaue Blume", Eine Anthologie romantischer Lyryk von Friedrich v. Oppeln – Bronikowski und Ludwig Jacobowski mit Einleitung der Herausgeber. Lipsk 1900. Bronikowski mówi o sztuce dzisiejszej, że "stoi pod znakiem neoromantyzmu".
lite, gdyż opierały się na wierze w objektywną prawdę pewnej syntezy naukowo – rozumowej, romantyzm i modernizm są kierunkami rozbitymi na mnóstwo strumieni indywidualnych, gdyż, negując przedmiotową wartość wiedzy, opierają się tylko na syntezach podmiotowych.
Klasycy i naturaliści piętnowali nadużycia społeczne, ale nie przeciwstawiali swojej osobistości społeczeństwu jako samoistnego równouprawnionego świata, co czynili romantycy i czynią moderniści.
Klasycy nie posiadali ani odrobiny tego, co Nietzsche nazywa naszym "szóstym" historycznym zmysłem, naturaliści zaś, pomimo postępu badań dziejowych i etnograficznych, pragnęli, chociaż bezskutecznie, ubezwładnić działanie tego zmysłu i wyłączali ze sztuki wszelkie motywy historyczne i egzotyczne: romantycy stali przedewszystkiem na historyi, legendzie i egzotyzmie, a moderniści idą w tym kierunku jeszcze dalej.
I klasycy i naturaliści starali się trzymać fantazyę na wodzy; pierwsi za pomocą wędzidła logicznego, drudzy przez oddanie jej pod kontrolę obserwacyi: u romantyków i modernistów fantazya cieszy się bezwzględną swobodą i może bujać po całym obszarze realnego i idealnego świata. Dlatego też klasycy i naturaliści czuli wstręt do wszystkiego, co mgliste, niejasne, nieokreślone, mistyczne, co się nie da ująć w karby logiki, co się wymyka z pod sprawdzianu obser – wacyi, co tchnie przesądem, zabobonem, co trąci nadnaturalnością, gdy romantycy i moderniści, lekceważąc świat skończony, realny, ciążą właśnie ku owym zagadkowym otchłaniom i czują się najlepiej w odurzającej atmosferze metafizyki i okultyzmu.
Klasycy i naturaliści są w pierwszej linii epikami, t… j… uprawiają sztukę objektywną, w której osoba twórcy ukrywa się dyskretnie po za dziełem, gdy romantycy i moderniści są egotystami i lirykami.
Klasycy i naturaliści podporządkowywali w swoich teoryach estetycznych część całości, wyjątek regule: pierwsi byli psychologami typów oderwanych, drudzy psychologami grup i mas społecznych; pierwsi gubili się w uogólnieniach logicznych, drudzy tonęli w szarej przeciętnej pospolitości. Romantycy i moderniści unikają jak ognia wszystkiego co normalne, a gonią za barwną wyjątkowością, oraz, jak powiedział cytowany wyżej Nietzsche, zatem co " nielogiczne, krzywe i sprzeczne same z sobą".
* * *
Nakoniec jeszcze jedna uwaga.
Klasycyzm i naturalizm były wyłącznymi i typowymi wytworami rasy latyńskiej, która odznaczała się zawsze zdolnością do budowania prostych, logicznych i regularnych syntez we wszystkich dziedzinach myśli, gdy romantyzm i modernizm rozwijają się samodzielnie u różnych narodów, ale najsilniejszy bodziec do tego rozwoju wychodzi za każdym razem od rasy germańskiej, która była od dawien dawna rzeczniczką indywidualizmu, nietyle może w sferze czynu, ile w sferze ducha.
Chociaż bowiem pierwszych śladów romantycznego poglądu na życie należy szukać u Rousseau'a, to jednak silniej, głębiej i trwałej oddziaływali w tym kierunku Goethe ("Werther", "Wilhelm Meister", "Faust"), oraz szkoła romantyków niemieckich, która skanalizowała postulaty estetyczne romantyzmu w jeden potężny strumień i rozlała go po świecie. Dalej, chociaż Chateaubriand uważa się z niejaką słusznością za poprzednika Byrona, to jednak właściwym prorokiem romantyzmu, jego artystycznem i życiowem wcieleniem i krystalizacyą był Byron, który odegrał w ewolucyi tego prądu taką samą rolę, jaką w rozwoju modernizmu odegrali Wagner i Nietzsche, a w ostatnich czasach i po za granicami Wielkiej Brytanii zaczął odgrywać wielki reformator malarstwa angielskiego w duchu ideałów nowoczesnych – Ruskin *).-
*) W ruchu modernistycznym francuskim, który pochodzi od Baudelaire'a (przesyconego Edgarem Poe i Hoffmanem), wielką rolę odgrywają pisarze pochodzenia cudzoziemskiego, Szwajcarzy, Grecy (Moreas), a zwłaszcza Fla-
Rzecz prosta, że zestawienie klasycyzmu z naturalizmem i romantyzmu z modernizmem i przeciwstawienie tych dwóch par równoległych kierunków nie dowodzi bynajmniej tożsamości pokrewnych sobie doktryn: wnuk bywa często podobny do dziada, ale jest mimo to inną zupełnie osobą.
Już sam fakt, że naturalizm nastąpił po romantyzmie a modernizm po naturalizmie wpłynął głęboko na charakter tych prądów, wprowadzając do nich nowe pierwiastki i formuły estetycznopsychologiczne. Fale życia i myśli jak fale morza zachodzą wciąż jedne na drugie tak, że niepodobna pochwycić pomiędzy niemi linii granicznej. Romantyk Balzac uważany jest słusznie za ojca naturalizmu, a w twórczości – nie w doktrynie – Zoli nawet niezbyt wprawne oko dojrzy grube warstwy romantycznych osadów. Podobnie przedstawia się stosunek modernizmu do naturalizmu – o tem jednak pomówimy w innem miejscu.
* * *
Nakoniec, ażeby zapobiedz możliwym a nieuzasadnionym komentarzom, pragniemy wyjaśnić – mandzi, w których żyłach płynie krew germańska. W Belgi powstała cała szkoła samoistna, pisząca po francuski i związana z literaturą francuską, ale posiadająca własny tyrasowo-germański (Maeterlinck, Rodenbach, Verhaeren).
dlaczego w toku naszych rozumowań używaliśmy stale wyrazu "naturalizm" nie "realizm". Otóż, ponieważ zestawialiśmy ze sobą doktryny, prądy, nie dzieła, musieliśmy się trzymać terminologii przyjętej przez dane szkoły. Realizm zaś nie stanowi własności żadnej szkoły, nie jest, jak naturalizm, prądem przejściowym, lecz stałym, choć bynajmniej nie jedynym czynnikiem wszelkiej szczerej i uczciwej twórczości artystycznej. Błąd naturalizmu polegał natem, że jeden z wielu czynników artyzmu podniósł do godności jedynego czynnika. Realizm więc godzi się doskonale ze wszystkimi typami sztuki.
Realistą był Homer, Dante, Szekspir, Mickiewicz, Byron, Goethe, Balzac, ale każdy z nich był także czemś więcej: był bowiem twórcą nie kopistą.
Obserwacyą realistyczna jest tylko środkiem, nie celem, środkiem dającym się zużytkować z korzyścią zarówno w epice, jak w liryce, zarówno przy kreśleniu scen rodzajowych, jak i monumentalnych fresków historycznych, lub mitologicznych, zarówno w powieści społecznej, jak i w romantycznej fantazyi, zarówno przy przedmiotowem odtwarzaniu zjawisk życia codziennego, jak i w ultrapodmiotowych spowiedziach poetyckich i ezoterycznych " nastrojach".
Zjawiska świata wewnętrznego, wrażenia, myśli i uczucia podmiotowe są przecież faktami realnymi, a samo-obserwacya jest także – obserwacyą realistyczną.IV.
SŁOWACKI I MODERNIZM. STANOWISKO SŁOWACKIEGO W ROMANTYZMIE. SPRZECZNOŚCI WEWNĘTRZNE ROMANTYZMU. INDYWIDUALIZM W EPOCE ROMANTYCZNEJ I DZISIEJSZEJ. DĄŻENIE DO ODRĘBNOŚCI.
Jak już wykazaliśmy wyżej, modernizm – a pod mianem tem rozumiemy wszystkie jego odłamy: dekadentyzm, symbolizm, prerafaelityzm etc… – jest do pewnego stopnia zwrotem do ideałów estetycznych romantyzmu. Wskutek tego poeci szkoły romantycznej, a między innymi i Słowacki muszą cieszyć się dzisiaj większem uznaniem aniżeli w okresie, poprzedzającym dobę obecną.
I tak jest rzeczywiście. Dlaczego jednak Słowacki u nas, a Shelley, Novalis, Edgar Poe *) i t… p… w całej Europie wysunęli się dzisiaj na plan pierwszy? Dlaczego sympatye, jeżeli nie ogółu to estetyków i poetów, płyną przeważnie ku tym a nie innym wielkim postaciom pokrewnej nam