Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Słowniczek kaszubski - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Słowniczek kaszubski - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 179 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP.

W sta­ro­żyt­no­ści, na wie­le wie­ków przed od­kry­ciem Ame­ry­ki przez Ko­lum­ba, wie­rzo­no pra­wie po­wszech­nie w ist­nie­nie ja­kiejś nie­zna­nej wy­spy, nie wi­dzia­nej, nie zwie­dzo­nej przez ni­ko­go, a po­ło­żo­nej za gó­ra­mi, za mo­rza­mi, gdzieś na sa­mych koń­czy­nach świa­ta. Ul­ti­ma Thu­le ją zwa­no. Kto uwie­rzy, iż jed­na część daw­nej Pol­ski nie­mal cał­kiem aż po na­sze cza­sy jest nie­zna­ną, Po­la­kom, praw­dzi­wą, dla nich ul­ti­ma Thu­le, ter­ra in­co­gni­ta? Spy­taj się ro­da­ków spo­so­bem wiesz­cza "Pie­śni o zie­mi na­szej, " czy zna­ją cały kraj oj­czy­sty, czy wie­dzą co to Ka­szu­bi z nad Łaby i Bał­ty­ku; a rę­czę, że więk­sza z nich licz­ba, zwłasz­cza w dal­szych stro­nach, ude­rzo­na tą, na­zwą, po raz pierw­szy bo­daj sły­sza­ną" zo­sta­wi cię, ku twe­mu zdu­mie­niu, bez od­po­wie­dzi żą­da­nej. Co wię­cej, Wiel­ko­po­la­nie czę­sto w gnie­wie czę­stu­ją Niem­ca, znie­na­wi­dzio­ne­go te­raz wię­cej, niż kie­dy­kol­wiek przed­tem, mia­nem Ka­szu­by, da­jąc tem sa­mem nie­chlub­ne dla sie­bie świa­dec­two zna­jo­mo­ści rze­czy swoj­skich. Świa­tłych na­wet ro­da­ków sły­szeć moż­na nie­kie­dy, bądź w po­tocz­nej mo­wie, bądź w uczo­nych roz­pra­wach, za Niem­ca­mi po­wta­rza­ją­cych, ja­ko­by Ka­szu­bi byli nie­do­bit­ka­mi Wen­dów, a le­d­wo dzie­sią­ty na­zwie ich Po­la­ka­mi, wsze­la­ko z nie­od­łącz­ną uwa­gą, że na­rze­cze ka­szub­skie do nie­zro­zu­mie­nia sko­śla­wio­ne przy­miesz­ką bar­dzo licz­nych słów sta­ro­nie­miec­kich.

Ato­li w smut­nym tym ob­ja­wie nic dziw­ne­go. Pod­czas gdy bo­wiem inne Pol­ski zie­mie mia­ły swych hi­sto­ry­ków, piew­ców, a przy­najm­niej po­wie­ścia­rzy, prze­szło­ści Po­mo­rza ża­den z na­szych dzie­jo­pi­sa­rzy, tak młod­szych, jak star­szych, głę­biej nie zba­dał, le­d­wo co z ko­niecz­no­ści do­tknął mi­mo­cho­dem. Tej zie­mi ta­jem­nic nie pod­słu­chał i nie wy­śpie­wał nikt z po­etów: ani jej wzgór­ków i gór, ob­ro­śnię­tych krza – kami i la­sem, nie po­trząsł uro­kiem; ani nie oży­wił i nie za­lud­nił ru­sał­ka­mi lub świ­te­zian­ka­mi tych je­zior bez liku, tych rze­czek i stru­my­ków czę­sto bez mia­na i na­zwy. Win­cen­ty Pol, co wszyst­kie z ko­lei tak cud­nie od­ma­lo­wał nam w pie­śni dziel­ni­ce Pol­ski, o na­szym za­kąt­ku od­da­lo­nym ani był wspo­mnieć ła­skaw. Mno­gie zaś le­gen­dy i gmi­nu po­wie­ści, może róż­ne od ga­węd i klechd w in­nych stro­nach, nie do­cze­ka­ły się zbie­ra­cza, prze­to zwy­czaj­nym rze­czy bie­giem, w wie­ku że­la­znych ko­le­ji i te­le­gra­fów, z dniem każ­dym się za­cie­ra­ją w mło­dem po­ko­le­niu i giną bez­pow­rot­nie.

Los go­ścia, zaj­mu­ją­ce­go sza­ry ko­niec sto­łu, spo­ty­kał Po­mo­rze, o brze­gi któ­re­go mo­dre swe fale roz­trą­ca Bał­tyk; to Po­mo­rze, któ­re ze wzglę­du na po­ło­że­nie swo­je po­win­no było do­zna­wać ze stro­ny Pol­ski naj­tro­skliw­szej opie­ki i obro­ny. Tym­cza­sem obro­nić go, czy nie umia­no, czy nie chcia­no. To też aniół znisz­cze­nia i po­mo­ru prze­szedł się po Po­mo­rzu: spo­ra jego część (cała pro­win­cy­ja Po­mor­ska) utra­ci­ła po­czu­cie łącz­no­ści i wspól­nic­twa z in­ne­mi dziel­ni­ca­mi przez utra­tę wia­ry i ję­zy­ka oj­czy­ste­go, a choć nad uj­ściem Łaby i pod sa­me­mi okna­mi że­la­zne­go księ­cia brzmi mowa pol­ska po nie­któ­rych sio­łach po dziś dzień, to prze­brzmi nie­ba­wem, a prze­brzmi ze śmier­cią star­szych lu­dzi, gdyż ich dzie­ci na­uczo­no w szko­le gar­dzić mową oj­ców wła­snych. Je­dy­nym po­ste­run­kiem, praw­da nie stra­co­nym, ale bar­dzo za­gro­żo­nym, to Ka­szu­by, wzdłuż Po­me­ra­nii, od Gdań­ska po­cząw­szy aż pod Choj­ni­ce się roz­cią­ga­ją­ce. Cu­dem się sta­ło, że oca­la­ły dla na­ro­do­wo­ści. Go­spo­da­rzył tu Krzy­żak, któ­re­go imie­niem, snać za do­zna­wa­ne cie­mięz­two, zo­wie lud czar­ne ptac­two (krzy­ża­ki) do ja­skó­łek po­dob­ne o prze­raź­li­wym krzy­ku, zaś krzy­żac­kich kom­tu­rów prze­zwał ro­pu­cha­mi, na­zy­wa­jąc te nie­fo­rem­ne zwie­rząt­ka ką­to­ra­mi. Tu za­pusz­czał swe za­go­ny Duń­czyk z po za mo­rza, krwi i łu­pów chci­wy; do­ka­zy­wał po swo­je­mu Szwed przy na­pa­dach na Pol­skę; od stu lat niem­czył Pru­sak, niem­czy­ła i niem­czy szko­ła, a jed­nak śród po­wszech­ne­go po­gro­mu, ku ra­do­ści swo­jich, a na złość wro­gom się osta­li: to już chy­ba tą mo­dli­twą, któ­rą się ukrze­pia­li w cięż­kiej doli; tą pie­śnią, le­cą­cą pod ob­ło­ki do tro­nu Naj­wyż­sze­go, sło­wem, tą wia­rą, któ­rej do­cho­wa­li świę­cie.

Owóż i roz­wią­za­na za­gad­ka; cze­mu upór Ka­szu­bów i ich czasz­ki u swo­jich i ob­cych prze­szły w przy­sło­wie (upo­rny jak Ka­szu­ba! ma czasz­kę twar­dą jak Ka­szu­ba!), bo wszel­kie wro­gów za­bie­gi oko­ło ich wy­na­ro­do­wie­nia speł­zły na ni­czem, roz­bi­ły się o ich upór i twar­de czasz­ki. Do nie­daw­na jesz­cze uwa­ża­no Ka­szu­by za po­ste­ru­nek na za­wsze stra­co­ny, dzie­lą­ce nie­szczę­sny los tylu ziem sło­wiań­skich z nad Szpro­wy, Elby i Odry. Ale był to le­targ, nie śmierć; pod gru­bą war­stwą po­pio­łu spo­czy­wa­ło ji­skier nie mało, cze­ka­ją­cych przy­chyl­ne­go pod­dmu­chu, by za­ja­śniść pło­mie­niem.

"Je­ste­ście Po­la­ka­mi, jak sami mó­wi­cie, od­zy­wał się Przy­ja­ciel Ludu do Ka­szu­bów, czy więc nie wstyd, że was nie swo­ji, lecz obcy re­pre­zen­tu­ją w Ber­li­nie? Da­lej dzie­ci do pra­cy, wy­bie­raj­cie Po­la­ków!" Sło­wo od ser­ca po­szło do ser­ca. I od tego cza­su nig­dy nic od­niósł Nie­miec zwy­cięz­twa przy wy­bo­rach na Ka­szu­bach.

Z tem wszyst­kiem za­pał do czy­ta­nia tam strasz­nie sty­gnie, co te­raz tem nie­bez­piecz­niej­sza, gdzie u nas je­dy­nem za­da­niem szko­ły: niem­cze­nie, gdzie pro­bo­stwa, więk­sze ob­sa­dzo­no du­cho­wień­stwem po czę­ści nam nie­przy­ja­znem, a, ła­god­nie mó­wiąc, co naj­mniej obo­jęt­nem. Kto ma ży­cie bu­dzić, kie­dy szlach­ta, na szczę­ście tu nie zbyt licz­na, się zmiem­czy­ła, lub, jak gdzie­jin­dziej, po­szła z tor­ba­mi? Oh tak, Ka­szu­by, to ko­pal­nia, lecz brak rąk, coby z niej skar­by wy­do­by­wa­ły; to praw dzi­wy odłóg, cze­ka­ją­cy na pług, któ­ry­by roz­orał i za­mie­nił go w no­wi­nę, z przy­czy­ny dłu­gie­go wy­po­czyn­ku, ob­fi­cie ro­dzą­cą.

Pod in­nym wzglę­dem do­zna­ją ostat­nie­mi cza­sy Ka­szu­by, jak w ogó­le całe Po­mo­rze, lep­sze­go losu. Dzie­je jego za­szłe śnie­dzią, zmierz­chłe la­ta­mi, wy­stę­po­wać po­czy­na­ją z mro­ku na jaw. Ks. dr. Hil­de­brandt w dzieł­ku o ar­cy­dy­ja­ko­na­cie po­mor­skim, już po raz czwar­ty od­bi­tem, z prze­szło­ści Po­mo­rza nie­je­den cie­ka­wy po­dał szcze­gół. Rów­no­cze­śnie lub przed nim jesz­cze zbie­rał skrzęt­nie po­da­nia lu­do­we i we­so­łe świa­to­we piosn­ki, szę­to­pór­ka­mi tu zwa­ne, ś… p… ks. Szcze­pan Kel­ler. Nikt le­piej od nie­go, jako ro­do­wi­te­go Ka­szu­by, nie po­tra­fił wy­łu­dzić we­so­łej śpiew­ki wioch­nie przy ką­dzie­li lub pa­rob­cza­ko­wi przy płu­gu, czy też druż­bom, za­pra­sza­ją­cym w imie­niu pana i pani mło­dej na we­se­le. Umiał się on roz­mó­wić z głu­chą mo­gi­łą, wy­czy­tać z na­pi­sów na pół za­tar­tych na gła­zach, co pod sobą miesz­czą,. Jak wy­dał naj­kom­plet­niej­szy zbiór pie­śni re­li­gij­nej tre­ści, tak za­mie­rzał uda­ro­wać nas świa­to­we­mi piosn­ka­mi, ku­rańt­ka­mi ludu ka­szub­skie­go. Nie­ste­ty śmierć przed­wcze­sna sta­nę­ła na prze­szko­dzie, a z jego zgo­nem wraz z nim zstą­pi­ły do gro­bu zbio­ry jego, od­da­ne na pa­stwę pło­mie­niom ręką go­spo­dy­ni, jak po­wia­da­ją, w mnie­ma­niu, że wy­rzą­dzi­ła przy­słu­gę zmar­łe­mu. I ks. Ma­rań­skie­go ga­wę­dy, wło­żo­ne w usta sta­re­mu or­ga­ni­ście Ski­bie, nie są bez war­to­ści, szko­da, że się skoń­czy­ło na dwóch czy trzech po­szy­tach. Helę, śród mo­rza pod Gdań­skiem na pia­sko­wych wy­dmu­chach po­ło­żo­ną, na­dob­nie i zaj­mu­ją­co opi­sał ks. Go­łę­biew­ski, pro­boszcz tam­tej­szy, w ar­ty­ku­li­kach w Piel­grzy­mie pel­pliń­skim umiesz­czo­nych. Choć się tam nic nie do­wiesz o prze­szło­ści tych pol­skich wy­spia­rzy, sta­wią się oni przy­najm­niej przed tobą ta­ki­mi, ja­ki­mi są obec­nie; masz ich przed sobą, jak­byś na nich pa­trzał ży­we­mi oczy­ma. Głę­biej od wy­li­czo­nych pra­cow­ni­ków się­gnę­li p. Sta­ni­sław Ma­roń­ski, daw­niej­szy pro­fe­sor gim­na­zy­jum wej­he­row­skie­go, i sza­cow­ny au­tor Opac­twa Pel­pliń­skie­go. Z licz­nych roz­praw, roz­sia­nych po róż­nych cza­so­pi­smach, dali się po­znać obaj jako hi­sto­ry­cy z za­wo­du, umie­jęt­nie i z za­mi­ło­wa­niem śle­dzą­cy dzie­je Po­mo­rza na­sze­go. Jak zaś za­pew­nia­ją bli­żej wta­jem­ni­cze­ni, mają po­dob­no oby­dwaj cał­ko­wi­tą jego hi­sto­ry­ją już wy­go­to­wa­ną w rę­ko­pi­smach – owoc dłu­go­let­nich stu­diów – obec­nie bę­dąc za­ję­ci tyl­ko uzu­peł­nia­niem i ostat­niem wy­koń­cze­niem. Nie­chże więc pod ich pió­rem po­wsta­nie jak żywy, świat daw­no umar­ły; niech sil­nem sło­wem wskrze­szo­ne uka­żą się przed nami po­waż­ne po­sta­cie za­kon­ni­ka Bier­na­ta, Po­la­ka, i św. Ot­to­na, pierw­szych siew­ców Sło­wa Bo­że­go śród ludu nad­bał­tyc­kie­go; niech uj­rzym w praw­dzi­wem świe­tle cza­sy mro­kiem po­kry­te a po­prze­dza­ją­ce świt chrze­ści­jań­stwa; niech uj­rzym chro­brych ksią­żąt na­szych na polu bi­twy, to z Krzy­ża­ka­mi, to z brat­ni­mi król­mi Pol­ski sta­wa­ją­cych w szran­ki, lub w cza­sie po­ko­ju bu­du­ją­cych ko­ścio­ły i klasz­to­ry po­tom­nym na świa­dec­two swój ży­wej wia­ry i za­moż­no­ści.

Temi kil­ku uwa­ga­mi są­dzi­łem za po­trzeb­ną po­prze­dzić zbio­rek słów ka­szub­skich, już to ską­di­nąd nie­zna­nych, już to nie­uży­wa­nych wię­cej jako prze­sta­rza­łych. Twar­da jest Ka­szu­bów mowa, tych miesz­kań­ców śnie­gów i lo­dów, jak ostry i su­ro­wy jest kli­mat oko­lic przez nich za­miesz­ka­łych, jak twar­da ich dola. Na­rze­czu ka­szub­skie­mu przedew­szyst­kiem brak mięk­kich spół­gło­sek, wsku­tek cze­go (obok á po­chy­lo­ne­go, gdzie­nieg­dzie wy­ma­wia­ne­go jak oe lub é) jest ono na­der twar­de dla ucha. Są prze­cież nie­licz­ne wy­jąt­ki, i tak nie mówi wi­snia, lecz wi­śnia, nie c wi­kła, lecz ćwi­kła. U, y , i czę­sto by­wa­ją za­mie­nio­ne na ě, np. za­miast była běła, za­miast ryba rěba, za­miast wy­rzu­cać wěrzěcac.

W Do­peł­nia­czu licz­by mno­giej nie uży­wa Ka­szu­ba wsuw­ki e, więc mówi matk, a nie ma­tek; książk, nie ksią­żek. Na­to­miast nie za­cho­dzi tu nig­dy po­twor­na for­ma, jak to się w sa­mym Księz­twie tu i owdzie przy­tra­fia: ry­bów, kro­wów, lecz za­wsze po­wie ryb, krów itd.

Gier­ma­ni­zmów i wy­ra­zów z nie­miec­kie­go wzię­tych jest spo­ra licz­ba, wszak­że, z wy­jąt­kiem nie­któ­rych po­mię­dzy Oli­wą i Wej­he­ro­wem po­ło­żo­nych, nie więk­sza jak w in­nych stro­nach Prus Za­chod­nich. Twór­ca­mi tych­że są, lu­dzie wra­ca­ją­cy od woj­ska, na­uczy­cie­le i księ­ża Niem­cy, co prze­pa­da­ją za pro­bo­stwa­mi na Ka­szu­bach. Na czym p… dr. Kę­trzyń­ski w cen­nym swym dzie­le: O na­ro­do­wo­ści pol­skiej w Pru­sach Za­chod­nich za cza­sów krzy­żac­kich, opie­ra twier­dze­nie, "że Ka­szu­bi do swej mowy wiel­ką ji­lość sta­ro­nie­miec­kich wy­ra­zów przy­ję­li," trud­no po­jąć; naj­praw­do­po­dob­niej wy­czy­tał w ja­kiej nie­miec­kiej książ­ce taki non­sens i bez po­przed­nie­go po­in­for­mo­wa­nia się uwie­rzył na sło­wo.

Co­kol­wiek­bądź, utrzy­mu­ję, że każ­dy Po­lak z War­sza­wy i Kra­ko­wa le­piej za pierw­szą razą zro­zu­mie Ka­szu­bę, ani­że­li Nie­miec z Ber­li­na albo Wied­nia swych ro­da­ków z Ty­ro­lu, West­fa­lii, czy też lę­drów z nad Wi­sły, kie­dy mię­dzy sobą uży­wa­ją nie­książ­ko­wej mowy. Każ­dy Ka­szu­ba, nie­ucy­wi­li­zo­wa­ny po no­wo­mod­ne­mu i nie­li­be­rał, czu­je się Po­la­kiem, tyl­ko po pol­sku mówi pa­cierz, ta­koż się spo­wia­da, cho­ciaż trud­no mu z wy­ma­wia­niem mięk­kich spół­gło­sek, pol­skich uży­wa ksią­żek do na­bo­żeń­stwa, Gor­szy się owszem, je­że­li jaki ksiądz po­cho­dze­nia nie­miec­kie­go za­trą­ca z nie­miec­ka, lub z ka­szub­ska mówi z am­bo­ny, wie­dząc, że dla ka­szub­skie­go na­rze­cza tyl­ko miej­sce w po­tocz­nej roz­mo­wie. Pło­dy p… dr. Cey­no­wy i jego bro­szur­ki, roz­rzu­ca­ne ma­sa­mi po­mię­dzy lu­dem za dar­mo, są Ka­szu­bom wstręt­ne dla nie­mo­ral­nej po­nie­kąd swo­jej tre­ści, tu­dzież dla dąż­no­ści pan­sla­wi­stycz­nych i an­ti­pol­skich. Żal bie­rze, gdy się wi­dzi tyle cza­su, pra­cy i pie­nię­dzy, mo­gą­cych być uży­te­mi na sze­rze­nie praw­dzi­wej oświa­ty na pod­sta­wie wia­ry świę­tej, mar­no­wa­nych w celu do­go­dze­nia dzi­wacz­nym za­chcian­kom.

* * *

1. Ba­gŋic se i oba­gŋic sę (ba­gnić się i oba­gnić się) ko­cić się; np. owca sę ba­gni, owca sę oba­gni­ła.

2. bě lny (wal­ny?) do­bry, do­sko­na­ły; np. bel­ny chło­pak, bel­ne­go masz jesz­cze sana (sia­na).

ŋeb ě lŋik nie­go­dzi­wiec.

(Od sło­wa bro­dic utwo­rzo­no rze­czow­nik bród­ki, lecz jako ji­mię wła­sne, a to, o jile wiem, w jed­nym przy­pad­ku: łąki czę­sto wodą za­la­ne przy wsi Li­nia.)

3. bu­ron (w oko­li­cy Puc­ka) łaj­dak, hul­taj; np. tě (ty) bu­rzo­nie!

4. b otki dąż­ki (za­ba­wa mło­dych chłop­ców).

5. bot­ka­vac (ć) sę (się), jisc (iść) s kim v bot­ki pa­so­wać się, jiść w dąż­ki.

6. v bart­ki jisc (iść) za ło­ży­dle się brać.

7. ble­chąz­ka wstąż­ka, ta­siem­ka (mówi się też w prze­no­śni o wąz­kiej ni­wie, o le­sie itd.).

8. bo­ka­do­se (bo­ka­dość) (Bóg dał dość?) ob­fi­cie – sa­tis su­per­que; przy­kład: u nas wszest­kie­go bo­ka­do­se.

9. bar­hŋic (ć) i obar­hŋic (ć) ogłu­pieć, głu­pieć (mówi się mia­no­wi­cie o cho­ro­bie owiec, pod­czas któ­rej w koło się krę­cą, ale i o lu­dziach); przy­kła­dy: owce barch­nie­ją, on na pew­no obarch­niał.

barh, u ogłu­pie­nie, myśl głu­pia.

10. bo­da­re plur. tant… cien­ki i dłu­gi drąg, za­opa­trzo­ny na grub­szym koń­cu że­la­zne­mi kol­ca­mi do ło­wie­nia py­ko­nów (ma­łych wę­go­rzy).

11. bo­żák, a (bo­żák) pie­niądz, jaki się daje na rękę słu­żą­ce­mu lub słu­żą­cej przy go­dze­niu przed urzą­dze­niem = świę­to­jań­skie; przy­kła­dy: wzią­łem bo­ża­ka, da­łem mu bo­żáka.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: