Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ślub pielęgnacyjno-odżywczy - ebook

Data wydania:
20 października 2022
Ebook
39,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ślub pielęgnacyjno-odżywczy - ebook

Po pełnej przygód, ale udanej podróży do Nowego Jorku siostry Vera i Mimmi wracają do codziennego życia w Aspudden i pracy w second-handzie Po Siostrze. Teraz mają kieszenie pełne gotówki i znacznie więcej pewności siebie.

Margot – autorka fantastycznych kreacji, dzięki którym siostry zadały szyku w Stanach – teraz tworzy nowe stroje ze starych ubrań, nadając im nowy blask. Dziarska Viola po osiemdziesiątce przywiozła ze swojej przygody w Ameryce miłość z młodości, Ricka. Ich ślub zbliża się wielkimi krokami. Niestety Rick otrzymuje niepokojącą wiadomość ze Stanów i musi tam wracać. Czy to koniec spektakularnej historii miłosnej? Chociaż Vera wydaje się zadowolona z podążania utartymi ścieżkami, jej siostra Mimmi idzie za ciosem i przeprowadza metamorfozę swojego mieszkania. Teraz potrzeba już tylko kogoś, z kim mogłaby cieszyć się nowym wnętrzem, Mimmi jest już zmęczona byciem singielką. Ale jeśli miłość ma gdzieś wykiełkować, to tylko w sklepiku Po Siostrze…

„Ślub pielęgnacyjno-odżywczy” to trzecia część czarującej serii Evy Swedenmark o nieco dziwnej, ale jakże uroczej grupie ludzi zgromadzonych wokół sklepu z używanymi ubraniami.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-91-8034-750-1
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział 1

– Viola wraca dziś z No­wego Jorku! Ra­zem z Ric­kiem. – Adam wpadł do skle­piku z uży­wa­nymi rze­czami Po Sio­strze w Aspud­den.

Wy­szedł­szy z miesz­ka­nia swo­jej dziew­czyny Lotty, zje­chał na de­sko­rolce po pro­wa­dzą­cym w kie­runku sklepu stro­mym wzgó­rzu z taką szyb­ko­ścią, że ja­sne loki ster­czały mu dęba. Te­raz za­ha­mo­wał przed Po Sio­strze, ro­biąc ide­alny za­kręt.

Nic nie było ta­kie jak wcze­śniej. Mały za­gra­cony skle­pik wpraw­dzie wciąż był ma­łym, ale zu­peł­nie in­nym lo­ka­lem. Cel był ten sam: zbie­rać rze­czy, sprze­da­wać je, a zysk prze­sy­łać do róż­nych ak­cji cha­ry­ta­tyw­nych na świe­cie. Przede wszyst­kim do tej, która wspiera edu­ka­cję i roz­wój dziew­cząt w Li­be­rii.

– Spo­koj­nie, ko­lego, spo­koj­nie – ode­zwała się Vera, jedna z dwóch wła­ści­cie­lek i za­ło­ży­cie­lek sklepu. – Wiemy, że nie­długo będą, przy­go­to­wa­li­śmy już dla nich przy­ję­cie.

– Będą tak zmę­czeni po­dróżą, kiedy wy­lą­dują – za­tro­skała się Mimmi, sio­stra Very, druga wła­ści­cielka sklepu – że nie­zbyt to do­bry po­mysł urzą­dzać wtedy huczną im­prezę, po­tem bę­dzie mnó­stwo czasu na świę­to­wa­nie.

Adam wy­glą­dał, jakby nie zga­dzał się z ni­czym, co po­wie­działa.

– Ale, _ma­dre mia_, znasz Violę. W ogóle nie bę­dzie zmę­czona, bę­dzie pełna ener­gii. I bę­dzie z nią Rick, na pewno ze­chce mu wszystko po­ka­zać, ro­zu­miesz, za­nim za­sną na ka­na­pie u niej w miesz­ka­niu.

Vera wy­buch­nęła śmie­chem.

– Adam, ale z cie­bie sło­dziak. Już wczo­raj z Pe­trą po­sprzą­ta­ły­śmy jej miesz­ka­nie. Wszystko wy­pu­co­wa­ły­śmy i upo­rząd­ko­wa­ły­śmy. Są tam te­raz świeże kwiaty, wy­rzu­ci­ły­śmy wy­schnięte ro­śliny do­nicz­kowe, a lo­dówkę za­peł­ni­ły­śmy je­dze­niem i pi­ciem. Od dziew­czyn z Do­brego Chleba przy­nio­sły­śmy całą torbę pie­czywa, szczę­śliw­ców wcho­dzą­cych do miesz­ka­nia przy­wita za­pach świe­żych bo­chen­ków i my­dła.

Adam naj­pierw przy­tu­lił Verę, po­tem Mimmi, po czym roz­siadł się wy­god­nie w po­koju so­cjal­nym.

– Nie­wia­ry­godne, że ma­cie tak wszystko pod kon­trolą! – za­uwa­żył, pa­trząc z po­dzi­wem na swoje roz­mów­czy­nie.

Przy­po­mniał so­bie nie­po­zorne sio­stry z si­wie­ją­cymi wło­sami, ubrane w wiel­kie, po­zba­wione wdzięku swe­try, jak wy­glą­dały, kiedy po raz pierw­szy je spo­tkał. Wtedy on sam był nie­szczę­śli­wym, od­rzu­co­nym na­sto­lat­kiem na gi­gan­cie. Kradł rze­czy ze sklepu, żeby je sprze­da­wać i mieć środki do ży­cia. Te­raz miesz­kał – dzięki spo­tka­niu z Violą – z bra­tem Mimmi i Very w Tier­pie, gdzie cho­dził do swo­jego uko­cha­nego li­ceum.

Po­my­ślał, że sio­stry, które wcze­śniej były nie­po­zor­nymi gą­sie­ni­cami, te­raz roz­kwi­tły jak mo­tyle. Sty­lowe fry­zury, piękne ubra­nia. Po­dróż do No­wego Jorku je od­mie­niła.

Nie uda­wały jed­nak ko­goś, kim nie są. Z god­no­ścią ak­cep­to­wały swoje lata i były pewne sie­bie. Spoj­rzał na nie z uzna­niem.

– Ale pięk­nie wy­glą­da­cie! – za­uwa­żył.

Ro­ze­śmiały się i po­krę­ciły gło­wami.

– Adam, ty po­chlebco.

– Ale to prawda, je­ste­ście piękne w tak oczy­wi­ście po­nad­cza­sowy spo­sób.

Włosy Very były jak czer­wony hełm, Mimmi dum­nie no­siła swoje dłu­gie i srebrne. Na co dzień żadna z nich się nie ma­lo­wała, ale ubra­nia, które te­raz za­kła­dały, nie były już wor­ko­wate i be­żowe, ale do­brze do­pa­so­wane, wy­godne i ele­ganc­kie.

Ich przy­ja­ciółki, Pe­tra i Mar­got, zde­cy­do­wały po pro­stu, że sio­stry mu­szą do­rów­nać ob­ra­zowi eks­cen­trycz­nych wła­ści­cie­lek sklepu, w któ­rym zna­le­ziono tę fan­ta­styczną lalkę. Tę lalkę, która zo­stała sprze­dana za mi­liony na au­kcji w No­wym Jorku, dzięki czemu sio­stry stały się za­możne, a przede wszyst­kim mo­gły ku­pić lo­kal, w któ­rym pro­wa­dziły skle­pik Po Sio­strze. Te­raz nie mu­siały już się mar­twić, groźba eks­mi­sji zo­stała za­że­gnana.

Pe­tra, jedna z ich naj­bar­dziej en­tu­zja­stycz­nych klien­tek, obec­nie za­trud­niona w skle­pie, i Mar­got, nie­gdyś po­nura pro­jek­tantka stro­jów, która te­raz roz­kwi­tła – za­częły spi­sko­wać przed wy­jaz­dem sióstr do No­wego Jorku. Chciały nadać przy­ja­ciół­kom wy­gląd mo­gący się rów­nać z wy­sta­wioną na sprze­daż piękną lalką. Po po­cząt­ko­wych gwał­tow­nych pro­te­stach za­równo Vera, jak i Mimmi zdały so­bie sprawę, że wcze­śniej nie dbały o wy­gląd, sta­rze­jąc się w nudny i przy­gnę­bia­jący spo­sób. Te­raz rzu­cały wy­zwa­nie so­bie i światu. Świa­do­mość tego i nowy image do­da­wały im od­wagi.

Przede wszyst­kim od­wa­żyły się wyjść z wię­zie­nia ano­ni­mo­wo­ści i nie­wi­dzial­no­ści i od­kryć, kim chcą i mogą zo­stać.

Nie były już nie­wi­dzial­nymi sta­rze­ją­cymi się ko­bie­tami, z któ­rymi spo­łe­czeń­stwo się nie li­czy, ale da­mami w sile wieku, które do­ma­gają się sza­cunku dla tego, kim są, co my­ślą i ja­kie mają za­miary.Roz­dział 2

Wszy­scy cze­kali nie­cier­pli­wie w po­koju so­cjal­nym Po Sio­strze: Mimmi i Vera, wła­ści­cielki skle­piku z uży­wa­nymi rze­czami, Lotta, naj­now­sza en­tu­zja­styczna pra­cow­niczka, i Adam, jej wielka mi­łość. Adam wziął w szkole wolne, żeby móc spo­tkać się z Violą, która po tym, jak uciekł od kilku okrop­nych ro­dzin za­stęp­czych, stała się jego przy­szy­waną bab­cią. Pe­tra i Mar­got, które po raz pierw­szy tra­fiły do sklepu jako nie­śmiałe, nie­pewne klientki, oczy­wi­ście rów­nież tam były. Mar­got przy­wio­dło ma­rze­nie o tym, że znowu bę­dzie mo­gła szyć, Pe­trę przy­gnało święte obu­rze­nie na Adama, któ­rego przy­ła­pała na kra­dzieży wy­sta­wio­nych przed skle­pem przed­mio­tów. Te­raz wszy­scy oni byli naj­lep­szymi współ­pra­cow­ni­kami Po Sio­strze i jed­no­cze­śnie przy­ja­ciółmi.

Fry­zjerka Ge­ral­dina zro­biła so­bie prze­rwę mię­dzy klien­tami, po­dob­nie jak dziew­czyny z Do­brego Chleba. Przy­nio­sły świeżo upie­czone bu­łeczki cy­na­mo­nowe, któ­rych ku­szący aro­mat roz­cho­dził się po ca­łym skle­pie.

Wy­cze­ki­wali ze znie­cier­pli­wie­niem. Viola, ich są­siadka do­brze po osiem­dzie­siątce, za­szo­ko­wała ich, wy­da­jąc swoje po­ta­jem­nie zbie­rane oszczęd­no­ści na wy­cieczkę do No­wego Jorku, za­in­spi­ro­wana po­dróżą sto­sun­kowo mło­dych przy­ja­ciół. Wszy­scy byli jesz­cze bar­dziej za­sko­czeni, gdy Viola przed­sta­wiła im mi­łość swo­jego ży­cia. Ko­goś, kogo no­siła w sercu przez te wszyst­kie lata, ni­gdy wcze­śniej o nim nie wspo­mi­na­jąc. Rick, Ame­ry­ka­nin, który pod ko­niec lat sześć­dzie­sią­tych zde­zer­te­ro­wał z wojny w Wiet­na­mie, był męż­czy­zną wciąż obec­nym w jej pa­mięci, cho­ciaż po­rzu­ciła na­dzieję na po­nowne spo­tka­nie z nim. Ale ży­cie zde­cy­do­wało ina­czej. I dzięki zło­tym dzie­się­cio­ko­ro­nów­kom, które przez lata gro­ma­dziła w pla­sti­ko­wych bu­tel­kach w sza­fie, udała się zu­peł­nie sama do No­wego Jorku, żeby spró­bo­wać zna­leźć mi­łość swo­jego ży­cia. Oka­zało się, że do od­waż­nych nie tylko świat na­leży.

Te­raz była w dro­dze do domu, a Rick jej to­wa­rzy­szył.

Ra­fael i Bosse byli za­ufa­nymi kie­row­cami Po Sio­strze. Od wielu lat pro­wa­dzili ra­zem firmę prze­wo­zową, ale od sióstr ni­gdy nie po­bie­rali opłat.

Te­raz sie­dzieli przed ter­mi­na­lem pią­tym na Ar­lan­dzie, cze­ka­jąc, aż para doj­rza­łych hi­pi­sów po­wra­ca­jąca z No­wego Jorku wy­lą­duje. Oczy­wi­ście kie­rowcy Po Sio­strze mieli ich od­wieźć do domu, do Aspud­den, pięk­nym, świeżo wy­pu­co­wa­nym sa­mo­cho­dem do­staw­czym.

– Może jed­nak po­wi­nie­nem był za­brać się z tobą do No­wego Jorku, Bosse – po­wie­dział Ra­fael, gdy cze­kali na par­kingu. – Wy­daje się, że ko­niec koń­ców była to nie­za­po­mniana po­dróż dla wszyst­kich, któ­rzy tam po­je­chali.

Bosse pró­bo­wał w swoim cza­sie prze­ko­nać go, by to­wa­rzy­szył mu w po­dróży do Sta­nów, i za­sko­czył Pe­trę, Mimmi i Verę, które tam były, żeby sprze­dać od­na­le­zioną dro­go­cenną lalkę.

Ale Ra­fael zo­stał w domu pod pre­tek­stem do­glą­da­nia ich firmy prze­wo­zo­wej. Nie po­do­bał mu się nie­wy­po­wie­dziany, ale ja­sny mo­tyw wy­cieczki Bos­sego. Jego przy­ja­ciel był za­zdro­sny o swoją nową mi­łość, Pe­trę. Po­je­chał ra­czej wie­dziony przy­mu­sem kon­troli niż na­miętną tę­sk­notą. Ra­fael tego nie po­chwa­lał. Ale od­kąd wró­cili do domu, de­mony Bos­sego naj­wy­raź­niej zo­sta­wiły go w spo­koju.

Ra­fael bał się też jed­nak, co być może było jesz­cze sil­niej po­wstrzy­my­wało go przed wy­ru­sze­niem w drogę. Choć od dawna był oby­wa­te­lem Szwe­cji, po­cho­dził z Ame­ryki Ła­ciń­skiej. Przy­był do Szwe­cji jako uchodźca po­li­tyczny z Chile.

Tkwiła w nim nie­pew­ność. Se­kretny strach, do któ­rego nie od­wa­żył się ni­komu przy­znać, lęk przed tym, że nie po­zwolą mu wró­cić do Szwe­cji, je­śli opu­ści ten kraj, który go kie­dyś przy­jął. Cho­ciaż od wielu lat miał moż­li­wość po­wrotu do oj­czy­zny.

Ani razu nie wy­je­chał na za­gra­niczne wa­ka­cje po tym, jak za­miesz­kał w Szwe­cji w roku ty­siąc dzie­więć­set sie­dem­dzie­sią­tym czwar­tym, rok po woj­sko­wym za­ma­chu stanu w Chile, kiedy de­mo­kra­tycz­nie wy­brany pre­zy­dent Sa­lva­dor Al­lende zo­stał oba­lony przez chi­lij­skie woj­sko pod do­wódz­twem ge­ne­rała Au­gu­sto Pi­no­cheta, przy wspar­ciu Sta­nów Zjed­no­czo­nych.

Ra­fael miał wtedy sie­dem­na­ście lat i od tam­tej pory ni­gdy już nie wró­cił do oj­czy­zny. Ni­gdy też nie chciał ni­komu opo­wia­dać o tam­tych cza­sach, o prze­śla­do­wa­niach po­li­tycz­nych, tor­tu­rach i wię­zie­niu. Jego wła­sną ro­dzinę, wszy­scy byli so­cja­li­stami, wy­mor­do­wano. Ro­dzice i ku­zyni zo­stali uwię­zieni i za­bici. Sa­mego Ra­fa­ela i wielu jego przy­ja­ciół uwię­ziono na sta­dio­nie pił­kar­skim w San­tiago de Chile. Cu­dem zo­stał ura­to­wany dzięki am­ba­sa­do­rowi Szwe­cji w San­tiago Ha­ral­dowi Edel­sta­mowi, który na za­wsze zo­stał jego ido­lem.

Ra­fael był męż­czy­zną peł­nym lęku, cho­ciaż przez swoje mu­sku­larne, wy­ta­tu­owane ra­miona, czarne włosy i wąsy wy­glą­dał na bar­dzo sil­nego.

Kie­dyś pra­wie się oże­nił ze Szwedką Gu­nillą z San­dvi­ken, ale nic z tego nie wy­szło. Nie mo­gła zro­zu­mieć, dla­czego mil­czał na te­mat swo­jej prze­szło­ści i dla­czego nie chciał z nią po­je­chać na Ma­jorkę, gdy za­sko­czyła go wy­cieczką, która miała się stać ich po­dróżą po­ślubną.

W końcu ani ślub, ani po­dróż nie do­szły do skutku.

Ra­fael nie miał więc dzieci ani ro­dziny. Tym bar­dziej Po Sio­strze stało się jego do­mem, ro­dziną i naj­bliż­szymi przy­ja­ciółmi. Ale na­wet im ani Bos­semu nie po­wie­rzył swo­ich naj­skryt­szych lę­ków i uczuć.

– Lą­dują już! – Bosse spoj­rzał na ze­ga­rek. – Za­raz od­biorą ba­gaż. Czy któ­ryś z nas po­wi­nien po­dejść i sta­nąć tam, gdzie będą wy­cho­dzić, żeby nie po­je­chali au­to­bu­sem, po­cią­giem ani tak­sówką? Nie je­stem pe­wien, czy wie­dzą, że po nich przy­je­cha­li­śmy.

– Idź – po­wie­dział Ra­fael. – Ja po­cze­kam tu­taj.

Po odej­ściu Bos­sego cze­kał, słu­cha­jąc wła­snej skła­danki mu­zycz­nej. Vic­tor Jara śpie­wał _Te re­cu­erdo Amanda_ – _Pa­mię­tam cię, Amando_. Ra­fael też pa­mię­tał, mimo że to było tak dawno temu.

Dziew­czyna, w któ­rej był na­mięt­nie za­ko­chany, miała na imię Amanda. Jego pierw­sza i je­dyna wielka mi­łość, któ­rej nie mógł za­po­mnieć. Amanda miała dłu­gie czarne włosy i fan­ta­stycz­nie śpie­wała. Vic­tor Jara był ich ido­lem, a Amanda z pio­senki była matką tru­ba­dura.

Amanda Ra­fa­ela znik­nęła. Kiedy wy­szedł z wię­zie­nia, nikt nic nie wie­dział ani o niej, ani o jej ro­dzi­nie. Za­ło­żył, że zo­stali stra­ceni, po­dob­nie jak jego krewni. Ra­fael nie­długo po uwol­nie­niu wy­je­chał do Szwe­cji, taki młody, taki sa­motny. Ni­gdy wię­cej nie miał kon­taktu z Amandą. Uznał, że zmarła. Ale ni­gdy nie prze­stał jej opła­ki­wać. Ani za nią tę­sk­nić.

Te­raz spo­strzegł, że jego przy­ja­ciele wra­cają, nio­sąc ba­gaż. Ra­fael wy­łą­czył mu­zykę i wy­sko­czył z sa­mo­chodu, żeby przy­tu­lić Violę. Tak jak się spo­dzie­wał, mimo po­dróży była pełna ener­gii i czule trzy­mała za rękę męż­czy­znę, który mu­siał być Ric­kiem. Był tak samo wy­soki jak Ra­fael, czyli znacz­nie wyż­szy od Violi. Siwe włosy spla­tały się w war­kocz spo­czy­wa­jący na ple­cach. Jego biała broda rów­nież była za­ple­ciona po­ni­żej pod­bródka. Spoj­rzał na Ra­fa­ela czuj­nymi nie­bie­skimi oczami, ba­da­jąc go do­kład­nie. Rick i Viola trzy­mali się za ręce i pa­trzyli na sie­bie tak czule. Bosse prze­wo­ził ich torby na wózku ba­ga­żo­wym i ła­do­wał wszystko do sa­mo­chodu do­staw­czego.

– Je­steś z po­wro­tem w Sztok­hol­mie, mój drogi Ricku, za­jęło to tyle lat – za­uwa­żyła Viola.

– Znowu je­ste­śmy ra­zem, tu­taj, gdzie na­sza hi­sto­ria za­częła się tak dawno temu – od­po­wie­dział Rick, przy­tu­la­jąc uko­chaną. – Te­raz już na za­wsze.

– Na za­wsze – zgo­dziła się Viola. – Już ni­gdy wię­cej się nie roz­sta­niemy.

Viola po­je­chała do Sta­nów Zjed­no­czo­nych tylko z torbą na kół­kach. Miała ją te­raz przy so­bie, ale w to­wa­rzy­stwie kilku so­lid­nych wa­li­zek.

– Prze­no­szę się ze wszyst­kim, co chcę mieć, do Sztok­holmu – oznaj­mił Rick, gdy zo­ba­czył, że Ra­fael pa­trzy na wiel­kie ba­gaże. – Po­zby­łem się miesz­ka­nia na Har­le­mie. Me­ble od­da­łem. Ale tym ra­zem przed ni­czym nie ucie­kam, nie jak wtedy, gdy zde­zer­te­ro­wa­łem ze statku En­ter­prise i od­mó­wi­łem zo­sta­nia żoł­nie­rzem ame­ry­kań­skiej ar­mii.

Po­pa­trzył na Violę z mi­ło­ścią.

– Nie, tym ra­zem po­dró­żuję _do­kądś_, do ko­biety mo­ich ma­rzeń, Violi, któ­rej żadna inna nie była w sta­nie za­stą­pić przez całe moje dłu­gie ży­cie.

Viola uśmiech­nęła się do niego rów­nie czule.

– Rick, też je­steś naj­więk­szą mi­ło­ścią mo­jego ży­cia. Co za szczę­ście, że spo­tka­li­śmy się po­now­nie.

Rick ro­ze­śmiał się ra­do­śnie.

– Mo­gli­śmy się spo­tkać, bo je­steś taką fan­ta­styczną ko­bietą, która po­mimo swo­jego wieku i od­le­gło­ści od­wa­żyła się prze­mie­rzyć mo­rza i kon­ty­nenty w po­szu­ki­wa­niu mnie. Prze­szkody ni­gdy dla cie­bie nie ist­niały, Violu.

Bosse przy­po­mniał so­bie Violę z ich pierw­szego spo­tka­nia. Mała, prze­stra­szona i za­gu­biona ko­bieta. Strasz­nie sa­motna. Ra­zem z Pe­trą my­śleli, że po­grąża się w od­mę­tach de­men­cji. Ale po­znała no­wych przy­ja­ciół, któ­rzy jej słu­chali, zo­ba­czyli w niej bliź­niego, a nie stary, zu­żyty strzęp czło­wieka. Za­częła też cho­dzić do no­wego le­ka­rza – ka­zał jej od­sta­wić le­kar­stwa, które ją otu­ma­niały, a za­trosz­czył się o jej ludz­kie po­trzeby, nie ba­cząc na uprze­dze­nia na te­mat tego, jak na­leży trak­to­wać star­sze ko­biety. Wtedy wszystko się zmie­niło.

Te­raz Bosse także zo­ba­czył tę Violę, którą wi­dział Rick. Upartą i ko­cha­jącą ko­bietę, która ni­gdy się nie pod­dała.

– To miłe z wa­szej strony, że po nas przy­je­cha­li­ście – po­wie­działa Viola. – Przy­go­to­wa­łam Ricka na po­dróż naj­pierw po­cią­giem na Cen­tralny, a po­tem me­trem.

– Bra­kuje tylko Violi! – Ra­fael wziął ją w ra­miona, była taka drobna i lekka. Ostroż­nie ją pod­niósł i po­sa­dził na sze­ro­kim tyl­nym sie­dze­niu sa­mo­chodu. Rick usiadł za­raz obok niej.

– Wi­taj w domu, Violu – przy­wi­tał się Ra­fael. – I wi­taj z po­wro­tem w Szwe­cji, Rick. Mam cię za przy­ja­ciela, skoro je­steś przy­ja­cie­lem Violi.Roz­dział 3

Ra­fael pod­je­chał przed skle­pik Po Sio­strze w cen­trum dziel­nicy Aspud­den na po­łu­dniu Sztok­holmu i za­trą­bił ra­do­śnie i gło­śno, tak że wszy­scy na ulicy się od­wró­cili, żeby zo­ba­czyć, co się dzieje, za­sta­na­wia­jąc się, kto wy­sią­dzie z auta.

Kiedy wy­soki si­wo­brody męż­czy­zna pod­niósł ko­bietkę w dłu­giej ba­ti­ko­wej su­kience i przed nie­wielką, ale hucz­nie wi­wa­tu­jącą pu­blicz­no­ścią prze­niósł ją po stop­niach do tak nie­gdyś dys­kret­nego, a te­raz zna­nego sklepu, przy­pad­kowi prze­chod­nie za­trzy­my­wali się i bili brawa.

Sio­stry sta­now­czo sprze­ci­wiły się za­mknię­ciu sklepu na ten dzień, cho­ciaż miał być świę­tem z oka­zji po­wrotu Violi.

– Ni­gdy nie za­mkniemy sklepu na­szym klien­tom! Są na­szymi przy­ja­ciółmi i dla nich za­wsze je­ste­śmy do­stępne w go­dzi­nach otwar­cia Po Sio­strze. – Mimmi prych­nęła.

Vera zga­dzała się z sio­strą – za­miast się za­my­kać, okażą tego dnia jesz­cze więk­szą niż zwy­kle go­ścin­ność. Drzwi były sze­roko otwarte. Wszyst­kich klien­tów po­czę­stują kawą i pier­nicz­kami.

Do nie­dawno jesz­cze za­py­zia­łego, a te­raz od­no­wio­nego po­koju so­cjal­nego za­pro­szono jed­nak tylko wą­skie grono naj­bliż­szych zna­jo­mych.

– Gdzie ja je­stem? – za­sta­na­wiała się Viola. – Co, u li­cha, stało się z wa­szym skle­pem? – Od­wró­ciła się do Very i Mimmi. – Czy to wszystko się wy­da­rzyło, gdy za­ła­twia­łam z Ric­kiem for­mal­no­ści w Ame­ryce?

– Nie, Violu, wła­ści­wie wszystko się działo, już kiedy by­ły­śmy w No­wym Jorku sprze­dać lalkę i im­pre­zo­wać. – Pe­tra za­śmiała się ra­do­śnie. – Nasi przy­ja­ciele w domu rów­nież chcieli prze­żyć coś eks­cy­tu­ją­cego i po­sta­no­wili nas za­sko­czyć. Zro­bili re­mont w tych kilka dni, kiedy by­li­śmy w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Bosse i Ra­fael wy­rzu­cili me­ble, któ­rych nie dało się na­pra­wić. Każdy po­ma­gał sprzą­tać, po­rząd­ko­wać i ma­lo­wać ściany. Mu­sisz wszystko obej­rzeć.

Po­cią­gnęła ze sobą Violę z przed­niej czę­ści sklepu do po­koju so­cjal­nego, a na­stęp­nie do daw­nego ma­ga­zynu i jed­no­cze­śnie szwalni, gdzie Mar­got zaj­mo­wała się prze­ra­bia­niem po­da­ro­wa­nych ubrań. Ra­zem po­dzi­wiały wielki mu­ral, który Mar­got na­ma­lo­wała na ca­łej ścia­nie w po­miesz­cze­niu, które było te­raz jej „po­ko­jem two­rze­nia”.

Za­śmie­cony wcze­śniej po­kój do szy­cia i skła­dzik prze­kształ­cił się w za­dzi­wia­jące ate­lier, gdzie Mar­got te­raz nie­po­dziel­nie rzą­dziła i two­rzyła róż­no­rodne piękne kre­acje, przede wszyst­kim z ka­wał­ków ma­te­ria­łów, które wy­ci­nała z ubrań nie­na­da­ją­cych się na sprze­daż. Far­bo­wała też stare prze­ście­ra­dła, a cza­sem wy­ko­rzy­sty­wała wspa­niałe ha­fto­wane, po­cho­dzące z lat trzy­dzie­stych ma­katki, któ­rych lu­dzie się po­zby­wali, bo nie pa­so­wały do no­wo­cze­snych wnętrz. Te­raz zy­ski­wały nową mło­dość, prze­kształ­cane w ubra­niowe dzieła sztuki.

Od­kryli je mło­dzi miesz­kańcy mod­nego Aspud­den, a te­raz po ca­łym Söder­mal­mie szybko ro­ze­szły się wie­ści o miej­scu, gdzie można ku­pić uni­ka­towe ubra­nia. Bo je­śli ist­niała jedna rzecz, która była ważna dla tych hip­ste­rów, to nie wy­glą­dać tak samo jak wszy­scy inni.

Dla­tego wielu po­dą­ża­ją­cych za tren­dami oko­licz­nych miesz­kań­ców cho­dziło te­raz w pat­chwor­ko­wych kurt­kach Mar­got. Fa­son każ­dej z nich był mniej wię­cej taki sam, ale ka­wałki miały różne ko­lory.

Viola wes­tchnęła z przy­jem­no­ścią, kiedy mo­gła się usa­do­wić na no­wej so­fie w po­koju so­cjal­nym z Ric­kiem u boku.

– Tak – po­wie­działa. – Może jest tu tro­chę ina­czej niż przed kil­koma ty­go­dniami, ale wy, moi dro­dzy zwa­rio­wani przy­ja­ciele, je­ste­ście do­kład­nie tacy sami, to zna­czy tak samo wspa­niali, jak za­wsze by­li­ście.

Zmru­żyła oczy i po­pa­trzyła na nich tak, jak miała w zwy­czaju. Ale wszy­scy spo­strze­gli, że w jej spoj­rze­niu po­ja­wił się nowy błysk, a ona była czujna i pełna ener­gii.

Pe­tra przy­cią­gnęła ją do sie­bie.

– Wi­taj w domu, Violu. Tę­sk­ni­li­śmy za tobą!Roz­dział 4

Viola i Rick sie­dzieli bli­sko sie­bie na czer­wo­nej so­fie. On cały czas trzy­mał ją za rękę, pusz­czał ją nie­chęt­nie, tylko gdy pod­no­sił fi­li­żankę kawy lub się­gał po ko­lejną bu­łeczkę.

– Bu­łeczki cy­na­mo­nowe! – wy­krzyk­nął. – Ta­kie ma­cie tylko w Szwe­cji. Po­dob­nie jak tę wa­szą prze­rwę na kawę, którą na­zy­wa­cie _fika_. – Jadł z za­do­wo­le­niem czwartą już bu­łeczkę. – Może tę­sk­ni­łem za tymi bu­łecz­kami tak samo jak za tobą – draż­nił się z Violą.

– Dziw­nie jest tu znowu być – kon­ty­nu­ował nie­zgrab­nym, ale cał­ko­wi­cie zro­zu­mia­łym szwedz­kim.

– Tak do­brze mó­wisz po szwedzku, Rick – zdzi­wiła się Lotta. – Nic nie za­po­mnia­łeś przez te wszyst­kie lata?

Ro­ze­śmiał się, za­do­wo­lony z po­chwały i za­in­te­re­so­wa­nia.

– Ćwi­czy­łem – od­parł. – Czy­ta­łem wszyst­kie szwedz­kie książki, które zna­la­złem, żeby nie za­po­mnieć. W Ko­ściele Szwe­cji mieli mię­dzy in­nymi _Göstę Ber­linga_, cho­ciaż naj­wię­cej tam było ksią­żek dla dzieci, więc do­brze za­zna­jo­mi­łem się z Astrid Lind­gren. – Ro­zej­rzał się. – I ko­rzy­sta­łem z każ­dej oka­zji, aby po­roz­ma­wiać ze szwedz­kimi tu­ry­stami. W No­wym Jorku ich nie bra­kuje. Zwłasz­cza na Bro­okly­nie, można cza­sami po­my­śleć, że to przed­mie­ścia Sztok­holmu.

Uści­skał Violę.

– Śniło mi się, że pew­nego dnia się zo­ba­czymy. Więc kiedy to się stało, w środku Har­lemu, w ogóle nie by­łem za­sko­czony.

– Ja też nie – do­dała Viola. – Tak długo zbie­ra­łam pie­nią­dze w pla­sti­ko­wych bu­tel­kach w sza­fie, wie­dząc, że moja ostat­nia po­dróż za­pro­wa­dzi mnie do Ricka w Sta­nach Zjed­no­czo­nych.

– Jak mo­głaś być tego taka pewna? – szcze­rze zdzi­wiła się Lotta. – To zna­czy, na­wet nie wie­dzia­łaś, czy żyje.

– Cóż, moja droga, ta­kie rze­czy się czuje – od­rze­kła z po­wagą Viola. – Gdyby Rick umarł, zga­słoby we mnie świa­tło, wie­dzia­ła­bym.

Rick po­twier­dził to ski­nie­niem głowy.

– Ale te­raz chęt­nie pój­dziemy do mnie do domu, do mo­jego sta­rego miesz­ka­nia – za­koń­czyła roz­mowę Viola. – _Tam_ mi nic nie od­ma­lo­wa­li­ście, prawda? Gdzieś się czło­wiek musi po­czuć jak daw­niej.

Wzięli się za ręce, Bosse i Pe­tra za­brali ich ba­gaże. Prze­szli przez ulicę do domu, w któ­rym Viola tak długo miesz­kała sama i gdzie Pe­tra była jej są­siadką.

– Vera miała ra­cję, na­prawdę pach­nie u mnie my­dłem i świeżo upie­czo­nym chle­bem. – Viola we­szła do swo­jego miesz­ka­nia. Drżała na myśl o tym, co w nim za­sta­nie, jej po­dróż trwała w końcu znacz­nie dłu­żej, niż po­cząt­kowo pla­no­wała. Czy cho­ciaż opróż­niła lo­dówkę, wy­nio­sła śmieci? Wy­jazd od­był się w po­śpie­chu. Ale nie mu­siała się mar­twić. Miesz­ka­nie było świeżo po­sprzą­tane. Ku­chenka i zlew lśniły czy­sto­ścią. W oknach po­ja­wiły się nowe kwiaty, sta­rym ro­śli­nom do­nicz­ko­wym nie przy­słu­żyło się to, że Viola na­gle wy­ru­szyła w po­dróż, nie po­pro­siw­szy ni­kogo o pod­le­wa­nie ich.

– Nie spo­dzie­wa­łam się, że nie bę­dzie mnie tak długo – po­wie­działa Viola do sie­bie, roz­glą­da­jąc się wo­kół i po­dzi­wia­jąc, jak jej przy­ja­ciele za­dbali o miesz­ka­nie. – Wi­tam w mo­ich skrom­nych pro­gach! – zwró­ciła się do Ricka.

On też się ro­zej­rzał.

– Po­doba mi się – stwier­dził. – Przy­tul­nie tu u cie­bie.

Za­milkł na chwilę.

– Jedna sprawa – kon­ty­nu­ował.

– Co? – Viola cze­kała na jego od­po­wiedź.

– Nie masz zbyt wielu ob­ra­zów na ścia­nach. To za­da­nie dla mnie. Chcę wy­peł­nić twój dom, nasz przy­szły wspólny dom, pięk­nymi ob­ra­zami, sztuką. Przede wszyst­kim chcę na­ma­lo­wać cie­bie. Tak jak wy­glą­da­łaś, kiedy pod­bie­głaś do mnie w No­wym Jorku, z bły­skiem tę­sk­noty i ra­do­ści w oczach.

Wziął ją w ra­miona.

– Te­raz już ni­gdy się nie roz­sta­niemy. To była moja ostat­nia po­dróż i prze­by­li­śmy ją ra­zem, ko­chana Violu.

– Ra­zem na za­wsze. – Viola wes­tchnęła głę­boko. Po­czuła ulgę. Wie­działa, że wró­ciła do domu, do swo­jego miesz­ka­nia, do swo­jego bez­pie­czeń­stwa, ale także mi­ło­ści i za­ufa­nia.

Ona i Rick w końcu mieli sie­bie na­wza­jem. Ich mi­łość prze­trwała dzie­się­cio­le­cia, po­ko­nała tę­sk­notę, prze­szkody, za­po­mnie­nie, gra­nice. Te­raz na­resz­cie mieli się tylko dla sie­bie.

– Nasz wspólny czas może nie być zbyt długi, je­śliby po­li­czyć dni i mi­nuty – za­uwa­żyła Viola. Było to ra­czej trzeźwe stwier­dze­nie niż sen­ty­men­talne wy­zna­nie. Ale w jej gło­sie po­brzmie­wała też nutka me­lan­cho­lii.

– Dla­tego też nie mo­żemy zmar­no­wać ani mi­nuty – po­wie­dział Rick. – Już w przy­szłym ty­go­dniu spraw­dzę, co trzeba zro­bić, aby­śmy mo­gli wziąć ślub w tym mi­łym ma­łym ko­ściółku, o któ­rym wspo­mi­na­łaś.

– Ko­ściół Świę­tego Zyg­fryda. Po­wi­nie­neś wie­dzieć, Rick, że pra­wie ni­gdy nie cho­dzę do ko­ścioła, ale temu się chęt­nie przy­glą­dam. Stoi sza­lony pod wiel­kim mo­stem, jest ma­lutki, czer­wony i ab­so­lut­nie uro­czy.

– Pój­dziemy tam już ju­tro.

Po­ca­ło­wał ją czule, a ona po­gła­skała go po po­liczku.

– Twoje oczy są do­kład­nie ta­kie, jak je za­pa­mię­ta­łam – ode­zwała się. – Ta­kie nie­bie­skie. Ta­kie piękne.

Nie­bie­skie oczy Ricka oto­czone były gę­stą sie­cią zmarsz­czek, brwi zro­biły się siwe i krza­cza­ste, ale spoj­rze­nie było ta­kie samo, jak za­pa­mię­tała sprzed lat. W ostat­nim cza­sie nie po­świę­cała wiele uwagi swo­jemu wy­glą­dowi, tylko za­uwa­żała ze smut­kiem, że jej ciało prze­cho­dzi pro­ces de­ge­ne­ra­cji. Ale w ra­mio­nach Ricka, z jego ko­cha­ją­cymi dłońmi i czu­łym spoj­rze­niem, znów po­czuła, że ktoś wi­dzi w niej piękno. Czuła się ko­chana.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: