Ślubna niespodzianka - ebook
Ślubna niespodzianka - ebook
Z sióstr bliźniaczek Stanton to Olivia była tą szaloną i nieprzewidywalną. Jednak udawanie siostry i wstąpienie za nią w związek małżeński ze znanym biznesmenem Alexandrem Kingiem to nawet dla niej było wyzwanie. Ale ponieważ jej bliźniaczka nie mogła pojawić się na ślubie, Olivia musiała ratować rodzinę przed kolejnym skandalem. Teraz czeka przerażona, co będzie, gdy Alexander odkryje, kogo poślubił…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1437-7 |
Rozmiar pliku: | 683 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Kimberley, czy bierzesz sobie tego oto mężczyznę, Alexandra Kinga, za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuścisz aż do śmierci?
Nieee.
Olivia Stanton z przerażeniem rozejrzała się wokół. Czy powiedziała to na głos? Jej palce gniotły satynową wstążkę wytwornego bukietu z białych róż i orchidei, a serce biło jak szalone. Łagodny kapłan w okularach patrzył na nią cierpliwie. Wypuściła powietrze z płuc i ponownie je wciągnęła. Dławił ją aromat trzymanych w dłoni kwiatów, a ich słodka woń wzmagała jeszcze ogarniającą ją panikę.
Mijały sekundy. Cisza, która zapadła wśród gości oczekujących sakramentalnego „tak”, narastała niczym wciągająca w głąb fala.
Podniosła wzrok i zderzyła się ze spojrzeniem Alexandra. Pewnym i niewzruszonym. Zdrętwiały język przywarł jej do podniebienia, a bicie oszalałego serca brzmiało jak grzmot w otaczającej ich ciszy.
Nie, nie może posunąć się tak daleko. Owszem, ona i Kim robiły tak już nieraz. To prawda, często wprowadzały wszystkich w błąd, podając się jedna za drugą. Zazwyczaj to Kim udawała Liv, chcąc jej oszczędzić przykrości ze strony ojca lub chronić przed naganą szkolnych władz. I dlatego teraz to ona, Liv, musiała pomóc bliźniaczce. Była jej to winna. Kim wyciągała ją z tarapatów częściej, niż potrafiłaby zliczyć.
Ale żeby zamiast niej poślubić Alexandra… To już nawet Olivii zdawało się zbyt śmiałym krokiem.
„Nie mogę dziś za niego wyjść. Niedługo wracam”.
Słowa Kim wciąż brzmiały w jej uszach. Jeśli jej odpowiedzialna, zdyscyplinowana siostra musiała w ostatniej chwili zniknąć, to na pewno miała poważne powody. Ale czy Alexander nie zrozumiałby tego, gdyby mu wszystko wyjaśniła?
„Nie mów tylko nic Alexandrowi. Bardzo bym go zawiodła. Najmniejsza obawa przed skandalem wytrąca go z równowagi”.
Kim jest człowiek, za którego chciała wyjść jej siostra, skoro nie mogła mu powierzyć swoich problemów w najważniejszym dniu ich życia?
Poczuła na ramieniu lekki dotyk dłoni. Delikatny gest przywołał ją na powrót do koszmaru rzeczywistości. Odchyliła głowę w tył. Błękitne oczy Alexandra patrzyły na nią z czułością. Musiało mu naprawdę zależeć na Kim, bo nigdy wcześniej w jego spojrzeniu nie dostrzegła tyle ciepła.
„Nie chcę go stracić”.
Wciąż słyszała rozpaczliwe błaganie swojej siostry. Krew zaczęła gwałtownie pulsować w jej żyłach, głęboko wciągnęła oddech i wymówiła najbardziej przerażające słowo w swoim życiu:
– Tak.
Twarz księdza wyraźnie się rozpogodziła.
– Ogłaszam was mężem i żoną – oznajmił, po czym zwrócił się do Alexandra: – Teraz możesz pocałować pannę młodą.
Ziemia zadrżała pod jej stopami. Gdy przyciągnął ją do siebie i poczuła dotyk jego rąk na swych nagich ramionach, oblał ją żar. Delikatnie musnął kciukiem jej policzek.
Znieruchomiała. Prawda, którą zaczęła sobie uświadamiać, odbierała jej zdolność myślenia, a w głowie kołatała tylko jedna myśl, jasna jak neon reklamowy – niczego bardziej nie pragnęła niż tego pocałunku.
Gdy nachylił się nad nią, jej serce gwałtownie przyspieszyło.
Nie.
Odwróciła głowę i odepchnęła go oburącz.
Co się ze mną, u diabła, dzieje?
Z jej ust wyrwało się przekleństwo. Nachylił głowę, jakby je usłyszał; poczuła, że strach dławi jej pierś, a gorset stylowej sukni odcina oddech. Alexander King był człowiekiem przenikliwym i bezwzględnym. Ile potrwa, zanim odkryje, że został oszukany?
On tymczasem wpatrywał się w twarz żony, a w jego głowie coraz głośniej odzywały się dzwonki alarmowe. Gwałtowne bicie pulsu, uporczywe unikanie jego wzroku, uchylanie się przed pocałunkiem…. Coś tu było nie tak.
Jakby czytając w jego myślach, obrzuciła go spojrzeniem swych wielkich, brązowych oczu, i natychmiast je opuściła. Wydawała się jakaś inna.
Czuł to już od chwili, gdy stanęła przy nim w kościelnej nawie. Odwróciła wtedy wzrok zamiast spojrzeć mu w oczy. Poruszała się, wysoko unosząc podbródek, z widocznym napięciem. Nawet teraz, przygryzając zębami dolną wargę, niespokojnie manewrowała palcami wokół brylantowego naszyjnika, jakby się w nim dusiła.
No i jej wygląd. Oczywiście wiedział, że wszystkich olśni. Nie przypuszczał jednak, że będzie tak… seksowna w sukni ślubnej. Oczekiwał raczej spokojnej elegancji niż tej erotycznej aury, jaką emanowała i jaką pogłębiła szkarłatną szminką, której nigdy dotąd nie widział na jej ustach…
Patrząc na białe zęby, którymi przygryzała wypukłą dolną wargę, czuł ogarniający go dreszcz podniecenia. Oczywiście, wcześniej też mu się podobała. Ale nigdy dotąd nie utracił kontroli nad swym ciałem, które nagle zastygło w przypływie pożądania.
Wyciągnął rękę i przyciągnął ją do siebie, odsuwając od tłumu wiwatujących przyjaciół. Natychmiast zesztywniała jak napięta sprężyna. Schylił głowę, zmuszając się do uśmiechu. Gdy owionęła go woń kwiatów i mokrej ziemi, zamknął oczy, usiłując opanować fizyczną reakcję. Jego ręce zacisnęły się wokół jej pasa, przyciągając ją bliżej, by mógł upajać się rozkoszną wonią jej skóry.
Zmarszczył czoło, narzucając rozkojarzonym myślom resztki dyscypliny. Co się tak nagle odmieniło? W ciągu ostatnich sześciu miesięcy bez wyrzeczeń przystał na prośbę Kim, by na razie powstrzymać się od współżycia. Tymczasem dzisiaj nie mógł się już doczekać, by zaciągnąć ją do łóżka.
– Wszystko w porządku, Kim?
Uśmiechnęła się, patrząc gdzieś ponad jego ramieniem.
– Tak, dziękuję, Alexandrze. – Niezauważalnym ruchem wyślizgnęła się z jego objęć. – Zapewne napięcie ostatnich tygodni w końcu daje o sobie znać.
Ogarnęły go niejasne podejrzenia. Coś odbiegało od normy, choć nadal nie umiał tego określić.
– Alexandrze?- powtórzył ze zdziwieniem.
Kolor odpłynął jej z policzków i po raz drugi w ciągu ostatniej godziny usłyszał, jak zdławiła przekleństwo. Nagle ogarnęły go wyrzuty sumienia. Dostrzegł cienie pod jej oczyma i napiętą skórę twarzy. Czemu wcześniej nie widział jej zmęczenia? Przecież zupełnie sama, niemal bez pomocy z jego strony, zaplanowała całą tę uroczystość. Była pod każdym względem doskonała. Elegancka, podziwiana z racji swych zawodowych sukcesów, cieszyła się również nieskazitelną opinią – co dla Alexandra Kinga miało zasadnicze znaczenie w wyborze żony. Najważniejsze jednak było to, że Kim stanowiła przykład dla jego siostry Emily. Pogłoski dotyczące matki ich obojga, a także pogłębiająca się nerwowość i przygnębienie Emily, skłaniały go do szybkiego zawarcia małżeństwa. I nie mógł sobie wyobrazić kandydatki lepszej niż Kim.
Uniosła rękę i potarła skronie swymi długimi palcami.
– Przepraszam, jestem po prostu trochę zmęczona.
– Wspaniale to zorganizowałaś, Kim. Wszystko wypadło idealnie, bez najmniejszych zakłóceń. – Przesunął palcem po wewnętrznej stronie jej nadgarstka. – Wszystko było doskonałe. Takie jak ty.
Jej czekoladowe oczy lekko się rozszerzyły, a usta zacisnęły w cienką linię.
– Tak, wygląda pięknie. – Rozejrzała się wokół z lekkim niedowierzaniem. – To znaczy, chciałam powiedzieć „dziękuję”.
Gdy fotograf ustawił gości przy wejściu, Alexander uświadomił sobie, kogo wśród nich brakuje. Rozejrzał się, szukając wzrokiem bladoróżowej sukni, jaką nosiły druhny. Oczywiście. Nigdzie nie widział Olivii. Powinien się domyślić przyczyny nastroju Kim.
– Gdzie jest Olivia?
– Ona… musiała wyjechać. – Wzruszyła ramionami, ale ich sztywność zdradzała napięcie. – Coś jej nagle wypadło.
Ogarnęła go złość. Olivia była nieprzewidywalną egoistką, a Kim zawsze głęboko przeżywała wyskoki swej nieodpowiedzialnej bliźniaczki.
– Powinienem był się domyślić, że to o nią chodzi. Co tym razem zrobiła?
Buntowniczo uniosła podbródek, zacisnęła usta, a w jej oczach zalśnił gniew.
– Olivia nie zrobiła nic złego.
Stłumił ogarniającą go złość.
– Zawsze przysparza ci zmartwień. Czy nie powinnaś w końcu wyłączyć jej ze swego życia, tak jak postąpił wasz ojciec?
Oniemiała. Co Kim widziała w tym człowieku? Rzuciła mu spojrzenie pełne wzgardy.
– To moja siostra. Nie zamierzam zerwać z moją rodziną tak bezwzględnie, jak ty zerwałeś ze swoją tylko dlatego, że nie jest idealna.
Ramiona zesztywniały mu pod szytym na miarę frakiem, a szczęka zacisnęła się do bólu.
Oczekiwała ataku wściekłości. Doświadczyła tego niezliczoną ilość razy ze strony swego ojca. Tylko że wtedy chroniła ją Kim. Nagle poczuła wstyd. Jak mogła kłócić się z Alexandrem, niszcząc w ten sposób małżeńskie stosunki siostry.
Tymczasem wybuch, którego się spodziewała, nie nastąpił. Alexander uśmiechnął się z przymusem.
– Sprowokowałem cię. – Zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał.
Gwałtowny zwrot, którego dokonał, skłonił ją do przeprosin. Zrobiła to ze względu na Kim, choć bynajmniej nie odczuwała skruchy.
Rozległ się trzask aparatu. Podniosła głowę niemal w chwili, gdy Alexander otoczył ją ramieniem. Jej spojrzenie padło na srebrnego roleksa na jego przegubie. Szlachetny metal lśnił na tle brązowej skóry jak odbicie jego kryształowobłękitnych oczu. Alexander mógłby stanowić interesujące studium z zakresu genetyki, ponieważ łączył w sobie nordyckie cechy ojca z włoską urodą matki. Ale to nie słabość do genetyki sprawiła, że jej serce waliło jak zespół heavymetalowców. Do diabła, przecież facet jest przyszłym mężem jej siostry. Przyszłym… Zamknęła oczy i zaczęła myśleć o Kim. Przypomniała sobie, jakim szczęściem promieniowała w dniu swych zaręczyn, i z jakim ożywieniem mówiła o Alexandrze. Dzięki tym wspomnieniom zdołała stłumić nieznośne podniecenie. W pewnym stopniu.
Przechyliła głowę na bok, gotowa błagać, by pozwolił jej odejść. Tymczasem natknęła się na jego wzrok i znów mu uległa.
– Zrelaksuj się, Kim. Pamiętaj, że to powinien być najważniejszy dzień w naszym życiu.
Olivia oparła się o marmurową obudowę wanny w luksusowym apartamencie Kim. Wszystko w niej buntowało się przeciw wejściu na salę recepcyjną. Korzystała z krótkiej chwili przerwy przed przyjęciem, pragnąc, by trwała wiecznie.
Niech diabli wezmą cały ten bankiet i wszystkich gości.
Spryskała zimną wodą dłonie i twarz, uważając, by nie rozmazać makijażu. Najchętniej starłaby go z siebie twardą szczotką. Ale Kim zawsze wyglądała nieskazitelnie, toteż wolała nie przyspieszać chwili, w której Alexander odkryje, że to niewłaściwa bliźniaczka, a zarazem gorsza z sióstr, stała obok niego na ślubnym kobiercu, składając przysięgę małżeńską. Przecież Kim obiecała, że do wieczora wróci.
Patrzyła w lustro w złotej ramie, wciąż nie mogąc uwierzyć, że widzi w nim swoje odbicie. Jakże inna była niż zwykle. Jak elegancka. Jej niesforne złotobrązowe loki ujęto w ryzy i upięto nisko nad karkiem w stylowy kok. Na szyi lśnił brylantowy naszyjnik w białym złocie, ślubny prezent dla Kim od Alexandra Doskonałego, a nie wisiorek w kształcie serca na czarnym sznurku, który dostała od matki. Stopy piekły w sandałkach Christiana Louboutina na dziesięciocentymetrowych obcasach, które w dodatku przyprawiały ją o ból kręgosłupa. Skrzywiła się na widok kosmetyczki Kim, z której wystawał różowy błyszczyk do ust. Olivia Stanton w różowym błyszczyku? To nie wchodziło w rachubę. Nie zrobiłaby tego nigdy. Nawet dla Kim.
Przeciągnęła usta swą szkarłatną szminką. Była gotowa.
Wciągnęła głęboki oddech i ruszyła w stronę olbrzymiej sali recepcyjnej. Tuż przy wejściu zerknęła na prawo, ponad niewielką werandą, i zatonęła wzrokiem w bezkresnej przestrzeni piaszczystej plaży, niemal czując falujące pod stopami grząskie podłoże. Z westchnieniem obracając głowę, postanowiła udać się tam pod koniec dnia, żeby popływać. Jaki sens miałby cały ten fikcyjny ślub na Karaibach, gdyby nie mogła nawet zamoczyć stóp w oceanie?
Dotarła do sali bankietowej i znieruchomiała z wrażenia. W gardle ścisnęło ją z zachwytu nad wytworną elegancją i aranżacją olbrzymiej przestrzeni. Tymczasem Kim, która tak perfekcyjnie przygotowała tę olśniewającą uroczystość, nie mogła nawet cieszyć się swym triumfem. Tysiące pytań kłębiło się w jej głowie, lecz jedno wiedziała na pewno. Gdy tylko cała ta farsa dobiegnie końca, musi się dowiedzieć, gdzie jest siostra.
Okrągłe stoły pokryte cienkimi koronkowymi obrusami rozstawiono na marmurowej posadzce stylowej, staroświeckiej sali. Pośrodku każdego z nich pyszniła się różowa orchidea w kryształowym wazonie, a ze stropu niczym rój świetlików zwisały lampiony, dobywając z kryształów tysiące blasków.
Nawet osobie takiej jak ona, nieuznającej tradycyjnego przepychu uroczystości ślubnych, sukni od projektantów i snobizmu towarzystwa, w którym obracali się Kim i Alexander, cała ta sceneria wydawała się cudownie romantyczna.
Patrząc na to wszystko, pomyślała, że oprócz wielu innych rzeczy Kim miała jeszcze coś, czego ona nigdy mieć nie będzie – mężczyznę, który ją kochał. Mężczyznę, który…
Nie, nie wolno ani chwili dłużej myśleć o czymś, co nigdy się nie wydarzy. Przeciągnęła dłonią wzdłuż bioder, wygładzając jedwab sukni, i ruszyła prosto w stronę baru obojętna na zdziwione spojrzenia otaczających ją gości. Siedząc tyłem do sali, zamówiła szkocką, a gdy barman ją podał, wychyliła zawartość szklanki jednym haustem w nadziei, że palący płyn uwolni ją wreszcie od rojących się w jej głowie sentymentalnych bzdur.
Nagle poczuła koniuszkami nerwów i każdym centymetrem skóry, że Alexander staje tuż za nią.
– A więc tu się ukrywasz!
Nie odwracając się, niezauważalnym gestem odepchnęła szklankę w stronę barmana. Kim nie znosiła alkoholu, a najbardziej szkockiej. Alexander na pewno o tym wiedział. Przybierając miły wyraz twarzy, obróciła się do niego.
– Raczej próbuję dojść do siebie – odparła, kładąc dłoń na jego wyciągniętej ręce.
Przyciągnął ją ku sobie, pożerając wzrokiem. Nagle jego czoło przecięła zmarszczka.
– Czy ty piłaś?
Z trudem powstrzymując przekleństwo, które niemal zawisło na jej ustach, pokręciła przecząco głową.
– Chciałam tylko połknąć aspirynę. Coraz bardziej boli mnie głowa. – Przynajmniej to nie było kłamstwem. Ból pulsował w jej czaszce, jakby spędziła noc na koncercie zespołu Metallica. I to w pierwszym rzędzie.
Rozpogodził się, a w jego wzroku zalśniło współczucie.
– Przynajmniej nikt się nie zdziwi, jeśli szybko się stąd wymkniemy. W końcu to nasza noc poślubna.
Zatonęła spojrzeniem w jego oczach, gdy przesuwał długim, opalonym palcem po jej szyi, muskając delikatną skórę tuż nad koronkowym wycięciem sukni. Jej ciche westchnienie uleciało w powietrze, gdy nachylił się, szepcąc:
– Nie mogę się doczekać chwili, kiedy zedrę z ciebie tę suknię.
Dreszcz przebiegł jej po plecach i zaraz oblała ją fala gorąca. Podając mu dłoń, opuściła głowę i próbowała głęboko oddychać. Z każdą mijającą sekundą czuła, jak zaciska się dławiąca ją pętla. Gdzie, u diabła, jest Kim? Nie mogła zostać tutaj ani chwili dłużej, nie wobec reakcji jej ciała na samą jego obecność.
W końcu z wysiłkiem narzuciła sobie dyscyplinę i zaczęła rozmawiać z gośćmi. A gdy przyjaciele Kim i Alexandra rozpływali się w zachwytach nad tym, jak ci dwoje idealnie się dobrali, radośnie przytakiwała. Słysząc, jak jej ojciec przechwala się sukcesami Kim wobec każdego, kto chciał go wysłuchać, przygryzła język. Gdyby tylko wiedział…
Nie miała pojęcia, jakim cudem przeżyła torturę tańca z Alexandrem. Każdy powolny, zmysłowy ruch uświadamiał jej siłę jego mięśni i wzmagał pulsujące między nimi napięcie, a zapach jego ciała zupełnie ją oszałamiał. Gdy taniec dobiegł końca, jej sztywne z napięcia mięśnie jęczały wręcz z bólu. Trzymała ją na nogach jedynie myśl, że niebawem pogrąży się w kąpieli, wyciągnięta w długiej, zdobionej srebrem wannie na lwich łapach, którą widziała w apartamencie Kim.
Ale w tej samej chwili, w której z ulgą wysunęła się z objęć Alexandra, szef zespołu muzycznego przygrywającego do kolacji zapowiedział taniec panny młodej z ojcem.
Nie, nie, nie!
Zastygła w pół obrotu na lśniącym parkiecie, czując, jak krew odpływa jej z twarzy. Strach ścisnął ją za gardło, a gorset sukni niemal miażdżył płuca, gdy patrzyła, jak ojciec, niczym modelowy przykład kochającego rodziciela, rusza ku niej energicznym krokiem z serdecznym uśmiechem na swej przystojnej twarzy.
Nie mogła tego zrobić. Nie mogła z nim zatańczyć. Nie potrafiłaby ukryć żalu, który ją przepełniał. Zadrżała, przemieniając się nagle w niezgrabną piętnastolatkę tańczącą ze swym ojcem w dniu urodzin. W jej uszach brzmiało surowe: wyprostuj się i patrz mi w oczy. A potem złośliwy syk, gdy przypadkiem nadepnęła mu na stopę. Wciąż czuła na ramionach bolesny ucisk jego palców, gdy próbował korygować jej postawę. Pamiętała również, że im bardziej ją krytykował, tym częściej się myliła. Pastwiłby się tak nad nią bez końca, gdyby nie interwencja Kim, która zaczęła się domagać swej kolejki, łagodząc jego wściekłość. Tyle że w ostatecznym rozrachunku doskonałość jednej z sióstr jeszcze wyraźniej podkreślała mankamenty drugiej.
Wspomnienia zalały ją jak trucizna, otwierając rany, które, jak myślała, zdołały się już zabliźnić. Odetchnęła, gdy ktoś zastąpił ojcu drogę, by wymienić z nim kilka słów. Nie rozmawiali ze sobą od sześciu lat i nie mogła zrobić tego teraz. Rozpoznałby w nanosekundzie, że udaje Kim. I nie czekałby na żadne wyjaśnienia. Rozpętałby prawdziwe piekło, tak by cały świat się dowiedział, że Olivia Stanton znowu coś zniszczyła. Tym razem życie własnej siostry.
Drżącą dłonią potarła skronie i na uginających się nogach obróciła się do wyjścia.
– Naprawdę pęka mi głowa. Proszę, przeproś mojego ojca – rzuciła w stronę Alexandra.
Czuła na plecach jego przenikliwe spojrzenie, które nie opuszczało jej aż do chwili, gdy opuściła salę bankietową. Nie obejrzała się za siebie. Pragnęła tylko jednego. Jak najdalej uciec.
Biorąc kieliszek szampana podany przez kelnera, Alexander zastygł w bezruchu wpatrzony w znikającą postać Kim. Blada i wyraźnie zdenerwowana, oddalała się chwiejnym krokiem, kołysząc się na wysokich obcasach. Wątpliwości, które nękały go przez cały wieczór, teraz gwałtownie się wzmogły, ostatecznie krystalizując się w oczywistość. Szok, którego doznał, sparaliżował mu ruchy.
Kobietą, która uciekała, jakby ją gonił szatan, była Olivia Stanton, uosobienie wszystkiego, czego nienawidził – egoizmu, braku odpowiedzialności i godności. Bohaterka prasowych skandali i osoba, która jednym czynem lub słowem mogła podważyć zarówno jego reputację, jak i przyznane mu prawo do opieki nad siostrą.
Kim nigdy by nie uciekła na widok swego ojca. Nie, to Olivia wybiegła najszybciej, jak mogła. W końcu nie bez powodu konflikt Jeremiaha Stantona z córką był nieustanną pożywką dla tabloidów.
Ogarniały go fale furii, a w głowie mnożyły się pytania:
– Dlaczego się zamieniły? Kiedy to się stało?
Wtem uzmysłowił sobie prawdę, która go zdruzgotała. Wsunął ślubną obrączkę na palec Olivii. Dobrze pamiętał, jak zafascynowany szkarłatem warg narzeczonej zastanawiał się, dlaczego nie dostrzegł ich wcześniej, choć spotykali się od pół roku.
Wszystko, na co pracował przez całe życie, leżało teraz w rękach próżnej, lekkomyślnej dziewczyny, która nie znała wagi odpowiedzialności.
Ocknął się, słysząc trzask pękającego kieliszka. Nie zwracając uwagi na zaniepokojoną minę Jeremiaha, ruszył do wyjścia, by następnie skierować się w stronę apartamentu, który od tygodnia zajmowała Kim. Wściekłość wręcz go oślepiała.
Olivia wkrótce gorzko pożałuje, że odważyła się wkroczyć w jego życie.